tag:blogger.com,1999:blog-52821369221385104722024-03-13T05:06:26.676+01:00[Z]Zamkowa bestia Unknownnoreply@blogger.comBlogger29125tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-53795593597364620512014-02-25T17:44:00.002+01:002014-03-15T18:30:46.772+01:0029. Kłamca<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;"><i>I
co, moi kochani? Przed Wami mamy już ostatni rozdział:) Cieszę, że
historia dobiegła końca, choć tak naprawdę nadal chyba jeszcze to
do mnie nie dociera. Możecie mi pogratulować, bo to mój
pierwszy, napisany od pierwszego do ostatniego rozdziału, blog. Co
prawda nie był to zbyt wyszukany romans, ale takie właśnie
najlepiej mi się piszę. Nim przejdziecie do rozdziału, chciałabym
Wam wszystkim podziękować. Na wyróżnienie zasługują dwie
osoby: <b>Hindsight</b> oraz <b>Elle</b>. Były ze mną od samego
początku i dzielnie mnie wspierały. Bardzo Wam dziękuję za
obecność!<3 </i></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Podziękowanie
kieruje oczywiście również do <b>Szwamki</b>, która
wpadła do mnie i raczyła swoimi komentarzami. Bardzo się cieszę z
Twojej obecności tutaj!<3</i></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Oczywiście
dziękuję również Wam wszystkim, którzy byliście ze
mną! Bez Was nie dałabym rady być tu, gdzie jestem, bez Was nie
byłoby tego opowiadania, bo bywały chwile, że chciałam je po
prostu usunąć, gdyż historia stała w miejscu. DZIĘKUJĘ! Mam
nadzieję, że w takim samym składzie będziemy spotykać się
jeszcze wielokrotnie. </i></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Ponieważ
to już koniec tej historii, chciałabym Was zaprosić na inne moje
blogi. Stara jak świat i jeszcze trwająca historia Muriel oraz
Jorgosa: <b><a href="http://niespokojne-dusze.blogspot.com/">Niespokojne dusze</a></b>. Romans historyczny z aroganckim
księciem i panną hrabianką:<a href="http://bal-uczuc.blogspot.com/"> <b>Bal uczuć</b></a>. A także mój
najnowszy twór, krótki ( mam nadzieję ) romans
dziejący się w Polsce, na Podkarpaciu, czyli: <b><a href="http://narzeczony-karoliny.blogspot.com/">NarzeczonyKaroliny</a></b>.</i></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Zapraszam
na rozdział! <3</i></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><i>PS.
Któraś z Was pytała, czy będzie druga część tego
opowiadania. Nie, raczej nie. Nie wiem, co mogłabym w kolejnej
części umieścić. Niech ta historia pozostanie zakończona w ten
sposób. Resztę możecie dopowiedzieć sobie sami:)</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl
dostrzegła jak dłoń Jeremy'ego drży, gdy rozsuwał jej sukienkę.
Chwyciła ją i mocno uścisnęła. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Wiesz, kiedy wyjeżdżałaś, powiedziałaś mi, że będziesz za mną
tęskniła i pragnęła mnie... Nie sądziłem, że wtedy moje życie
przeistoczy się w istne piekło. Przestałem spać, a jeśli już,
śniłaś mi się, najczęściej, gdy kochaliśmy się. Nie mogłem
już tego wytrzymać, czułem, że popadam w obłęd... - urwał i
nabrał gwałtownie powietrza, gdyż ujrzał jak Pearl podnosi się i
jednym wprawnym ruchem zsuwa z siebie sukienkę wraz ze stanikiem.
Zaniemówił, pożerając ją płonącym wzrokiem. - Tęskniłem
za tobą i pragnąłem – dokończył. - Jesteś piękna,
najpiękniejsza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Jeremy, pocałuj mnie – poprosiła cicho, a mężczyzna nie wahając
się ani sekundy zrobił to. Najpierw całował ją delikatnie,
przypominając sobie smak jej ust, ale po chwili pocałunek
przeistoczył się w ognisty, pełen pożądania taniec. Wtargnął
językiem w jej usta. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Znów
powróciło do niej dawne uczucie, że jest pożądana, że
Jeremy, wbrew swoim słowom kocha ją. Tak nie całuje człowiek,
który nic nie czuje, tak całuje tylko zakochany mężczyzna. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kiedy
sięgnęła dłonią do pomiętej i brudnej od tuszu koszuli, Jeremy
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie, kochanie, nie tym razem – mruknął i pocałował,
jednocześnie dłonią pieszcząc pierś dziewczyny.
Palcem przesuwał po krągłości, rysując linie i kółka, a
potem pochylił się i ustami objął sterczący sutek, aż odchyliła
do tyłu głowę, wsunęła dłonie w jego włosy i jęknęła
przeciągle, rozkoszując się jego słodką pieszczotą. Drażnił
sterczącą brodawkę językiem, lekko ją przygryzał. To samo
uczynił z druga piersią, ciesząc się jej przyspieszonym oddechem
i cichym pojękiwaniem. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Mokrymi
pocałunkami znacząc ścieżkę, powoli schodził na dół, aż
dotarł do jej kobiecości, gotowej, aby go przyjąć. Uśmiechnął
się jedynie i przywarł do niej ustami, wślizgując się językiem
do jej mokrego wnętrza i pieszcząc ją w najintymniejszy sposób.
Pearl wyginała ciało w rytm poruszającego się języka, aż
wsunęła dłonie w jego włosy i zacisnęła na nich palce, głośno
jęcząc. Jeremy doskonale wiedział, co robić, w jaki sposób
dać jej rozkosz. W końcu oderwał się od niej, na co Pearl
zareagowała głośnym jękiem. Nie kryjąc rozczarowania spojrzała
na niego nieco zirytowana jego zachowaniem, lecz płonące oczy i
czerwone wypieki na twarzy jeszcze nie zniknęły. Ułożył się
między jej nogami i pocałował ją gwałtownie. Uniósł się
na łokciach i spojrzał na nią. Dostrzegła w jego cudownych oczach dobrze znany
żar, który widywała już wcześniej. Poczuła nagle łzy pod
powiekami, które nagle wydostały się na zewnątrz i spłynęły
aż do ucha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie płacz – poprosił cicho. - Jestem tu, nigdy już nie pozwolę
ci odejść. Nigdy – obiecał cicho i zawisł nad nią.
Kciukami otarł łzy i Pearl poczuła, jak zaczął powoli wsuwać
się w nią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Wypełniło
ją potworne gorąco, ogień, który mógł ugasić lub
wzniecić tylko Jeremy. Przygryzła wargę, by po chwili jęknąć
cicho i przygarniając go do siebie mocniej, bliżej. Złapała go za
ramiona, lecz jej niecierpliwe dłonie zsunęły się na boki, a
potem na pośladki i mocno je uścisnęły. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Tak długo na to czekałam – wyszeptała urywanym szeptem, w takt
jego powolnych ruchów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ja też, skarbie – wysapał i znów ją pocałował. - Kocham
cię. - Kolejny pocałunek. - Kocham cię. - Pocałunek. - Kocham
cię. - Po każdym słowie całował ją namiętnie, aż Pearl
odchyliła do tyłu głowę odsłaniając mu swą szyję. Przywarł
do jej miękkiej skóry i całował, a po każdym muśnięciu
szeptał, że ją kocha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Uniósł
się na łokciach i zwiększył tępo, poruszając się szybciej, aż
ich oddechy synchronizowały się, a pożądanie stało się wspólne.
Coraz mocniej zaciskała się wokół niego, aż Jeremy poczuł,
że dłużej nie wytrzyma. Znajomy ogień trawił go coraz bardziej.
Serce waliło mu jak szalone, jej zresztą też.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">W
końcu Pearl wygięła ciało w łuk, wyrzuciła biodra do góry
i głośno krzycząc imię kochanka, opadła, czując oblewające ją
fale rozkoszy. Ukochany doprowadził ją do burzliwej kulminacji, aż
w końcu i sam dołączył do niej, w ostatnim spazmie przyciskając
ją do siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Opadł
na nią, lecz po chwili uniósł się na łokciach, nadal
dysząc ciężko. Uśmiechnął się, patrząc na spokojną twarz
dziewczyny. Przymknęła powieki i powoli dochodziła do siebie po
szaleństwie, które przed chwilą ich ogarnęło. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Otwórz oczy, skarbie – poprosił cicho, a Pearl zrobiła to.
Drgnęła, gdy napotkała jego błękitne spojrzenie, ale po chwili
uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła do niego ramiona.
Przytuliła go do siebie i pocałowała mocno, tak, by poczuł
wielomiesięczną tęsknotę, ból i rozczarowanie, a także
niesłabnącą miłość do niego. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Kocham cię – powiedział Jeremy jeszcze i przetoczył się na bok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ja ciebie też, Jeremy – odpowiedziała sennie i wtuliła się w
niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kiedy
ich ciała znów się uspokoiły, zaczęli kochać się
ponownie. Tym razem Pearl usiadła na nim. Powolnymi
ruchami bioder doprowadziła go do niesamowitego szczytu. Czuł
wtedy, że niebo znajduje się w tym właśnie pokoju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl
nie miała ochoty się budzić. Czuła przy sobie ciepłe ciało i
wiedziała kto to był. Jeremy. Uśmiechnęła się na wspomnienie
gorącej nocy. Za pierwszym razem nie użyli zabezpieczenia i mogła
zajść w ciąże, lecz nie przejęła się tym. Nie mogła się
doczekać, kiedy weźmie na ręce ich dziecko. Małą dziewczynkę
lub chłopczyka. Bardzo pragnęła tego, zwłaszcza, iż Jeremy
powiedział, że ją kocha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Ostatnia
myśl sprawiła, że wybudziła się całkowicie. Spojrzała na
Jeremy'ego pogrążonego w śnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Kocham cię – wyszeptała bezgłośnie i wstała. Odszukała
sukienkę i narzuciła ją na siebie. To nie był jej pokój,
lecz Candice i Roberta. Miała nadzieję, że nie będą mieli jej za
złe tego, że kochała się z Jeremym właśnie tutaj. Odświeżona
i ubrana poszła do kuchni, aby zrobić śniadanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy
bał się otworzyć oczy, ponieważ wiedział, co go czeka. Okrutna,
szara rzeczywistość. Zapomniał, że znajdował się daleko od
zamku i Szkocji. Zapomniał, że ta noc była inna od tych
poprzednich. Nie otwierając oczu przekręcił się na plecy i ręką
uderzył o kant nocnej szafki. Zaklął głośno i otworzył oczy.
Coś się zmieniło, pomyślał zaskoczony. Nie wiedział jednak, co
to było. Jego otumaniony snem umysł jeszcze nie zarejestrował
zmian, a kiedy w końcu to się stało podniósł się
gwałtownie, czując jak serce bije mu szybko. Wstał, ubrał się
szybko i wyszedł. Nie bardzo orientował się w rozmieszczeniu
mieszkania, ale poczuł zapach kawy, więc przypuszczając, gdzie
może znajdować się kuchnia, poszedł w tamtą stronę. Stanął w
progu i zatrzymał się gwałtownie. Wstrzymał oddech, nie mogąc
uwierzyć, że oto widzi Pearl ubraną w krótkie żółte
spodenki, białą koszulkę polo. Stała boso przy kuchence,
mieszając na patelni. Po zapachu rozpoznał grzyby i cebulę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Chciał
coś powiedzieć, nie wiedział jednak, co to mogło być. Czy zwykłe
„kocham cię” mogłoby wystarczyć? Nie, jeszcze nie. Muszą
porozmawiać. Już miał się przywitać, gdy Pearl obejrzała się
przez ramię i dostrzegła go. Odwróciła się już całkiem
do niego i posłała mu promienny uśmiech, od którego
ścisnęło go w żołądku. Jak mógł być tak okrutny i
wyrzucić ją ze swego życia? Jak mógł być tak bezduszny i
kazać jej się wynosić? To ona była jego sercem, ona była istotą
jego życia i jedynym powodem, dla którego jeszcze żył. Tyle
mu dała, nie oczekując nic w zamian, a on odwdzięczył się jej
jedynie odrzuceniem. Nie zasługiwał na nią, wiedział o tym, lecz
nie mógłby już bez niej żyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Już wstałeś – powiedziała i zamieszała w misce, która
stała na blacie kuchennym, a potem zawartość wylała na patelnię.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Pearl – wykrztusił w końcu, nie mogąc nasycić się jej
widokiem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Robię jajecznicę z grzybami, masz ochotę? - zapytała i podeszła
do niego. Pocałowała go w usta i złapała za dłoń. Podprowadziła
do stołka i posadziła na nim, obdarzając go jeszcze promiennym
uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Zawsze uwielbiam posiłki przygotowane przez ciebie, ale czy
jajecznica może chwilkę poczekać? Chciałbym z tobą porozmawiać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
O czym? - zapytała, patrząc na niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
O ostatnim roku i tego, co zrobiłem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Jeremy, nie musimy do tego wracać, naprawdę. Cieszę się, że
jesteś i wiem, że teraz wszystko będzie dobrze – powiedziała to
z takim przekonaniem, że Jeremy naprawdę chciał porzucić pomysł
poważnej rozmowy, ale nie mógł tego zrobić, ponieważ
chciał wszystko wyjaśnić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl widząc jego zdeterminowaną minę zgasiła płomień
palący się pod patelnią i usiadła obok niego. Jeremy odwróciła
się na krześle w jej stronę i palcem uniósł podbródek.
Kiedy zajrzał w jej oczy, uśmiechnął się do niej ciepło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie bój się, tym razem nic nie stanie na drodze naszego
szczęścia. Chciałem z tobą porozmawiać, ponieważ pragnę ci
powiedzieć, że kłamałem, gdy mówiłem ci, że nic do
ciebie czuje. Zresztą, chyba wczoraj wielokrotnie powtarzałem ci,
że cię kocham i zawsze tak było. Wyrzuciłem cię z Crathes nie
dlatego, że myślałem o sobie, lecz o tobie. Wiedziałem, że
zechcesz ze mną zostać, zapominając o przyszłości. Wiedziałem
też, że w Szkocji zmarnowałabyś się, ponieważ zamiast iść na
studia wolałabyś być ze mną. W końcu przestraszyłem się, że
znudzisz się mną i spokojnym życiem w Crathes i wyjedziesz. Nie
chciałem tego...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
I dlatego wolałeś to zakończyć sam? Myślałeś, że będzie mnije
bolało, gdy sam mnie wyrzucisz? - zapytała, a jej głos zadrżał
niespodziewanie. Jeremy złapał ją za rękę i przysunął do ust.
Musnął wargami jej smukłe palce i przymknął powieki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Tak – odpowiedział zduszonym głosem. - Czy byłabyś mi to w
stanie wybaczyć? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Och, Jeremy, jakże mogłabym postąpić inaczej? Owszem, zraniłeś
mnie i gdy pojawiłeś się na weselu byłam na ciebie zła, lecz
wiem teraz, że twój przyjazd oznaczał jedno: gdyby ci na
mnie nie zależało, nigdy nie pojawiłbyś się wśród ludzi.
Wiem, że nie zmusiłby cię do tego ślub Bobbiego. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Masz rację, ale z drugiej strony nie wiesz, co przeżywałem, gdy
wchodziłem do kościoła. Kiedy cię jednak zobaczyłem, przestałem
się bać. Czułem, że wszystko będzie dobrze, choć twoje
zachowanie wcale nie wskazywało na to. - Pearl uśmiechnęła się
do niego nieśmiało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Przepraszam, byłam okropna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ależ nie, twoje zachowanie było jak najbardziej zrozumiałe. Wiem,
że zasłużyłem na to.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Kocham cię – powiedziała głośno. Jeremy przyciągnął ją do
siebie. Dziewczyna stanęła między jego rozchylonymi udami i
przywarła do niego całym ciałem, całując go gwałtownie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Tą
czułą scenę przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie oderwali się
od siebie i spojrzeli zaskoczeni na korytarz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Kto to? - zapytał Blackbourn.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie mam pojęcia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Odsunęła
się od niego i poszła otworzyć. Kiedy uchyliła drzwi, do środka
wpadła wściekła matka. Widać było po niej, że nie spała zbyt
wiele, ponieważ miała na sobie stare dresy i wczorajszą fryzurę,
makijaż już dawno się zmył, lecz trochę go jeszcze pozostało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Możesz mi wyjaśnić, co się z tobą stało? - warknęła wściekła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Mamo, ja muszę ci... </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dzień dobry, pani Grand – przerwał jej Jeremy, który
wszedł na korytarz. Ubrany był we wczorajsze spodnie od garnituru i
koszulę rozpiętą pod szyją. Kobieta na jego widok wstrzymała
oddech. Nie była przygotowana na to, że zobaczy tego mężczyznę z
bliska. Jego blizna była okropna. Speszona odwróciła wzrok,
ponieważ nie mogła dłużej patrzeć na niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Więc to ty jesteś tym mężczyzną, którego opłakiwała
Pearl przez ostatni rok... - mruknęła, spoglądając na parę,
która tuliła się do siebie. Wydawało jej się, że Pearl
nie była zachwycona obecnością pana Blackbourna, lecz teraz przed
jej oczami stała zakochana w sobie para. Jej córka wyglądała
na szczęśliwą. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Podejrzewam, że tak – odpowiedział z rozbawieniem, widząc jak
kobieta patrzy na Pearl z uniesioną brwią. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Zraniłeś ją – powiedziała z wyrzutem.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Wiem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Do końca życia będę
robił wszystko, żeby mi wybaczyła i zapomniała – z tymi słowami
skierował wzrok na Pearl, która tuliła się do jego boku.
Piwne oczy zwilgotniały, lecz
uśmiechnęła się do niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie musisz, już nie pamiętam, co się stało – odpowiedziała
tylko i wspięła się na palce, aby cmoknąć go w policzek. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
No dobrze, nie sądzę, abym miała w tej kwestii za wiele do
powiedzenia, więc życzę wam szczęścia moi drodzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dziękuję ci – szepnęła Pearl i oderwała się od ukochanego,
aby wpaść wprost w objęcia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Bądź szczęśliwa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Będę, obiecuję.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Doskonale. A teraz, kiedy wszystkie uprzejmości mamy za sobą, teraz
mogę powiedzieć, co myślę o waszym zachowaniu. Jak mogliście tak
bez słowa opuścić wesele? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kiedy
mama Pearl wyszła, Jeremy przygarnął dziewczynę do siebie,
rozkoszując się ciepłem jej ciała, uśmiechnął się do siebie,
czując, że o to otwarła się przed nimi droga, którą będą
podążać już zawsze. Będzie szczęśliwy z Pearl. I tylko z nią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Kocham cię – powiedział, spoglądając w jej błyszczące oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ja ciebie też – odpowiedziała i wspięła się na palce, aby go pocałować.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Miała
wszystko, bo miała Jeremy'ego. Był i będzie całym jej światem i
nikt już nie będzie tego w stanie zmienić. </span>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-73174126550025633262014-02-18T20:40:00.000+01:002017-07-23T00:53:47.744+02:0028. Droga jednokierunkowa<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Wszyscy
cieszyli się szczęściem narzeczeństwa, które z każdym
dniem wydawało się być szczęśliwsze, choć było to niemożliwe.
Pearl widziała, jak na siebie patrzyli, jak szeptali coś do siebie
i uśmiechali się porozumiewawczo. Widząc te momenty po prostu
odwracała wzrok i zaciskała mocno dłonie. Ich szczęście było
dla niej ważne, cieszyła się razem z nimi, ale jednocześnie
pozostawało w sercu to dziwne uczucie, które nie była w
stanie zgasić. Zazdrościła siostrze, jednocześnie czując się
ostatnią ofiarą losu, że tak łatwo dała się nabrać i oddała
serce Jeremy'emu. Ślub był wspaniałą okazją, aby przypomnieć
sobie, jaka była szczęśliwa z nim, przez parę dni. To minęło już
dawno, przeleciało i skończyło się z głośnym łoskotem. Nie
miała na to wpływu, ponieważ nie spodziewała się, że wszystko
zostanie zakończone w ten sposób.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Otrząsnęła
się z myśli i po raz kolejny przymierzyła sukienkę. Zwiewna
kreacja na cieniutkich ramiączkach w niebieskim kolorze, obszyta
była na dekolcie cekinami, które kończyły się koronką,
rozciągającą się na całe plecy. Zamek znajdował się z boku, ładnie schowany pod materiałem. Buty miały jaśniejszy kolor, na wysokiej
platformie, z niedużą kokardką nad okrągłym wycięciem
ukazującym z francuskim maniciure paznokcie. Wesele było już
jutro, więc dziś tylko sprawdzała ogólny efekt. Nadal
zastanawiała się nad fryzurą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Do
pokoju cicho weszła mama, z którą na powrót zaczęła
mieszkać. Wolała zostawić narzeczeństwo samych sobie, zwłaszcza,
że ich przedślubna euforia momentami była uciążliwa. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pięknie w niej wyglądasz - powiedziała, widząc ją w sukience.
Pearl uśmiechnęła się do matki i spojrzała jeszcze raz w lustro.
Musiała przyznać jej rację, choć nigdy nie zastanawiała się
nad swoim wyglądem, dziś jednak musiała przyznać, że wyglądała
ładnie. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Denerwuje się jutrzejszym dniem - mruknęła, przygładzając
kreację na dole. Strój kończył się w połowie uda.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dlaczego? Twoja siostra wychodzi za mąż, nie ty. Wszystko pójdzie
dobrze - zapewniła ją matka, ale Pearl jakoś nie bardzo chciała w
to wierzyć. Od kilku dni miała wrażenie, że narzeczeństwo coś
przed nią ukrywa, szepczą po cichu, urywają gorączkowe rozmowy,
gdy tylko wchodziła do pokoju lub do salonu. Denerwowało ją to,
ale uznała, że może Can i Bobbie po prostu coś planują i nie
chcą nikomu tego zdradzić. Nie miała prawa ich pytać o to, więc
podobne zachowania zbywała po prostu wzruszeniem ramion.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mam nadzieję. Mamo... Co z ojcem? - zapytała nagle, uważnie
wpatrując się w kobietę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A co ma być? Candice, mimo że go nienawidzi pozwoliła mu przyjść
pod warunkiem, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kochasz go? - zapytała jeszcze. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie wiem, już tak dawno go nie widziałam... Nie mam pojęcia,
skarbie, ale obawiam się, że tak. - Popatrzyła na nią bezradnie i
wzruszyła ramionami. Pearl bała się, że i ją coś takiego czeka.
Czyżby była skazana na samotniczy tryb życia ze złamanym sercem?
Oby nie. Nie chciała wciąż kochać człowieka, który nawet
nie dał jej szansy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">***</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kościół
przygotowano już we czwartek, jedynie kwiaty rozwieszono tuż przed
ceremonią, by były świeże. Wszystkiego dopilnowała Pearl, która
zmagała się jeszcze z ostatnimi skutkami po szalonym wieczorze
panieńskim. Bolała ją trochę głowa i czuła się nieco
osłabiona, ale pocieszyła się tym, że każda z obecnych na tym
przyjęciu dziewczyn również nie wyglądała zbyt świeżo. A
teraz wszystkie siedziały w bocznej nawie, jak najdalej od światła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Limuzyna już przyjechała? - zapytała Pearl, która była
wcześniej w kościele, aby sprawdzić, czy wszystko jest na swoim
miejscu. Zadzwoniła do matki, która obiecała dać znać,
jeśli będą wyjeżdżać. Dochodziła godzina trzynasta, a Candice
jeszcze nie było. Ślub miał rozpocząć się za dziesięć minut.
Spojrzała na Roberta, który nie potrafił ukryć
zdenerwowania, także jego drużba: Regan Warren wydawał się być
nieco poddenerwowany. Poznała go dziś z samego rana i z miejsca go
polubiła. Był zabawny, błyskotliwy i przede wszystkim – był
wolny. Mogła więc trochę z nim poflirtować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeszcze nie, ale zaraz będziemy – powiedziała matka nadzwyczaj
opanowanym tonem. Ona szalała tu z niepokoju, a jej własna
rodzicielka nawet nie wykazała cienia zniecierpliwienia. To było
coś niesamowitego! </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
To się pośpieszcie w końcu! - warknęła do słuchawki i
rozłączyła się. Przyłożyła dłoń do czoła i zerknęła na
panów stojący pod ołtarzem. Podeszła do nich.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie denerwuj się, młoda! - zawołał Bobbie i posłał jej
pokrzepiający uśmiech. Pearl spojrzała na niego z wysoko uniesioną
brwią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
I kto to mówi? Candice jeszcze nie przyjechała i nie wiem,
kiedy ma zamiar to zrobić. Ślub zaraz się zacznie, a panna młoda
nadal jest w mieszkaniu. Co jeszcze się wydarzy? - zapytała
zrezygnowana. Spóźnienie jej siostry w sumie nie było niczym
złym, ale Pearl, która pilnowała, aby wszystko było zapięte
na ostatni guzik, odczuwała z tego powodu ogromną irytację. Nie
podobało jej się, że Candice spóźnia się na własny ślub!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Myślę, że jeszcze wiele rzeczy – powiedział z tajemniczym
uśmieszkiem przyszły pan młody i zerknął na zegarek. Zmarszczył
brwi i westchnął, rozglądając się wokół bezradnie.
Goście, którzy przybyli tłumnie do kościoła najwidoczniej
zrozumieli, że coś jest nie tak, bo zaczęli wiercić się na
swoich miejscach i coś szeptać między sobą. Pewnie sądzili, że
wybuchnie jakiś skandal z udziałem Candice.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Masz obrączki? - zwróciła się do Regana, który stał
nieopodal i przyglądał im się z nikłym uśmiechem na ustach.
Ubrany w czarny garnitur prezentował się wspaniale, choć nie był
tak przystojny jak Bobbie. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mam. Odnoszę wrażenie, że stresujesz się bardziej niż nasz pan
młody – powiedział ze śmiechem. Pearl pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ja nie jestem zestresowana, ja jestem zirytowana – mruknęła. -
Moja siostra nigdy się nie spóźnia! Nigdy! Coś musiało się
stać. Dlaczego limuzyna jeszcze nie przyjechała? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie gdacz tyle – upomniał ją żartobliwie Whitmarsh i spojrzał
na zegarek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie wiem, co cię tak bawi!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Już są! - zawołał Regan i pobiegł do zakrystii, aby poinformować
księdza o przybyciu panny młodej. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
wraz z Robertem odwrócili się do tyłu. Kątem oka dostrzegła
matkę, która szybkim korkiem i w miarę cicho skradała się
do przedniej ławki, aby zająć miejsce obok rodziców
Bobbiego. Kątem oka dostrzegła, że po lewej stronie ktoś otworzył
drzwi, a potem szybko wszedł na chór. Po chwili rozległ się
wszystkim znanym Marsz Mendelsona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Goście
zaczęli odwracać głowy i przyglądać parze, która właśnie
powoli wkraczała po czerwonym dywanie do kościoła. Tuż przed
panną młodą dreptały dwie dziewczynki w zielonych sukienkach i
sypały kwiatami z przodu. To był jej pomysł, aby drogę do
Bobbiego usłać różami. Can zgodziła się na to bez
wahania. Zerknęła na szwagra, który stał dumnie wyprostowany. Uśmiechał
się szeroko, a jego usta drżały, natomiast oczy zwilgotniały.
Niemożliwe, że ten mężczyzna się wzruszył. A jednak. Łzy,
które zaświeciły się w jego oczach sprawiły, że i ona
sama poczuła nagle wzruszenie. Spojrzała na przyszłą panią
Whitamrsh i zamarła. Tuż obok jej boku szedł mężczyzna, którego
nigdy w życiu się nie spodziewała ujrzeć. Nawet już przestała
śnić, że jeszcze kiedyś go zobaczy. Starsza siostra trzymała go
pod rękę i kroczyła powoli. Pearl jednak nie widziała nic, prócz
Jeremy'ego, który pojawił się nie wiadomo skąd i z
niepewnym wyrazem twarzy oddawał Candice Bobbiemu. Potem odwrócił
się do niej i spojrzał jej w oczy, głęboko, aż poczuła jak jej
serce zamiera na chwilę, a potem znów zaczyna bić, jakby
dopiero teraz uczyło się funkcjonować. Natychmiast poczuła gorąco
i jednocześnie przeszedł ją zimny dreszcz. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Był
tu, stał metr dalej, trzymał się na uboczu. Czuła na sobie jego
wzrok. Jednak była zbyt zszokowana, aby spojrzeć na niego. Bała
się, że jeśli zerknie w jego stronę, Jeremy nagle zniknie, znów
pozostawiając po sobie kolejną wyrwę w rannym sercu. Tym razem
jednak nie zrobi sobie niepotrzebnej nadziei, nie pozwoli sobie
złamać serca. Jeśli Jeremy tu przejechał, to najpewniej tylko po
to, aby osobiście złożyć życzenia parze młodej. Przekonana o
tym, starała się zabić w zarodku rosnącą nadzieję. Złamał ci
serce, idiotko, upominała się w myślach. Wyrzucił z zamku i z
życia, nie rób sobie nadziei, on cię nie chcę. Powtarzała
to, jak mantrę, aż poczuła ogarniający ją gniew. Gdyby nie to,
że znajdowali się w kościele, pewnie rzuciłaby w niego bukietem
kwiatów, które trzymała w dłoniach i odeszła od
niego. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Musiała
jednak wytrzymać całą ceremonię. Wokół powoli rozlegały
się ciche szlochy. Płakała pani Whitmarsh oraz jej matka, płakały
również inne panie i przyjaciółki Can, Pearl również
uroniła łzy. Nie była w stanie wytrzymać. Widząc suknie starszej
siostry zapragnęła mieć taką samą. Też chciała ubrać się w
koronki i muśliny, i składać przysięgę ukochanemu mężczyźnie.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Wstrzymała
oddech, gdy ceremonia dobiegła końca, a kapłan błogosławiąc
parze pozwolił im na pocałunek. Wypuściła z głośnym
westchnieniem powietrze i poczuła pod powiekami nową falę łez.
Wtedy dotarł do niej delikatny zapach męskich perfum. Odsunęła się
instynktownie od Blackbourna i spiorunowała go wzorkiem. Jego mina
świadczyła o tym, że jej zachowanie było dla niego zaskoczeniem,</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Coś nie tak? - zapytała, czując narastającą falę goryczy.
Uśmiechnęła się do niego złośliwie i ruszyła za młodą parą,
która poszła, aby podpisać odpowiednie
dokumenty. Kiedy znalazła się w zakrystii, Can i Bobbie patrzyli na
nią zmieszani. - To wasza sprawka! - powiedziała tylko i odwróciła
się do nich, aby złożyć na papierze swój podpis. Dlatego w
ostatnich dniach tak dziwnie się zachowywali! Dlatego Can się
spóźniła! Jeremy postanowił przyjechać i woleli utrzymać
to przed nią w tajemnicy, aż do samej ceremonii. Poczuła się urażona
ich zachowaniem. Miała zamiar wyjść, gdy zatrzymał ją wesoły
głos Regana, który chyba nie bardzo wiedział, co się
działo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Hej, a co z całowaniem? Drużbowie też powinni! - Wyciągnął w
jej stronę ramiona, a Pearl ze śmiechem podeszła do niego i
pozwoliła się pocałować. Było tylko lekkie muśnięcie, nic
więcej. I na swoje nieszczęście nie poczuła nic więcej.
Spojrzała w oczy mężczyzny, lecz on jedynie uśmiechnął się do
niej i objął ją w pasie. Zanim wyszli z niewielkiego
pomieszczenia, kapłan złożył im gratulacje, pobłogosławił i
życzył dużo szczęścia. Kiedy w końcu cała czwórka
pojawiła się na placu kościelnym, otoczyli ich goście. Ustawili
się w kolejne, aby składać im życzenia, obsypywać ryżem,
drobnymi pieniędzmi i słodyczami. Pearl stała obok panny młodej i
dobierała od niej bukiety kwiatów, które dostawała.
Również matka służyła pomocą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Cała
zesztywniała, gdy przyszła kolej na Jeremy'ego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak się cieszę, że tu jestem – powiedział chropowatym głosem.
Pearl poczuła ucisk w gardle i łzy pod powiekami. Niech ten dzień
szybko się skończy, pomyślała i zacisnęła dłonie na bukietach. Nadal reagowała na jego głos tak, jak poprzednio –
nic się nie zmieniło. Miała ochotę usiąść i przy wszystkich
wybuchnąć głośnym płaczem. Nie słyszała, co Jeremy życzył
parze młodej, ponieważ krew szumiała jej w uszach. Ocknęła się
dopiero wtedy, gdy podszedł do niej. Spojrzała na niego
beznamiętnym wzrokiem, czując ból w sercu, z którym
zmagała się po powrocie do domu. Jak mógł tak po prostu
przyjechać tu? Jak mógł?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pięknie wyglądasz – powiedział cicho. Siłą woli musiała się
powstrzymać, by nie rzucić mu się w ramiona i zalewając rzewnymi
łzami, wyznać mu, co czuje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
To wszystko? - zapytała drżącym głosem. Im szybciej zniknie jej z
oczu, tym lepiej dla niej... Przynajmniej nie zrobi z siebie
pośmiewiska i nie rozpłaczę się pośród tłumu gości. -
Tamujesz ruch! - warknęła w końcu, gdy Jeremy nie ruszał się z
miejsca. Zaskoczony spojrzał za siebie.
Dostrzegł kilka osób, które niecierpliwie czekały na
swoją kolejkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przepraszam – mruknął tylko i odszedł. Pearl powiodła
spojrzeniem za nim. Westchnęła i zerknęła na parę młodą.
Napotkała badawcze spojrzenia małżeństwa i spiorunowała ich
wzrokiem. Nie odezwała się jednak ani słowem, nie chciała w tej
chwili poruszać problemu, jakim okazał się przyjazd jej
ukochanego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Życzenia
w końcu dobiegły końca. Goście oraz para młoda skierowali się na parking. Młode małżeństwo wsiadło do białej
limuzyny przystrojonej różowymi różami. Z przodu na
masce z kwiatów ułożono wielkie serce, a w środku
naklejono zdjęcie pary młodej. I takim właśnie pojazdem ruszyli
do restauracji, w której miało odbyć się przyjęcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
siedziała niedaleko siostry i czekała, aż nadejdzie jej kolej, aby
przemówić. Denerwowała się, ponieważ nigdy nie występowała
przed tak liczną publicznością, nawet jeśli ona składała się z
rodziny, znajomych i przyjaciół. Kiedy nadeszła jej kolej,
poczuła na sobie wiele par oczu, jednak tylko jedna niemal wytrąciła ją z
równowagi. Wzrok, który mącił jej myśli i wybijał z
rytmu, wzrok, który wypalał ślady na skórze i
rozgrzewał ją od środka. Wzrok Jeremy'ego. Przez cały rok
walczyła z uczuciem i bólem, i sądziła, że już się go
pozbyła, lecz jego przyjazd obrócił wszystko wniwecz. I na
kogo powinna być bardziej zła? Na siebie za to, że jest taka słaba
i nie zapomniała Blackbourna, choć złamał jej serce? Czy może
powinna być zła na Jeremy'ego, który po roku milczenia
postanowił zjawić się na ślubie Bobbiego i zburzyć mury, które
skrupulatnie wznosiła wokół siebie? Nie miała jednak czasu
zastanawiać się nad tym, ponieważ przyjęcie powoli się
rozkręcało i musiała wszystkiego dopilnować. Razem z Reganem
poprowadzili pierwszą godzinę przyjęcia, a potem mikrofon i całą
resztę oddali ciotce Frankie, która nie dość, że ubrała
się w kolorowe szaty, to jeszcze była już lekko podchmielona,
dzięki czemu nie opuściła ją odwaga i rozbawiła towarzystwo. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Po
pierwszym tańcu młodych, krojeniu tortu i reszcie, nastał czas na
ogólną zabawę. Pearl bawiła się doskonale, dopóki
nie napotkała badawczego spojrzenia Jeremy'ego. Szybko przeszła jej
ochota na kolejny kawałek tortu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Zatańczysz ze mną? - usłyszała nagle głos Regana nad uchem. Z
ulgą przyjęła jego propozycję i trzymając się kurczowo jego
dłoni, poszła z nim na parkiet. Czuła na sobie wzrok Blackbourna.
Od ich krótkiej wymiany zdań pod kościołem, mężczyzna nie
zbliżył się do niej nawet na krok, co jednocześnie zirytowało ją
i sprawiło ulgę. Sama nie wiedziała, czego bardzo chciała:
świętego spokoju, czy może jego natarczywej obecności? Jedno było
pewne, miała kompletny mętlik w głowie. Jeśli jego obecność
działała na nią w ten sposób i to po roku czasu, to nie
chciała nawet wyobrażać sobie, co by się stało, gdyby spróbował
ją dotknąć. Nie, zdecydowanie wolała nie wiedzieć, co się
stanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ten facet z blizną na pół twarzy... Ciągle cię obserwuje.
Mam z nim porozmawiać? - zapytał, uśmiechając się do niej
radośnie. Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć, ale w końcu
potrząsnęła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, nie musisz. Dam sobie z nim radę – mruknęła tylko i
przysunęła się do niego bliżej. Westchnęła jednak, ponieważ w
ogóle nie zareagowała na bliskość tego mężczyzny. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mam wrażenie, że się znacie...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Odbijany! - usłyszała nagle. Obejrzała się i ujrzała ojca, który
trzymał się na uboczu. Skrzywiła się nieznacznie i niechętnie
poszła w ramiona ojca. Była cała sztywna i nic nie było w stanie
tego zmienić. Parę dni przed ślubem spotkała się z nim, lecz
czuła się skrępowana w jego obecności, jakby miała do czynienia
z zupełnie obcym człowiekiem. Ale czyż tak nie było? </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nigdy nie kochałeś mamy, prawda? - zapytała nagle i ukradkiem
spojrzała, jak Bobbie i Jeremy o czymś rozmawiają. Wstrętny
intrygant, pomyślała wściekła. Jak tylko dorwie w swoje ręce
szwagra, zaraz pożałuje wszelkich konspiracji za jej plecami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, nie kochałem – odpowiedział z westchnieniem i spojrzał na
nią przepraszająco. - To jednak nie oznacza, że jest ona mi
całkiem obojętna. Była i jest piękną kobietą, ale ja...
Posłuchaj mnie, Pearl. Jeśli będziesz kiedyś z mężczyzną i
poślubisz go tylko ze względu na pociąg fizyczny, to od razu cię
postrzegam: wasze małżeństwo nie przetrwa. Nie ważne, jak lubisz
tego mężczyznę, pożądanie wygaśnie, a ty będziesz czuła, że
się dusisz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A co, jeśli będziemy mieli dzieci? Je także mam opuścić? Mam
postąpić tak jak ty?! - warknęła, zrobiła to zbyt głośno,
ponieważ kilka osób spojrzało w ich stronę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, nie chcę, abyś popełniła mojego błędu. Dzieci są
najważniejsze. Byłem młody i głupi. Odszedłem od was,
zignorowałem. Myślałem, że tak będzie lepiej. Nie było. - Jego
udręczony i smutny wyraz twarzy sprawił, że zaczęła mu nagle
współczuć. - Pamiętaj, skarbie, miłość jest
najważniejsza, nią kieruj się w życiu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A jeśli... - zaczęła, lecz urwała gwałtownie i zerknęła na
Jeremy'ego, który nagle wstał i zaczął kierować się w jej
stronę. Przełknęła gwałtownie ślinkę i spojrzała na ojca,
który uśmiechał się do niej szeroko. - To ty poszedłeś na
chór, gdy Candice wchodziła do kościoła, dlatego Jeremy ją
prowadził do ołtarza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak, masz rację. Nie chciałem tego robić, bo pragnąłem
poprowadzić ją do ołtarza, lecz ten młody mężczyzna powiedział,
że mam jeszcze jedną córkę, która również
stanie na ślubnym kobiercu...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
szarpnęła się nagle do tyłu i odwróciła się na pięcie
nie mogąc znieść słów ojca. I z kim miałaby wziąć
ślub?! Wszystko w niej krzyczało i płakało. Jeremy złamał jej
serce, ale mimo to przyjechał na ślub przyjaciela, choć wiedział,
jaki ból jej sprawił rok wcześniej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Chłodne
powietrze orzeźwiło ją i sprowadziło na ziemię. Usłyszała za
sobą kroki. Nie odwracała się. Pognała na parking taksówek,
aby uciec stąd jak najdalej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl! Pearl, błagam, zatrzymaj się! - znajomy i jakże ukochany
głos, sprawił, że automatycznie zatrzymała się w miejscu. Nie
odwróciła się jednak, brakło jej na to odwagi i sił. -
Pearl...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Czego chcesz, ty cholerny egoisto?! - wykrzyczała nagle i z płonącym
od złości wzrokiem odwróciła się w jego stronę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Muszę z tobą porozmawiać – zaczął cicho, a w niej wszystko
nagle zapłonęło z tęsknoty. Pragnęła, aby ją objął,
pocałował i obiecał, że już nigdy więcej jej nie opuści. Nigdy
więcej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
O cały rok za późno – odpowiedziała, siląc się na
spokojny ton, choć wszystko w niej drżało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wiem. Spieprzyłem to... Wiem to już... Wiem też, że nigdy mi tego
nie wybaczysz, ale jeśli jest cień nadziei, to ja będę walczył,
do ostatniego tchu, ale nie poddam się i zrobię wszystko, abyś mi
w końcu wybaczyła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego dziś nagle tego pragniesz? Miałeś
szanse, nim wyjechałam. Wyrzuciłeś mnie ze swojego zamku i życia,
nie chciałeś mnie...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie! To nie prawda, skarbie, proszę nie mów tak... Owszem,
prosiłem, żebyś wyjechała, ale pragnąłem, abyś została ze
mną, na zawsze. Bałem się jednak, że jeśli pozwolę ci zostać,
ty po pewnym czasie znudzisz się życiem w Crathes i wyjedziesz.
Zostawisz mnie, a tego bym już nie przeżył – mówił
szybko, drżącym od emocji głosem. Pearl czuła, że była w
podobnym stanie. Jednak nic nie było w stanie zagłuszyć rodzącej
się nadziei. Jakby nagle wyschnięty kwiat rodził się do życia po
kilku kroplach ożywczej wody.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Więc kłamałeś, gdy mówiłeś, że... - urwała, zdając
sobie sprawę z tego, iż w istocie tak było. Jeremy naprawdę
chciał, aby została, aby dzieliła z nim nie tylko łóżko,
ale również życie. Chciał się podzielić z nią cały
swoim szczęściem, lecz coś go powstrzymywało, aby to zrobić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Budowany
skrupulatnie mur nagle zaczął powoli kruszeć u podstaw i obsuwać
się na ziemie. Miniony rok usuwał się w cień, ginął w
teraźniejszości. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Czy musimy tu rozmawiać? Znajdźmy jakieś bardziej prywatny kąt –
mruknął Blackbourn, gdy ujrzał jak kilku taksówkarzy patrzy
na nich z ciekawością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Oczywiście. Pojedźmy do mieszkania Bobbiego i Can, oni dziś do
niego nie wrócą – powiedziała tylko i pozwoliła się
zaprowadzić do wynajętego przez Jeremy'ego samochodu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Nie
pamiętała drogi do mieszkania, ani to, jak weszli do środka i
usadowili się w kuchni. Jak przez mgłę tylko kojarzyła, że
usiedli przy kawie...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wracając do rozmowy. Masz rację, kłamałem, ale tak bardzo bałem
się twojego odejścia, że sam cię zmusiłem do opuszczenia
zamku... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się czułem po twoim
wyjeździe. Przeklinałem Boga, że pozwolił mi cię kochać,
przeklinałem również siebie samego za to, że pozwoliłem ci
wyjechać, ale nie zniósłbym, gdybyś odeszła. Pearl,
błagam, wybacz mi to. Proszę, jeśli mi nie przebaczysz...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy, czy myślisz, że łatwo mi jest to zrobić? Zmieniłeś moje
życie w piekło. Przez pierwsze tygodnie byłam wrakiem człowieka,
miałam ochotę umrzeć, bo złamałeś mi serce, które ci
oddałam – powiedziała, czując pod powiekami gorące łzy i
dławiącą gulę w gardle. Jeremy sięgnął przez stół i
ciepłą dłonią otoczył jej dłoń, małą i drżącą. Przymknęła
powieki i pozwoliła łzom płynąć. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kochanie, nie płacz, proszę cię, nie płacz, bo nie mogę tego
znieść – poprosił cicho. Jednak wbrew jego słowom, Pearl
zaniosła się głośnym szlochem, tuląc jego dłoń do swego
mokrego policzka. Niewypłakane jeszcze łzy, teraz znalazły swe
ujście. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Och, Jeremy... - zaczęła, lecz kolejna fala płaczu wstrząsnęła
jej drobnym ciałem. - Tak bardzo za tobą tęskniłam –
wykrztusiła w końcu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ja też – mruknął cicho i nagle wstał, podszedł do niej i
uklęknął obok. Pearl natychmiast zsunęła się z krzesła, wprost
w jego objęcia. Zanurzył twarz w jej wytapirowane włosy i
westchnął przeciągle. Znów trzymał ją w ramionach, znów
mógł jej dotknąć. Kiedy Pearl uniosła zapłakaną, z
rozmazanym makijażem twarz, Jeremy natychmiast schwytał ją w swe
opiekuńcze dłonie i pochylił się, aby ją pocałować. Zrobił to
delikatnie, ledwie ją musnął, ponieważ nie chciał jej
wystraszyć. Oddała mu pocałunek, dłońmi wczepiając się w jego
marynarkę. - Chodź ze mną – powiedział tylko i wstał. Poszła
w jego ślady, wiedząc, gdzie i po co idą. Nie protestowała,
potrzebowała go w tej chwili. Choć złamał jej serce, wygnał ją
i skazał na rok cierpienia nie mogła po prostu powiedzieć nie.
Złapał ją na ręce i mocno ją do siebie przycisnął. Pearl ufnie
przytuliła się do niego i pozwoliła się zanieść do najbliższej
sypialni. Kiedy ułożył ją na łóżku, poczuła, że chyba
zmierzają do czegoś, co nie pozwoli im już zawrócić. Ta droga miała tylko jeden kierunek...</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-9690302359863621392014-02-01T17:46:00.001+01:002017-07-22T12:29:34.249+02:0027. Życie po<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;"><i>Rok
później.</i></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Życie
bez słońca, bez Pearl okazało się być dla Jeremy'ego istną
męką. Nie, nie męką. Powolną i bolesną agonią, kiedy leżał w
nocy i jak powiedział jego anioł: tęsknił za nią, doskonale
wiedząc, że i ona za nim tęskni. Umierał, a potem wstawał o
świcie, by znów umrzeć wieczorem. I tak całe dnie, tygodnie i
miesiące. Krążył po zamku, niczym zjawa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Wyrzucił
ją ze swojego życia, nie bardzo wiedząc, że tak naprawdę życie
bez niej będzie nic nie warte, a jego uczucie będzie rosło z
każdym dniem coraz bardziej. Nie było jej tutaj, a jednak miał
wrażenie, że biega po korytarzach i śmieje się do niego. Czasami,
w chwilach, gdy nachodziły go masochistyczne myśli, szedł do
pokoju, w którym mieszkała i kładł się na łóżku, zanurzając
się we wspomnieniach ich wspólnych nocy, spędzonych na gorących
uniesieniach. To było nie do zniesienia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
tak bardzo pogrążył się w rozpaczy, że przestał zauważać, że
czas mija, a on wciąż tkwi w jednym punkcie. Pan Forsythe starał
się go odwiedzać dość często, ale właściciel okazał się być
bardzo kiepskim rozmówcą. Adalbert tuż po wyjeździe Pearl
przyszedł do niego i wściekle wyłuszczył mu, dlaczego jest takim
kretynem i idiotą. Miał rację, sam to potem przyznał, gdy
mężczyzna zakończył okrutną tyradę. No bo i po co miałby
zaprzeczać? Wszystko to było prawdą, a on po prostu zasłużył na
wszystko, co najgorsze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Gdy
dzwonił Bobbie, wypytywał go, co u niej, lecz przyjaciel odpowiadał
wtedy gniewnym głosem:</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Gdybyś jej nie wyrzucił, wiedziałbyś co robi!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Miał
rację. Teraz, z biegiem czasu zrozumiał ile dla niego znaczyła,
jak cenną okazała się kobietą. Jej miłość była napędem,
który sprawiał, że chciał żyć, ale wszystko zniszczył i teraz
cierpiał w zamku, tęskniąc za nią i umierając powoli w cieniu. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
ze znudzeniem słuchała wykładów. Miała wrażenie, że profesor
po prostu nie ma pojęcia, że wciąż się powtarza i ten sam temat
ubiera w inne słowa. Profesor Adams miał swoje wady i zalety. Wiele
osób jednak uwielbiało go, bo łatwo było go okłamać, zwłaszcza
na egzaminach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Już
miała ziewnąć, gdy telefon zaczął wibrować cicho na stoliku.
Wzięła go do ręki. DostAła wiadomość od Candice.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;"><i>Znalazłam
dla Ciebie świetną sukienkę! Będzie idealna na wesele!</i></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Przewróciła
oczami i odpisała:</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;"><i>Chyba
Cię już całkiem pogięło?! Kolejna? Mam już trzy, nie chcę
czwartej. Zresztą, miałaś być na zebraniu zarządu, a nie w
sklepie!</i></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jednak
nie doczekała się odpowiedzi i gdy wykład się skończył wstała
i zebrała swoje rzeczy. Żwawym krokiem ruszyła do wyjścia, aby w
końcu iść już do domu i znów zaszyć się w pokoju, czytając
książkę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl! - usłyszała nagle z tyłu i odwróciła się, Przywołała
na usta uśmiech, choć nie przyszło jej to bez trudu. Na horyzoncie
dostrzegła kroczącego w jej stronę chłopaka, który od kilku
tygodni nieustannie ją podrywał. Szczerze powiedziawszy miała dość
jego wkurzającej osoby. Nie był brzydki, miał pospolitą twarz,
której uroku dodawały dołeczki w policzkach. Ona jednak nie dawała
mu nawet cienia szansy. Rok temu postanowiła, że będzie trzymała
wszystkich facetów na dystans. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Zaraz
po przyjeździe do Leeds rzuciła się w wir życia towarzyskiego.
Odnowiła mnóstwo starych znajomości. Jej stare koleżanki nie
mogły wyjść z podziwu nad jej widoczną zmianą. Mężczyzn
trzymała na dystans i przez to wszyscy koniecznie chcieli ją
poznać. Jeden z nich, na jednej z domówek, nazwał ją tajemniczą
pięknością, co oczywiście uznała to za absurd. Po prostu
denerwował ją tak bardzo, iż unikała go, a potem wyszła, aby nie
musieć z nim rozmawiać. Nikogo nie wpuszczała do swego życia,
nikomu nie pozwalała zbliż się do siebie tak, jak to zrobiła z Jeremym. Na wspomnienie tego imienia poczuła ból, nie był już on
tak silny, jak parę miesięcy wcześniej, ale wciąż bolało. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Mimo
usilnych starań nie potrafiła o nim zapomnieć i tak, jak mu
powiedziała wtedy: leżała w nocy i tęskniła za nim, pragnęła
go, modląc się gorąco o jego przyjazd tutaj. W końcu jednak dała
sobie z tym spokój i pozwoliła, aby to, co czuła stało się
codziennością, aby wrosło w nią i przylgnęło niczym druga
skóra. Nauczyła się żyć ze świadomością, że już go więcej
nie zobaczy, choć przecież wcale nie chciała go widzieć. Czasami
przychodziły dni złości, zimnej furii z dodatkiem czystej,
nieokiełznanej nienawiści. Zaraz jednak przechodziło jej i na
powrót stawała się uległą i potulną Pearl.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Matka,
która w końcu wyciągnęła z niej wszystko była tak zła, że
niemal wymusiła na przyszłym mężu Can numer telefonu Jeremy'ego.
Przestała na niego nalegać, gdy wściekła Pearl ze łzami w oczach
wygarnęła wszystko matce i uciekła na miasto. Wróciła dopiero
nad ranem zapłakana, zziębnięta i zmęczona. Włóczyła się po
mieście, poszła najpierw do kina, potem do Tesco, a na końcu
odwiedziła grób dziadka, nad którym przepłakała parę godzin, aż
poczuła się lepiej. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Dziś
była obojętna na wszystko, zdystansowana i chłodna. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
O co chodzi? - zapytała, nawet nie siląc się na przyjemny ton.
Chłopak przystanął zaskoczony jej surowym obliczem i przyjrzał
się jej uważnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, czy wszystko w porządku? - zapytał z troską. Pearl
westchnęła. Nie powinna go tak traktować. To nie jego wina, że...
Że jej serce należało do innego, choć on nie chciał je i
połamał. Wciąż jednak je miał...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, ale to nic ważnego - machnęła ręką i postarała się nawet
o uprzejmy uśmiech. - O co chodzi, Chris?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chciałabyś się może wybrać ze mną jutro po południu na lody?
Niedawno otworzyli fajną lodziarnie w centrum i sprzedają świetne
lody. - Miał tak proszący wyraz twarzy, że gdyby nie był tak
irytujący, zgodziłaby się tylko po to, aby nie robić mu
przykrości, ponieważ denerwował ją od samego początku, pokręciła
głową i udając smutek, powiedziała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przykro mi, ale moja siostra za dwa tygodnie wychodzi za mąż. Mamy
mnóstwo przygotowań.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A po ślubie? - Nie dawał za wygraną, ciągle pragnąc się z nią
umówić, choć z góry było to skreślone.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Na razie nie mam do tego głowy - odpowiedziała tylko i szybko się
z nim pożegnała. Tak będzie lepiej dla niego. Po co mu wrak
dziewczyny?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">***</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kiedy
weszła do salonu, Can i Bobbie natychmiast zaprzestali
ożywionej dyskusji. Spojrzała na nich zaskoczona, a potem
przysiadła się, witając ich cmokiem w policzek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co słychać, gołąbeczki? Wybraliście w końcu dekorację na salę?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Bobbie
spojrzał na nią rozbawiony, a jego narzeczona jedynie prychnęła
zdenerwowana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie - odpowiedzieli jednocześnie, wprawiając w rozbawienie
dziewczynę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Musicie się w końcu na coś zdecydować! - krzyknęła i uniosła
oczy do góry.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ale nie wiemy, co jest lepsze. Jaka kolorystyka będzie pasować? Ja
chcę różowo-białą, a Robert twierdzi, że zielono-biała będzie
lepsza - jęknęła Candice i spojrzała z wyrzutem na Whitmarsha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Może biało-niebieska? Niebieski kojarzy mi się z rajem, który
będzie się starali w przyszłości stworzyć. Dla siebie i swoich
dzieci - zaproponowała nieśmiało Pearl. Jej pomysł obojgu
przypadł do gustu. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
To jest genialne - pochwalił ją Bobbie i uśmiechnął się do
niej zadowolony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
wzruszyła ramionami i poszła do kuchni, gdzie postanowiła zaparzyć
sobie kawy. Wcześniej jej nie lubiła, ale odkąd zaczęła pracę i
studia pijała ją codziennie rano i w końcu przyzwyczaiła się do
jej smaku, aż ją polubiła i stała się nieodłącznym elementem
śniadania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Za
sobą usłyszała kroki. Odwróciła się i w progu dostrzegła
siostrę, która oparła się o framugę i przyglądała jej się z
dziwnym wyrazem twarzy. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Czy coś się stało? - zapytała w końcu, gdy już nie mogła
wytrzymać jej spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tata chce przyjść na ślub - powiedziała w końcu. Pearl odniosła
jednak wrażenie, że nie jest to, co chciała jej przekazać, lecz
nie drążyła tematu i skupiła się na rzeczywistym problemie.
Pearl wiedziała, że Can nienawidziła ojca za to, że je opuścił,
więc na pewno mężczyzna będzie miał poważny problem do
rozwiązania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co zrobisz? - zapytała i usiadła przy stole, w dłoniach chowając
ciepły kubek. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie wiem, nie chcę go tu widzieć, ale to nasz ojciec... Porozmawiam
z mamą. Jeśli ona nie będzie chciała go widzieć, to nie pozwolę
mu przyjść. </span><span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 150%;">Obawiam się, że mama jednak się zgodzi. Ona wciąż go kocha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
To absurd. Ile jeszcze może coś do niego czuć? Minęło tyle lat -
parsknęła gniewnie, doskonale zdając sobie sprawę, że i ona
również kochała Jeremy'ego, choć nie chciała tego i robiła
wszystko, aby się odkochać. Jej matka najwidoczniej nie potrafiła
tego zrobić, a przecież minęło prawie piętnaście lat. Ileż
można? Czy miłość, ta prawdziwa i jedyna w życiu, może trwać
wiecznie? Ale czym jest piętnaście lat wobec nieskończoności?
Niczym. To jak kropla w oceanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Miłość to uczucie, któremu pojęcie czasu jest obojętne -
mruknęła Can i spojrzała na nią. - Czy...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie! - zaprzeczyła gwałtownie, dobrze wiedząc, o co siostra zechce
ją zapytać. Odłożyła kubek do zlewu i wyszła. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Od
jakiegoś czasu pomieszkiwała u siostry, ponieważ miała znacznie
bliżej na uniwersytet i do pracy. Oczywiście znalazła miejsce w
biurze siostry, dlatego właśnie zdecydowała się na przeprowadzkę.
Matka została w starym mieszkaniu, ciesząc się swą swobodą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kiedy
wybiegła z kuchni, skierowała się do pokoju, znajdującego się na
samym końcu korytarza, dzięki temu narzeczeństwo miało dużo
prywatności. Bobbie dostrzegł ją i wstał z uśmiechem, żeby coś
powiedzieć, ale zobaczywszy jej minę od razu zaniechał tego
pomysłu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Była
zła na siebie za to, że mężczyzna, który z taką łatwością
odrzucił jej uczucie, nadal gościł w jej myślach...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">***</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Postanowił
wyjść na zewnątrz, na słońce. Mało obchodziło go to, że
zobaczą go ludzie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kroczył
dumnie ścieżką, podziwiając przyrodę, która cieszyła się
słońcem. On nie, bo jego słońce wyjechało, zabrało przy okazji
jego serce. Nie mógł znieść tej bezustannej pustki, którą teraz
czuł tak dotkliwie, gdy ona wyjechała. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy? - Usłyszał nagle zaskoczy głos pana Adalberta. Odwrócił
się w jego stronę i dostrzegł starszego mężczyznę, który w
towarzystwie młodego chłopaka prowadził starą klacz, niedawno
wykupioną z rzeźni. Towarzysz ogrodnika patrzył na niego
zaskoczony, a potem dostrzegł, że twarz chłopaka wykrzywia grymas
złości. Więc to był Nathaniel Saluke, pomyślał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Witamy - parsknął chłopak i zmierzył go pogardliwym spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kto to? - Wskazał głową małą kobyłkę, która zwiesiła swój
malutki łeb, a postrzępiona grzywa opadła na kark, na którym
widać było ślady niedawnego okrucieństwa. Dostrzegał dwie
podłużne blizny oraz dość sporych rozmiarów opatrunki. Nogi
i bok również wyglądały podobnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Buffy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Hej, ślicznotko - przywitał się, a klaczka zastrzygła uszami. -
Są jeszcze jakieś inne?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak, dwa ogiery, jeden wielki clydesdales a drugi prawdopodobnie z
nieudanej hodowli arabów - powiedział szybko Adalbert, widząc, że
Saluke ma ochotę wszcząć kłótnie. Zgromił go wzrokiem i
spojrzał na Jeremy'ego. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chcę je zobaczyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Poszli
więc do stajni. Zatrzymali się dopiero przy boksie sporego ogiera,
który jeszcze nie wydobrzał. Był chudy, lecz wysoki, a kopyta miał
porośnięte bujną szczotą. Co z tego, że ogier odznaczał się
ogromnymi gabarytami, skoro wyglądał jak siedem nieszczęść.
Przypominał kupkę sierści i kości z dodatkiem dużych kopyt, ale
Jeremy wiedział, że kiedy ogier nabierze ciała będzie naprawdę
piękny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeszcze nie ma imienia - powiedział Adalbert. Jeremy zastanowił się
przez chwilę, a potem uśmiechnął się do siebie, choć tak
naprawdę wcale nie czuł tej radości. Nie wiedział, co dalej
robić. Nawet nie wiedział, jak mógłby dać koniowi na imię. Bez
Pearl już nic nie wiedział.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Coś wymyślę dla niego - mruknął tylko i skierowali się do
drugiego boksu, gdzie w kącie stał niewysoki konik o brudno-szarej
sierści. Grzywę miał długą i poplątaną, a także kilka ran na
boku. Kolejny przykład okrucieństwa wobec zwierząt. Ile jeszcze
uratuje zwierząt, zanim ludzie zaczną je traktować należycie? Westchnął pokonany i spojrzał na ogiera, który patrzył na nich
zlękniony, zapewne chcąc wtopić się w tło. Niewiele mu
brakowało, ponieważ wyglądał jak cień. Widać było mu wszystkie
żebra, a łopatki wystawały tak wyraźnie, że doskonale można je
byłoby opisać. - Ten, jak przypuszczam, też nie ma imienia?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak - potwierdził Forsyth, a Jeremy zerknął na konia z namysłem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Naszła
go nieodparta ochota, aby zrobić zdjęcie uratowanym koniom i wysłać
je do Pearl z prośbą o imiona dla nich. Wiedział, że nie
zignoruje jego wiadomości. Może jego samego tak, ale na pewno nie
omieszkałaby napisać coś o koniach. Liczył na to, na kilka zdań
od niej, napisane jej drobnymi, szczupłymi palcami. Może była to
by sucha odpowiedź, ostra reprymenda lub milczenie, ale napisałby
do niej...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Czy Greg już je widział?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przyjedzie dziś wieczorem. - Tym razem odpowiedzi udzielił mu
Nathaniel, który nie przestawał gromić go wzrokiem i wiedział z
jakiego powodu. Wszyscy wiedzieli, że zranił Pearl, więc nawet nie
usiłował udawać, że nie wie o co mu chodzi. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Świetnie. Przyjdę jeszcze i porozmawiam z nim.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Cieszę się, że w końcu wyszedłeś na słońce - szepnął stary
ogrodnik, gdy wychodzili już na zewnątrz. Nate został w środku,
aby zająć się Buffy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, Adalbercie, jeszcze tego nie zrobiłem, ale wkrótce to zrobię
- odpowiedział z uśmiechem na ustach. </span></div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-49037258219081944792014-01-19T13:16:00.003+01:002017-07-22T12:24:10.381+02:0026. Bolesny powrót<br />
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Była
zbyt obolała, aby wstać i zrobić... coś. Cokolwiek. Przez trzy
dni leżała w łóżku i nigdzie się nie ruszała. Wpatrywała się
tempo w okno, ignorując dzwoniący nieustannie telefon. Ogarnęła
ją apatia i przez chwilę chciała już nigdy się nie obudzić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
złamał jej serce. Nie, nie złamał jej. Przecież ona już go nie
miała, oddała je Blackbournowi, a teraz on je podeptał, zniszczył
jak bezwartościowy śmieć. Była naiwną idiotką, która naczytała
się głupich romansideł i uwierzyła w coś, co nie istnieje. Boże,
Jeremy pewnie miał z niej niezły ubaw! Ależ była głupia...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Dzwonił
telefon. Po dźwięku dzwonka rozpoznała, że to Candice. Wyciągnęła
dłoń i odebrała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Słucham? - zapytała słabym głosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, co się z tobą dzieje?! Dzwonimy do ciebie od kilku dni.
Wszyscy się o ciebie martwimy. Bobbie ciągle wypytuje Jeremy'ego o
ciebie. Co się stało? - zapytała miękkim głosem, Pearl znów
poczuła łzy, które zaczęły powoli płynąć po bladych
policzkach. - Jesteś chora?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak - odpowiedziała łamiącym się głosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jezu, na co?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Na miłość. Zabierzcie mnie stąd - załkała do słuchawki i po
chwili się rozłączyła. Candice znów zaczęła dzwonić, ale nie
odebrała. Wstała i poszła do łazienki, aby w końcu wziąć
prysznic. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Nie
wiedziała ile stała pod zimnymi strugami wody, ale gdy w końcu
wyszła poczuła się trochę lepiej. Ubrana w piżamę wkroczyła do
pokoju i zamarła nagle, gdy dostrzegła Jeremy'ego. Natychmiast
przybrała kamienny wyraz twarzy i podeszła do szafki, wyrzucając z
niej wszystkie swoje rzeczy. Musiała się spakować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Słucham? - zapytała i skrzywiła się, ponieważ głos zadrżał
jej niebezpiecznie. Jego widok sprawił jej ból, bo w końcu trzy
dni temu na zawsze przekreślił ich przyszłość tylko dlatego, iż
bał się miłości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chciałem... Wiem, że mnie znienawidziłaś, ale przyszedłem ci
powiedzieć, że tak będzie lepiej. Dla ciebie. W Leeds czekają cię
studia i ktoś, kto zasłużył na twoją miłość, ale to nie
jestem ja - mruknął, nie zdając sobie sprawy, że w tej odebrał
jej wszelką nadzieję. Pearl przez chwilę miała nadzieję, że
powie, iż się pomylił i cofa wszystko to, co powiedział, lecz nic
takiego nie zrobił. Wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej ją zranił.
- Tu są twoje bilety - powiedział cicho. Pearl poczuła, jak łzy
znów napływają jej do oczu. Usłyszała, jak cicho wychodzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy! - krzyknęła nagle, chcąc jeszcze w ostatnim akcie
desperacji uzmysłowić mu, że popełnia błąd. Ukochany mężczyzna
stanął nagle i spojrzał na nią w oczekiwaniu. Gdyby nie była
zaślepiona własnym bólem, prawdopodobnie ujrzałaby, że
Blackbourn również cierpi. Jednak Pearl patrząc na bilety nie
podniosła na niego oczu i przemówiła cichym i łamiącym się od
powstrzymywanego płaczu głosem: - Jeremy, wiem, że wyrzucasz mnie
ze swojego zamku, ze swego życia, ponieważ boisz się, że ja
kiedyś się znudzę i odejdę od ciebie. Ale wiedz, że nigdy bym ci
tego nie uczyniła. Pamiętaj, gdy będziesz leżał w nocy w łóżku,
że ja jestem w Leeds i robię to samo... Nie śpię, ponieważ
kocham cię i pragnę, a tęsknota nie pozwala mi zasnąć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Czy to wszystko? - zapytał lekko ochrypłym głosem, a Pearl
poczuła, że wszystko w niej umiera. Tylko tyle miał do
powiedzenia? Tylko tyle, po tym co przeszli? Nawet, jeśli ją zranił
to jednak nie mogła dopuścić do siebie głosu, który mówił jej,
że Jeremy jej nie kocha, a pan Adalbert nie miał racji i kłamał</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak, to wszystko - odpowiedziała nadzwyczaj spokojnie i przez jedną
dręczącą chwilę obserwowała jak Jeremy odwraca się do niej
plecami i wychodzi. Na zawsze. Nigdy go już nie zobaczy, nigdy nie
pocałuje. Dopiero, gdy nastała w pokoju cisza zrozumiała, że to
koniec. To naprawdę koniec. I choćby zapewniała go latami, Jeremy
nie wpuści jej do swego serca tak, jak zrobiła to ona. Zamknął
się przed nią, choć wielokrotnie powtarzał, że jest dla niego
ważna. I teraz z taką łatwością chciał się jej pozbyć? Więc
kłamał? Westchnęła i uniosła głowę, wbijając wzrok w sufit.
Okłamał ją... Zostawił ją tak samo jak ojciec i William. Wszyscy
trzej są siebie warci!, pomyślała gniewnie. Dobrze, skoro chce,
żeby wyjechała zrobi to. Zrobi to i tak samo jak on wyrzuci go z
serca, zapomni, znienawidzi. Życzyła mu, aby spotkał kiedyś
kobietę, na której będzie mu zależało, a ona go odtrąci. Będzie
ją kochał, a ona powie mu, że nie chcę jego miłości. Wtedy
przekona się, co to ból, co to odrzucenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
pakowała się powoli. Nie czuła nic. Była w środku pusta, wyprana
z wszelkich emocji. Postanowiła, że wieczorem pójdzie się
pożegnać z ogrodnikiem i z Natem. Na wspomnienie tego ostatniego
przymknęła powieki. Miał rację. Była naiwna. Okazała się być
idiotką, wierzyła w coś, co było złudzeniem, a Nate doskonale to
widział. Próbował ją przestrzec, ale nie wierzyła żadnym
słowom. Pójdzie do niego i powie mu, że miał rację. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Nie
gotowała od trzech dni, więc, gdy weszła do kuchni zapomniała
niemal, jak pachnie w tym pomieszczeniu. Stanęła przy wejściu i
zaciągnęła się powietrzem, które przesiąknięte było starym
zamkiem oraz świeżymi produktami. Zmarszczyła brwi i rozejrzała
się wokół. Pamiętała, że ostatnim razem zostawiła tu
niesamowity bałagan, a teraz jest czysto. Znów zalała ją fala
bólu i poczuła łzy. Odkąd tu przyjechała płacze częściej i
więcej, a ostatnie dni tylko to potwierdziły. Wydawałoby się, że
łzy już się jej skończyły, a one znów chcą wydostać się na
policzki. Otarła je z gniewem i pociągnęła nosem. Nie pozwoli się
już zranić. Nigdy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Postanowiła
zrobić sobie coś do jedzenia, nie była głodna, ale przygotowanie
posiłku będzie lepsze niż zamartwianie się i użalanie nad sobą.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Oczywiście
z wiadomych powodów nie zrobiła nic do jedzenie Jeremy'emu. Skoro
jest taki samowystarczalny, to niech sam sobie gotuje. Ona i tak już
wyjeżdża. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Nienawidził
siebie za to, co jej zrobił. Od ich ostatniej rozmowy minęło dwa
dni. Nie widział jej, ani nie słyszał. Tęsknił za nią cholernie
mocno, a przecież była tutaj w zamku i mógł w każdej chwili
zejść do niej, przeprosić i błagać ją, by została. Nie uczynił
nic, nawet wtedy, gdy do jego pokoju wtargnął rozjuszony Bobbie.
Najpierw był zaskoczony jego obecnością, a potem westchnął
zrezygnowany. W oczach przyjaciela dostrzegł furię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Coś ty jej najlepszego zrobił? - krzyknął wściekły.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Złamałem jej serce. Możesz mnie uderzyć - powiedział i spojrzał
na niego błagalnie. Naprawdę chciał, aby Robert to uczynił, bo
ból fizyczny jest lepszy od bólu, który trawił go w sercu. Twarz
przyjaciela złagodniała nagle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie będę tego robił. Candice przyjechała ze mną... Porozmawiajmy
teraz, póki jej tu nie ma, bo na pewno nie omieszka powiedzieć ci
co nieco. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co powiedziała Pearl? - zapytał drżącym głosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Niewiele. Przez parę dni nikt nie mógł się do nie dodzwonić, a
kiedy Can udało się to zrobić, powiedziała, że jest chora na
miłość i żebyśmy ją stąd zabrali. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Najlepiej, jeśli wyjedziecie stąd natychmiast.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Opowiedz mi wszystko. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
wyjrzał zamyślony przez okno, westchnął, a potem zwrócił się w
stronę przyjaciela. Zaczął mu opowiadać to, co działo się zanim
złamał serce Pearl.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
nie bardzo wiedziała, co się stało, gdy do pokoju wpadła jej
starsza siostra i zaczęła coś wykrzykiwać. Akurat leżała
pogrążona w myślach, gdy Candice złapała ją za ramiona i
zaczęła nią potrząsać. Ocknęła się dopiero, gdy siostra lekko
ją spoliczkowała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co ty tu robisz?! - krzyknęła zaskoczona, patrząc z
niedowierzaniem na Can.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Prosiłaś, żebyśmy cię stąd zabrali, więc przyjechaliśmy
szybko. - Zapadło milczenie, a Pearl miała wrażenie, że
rzeczywistość nagle znika, zapada się gdzieś głęboko i chowa,
zostawiając ją z tym bólem. - Mama o wszystkim wie - powiedziała
Candice. Dziewczyna spojrzała na nią z przerażeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co dokładnie? - zapytała ze strachem Pearl. Nie wiedziała, co
siostra powiedziała mamie, ale spodziewała się, że rodzicielka
oczywiście narobiła wielkiego rabanu.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
No cóż, była wściekła, gdy zrelacjonowałam jej naszą rozmowę.
Krzyczała, że spodziewała się tego, że Jeremy cię wykorzysta i
tym podobne. Wiesz jaka ona jest - dodała ciszej, widząc minę
siostry. - Och, Pearl, dlaczego zakochałaś się w nim? Dlaczego?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dlaczego ty zakochałaś się Robercie? To głupie pytanie. Nie
prosiłam się o to, nie chciałam tej miłość, ale stało się i
już nic tego nie zmieni. A mama miała rację, Jeremy mnie
wykorzystał. Nie wiem, jak ja jej spojrzę w oczy - jęknęła i
ukryła twarz w dłoniach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przede wszystkim musisz posprzątać bałagan w głowie. Kiedy
rozstałam się z Robertem myślałam, że mój świat się zawalił.
Przyjechałam tu, bo to było jedyna miejsce, w którym mogłabym się
skryć przed nim. Cierpiałam, ale każdego dnia mój ból zmieniał
się w apatię, obojętność, aż w końcu przeistoczył się w
gniew. Miłość jest silnym uczuciem, ale potrafi uderzyć w słaby
punkt człowieka. Musisz wstać i coś postanowić. Rozpacz nic ci
nie da, a jedynie pogrąży cię w uczuciach od nadmiaru, których
będzie ci się kręciło w głowie. - Pearl wyjrzała przez okno.
Candice miała rację, ale z drugiej strony... Jak mogła poradzić
sobie z tym, co czuła? To było silniejsze od niej. Ból jaki ją
wypełniał sprawiał, że w środku była cała poobijana, a jej
zdeptane serce bije powoli i zbiera siły. Obawiała się, że nie
będzie w stanie już posklejać je w całość. Nie w tej chwili,
nie za miesiąc. Nigdy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Gdyby to było takie łatwe... - zaczęła cicho. - Kiedy wyjeżdżamy?
- zapytała nagle i zacisnęła dłonie w pięści.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kiedy tylko zechcesz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Muszę się z wszystkim pożegnać. Nie mogę ich tak zostawić bez
słowa. Dziś po kolacji pójdę i wszystko im wyjaśnię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jesteś pewna?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak - pokiwała głową i przytuliła się naglę do siostry. -
Dziękuję, że przyjechaliście - wyszeptała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Bobbie
zszedł do Pearl godzinę później. Minę miał niezbyt wyraźną,
ale żadna z sióstr nie chciała i nawet nie próbowała się
dopytywać, co się stało. Pearl nie chciała zaczynać tego tematu,
ponieważ wiedziała, gdzie był narzeczony siostry i nawet nie miała
ochoty wypowiadać imienia człowieka, który tak ją zranił.
Wiedziała jednak, że kiedyś imię Blackbourna padnie i będzie
musiała przyzwyczaić się do cierpienia wywoływane tym słowem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Przywitała
się z Whitmarshem. Przytuliła się do niego mocno i próbując
powstrzymać łzy, starała się zażartować. Wolała nie pytać,
dlaczego nie przyszedł do niej od razu. Tak było lepiej. Unikanie
tego jednego tematu było tym, czego potrzebowała. W końcu zapomni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
No dobra, młoda, to kiedy chcesz wyjeżdżać? - zapytał w końcu
Bobbie, który siedział w fotelu. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jak najszybciej - odpowiedziała i westchnęła, udając obojętność.
Kiepsko jej to wyszło, ponieważ mężczyzna wstał i usiadł obok
niej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wiem, że nie powinien tego mówić, ale Jeremy robi to dla twojego
dobra. Porozmawiałem z nim, powiedział mi co nieco i wydaję mi
się, że chce twojego wyjazdu, ponieważ nie chcę, abyś czuła się
tu uwięziona. Powinien był z tobą porozmawiać i zapytać o
zdanie, ale kierował się twoim dobrem. - Młoda Grand spojrzała na
niego zamglonym od łez wzrokiem i wybuchnęła płaczem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chciał mojego dobra?! - krzyknęła w końcu, gdy się uspokoiła. -
Gdyby tak rzeczywiście było to pozwoliłby mi tu zostać!
Nienawidzę go! Nienawidzę za to, co mi zrobił! </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
tak, jak mówiła - wybrała się po kolacji pożegnać z wszystkimi.
Nie było to łatwe zadanie, ponieważ doskonale wiedziała na jaką
naiwną kretynkę wyjdzie przed Nathanielem i panem Adalbertem. Ale
musiała coś powiedzieć, choćby zwykłe cześć, po to, by nie
wyjeżdżać ze świadomością, iż zostawiła ich bez słowa.
Najpierw postanowiła odwiedzić starego ogrodnika. Sądziła, że
zostanie go w okolicy swojego domu, ale nie było go tam, a drzwi
były zamknięte. Nie zniechęciło ją to jednak i zaczęła go
nawoływać. Jednak brak odzewu z jego strony sprawił, że
dziewczyna zrezygnowała i poszła do stajni, do Nate'a. Bała się
tej rozmowy, ale nie miała wyjścia. Przyzna się przed nim i już.
Nie będzie to tak bolało, jak słowa Jeremy'ego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Zanim
jednak poszła porozmawiać z Saluke, musiała zobaczyć Lorda i
Gandalfa. Oczywiście dla obu miała jabłko i dwie kostki cukru,
wygrzebane ze spiżarni. Ten pierwszy przywitał ją z radosnym
rżeniem. Weszła do jego boksu i przytuliła się do jego smukłego
ciała. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Będę tęsknić - mruknęła cicho, a koń trącił ją nosem.
Przytuliła się do niego mocniej i cicho zaszlochała. - Bądź
dobrym koniem - mruknęła i na koniec pocałowała go w chrapy. Koń
znów ją trącił, a ona uśmiechnęła się, wycierając łzy. Kary
ogier spojrzał na nią, a ona wiedziała, że rozumie i wie o co
chodzi. Wie, że wyjeżdża. Na pożegnanie podała mu jabłko i
cukier, które schrupał ze smakiem. W końcu wyszła, choć ciężko
jej było na sercu,g dy zamykała boks karego i kierowała swe kroki
do konia, który okazał się być wcielonym diabłem. Nie zraziło
ją to jednak i stanęła przed jego boksem. Gandalf natychmiast
rozpoczął swój standardowy pokaz, choć ten trwał wyjątkowo
krótko. Kiedy w miarę się uspokoił, zaczął rozgrzebywać
posłanie kopytem, parskając i chrapiąc przy tym donośnie. - Może
Jeremy mnie zawiódł, ale mam nadzieję, że nie zrobi tego tobie i
ci pomoże. Wierzę w to, że jeszcze będziesz dobrym koniem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Wiedziała,
że nie ma sensu bawić się w czułe pożegnania z koniem, który
gdyby tylko mógł, stratowałby ją w jednej sekundzie. Dlatego
jabłko i kostki cukru położyła na drzwiach boksu i odeszła. Gdy
się odwróciła smakołyków już nie było, a ogier chrupał
spokojnie zostawiony poczęstunek. Uśmiechnęła się. Znów
zawitała do niej iskierka nadziei. Uda się go wyprostować,
pomyślała przekonana i poszła poszukać Nathaniela.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nate! Nate, gdzie jesteś? - zawołał, gdy w całej stajni nie
znalazła chłopaka. Wyszła w końcu na zewnątrz i zadrżała.
Pogoda w Szkocji była naprawdę kiepska. Nadal wiał wiatr, ale już
nie tak silny, a deszcz nie padał już od kilku dni, choć nad
zamkiem kumulowały się ciężkie, ciemne chmurzyska, które
nabrzmiały od deszczu, lada chwila zacznie padać. Musiała się
więc pośpieszyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Skapitulowała
po pół godzinie, akurat w chwili, gdy na horyzoncie pojawił się
Nate oraz Marcus. Podeszła do nich niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Cześć - przywitała się nieśmiało. Panowie zatrzymali się.
Marcus patrzył na nią obojętnie, a Nate z ciekawością i jakby
żalem, nie chciała jednak tego roztrząsać i wolała tego nie
robić. - No cóż, chyba będzie lepiej, jeśli powiem to od razu.
Przyszłam się pożegnać. Wyjeżdżam jutro po południu. - Szok
jaki zobaczyła na twarzy Marcusa i Nate sprawił, że do oczu po raz
kolejny napłynęły jej łzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wyjeżdżasz? - wydukał w końcu Nathaniel. Pearl zagryzła wargi i
westchnęła, starając się odgonić płacz, który groził jej,
jeśli pozwoli sobie na chwilę słabości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak. Widzisz, Nate, okazało się, że jesteś świetnym doradcą, a
ja wciąż naiwną nastolatką. Miałeś rację, a ja cię nie
słuchałam - powiedziała, unikając ich spojrzenia. W końcu
jednak, popatrzyła na Saluke i uśmiechnęła, wiedząc, że za
chwilę się rozpłaczę. - Możesz to powiedzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A nie mówiłem. Możesz to powiedzieć, pozwalam ci - dodała
jeszcze i przygryzła dolną wargę, a łzy pojawiły się w jej
oczach. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie powiem, nie zrobię tego. Chodź tu, Pearl. - Wyciągnął do
niej ramiona, a ona niewiele myśląc po prostu się do niego
przytuliła. Załkała cicho tuż w jego flanelową koszulę. - No
dobrze, już nie płacz. Jeremy nie jest tego wart. To idiota -
szeptał jej wprost do ucha. Pearl miała wrażenie, że tylko Nate
wiedział o jego zamiarach, a wszyscy wokół niej kłamali. Ale
chyba nikt się tego nie spodziewał. Zwłaszcza ona, choć
spodziewała się, że ich szczęście może kiedyś się skończyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Byłam taka głupia. Powinnam była... - urwała i znów zaniosła
się donośnym płaczem. Czuła, jak w niej wszystko pulsuje od bólu.
Nie mogła tego jednak powstrzymać. Mocny uścisk Nathaniel dał jej
siły i odwagi. Uspokoiła się w końcu, a gdy odsunęła się od
niego, spostrzegła, że nie ma obok nich Marcusa. Odszedł, a ona
nawet nie usłyszała kiedy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Miłość jest ślepa i zazwyczaj nie słuchamy tego, co mówią
inni, bo wydaję nam się, że nasze serce wie lepiej. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jesteś na mnie zły? - zapytała łamiącym się głosem. Nate
uśmiechnął się do niej i kciukami otarł łzy, które zmoczyły
jej blade policzki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Oczywiście, że nie. Przykro mi tylko, bo Jeremy złamał ci serce,
choć jesteś jedyną osobą, która była w stanie wyciągnąć go
do ludzi. Nie wierzę w to, że z taką łatwością cię odtrącił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ja też nie - odpowiedziała tylko i przytuliła się do niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Zapewne
stali by tak bardzo długo, gdyby nie telefon Pearl, który nagle
zaczął dzwonić. Spojrzała na wyświetlacz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
To Candice, moja siostra - wytłumaczyła mu, gdy spojrzał na nią
zdezorientowany. Odebrała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Gdzie jesteś? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
W stajni. Zaraz przyjdę. Muszę się jeszcze pożegnać z panem
Adalbertem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Rozłączyła
się i spojrzała na Nathaniela.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dziękuję ci za to, że uczyłeś mnie jeździć konno, co i tak
potem zaprzestałam, dziękuję za cierpliwość i opiekę. Będę za
tobą tęskniła - powiedziała jeszcze i znów się do niego
przytuliła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ja za tobą też. Przewróciłaś nasze życie do góry nogami! -
wykrzyknął radośnie i objął ją po przyjacielsku. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie przesadzaj - bąknęła i po chwili wyswobodziła się z jego
uścisku. - Muszę już iść, Nate. Odzywaj się do mnie od czasu do
czasu. Też się z tobą skontaktuje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pisz do mnie jak najczęściej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Będę - obiecała i ostatni raz go przytuliła, a potem odeszła, na
koniec jeszcze się uśmiechając, choć robiła to poprzez łzy
wzruszenia. Trudno było jej uświadomić sobie, że to już koniec,
że nigdy więcej nie zobaczy Nate'a i jego łobuzerskiego uśmiechu.
Będzie brakowało jej także koni. Nie wyobrażała sobie, że nie
zobaczy już Lorda, a nawet Gandalfa. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Niestety,
wszystko ma swój koniec, jej pobyt również. Musiała jednak
pożegnać się z ogrodnikiem. Nie mogła wyjechać tak bez słowa.
Pan Forsyth poczuje się urażony. Zwierzała mu się, starała się
go również odwiedzać, więc teraz musiała go doszukać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Spacerowała
po całej okolicy, aż w końcu wróciła do jego domu. I znalazła
go! Właśnie otwierał drzwi, gdy wkroczyła na chodnik.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Panie Forsyth! - krzyknęła, gdy mężczyzna już miał przekroczyć
próg swego małego domku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ach, Pearl! Cieszę się, że cię widzę. Jak sprawy z Jeremym?
Wszystko...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wyjeżdżam - powiedziała szybko z obawy, że za chwilę znów
zacznie płakać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co? - zapytał zaskoczony i zszedł do niej. Pearl pokiwała z
rezygnacją głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak. Wyjeżdżam. Nie udało się. Pomyliliśmy się oboje, a
Jeremy... On po prostu świetnie udawał, że mu na mnie zależy.
Kłamał panu, że mnie kocha. Jutro wyjeżdżam - dodała jeszcze,
jakby chcąc samą siebie uświadomić, że to rzeczywiście koniec.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie mogę w to uwierzyć - szepnął zaskoczony ogrodnik, a Pearl
pokiwała głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ja też nie, ale najwidoczniej nikt z nas nie zna Jeremy'ego na tyle
dobrze, skoro oboje nas zaskoczył. Będę za panem tęsknić -
powiedziała płaczliwym tonem i wpadła w jego ciepłe objęcia.
Mężczyzna przytulił ją do siebie, głaszcząc po włosach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Bądź silna, moje dziecko. Nie możesz się poddać. Jeremy
zrozumie, co stracił i będzie chciał, żebyś do niego wróciła.
Wierzę, że cię kocha i ty też powinnaś to zrobić. Jeśli
zwątpisz w niego, on już nigdy nie otworzy się przed ludźmi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie obchodzi mnie to! Dałam mu szansę, a on co? Powiedział, że
mnie tu nie chce! Jak mam teraz jeszcze wierzyć w to, że on zechce
do mnie wrócić? Przecież to nierealne. Przykro mi, proszę pana,
straciłam nadzieję. Nie jestem w stanie dłużej o niego walczyć.
Niech teraz on to zrobi dla mnie. - Głos drżał jej od
powstrzymywanych łez, lecz dzielnie patrzyła mu w oczy. Pan
Adalbert podziwiał jej siłę ducha, która trzymała ją jeszcze w
ryzach i nie pozwoliła się całkiem rozsypać. Była dzielna i
dumna, i miał nadzieję, że Blackbourn szybko zda sobie sprawę z
tego, jakim głupcem się okazał, wyrzucając ze swojego życia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
długo stała w milczeniu i cieszyła się kojącą siłą ramion
starego ogrodnika, w końcu jednak musiała się pożegnać. Czas
wracać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Będę za panem tęskniła - powiedziała, uśmiechając się blado.
- Może kiedyś wpadnie pan do Leeds z Nathanielem? Zabrałabym pana
do parku, pokazała ogródek cioci, która również uwielbia
zajmować się ogordem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Bardzo chętnie skorzystam z zaproszenia. Dawno nigdzie nie
wyjeżdżałem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dziękuję, będę się bardzo cieszyć. Do zobaczenia. </span>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 150%;">-
Do zobaczenia, Pearl. Życzę cię szczęścia! - powiedział
jeszcze, a dziewczyna pocałowała go w policzek i w końcu odwróciła
się, by odejść. Na końcu chodnika odwróciła się i pomachała,
a potem puściła się biegiem, czując piekące łzy pod powiekami.
Jej pobyt dobiegł końca. Wróci do domu ze złamany sercem i
pogrzebanymi nadziejami.</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-64532323191169472092014-01-05T14:22:00.000+01:002017-07-22T12:17:05.393+02:0025. Czasem słońce, czasem deszcz<br />
<b>Treści +18, czytacie na własną odpowiedzialność.</b><br />
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
widział roześmianą twarz Pearl i sam również nie mógł
powstrzymać śmiechu, gdy wbiegli późnym wieczorem do ogrodu.
Złapał ją za rękę i na chwilę przytrzymał, chciał napatrzeć
się na nią w świetle lampy, stojącej wśród wysokich roślin.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jesteś taka piękna - szepnął z przesadną czcią i opuszkami
palców przesunął po jej gładkiej twarzy. - Najpiękniejsza -
dodał i pocałował ją w usta. Pearl jak zwykle oddała mu
pocałunek, wkładając w niego całą swoją miłość, wszystko, co
posiadała. A on brał to za każdym razem, gdy dawała mu i nie
protestował, choć powinien, bo nie powinien oczekiwać, iż Pearl
zostanie z nim, dzieląc się swoją radością i miłością. Nie
miał prawa nawet ją o to prosić, dlatego cieszył się mijającymi
dniami, jakby były to ostatnie chwile jego życia. I tak to właśnie
traktował. Jeśli Pearl wyjedzie, on zostanie tu i w końcu jego
dusza umrze bez jej uśmiechu, radości i światła jakie wniosła w
jego życia. Zostanie całkiem sam, a ciemność znów go otoczy
ciasną zasłoną. Nigdy już nikomu się nie pokaże. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chodź - powiedziała Pearl, gdy w końcu odsunął się od niej, aby
złapać odrobinę tchu. Poprowadziła go przez grządki bujnych
kwiatów, które w większości swe duże i ciężkie kielichy
zamknęły na noc, aby o świcie rozwinąć płatki. Kilkakrotnie
musnął palcami róże, które wiły się wśród kwiecia. -
Pamiętasz, jak spotkaliśmy się w ogrodzie? W tej części, do
której nie wolno mi było wchodzić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Niestety, doskonale to pamiętam. Bardzo przepraszam się cię za
moje zachowanie. Spanikowałem i powiedziałem... - urwał
gwałtownie, gdy Pearl przyłożyła mu palec do ust, pocałował go
lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nic się nie stało. Nie gniewam się - powiedziała, a w jej cichym
głosie usłyszał ledwie powstrzymywaną radość. Jezu słodki, on
czuł dokładnie to samo. To wypełniającego szczęście zdawało
się wylewać z niego. Chciał obdarować nim cały świat, żeby
każdy czuł to samo, co on w tej chwili. Chciał, aby zawsze tak
było, ale nie mógł jej tu trzymać. Z każdym dniem przywiązywał
się do niej coraz bardziej, coraz mocniej ją kochał. Jeśli na
początku było to tylko zauroczenie, to teraz kochał ją całym
sobą i nikt nie był go w stanie przekonać, że jest inaczej.
Pragnął przychylić jej nieba, dać jej wszystko, co zechce, ale
jednocześnie miał poczucie, że dla niej on sam jest wystarczającym
podarunkiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Gdyby
nie to, że szybko znaleźli się na miejscu, zapewne jego myśli
zabrnęłyby o wiele dalej, choć i tak już powoli zaczął wszystko
rozumieć i niestety, za późno było, aby zapomnieć o wszystkim i
prosić Pearl, by z nim została. Musiał z nią poważnie porozmawiać.
Ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
usiadła na ławeczce i odchyliła głowę. Niebo upstrzone było
migającymi wesoło gwiazdami, ciężki księżyc świecił,
zalewając swą srebrną łuną okolicę. Nie potrzeba było więcej
światła. Wokół panowała cisza, przerywana jedynie cykaniem
świerszczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
usiadł obok niej. Pearl natychmiast przysunęła się do niego.
Spletli swe palce, a dziewczyna oparła głowę o jego ramię.
Siedzieli tak milcząc i ciesząc się sobą. Blackbourn odpędził
myśli i po prostu zaczął marzyć o chwili, aż w końcu pójdą
zamku i znów zamkną się na długie godziny w jego pokoju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Mimo
że oboje spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, żadne z nich nie
było w stanie nacieszyć się sobą, jakby chcieli wynagrodzić
sobie te wszystkie lata, które spędzali bez siebie i będą
spędzać. Pearl jednak skrycie marzyła o tym, aby Jeremy poprosił
ją aby z nim została. Naprawdę uważała, że są sobie
przeznaczeni i powinni być ze sobą. Już nawet teraz szukała
studiów tutaj, w Szkocji. Mogłaby przecież studiować coś, co da
jej dobrą posadę, aby mogła pracować. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Dzień
wyjazdu zbliżał się wielkimi krokami, ale żadne z nich nawet nie
raczyło się słowem odezwać w tej sprawie, bo to niewątpliwie
zniszczyłoby między nimi dobre relacje. Pearl wolała nic nie
mówić, póki sam Jeremy o tym nie wspomni. Przygotowała sobie
wszystkie argumenty, te logiczne i te mniej, ale jednak argumenty,
które mogłoby zaważyć na decyzji Jeremy'ego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Któregoś
dnia postanowiła wyjść na zewnątrz. Próbowała namówić
Jeremy'ego, ale ten stwierdził, że ma dużo pracy. Nie uwierzyła
mu, bo wielokrotnie niemal cały dzień spędzali w łóżku. Nie
chciała się jednak z nim kłócić. Skoro nie chciał, nie będzie
go namawiała. Wyszła więc na zewnątrz. Spojrzała w górę i
dostrzegła ciemne chmury, które zaczęły zbierać się nad
zamkiem. Chyba po raz pierwszy od jej przyjazdu idealnie błękitne
niebo nagle zaczęło ciemnieć. Nadchodził deszcz, ale sądziła,
że dopiero wieczorem zacznie padać. Była już po obiedzie, wiec
miała kilka godzin dla siebie. Postanowiła poszukać pana
Adalberta, którego nie widziała od kilku dni. Stary ogrodnik na
pewno zaszył się gdzieś i czytał lub dopieszczał grządki.
Znalazła go nieopodal jego małego domku. Klęczał nad niewielką
grządką, na której rosły same tulipany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dzień dobry - przywitała się z nim i usiadła na trawie. Starszy
pan spojrzał na nią i uśmiechnął się promiennie,</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, dawno się nie widzieliśmy. Gdzie zniknęłaś? Myślałam,
że Jeremy cię już zamknął w tym zamku i nie chcę cię wypuścić
- powiedział i puścił do niej oczko. Dziewczyna zarumieniła się
uroczo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pan wie? - zapytała niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wszyscy już wiedzą. Ja dowiedziałem się od Nate'a - powiedział i
wstał, otrzepując z ziemi ręce. - Chodź, zapraszam cie na
cytrynowe ciastka i coś zimnego do picia. Mam sok, colę albo
lemoniadę. Na co masz ochotę?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Cola z lodem - mruknęła i wstała. Weszli do domku, w którym było
znacznie chłodniej niż na zewnątrz. - Wszyscy chyba dowiedzieli
się dzięki Nathanielowi. Co mówił?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nic konkretnego, ale zrozumiałem bardzo istotną rzecz: ten chłopak
najwidoczniej bardzo jest o ciebie zazdrosny. Nie spodziewałem się,
że aż tak. Nie bój się - dodał szybko, gdy dostrzegł jej
przestraszoną minę - nie mówił nic głupiego. Po prostu
stwierdził, że będziesz cierpiała przez Jeremy'ego. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Też mi to powiedział - westchnęła tylko i wypiła łyk zimnego
napoju. Poczuła orzeźwienie, które było jej potrzebne. -
Rozumiem, że to z boku wygląda dość żałośnie, bo w końcu...
Sama nie wiem, co się stanie przed moim wyjazdem, choć chciałabym
tu zostać i nie pragnęłabym niczego bardziej, ale to wszystko
zależy od niego. Jeśli Jeremy każe mi wyjechać, wyjadę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chociaż go kochasz i jesteś w stanie poświęcić swoje przyszłe
życie i karierę dla niego? - dopytał się ogrodnik, a Pearl bez
słowa skinęła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ma pan rację, ale on chyba nadal pozostaje w tym swoim świecie
poczucia, że jego blizna odstrasza wszystkich. Wiem, że mi nie ufa
na tyle, aby ze mną dzielić życie... Kocham go i... - urwała
nagle, gdyż poczuła, jak łzy zaczęły dławić ją w gardle, po
chwili jednak dokończyła wypowiedź łamiącym się głosem. -
Kocham go i nie mogę znieść myśli, że on będzie tu sam, całkiem
sam... </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Och, Pearl, dziecko drogie - powiedział tylko pan Forsythe i
przytulił ją mocno do siebie. Ten akt dobroci z jego strony
sprawił, iż Pearl rozpłakała się na dobre, myśląc tylko o tym,
że wyjedzie, a Jeremy nawet nie spróbuje jej zatrzymać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co mam zrobić? - zapytała, unosząc zapłakane oczy na pana
Adalberta. Ogrodnik westchnął ciężko i pogłaskał ją po głowie.
Życzył im jak najlepiej, ale wiedział, że Jeremy zbyt długo był
sam, aby teraz nagle zmienić się i po prostu pozwolić jej tu
zostać. Myślał o niej, a nie o sobie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Powinniście porozmawiać na ten temat. Nie wiem, czy dobrze zrobisz,
ale jeśli masz wątpliwości, to moim zdaniem powinnaś to wyjaśnić,
póki Jeremy sam nie zdecyduje się na rozmowę z tobą. - Nie był w
stanie nic więcej jej doradzić. - Jeśli się kochacie, a tak jest
na pewno, wasza miłość nie zginie i Jeremy zrobi wszystko, żebyś
była szczęśliwa, a ty również oddasz mu tym samym. Będzie
razem, bo darzycie się gorącym uczuciem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Skąd pan wie, czy Jeremy mnie kocha? Przecież z nikim się nie widuje - mruknęła, a jej głos w
pewnej chwili załamał się, jednak nie rozpłakała się, lecz
uważnie patrzyła na pana Forsythe.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">- Powiedział mi to.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Proszę? Jeremy powiedział panu, że mnie kocha? Naprawdę? Kiedy? -
Odsunęła się od niego i zaczęła wycierać oczy z łez. Policzki
miała zaczerwienione i mokre, usta nadal jej drżały, ale teraz nie
miała ochoty płakać. Nie po tej rewelacji, którą usłyszała.
Jeremy ją kocha! </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Parę tygodni. Spacerował po ogrodzie, zobaczyłem go i zaczęliśmy
rozmawiać... On naprawdę cię kocha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
To pan go widział? - zapytała nagle, przypominając sobie ważny
szczegół. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak, czasami do mnie przychodził, ale odkąd pojawiłaś się ty
zaprzestał, bo uznał, że mogłabyś go zobaczyć. Teraz jednak nie
przychodzi, bo tobie poświęca swój czas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ani słowem się nie zająknął! - powiedziała oburzona. -
Myślałam, że nikt z zamku go nie widywał. Chyba go uduszę! - Pan Adalbert roześmiał się tylko i poklepał ją po
ramieniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie denerwuj się, Pearl, może uznał, że to nic istotnego? Założę
się, że ważne było dla niego to, iż pokazał się tobie. Uważam,
że to jest w tym wszystkim ważne. Nie liczy się to, że ktoś już
inny widział go. Widziałem, jak zmaga się z samym sobą, ale boi
się odtrącenia. Pearl, jeśli ktokolwiek zmusi go do kolejnego
kroku jesteś ty, wiem to i trzymam za ciebie kciuki. - Swoją
wypowiedź okrasił pełnym czułości uśmiechem. Patrzył na nią
wesoło, a dziewczyna doskonale wiedziała, iż rzeczywiście w to
wierzył. Ona sama również nabrała przekonania, że może się udać, że dzięki świadomości, iż Jeremy ją kocha
będzie wstanie wyciągnąć go do ludzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Oby pan miał rację i oby Jeremy kochał mnie rzeczywiście
wystarczająco, aby pozwolić mi ze sobą zostać, jeśli jednak...
Nie wyobrażam sobie życia bez niego... - powiedziała łamiącym
się głosem i wzięła do ręki wysoką szklankę z colą. Kostki
lodu już się roztopił, więc napój nie był tak dobry, jak na
początku, lecz wspaniale ją chłodził. Wypiła wszystko do dna i
wzięła dwa cytrynowe ciastka do ręki. - Pójdę już, nie będę
zabierała panu więcej czasu. - Podeszła jednak do okna. Niebo
całkiem już pociemniało i lada chwila można było spodziewać się
deszczu. Pearl poczuła zimne dreszcze przebiegające po całym
ciele. Żałowała, że pogoda się popsuła, jednak trochę kropli
przyda się roślinom, które cierpiały z powodu dużej ilości
słońca, podobnie zwierzęta, którym gorąco zaczęło już
przeszkadzać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Usłyszała,
jak pan Adalbert wstaje. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Będę trzymał za ciebie kciuki! - powiedział, a ona skinęła
głową. Szybko się pożegnała i wyszła. Swe kroki skierowała
oczywiście ku zamkowi Crathes, który okazał się być czymś
więcej niż tylko budowlą. Crathes okazało się być dla niej
symbolem miłości i strachu, który władał właścicielem, choć on tu powinien rządzić. Miała
nadzieję, że teraz wszystko pójdzie dobrze. Świadomość, że
Blackbourn ją kochała dodała jej sił i odwagi. Musi tylko
wszystko powiedzieć to, co chce wyznać Jeremu'emu i czekać na jego
reakcję. Odwoła się do jego uczucia, do miłością, którą ją
obdarzył, choć przecież nic nie powiedział. Taki człowiek jak on,
żyjąc tyle lat w odosobnieniu na pewno pragnął uczucia, które
pozwoli mu zapomnieć o jego wyglądzie. Dziś dostał to, a nawet o
wiele więcej, wiec powie mu, co czuje. Miała nadzieję, że po
słowach "kocham cię" usłyszy odpowiedzieć: ja ciebie
też. Bała się jednak, ręce jej drżały, a serce waliło głucho
w piersi. Nie słyszała nic, prócz szumu krwi w uszach. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Weszła
do zamku w chwili, gdy na spieczoną słońcem ziemię spadły
pierwsze, ciężkie krople. Gdy wchodziła po schodach na górę
deszcz rozpadał się na dobre. Podeszła do jednego z okien
znajdujących się na korytarzu pierwszego piętra i wyjrzała przez
nie. Po raz pierwszy od czasu jej przyjazdu lało jak z cebra.
Zrobiło się chłodniej. Nabrała głęboko powietrza i ruszyła na
drugie piętro, a potem na trzecie. Musiała odszukać Jeremy'ego i
powiedzieć mu wszystko. Wyzna, co do niego czuje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kiedy
weszła do pokoju, zastała go przy oknie. Stał oparty o ścianę i
spoglądał na świat, który nagle poszarzał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pierwsza ulewa w Szkocji odkąd przyjechałam - powiedziała cicho i
podeszła do mężczyzny. Ten natychmiast się odwrócił do niej i
objął ją w pasie, całując ją w usta. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak. Przywiozłaś ze sobą słońce - mruknął cicho i wtulił
twarz w jej pachnące włosy. Uśmiechnął się, ponieważ widział
ją dziś jak myła je pod prysznicem, on tam był...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Naprawdę? Ale jakoś dopiero teraz je zobaczyłeś - powiedziała z
przekorą w głosie, aby choć na chwilę się odciągnąć od tego,
co za chwilę mu powie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Bo byłem ślepy i uparty - powiedział w końcu. Pearl poczuła
oszałamiającą ulgę. Westchnęła cicho, nabrała powietrza i
spojrzała mu głęboko. Musiała mu o tym powiedzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy, tak długo marzyłam, aby w końcu znaleźć kogoś, kto
byłby dla mnie wszystkim. Po zdradzie Williama bałam się zaufać...
A dzięki tobie wiem, że warto! - szeptała gorączkowo,
jednocześnie drżącymi dłońmi błądząc pod jego koszulą,
opuszkami muskała go po brzuchu. Sunęła coraz niżej. - Kocham cię
- szepnęła. Przyciągnął ją gwałtownie do siebie i zacisnął mocno wokół
jej tali ramiona tak, by poczuła, że jedyne, co w tej chwili czuje
to pożądanie. Przywarł spragnionymi wargami do jej ust.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że Pearl będzie od niego
oczekiwała odpowiedzi, ale on sam nie był pewny, czy jest gotów
powiedzieć jej to samo. Kochał ją, ale wypowiedzieć
to na głos... Nie, nie mógł. Nie mógł tego zrobić, by zaraz
potem złamać jej serce. Wiedział już, co powinien zrobić, choć
ta decyzja sprawiała mu nieopisany ból, robiła mu ogromną wyrwę
w sercu, którą nic i nikt nie mógł załatać. Na razie jednak
wolał skupić się na tym, co działo się teraz, czyli na Pearl,
która zaczęła całować go po szyi, aż ustami dotarła do
koszuli. Zagryzła wargę i spojrzała na niego tymi wielkimi oczami,
a jej wzrok wyrażał czyste pożądanie. Uśmiechnął się pod
nosem, a dziewczyna westchnęła cicho i zaczęła go rozpierać.
Robiła to bardzo powoli, drżącymi dłońmi, jakby nie była pewna
swych ruchów. Radziła sobie bardzo dobrze, a on czuł, że dziś
inicjatywę przejęła Pearl. Kiedy zdjęła z niego koszulę, wziął
ją na ręce i położył delikatnie na łóżku. Sam sięgnął
szybko po prezerwatywę i położył obok poduszki. Chciał ją pocałować, lecz Pearl wywinęła mu się
nagle i uklękła przed nim. Na ustach igrał jej łobuzerski
uśmieszek. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Połóż się, Jeremy. Teraz moja kolej - powiedziała, a on
posłusznie wykonał jej polecenie. Ułożył się wygodnie na
poduszkach i czekał na to, co zrobi dziewczyna. A ona szybko pozbyła
się wierzchniej garderoby, zostając w samej bieliźnie. Usiadła na
nim, okraczając go nogami i pochyliła się tuż nad jego ustami.
Nie pocałowała go jednak, miękkimi wargami musnęła go w
policzek, a potem przywarła do jego szyi. Jęknął cicho, a
pożądanie przepłynęło w nim, niczym ognista strzała. Całowała
go po szyi, z każdym pocałunkiem schodząc coraz niżej, aż
dotarła do jego klatki piersiowej i podobnie jak on ją, tak teraz
ona jego zaczęła pieścić ustami, zębami przygryzając sutki. W
tym miejscu każdy mężczyzna był równie wrażliwy, co kobieta,
więc jej pieszczoty działały na niego zniewalającego. Leżał
tylko, poddając się jej ustom i dłoniom, które sunęły po jego
ramionach, brzuchu i udach. Kiedy Pearl zacisnęła zęby zbyt mocno
na sutku Jeremy jęknął głośno, bardziej z zaskoczenia niż z
bólu. - Przepraszam, nie chciałam - szepnęła cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
W porządku - powiedział tylko i ułożył się wygodnie na
poduszce. Zagryzł wargi, gdy usta Pearl nagle zaczęły wędrować
coraz niżej, poczuł jej ciepły oddech na podbrzuszu. Przymknął
oczy w oczekiwaniu. Zdjęła z niego bieliznę. Boże, ta kobieta
doprowadzi go do ruiny, jeśli zaraz nie zrobi tego, co zamierza. W
końcu, najpierw nieśmiało, a zaraz potem nieco odważniej
zacisnęła usta na jego członku. Musiał przygryźć wargi, aby nie
krzyknąć z rozkoszy, która zalała go ryczącą falą gorąca.
Wszystko skupiło się teraz w tym jednym punkcie, w którym dotykała
go miękkimi wargami i wilgotnym językiem. Wsunął palce w jej
włosy i westchnął głośno, gdy napływające fale pożądania
wznosiły go wysoko, czuł, że lada chwila nie wytrzyma. Osiągnie
szczyt za nim zacznie się z nią kochać. Dlatego właśnie, aby nie stracić kontroli nad sobą, złapał ją nagle za ramiona i
pociągnął do góry. Pearl spojrzała na niego zaskoczona, ale nic
nie powiedziała, znów chciała pieścić go ustami, lecz Jeremy nie
pozwolił jej na to.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie - szepnął ochrypłym od żądzy głosem, po czym sięgnął za
głowę po prezerwatywę. W tym czasie Pearl pozbyła się bielizny.
Szybko się z nią uporała, a kiedy to zrobiła, posadził ją na sobie. Pearl powoli opadała na niego, przygryzając dolną wargę.
Podniósł się nagle i pocałował ją. - Kochanie, ty teraz
nadajesz rytm - szepnął wprost w jej rozchylone usta. Pearl
pocałowała go, wsuwają ręce w jego ciemne włosy. Z każdym
pocałunkiem jej oddech stawał się coraz bardziej urywany i szybki.
Opadała i wznosiła się powoli, wpatrując się w niego szeroko
otwartymi oczyma. Raz po raz, z jej kuszących ust wydobywały się
ciche jęki. To sprawiło, że jego pożądanie rosło i rosło,
oplatało go gorącymi palcami, zaciskało się na żołądku,
wznosząc go wysoko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Poczuł
zbliżający się szczyt, kontrolował się jednak. Chciał zadowolić
Pearl, chciał, aby zapamiętała tę noc do końca życia. Wsunął
dłoń między ich ciała i kciukiem zaczął ją pieścić,
wydobywając z jej ust coraz głośniejsze jęki, aż w końcu
przeszły w głośny krzyk. Poczuł, jak zaciska wokół niego
mięśnie i przyspiesza nieznacznie. Jej drobne piersi ocierały się
o jego klatkę piersiową coraz szybciej, aż w końcu on sam poczuł,
jak sztywnieje i oboje krzyczą, głośno razem szczytując. Ich
nierówne oddechy zmieszały się ze sobą, teraz byli jednym ciałem
i jedną duszą. Pulsowali w tym samym rytmie. Jeremy odsunął się
od niej, głośno oddychając i uśmiechnął się do dziewczyny,
która wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczyma, w których
widniały jeszcze resztki pożądania. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">W
końcu doszli do siebie powoli i ułożyli się wygodnie na posłaniu.
Ciszę przerywały pojedyncze grzmoty dobiegające z oddali, a także
deszcz tłukący się o szybę i dach zamku. Wiatr, który wzmógł
się nagle zaczął szarpać drzewami, wyrywając z gałęzi liście.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
przytulił do siebie Pearl i spojrzał przez okno. Bał się
zbliżającej się rozmowy, ale musiał w końcu coś zrobić. Nie
mógł tak po prostu tkwić w tym zawieszeniu, czekać na nieuchronny
koniec. Im szybciej to zakończy, tym mniej będzie bolało, tym
Pearl szybciej o nim zapomni. Wymaże go z pamięci i z serca. Poczuł
piekący ból w okolicy serca. Póki jednak leżała obok niego nie
chciał psuć tej atmosfery i pozwolił sobie na jeszcze parę godzin
spokoju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kiedy
Pearl obudziła się w środku nocy, miała wrażenie, że ktoś ją
obserwuje. Uniosła głowę i rozejrzała się po pokoju. Dostrzegła
Jeremy'ego, który stał nad nią. Westchnęła z ulgą i wyciągnęła
do niego dłoń. Złapał ją mocno. Poczuła jak zadrżała jego
ręką.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy, co się stało? - zapytała zaniepokojona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nic - odpowiedział drżącym głosem. - Śpij - mruknął tylko. Nie
poruszył się z miejsca.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chodź do mnie, nie chcę spać sama - wyszeptała cicho, a młody
mężczyzna pospiesznie wykonał jej prośbę. Wszedł do łóżka i
otoczył ją ramionami. Czuła się przy nim bezpiecznie, choć
zabolał ją fakt, iż nie odpowiedział na jej wyznanie. Wiedziała
jednak, że ją kocha i ta świadomość całkiem jej wystarczyła.
Spodziewała się, że niedługo Jeremy się przełamie i będą
szczęśliwi. Bo będą. Wierzyła w to i zrobi wszystko, aby byli
razem, bez względu na to, co powie sam Jeremy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pocałowała
go lekko w usta i oparła głowę o jego nagą pierś, która opadała
i wznosiła się powoli. Uśmiechnęła się do siebie, ciesząc się
jego obecnością i odpłynęła w sen.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Burza
nabrała na sile i z każdą godziną zbliżała się do zamku. Około
trzeciej nad ranem nadal panowały ciemności, a pioruny i gwałtowne
grzmoty wybudziły ze snu Pearl, a także Jeremy'ego. Oboje spojrzeli
w stronę okna i w tym samym czasie błyskawica przecięła niebo.
Dziewczyna zadrżała pod wpływem tego przerażającego widoku i
zacisnęła powieki, kuląc się u boku kochanka. Blackbourn uniósł
się delikatnie i odsunął włosy z jej twarzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Boisz się, kochanie? - zapytał miękkim głosem. Pearl popatrzyła
na niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Trochę. Nie lubię burzy - powiedziała tylko i znów się
przytuliła do niego, gdy zrobiło się jasno w pokoju, a po okolicy potoczył się głośny grzmot. Jeremy roześmiał się lekko i nagle
jednym ruchem ręki odwrócił ją na plecy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Słyszałem - szepnął, dotykając ustami jej lewego ucha - że seks
podczas burzy jest najlepszy. Sprawdzimy to? - mruknął cicho i
przesunął ustami w dół, aż dotknął pulsu na szyi. Tam złożył
delikatny pocałunek, językiem przesuwając po gładkiej skórze. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak - odpowiedziała drżącym głosem i jej ręka natychmiast
powędrowała w dół jego naprężonego ciała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mm, mała cwaniara - powiedział cicho, całując ją w usta.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kocham cię - powiedziała, a Jeremy wpił się w jej usta łapczywie,
jakby bał się powiedzieć to samo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Ranek
okazał się być podobny do części nocy, choć już nie grzmiało.
Siąpił tylko deszcz i wiał wiatr. Pearl uznała, że dziś
podaruje sobie wychodzenie z zamku i zostanie z Jeremym, choć ten
wydawał się być małomówny, zamyślony, a kiedy próbowała go
zagadnąć ten warknął, że nie ma czasu i musi iść trochę
popracować. Patrzyła jak wychodzi z kuchni, stawiając sztywno
kroki. Co się z nim dzieje?, pomyślała i schowała głęboko
urazę. Każdy może mieć zły dzień, Jeremy też. Dlatego właśnie
postanowiła zrobić dla niego tort. Taki nieduży, na poprawę
humoru, który nagle zepsuł mu się nie wiadomo dlaczego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Ale
potem jednak przyszła jej do głowy jedna myśl. Może dlatego, że
powiedziała mu o swoich uczuciach i jego nastrój uległ pogorszeniu? Powiedziała, że go kocha. To
dlatego. Jej miłość zaczęła mu pewnie ciążyć. Nic jej nie
obiecał, dał jej mnóstwo radości, ale nie dał jej tego, czego
oczekiwała - miłości. Pan Adalbert twierdził, że Jeremy ją
kocha, ale gdyby tak było, to nie zachowywałby się w ten sposób.
I dlaczego nagle teraz zaczął być taki dziwny? Może dopiero teraz
do niego dotarło to, co się działo? Zacisnęła usta. Powinna z
nim o tym porozmawiać, ale nim to zrobi, musi upiec ten tort. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Była
zbyt pochłonięta myślami, aby zauważyć, że do kuchni, w której
panował niesamowity bałagan, wszedł Jeremy. Dopiero, gdy przemówił
do niej poważnym, trochę smutnym głosem, ocknęła się z
zamyślenia i spojrzała na niego. Przestraszyła się tego, co
dostrzegła na jego twarzy, ale wmówiła sobie, że nic się nie
stanie, że przecież Jeremy jej nie zrani.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, musimy porozmawiać - powiedział cicho i wziął ją za rękę.
Usadowił ją na krześle, a sam stanął naprzeciwko niej. Widziała
jak się denerwuje, jak drżą mu dłonie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
O czym? - zapytała, starając się nie dopuścić do siebie myśli,
która pojawiła się nagle jej głowie i dobijała się również
do serca. Zaczął się kręcić po kuchni. Chodził, potem przystawała, aż w końcu zatrzymał się i wbił w nią uważne spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Od jakiegoś czasu myślałem o tym, co mam ci powiedzieć, ale teraz mam kompletną pustkę w głowie. - Westchnął ciężko i spojrzał na nią zrezygnowany, w końcu jednak zebrał się w sobie i nabrał powietrza, by potem wypuścić je ze świstem. - Wczoraj dwukrotnie powiedziałaś, że mnie kochasz. Twoja
miłość... Jest największym podarunkiem, jaki może ofiarować
kobieta mężczyźnie. Jestem ci za nią wdzięczny, bo widzę, że
kochasz prawdziwie i szczerze, ale problem w tym, Pearl, że nie mogę
jej przyjąć. Twoje uczucie jest zbyt dużym poświęceniem -
powiedział i spojrzał na nią z rozpaczliwym błaganiem, aby go
zrozumiała, aby nie utrudniała tego, co nadchodzi. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
spojrzała na niego z bijącym sercem i szeroko otwartymi oczami.
Przez chwilę nie rozumiała tego, co powiedział, ale gdy sens jego
słów dotarł w końcu do niej poczuła piekące pod powiekami łzy.
Ścisnęło ją coś w gardle, ale dzielnie przełknęła z niemałym
trudem i zacisnęła dłonie na poręczy krzesła. Nie pokaże mu,
jak cholernie ją to zabolało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nieprawda, wcale nim nie jest. Kocham cię i ofiarowałam ci
wszystko, co miałam. Wziąłeś moje ciało, serce i duszę. Nie
mówiłeś nigdy, że tego nie chcesz, więc dałam ci to, bo chcę
cię kochać i spędzić z tobą całe życie. I nie mów tak. Możesz ją przyjąć, tylko się boisz - zakończyła drżącym głosem. Chciała coś dodać, ale
ugryzła się w język. Bała się, że głos zawiedzie i rozpłacze
się przed nim.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chciałem twojego ciała, nie serca! - krzyknął nagle, aż
dziewczyna podskoczyła na krześle. Miała wrażenie, że chyba się
przesłyszała, ale jakaś jej masochistyczna cząstka kazała jej
drążyć temat, choć bała się, że za chwilę Jeremy zada jej
cios, przez który, jak sądziła, już nigdy się nie podniesie. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
I te wszystkie dni, które spędziliśmy razem, te słowa, które
powiedziałeś... One były kłamstwem? Tak naprawdę mówiłeś to
tylko po to, abym wskakiwała ci do łóżka za każdym razem, gdy
tylko się do mnie uśmiechniesz? - Potrząsnęła głową i
spojrzała na niego oczami pełnymi łez. - Nie. Nie wierzę w to, co
mówisz. Ranisz mnie tylko po to, abym znienawidziła cię i
wyjechała, abyś znów mógł być sam, bo nagle zacząłeś się
bać tego, co do mnie czujesz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A co ja niby takiego do ciebie czuje? - prychnął nagle, choć
zabrzmiało to dziwnie sztucznie. - Nie kocham cię, Pearl i nie chcę
twojej miłości - powiedział. - Wyjedź stąd, zostaw mnie w
spokoju. Nie chcę cię tu. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, nie możesz nam tego zrobić! Nie wierzę w to! - krzyknęła,
czując w gardle wzbierający płacz. Łzy już się polały po
gorących policzkach, a rozpacz eksplodowała w drżącym sercu.
Czuła, jak zapada się w ciemność, jakby spadała
w dół, w głęboką przepaść.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, nie ma nas. Nie rozumiesz? To, co przeżyliśmy razem, to było
cudowne, ale nie możemy tego ciągnąć dłużej. Musisz stąd
wyjechać. Nie mogę pozwolić ci tu zostać! Twoje życie jest w
Leeds, na studiach. A to, co tutaj jest... - Popatrzył na nią, lecz
Pearl nie widziała nic prócz zamazanej przez łzy ukochanej postaci
i miała ochotę głośno krzyczeć z bólu, jaki w tej chwili czuła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy - szepnęła łamiącym się głosem. - Jeremy, proszę, nie
rób tego. Nie łam mi serca, nie niszcz go, bo boisz się mnie
kochać. Pamiętaj, że ci je oddałam, cała siebie oddałam,
jeśli... Jeśli teraz mnie odtrącisz nie zostawisz mi nic. Nic! Nie
rozumiesz? Kocham cię, ty cholerny, egoistyczny sukinsynu! -
krzyknęła wściekła i wybiegła z kuchni, popychając go. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
stał na środku pomieszczenia, czując jak gula w gardle rośnie z
każdą chwilą. Czuł przygniatającą go rozpacz, która szarpała
jego serce, rozrywała go na kawałki. Boże drogi, on również ją
kochał. W ciągu tych kilku tygodni poznał jej smak w najczystszej
postaci, a teraz pozbawił się go. Pearl nie miała racji. Nie był
egoistą. Kochał ją i dlatego chciał, aby odeszła, ponieważ w
zamku nie czekała ją żadna przyszłość. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Choć
było to trudne, zebrał się w sobie i postanowił zarezerwować jej
bilet. Powinna wyjechać do końca tygodnia.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-41731577948832208052013-12-24T21:05:00.000+01:002017-07-22T12:11:56.063+02:0024. Tęczowe szczęście<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
spędziła niemal cały dzień w stajni, choć myślami była w
zamku, przy Jeremym. Wciąż o nim myślała i uśmiechała się
mimowolnie. Oczywiście jej zachowanie nie uszło uwagi Marcusowi i Nathanielowi. Ten pierwszy nieco zmienił nastawienie do niej i był trochę milszy, wciąż jednak miewał chwilę, gdy
wbijał jej szpilę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co się tak cieszysz do tego łajna? - zapytał Marcus, gdy
dziewczyna stała przy boksie Lorda i wpatrywała się niewidzącym
wzrokiem w słomę. Kary ogier stał obok i trącał ją nosem.
Wyrwana z głębokiego zamyślenia, odwróciła się w stronę
Marcusa i Nate'a. Obaj stali obok siebie i patrzyli na nią z
uniesionymi brwiami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wcale się nie cieszę - odpowiedziała poważnie, choć miała
ochotę roześmiać się głośno i opowiedzieć im wszystko.
Powstrzymała się jednak i przybrała skupiony wyraz twarzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Właśnie widać. Czyżby wczorajsze kopnięcie tego siwego szatana
uszkodziło ci mózg? - zapytał Nate i uśmiechnął się do niej
złośliwie. Pearl spojrzała na niego zaskoczona. Rozumiała
Marcusa, bo oboje raczej traktowali się z dystansem i złośliwości
wobec niej były na miejscu, ale Nate? Rano, gdy przyszedł do niej z
Adalbertem wydawał się być zaniepokojony jej stanem i musiała go
długo przekonywać, że czuje się naprawdę dobrze, potem trochę
zmarkotniał, ale nie chciała go wypytywać przy ogrodniku, a teraz
był dla niej aż nad to złośliwy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
O co ci chodzi? - zapytała, wpatrując się w niego. Chłopak
jedynie zmierzył ją dziwnym spojrzeniem i wyszedł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Może to nie moja sprawa, ale wczoraj, gdy Blackbourn zadzwonił do
mnie, pytając o ciebie, trochę nas to zaniepokoiło. Nie poszliśmy
jednak do zamku, bo Jeremy powiedział, że sam cię znajdzie.
Zaskoczyło nas to, ale nic nie powiedzieliśmy. W końcu, nie wiem,
jak między wami jest. Dziś jednak patrząc na ciebie, można
odnieść wrażenie, że cię znalazł. I nie będę owijał w
bawełnę: przespał się z tobą, czy tak? Wyglądasz właśnie tak, jakbyś spędziła noc z mężczyzną, a nie był nim na pewno Nathaniel. - Patrzyła na niego
przez chwilę zdumiona jego słowami. Jak on doszedł do tego
wniosku? </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Myślę, że powiedziałeś wszystko i sam sobie udzieliłeś
odpowiedzi na nurtujące cię pytania. Nikt nie może mi ani tego
zabronić, ani mówić, co mam robić, a Nate niech się z tym
pogodzi - mówiła poważnie. Chciała, aby nie tylko Marcus, ale
również Saluke przyjął do wiadomości oczywisty fakt, iż spędza
z Jeremym dużo czasu, a co za tym idzie z każdym dniem są coraz
sobie bliżsi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Podobasz się Nathanielowi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Powiedz mi, co ja mam w takim razie zrobić? Mam teraz do niego pójść
i za wszystko przeprosić, choć mówiłam mu kiedyś, że między
nami, prócz przyjaźni, nic nie będzie? Nie chcę wyjść na
gruboskórną sukę, ale to nie moja wina. Nie dawałam mu nadziei,
niczego nie obiecywałam. Jest na tyle dojrzały, że chyba potrafi
to zrozumieć i zaakceptować?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie będę się w to mieszał. Sami musicie o tym porozmawiać -
powiedział w końcu i odszedł. Pearl została sama w stajni z
głową pełną myśli i wątpliwości. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Nawet
jeśli komuś przeszkadzało to, że spędziła noc z Jeremym to miał
problem on. Ona nie miała zamiaru przejmować się komentarzami w
tej sprawie, nie miała zamiaru też słuchać rad innych, bo to było
wyłącznie jej życie i ewentualnie jej błędy. Doskonale zdawała
sobie sprawę, że ich romans prawdopodobnie wkrótce się zakończy,
ale na razie nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. I jeśli
popełniła błąd to nie będzie żałowała, a że Nate coś sobie
ubzdurał to czy powinna odpowiadać za to? Od początku postawiła
sprawę jasno, mogła być jego przyjaciółką, nikim więcej, więc
dlaczego miałaby teraz pozbawiać się kilku chwil szczęścia tylko
dlatego, że jemu się nie podobało? Musiał się pogodzić z jej
wyborem, a jeśli tego nie zrobi, to co? Będzie zabraniał jej
wszelkich kontaktów z Jeremym? Nie mógł tego zrobić, tak samo
nie był w stanie sprawić, by zapomniała o Blackbournie. Lubiła
Nate'a, ale nic poza tym i już dała mu to do zrozumienia. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Wróciła
do zamku wciąż o tym rozmyślając. Rozumiała, a raczej starała
się to robić, Nathaniela, iż mógł być zły, ale nie była w
stanie niczego już zmienić. Cieszyła się z tego, że między nią
a Jeremym powstała więź, która sprawiła, iż wyszedł z ukrycia
i nikt nie odbierze jej tej radości, ani nadziei.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kiedy
wkroczyła do kuchni, dostrzegła obiekt swych ostatnich myśli
stojący przy zlewie. Jeremy płukał jabłka i kładł je na
ścierce obok. Usłyszawszy jej kroki odwrócił się w jej stronę i
posłał krzywy, lecz szczery uśmiech. Pearl podeszła do niego i
mocno go przytuliła. Potrzebowała jego bliskości, obecności,
dotyku dłoni na policzku, czy lekkiego pocałunku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tęskniłam - powiedziała Pearl, gdy Jeremy odsunął się od niej,
by spojrzeć jej w oczy. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ja też - szepnął i prawą dłonią odgarnął kilka kosmyków z
czoła dziewczyny. Wtulona w jego objęcia powoli odcinała się od
Marcusa, Nathaniela i całej reszty. Jeremy był jej małym światem,
dzięki któremu odgradzała się od rzeczywistości. Wszystko
potoczyło się szybko, ale jej to nie przeszkadzało. - Pearl -
powiedział, sztywniejąc nagle. - O Boże, zapomniałem! </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
O czym? Co się stało? - Pearl przestraszyła się jego spojrzenia,
w którym dostrzegła autentyczne przerażenie. Odsunęła się od
niego i przyjrzała mu się bacznie. Co sobie znów przypomniał?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie mam prezerwatyw, a wczoraj wszystko potoczyło się w takim
tempie, że przestałem się kontrolować i całkiem o tym
zapomniałem. Pearl, cholera... Możesz być w ciąży! - Jeremy był
kompletnie wystraszony. Rzeczywiście, sytuacja dla niego, gdyby
oczywiście zaszła w ciążę, byłaby mocno skomplikowana, ale
dziecko to nie koniec świata lub problem, który raz na zawsze
grzebie szanse człowieka na normalne życie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Uspokój się. Nie jestem w ciąży - powiedziała spokojnie, choć
jej samej nagle serce zabiło mocniej ze strachu. A co, jeśli była?
Co wtedy? Jak sobie poradzą?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Skąd wiesz? Przecież dopiero wczoraj... Pearl, nie możesz być w
ciąży! - Cofnęła się o krok i spojrzała na niego zła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Bo co? Jeśli nie uznasz dziecka, choć powtarzam ci kolejny, że nie
jestem w ciąży, to sama je wychowam. Bez twojej pomocy! - Odwróciła
się na pięcie i wyszła z kuchni. Co się dzisiaj z nimi wszystkimi
działo? Najpierw Nate i Marus, a teraz Jeremy z tym swoim
nieodłącznym strachem. Niech ich szlag wszystkich!, pomyślała
wściekła i trzasnęła drzwiami, aby oznajmić Blackbournowi, że
ją wkurzył.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">No
i co z tego, jeśli będzie miała dziecko? Aż tak bardzo boi się zostać
ojcem? Rozumiała, że mógł się obawiać ojcostwa i wszystkich z
tym związanych problemów, ale skoro ratował zwierzęta, dawał im
schronienie to nie wierzyła w to, że mógłby zrobić krzywdę
dziecku i odtrącić go. To było absurdalne. Oczywiście, bała się
tego, iż rzeczywiście poprzedniej nocy mogli dać początek nowemu życiu, ale
nikt nie powiedział, że tak się stało! Skoro Jeremy zapomniał o
zabezpieczeniu i nie posiadał takowego, to pojedzie do miasta i kupi
prezerwatywy, cały stos. Złapała za portfel i wybiegła z pokoju.
Jeremy akurat szedł korytarzem, a jego ponura mina świadczyła, że naprawdę bał się, iż mogła zajść w ciąże.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Masz kluczki do samochodu? - zapytała bez zbędnych ceregieli.
Mężczyzna przystanął zaskoczony i spojrzał na nią niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mam. Po co ci? - zapytał ostrożnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Są mi potrzebne, jadę do miasta. - Jej stanowczy głos wytrącił
go z równowagi, więc wyprostował się dumnie i spojrzał na nią
ostro.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie ma takiej opcji. Nigdzie nie pojedziesz! Niedawno koń uderzył
cię w głowę, może coś ci się stać po drodze, bo możesz mieć
wstrząs mózgu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chyba ty! Dawaj kluczki!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie - odpowiedział stanowczo i skrzyżował ramiona na piersi,
zmierzył ją ironicznym spojrzeniem i wydął wargi w oczekiwaniu na
jej reakcję. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Doskonale! Nie ma kluczyków, nie ma seksu! - warknęła i
natychmiast wycofała się do swojego pokoju. Aby być pewną, że
Jeremy nie wpadnie do środka, przekręciła klucz i nasłuchiwała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, nie groź mi. Po co chcesz jechać do miasta? - dobiegł ją
zza drzwi przytłumiony głos mężczyzny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A jak myślisz? Po prezerwatywy, ty kretynie. Nie chcę potem
słuchać, że mogę być w ciąży. Ja wiem, że teraz nie jestem.
Uwierz mi na słowo. Takie rzeczy się czuję - dodała jeszcze, choć
sądziła, że to, co powiedziała było absurdalne.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie wiesz tego na pewno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dobrze, zróbmy tak. Ty postarasz się o zabezpieczenie, a ja za dwa
tygodnie zrobię test, pasuje?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
No dobrze, ale...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pasuje? - przerwała mu i otworzyła drzwi. Jeremy stał skołowany i
niepewny. W końcu westchnął ciężko i przytaknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pasuje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
uśmiechnęła się do promiennie i pokiwała głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Doskonale. Widzimy się na kolacji! - Posłała mu promienny uśmiech
i zatrzasnęła mu drzwi tuż przed nosem. Po chwili usłyszała, jak
odchodzi pokonany, lecz śmiał się głośno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Zgodnie
z ich małą umową Jeremy szybko postarał się o prezerwatywy.
Zamówił niewielką paczkę przez internet, a kurier dostarczył ją
jeszcze tego samego dnia. Zgodnie z jego poleceniem przesyłkę zostawiono pod wejściem głównym. Jak dobrze, że internet rozwinął się
tak dobrze, iż w Aberdeen można było kupić w sklepie on-line masę
rzeczy, nawet jedzenie. Dzięki temu mógł zaskoczyć Pearl w jej
pokoju. Czytała właśnie książkę, gdy wparadował do sypialni i rzucił na kolana paczkę kondomów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Zaskoczona? - zapytał, gdy przez chwilę nic nie mówiła. Podniosła
na niego oczy nie kryjąc zdumienia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Trochę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tylko trochę? - zapytał uśmiechając się do niej szelmowsko.
Podszedł powoli i pewnie do niej. Nie czuł ani strachu, ani
wątpliwości. Wiedział, że kiedy patrzyła na niego widziała w
nim mężczyznę godnego pożądania, godnego jej uczucia, a nie
samotnego, poznaczonego bliznami człowieka tak bardzo spragnionego
miłości. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co ty wyprawiasz? - syknęła, gdy Jeremy wślizgnął się na łóżko, wyrwał z jej rąk czytaną lekturę i odrzucił gdzieś w bok, a
potem dłońmi zaczął wędrować po nogach, biodrach, aż dotarł
do niewielkiego biustu i wsunął palce pod koszulkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pieszczę cię - szepnął wprost do jej ucha. Pearl zaśmiała się
cicho i odwdzięczyła się, podciągając jego podkoszulek.
Roześmiała się głośno i odchyliła głowę do tyłu. Jeremy
przesunął ustami po jej gładkiej szyi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Zbliżała
się pora kolacji, ale ani Pearl ani też Jeremy nawet nie poruszyli
się z łóżka. Pościel była cała wymięta, rozrzucona po całym
pokoju. Oni leżeli przykryci cienkim kocem. Pearl ułożyła się na
brzuchu, ręce schowała pod poduszkę i z głową zwróconą w
stronę kochanka, drzemała z lekkim półuśmiechem na ustach, które
jeszcze nie tak dawno całował. Jeremy z podpartą głową na dłoni
i uniesionym lewym kolanem przypatrywał się dziewczynie, która
wkroczyła do jego zamku i przewróciła całe jego życie do góry
nogami. Bał się wyjść z ukrycia, a kiedy to już zrobił
wylądowali w łóżku. Żałował, że tak długo zwlekał z
zejściem na dół, ale z drugiej strony, przynajmniej Pearl dojrzała
do tego, aby go zobaczyć. Przeciągnął palcem po nagim ramieniu,
aż cała dłoń zniknęła pod okryciem. Poczuł jak ciało
kochanki drży od jego dotyku. Szybko zmienił pozycję i nakrył ją
swym ciałem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy, co ty wyprawiasz? - zapytała rozbudzona dziewczyna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nic takiego - odpowiedział niewinnym tonem i ustami dotknął
wystającej łopatki. Pearl zaśmiała się zaskoczona i drgnęła, a
kiedy przesunął się na kark skuliła ramiona od łaskotek
spowodowanych tym lekkim muśnięciem. Czuła cale jego ciało
wyciągnięte tuż nad nią. Jej nagie pośladki ocierały się o
jego podbrzusze, wywołując niezwykłe fale pożądania. Jego
szorstka skóra drażniła jej zmysły. Usta mężczyzny zaczęły
zjeżdżać coraz niżej, wzdłuż kręgosłupa, aż nagle zamarł
nad lewym pośladkiem. Czuła tylko jego gorący, przyspieszony
oddech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A to co? - zapytał zaskoczony i palcem musnął niewielki tatuaż,
który zrobiła sobie niemal rok temu. Nikt o nim nie wiedział, nikt
prócz Williama, a teraz Jeremy'ego. Tatuaż przedstawiał motyla
rozłożonego do lotu. Miał piękne, błękitne skrzydła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tatuaż - odpowiedziała tylko i odwróciła głowę w jego stronę,
jednocześnie unosząc wysoko brew. - Nie podoba ci się?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, jest absolutnie fantastyczny. Dawno go już masz? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Od roku - powiedziała zdławionym tonem i odwróciła twarz.
Spojrzała prosto na ścianę i czuła, jak Jeremy przesuwa się do
przodu. Drżącą dłonią odgarnia jej kosmki włosów i zakłada
je za ucho. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co się stało, piękna? Czy powiedziałem coś nie tak? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, Jeremy, wszystko w porządku - odpowiedziała i przekręciła
się na plecy. Położyła dłonie na jego ramionach, a nogami
otoczyła go wokół bioder. W tym czasie Blackbourn sięgnął po
prezerwatywę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
zapomniała o byłym chłopaku i po prostu z radością oddała się
bardziej przyjemnemu zajęciu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Czas
kolacji nadszedł, ale żadne z nich nie miało ochoty wychodzić z
łóżka. Leżeli po prostu, dużo rozmawiali i cieszyli się sobą,
jakby oboje wiedzieli, że niedługo ich dobra passa się skończy i
wszystko, co do tej pory przeżywają jest tylko na moment, aby
stworzyć w umyślę miejsce, gdzie będzie można upchnąć te
gorące wspomnienia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Zjadłabym coś - powiedziała w końcu Pearl i uniosła się na
łokciu. Przyjrzała się mężczyźnie, który leżał na boku i
przypatrywał jej się z zagadkowym wyrazem twarzy. - Na co masz
ochotę?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Na ciebie - odpowiedział po prostu i sięgnął dłonią do nagiego
ramienia. Pearl odsunęła się ze śmiechem od niego i nakryła
kocem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mowy nie ma. Idę coś zjeść. - Wyskoczyła więc z łóżka i
podeszła do szafy, gdzie trzymała swoje ubrania. Wyjęła z niej
spodenki, białą bokserkę, z szuflady wzięła bieliznę. Przez
ramię rzuciła jedynie skromny uśmieszek i weszła do łazienki.
Wzięła szybki prysznic i po piętnastu minutach wyszła odświeżona.
Jeremy siedział na łóżku. Naciągnął już na siebie spodnie i
podkoszulek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Idę do siebie, zaraz do ciebie zejdę. - Pocałował ją i wyszedł
z pokoju. Pearl omiotła spojrzeniem pokój, który wyglądał jak
prawdziwe pobojowisko. Postanowiła, że później to posprząta.
Podczas tych wielu godzin spędzonych w ramionach mężczyzny jej
apetyt, nie tylko na seks i Jeremy'ego, zaostrzył się, miała
ochotę na coś do zjedzenia. Sama jednak nie wiedziała, co mogłaby
zrobić. W końcu, gdy przejrzała spiżarnię uznała, że zrobi
sałatkę złożoną z warzyw i kurczaka. Najprostsze i najszybsze danie. Zabrała się
za krojenie wszystkich warzyw. Jeremy pojawił się, gdy już
doprawiała sałatkę. Podszedł do niej z szerokim, tajemniczym
uśmieszkiem na ustach i mocno ją do siebie przytulił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
I co? Głodny? Zrobiłam sałatkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Świetnie, zjem wszystko, co mi podsuniesz pod nos. Masz ochotę na
lampkę dobrego, francuskiego wina? - zapytał nagle i postawił na
stole butelkę z wyblakłą etykietą. - Z tysiąc dziewięćset
piątego roku, ostatnia butelka z tego rocznika.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
To w takim razie może zostaw ją na wyjątkową okazję? Widziałam
kiedyś w sklepie z winami podobną i byłam oszołomiona jej ceną.
Dasz ją w prezencie ślubnym Bobbiemu i Candice. Na pewno się
ucieszą. - Wzięła ostrożnie butelkę do ręki i zaczęła oglądać
wino. Nie wiedziała, jak się nazywa ponieważ litery całkiem
wyblakły, dostrzegła jedynie zarys Wieży Eiffla. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, chcę ją wypić razem z tobą. Ta okazja jest wyjątkowa, ty
jesteś wyjątkowa - szepnął czułym tonem i nie pozwalając jej
odpowiedzieć przykleił się do niej, całując ją namiętnie.
Pearl objęła go za szyje i wspięła się na palce, a Jeremy
przyciągnął ją do siebie. W końcu jednak oderwali się od
siebie, a Pearl zajęła się sałatką, Jeremy natomiast zajął się
winem. Nie była to wykwintna kolacja, do której można by było
napić się tak szlachetnego trunku, ale Blackbourn uznał, że będą
celebrowali ten wieczór właśnie w ten sposób. - Zabierzmy to
wszystko i chodźmy do mnie. Pokaże ci mój pokój.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
z bijącym sercem wzięła wszystko, kładąc na tacy talerzyki,
widelce i miskę z sałatką. Jeremy zajął się resztą. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Szli
po schodach w milczeniu. Pearl starała się nie iść zbyt blisko
pana zamku, ponieważ jego bliskość oddziaływała na nią w taki
sposób, że nie była w stanie poruszać się obok niego spokojnie.
Drżała na całym ciele. Jednak szła za nim, starając się skupić
na drodze i na tym, że na tacy trzyma szklaną miskę i porcelanowe
talerze. W końcu stanęli przed jego drzwiami. Jeremy nacisnął
łokciem klamkę i oto przed jej ciekawskim wzrokiem ukazał się
pokój, który tonął w szarości, czerni i złota. Był duży,
piękny i ładnie umeblowany. Łóżko, które stało po prawej
stronie przykuło jej uwagę. Było duże, a satynowa pościel leżała
ładnie pościelona, w końcu od kilku dni mało kto z niej
korzystał. Głównie spędzał czas u niej, więc teraz jego łóżko
stało zapomniane w tej pięknej sypialni. Mebel zakrywały dwie
długie srebrne zasłony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Piękny - powiedziała w końcu Pearl, gdy nacieszyła oczy tym
wspaniałym widokiem. Jeremy uśmiechnął się jedynie i podszedł
do stolika stojącego przed biurkiem. Przysunął go do łóżka i
postawił na nim wino z lampkami i talerz z ciastem. Dziewczyna
dołączyła do niego i odstawiła wszystko na bok. Usiadła na
łóżku. - Miękkie. Nie lej mi dużo - zaprotestowała, gdy
przymierzył się do jej szkła. Czerwona, głęboka barwa wina
przyciągnęła jej wzrok. Złapała za długą nóżkę i
przystawiła alkohol do nosa. Miał głęboki, nieco cierpki zapach.
Wyczuwała w nim nutę drewna, zapewne beczki, w której dojrzewało.
Zmoczyła wargi i przełknęła. Smakowało jeszcze lepiej niż
wyglądało. - Bardzo dobre.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Więc sama widzisz, że zrobiłbym błąd, gdybym dał je komuś w
prezencie. Chciałem się napić z tobą wina. - Pearl kiwnęła głową
i zajęła się sałatką, którą nałożyła na talerzyki. Jeremy
wziął od niej kolację i usiadł na łóżku, uczyniła to samo.
Dostrzegła, jak Jeremy wierci się niespokojnie, aż zrezygnowany
spogląda w jej stronę i uśmiecha się niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co się tak wiercisz?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Możemy poważnie porozmawiać? - zapytał w końcu. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Oczywiście - odparła, choć serce nagle zatrzymało się. Bała się
tych słów, bo miała wrażenie, że za chwilę każe jej się
wynosić z zamku. Nie wiedziała, jakby na to zareagowała i jakby
przeżyła dalej, gdyby odsunął ją od siebie. Przecież jej
miejsce było przy nim. To oczywisty fakt, którego nic nie było w
stanie podważyć. Jeremy też musiał do dostrzegać, bo przecież
nie pozwoliłby do siebie zbliżyć się na taką odległość.
Siedziała z nim teraz w jego pokoju, jadła i piła, a za chwilę
znów wylądują w łóżku, nie mogąc się nacieszyć sobą. Na tę
myśli humor zdecydowanie jej się polepszył i już nie bała się
tego, co miał do powiedzenia pan zamku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Chciałem cię o coś zapytać. Kiedy kochaliśmy się pierwszy
raz... Nie byłaś dziewicą... - zaczął temat i dziewczyna
dostrzegła, że nie wiedział, co jeszcze powiedzieć, aby
zrozumiała jego myśli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie byłam - przyznała i skinęła powoli głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kto to był? - pytanie to oboje nagle wyrwało z tej miłej
atmosfery, w jakiej jeszcze tkwili kilka sekund temu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
William Lavigne. Chodziłam z nim do tej samej szkoły. Byliśmy ze
sobą kilka miesięcy, ale wszystko się skończyło... Zdradził
mnie - szepnęła drżącym głosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kochałaś go?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Może na początku, przez chwilę, a potem jakoś nie wiem...
Wydawało mi się, że bycie z nim to naturalna rzecz. Byłam do
niego przywiązana i to bardzo, ale nie sądzę, abym do niego czuła
coś więcej. Potem już mi całkiem zobojętniałam, gdy mnie
zdradził.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przykro mi - dodał cicho. Pearl wzruszyła ramionami, ponieważ
mając u swego boku Jeremy'ego nie odczuwała zdrady Williama. Po
prostu stało się. Teraz liczył się ktoś inny. Teraz ważny był
Jeremy. On i jej uczucia do niego, bo niewątpliwie to, co w tej
chwili czuła nie było zwykłym pożądaniem, to wykraczało
znacznie dalej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
A mi nie. Dzięki temu nauczyłam się postępować ostrożnie z
facetami, no może nie z tym jednym - mruknęła i uśmiechnęła się
do niego porozumiewawczo. Jeremy odwzajemnił gest i objął ją
ramieniem. Pearl odłożyła talerz na stół i przysunęła się do
niego. Odstawił wszystko na bok i wziął ją na kolana, mocno ją
do siebie przyciągając. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dziękuję, że wyrwałaś mnie z pokoju, dziękuję, że byłaś
uparta i nie poddałaś się. Dziękuję ci w końcu za to, że jesteś. -
Z tymi słowy pochylił się nad nią i pocałował.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Kolejne
dni upłynęły im na tęczowym szczęściu, które zdawało się nic
nie miało zmącić. Pearl cieszyła się obecnością Jeremy'ego i
odwrotnie. Oboje starali się więcej dawać niż brać, efektem
czego ich dni wypełniły się śmiechem, wspólnymi, długimi
posiłkami i pięknym, pełnym namiętności i miłości seksem. Tego
ostatniego nigdy nie było im dość, wciąż oboje na nowo odkrywali
swe ciało, badali i podążali za głosem serca i zachcianką
partnera. Oboje sprawiali sobie mnóstwo przyjemności. Ich serca
zaczęły bić wspólnym rytmem, choć Jeremy wzbraniał się przed
uczuciami, jakie wzbudzała w nim Pearl. Obiecał sobie, że nie
pozwoli, aby miłość do tej dziewczyny wypłynęła na wierzch.
Kochał ją i to tak bardzo, że myśl o rozstaniu z nią sprawiała
mu niemalże fizyczny ból. Nie chciał jej stracić, bał się dnia,
w którym jego mała i uparta Pearl odjedzie. Nie wyobrażał sobie
dalszej egzystencji bez tej cudownej dziewczyny, która kompletnie go
zwojowała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
natomiast żyła chwilą, nie martwiła się o przyszłość. Po
prostu cieszyła się obecnością Jeremy'ego
i z każdym dniem zakochiwała się w nim coraz bardziej. Jej serce
przepełniała bezbrzeżna, nie do opisania miłość, która
jaśniała w jej oczach, niczym dwie złote iskry, sprawiała, że
jej uśmiech był jak promień słońca, a śmiech brzmiał jak słodka
melodia. To samo uczucie sprawiło, że patrzyła na świat
optymistycznie i nie zważała również na fochy Nathaniela. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Gdy
któregoś dnia weszła do stajni i dostrzegła go, jak wrzuca Ironii
kostkę słomy do boksu, podeszła do niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dzień dobry, Nate - przywitała się grzecznie i przystanęła
niedaleko. Od rozmowy z Marcusem naprawdę bardzo niewiele rozmawiała
z chłopakiem, ponieważ on najwidoczniej jej unikał, a ona sama
czuła się niezręcznie z powodu jego wiadomości na temat relacji,
jakie panowały między nią a panem zamku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Cześć - burknął tylko, nawet na nią nie patrząc.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przyszłam się tylko zapytać, czy nasze lekcje jazdy konnej nadal
są aktualne. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie wiem, na razie nie mam czasu - powiedział tylko i zerknął w
końcu na nią. Przez chwilę widziała w jego spojrzeniu złość,
frustrację oraz coś jeszcze, ale zbyt szybko umknął spojrzeniem,
aby mogła odczytać kłębiące się w nim uczucia. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Rozumiem. Dasz mi znać, kiedy będziesz miał czas? - Zobaczyła,
jak Nate rzuca na taczki kostkę, którą przed chwilą z nich wziął.
Pojazd przewrócił się z hukiem i tym samym zaciekawił klacz,
która wystawiła swój srokaty łeb poza boks. Pearl odsunęła się
przezornie od złego chłopaka i spojrzała na niego zdumiona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie będę miał dla ciebie czasu. Niech cię uczy jeździć ten twój
Jeremy. Skoro cię posuwa, to może nauczyć się również jeździć.
- Odwrócił się na pięcie i odszedł. Pearl zaskoczona patrzyła
za nim przez chwilę, a potem zerknęła na Ironię. Klacz patrzyła
za Natem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Faceci - powiedziała dziewczyna i odeszła urażona. Naprawdę nie
rozumiała, dlaczego Nathaniel złościł się na nią. Nie,
wiedziała, ale jego zachowanie było absurdalne. Na początku
popełnił falstart, ale przecież zaproponowała mu przyjaźń.
Jeśli on wciąż liczył na coś więcej to popełnił błąd. Mimo
że sama nie uczyniła w jego sprawie nic, czuła się fatalnie i nie
miała zamiaru ranić Saluke. Dlatego, aby wyjaśnić sytuację
zawróciła i postanowiła go poszukać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Weszła
do stajni i swoje kroki skierowała do siodlarni, lecz tam go nie
było. Potem poszukała go w stodole, ale tam też go nie znalazła.
Nareszcie skierowała się do wyjścia całkiem zrezygnowała. Nim
jednak wyszła, postanowiła odwiedzić Gandalfa. Już z daleka
dostrzegła chłopaka, który stał na wprost boksu ogiera, któremu,
jak słyszała, włączył się agresor. Nate ręce miał włożone do
kieszeni spodni i kiwał się na piętach, całkiem ignorując
wariactwo konia. Podeszła do niego powoli i stanęła obok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wciąż jest agresywny, ale mam kogoś kto mu pomoże - zaczęła
spokojnie, choć tak naprawdę powinna być na niego zła za to, co
powiedział. Nie miał prawa obrażać jej w ten sposób. Nie miał
prawa wypominać jej tego, że sypia z Blackbournem. To nie była
jego sprawa, ale jednak przełknęła jego gorzkie słowa i
postanowiła puścić to w niepamięć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Kogo? - zapytał z pozoru tylko znudzonym tonem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nazywa się Alfredo Mendez i jest zaklinaczem koni. Widziałam na
jego stronie filmiki z jego lekcji. Konie, które skazywane były na
rzeź lub uśpienie przez swoją agresję w ciągu kilku tygodni
stawały się potulnymi owieczkami, więc jest szansa dla naszego
Gandalfa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Myślisz, że on pomoże? - Pearl uśmiechnęła się do niego i
ścisnęła go za łokieć. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pewnie, wierzę w to. Chcę dać temu ogierowi szansę na normalne
życie. Może uda się go tak opanować, że będziesz mógł na nim
galopować?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dlaczego ja?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Bo widzę, jak na niego patrzysz. Marzysz, aby go osiodłać,
wskoczyć na grzbiet i pędem wydostać się ze stajni, pogalopować
do lasu i czuć wiatr na twarzy. Doskonale to widać na twojej
twarzy, kiedy myślisz, że nikt nie widzi. Dlatego musimy uratować
konia, aby zaznał wolności. - Nate patrzył na nią zaskoczony
przez kilka minut i najwidoczniej coś cisnęło mu się na usta, ale
zdusił sobie chęć powiedzenia tego i posłał jej pełen skruchy
uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, przepraszam za to, co powiedziałem. Nie powinien był... To
twoja sprawa z kim sypiasz, ale powiedziałem to, bo...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Bo byłeś na mnie zły - weszła mu w słowo, a Saluke kiwnął
głową. - Ludziom zdarza się powiedzieć coś pod wpływem gniewu i
nie panujemy nad słowami. Nie będę ukrywała, że bardzo mnie
zabolało to, co powiedziałeś, ale jeśli naprawdę tego żałujesz
to nie pozostaje mi nic innego, jak wybaczyć ci. Nie kłóćmy się
- rzuciła tylko i wyciągnęła do niego ramiona. Chłopak wahał
się przez chwilę, a potem objął ją i na chwilę przytrzymał w
objęciach, jednak szybko ją wypuścił i uśmiechnął się blado.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie chcę, żeby Jeremy cię zranił. Jest egoistą i myśli tylko o
sobie, a ty jesteś zbyt wrażliwa... Urzekł cię, bo wydaję ci się
biednym, zalęknionym facetem. Martwię się o ciebie, bo wiem, że
może to źle się skończyć. - Jego troska rozczuliła ją.
Naprawdę martwił się tym, że Jeremy mógł złamać jej serce. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dziękuję za troskę, to miłe, że się o mnie martwisz. Doceniam
to, ale widzisz, Jeremy mnie potrzebuję. Długo walczyłam o to, aby
w końcu wyszedł z cienia i teraz nie pozwolę, by mnie odtrącił.
Nie bój się, jestem pewna, że nic mi nie grozi. - Nate spojrzał
na nią sceptycznie, ale powiedział tylko:</span></div>
<span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 150%;">-
Obyś miała rację.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 150%;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 150%;">___</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="line-height: 24px;">Nie będę się zbytnio rozwodziła. Po prostu: życzę Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!</span></span>Unknownnoreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-31471471605799359992013-12-10T12:16:00.001+01:002018-02-18T22:54:37.179+01:0022. Troskliwy pan zamku<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Czuła
pulsowanie w skroni, bolesne i natarczywe. Krzyki jakie rozległy się
wokół niej jeszcze bardziej pogłębiły ból. Miała wrażenie, że
głowa za chwilę jej eksploduję. Podniosła powieki, lecz po chwili
je przymknęła. Światło poraziło ją w oczy, a umysł na
chwilę przyćmiła mgła. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl - usłyszała czyjś głos, mówiąc wprost do jej ucha.
Zmarszczyła czoło. Rozpoznała go. Nate. Po chwili uniosła powieki
i spojrzała prosto w przerażone oczy Nathaniela.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Żyję - odpowiedziała, gdy w końcu otępiały umysł powrócił do
normalnego funkcjonowania. Była w boksie, Nate krzyknął i Gandalf
ją kopnął. Pamiętała wszystko. Westchnęła ciężko i powoli
się podniosła. Poczuła tysiące igieł w głowie. Skrzywiła się
nieznacznie i pochyliła się, aby mdłości, jakie ją opanowały w końcu przeszły. - Długo byłam nieprzytomna? - zapytała.
Jednak nie uzyskała odpowiedzi. Nate wstał nagle i zaczął krążyć
wokół niej. Pearl rozejrzała się wokół. Leżała na ławce w
siodlarni. Pod głową miała siodło nakryte derką, drzwi do
pomieszczenia były otwarte na oścież. Z zewnątrz dobiegały ją
głośne krzyki i rżenie koni. Zaniepokojona próbowała wstać, ale
Nathaniel położył jej dłoń na ramieniu i znaczącym spojrzeniem
wskazał ławkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Siadaj - powiedział nieprzyjemnym tonem. Posłusznie wykonała
polecenie, choć zjeżyła się na jego ostry ton. Była jednak zbyt
słaba, aby się z nim kłócić, więc jedynie odpowiedziała
grymasem niezadowolenia i rozsiadła się wygodnie na ławce, masując
sobie tył głowy. Pod palcami wyczuła sporego guza. Jak tylko uda
jej się stąd wydostać pójdzie prosto do lodówki i z zamrażarki
wyciągnie lód. Tymczasem jednak musiała uporać się z narastającym
bólem głowy i widoczną furią malującą się na twarzy i w oczach
Nate'a. - Możesz mi powiedzieć, co to, do cholery, miało być?! -
krzyknął, a każde słowo wykrzykiwał coraz głośniej, jakby była
głucha i nie słyszała. - Czy ty rozum straciłaś?! Ty idiotko!
Mógł cię zabić! Nawet nie wiesz, jaką głupotę zrobiłaś! -
Pearl skulona siedziała na ławce i słuchała jego krzyków. Tak
naprawdę szczerze wątpiła, czy rzeczywiście ogier w tamtej chwili
wyrządziłby jej jakąś krzywdę. Był spokojny dopóki Nathaniel
nie wpadł do boksu, więc nie powinien winić konia, że nagle stał
się agresywny i niechcący ją kopnął. Odwróciła się do niego
plecami, a powinna cały czas obserwować jego zachowanie. Przez
chwilę straciła go z oczu i wystarczył moment, aby koń zrobił
się niespokojny. Zrobiła pierwszy krok, ale przez niepotrzebną
interwencję Nate cofała się o pięć. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nic by się nie stało, gdyby... - zaczęła, ale przerwał jej pełen
gniewu głos Nate'a.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Gdyby nie co? Jak mogłaś być tak głupia? Dziewczyno, nawet nie
wyobrażasz sobie, co mogłoby się stać, gdybyś została tam pięć
minut dłużej! Rozniósłby cię na kopytach!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przestań krzyczeć! - powiedziała w końcu zdenerwowana. - Nic by
mi nie zrobił, gdybyś ty nie wlazł i nie zaczął się drzeć! Był
spokojny i opanowany, i nic by mi nie zrobił. Zrozum to w końcu! -
Wstała gwałtownie i poczuła jak kręci jej się w głowie. Gdyby
nie Nate, który podtrzymał ją za ramię upadłaby na ziemię.
Usiadła powoli i przymknęła powieki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jedziemy do szpitala - rozkazał chłopak, ale Pearl nie miała ochoty nigdzie z nim jechać, choć czuła, że jeszcze chwila, a zapaskudzi buty Nate'a. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nate - szepnęła po chwili, podnosząc na niego załzawione oczy. -
Nie chciała, przepraszam - dodała jeszcze tylko, a chwilę potem
zalała się łzami, choć tak naprawdę nie chciało jej się
płakać. Powodem tego chwilowego załamania była świadomość
zagrożenia jakie czyhało ze strony Gandalfa. Dopiero teraz
uświadomiła sobie, że to, co zrobiła wcale nie było odważne,
lecz głupie i nieprzemyślane. Dobrze, że jej niepotrzebna brawura
skończyła się guzem, a nie czymś gorszym. Może i ogier był
początkowo spokojny, ale potem mógł stać się narowisty. Nie
miała żadnej gwarancji, że nic by jej nie zrobił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Potarła
bolącą głowę drążącą dłonią i spojrzała przed siebie. Na
co ona liczyła? Była po prostu naiwna i to wszystko. Musiała
przyznać sama przed sobą, że była cholernie naiwna, myśląc, że
jej dobre intencje wystarczą. Nie, tą sprawą musi zająć się
specjalista, ktoś kto potrafi postępować w takich wypadkach. Ona
była kompletnie zielona i niedoświadczona, w ogóle nie powinna
podchodzić do Gandalfa, a nie mówiąc już o tym, że nie powinna
zabierać się za coś, co nie było jej profesją. Jeśli chciała
pomóc ogierowi powinna zwrócić się właśnie do kogoś, kto wie
jak to zrobić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Czy z koniem wszystko w porządku? - zapytała cicho. Nate spojrzał
na nią groźnym wzrokiem, ale po chwili jego twarz złagodniała i
chyba nawet próbował się uśmiechnąć. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
On teraz jest najmniejszym problemem. To tobą trzeba się zająć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Nagle
do siodlarni wszedł Marcus, który wyglądał na zdenerwowanego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co z nią? - zapytał, kompletnie ignorując Pearl. Skinął w jej
stronę, ale nie zaszczycił ją ani jednym spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jedziemy do szpitala, uderzył ją w głowę - powiedział tylko Nate
i podał jej rękę. Zignorowała gest i sama wstała, dumnie unosząc
głowę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nigdzie z tobą nie jadę. Czuję się świetnie! - warknęła i
skierowała się do wyjścia, aby zobaczyć, co z koniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dokąd się wybierasz? - zapytał zaskoczony Nate i złapał ją za
ramię. Pearl wyszarpnęła mu się i spojrzała na niego gniewnie.
- Jedziemy do lekarza. Możesz mieć wstrząs mózgu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nigdzie z tobą nie jadę. A jeśli ty masz problem z głową to jedź
sam. - Odwróciła się na pięcie i wyszła. Dobiegła do boksu
Gandalfa. Koń stał w nim spokojnie. Nie podniósł głowy, gdy
podeszła zbyt blisko. Stał tam, jakby ktoś podał mu środki
uspokajające.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Nie
weszła jednak do niego, nie popełni tego głupstwa już nigdy.
Powinna jak najszybciej powiedzieć o swoim pomyśle Jeremy'emu. Może
w końcu zaczną pomagać ogierowi, zamiast wciąż o tym mówić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Drogę
do zamku pokonała sprintem, choć głowa zaczęła pulsować
nieznośnym bólem. Wpadła do pokoju, gdzie zazwyczaj zanosiła
Jeremy'mu posiłki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy! Jeremy, jesteś tu? - zwołała. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak - odpowiedział matowym głosem. Pearl uśmiechnęła się do
kamery, ignorując dziwne brzmienie jego głosu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Musimy zacząć działać! - jej radosny krzyk rozniósł się po
pomieszczeniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Rozmawiałem z Marcusem. Możesz mi powiedzieć, co ci strzeliło do
głowy? Oszalałaś?! Chciałaś się zabić? - Zaskoczona dziewczyna
cofnęła się o krok. Już się dowiedział? Marcus powinien nic mu
nie mówić o tym wypadku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Rozumiem, że możesz być na mnie zły, ale chciałam...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Zły? Ja nie jestem zły! Jestem cholernie wściekły i gdybyś tu
była to sprałbym cię po tyłku za głupotę!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ale mnie nie ma! I dopóki tam będziesz siedział nic nie możesz mi
zrobić, nie masz na mnie żadnego wpływu! - Po tych słowach wyszła
z pokoju, zżymając się na swoją głupotę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Świetnie!
Ona przyszła tu z pomysłem i determinacją, a Jeremy zaczął na
nią krzyczeć. Idiota.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , serif;"> Idiotka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Poszła
do kuchni, aby znaleźć coś na ból głowy, który dokuczał jej
coraz bardziej. Wzięła ze sobą butelkę wody i opakowanie
tabletek. Miała nadzieję, że po jednej jej przejdzie. Ponieważ do
kolacji jeszcze było sporo czasu, postanowiła położyć się na
chwilę, aby ulżyć obolałemu ciału. Poza tym, musiała zniknąć
na chwilę w pokoju, aby odpocząć i ochłonąć po wybuchu
Jeremy'ego. Nie interesował się nią, sam zaproponował przyjaźń,
ale mimo to zachowywał się jakby mu rzeczywiście zależało.
Doskonale jednak wiedziała, że tak nie było. Nie zależało mu na
niej, to jasne. Nie powinna myśleć inaczej, ale jednak... Mimo
wszystko jej serce pragnęło i mówiło coś innego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Zasunęła
zasłony i położyła się na łóżku, nogi przykrywając lekkim
kocem. Oby tylko tabletka zaczęła szybko działać, pomyślała i
zamknęła oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Tabletka
zadziałała tak bardzo, że obudziła się niespodziewanie. Zza
drzwi dobiegał ją czyjś krzyk.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, do diabła, otwórz drzwi! - głośny krzyk wyrwał ją z
resztek snu, które jeszcze chwilę pozostawały przy niej, aż w
końcu zniknęły. Głos rozpoznała od razu. Jeremy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Już... Już idę - powiedziała cicho i wstała niechętnie z łóżka.
Wszędzie panował mrok, więc uważając, aby nie potknąć się o
niespodziewaną przeszkodę. Otworzyła powoli drzwi i cofnęła się
o krok, w ostatniej chwili, ponieważ Jeremy wszedł gwałtownie do
środka i zatrzymał się na środku pokoju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Co się z tobą dzieje, Pearl? - zaatakował ją. Pearl jednak była
zbyt zszokowana jego wtargnięciem, żeby odpowiedzieć. Gapiła się
na ciemną postać, majaczącą w mroku i zastanawiała się czy
przypadkiem nie śni. - Pearl, słyszysz mnie? - Dziewczyna ocknęła
się w końcu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Tak, oczywiście. Jeremy, co tu robisz? - zapytała całkiem
poważnie. Nastąpiła chwila ciszy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie pojawiłaś się w czasie kolacji, więc zacząłem się martwić.
Wybiegłaś za nim zdążyłem coś powiedzieć i potem już cię nie
widziałem. Dzwoniłem do Marcusa, ale ani on, ani Nate cię nie
widzieli. Nikt nie wiedział, gdzie jesteś. Dałem ci czas do
dziewiątej, bo uznałem, że pewnie poszłaś do siebie i spałaś,
ale kiedy o dziesiątej nadal nigdzie się nie pojawiłeś,
przeraziłem się, że po wypadku w stajni coś ci się stało i
straciłaś przytomność albo przewróciłaś i uderzyłaś o coś
głową. Waliłem do drzwi, bo miałem nadzieję, że jednak spałaś.
Na szczęście chrapałaś smacznie - dodał łagodnie, gdy po
burzliwej wypowiedzi jego głos przestał drżeć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wzięłam tabletkę i zasnęłam. Która jest godzina? - zapytała
zaciekawiona. Obeszła Jeremy'ego, przy okazji delikatnie się o
niego ocierając, i spojrzała na wyświetlacz komórki. Dochodziła
jedenasta. Boże drogi, tak długo spała? - Przepraszam, że
narobiłam kłopotu. Nie spodziewałam się, że będę tak długo
spała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nic nie szkodzi, ale następnym razem nie wyciszaj telefonu, dobrze?
Próbowałem się do ciebie dodzwonić. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Ach, rozumiem - powiedziała, a po jej słowach zapadła cisza. Stali
tak oboje w ciemności, skrępowani własną obecnością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
nie widziała Jeremy'ego, ale wyczuwała, że jest zdenerwowany
pobytem tutaj. Nie wiedziała, co miałaby zrobić, aby się
rozluźnił i został z nią dłużej. Tylko co miała uczynić? Był
nieprzewidywalny, więc ciężko jej było wyczuć jego obecny
nastrój.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jak widzisz, wyszedłem, żeby mieć na ciebie wpływ - powiedział w
końcu Blackbourn, a Pearl poczuła jak serce zaczyna bębnić w
klatce piersiowej. O Jezu, powiedział to?, pomyślała zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wpływ? Przecież ci na mnie nie zależy - palnęła nim zdążyła
pomyśleć na słowami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Możesz mówić, co chcesz... Że jestem tchórzem, że siedzę tam i
boję się ludzi, ale nie mów, że mi na tobie nie zależy. Gdyby
rzeczywiście tak było to nie przyszedłbym tutaj przerażony, że
mogło ci się coś stać. Pearl, wiem, że chcesz mnie zobaczyć,
ale nie jestem pewna, czy wiesz na coś ważysz, czy zdajesz sobie
sprawę z tego, w jakim stanie jest moja twarz i reszta ciała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wiesz? Mam wrażenie, że mimo twoich słów, uważasz mnie za pustką
idiotkę, dla której liczy się tylko wygląd, nic więcej. Obrażasz
mnie w ten sposób.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie! - zaprzeczył gwałtownie i niemal jej dotknął. Niemal, bo po
chwil wycofał się, gdy zorientował się, co chciał zrobić. -
Wcale tak o tobie nie myślę, ja chcę ci oszczędzić
nieprzyjemnego widoku. Myślisz, że nie obeszłoby mnie, gdybyś się
mnie wystraszyła? To byłaby moja największa porażka w moim
żałosnym życiu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Przestań już! Nie mogę cię już słuchać. Wciąż tylko
powtarzasz, że jesteś brzydki, że się wystraszę, że to lub
tamto, ale nawet nie próbujesz dać mi szansy! - Podeszła do niego
nagle i złapała go za dłoń. Próbował się wyrwać, lecz mocno
go trzymała, w końcu przylgnęła do niego i uniemożliwiła mu
odsunięcie się. Przytuliła się do jego drżącego ciała ze
świadomością, iż prawdopodobnie robi z siebie zdesperowaną
kretynkę, ale w tej chwili nie miało to znaczenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Och, Pearl - wyszeptał cicho i po chwili rozluźnił się, po czym
objął ją mocno. - Nie chcę cię zranić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie zrobisz tego, jeśli mi zaufasz. Czy proszę cię o tak wiele?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dobrze, zrobię to, skoro się nie boisz - westchnął ciężko,
jakby robił coś okropnego. Pearl poczuła, jak jej serce bije w coraz
szybszym rytmie, a żołądek skręca się z niepewności i radości.
Jeremy pokaże jej swoją twarz i teraz, wiedziała to, wszystko
będzie inaczej. Odsunął się od niej i w ciemności dostrzegła
jak prostuję swe smukłe ciało. - Zapal światło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Przeszła
powoli obok niego i stanęła przy włączniku. Stała chwilę w
bezruchu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Zapal to cholerne światło! - krzyknął Jeremy w pewnym momencie,
aż dziewczyna podskoczyła. Zrobiła to, o co ją prosił, ale nie
odwróciła się szybko. Niech Jeremy przyzwyczai się do
świadomości, że stoi z drugim człowiekiem w pełnym świetle. -
Możesz się odwrócić. - W jego chropowatym, niewyraźnym głosie
usłyszała gniew. Był zły. Miała jednak nadzieję, że nie na
nią. Powoli obracała się w stronę mężczyzny. Serce galopowało
w jej piersi jak dziki koń. Przełknęła nerwowo ślinkę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Jeremy
stał w bezruchu. Dumnie uniósł głowę. Pierwszą rzeczą, którą
dostrzegła były jego niezwykle błękitne oczy. Ujrzała w nich bunt i ledwie powstrzymywany gniew. Jakby świadomość, że
go widzi wprawiała go w taki nastrój. Potem swój wzrok skierowała
na lewą stronę twarzy, gładką i bardzo przystojną. Gdy jej wzrok
padł na bliznę, poczuła w oczach zbierające łzy. Jeremy
twierdził, że przestraszy się widoku poznaczonego bliznami pana
zamku, ale wcale tak nie było. Prawa strona przypominała
makabryczną maskę, lekko pomarszczoną i źle sklejoną. Na
policzku skóra była gładka, nieco zaczerwieniona, natomiast reszta
przypomniała źle przyklejony papier z fałdkami i zmarszczkami.
Kącik ust i oka był skrzywiony i pomarszczony, co nadawało jego
twarzy groteskowy wygląd.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Pearl
patrzyła na niego i choć z jego postawy biła bezsilna złość, ona dostrzegała w nim zagubionego i niepewnego mężczyznę,
który boi się odrzucenia. Poczuła łzy płynące po policzkach.
Nie chciała płakać, bo nie wiedziała jak przyjmie to Jeremy, ale
to było silniejsze od niej. Ile on musiał nacierpieć się
fizycznie i duchowo, znosić tą ciągłą samotność, która z
każdym dniem na pewno coraz bardziej wpędzała go w kompleksy. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">Podeszła
do niego i stanęła bardzo blisko, aż poczuła ciepło bijące od
jego ciała. Nie był on dobrze zbudowany. Raczej miał atletyczną,
smukłą sylwetkę, ale za to był bardzo wysoki, podejrzewała, że wyższy od Bobbiego. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy - szepnęła głosem pełnym uczuć, które próbowały
znaleźć sobie wyjście z niej. Radość i smutek walczyły w niej
o lepsze. Nie wiedziała, czy powinna się cieszyć, że w końcu go
widzi, czy smucić, bo pokazał się jej z taką brzydką blizną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Dlaczego nie uciekasz? Dlaczego na mnie patrzysz?! - warknął zły.
Pearl jednak nie ruszył ten groźny ton. Nie da mu satysfakcji i nie
odejdzie w chwili, gdy Jeremy potrzebuje przekonać sam siebie, że
ludzie będą się nim brzydzili. - Jak możesz na mnie patrzeć?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mogę i chcę, Jeremy. Pokazałeś mi się. Dziękuję za zaufanie, a
teraz proszę, abyś przestał być na mnie zły, bo nie zrobiłam
nic złego. Nie krzycz na mnie - poprosiła cicho, łagodnym głosem.
Patrzyła mu w oczy i nie mogła się od nich oderwać. Były piękne, w kolorze indygo. Niesamowicie czyste, choć smutne. - Masz takie
piękne oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl - szepnął. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Jeremy - odpowiedziała i już wiedziała, co zrobi. Podeszła
jeszcze bliżej, aż biustem otarła się o jego tors. Czuła jak
szybko oddycha przestraszony całą tą sytuacją. Uniosła się
delikatnie i musnęła jego wargi. Jeremy odsunął się od niej
gwałtownie i spiorunował ją wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie całuj mnie! Jak możesz nawet to robić?! - powiedział
zaskoczony, jakby miała do czynienia z obrzydliwym robalem, a nie
przystojnym panem zamku. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Mogę i chcę - powtórzyła wcześniejszą odpowiedzieć i
uśmiechnęła się do niego. - I wiem, że ty też tego chcesz,
więc... Cóż stoi nam na przeszkodzie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Wszystko!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Nie, Jeremy, nie wszystko. Oboje jesteśmy dorośli, oboje decydujemy
o sobie i swoich uczuciach. Jesteśmy wolni. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Pearl, nie możemy się w to bawić, nie rozumiesz? Nie możemy. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Bo co? Przeciwko stoi tylko twój strach, nic więcej. Czy ty
rzeczywiście boisz się zaangażować? Myślisz, że jestem Amber,
która odeszła w chwili, gdy najbardziej jej potrzebowałeś? Ja
taka nie jestem, powinieneś się o tym przekonać. Znasz mnie już
na tyle, aby nie obrażać mnie nawet w ten sposób. Już to kiedyś
przerabialiśmy, pamiętasz? - Patrzyła na niego wyczekująco, ale
Jeremy stał tylko i pochłaniał ją wzrokiem, jakby bał się, że
za chwile zniknie, ale ona stała przed nim cały czas i nie
zamierzała się nigdzie ruszać. końcu westchnął i przeczesał
drżącą dłonią czuprynę. Dostrzegła, że blizna znikała gdzieś
we włosach. Po prawej stronie głowy włosy miał nieco krótsze i
ciemniejsze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;">-
Będziesz cierpiała, a ja tego nie chcę. </span>
</div>
<span style="font-family: georgia, serif;">-
Nie będę - powiedziała i nie dając mu ani chwili do namysłu
pocałowała go gwałtownie.</span>Unknownnoreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-79866121024881207402013-11-25T21:46:00.000+01:002013-11-25T21:46:02.071+01:0021. Niepotrzebna brawura<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl
zaczęła dzielić życie między Gandalfem i Jeremym. Ten pierwszy
nadal zachowywał się agresywnie; kopał, rżał i próbował gryźć
każdego kto tylko znalazł się w pobliżu jego zębów. Jego
zachowanie nie poprawiło się ani trochę. Wizyty w stajni odciskały
swe piętno na dziewczynie, która robiła wszystko, aby ogier zaufał
ludziom. Z każdym mijającym dniem popadała w coraz większy
smutek, który czasami był tak duży, iż nie była w stanie
powstrzymać łez. Zazwyczaj do stajni chodziła po obiedzie i
kolacji. Po powrocie rzucała się na łóżko i płakała głośno,
gdyż była pewna, że nikt jej nie usłyszy. Nawet Jeremy zaczął
się niepokoić, ponieważ w kamerze dostrzegł jej smutną
minę. Wielokrotnie prosił ją, aby przestała się zadręczyć, ale
ona nie potrafiła tak po prostu przestać martwić się sytuacją
Gandalfa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Natomiast
jeśli chodziło Jeremy'ego i jego "pomyślę nad tym", to
Pearl traciła nadzieję, że kiedyś jeszcze go zobaczy. Wciąż
prosił o trochę czasu, bo dla nie było to bardzo trudne. Rozumiała
to i nie chciała go popędzać, jednak jej pobyt tutaj niedługo się
skończy i nie wiedziała, co wtedy zrobi, gdy okażę się, że
Jeremy ją tylko zwodził, a ona jak ostatnia idiotka dała się
wodzić za nos. Nie wybaczyłaby tego jemu i sobie, że łudziła się
czymś, co nigdy nie znalazło pokrycia w rzeczywistości. Jednak
wciąż miała nadzieję, że Jeremy w końcu się przełamie. Nie opuszczało ją wrażenie, że miała coś na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie
nie miała nic. Jakby jedno dotknięcie pozbawiło ją tego. Czasami
frustracja i złość zżerała ją od środka, ale zaciskała mocno
wargi i nic nie mówiła, aby nie zepsuć tej nici, która nagle
pojawiła się między nimi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Wyczuwała,
że, choć tylko trzy razy znalazła się w jego pobliżu, fizyczne napięcie. Naprawdę nie wiedziała skąd to się wzięło,
ale przypuszczała, że niewiele potrzebowała, aby zapragnąć
Jeremy'ego. W końcu spotkali się trzy raz: pierwszy raz, gdy
pierwszej nocy nie mogła zasnąć i śledziła go korytarzem. Wtedy
złapał ją za ramiona, gdy się nagle z nim zderzyła. Drugi raz
zaskoczył ją w ogrodzie, a trzeci był tak niedawno. Wtedy to
zrobiła z siebie kompletną idiotkę i zapytała go, czy może go
pocałować. Do dziś nie mogła sobie tego zapomnieć, ale po raz
kolejny miała cichą nadzieję, że mówiąc to obudziła w nim coś
więcej niż tylko zwykłe zainteresowała. Chciała, aby... Aby...
Sama nie wiedziała co. Nie chciała prosić go o to, by ją
pokochał, bo to zbyt wiele, ale żeby przynajmniej przez chwilę
zapomniał o swej domniemanej brzydocie i zaufał jej. Bardzo tego
chciała, choć jednocześnie nie liczyła na zbyt wiele.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Rozterki
sprawiły, że kolejne dni spędzała jakby w pół śnie. Straciła
na wadzę, gdyż bardzo mało jadła. Martwili się o nią wszyscy,
choć zapewniała każdego, że czuję się świetnie i nie muszą
się o nią troszczyć. Nate i Adalbert często ją odwiedzali, więc
poczucie osamotnienia nigdy jej nie groziło. Czasami też wpadał
Greg Smadley z córką. Cieszyła się z tych wizyt i bardzo
zaprzyjaźniła się z Anabell. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Któregoś
dnia, gdy powolnym krokiem wracała do zamku, dopadł ją Nate.
Szarpnął ją za ramię i odwrócił twarzą do siebie. Pearl
zaskoczona jego zachowaniem próbowała się wyrwać ale ten tylko
zacisnął mocniej ręce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Co się z tobą dzieje? - warknął przez zaciśnięte zęby.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nic - odpowiedziała i na potwierdzenie próbowała się uśmiechnąć.
Nie bardzo jej to jednak wyszło, a Nathaniel wkurzył się jeszcze
bardziej. Odsunął się od niej i nerwowo przeczesał dłonią
włosy. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Przecież widzę, że coś jest nie tak! Nie próbuj mnie zbyć
głupim uśmieszkiem, bo ja nie dam się nabrać. Nawet Marcus
zastanawia się, co jest z tobą nie tak. No więc pytam, w imieniu
wszystkich, co jest? Nie mów, że nic, bo nie uwierzę. -
Skrzyżował ramiona na piersi i mierzył ją surowym wzrokiem. Po
raz kolejny miała ochotę wzruszyć ramionami, ale wiedziała, że
to byłby głupi pomysł. Nie chciała jeszcze bardziej zdenerwować Natahniela, więc tylko westchnęła ciężko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Po prostu martwię się sytuacją Gandalfa. To wszystko. Ciężko
jest mi patrzeć na niego i mieć świadomość, iż możliwe, że
nie jest już do uratowania. Nie sądzisz, że powinnam się tym
przejmować, skoro uratowałam mu życie? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ale przecież jeszcze nic nie rozstrzygnęło się w jego sprawie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Może nie, ale mam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam wtedy... -
zamilkła i pustym wzrokiem powiodła po okolicy. Powoli nad zamkiem
i jego okolicami zapadał ciepły wieczór. Psy leżały pod drzewem
i w końcu znalazły ukojenie po upalnych godzinach, konie i krowy wracały
po całym dniu skubania trawy na łąkach, za nimi szli i głośno
rozmawiali zatrudnieni tymczasowo pracownicy, wszelki drób już
powoli schodził się do kurników i wskakiwał na grzędy. W
powietrzu czuć było zapach czarnego bzu, a lekki wiaterek roznosił
go po całej okolicy. Było tak cudownie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Zrobiłaś to, co uważałaś za słuszne. Nikt nie może cię za to
winić, skarbie. Podziwiam cię za to, że odważyłaś stanąć w
jego obronie i uratować mu życie. To się liczy. - Wyciągnął do
niej ramiona i objął ją mocno. Przytuliła się do niego i cicho
zapłakała. Naprawdę czuła się coraz gorzej i nie była w stanie
nad tym zapanować. Zbyt dużo myślała, zbyt wiele się
zastanawiała. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ale co to za życie w ciągłym gniewie? On cierpi - załkała prosto
w jego znoszoną koszulkę. Nie przeszkadzało jej to, że był
brudny i spocony. Nie zwróciła na to wielkiej uwagi, gdyż w
tej chwili zbyt mocno przeżywała, aby zaprzątać sobie głowę
bzdurami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Wiem, ale Blackbourn na pewno coś wymyśli. To on ma tu kasę i może
wszystko - powiedział nieco pogardliwie Nathaniel. Pearl na chwilę
przestała płakać i spojrzała na niego zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dlaczego ty go tak nie lubisz? - zapytała szeptem. Głos łamał jej
się, ale dzielnie patrzyła mu w oczy, nie bacząc, że jest
zapłakana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie to, że go nie lubię, ale... Denerwuje mnie to, że siedzi tam w
tym zamku, jak jakiś tchórz i nie interesuje go to, co dzieję się
wokół. Nigdy nie wchodzi z zamku, boj się ludzi jak zaszczute
zwierzę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
A ty byś chciał wyjść z twarzą poznaczoną bliznami? Nie bałbyś
się odrzucenia? - Odsunęła się od niego i teraz już nieco
wzburzona mierzyła go płonącym wzrokiem. Nate wzruszył ramionami,
choć sądząc po jego nerwowym spojrzeniu, wydawało się, że
bardzo drażni go ten temat.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie wiem, nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji. Czy możemy
zmienić temat? Rozmawialiśmy o tobie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
No jasne, najprościej pominąć takie tematy... - warknęła
wściekła na jego ignorancję. - Nie mam ochoty już rozmawiać. Do
zobaczenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dobranoc, gwiazdo. Śpij dobrze - powiedział Nate i odszedł w swoją
stronę. Pearl zamaszystym krokiem skierowała się do zamku. Szybko
zamknęła drzwi, aby nikt się nie dostał do środka i pobiegła na
górę. Przygotowała się do snu i włączyła laptopa. Jeremy
natychmiast się odezwał, pytając o dzień i wizytę u Gandalfa. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl
jak zawsze nadrabiała miną a dziś wyjątkowo nie miała ochoty z
nim rozmawiać. Nawet jeśli Jeremy bardzo się starał ją rozbawić,
opowiadając anegdoty ze swojego dzieciństwa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Musiałeś być uroczy mając sześć lat. Dzieci są słodkie w tym
wieku i rozbrajająco szczere.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Lubisz dzieci?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>A kto ich nie lubi? </i></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Moja była dziewczyna. Amber. Nie przepadała za nimi, a ja tak,
uwielbiałem rozpieszczać maluchy kuzynostwa.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Nigdy nie zrozumiem takich ludzi. Dzieci dają człowiekowi tyle
radości! I są przede wszystkim dumą rodziców. Moja mama często
powtarza mi, że ja i Can jesteśmy jej życiem i cieszy się, że
nas ma. Wiesz, gdy nasz ojciec odszedł od nas, my byłyśmy dla niej
powodem, dla którego warto walczyć. Ciągle nam przypomina, że to
właśni my sprawiłyśmy, że się nie załamała po odejściu męża.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Mogę Cię o coś zapytać?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>No jasne.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Dlaczego Wasz ojciec odszedł? Nie kochał już Waszej matki?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Trudno powiedzieć. Odszedł, bo kochanka okazała się być
ładniejsza? Bardziej pociągająca? Nie wiem. Po prostu, mama
znudziła się mu i nie bacząc, że ma małe córki pewnego dnia
spakował się i wyszedł bez słowa. Potem spotkałam go trzy razy,
raz nawet będąc nastolatką wyklęłam go i obrzuciłam takimi
oszczerstwami, że nawet sam Bobbie byłby zaskoczony moim
zachowaniem. A przecież sam doświadczył mojego ciętego języka.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Musiałaś to przeżyć, skoro tak zareagowałaś na mężczyznę,
którego powinnaś uważać za najważniejszego na świecie.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Nie tak bardzo, bo miałam wtedy zaledwie cztery lata, gorzej było z
Candice, która była do niego przywiązana. Facet, który nas
spłodził był egoistycznym dupkiem, który nauczył mnie jednego:
nigdy nie jesteś w stanie poznać na tyle drugiego człowieka, aby
być pewnym jego uczuć. Can dopóki nie spotkała Bobbie'go nie
zaufała żadnemu mężczyźnie, a gdy tylko pojawił się nasz
ojciec robiła się agresywna. Dlatego między nią, a Robertem było
jak było, przynajmniej na początku ich znajomości. </i></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Bobbie był zachwycony Twoją siostrą, ale powtarzał mi, że jest
bardzo irytująca, bo była zbyt pewna siebie i dążyła do celu,
nie potrzebując wsparcia ani pomocy.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Can zawsze była niezależna. Opiekowała się mną i wspierała
mamę. Myślała nawet o rzuceniu szkoły, aby zacząć pracę, ale
wtedy zmarł dziadek Jack i całą niewielką GrandPic zapisał w
testamencie nam. Ponieważ mama miała już swoją pracę, Candice
wzięła na siebie obowiązek prowadzenia firmy, dlatego też
rozpoczęła studia pod kątem grafiki komputerowej.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Zawsze ją podziwiałem. Obie jesteście bardzo dzielne.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Westchnęła
ciężko. Czy musieli o tym rozmawiać? Nie miała nawet na to
ochoty, bo to przypominało jej czasy w szkole, gdy dzieci ciągle
pytały ją gdzie jest jej tata. Teraz nie chciała do tego wracać.
Epizod z ojcem należał do przeszłości. Więcej już go nie
widziała, więc za nim nie tęskniła. Miała obojętny stosunek do
człowieka, który tak łatwo o niej zapomniał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Może zamiast rozmawiać o mnie, porozmawiamy o czymś innym? </i></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Coś proponujesz?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Długo
myślała nad tematem, ale w końcu westchnęła i stwierdziła, że
neutralna rozmowa o niczym będzie lepsza niż ciągłe przekonywanie
Jeremy'ego, żeby w końcu się jej pokazał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Książki. Może być?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pomimo
początkowej niechęci do rozmowy, Pearl szybko się rozkręciła i
nie potrafiła się pożegnać, choć pora była już późna. A oni
wciąż rozmawiali. W końcu jej zły humor ulotnił się gdzieś
daleko, a ona sama nie potrafiła się nacieszyć tym, że Jeremy tak
chętnie odpowiada na jej pytania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">W
końcu rzeczywiście musiała się z nim pożegnać. Robiła to dość
niechętnie, ale była bardzo śpiąca.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Dobranoc, Jeremy. Śnij o mnie.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Wyłączyła
czat i wylogowała się z systemu. Tak naprawdę nie chciała tego
napisać, ale gdzieś włączyła się jej przekora i stwierdziła,
że takie pożegnanie bardzo mu się przyda.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kolejne
dni minęły spokojnie, poza tym jednym porankiem, gdy Jeremy z
rozbawieniem w głosie oznajmił jej, że posłuchał jej słów i
śnił o niej. Zaczerwieniła się wtedy i szybko wyszła z pokoju.
Nie sądziła, że jej słowa przyjmie tak dobrze. Prędzej
spodziewała się jakiegoś ataku z jego strony, ale skoro zareagował
w ten sposób jeszcze istniała szansa, że Jeremy jej zaufa i
zejdzie do niej. Nie łudziła się jednak, że nadejdzie to tak
szybko. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Gandalf
ani trochę nie poprawił swojego zachowania. Pracownicy stajni
musieli zbudować nowy boks, specjalnie dla niego, gdyż ten, w
którym przebywał przypominał raczej pobojowisko wściekłej armii.
Nie nadawał się już do użytkowania. Wszyscy zastanawiali się,
jak to zrobił z nogą w gipsie. Jednak ogierowi nie potrzebne były
cztery nogi, miał jeszcze trzy, które użytkował w dość
niebezpieczny sposób. Pearl codziennie przynosiła mu dwa jabłka i
marchewkę naiwnie wierząc, że jej gest przywróci w ogierze wiarę
w człowieka i zaufanie. Mimo chwilowej załamki, nadal sądziła, że
kiedyś Gandalf wyjdzie z tego. Może za rok? W internecie znalazła
człowieka, który zajmuje się naturalnym treningiem koni i ogłosił
się samozwańczym zaklinaczem koni. Jeździ po całym świecie i
prostuje skrzywioną psychikę koni. Widziała na jego stronie
filmiki z tych wizyt i zaimponował jej cierpliwością, wiedzą, a
także umiejętnościami jeździeckimi. Dlatego sytuację Gandalfa
widziała nieco inaczej, w lepszym świetle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">"Cierpliwość
jest podstawą w relacji z agresywnym zwierzęciem: cierpliwość i
zrozumienie, a także odwaga. Człowiek nie może pozwolić sobie na
strach, który wykorzysta zwierzak. Obróci w niwecz dotychczasowe
rezultaty, jeśli dana osoba się przestraszy" - tak wyczytała
ostatnio na stronie zaklinacza. Uznała to za myśl przewodnią
własnego zachowania. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Poszła
do ogiera z mocnym postanowieniem, że się nie przestraszy. Nie
pokaże po sobie ani odrobiny lęku, który wykorzysta przeciwko niej
siwek. Musi być odważna i konsekwentna. Co prawda nie wiedziała,
co uczyni po przyjściu do stajni, ale jedno było pewne: nie podda
się tak łatwo. Skoro z Jeremym nieco się udało, a przecież był
on strasznym dzikusem i odludkiem, to dlaczego ma się nie udać z
Gandalfem? Obaj byli do siebie podobni i wystarczyło kilka dni, może
tygodni, aby w końcu zdobyć ich zaufanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Stajnia
tonęła w cichych dźwiękach wydawanych przez konie. Chrapanie,
parskanie, pogryzanie i tupanie kopytami. Rozejrzała się po
wnętrzu. Słońce wpadało przez szeroko otwarte drzwi i okna.
Wszystkie konie odpoczywały w boksach, ukryte w cieniu. Gandalf
znajdował się w najdalszym jego zakątku. Rozejrzała się wokół.
Nikogo nie było, więc śmiało ruszyła przed siebie, jednocześnie
będąc czujną. Nie chciała, aby Nate znów się do niej
przyczepił. Wolała w spokoju iść do ogiera, a obecność
Nathaniela na pewno nieco wytrąciłaby ją z równowagi. Musiała
skupić się na zadaniu, które sobie narzuciła i nic jej od tego
nie odwiedziecie. Spodziewała się, że to, co zrobi zakrawało na
skrają głupotę i idiotyzm, ale istniała szansa, że jej plan może
przynajmniej w połowie się spełnić. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">W
końcu stanęła przed boksem Gandalfa. Ogier dopóki jej nie widział,
stał spokojnie, żując siano. W chwili, gdy zastrzygł uszami
zwrócił swój kształtny łeb w jej stronę, natychmiast przystąpił
do tradycyjnego ataku. Nie odsunęła się od niego, jak to robiła
wcześniej i jak postępowali inni. Stała, w głowie wyobrażając
sobie, że go siodła i rusza na długą przejażdżkę. Stała tak,
dopóki koń nie odszedł od drzwiczek i nie zaczął kopać po ścianie,
wtedy podeszła bliżej. W dłoni trzymała dla niego smakołyki,
które miała nadzieje zje, że z ręki. Oczywiście chciała też
zachować przy tym wszystkie palce. Ogier, który mimo szaleństwa
widocznego w jego oczach wydał się być Pearl również
zainteresowany tym, co robiła. Uśmiechnęła się, choć sądziła,
że ten gest będzie zwierzęciu obojętny i całkiem niezrozumiały.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Cześć - przywitała się cichym, łagodnym głosem. Koń łypnął
na nią czekoladowym okiem, ale nie zaprzestał swego agresywnego
tańca. - Jak się dziś czujesz? - zapytała ponownie. Koń jednak
nadal wierzgał. - Widzę, że niezbyt dobrze. Chyba wiem, co
czujesz. Masz ochotę na jabłko? Są pyszne - dodała jeszcze i
powoli wyciągnęła do siwka rękę. Gandalf uspokoił się nagle i
przyjrzał się uważnie jej dłoni, na której spoczywało jabłko.
Pearl nie sądziła, aby przyjął od niej owoc, ale już samo
to, że przestał kopać, świadczyło, że choć trochę wykazuje
dobrej woli i coś może jeszcze z niego być.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
No, proszę, weź je - szepnęła, wysuwając rękę do przodu.
Starała się nie okazywać strachu, choć w środku cała się
trzęsła. Jabłko zatańczyło na jej ręce i spadło na ziemie.
Gandalf pochylił łeb i obwąchał je, jakby było dziwnym,
nieznanym przedmiotem. Potem jednak spojrzał na Pearl i złapał w
zęby owoc. Szybko go rozgryzł. Dziewczyna ucieszyła się i
położyła na dłoni kolejne jabłko. Tym razem koń wycofał się
pod samą ścianę i stał zapatrzony w jej dłoń. Sama nie
wiedziała, co ją skusiło w tamtej chwili, ale powoli, aby go nie
wystraszyć zaczęła otwierać boks. Uchyliła drzwi i wślizgnęła
się do środka, nie spuszczając z konia oka. Serce dudniło jej w
piersi, a krew pulsowała w żyłach strachem i niepewnością. Stała
na wprost siwka, który w każdej chwili mógł wyrządzić jej
krzywdę, wystarczyłoby tylko jedno kopnięcie, aby pożegnała się
z tym światem. Zimny dreszcz, który przebiegł po plecach zmroził
ją po korzonki włosów. Opanowała się jednak, nim ogier wyczuł
jej zmianę nastroju. Zrobiła jeszcze krok z wyciągniętą ręką.
Jabłko leżało nieruchomo. Gandalf uniósł łeb i spojrzał nią
nią, przebijając ją wzrokiem na skroś. Jego głębokie, pełne
cierpienia oczy sprawiły, że w jej piwnych pojawiły się łzy. Nie
chciała, żeby cierpiał. Pragnęła go widzieć brykającego z
innymi końmi, skubiącego trawę, czy kłusującego po lesie pod
siodłem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Gandalf
nadal patrzył na nią, ale w pewnym momencie trącił ją gwałtownie
pyskiem, aż jabłko upadło i potoczyło się w kąt. Pearl zerknęła
w tamtą stronę, ale po chwili spojrzeniem wróciła do ogiera.
Musiała go obserwować, aby nie przegapić momentu, w którym koń
nagle przeistoczy się w agresywne stworzenie. Kiedy jednak nadal
pozostawał w tej samej pozycji, nie wykazując żadnych oznak
poprzedniego zachowania. Stał i patrzył, jakby chciał zbadać jej
intencję wobec niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Obiecuję ci, że jeszcze kiedyś będziemy galopować po lesie -
powiedziała cicho. Koń postawił uszy, chłonąc każdy dźwięk
wydobywający się z jej ust. Był zaciekawiony, nadal ostrożny, ale
wciąż zainteresowany jej osobą. Nie widziała złości w jego
spojrzeniu, więc postąpiła krok do przodu. Wyciągnęła wolno
rękę i niemal dotykała opuszkami palców jego chrapy. Prawie muskała jego pysk, gdy nagle z tyłu
dobiegł ją przeraźliwy krzyk.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Pearl! - Dziewczyna automatycznie odwróciła się w stronę męskiego
głosu, który dobiegł ją od strony drzwi boksu. Nate stał w nich
przerażony. Chciała coś odpowiedzieć, gdy nagle usłyszała
głośne rżenie konia, a potem poczuła jak głowę rozrywa jej ból.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Upadła
na ziemię, tracąc przytomność od kopnięcia Gandalfa.</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-71558918226358036222013-11-07T19:04:00.000+01:002013-11-07T19:04:03.030+01:0020. Odrobina nadziei<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Nie
mogła pozwolić sobie na zbyt długi płacz. Musiała wstać,
pozbierać się do kupy i zejść na dół, aby przygotować kolację.
Powoli zachodzące słonce oświetliło kuchnie, dodając jej tym
samym rodzinnego uroku, ale w tym pomieszczeniu żadna rodzina nie
zasiądzie do kolacji, nigdy. Pokiwała smutno głową i zabrała się
za pizzę, którą postanowiła zrobić kilka dni temu. Była
pracochłonna, więc odkładała ją na później, ale dziś musiała
zająć czymś myśli, aby nie dręczyć się sprawą Gandalfa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Szybko
posprzątała i zabrała się za ugniatanie ciasta. Wyrabiając je,
myślami odpłynęła do Jeremy'ego, który siedział tam samotny i
opuszczony. Ostatnie godziny poświęciła ogierowi, a teraz musiała
pomyśleć o mężczyźnie dwa piętra wyżej. Tak naprawdę nie
chciała tego robić, ale już tak często go wspominała, że stało
się to codziennością. Przyzwyczaiła się do tego tak bardzo, iż
teraz była zdziwiona, że przez ostatnie godziny nie zagościł w
jej myślach ani razu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Głupia idiotko, po co ci to w ogóle? - zapytała samą siebie,
głosem pełnym wyrzutu. Powinna nabrać dystansu do mężczyzny,
powinna zacząć traktować go jak sam tego sobie życzył. Właśnie.
Powinna, ale nie zrobiła tego. Obojętność to ostatnia rzecz, jaką
mogła od siebie wymagać względem Jeremy'ego. Nie potrafiła go
ignorować tak, jak potrafił to on.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Dusząc
pieczarki z cebulą doszła do wniosku, że nie ma innego wyjścia.
Chcąc czy nie musi ustosunkować się do tej decyzji, nie ważne jak
bardzo jej się to nie podoba. Kiedy zaczęła kroić paprykę,
ogórki i cebulę uznała, że muszą zjeść kiedyś kolację razem.
Naprawdę nie umiała myśleć o tej sprawie inaczej. Zależało jej
na tym mężczyźnie i nikt nie mógł jej tego zabronić. On tym
bardziej. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kiedy
przykryte ścierką ciasto wyrosło, a pieczarki doszły pod
przykrywką, zabrała się za pizzę, na chwilę przestając myśleć
o Jeremym. Coraz lepiej jej szło i uznała, że pobyt w Szkocji
sprawi, iż jej kulinarne zdolności ulegną zdecydowanej poprawie.
Już teraz widziała, jak dobrze sobie radziła i była pewna tego,
co robi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pizza
powoli piekła się w piekarniku. W tym czasie Pearl postanowiła
posprzątać i zrobić listę zakupów. Musiała za kilka dni
pojechać do miasta i uzupełnić spiżarnię, aby nie brakło już
niczego. Poszła jeszcze do swojego pokoju, aby zabrać telefon i
zadzwonić do mamy. Starała się codziennie opowiadać jej o tym, co
działo się w zamku. Wysłała jej nawet zdjęcia, które ostatni
zrobiła. Matka była zachwycona okolicą, ale oczywiście zaczęła
narzekać na to, że jest sama pośród wielu mężczyzn. Pearl
musiała za każdym razem ją uspokajać i przekonywać, że nic jej
nie będzie. Jej mama jednak wciąż się martwiła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Złapała
telefon, a jej wzrok padł na laptop, który leżał na łóżku i
się ładował. Przygryzła dolną wargę. Zawahała się na chwilę,
a potem wzięła również komputer wraz z ładowarką i wyszła z
pokoju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Nie
wiedziała w jakim to celu zrobiła. Usiadła w kuchni włączyła
laptopa i poczekała aż system się uruchomi. Kiedy wszystko się
załadowało postanowiła sprawdzić pocztę. Jeszcze nie zdążyła
się zalogować, gdy na ekranie pojawiła się chmurka czatu. Jeremy.
Przełknęła ślinkę i kliknęła na migającą wiadomość.
Otworzyło się okno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Dzień dobry! Cieszę się, że w końcu Cię widzę na czacie. Jak
czuje się Gandalf?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Dzień dobry. Sama nie wiem. Chyba jednak popełniłam błąd,
ratując mu życie. Teraz to widzę. Myślę, że Gandalf jest już
na straconej pozycji, ale wmawiam sobie, że wcale tak nie jest.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Jest aż tak źle? Niemożliwe. I nie mów tak, bo to, co zrobiłaś
było bardzo odważne. Daj mu jeszcze trochę czasu. Sama prosiłaś
mnie, żebym go nie skreślał tak od razu.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><i>Pearl:
Masz rację, ale weterynarz powiedział, iż obawia się, że ogier
może nie wyjść z tego stanu w jakim się znalazł. Może być
sprawny fizycznie, ale jego psychika jest totalnie w strzępach. Nie
da się z niej już nic poskładać. Przynajmniej tak to teraz
wygląda.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><i>Jeremy:
Poszukam jakiegoś zaklinacza koni albo coś w tym stylu. Może on
inaczej spojrzy na tę sprawę i pokaże nam, co robimy źle. Pearl,
nie martw się, zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Nie wiem, Jeremy. Łatwo powiedzieć. Teraz wydaję mi się, że
popełniłam błąd...</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><i>Jeremy:
Przestań. Nie zamartwiaj się. Pearl, proszę Cię, nie martw się
niepotrzebnie. Okaże się, że jednak wszystko będzie dobrze, a Ty
niepotrzebnie nabijałaś sobie głowę czarnymi myślami.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Nie wiem, zobaczymy to w najbliższej przyszłości. Poszukam kogoś,
kto pomoże nam przy Gandalfie. Jaką cenę jesteś skłonny zapłacić
temu komuś?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><i>Jeremy:
Każdą. Pearl, stać mnie na to, aby zapewnić każdemu zwierzęciu
profesjonalną opiekę psychologa czy weterynarza. </i></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Ich
rozmowę przerwała kuchenka, która oznajmiła głośnym piknięciem,
iż pizza jest gotowa. Wyjęła ją i postawiła na blacie, aby nieco
przestygła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:<i>
Dziś na kolację będzie pizza. Może być?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Mój Boże, właśnie nieświadomie spełniłaś moje marzenie!
Chciałem Ci kiedyś to zaproponować, ale nie wiedziałam, czy
zechcesz ją dla mnie zrobić.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Pisz śmiało, jeśli będziesz miał na coś ochotę. Naprawdę
postaram się to zrobić, jak najlepiej umiem, choć nie obiecuję
cudów.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Nie doceniasz się. Smakują mi Twoje potrawy, Pearl, więc nie
umniejszaj swoich umiejętności! Lubię Twoje potrawy i gdyby to
było możliwe, chciałbym, żebyś została tutaj już zawsze, bo
nigdzie nie znajdę takiej gosposi jak Ty.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><i>Pearl:
Dziękuję Jeremy, to strasznie miłe, co mówisz, naprawdę. I
uważaj, żebym nie stała się próżna przez Twoje komplementy.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Dziewczyna
specjalnie pominęła drugą część jego wiadomości, gdyż w jej
sercu odezwał się tępy ból. Mógł ją zatrzymać. Wystarczyło
jedno, proste słowo: zostań. A ona spełniłaby jego prośbę,
przeciwstawiając się matce i Candice. Zostałaby i porzuciła myśl
o studiach. Ale on chciał jedynie przyjaźni, więc nie mogła mu
tego dać. Wolała wyjechać i zaszyć się w mieszkaniu, rzucić się
w wir pracy i nauki niż pozwolić zatracić się we wspomnieniach o
nim. Boże, czyżby się w nim zakochała? Przecież to niemożliwe,
skoro niewiele się z nim kontaktowała. Czy aby przypadkiem nie
popełnia głupoty? Potrząsnęła głową i skupiła się na
rozmowie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Ty? Próżna? Nigdy. Jesteś na to zbyt inteligentna.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Pizza zaraz będzie.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>To w takim razie już zacieram ręce.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Dziewczyn
podniosła się z krzesła i sięgnęła po nóż. Choć posiłek
nadal był gorący pokroiła go i trzy spore kawałki ułożyła na
talerzu, a potem polała je obficie ketchupem. Do szklanki nalała
coli i postawiwszy wszystko na tacy zaniosła do pokoju. Z bijącym
sercem weszła do środka. Bała się spojrzeć w kamerę gdyż nie
wiedziała, co by wtedy zrobiła. Mogła zrobić z siebie kompletną
idiotkę Kiedy postawiła tacę z jedzeniem, usłyszała głoś
Jeremy'ego. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Już tutaj czuję wspaniały zapach - powiedział Jeremy, a Pearl
poczuła przebiegające po plecach dreszcze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie przesadzaj - bąknęła niepewna i uśmiechnęła się nieśmiało.
Jego głos sprawił, że wszystko w niej drżało. Westchnęła
rozdzierająco i przez chwilę poczuła się jak zakochana idiotka,
która robi maślane oczy do swego ukochanego. No cóż, chyba
najwidoczniej nią była, skoro reagowała w ten sposób. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Pizza już jest. O Jezu, tak jak myślałem. Pachnie cudowanie. Boże,
Pearl, chyba dam ci podwyżkę, jesteś warta każdych pieniędzy -
mruknął zadowolony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Dziewczyna
poczuła mrowienie w dole brzucha i już wiedziała, że to co w tej
chwili doświadczyła nie miało nic wspólnego z uczuciami, jakimi
go obdarzyła... To było pożądanie. Nigdy wcześniej czegoś
takiego nie czuła. William nie umiał w niej wzbudzić fizycznego
pragnienia, a Jeremy nawet jej nie dotknął, nawet nie wiedziała
jak wyglądał, a potrafiła go zapragnąć z siłą o jaka nawet się
nie podejrzewała. Nie mogła się temu poddać, nie pozwoli aby
fizyczne przyciąganie zdominowało jej uczucia, gdyż bała się
tego, co mogłaby zrobić. Nie miała serca dawać Jeremy'emu złudnej
nadziei, bo jeśli on jej nie chcę to czy mogła obudzić w nim coś
więcej niż przyjaźń? Nie mogła, choć bardzo chciała aby
mężczyzna patrzył na nią nie jak na przyjaciółkę, lecz jak na
młodą kobietę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Wracam do kuchni, muszę jeszcze posprzątać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dobrze, ale mam nadzieję, że nie znikniesz z czatu? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie, oczywiście, że nie. - Posłała mu radosny uśmiech i wyszła.
Cóż, chciał przyjaźni to będzie ją miał, bez względu na to,
co ona czuła. Nie mogła dopuści do przekroczenia granic, które
wyznaczył Jeremy Blackbourn, choć bardzo chciała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kiedy
weszła do kuchni, rozejrzała się dookoła i stwierdziła, że
jednak pomieszczenie nie wymaga jej interwencji, więc zabrała
laptopa na górę i wygodnie ułożyła się na łóżku. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Jak pizza? Smakuje?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>No jasne! Mam nadzieję, że Ty również postanowiłaś zjeść
kolację?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Ja sobie dziś odpuszczę. Nie mam apetytu. To chyba przez sprawę z
Gandalfem, bardzo się tym przejęłam i nadal mam żołądek
zawiązany w supeł.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Pearl, proszę Cię, nie martw się na zapas. Przecież istnieje
szansa, że wyjdzie z tego.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Perl:
<i>Oczywiście, że istnieje, ale jest ona tak mała, że teraz jej nie
widzę. Nie wiem, co zrobię, jeśli okaże się, że nasze starania
poszły na marne. Załamię się.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Ani mi się waż! Bo pójdę do ciebie i mocno Tobą potrząsnę. Nie
chcę, żebyś się smuciła. Zrobimy wszystko, aby wyciągnąć
Gandalfa z tego dołka.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Chciałabym, żebyś tu był. Tak bardzo chcę się do kogoś
przytulić.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Słowa
same wystukały się na klawiaturze. Pearl przez chwilę patrzyła
oszołomiona na ekran laptopa. O Boże, co ona zrobiła! Zamknęła
oczy i pomyślała, że za chwilę spłonie ze wstydu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Ja też bym tego chciał.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Poczuła
jak serce zaczyna coraz szybciej walić. Przełknęła nerwowo ślinkę
i przygryzła wargę. Może powinna teraz spróbować?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Więc dlaczego ciągle uciekasz? Dlaczego wciąż się przede mną
chowasz? Czy pokazanie mi twarzy byłoby takie straszne?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym Cię wziąć w ramiona. Kiedy
byłem u Ciebie, a Ty zapytałaś mnie, czy możesz mnie pocałować,
spanikowałem i uciekłem. Od dawna o tym marzę, ale widzisz, nie
jestem wart tego, by Cię dotykać. Gdybyś mnie zobaczyła... Nasza
znajomość przestałaby być dla Ciebie ważna. Mam szpetną twarz i
moje towarzystwo przestałoby Ci się podobać. Nie mogę liczyć na
nic więcej, niż rozmawianie z Tobą poprzez kamerę i Internet.
Chciałbym być normalny.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Ile razy mam jeszcze napisać, powiedzieć, że dla mnie nie liczy
się Twój wygląd? Że nie boję się tego, co opisujesz w tak
okropny sposób. Rozumiem, że możesz być niepewny mojej reakcji,
ale zrozum, że nigdy bym Cię nie skrzywdziła! Poza tym, nie mów,
że nie jesteś wart, bo to totalna bzdura! I mam wrażenie, że to,
co jest między nami nic dla Ciebie nie znaczy. Ja bardzo chciałabym
aby nasza znajomość zeszła z tych sztucznych rozmów na czacie.
Chcę porozmawiać z Tobą w cztery oczy. Tak jak było to w moim
pokoju. Wiesz jakie to było fantastyczne uczucie stać niedaleko
Ciebie? Czułam, że cała drżę i cieszyłam się, że do mnie
przyszedłeś. Bardzo chciałabym abyś mnie w końcu przytulił.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
Lepiej będzie, jeśli zamkniesz dziś w nocy pokój.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Otworzę szeroko drzwi i będę na Ciebie czekała. </i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Dlaczego piszesz mi takie rzeczy? Pearl, czy Ty masz pojęcie, jak to
na mnie działa? Nie jestem z kamienia.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Ja też nie. Myślisz, że ja nic nie czuję, nie pragnę? Nie
tęsknie? Nie myśl, że tylko Ty możesz odczuwać.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Zakończmy ten temat, bo robi się nie bezpieczny. Proszę, Pearl.
Nie możemy się w to bawić.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl:
<i>Ja też Cię proszę. Jedno spotkanie twarzą w twarz. Czy to tak
wiele?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy:
<i>Daj mi czas, potrzebuję go na przemyślenie tego i owego.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl: <i>Dziękuję. To bardzo wiele dla mnie znaczy.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Nie
mogła w to uwierzyć, że w końcu Jeremy przynajmniej postara się
przemyśleć sprawę spotkania. To już coś. Odetchnęła z ulga i
zatraciła się w rozmowie z mężczyzną. Nawet nie zorientowała
się, gdy zrobiło się wyjątkowo późno. Spojrzała na telefon i
niemal jęknęła. Było wpół do pierwszej! Czas tak leciał
szybko, gdy kontaktowała się z panem zamku. Pożegnała się szybko
i poszła wziąć prysznic. Nie mogła przestać się uśmiechać i
wciąż to robiła, gdy zasypiała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Poranek
okazał się bardzo słoneczny i zapowiadał się gorący dzień.
Pearl wstała zaraz po dziewiątej i migiem zeszła na dół, aby
zabrać się na jedzenie. W trakcie, gdy przygotowywała posiłek
ktoś zapukał do drzwi. Zamarła na chwilę, a potem podeszła do
nich i otworzyła je szeroko. W progu stał Nate oraz pan Adalbert.
Obaj mieli zmartwione miny, ale gdy tylko ujrzeli jej radosną minę
popatrzyli na siebie zaskoczeni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Czy wszystko w porządku? - zagadnął pierwszy starszy pan. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Tak, oczywiście. Czuję znacznie lepiej - dodała jeszcze, ponieważ
wiedziała, że chodziło mu o wczoraj. Wpuściła ich do środka. -
Zjedzcie ze mną śniadanie. - Mężczyźni pokiwali zgodnie głowami
i weszli głębiej do pomieszczenia. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Szybko
zajęła się szykowaniem posiłku. Przygotowała dla nich talerzyki,
kubki i podstawiła im zapełniony półmisek. Były na nim wędliny,
sery, pomidory i ogórki. Podobny, lecz mniejszy zrobiła dla
Jeremy'ego. Zaparzyła mu herbatę i wszystko postawiła na tacy. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Poczekaj, pomogę Ci - powiedział Nate, gdy Pearl wybrała się ze
śniadaniem dla pana zamku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dzięki. Otwórz je - wskazała głową drzwi, za którymi znajdował
się niewielki pokój. Chłopak wykonał pospiesznie polecenie i
przepuścił ją w drzwiach. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego
z wdzięcznością i weszła do środka. - Idź do kuchni, ja zraz
przyjdę. - Poczekała, aż Nate wyjdzie z pokoju i dopiero wtedy
skierowała twarz w stronę kamery. Nie przeszkadzałoby jej to
wcale, gdyby Nathaniel byłby obok niej, ale jej rozmowy z Jeremy'm
były dla niej wyjątkowe, intymne, zwłaszcza po wczorajszym.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dzień dobry, Pearl - przywitał się Jeremy. Dziewczyna natychmiast
zadrżała na dźwięk jego głosu, szybko jednak wzięła się w
garść. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dzień dobry, Jeremy. Jak ci się spało?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Fatalnie. Całą noc myślałem o naszej wczorajszej rozmowie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
I co? Wymyśliłeś coś? - zapytała drżącym głosem. Bała się
mieć nadzieję. Nie chciała tego, ale po prostu nie mogła się
powstrzymać, zbyt jej zależało, aby wyciągnąć go z tego cienia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie, niestety. Najwidoczniej jedna noc to za mało, Pearl.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dobrze, nie spiesz się. Mamy czas, prawda?</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jednak
zastanawiała się, czy rzeczywiście go mieli. Przecież będzie tu
tylko do września, więc zostało mu jeszcze kilka tygodni. Nie
mogła czekać.</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-85592903197777272372013-09-22T11:38:00.000+02:002013-09-22T11:38:01.118+02:0019. Powrót Gandalfa
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Weterynarz
zaprowadził ich do miejsca, gdzie trzymał
Gandalfa. Weszli powoli do środka i Pearl dostrzegła, że koń stoi
unieruchomiony w poskromie weterynaryjnym. Głowę miał opuszczoną,
a grzywa opadła mu na pysk. Wstrzymała oddech, gdy jego potężne
ciało całe zesztywniało na ich widok. Uniósł łeb i łypnął na
nich groźnie, powoli przechodząc w stan poddenerwowania. Zacisnęła
szczęki i podeszła do niego bliżej, choć jednocześnie bała się,
że koń zerwie się i skoczy w jej stronę, tratując ją. Ale
przecież nie mógł tego zrobić, miał gips na nodze, który
skutecznie uniemożliwił mu jakiekolwiek poruszanie się, a nie
mówiąc już o bieganiu i wierzganiu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Stał
dumny i nieposkromiony, choć w stroju, który podtrzymywał go, aby
odciążyć bolącą nogę powinien sprawiać wrażenie raczej
skrępowanego i pokonanego. Gandalf jednak patrzył na nich dumnie,
jakby to on był tutaj panem sytuacji. Jakby to nie on potrzebował
pomocy, lecz ludzie, którzy stali w grupce niedaleko i patrzyli na
niego niepewnie. Zwłaszcza ta jasnowłosa dziewczyna, która choć
tak dzielnie go broniła teraz trzymała się od niego z daleka.
Czując jak bardzo się go boją, koń zaczął się rzucać, aby
wystraszyć ich jeszcze bardziej, udowodnić, że może więcej.
Zdrową przednią nogą zaczął bić o beton, a tylnymi wierzgać,
do tego doszły jeszcze jęki i rżenie. Gdy spojrzał w oczy
Marcusowi jego agresja nasiliła się. Gdyby był tylko wolny
stratowałby tego człowieka i zostałaby z niego tylko mokra plama,
nic więcej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Weterynarz
odwrócił się do grupki, którą przyprowadził i westchnął
ciężko, celnie unikając wyczekującego, pełnego nadziei wzroku
Pearl. Ciężko było kłamać przy dziewczynie, która była tak
wrażliwa i broniła konia przed śmiercią. Obawiał się jednak, że
wszystko szło na marne. Jej determinacja, jej postawa - to nic nie
da, jeśli koń nadal będzie tak gwałtowny, a agresja będzie
włączała mu się za każdym razem, gdy zobaczy człowieka. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
No cóż - zaczął, a potem spojrzał prosto w oczy dziewczynie -
jak widać, Gandalf stał się gorszy, niż poprzednio. To tylko i
tak mała namiastka tego, co może nam pokazać. Jest tak
nieobliczalny, że nawet Pumpkin zrobiła się przy nim nerwowa, choć
Bóg wie dlaczego jest przy niej taki spokojny.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Może brakuje mu dobrego seksu? - zagadnął Nate i szturchnął
łokciem Pearl, która natychmiast pokraśniała zmieszana.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Nate - powiedział rozbawiony Greg i uśmiechnął się pobłażliwie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Jak go wsadzimy do przyczepy? - zapytał rzeczowym tonem Marcus,
skutecznie mordując dobre nastroje, jakie na chwilę zapanowały
wśród reszty. Pearl zmroziła go spojrzeniem, lecz on zbył ją
jedynie lekkim prychnięciem. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Na razie wyjdźmy. Niech się uspokoi, a potem wstrzyknę mu
środek usypiający. W tym czasie pokażę wam lecznicę i oprowadzę
po okolicy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Wyszli
i zostawili szalejącego ogiera w spokoju.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Kiedy
znaleźli się na zewnątrz, otoczyła ich gromada psów, która
powitała ich wcześniej i razem z nimi ruszyła na obchód
posiadłości. Dopiero teraz Pearl uświadomiła sobie, że Greg
mieszka na bardzo rozległym terenie, gdzie pracowało kilku
stażystów. Jak wyjaśnił mężczyzna, jego podopieczni mieszkali w
domku znajdującym się na skraju posesji, tuż nad małym
jeziorkiem, w którym można było ochłodzić się w upalne dni. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Cały
obszar podzielony był na dwie części: na część prywatną oraz
część należącą do kliniki, więc dzięki temu chore zwierzęta
nie miały styczności z tymi należącymi do rodziny Smadley'a. Posiadał on trzy konie i cztery psy. W domu oczywiście trzymał
kota, papugę i dwa chomiki. Pearl była zachwycona taką ilością
zwierząt u Grega. Bardzo chciała mieć psa, ale jej matka nie
chciała się zgodzić, nawet na małego yorka, choć gustowała w
dużych psach. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Nie
mogła nacieszyć oczy piękną okolicą porośniętą drzewami i
krzewami. W końcu usiedli na werandzie domu, gdy właściciel już
oprowadził ich po wszystkich zakątkach. Widzieli jego wspaniałe
konie: Demon - duży srokaty ogier, Lawenda - nieduża klaczka o
myszatej sierści. Pumpkin nie było, gdyż Anabella, jego córka,
wybrała się na przejażdżkę, więc jej boks stał pusty. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Powinna niedługo wrócić, więc będziecie mieli okazję ją poznać
- powiedział, gdy pojawił się w drzwiach domu niosąc tacę z
lemoniadą i pierniki domowej roboty. Pearl odmówiła słodyczy, ale
z wielką chęcią napiła się orzeźwiającego napoju. Spacer w
słońcu całkiem ją wyczerpał i sprawił, że było jej bardzo
gorąco, ale najwidoczniej nie przeszkadzało to Nathanielowi, który niemalże
kleił się do niej i rozmawiał cicho. Ona sama nie
miała nic przeciwko cichej konwersacji, ale chłopak powoli zaczął
naruszać jej przestrzeń osobistą, więc gdy tylko na chwilę
oderwał się od rozmowy z nią, zmieniła pozycję i uśmiechnęła
się do Grega, który zapewne zauważył "zaloty" chłopaka
i jej nieco sztywne zachowanie. Posłał jej porozumiewawcze
spojrzenie i wdał się w ożywioną dyskusję z Marcusem na temat
leczenia dzikich zwierząt.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Ona
natomiast ani na chwilę nie przestała myśleć o tym, co widziała
w stajni. Tak bardzo się bała, że Gandalf nigdy nie wyjdzie z tego
agresywnego zachowania i wszyscy zdecydują, że powinni go uśpić.
Ta sytuacja była mocno skomplikowana, więc zaczęła mieć
wątpliwości, czy aby na pewno dobrze zrobiła ratując konia. Ale
jak mogła stać tak bezczynnie i patrzeć, jak mordują zwierzę,
które przecież nie jest w stanie powiedzieć człowiekowi, co robi
źle? Teraz jednak miała wrażenie, że Marcus miał rację - po
prostu odwlekła to, co nieuniknione. Ale skąd miała wiedzieć, jak
jest naprawdę? Każdy powinien dostać szansę, a ona mu ją dała,
czy właśnie dlatego powinna mieć teraz wyrzuty sumienia? Bo
chciała pomóc? Jęknęła w duchu i spojrzała na Grega, który
nadal rozmawiał z Marcusem. Porozmawia z nim, jeśli znajdzie
chwilę, aby móc poradzić się go i zapytać o realne szansę na
wyprostowanie Gandalfa.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Po
kilkunastu minutach weterynarz przeprosił ich na chwilę i poszedł
sprawdzić, co z ogierem. W tym czasie między nią, Marcusem i
Nathanielem zapanowała krępująca cisza. Pearl jednak nie miała
ochoty na rozmowę, wolała oddawać się coraz czarniejszym myślom,
jeszcze bardziej zagrzebując się w rosnącym poczuciu winy. Nie
wiedziała, co teraz zrobić i jak postąpić, ale musiała uczynić
wszystko, by ogier wyszedł z tego. Porozmawia o tym z Jeremym. Na
samą myśl o właścicielu Crathes ogarnęła ją bolesna tęsknota i czułość, pomieszczana z gniewem i irytacją. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Szybko
jednak odsunęła od siebie myśli o Blackbournie i skupiła się na
tym, co się działo wokół. W tym samym momencie na drewnianą werandę weszła wysoka
dziewczyna. Czarne włosy związane miała w koński ogon. Oficerki
na jej długi nogach stukały rytmicznie na drewnianej podłodze.
Ubrana była w jasne bryczesy i luźną koszulkę w niebiesko-białe
paski. Gdy ich dostrzegła, podeszła do nich z promiennym uśmiechem
i przywitała się grzecznie. Usiadła na ławce ustawionej pod
drewnianą barierką i zaczęła ich przyjaźnie zagadywać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
A gdzie tata? - zapytała, gdy już dowiedziała się powodu ich
przybycia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Poszedł właśnie do Gandalfa - odparł Nate i uśmiechnął się do
dziewczyny.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Słyszałam, że twoja klacz ma na niego dobry wpływ. Czy to prawda?
- zapytała Pearl, ciekawa tego, w jaki sposób Pumpkin sprawiła, że
ogier stał się przy niej spokojny.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak, to prawda. To było dość zaskakujące, bo gdy przywieźli
waszego konia, miałam wrażenie, że to demon, istny szatan, który
próbował roznieść lecznicę taty w drobny mak. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Jak w ogóle do tego doszłaś, że ogier potrzebuje spokojnej
klaczy? - Pearl zarzucała ją pytaniami, bo chciała dowiedzieć się
czegoś, co sprawiłoby, że mogłoby się udać wyciągnąć
Gandalfa z tego stanu, w jakim obecnie się znajdował.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
W zasadzie to sam Gandalf nam to powiedział - odpowiedziała z
uśmiechem na ustach. Anabella przyjrzała jej się uważnie i
kiwnęła z uznaniem głową. Pearl dostrzegła w jej oczach podziw i
sympatię. Dziewczyna również czuła to samo, co córka
weterynarza. Już w tej chwili zaimponowała jej, choć nie zrobiła
zbyt wiele, ale wyczuła w niej bardzo duże pokłady miłości do
zwierząt, więc miała u niej bardzo dużego plusa, a dodatkowo na
jej korzyść przemawiał fakt, iż dziewczyna prawdopodobnie była w
jej wieku, może starsza, i czuła, że mogą się dogadać, a
przyjaźń z nią mogła okazać się bardzo ważna.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
W jaki sposób? - tym razem do rozmowy wtrącił się Marcus. Anabella
przeniosła spojrzenie niebieskich oczu z Pearl na mężczyznę i
uśmiechnęła się do niego promiennie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Kilka dni temu Gandalf stał na zewnątrz. Mój ojciec uznał, że
przyda mu się trochę świeżego powietrza, choć wyprowadzenie go
na podwórko było bardzo trudnym zadaniem i nie chodziło już o to,
że był bardzo nerwowy, ale miał nogę w gipsie. Jak zwykle musiał
nam udowodnić, że to on jest silniejszy, że to on ma tutaj władzę.
Akurat przyglądałam się całemu zdarzeniu z boku, bo właśnie
wracałam z przejażdżki. Kiedy tylko ogier spostrzegł moją klacz,
od razu wiedziałam, że to jej towarzystwo może mieć na niego
jeśli nie zbawienny, to na pewno znaczący wpływ. I tak jakoś się
stało, że oboje wylądowali przy poskromie i Gandalf ani razu nie
wierzgnął, nawet nie próbował jej ugryźć, co więcej, kiedy
stażyści wprowadzali go do stajni on posłusznie kuśtykał za
nimi. Tak więc, od tego momentu staramy się, by oba konie
przebywały ze sobą jak najdłużej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Opowieść
Anabelli była zaskakująca i dobrze rokowała, skoro ogier tak łatwo
uległ klaczy. Teraz powinni jakoś to obrócić, aby reagował w
ten sam sposób na ludzi. Ale w tym przypadku mogło to być nieco
trudniejsze, zwłaszcza, że to od człowieka doznał wiele krzywd.
To człowiek maltretował go, bił i głodził, więc nie spodziewała
się, że aby Gandalf tak szybko odzyskał spokój przy człowieku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Twój tata mówił, że klacz go ignoruje - zaczął Nate, który do
tej pory raczej niewiele powiedział. Siedział i przysłuchiwał się
rozmowie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak. Po prostu ignorowała jego końskie zaloty, to wszystko, choć
moja Pumpkin stała się przez to teraz trochę nerwowa, ale długi
galop skutecznie ją z tego stanu wyleczył.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
A czy mogłabym zobaczyć twoją klacz? - odezwała się Pearl.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
No jasne, chodź. Ktoś jeszcze jest chętny? - Na ochotnika zgłosił
się Nate i w trójkę udali się do stajni, którą już wcześniej
widzieli. Pumpkin jak się okazało zasłużyła na swoje imię, bo
kolorem przypominała małą świeżą dynie. Anabella twierdziła,
że klacz jest rasy palomino, ale jej sierść była bardziej
pomarańczowa niż izabelowata, to jednak nie odejmowało uroku
niewielkiej klaczce, która patrzyła na nich bystro i radośnie.
Dziewczyny weszły do boksu i zaczęły głaskać Pumpkin, która
natychmiast poddała się ich pieszczotom. Nate został na zewnątrz
i z lekkim półuśmiechem obserwował spokojną scenę, jaka
rozgrywała się tuż przed nim. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tato opowiadał mi, że uratowałaś Gandalfa - zagadnęła po chwili
córka weterynarza. Pearl uśmiechnęła się, niepewna tego, co ma
powiedzieć.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak? A co mówił? - zapytała nerwowo, bo też nie wiedziała, co
Greg naopowiadał córce.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Ogólnie z jego radosnego trajkotania wywnioskowałam, że kochasz
zwierzęta i jesteś wspaniała. Miał rację. Widać po tobie, jak
uwielbiasz wszelkie żywe stworzenie. I gdyby nie ty, Gandalf już
by... Zastrzelili by go. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Teraz zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam - westchnęła
przeciągle i spojrzała na chłopaka, który wyprostował się i
zmierzył ją surowym spojrzeniem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
A co to ma znaczyć? - zapytał ostro i otworzył boks, po czym
wszedł do niego i stanął tuż przed Pearl.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
To znaczy, że teraz, gdy widzę, jak Gandalf się zachowuję odnoszę
wrażenie, że możliwe, iż popełniłam błąd. Nie wiem, czy z
tego wyjdzie, a mimo to... Łudzę się, liczę na cud.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Och, przestań! Marcus nagadał ci bzdur, a ty niepotrzebnie wzięłaś
to sobie do serca. Zrozum, że nikt z nas nie wie, jak to się
wszystko potoczy. Równie dobrze, nasz szatan uspokoi się przy
odpowiedniej pomocy. Nie czuj się winna, że uratowałaś mu życie!
- Głos Natahniela był spokojny i stanowczy. Dodał jej sił i wlał
w serce kolejną dawkę nadziei.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
On ma rację - Anabella kiwnęła w stronę Nate'a głową i
uśmiechnęła się promiennie do Pearl. - Nikt na sto procent nie
wie, jak to się wszystko skończy, ale póki jest nadzieja, trzeba
walczyć o tego konia, zasłużył na lepsze życie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Oni
mieli całkowitą rację, ale z drugiej strony... Ta niepewność
była wyczerpująca. Musiała jednak uzbroić się w cierpliwość i
czekać i uważnie obserwować. Jednak to nie ona miała decydujący
głos w tej sprawie i musiała o tym pamiętać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Po
chwili usłyszeli wołanie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
To mój tata, chodźmy. - Wyszli z bosku klaczy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Nate, chodź, pomożesz nam, a wy dziewczyny trzymajcie się od
Gandalfa z daleka. Nie wiem, co może mu odbić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Mężczyźni
ruszyli przed siebie, a dziewczyny przystanęły nieopodal
zaparkowanego tuż przed stajnią samochodu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Doskonale
wiedziały, że nie powinny się ruszać z miejsca, choć Pearl nie
mogła stać spokojnie. Obawiała się o zdrowie konia, który mógłby
sobie zrobić krzywdę podczas transferu do przyczepy. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Po
kilku sekundach usłyszały donośne rżenie ogiera i jakieś stuki,
potem jednak wszystko się uspokoiło i nastąpiła błoga cisza,
trochę przerażająca zważywszy na to, jakie zwierzę wyprowadzają
na zewnątrz. W końcu z półmroku stajni wyłonił się najpierw
Nate, potem Greg, a na samym końcu Marcus - cała trójka prowadziła
konia, który na głowie przerzuconą miał szmatkę. Szedł powoli,
utykając, a mężczyźni trzymali go mocno za postronki i uwiąz.
Koń jednak nie szarpał się, ani nawet nie drżał.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Pewnie mój ojciec podał Gandalfowi środki uspokajające. I to
bardzo silne - dodała, gdy zaniepokojona Pearl przyglądała się
prowadzonemu zwierzęciu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Czy to nie jest niebezpieczne? - zapytała, gdy w końcu dotarło do
niej to, co powiedziała jej nowa znajoma.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Trochę tak, ale pewnie w jego stanie emocjonalnym inna dawka nie
wchodziła w grę, w końcu był silnie pobudzony. Czasami
przedawkowanie takich leków może spowodować śmierć u zwierzęcia.
Ale nie obawiaj się - dodała z uspokajającym uśmiechem, gdy
zobaczyła przestraszoną minę Pearl - Gandalf jest dużym koniem,
więc nic mu nie grozi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Mam nadzieję - szepnęła cicho. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Mężczyźni
podprowadzili spokojne zwierzę pod przyczepę i powoli
zaczęli wprowadzać je do środka. Na chwilę zawahał się, gdy
stanął na drewnianym pomoście, ale przynaglony do ruchu w końcu
postawił jedno kopyto, a zaraza po nim kolejne i takim sposobem
znalazł się w środku. Marcus i Nate szybko wyskoczyli ze środka,
Greg został jedynie po to, by sprawdzić czy z Gandalfem wszystko w
porządku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">W
końcu wyszedł i zamknęli klapę do przyczepy, która poruszyła
się, gdy koń zaczął wiercić się niespokojnie. Pożegnali się
szybko, a dziewczyny obiecały sobie, że na pewno się odwiedzą.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Przyjadę dziś do was wieczorem, żeby sprawdzić, co z ogierem -
powiedział Greg i pomachał im na pożegnanie, gdy powoli ruszyli w
stronę wyjazdu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Droga
minęła im na uporczywym milczeniu. Każdy miał wyostrzone zmysły,
gdyż oczekiwali nagłego ataku ze strony konia. Nie wiedzieli, co
ich czeka, gdy środek uspokajający przestanie działać. Musieli
się spieszyć.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">W
końcu wjechali na podwórko, a kilku pracowników stajni przystanęło
niedaleko, aby w razie jakichkolwiek problemów pomóc przy
Gandalfie. Pearl wyskoczyła z samochodu i podeszła do ogrodzenia,
skąd miała dobry widok. Musiała zobaczyć, czy Gandalf będzie
jeszcze pod wpływem leków, czy znów może zacznie pokazywać swój
narowisty charakter. Wyprowadzili konia z przyczepy i zaprowadzili do
stajni, gdzie panował wesoły harmider. Kiedy ulokowali go w boksie,
który znajdował się na samym końcu stajni, oddalony od reszty
koni, czekali, aż koń zacznie wracać do siebie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Właśnie
dlatego Pearl zrobiła sobie z kilku kostek słomy siedzenie, które
zaścieliła kocem przyniesionym przez Nate i usiadła na tym
prowizorycznym, ale jakże wygodnym posłaniu. Chłopak poszedł do
swoich zajęć, ale widziała go kątem oka, jak kręcił w pobliżu.
Coś wynosił, coś wywoził, karmił konie. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Nikt
nie musiał długo czekać, aż koń w pełni powróci do swojego
nerwowego zachowania.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Uniósł
swój kształtny łeb, rozejrzał się wokół i już po chwili po
stajni rozniósł się jego głośne rżenie, a potem dało się
słyszeć, jak bije kopytami po ścianie i drzwiczkach. Dobrze, że stał
unieruchomiony przez brezent umieszczony pod jego brzuchem. Mężczyźni
już wcześniej wywiercili dziurki w suficie i przykręcili grube
haki, na które zapięli łańcuchy. Stał w tym prowizorycznym
</span></span><span style="font-family: Georgia, serif;">„poskromie”, by
odciążyć chorą nogę, ale to i tak nic nie dało. Miał bardzo
dużo siły i najwidoczniej gips nie przeszkadzał mu, aby wierzgać
i kopać. Wręcz przeciwnie. Wydawało się, że noga wcale nie jest
usztywniona i może nawet biegać na niej. Niestety, rzeczywistość
była inna i Pearl mogła jedynie patrzyć jak zwierze próbuję
wydostać się z wiszących noszy, tylko po to, by pokazać ludziom,
iż nie da się go okiełznać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Dziewczyna
ze łzami w oczach patrzyła, jak ogier szamocze się w boksie.
Nadzieja nagle zaczęła ją opuszczać. Boże, chyba się pomyliła.
Jeden jedyny raz w życiu odważyła się przeciwstawić drugiemu
człowiekowi myśląc, że dobrze robi. Najwidoczniej jednak źle
zrobiła. Naprawdę źle postąpiła. Marcus miał rację. Ten koń
powinien zostać uśpiony, bo cierpiał bardziej niż mogła
przypuszczać. Ze szlochem wybiegła ze stajni, po drodze potrącając
Nathaniela i Marcusa. Chłopak chciał ją zatrzymać, ale jego
towarzyszy zagarnął go szybko do stajni.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Zostaw ją, niech popłacze w samotności - usłyszała jeszcze
tylko, a potem pędem udała się w stronę zamku. Zignorowała pana
Adalberta, który pomachał jej na powitanie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Kiedy
w końcu znalazła się w swoim pokoju pozwoliła sobie na głośne
łkanie. W ostatnich dniach zbyt często płakała, ale po prostu
musiała wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które teraz się
gromadziły. Musiała dać im upust, bo bała się, że zwariuje. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Myliła
się, co do Gandalfa. Miała nadzieję, że uda im się go uratować.
Gdzieś jej bardziej racjonalna część umysłu podpowiadała jej,
że w walce o ogiera może ponieść klęskę. Nie spodziewała się
jednak, że tak szybko.</span></span></div>
Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-51496768511569647792013-08-15T22:29:00.000+02:002017-07-22T11:29:29.497+02:0018. Nowe nadzieje<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Od
ciągłego płaczu zaczęła boleć ją głowa, ale nie mogła się
powstrzymać. Czuła w sercu ból który nie znikał. I nie tylko
przyczyniła się do tego świadomość, że Gandalf może być
uśpiony, ale również fakt, iż Jeremy zaproponował jej przyjaźń.
Przyjaźń! Jak mógł nawet powiedzieć coś takiego?! Nienawidziła
go za to.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Teraz
już wiedziała, co czuła. Jej uczucia wyklarowały się, gdy
wparowała do pokoiku i wygarnęła mu wszystko w twarz. Kochała go.
Nie była nim zauroczona, lecz kochała go. Wiedziała, co czuła.
Jak mogła tego nie wiedzieć? Od samego początku wywoływał w niej
tyle sprzecznych emocji, nad którymi nie była w stanie zapanować.
Teraz czuła, że żyła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Ale
on chciał przyjaźni, niczego więcej. Jak mógł?! </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Zaszlochała
donośnie mając nadzieję, że już niedługo wyjedzie stąd.
Jeszcze kilka tygodni i nie będzie jej tutaj. Nigdy już nie
porozmawia z Jeremym. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Usłyszała
nagle cichy stukot. Podniosła głowę. Przestała płakać i
rozejrzała się wokół. Pokój tonął w ciemności. Nie zapalała
światła, nawet nie wiedziała, która jest godzina. Stukanie
nasiliło się. Ktoś pukał do drzwi. Z bijącym sercem wstała,
jednocześnie ocierając policzki z łez. Podeszła do drzwi i
przystanęła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Kto tam? - zapytała, szeptem. To było głupie, bo jedyną osobą,
która mogłaby tu przyjść był Jeremy, ale przecież on nigdy nie
odważyłby się tu zajrzeć. Nigdy nie zapukałby do jej pokoju.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
To ja – padła cicha odpowiedź. Pearl zadrżała, gdy usłyszała
znajomy głos. Nie mogła uwierzyć w to, gdy uświadomiła sobie,
kto stoi po drugiej stronie. Jakby czytając w jej myślach, dodał:
- Jeremy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Boże, Jeremy, co ty tutaj robisz? - wyrwało jej się, nim zdążyła
się ugryźć w język.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Słyszałem, jak płakałaś. Masz zapaloną lampkę? - zapytał po
chwili milczenia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie, nie mam.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Mogę wejść?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Pearl
poczuła jak cała drży, a serce tłucze się nieznośnie w piersi,
jakby budziło się do życia. Przełknęła nerwowo ślinkę i
powoli nacisnęła klamkę. Otworzyła drzwi na tyle szeroko, aby mógł wejść.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Proszę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Jeremy
wkroczył niepewnie do środka, jakby obawiał się, że ktoś
wyskoczy zza drzwi i włączy światło obnażając go przed jej
wzrokiem. Wszystko w niej drżało. Był tu, stał niedaleko niej.
Czuła jego męski zapach, który wzniecił w niej gorący płomień.
Była kobietą, teraz świadomą swych pragnień. Wiedziała czego
chce, a w tej chwili chciała Jeremy'ego. Jednak siłą woli pokonała
to i zmusiła się, aby choć przez chwilę skupić się na tym, że
Jeremy tu był. Był tu! Wszystko w niej krzyczało, przypominało,
że jeszcze nie tak dawno nie chciał mieć z nią nic wspólnego, a
teraz stał w kącie, niepewny i przestraszony. Zapewne bał się
tego, co mogłaby zrobić. Musiała go przekonać, że z jej strony
nic mu nie grozi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Usłyszałem, jak płakałaś. Nie mogłem cię zostawić samej –
powiedział, a jego głos rozlał się po niej ciepłym strumieniem.
Westchnęła słysząc lekkie wahanie w miękkim głosie, lekko
zniekształconym. Chciała się do niego przytulić, znaleźć
pocieszenie w jego silnych ramionach. - Co się stało? Dlaczego
płakałaś? Chodzi o Gandalfa?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">I
nie tylko o niego, pomyślała rozczulona jego troską. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak. Bardzo mnie zdenerwowałeś tym, co powiedziałeś – mruknęła
niechętnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Przepraszam, ale wolałem powiedzieć ci prawdę niż zwodzić i
potem rozczarować cię jeszcze bardziej. Czasami gorzka prawda jest
lepsza od słodkich kłamstw. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Rozumiem, ale... Nie mogę pozwolić na to, aby Gandalfowi coś się
stało. Może tak naprawdę ma on szansę wyzdrowieć, ale my nie
wiemy jak mu pomóc? - zapytała i spojrzała w jego kierunku, lecz
prócz ciemnych konturów postaci nie dostrzegła nic więcej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Po
krótkiej chwili milczenia znów usłyszała pełen napięcia głos
Blackbourna.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie wiem, nie mam pojęcia. Nie chcę, tak samo jak i ty, odbierać
mu życia, boję się jednak, że łudzimy się niepotrzebnie. Nie
chcę, abyś zrobiła sobie nadzieję na to, iż koń wyzdrowieje, a
tak naprawdę trzeba będzie go uśpić. Wiem jakie to dla ciebie
ważne, więc nie chce niepotrzebnych rozczarowań.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Dziękuję ci – wyszeptała, jakby bała się przemówić głośniej.
</span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">W
pokoju zapadła cisza, która z każdą chwilą ciążyła im coraz
bardziej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Do
młodego mężczyzny dopiero teraz zaczęło docierać, co zrobił,
gdzie się znajdował. Zalały go fale strachu, gdy odwaga opuściła
go i powróciła świadomość tego, co zrobił. Wycofał się
pod drzwi, ale coś jednak powstrzymało go od tego, by nacisnąć
klamkę i wyjść, zostawiając Pearl pogrążoną w samotności.
Wszystko wyrywało się ku niej, chciało zostać i mieć ją na
wyłączność. Jednak jego racjonalna część domagała się
wyjścia z pokoju. A co, jeśli go zobaczy i się przestraszy? Czy
rzeczywiście tego pragnie? Nie mógłby zostawić ją w spokoju i
pozwolić jej pracować przez jakiś czas? Przecież chciała dorobić
sobie na wakacje, bo zależało jej na doświadczeniu w pracy, a nie
na romansach.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Choćby
użył najlogiczniejszych argumentów, to i tak ta niewielka część
jego koniecznie chciała zostać z Pearl. Zostać i udowodnić
dziewczynie, że jest zwykłym człowiekiem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Usłyszał,
jak podchodzi do niego.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie zbliżaj się! - zawołał nieco histerycznie. - Znaczy... Bardzo
cię przepraszam. Zostań tam, gdzie jesteś. Tak będzie
bezpieczniej – dodał łagodniejszym tonem. Czy zawsze musi się
zachowywać jak jakiś niewychowany matoł?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
W porządku, Jeremy. Nic nie szkodzi. Dobrze. Usiądę na łóżku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Dziękuję. Musze się przyzwyczaić do ciebie. - Machnął ręką,
ale zdał sobie sprawę, że ona go nie widzi, więc jedynie
westchnął z ulgą.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Ja też - przyznała po chwili Pearl. - Jeszcze nigdy nie spotkałam
człowieka, który tak bardzo bałby się drugiej osoby. Nie wiem, co
robić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Rozmawiaj ze mną, tak będzie najlepiej. Co u twojej siostry?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Dobrze. Rozmawiałam z nią kilka dni temu...</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Nastąpiła
długa chwila ciszy. Jeremy koniecznie chciał rozmawiać z Pearl, ale
kompletnie nie miał pojęcia, co mogłoby ją zainteresować. Zbyt
mu zależało, aby wypaść w jej oczach dobrze. Denerwował się. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Mogę cię pocałować? - padło nieśmiałe pytanie z ust Pearl.
Jeremy niemal wstrzymał oddech i zapatrzony na jej drobną postać
gdzieś tam rysującą się w mroku myślał, że się przesłyszał.
Czy powiedziała to poważnie?!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Chyba się przesłyszałem - mruknął przestraszony.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie, ale rozumiem... Znaczy... Ojej, chyba się wygłupiłam -
powiedziała, a każde wypowiedziane słowo pobrzmiewało strachem i
wstydem. Uśmiechnął się, gdy wyobraził sobie jej minę, gdy w
pełni doszło do niej, co właśnie powiedziała. Och, Pearl,
pomyślał z czułością.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie, wcale nie. Naprawdę. Nie masz się czym przejmować. Wręcz
przeciwnie. Pochlebiasz mi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Starał
się, aby Pearl nie czuła się zażenowana. Według niego nie
powinna tego była mówić, bo okazało się to punktem zapalnym i
poczuł natychmiastowe podniecenie. Nie potrafił dłużej tego
znosić, musiał, po prostu musiał wziąć Pearl w ramiona, ale
nawet jeśli bardzo tego pragnął to jednak nie zrobił tego. Wygrał
w nim strach. Odsunął się w stronę drzwi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Już idziesz? - zapytała zażenowana.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak, idę. Powinnaś już dawno spać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
A może teraz nie będę w ogóle mogła zasnąć, Jeremy? - zapytała
znaczącym tonem, a on wyobraził sobie, co mogliby robić, gdyby nie
spali.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Pearl, nie możemy się w to bawić. To jest bardzo niebezpieczne.
To, co dzieje się teraz z nami może spowodować, że oboje wpędzimy
się w kłopoty. Nie chcę, żebyś cierpiała. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Jeremy, chyba nie sądzisz, że nie wiem w co się pakuje? Mam
świadomość tego, co mogłoby się stać, gdybyśmy... No wiesz. -
Jej bezradność i jednocześnie niema prośba ledwo dosłyszalna w
drżącym głosie sprawiła, że Jeremy wrócił na swoje miejsce.
Boże, co teraz zrobić? Kochać się z nią, czy wyjść? Musiał
coś zdecydować, bo spłonie jak zapałka od tego dręczącego
pragnienia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Pearl, będzie lepiej, jeśli nasza znajomość będzie miała taką
formę, jaką ma teraz. Nie chce tego pogłębiać, bo wpędzi nas to
w poważne problemy. - Ciemność jakby zgęstniała, czul
oplatające go macki smutku. Zranił ją i upokorzył. Nie wiedział,
co zrobić. Było jednak za późno, aby cofnąć czas. Żal mu było
Pearl, ale chyba tak było najlepiej. Nie chciał, aby traktowała go
jakoś inaczej. Może lepiej byłoby, gdyby go nienawidziła? Ale już
tyle raz ją ranił, że nie potrafił robić tego kolejny raz. Jak
mógł? Wciągu tego tygodnia dziewczyna zafundowała mu taki zastrzyk emocji, jakich nie miał od wielu lat. Jeszcze nigdy
nie był zły, zaraz potem miał wyrzuty sumienia, aż w końcu
wmówił sobie, że ją kochał.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Czy
to rzeczywiście była miłość? Nie bardzo wiedział, jak ona
wygląda, skoro poprzednia okazała się tylko kłamstwem. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Trudno, do niczego nie mogę cię zmusić, ale wiedz, że nie możesz
całego życia spędzić w samotności - rzekła zupełnie obojętnym
tonem. Albo rzeczywiście niewiele ją obeszło to, co powiedział
albo dobrze się ukrywała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
To mój wybór, Pearl. Mój. Dobranoc - odpowiedział i wyszedł. To
rzeczywiście był jego wybór, tak postanowił i już. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Idąc
pustym i cichym korytarzem dopadła go świadomość tego, co się
działo. Był w jej pokoju! Stał niedaleko... Mógł wyciągnąć w
jej stronę dłoń i dotknąć miękkich włosów albo ją nawet
pocałować. Jednak w jego głowie wciąż odbijały się echem: <i>mój
wybór, mój wybór. </i><span style="font-style: normal;">I tego
musiał się trzymać.</span></span></span></div>
<h2 style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;">*</span></h2>
<h2 style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br />
</h2>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Gdy
Jeremy wyszedł z pokoju, Pearl jeszcze przez kilka minut stała w
tym samym miejscu, czując jego obecność. Jego niezapowiedziana
wizyta wzbudziła w niej takie pokłady szczęścia i nadziei, że
jego ostatnie słowa nie potrafiły zabić w niej tych pozytywnych
uczuć, które niemal ją rozsadzały. Skoro tu przyszedł, to jednak
chyba zależało mu na niej, choć trochę. Musiało tak być, bo
gdyby rzeczywiście chciał utrzymać ją na dystans to zostawiłby
ją w spokoju. Nie przyszedłby tutaj, ominął jej pokój szerokim
łukiem... </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Ale
ich sytuacja była bardziej skomplikowana i wymagała nie tylko
cierpliwości, ale również niezwykłej rozwagi w słowach i
czynach. Jeden fałszywy ruch mógł przekreślić szansę na to, by
Jeremy w końcu zaufał jej w pełni. Właśnie dlatego, da mu do zrozumienia, że traktuje go jak przyjaciela i na nic więcej nie
liczy. Pokaże mu, że wcale nie interesują ją jako mężczyzna, choć sama przed kilkoma minutami powiedziała coś zgoła inengo, i
nie będzie musiał obawiać się jej reakcji, gdy go w końcu ujrzy.
Powinna skrupulatnie przenikać do jego twardej skorupy, aż w końcu
sam przekonałby się, że z jej strony nic mu nie grozi. Obawiała
się jednak, że to jest o wiele trudniejsze niż mogłoby się
wydawać. Jeremy był podobny do Gandalfa. Zraniony, doświadczony
przez życie nie potrafił zaufać człowiekowi. Ale
odpowiednie podejście może wyrwie go z tej ciemności, w której
tkwił od jakiegoś czasu. Musiał wyjść na światło dzienne.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">O
ile postanowić jest łatwo i przyrzec sobie, że zrobi się
wszystko, to wykonanie takiego planu było naprawdę trudne.
Zwłaszcza, że Pearl miała problemy z nawiązaniem kontaktu z
mężczyzną. Owszem, rano, gdy przyniosła mu śniadanie była
radosna i nadzwyczaj gadatliwa, ale Jeremy jakby znów się wycofał
do swojej pierwotnej postawy i był mrukliwy, małomówny, czasami
nawet odnosiła wrażenie, że był zły za to, że w ogóle się
uśmiechała. Musiała jednak zacisnąć zęby i udać, że nie
dostrzega jego dziwnych nastrojów. Po obiedzie zapytała go, czy
może wyjść na kilka godzin i czy zgadza się na sprowadzenie
Gandalfa do stajni już dziś.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak - mruknął jedynie na oba jej pytania i po chwili zaświeciła się
czerwona lampka. Pearl miała ochotę wrzasnąć, ale powstrzymała
się od tego wyszła pogodnym krokiem. Musiała. Niech wie, że nie
będzie przejmować się jego kaprysami. Uznała, że taka ignorancja
da mu do zrozumienia, że robi z siebie kompletnego idiotę,
pokazuje, że jest tylko rozpieszczonym dzieciakiem. Miała ochotę
na wyrafinowaną, w granicach zdrowego rozsądku oczywiście, zemstę,
która pokazałaby mu, że robi źle, ale w końcu już raz doprawiła
mu na ostro obiad, pokazując mu tym samym, że ma pazury. Nie wiedziała efektów jej działań, więc kolejna taka
wendeta nic by nie dała. Mogła jedynie narazić się na gniew
Jeremy'ego.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Przebrała
się w strój do jazdy, który jej podarował i pobiegła do stajni. Przy
boksie gniadego wałacha zastała Nate'a, który czyścił starego
konia i przemawiał łagodnym głosem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Dobrze, że cię widzę - powiedziała zdyszana. Oparła się o
drewniane drzwiczki i dyszała ciężko, łapiąc gwałtownie oddech.
Naprawdę miała fatalną kondycję.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Nate
uśmiechnął się do niej łobuzersko i podszedł, opierając
się tuż przed nią. Jego łagodne perfumy zadziałały na nią
niezwykle kojąco, ale nie odczuwała, żadnych sensacji w związku z
tym, wręcz przeciwnie... W tej chwili czuła się przy nim jak przy
starszym bracie. Było jej głupio z tego powodu, zwłaszcza, iż
wiedziała, że gdyby tylko okazała mu odrobinę zainteresowania, on
na pewno skorzystałby z okazji. Ale ponieważ tego nie robiła,
trzymał się na dystans, w granicach własnych możliwości.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
W takim razie mogę tylko się cieszyć! - Roześmiał się wesoło i
pociągnął ją za włosy, przerzucone przez ramię. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Jeremy zgodził się, żebym dziś wyszła, ale... - zawiesiła głos
i spojrzała niepewnie na chłopaka, który natychmiast spoważniał
i przyjrzał się jej znacząco.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Ale co?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Wczoraj wieczorem dzwonił weterynarz i powiedział, że możemy
odebrać Gandalfa w każdej chwili. Myślisz, że możemy dziś po
niego jechać? - zapytała, patrząc na niego błagalnie. Nate
pokiwał głową, ale wydawał się być bardzo zamyślony. - Czyli
możemy po niego jechać? Nate? - Potrząsnęła nim, gdy nie
odpowiadał. W końcu spojrzał na nią uważnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Możemy jechać, tak mi się wydaję, ale to nie ja tutaj jestem
szefem. To Marcus o wszystkim decyduje, więc nie mogę powiedzieć
nic więcej na ten temat. Chodźmy i zapytajmy go. Ostatnio był przy
boksie Wulkan.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Poszli
tam, ale nie zastali go przy gniadej klaczy. Spotkali go jednak, gdy
czyścił siodła i uzdy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Dzwonił Greg, możemy wziąć dziś Gandalfa - zaczął bez wstępów
Nate i wszedł do siodlarni, a Pearl za nim. Mężczyzna spojrzał na nich
złowrogo, ale nie nic nie powiedział. Jedynie kiwnął głową. -
Boks będzie gotowy, gdy przyjedziemy? Co o tym myślisz?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Skoro Greg pozwolił go zabrać, a ty jesteś gotowy jechać po
niego, to cóż innego pozostaje nam do zrobienia? Szybko
przygotujemy dla niego stare miejsce i możemy go tam ulokować.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie! - zaprzeczyła gwałtownie Pearl, która wpadła na pomysł, jak
jej się wydawało dość dobry. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Co nie? - zapytał ją oschle i zmierzył ją pogardliwym
wzrokiem. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie możecie umieścić go w tym boksie, gdzie stał poprzednio. W
stajni jest zbyt głośno, hałas sprawia tylko, że ogier staje się
coraz bardziej zdenerwowany. Potrzebuje izolacji: ciszy i spokoju.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Co więc proponujesz, panno mądralińska? - zapytał zgryźliwie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Marcus, nie przeginaj - warknął Nate, który doskonale wiedział,
że ta dwójka nie przepadała za sobą. Marcus do tej pory zrzędził,
że już dawno byłoby po problemie, gdyby tylko ta mała jędzusia
nie wtrąciła się do sprawy. Ale Nate przyznał rację Pearl i
cieszył się, że była w chwili, gdy chcieli odstrzelić konia.
Dzięki temu doceniał ją za to, że była taką wrażliwą, cudowną
dziewczyną. Nikt nie zrobił na nim takiego wrażenia. I choć
przyznawał sam przed sobą, że na początku miał ochotę na mały
romansik, teraz dostrzegł, że ta dziewczyna nie zdecydowałaby się
na coś takiego. Była poważna i oczekiwała bardzo wiele od faceta,
więc w grę wchodził jedynie poważny związek, a nie coś ulotnego
i mało zadowalającego. Gdyby tylko zdecydowała się tu zamieszkać,
on zrobiłby wszystko, żeby tylko ją mieć dla siebie. Było mu
głupio, że wcześniej traktował ją jak nagrodę, cel, który
zamierzał zdobyć. Teraz musiał się porządnie zastanowić, czy
nie ma czegoś z głową, skoro myślał o niej w ten sposób.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Umieśćmy go tam, gdzie trzymacie sarny i inne dzikie zwierzęta.
Nate, tam gdzie uczysz mnie jeździć. To wspaniałe miejsce dla
Gandalfa, tam mógłby odzyskać jako taki spokój, a potem
namówiłabym Jeremy'go na jakiegoś zaklinacza albo kogoś
odpowiedzialnego za szkolenie koni i może udałoby się zrobić z
niego wierzchowca dla doświadczonego jeźdźca. - Jej piwne oczy
błyszczały z podekscytowania i nadziei, że uda się wyprowadzić
Gandalfa na prostą. On również taką miał nadzieję, ale nie
wiedział, czy rzeczywiście to się uda. Może Gandalf już był
skreślony, a oni bawili się jedynie jak dzieci we mgle, które po
omacku szukały wyjścia? On studiował weterynarię, rozmawiał też
z Gregiem i potrafił dostrzec więcej niż Pearl, która kochała
każdą chodząca istotę i nie dopuszczała myśli, że zwierzę powinno
zostać uśpione. Czasami jednak to najlepsze rozwiązanie, jeśli
zwierzak męczy się sam z sobą. Inaczej jest w przypadku stworzeń,
które są chore lub stare, decyzja o eutanazji jest łatwiejsza, bo
w przypadku agresywnego konia lub psa ciężko jest ustalić, czy z tego wyjdzie, czy może lepiej go skreślić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Bał
się, że Gandalf jest jednym z tych koni, które są już nie do
uratowania, ale nie chciał o tym mówić Pearl, bo wiedział,
że nie potrafiłaby tego zrozumieć albo zrozumiałaby go i
znienawidziła za to. On również nie chciał, aby ten koń był
uśpiony, ale większość pracujących tu osób, a także zapewne
Jeremy, miał swój rozum i wiedział, co się dzieje z ogierem, choć
nigdy nie wychodził z zamku. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Co o tym myślisz? - zwrócił się do Marcusa, który najwidoczniej
nie miał ochoty trzymać wśród spokojnych zwierząt tego
wcielonego diabła, ale najwidoczniej nic lepszego nie przychodziło
mu do głowy. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Myślę, że najpierw go przywieźmy, dopiero potem decydujmy, co
mamy z nim zrobić, bo nie wiadomo, jak zareaguje na powrót do tego
miejsca. I muszę jeszcze porozmawiać z Blackbournem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Ja mogę z nim porozmawiać! - wykrzyknęła radośnie Pearl.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie, ja to zrobię - warknął i wstał. - Zaczekajcie tu -
powiedział tylko i gdzieś poszedł.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nienawidzę go! - bąknęła, gdy zniknął za zakrętem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Jest dość specyficzny i trzeba przyzwyczaić się do jego humorów.
</span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Po
piętnastu minutach wrócił Magnus. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Porozmawiałem z Jeremym, zgodził się na twój plan, ale uważam,
że na niewiele to się zda, gdy trzeba będzie go uśpić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
I chętnie to zrobisz? - krzyknęła wściekła, że wciąż chciał
pozbawić Gandalfa życia. - Jesteś zwykłym mordercą!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
W przeciwieństwie do ciebie wiem, że taki koń jak Gandalf prócz
agresji nie ma w sobie nic więcej. On już nigdy nie będzie
normalny, rozumiesz? Ty tylko odciągasz to, co nieuniknione. Ale
przejrzysz na oczy, gdy zrobi coś złego, zobaczysz. Wtedy jednak
nic już mu nie pomoże! </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Pearl
zachłysnęła się oburzona tym, co powiedział, ale gdzieś w głębi
duszy poczuła niepokój. Dopadły ją wyrzuty
sumienia. Czy dobrze robiła stając w obronie Gandalfa? Jeśli
Marcus miał rację, co wtedy? Czyżby przyczyniła się do jego
śmierci? Nie chciała nawet o tym myśleć, dlatego zacisnęła
mocno szczęki i nie odpowiedziała nic, choć tak wiele cisnęło
jej się na usta.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">W
pół godziny cała stajnia została postawiona na nogi, każdy
pracownik Crathes został poinformowany o powrocie Gandalfa. Stajenni
szybko uwinęli się z porządkowaniem otoczenia, które miało być
bezpieczne dla tego wariata. Kiedy Nate podjechał samochodem z
przyczepą na konie pod same drzwi stajni, Pearl wskoczyła do auta,
a za nią Marcus. W trójkę pojechali po konia, choć dziewczyna
sądziła, że tylko ona i Nathaniel go przywiozą. W obecności tego
gbura czuła się skrepowana i miała wrażenie, że jadą na jakąś
egzekucję, na której to on będzie katem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Klinika
weterynaryjna Grega Smadley'a znajdowała się na obrzeżach miasta
Banchory. To zaledwie dziesięć minut jazdy samochodem, więc
gdy dotarli już na miejsce, Pearl nie wahając się ani chwili
wyskoczyła z samochodu, czując ulgę. Mimo że siedziała z tyłu
odczuwała negatywną energię Marcusa, która aż kipiał z
powstrzymywanej złości. Naprawdę był zły, że tu przyjechał,
choć nie miała pojęcia, dlaczego. Nikt nie kazał mu tego robić...
A może Jeremy go poprosił? To nie możliwe, wiedział, że ona i
ten stajenny nie przepadali za sobą. Chyba że chodziło o pomoc
przy Gandalfie, który mógłby okazać zbyt agresywny dla
weterynarza i Nate'a?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Na
miejscu okazało się, że klinika przypominała raczej pensjonat niż
miejsce, gdzie leczono zwierzęta. Podwórko otoczone było wysokim
parkanem pod którym posadzono krzewy magnolii i róż. Wokół
panował niezwykły porządek. Dom, w którym zapewne mieszkał Greg
razem z rodziną był niewielki i idealnie odzwierciedlał to
miejsce. Jednopiętrowy z niewielkimi kolumnami i drewnianym tarasem
stał wciśnięty w kąt podwórka. W upalne dni można było schować
się pod rozłożystym dębem, który dumnie rozkładał swe potężne
konary tuż nad podwórkiem. Tam też dostrzegła leżące w
gromadzie cztery psy różnej wielkości i maści. Dwa owczarki
niemieckie podniosły kształtne pyski i po chwili wstały, w ich
ślady poszedł niewielki biały kundelek, a jego sierść na pysku
zakrywała czarne oczka, za owczarkami i kundelkiem ruszył chudy
szczeniak, wyglądem przypominającym charta. Cała czwórka z
głośnym szczekaniem podbiegła do przybyłych zaczęła ich
obwąchiwać. Niewątpliwie czarny, podpalany owczarek był tu
dominującym psem, więc to on pierwszy "zbadał" gości, a
dopiero potem kolejne psy powtarzały zachowanie przywódcy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie bójcie się ich, witają się - usłyszeli nagle Grega, który
wyłonił się z domu. Ubrany był w brązowe spodenki i ciemną
koszulkę polo. Uśmiechnięty i zrelaksowany zszedł po schodach. Z panami przywitał się mocnym uściskiem dłoni, a
Pearl objął mocno i przytulił po ojcowsku, całując ją w czubek
głowy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Dzień dobry - przywitała się, zawstydzona wylewnym zachowaniem
weterynarza.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Dobrze, że już przyjechaliście, Gandalf jest dziś wyjątkowo
spokojny. - Pearl odetchnęła z ulgą i posłała Marcusowi
triumfujące spojrzenie. Smadley wytłumaczył jej, gdy prowadził
ich na tyły podwórza, że w klinice prócz Gandalfa, trzyma i leczy
cztery konie, osiem psów, siedemnaście kotów i jedną krowę,
dodatkowo w oddzielnym niewielkiej przybudówce ma jeszcze mniejsze
stworzenia takie, jak króliki, świnie, świnie wietnamskie, dziki,
sarny i wiele, wiele innych. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Stajnia
wraz z oborą dla krów była niewielka, ale za to położona na
rozległym obszarze, który usiany był padokami przeróżnej
wielkości. Największy z nich znajdował się po wschodniej części
obszaru i Pearl dostrzegła w nim ogiera tarzającego się w piasku:
czarna, smolista sierść błyszczała się w słońcu. Kiedy koń
wstał na nogi, jego bujna grzywka opadła mu na czarne oczy, które
osadzone były w długim, garbonosym pysku. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Jak on się nazywa? - zapytała, wskazując palcem przepięknego
ogiera. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
To Admirał. Ogier fryzyjski, który należy do pewnej stajni w
Irlandii. Prowadzi ją mój przyjaciel i gdy koń zachorował na
zołzy* od razu go do mnie przywiózł. Admirał to koń w państwowej
hodowli, więc tu przechodzi kwarantannę. Pozostałe konie są na
innym wybiegu. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Zafascynowała
obserwowała Admirała, który ciekawy ludzi podszedł do ogrodzenia
i unosząc wysoko głowę obserwował ich dumnie podnosząc pysk i
rozdymając chrapy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Jezu, jaki on piękny - jęknęła dziewczyna. Greg roześmiał się
tylko i zaprowadził ich do stajni, która okazała się być
przytulnym "mieszkankiem" z boksami wypełnionymi świeżą
słomą. Powietrze było tu przesycone paszą dla zwierząt i suchym
sianem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">-
Koń znajduje się po drugiej stronie stajni, w osobnym padoku. Bałem
się umieszczać go tutaj, bo wykazywał nadzwyczajną ochotę mordu. Widziałem, jak patrzył na Admirała. Oba ogiery nie
przepadają za sobą i gdy przedwczoraj spuściłem na chwilę z oczu
oba te diabły, byłby się zabiły, gdyby nie interweniowała moja
córka. Nie mówiłem wam tego wcześniej, bo nie chciałem dawać
wam złudnej nadziei, ale wydaję mi się, że Gandalf musi mieć
towarzystwo klaczy. Najlepiej takiej spokojnej, która ignorowałaby
jego eksplozję złych humorów. Przekazywałem Jeremy'emu ważne
informacje odnośnie zdrowia, ale pomijałem te dotyczące jego
relacji z klaczą mojej córki, bo sam nie wiedziałem, czy to nie
jest chwilowe i wszystko skończy się wielkim hukiem. Bałem się,
ale Pumpkin okazała się niezwykłą ignorantką i Gandalf robił
wszystko, żeby zwróciła na niego uwagę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">Słowa
Grega napełniły serce Pearl nieokiełznaną radością i wielką
nadzieją. Czyżby Gandalf jednak miał szansę na to, by wyleczyć
jego agresywne zachowanie? Miała nadzieję, że tak!</span></span><br />
<br />
<span style="font-family: "georgia" , serif;"><span style="font-size: small;">* zołzy to ostra i zakaźna choroba koni - powoduje ona zapalenie dróg oddechowych. Dotyczy głownie koni młodych. Na zołzy mogą zachorować również konie dorosłe, które w młodości nie chorowały. </span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
Unknownnoreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-937299973153919712013-07-14T17:39:00.002+02:002013-07-20T00:53:05.008+02:0017. Decyzje<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Pearl
nie miała pojęcia, co robić. Z każdym dniem popadała w coraz
większe zamyślenie, a dzisiejsze słowa pana Forysthe tylko
pogorszyły sprawę, bo nawet jeśli miał rację i reakcja
Jeremy'ego była tylko odruchem obronnym to i tak musiał ktoś coś
zrobić, aby przestał się obronić przed drugim człowiekiem.
Jeżeli będzie tak się zachowywał dalej to jedyną osobą,
którą będzie widywał, w dodatku dość rzadko, będzie Bobbie.
Czy koniecznie chce dopuścić do takiej sytuacji? Chyba tak, skoro
wciąż ją atakuje. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Właśnie
dlatego, by zapobiec jego samotności wparowała energicznym krokiem
do małego pokoiku, gdzie zostawiała posiłki. W oczach miała
iskry, a usta zacisnęła w wąską kreskę. Była zdeterminowana i
gotowa do tego, by siłą wyciągnąć Blackbourna z jego pokoi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Posłuchaj mnie, ty nadęty pajacu! Wiem, że tam jesteś. Siedzisz
sobie za biurkiem, niczym jakiś hrabia i każesz donosić sobie
posiłki, jakbyś był kaleką. Ale ty jesteś zdrowy, do cholery!
Masz nogi i ręce. Kurcze, Jeremy, czy ty nie rozumiesz, jakie masz
wielkie szczęście? Żyjesz i to się liczy. Nie ma nic cenniejszego
od życia. Powinieneś dziękować Bogu za to, że je masz. Nie liczą
się blizny, bo one tylko są po to, by pokazać innym, co
przeszedłeś! Nie traktuj tego jak klątwy, do diabła! Poza tym,
jeśli jeszcze raz zachowasz się tak jak ostatnio to pójdę tam,
znajdę cię i wytargam cię za uszy jak niesfornego dzieciaka, a
potem wyrzucę na zewnątrz, żebyś w końcu wylazł z tej zatęchłej
nory, ty dzikusie! Myślisz, że bawi mnie gadanie do kamery?
Chciałabym w końcu porozmawiać z tobą w cztery oczy, Jeremy! – zamilkła. Stanęła w rozkroku, przytupując noga i założyła ręce na piersi. Czekała na jego reakcję. Wiedziała,
że ją słyszał, bo zielone światełko paliło się przy kamerze.
Wstrzymała oddech i cierpliwie czekała na to, co ma jej do powiedzenia. Odpowie czy
nie? </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
No, no, no, moja słodka Pearl pokazała pazurki i to drugi raz tego
samego dnia! - usłyszała w końcu głos Jeremy'ego.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Pearl
poczuła, że się czerwieni, a wokół serca zaczęło rozlewać się
przyjemne ciepło, gdy powiedział „moja”. Chciała być jego,
ale czy to możliwe? Czy może myśleć o tym w ten sposób? Powinna
jednak najpierw skupić się na tym, by zdobyć jego zaufanie, na nic
więcej nie może sobie pozwolić. Ona wyjdzie, a on tu zostanie i
historia zatoczy koło. Znów zostanie sam i kolejny raz pogrąży
się w samotności. Nie mogła być taką egoistka i zakosztować
kilku chwil szczęścia w ramionach Jeremy'ego. On mógłby chcieć
czegoś więcej niż przelotnego romansu. Żył tu wystarczająco
długo, aby wiedzieć czego chce. A na pewno chciał czegoś
trwałego, poważnego.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Potrząsnęła
głową i odrzuciła te myśli. Nie wolno jej teraz o tym myśleć,
to nie czas i miejsce.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Nareszcie się odezwałeś! - krzyknęła, czując jak rośnie w niej
wściekłość. - Jak śmiesz się tak zachowywać? </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
No właśnie, jak śmiem? Gdybym wiedział, że dostane ostry obiad
jako pokuta za to, co zrobiłem, a potem równie ostrych słów
użyjesz postąpiłbym inaczej, ale straciłbym widok pięknej furii,
malującej się w twoich oczach, czyli na dobre mi wyszło –
powiedział zadowolony. Pearl usłyszała w jego głosie lekką
wesołość.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
To wcale nie jest śmieszne. Wkurzasz mnie! Do widzenia – warknęła
przez zaciśnięte usta i wyszła trzaskając drzwiami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Kretyn!
Ona chciała poważnie porozmawiać, a on tak sobie żartuje! W ogóle
jej nie słuchał! Co za irytujący facet.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Wparadowała
do kuchni. Miotała się po niej jak lew po klatce, ale była zbyt
wzburzona, żeby zebrać myśli. Czy rzeczywiście nie umiał wziąć
tego na poważnie? Czy musiał traktować tę sprawę tak lekko? Ale
przecież, gdy ofiarowała mu swoją pomoc, to uniósł się dumą i
honorem, więc o co mu chodzi do diabła?! Nie potrafiła go
zrozumieć. Przez chwilę tylko wydawało jej się, że połączyła
ich pewna nić porozumienia, a teraz nagle wszystko zaczęło się
sypać. Najwidoczniej nie ona u pomoże. Niestety. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Gdy
zadzwonił telefon, odebrała go odruchowo.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Słucham? </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Z tej strony Greg Smadley. Weterynarz – dodał na wszelki wypadek, gdyby nie rozpoznała nazwiska, ale doskonale wiedziała kto dzwonił.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak, poznaję. O co chodzi? - zapytała, czując dziwny niepokój.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie dzwoniłbym tutaj, lecz do Jeremy'ego, ale nie mogę się do
niego dodzwonić. Pomyślałem, więc że skoro ma już małą
gosposię to zapewne ktoś odbierze telefon, ale do rzeczy. Ostatnio
informowałem Jeremy'ego o stanie zdrowia Gandalfa. Prosił też abym
dał mu odpowiedź, kiedy będzie możliwość odebrania ogiera z
lecznicy. Jeśli o mnie chodzi możecie już go brać. Ma nogę w
gipsie i nie widzę żadnych przeciwwskazań do tego, aby mógł
podróżować. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Gandalf!
Zupełnie o nim zapomniała! Tak bardzo zajęta była tym patafianem
w wieży, że koń całkiem umknął jej uwadze. Ale Jeremy nawet
słowem się nie zająknął w jego sprawie, a przecież to ona
uratowała go przed niechybną śmiercią. Co za egoista! Już ona mu
pokaże!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Muszę przyznać, że całkiem zapomniałam o Gandalfie, a Jeremy nic
nie wspominał, że dzwonił pan do niego. Bardzo mnie cieszy, że
ogier już do nas wróci. Czy nadal jest taki niespokojny? -
zapytała, mając nadzieję, że zachowanie siwka uległo znacznej
poprawie, ale musiałby się stać cud, aby koń nagle przestał tak
wariować. Jego zachowaniem powinien zając się odpowiedni człowiek,
zaklinacz koni, który pokazałby nie tylko Gandalfowi, ale także
ludziom odpowiednią drogę. Sam koń nie osiągnie spokoju ducha, do
tego potrzeba człowieka, który będzie mu towarzyszył.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Wiem, że bardzo ci zależy na tym ogierze, ale obawiam się, że
Gandalf zrobił się jeszcze gorszy. Gdyby nie noga w gipsie i
odpowiednie środki uspokajające rozniósłby moją lecznicę w
drobny mak. Moi stażyści prawie rzucili praktyki przez niego. Siał
tu prawdziwy postrach. Nie wiem, co będzie dalej, jak poradzi sobie
u was w stajni, gdzie jest tak niespokojnie i głośno. Gdyby żył
przez jakiś czas odizolowany od wszelkiego harmidru to wydaję mi
się, że nieco by się uspokoił, ale nie jestem psychologiem, więc
ciężko mi to stwierdzić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Ostatnia
nadzieja zgasła. A tak liczyła na cud. Bała się, że zadecydują,
aby go uśpić i okaże się, że jej walka poszła na marne. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Kiedy możemy przyjechać po niego? - zapytała zdławionym głosem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
W każdej chwili. Mam dom obok lecznicy, więc możecie podjechać o
każdej porze dnia lub nocy, jak znajdziecie tylko czas. Możecie
podjechać już jutro.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Dobrze, nie ma sprawy. Bardzo dziękuję za informację. Do widzenia
– powiedziała cicho i rozłączyła się nim weterynarz zdążył
odpowiedzieć.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Naszły
ją czarne myśli. Nie może pozwolić na to, aby ten koń został
uśpiony. Będzie walczyła wszelkimi dostępnymi jej środkami, aby
go uratować.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Przybita
poczłapała do pokoiku, skąd wybiegła kilkanaście minut temu. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Jeremy – powiedziała drżącym głosem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Co się stało, Pearl? O co chodzi? - odpowiedział natychmiast
właściciel zamku. Pearl poczuła, że mimowolnie rumieni się na
dźwięk jego głosu. Był taki przyjemny, gładki i miękki.
Zapragnęła aby ją przytulił, mocno i pewnie, chciałaby aby
skłamał zapewniając, że z Gandalfem będzie wszystko w porządku,
że wyjdzie z tego i okaże się wspaniałym wierzchowcem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Dzwonił weterynarz... Możemy już po niego jechać... Po Gandalfa.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
To świetnie, ale dlaczego płaczesz?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Jej
dłoń automatycznie powędrowała do policzka. Rzeczywiście, łzy
same płynęły po twarzy nieprzerwanym strumieniem. Otarła je
szybko i odchrząknęła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Boję się. Boję się, bo Greg powiedział, że Gandalf jest jeszcze
gorszy niż poprzednio. Nie możecie go uśpić, proszę, Jeremy,
zrób coś – dodała, błagalnie patrząc w kamerę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Zrobię wszytko, co w mojej mocy, obiecuję. Idź się połóż,
prześpij się trochę. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Ale kolacja...</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Ja nie jestem głodny. Zjedz coś i się połóż. I nie płacz już,
bo się rozchorujesz. - Jego łagodny głos miał jakieś magiczne
właściwości, uznała Pearl, gdyż poczuła ulgę. Skoro Jeremy
obiecał, to dotrzyma słowa. Musi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Skierowała
się powoli do drzwi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Pearl, zaczekaj – powiedział nagle Jeremy. Przystanęła przy
drzwiach i spojrzała w kierunku kamery.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak? Co się stało?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Jeśli jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić to powiedz śmiało.
To wszystko w ramach przeprosin za moje haniebne zachowanie sprzed
kilku dni. Kolejny raz proszę cię o przebaczenie, na które nie
zasłużyłem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tu nie chodzi o to, czy zasłużyłeś, czy nie. Chodzi o to, że ty
sam sobie nie potrafisz dać sobie szansy. Ciągle odtrącasz
drugiego człowieka, uciekasz w samotność, bo wierzysz, że tak
będzie lepiej, ale jednocześnie chcesz być wśród ludzi, chcesz
by cię akceptowali takim, jakim jesteś. Jeremy, zrozum, że nie
chcę cię zranić. Akceptuję cię całego, nawet jeśli czasami
przeciągasz strunę i doprowadzasz mnie do szału. - Zamilkła nagle
i pełnymi niepokoju oczami wpatrywała się w kamerę. Oczekiwała
odpowiedzi Jeremy'go, który nagle umilkł i nie odpowiadał na to,
co powiedziała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Czuję się tak, jakbyśmy się znali od lat, a jednocześnie cię
nie znam... Pearl to, co mówisz po części jest prawdą, ale
proszę, nie angażuj się w naszą znajomość bardziej niż to
konieczne. Jesteś cudowną dziewczyną i nie chcę, abyś zmarnowała
swój czas na takiego człowieka jak ja. Zostańmy przyjaciółmi. -
Już bardziej nie mógł ją zranić. Poczuła dojmujący ból w
okolicy serca. Upokorzenie wlało się do środka i zaatakowało ją
niczym groźny pies. Nie sądziła, aby między nimi wytworzyło się
coś więcej, niż to, co było dotychczas, ale gdzieś tam, na dnie
miała nadzieję, nieustannie łudziła się, że Jeremy da jej to czego tak
ciągle szuka, ona natomiast dałaby mu to czego tak rozpaczliwie
potrzebuje. Teraz jednak umarła w niej wszelka iskierka, która
jeszcze się tliła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Więc
teraz będą jak przyjaciele? Jak znajomi, którzy choć się znają,
to jednak sobie nie ufają? Co powinna teraz zrobić? Traktować go jak do
tej pory, czy może dać mu do zrozumienia, że bardzo ją zranił?
Wybrała opcję pierwszą, choć Bóg jej świadkiem, że napadła ją
ochota, aby powiedzieć mu całą prawdę o własnych uczuciach, ale
nie zrobiła tego. Nie chciała upokarzać się przed nim. Nie
zniosłaby tego.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Tak
więc w myśl twardego postanowienia, że nic nie da po sobie poznać,
uśmiechnęła się promiennie i kiwnęła głową, starając się
przybrać na twarzy maskę entuzjazmu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak, oczywiście! - powiedziała radośnie, choć serce w niej
zamarło. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
To świetnie! Bardzo cię polubiłem nie chciałbym, abyśmy się
już kłócili.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Ja też nie. Jeremy...</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Tak?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Co będzie z Gandalfem? - zapytała. Uznała, że dobrze jej zrobi
zmiana tematu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Będziemy starali się go uratować. Najpierw jednak musi do nas
wrócić i wtedy pomyślimy, co dalej. I chyba jeszcze raz muszę cię
przeprosić, bo nie powiedziałem ci wcześniej o Gandalfie, ale nie
chciałem, żebyś się martwiła. Prognozy nie były zadowalające,
a wiedziałem, że ten ogier jest dla ciebie bardzo ważny. Pearl,
naprawdę bardzo przykro mi to mówić, ale może tak być, że
będzie trzeba go uśpić. Skonsultowałem się...</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Nie! Nie możesz tego zrobić! Nie pozwolę ci!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">-
Pearl!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Dziewczyna
nie słuchała go jednak i wybiegła z pokoju. Nie może go tak po
prostu uśpić, pozbawić życia, jakby to on był panem życia i
śmierci. Nie dość, że siedzi zamknięty w wieży i w ogóle nie
ma pojęcia o tym, co dzieje się w zamku, to decyduje o życiu
konia, który potrzebuje dużo miłości i cierpliwości. A on nagle
chce zadecydować czy ten koń będzie żył czy też nie. Nie
dopuści do tego, aby Gandalf został uśpiony, będzie bronić go
rękami i nogami, i nie pozwoli, aby zwierzakowi coś się
stało.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Jeremy
będzie musiał ją wtedy siłą odciągnąć od konia, bo inaczej
nie pozwoli aby ktoś pozbawił go życia. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Wbrew
słowom Jeremy'ego, Pearl przygotowała dla niego kolację
składającej się z kanapek, zbożowych ciastek i herbaty. Zaniosła
to wszystko do pokoju i bez słowa wyszła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">***</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Obserwował
ją jak niosła dla niego kolację. Na tacy dostrzegł stos kanapek,
parującą herbatę i kilka ciastek. Pociekła mu ślinka, tylko sam
nie wiedział, czy na kanapki, czy może na Pearl. Wszystko jedno, i
jedno i drugie wyglądało apetycznie, ale z tą różnicą, że
Pearl chciał smakować powoli, rozkoszując się każdym centymetrem
jej nagiego ciała. Poczekał aż wyjdzie i dopiero wtedy odetchnął
głośno. Była taka śliczna, nie mógł patrzeć na nią spokojnie,
bo zaraz wszystko budziło się w nim do życia, wszystko domagało
się tej nieświadomej swego uroku dziewczyny. Gdyby tylko mógł tak
po prostu wziąć ją w ramiona i przez kilka chwil ją potrzymać.
Nie musiałby jej całować. Wystarczyłaby mu bliskość jej
drobnego ciała. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Rozejrzał
się po pokoju w końcu wstał po kolację. Nie odezwał się do
niej, bo uznał, że tak będzie lepiej, ale teraz bardzo tego
żałował. Chciał po raz kolejny usłyszeć jej głos, znów chciał
się napawać jego barwą. Wybaczyła mu to gburowate zachowanie, ale
czy wybaczy mu to, co powiedział o Gandalfie? Mógł jej oszczędzić
prawdy, bo zdążył ją na tyle poznać, aby wiedzieć, iż była
bardzo wrażliwa i bardzo będzie przeżywała fakt, iż koń może
zostać uśpiony. On sam tego nie chciał, brzydził się tą myślą,
ale jeśli nie będzie w stanie go uratować to powinien podjąć
odpowiednie kroki. Koń jedynie męczył się i stanowił zagrożenie
dla otoczenia, ale także dla samego siebie. Nie chciał jej zawieść,
bo pragnął aby ich stosunki uległy poprawie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Spojrzał
na kanapki, które dla niego zrobiła. Jak miał się jej
odwdzięczyć? Musiał coś dla niej zrobić, aby nie myślała o nim
źle... Ale problem był taki, że nie wiedział, co może uczynić
dla Pearl.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Szedł
korytarzem, wciąż zastanawiając się nad prezentem dla jego małej
gosposi. Było późno, ale nie sądził, że mógłby jeszcze
zasnąć. Może uda mu się zdrzemnąć, choć przez chwilę, nie
wierzył jednak, że uda mu się zapaść w głęboki sen, bo od
kilku dni dręczył go pozbawiony racjonalnego wytłumaczenia
niepokój.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Właśnie
przechodził obok galerii portretów. Przystanął przy swoim i
wpatrywał się w niego bardzo długo. Ten dumny, młody chłopak z
gładką twarzą, rozbawionym spojrzeniem i nikłym uśmiechem na
ustach umarł. Na jego miejsce pojawił się mężczyzna z twarzą
poszarpaną bliznami, który już dawno zapomniał, co to szczery
śmiech.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Ostatni
raz spojrzał na portret i odszedł. Żałował wielu rzeczy, chciał
wrócić do momentu, w którym był szczęśliwy z Amber. Amber,
która twierdziła, że go kocha. To dla niej się zmienił, dla niej
porzucił rozpieszczonych przyjaciół, dla niej zostawił w tyle
imprezy i alkohol. Wydawało mu się, że tworzą idealną, zgraną
parę, która kocha się prawdziwą, szczerą miłością. Po wypadku
wszystko wyszło na jaw. Był dla niej jedynie kimś na pokaz. Ona
była śliczna, więc potrzebowała kogoś równie ładnego. Kiedy
okazało się, że jego twarz już na zawsze będzie poznaczona
bliznami, odeszła twierdząc, że nie może z nim być, bo nie
wygląda jak człowiek. Do dziś czuł w sercu pulsujący ból i
rozpacz, która trawiła go jeszcze przez wiele tygodni. W kompletną
apatie popadł, gdy zmarła matka. Został sam. Prócz Bobiego nie
miał już nikogo. Ojciec zmarł zaraz po wypadku w wyniku
zewnętrznych i wewnętrznych obrażeń. Rzucił wszystko w cholerę
i wyjechał do Szkocji, gdzie zaszył się w zamku odziedziczonym po
dziadku i dopóki nie poznał Pearl samotność była jego
najwierniejszą przyjaciółką. Po przyjeździe Pearl zaczęła mu
przeszkadzać, ciążyć jak mały kamyk w bucie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Nieświadomie
rozświetliła mrok, który spowijał go od wielu lat i teraz nie
chciał tam wracać, nie chciał aby znów ktoś zepchnął go w
ciemność tak, jak zrobiła to Amber. Chciał ją zatrzymać przy
sobie, by móc się z nią cieszyć każdym dniem, by budzić się
codziennie rano przy jej boku i kłaść się przy niej w nocy ze
świadomością, że zostanie ona już z nim na zawsze i każdy jego
dzień będzie taki sam. Chciał popaść w taką przyjemną rutynę,
pragnął normalnego życia. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Szedł
ciemnym korytarzem i czuł, że się dusi, że to otoczenie coraz
bardziej zaciska swe wielkie łapy na jego krtani. Tracił życie,
wszystko wymykało mu się z rąk. I Pearl była za to winna, to ona
zburzyła jego dotychczasowy ład w chwili, gdy spojrzała w kamerę
tymi swoimi wielkimi oczami i pierwszy raz się z nim przywitała.
Pamiętał ten dreszcz, który przeszedł przez całe jego ciało.
Nigdy nie zapomni tego do końca życia, ta chwila będzie trwać w
nim już zawsze. Co zrobiłaby Pearl, gdyby powiedział jej o tym,
co myśli? Przestraszyłaby się czy może wpadła w jego ramion i
obiecała, że z nim zostanie? Obie reakcje były prawdopodobne.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Przystanął
przed oknem. Świeże powietrze padało do środka i roznosiło po
zamku słodki zapach kwiatów. Tak właśnie mogła pachnieć jego
mała Pearl, jak kwiaty.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Po
chwili ruszył dalej. Od jakiegoś czasu jego tradycyjną drogą była
ta, którą przechodził w pierwszą noc jej przyjazdu. Nie wiedział,
co w tamtej chwili nim kierowało, ale pamiętał jak jak źle ją
potraktował. Czuł się z tym źle, ale czasu nie cofnie. Zresztą,
do tej pory nie zachowywał się normalnie. Zawsze ją obrażał i
złościł się na nią, ale patrząc na to z jej perspektywy chciała
przecież dobrze. Chciała go wyciągnąć z pokoi, w których żył
już od wielu lat. Powinien być jej za to wdzięczny. Jak na razie
okazał się być zwykłym niewdzięcznikiem. Właśnie dlatego
postanowił dać jej prezent. Wciąż jednak nie wiedział co.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: small;">Idąc
obok pokoju Pearl zwolnił nieco, aż w końcu przystanął. Po
krótkiej chwili dobiegł go żałosny płacz dziewczyny. Wszystko w
nim zamarło i zadrżało na ten dźwięk. Chciał do niej pobiec,
przytulić i ukoić smutek. Powstrzymał się jednak i stał tak
słuchając. A potem, w jednej sekundzie podjął decyzję, która, w
to nie wątpił, zaważy na ich dalszej znajomości. Podszedł do
drzwi i cicho zastukał.</span></span></div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-73906332078498607562013-06-08T11:43:00.000+02:002013-06-08T11:43:15.899+02:0016. Spotkanie<div style="text-align: justify;">
<b>NECCO: </b>No cóż, chyba nie powinnam w ogóle się odzywać. Jestem. <br />
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Ciemność
otoczyła ich miękką zasłoną. Nad ich głowami gwiazdy mrugały wesoło, a majestatyczny księżyc wytoczył swe duże ciało
tuż nad ogród, rozrzucając po nim swe jasne światło, lecz jakby
na polecenie właściciela ogrodu ominął ten mały zakątek,
otoczony ze wszystkich stron bujną roślinnością i cieniem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy
próbował uspokoić rozszalałe nerwy, ale nadaremnie. Obecność
Pearl w jego ulubionym miejscu przyprawiła go o szybsze bicie serce,
które tłukło się boleśnie o żebra. Co robić? Jak z nią
porozmawiać? Jak uzmysłowić jej, że nie powinna tu przychodzić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Stała
tak blisko, a jednocześnie była tak daleko. Mógł teraz podejść
do niej, przyciągnąć ją do siebie, mocno pocałować i pokazać,
jak bardzo jej pragnie i potrzebuje. Nie uczynił jednak żadnego
ruchu. Stał jak rażony piorunem i milczał, nie bardzo wiedząc, co
jeszcze ma powiedzieć. Myśli uciekły z głowy, pozostawiając
irytującą pustkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie wiedziałam, że tu przychodzisz – powiedziała w końcu Pearl,
przerywając nieznośną ciszę. Jeremy nabrał powietrza w płuca i
wypuścił je ze świstem. Nie mógł się skupić, świadomość
fizycznej obecności Pearl w tym miejscu rozproszyła jego czujność.
Wszystko wokół zaczęło drżeć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Teraz już wiesz – powiedział w końcu gburowatym głosem. Nie
chciał, aby zabrzmiało to w ten sposób, ale mała część jego
umysłu była zła na dziewczynę, że tu wtargnęła. Odetchnął i
postąpił krok do przodu, wiedział, że go nie zobaczy, a jeśli
nawet, to na pewno przestraszy się jego widoku i zapewne zrozumie w
co się pakuje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Przepraszam, nie chciałam – szepnęła cicho, zaskoczona jego
słowami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nic nie szkodzi. Na przyszłość, pamiętaj, że nie chcę abyś tu
przychodziła, tak będzie lepiej. - Lepiej? Lepiej dla niej, czy dla
niego? Myślał w tej chwili tylko i wyłącznie o sobie, nie
pomyślał o tym, że ją rani. Źle się z tym czuł, ale
jednocześnie nie potrafił temu zapobiec, słowa same wyskakiwały z
jego ust. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Niemal
czuł, jak dziewczyna wstrzymuje oddech urażona i zaskoczona jego
zachowaniem. Był gburem, nieokrzesanym i prostackim. Jeśli teraz
nie przestanie straci z nią kontakt, ich cienka więź zerwie się i
będzie mógł tylko patrzeć jak dziewczyna odchodzi zraniona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Pójdę już – szepnęła cicho i ruszyła do wąskiego przejścia,
obok którego stał. Nie ruszył się z miejsca, nie uciekł, więc
gdy dziewczyna przechodziła obok niego poczuł jak powietrze tężeje,
a on sam zaczyna płonąć. Przełknął nerwowo ślinę, prosząc
Boga o wytrwałość. To była bardzo ciężka próba jego
wytrzymałości. W tej chwili marzył, aby choć przez chwilę
dotknąć jej skóry, zapewne miękkiej i pachnącej kwiatami. -
Dobranoc – powiedziała na odchodnym i zniknęła między liśćmi
żywopłotu. Pozostał po niej jedynie delikatny zapach. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kiedy
odeszła, Jeremy jeszcze przez jakąś godzinę rzucał się wokół
ławki, niczym ranne zwierzę. Nie mógł sobie wybaczyć, że tak ją
potraktował. Jak to się stało, że stał się takim prostackim
bucem? Przystanął pod rzeźbą dziewczyny i musnął palcami
kamienny policzek marmurowej niewiasty. Musiał się uspokoić,
nabrać dystansu i wyrzucić z głowy tę dziewczynę. Ona nie była
dla niego! Zauroczył się nią, gdyż wydała mu się taka idealna,
aż za bardzo. Gdyby to była rzeczywiście miłość to zapewne
pozwoliłby się jej zobaczyć, a on wciąż ją ranił, odpychał od
siebie i starał się ukryć w cieniu. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Będzie
dla nich lepiej, jeśli utrzymają dystans, który dziś im narzucił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><span style="font-size: medium;">*</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pearl
powoli wspinała się po schodkach, ale nogi nie chciały jej
słuchać. Zmuszała się, aby wejść do pokoju i zatrzasnąć
drzwi. Najlepiej tak głośno, by usłyszał ten dureń. Niech wie,
że ją uraził, po raz kolejny. Tak naprawdę to nie chciała teraz
kłaść się na łóżku, chciała pobiec do Jeremy'ego i powiedzieć
mu, że... No właśnie, co powinna mu powiedzieć? Albo co powinna
zrobić? Zachowywał się wobec niej gburowato. Dobrze, naruszyła
jego prywatność, ale skąd, u licha, miała wiedzieć, że to jest
tylko jego zakątek, do którego nikt nie powinien wchodzić?
Przecież nie było tam żadnej tabliczki, a i sam Jeremy nic nie
wspominał, że nie może zaglądać do pewnej części ogrodu. Ani
Nate ani nawet Adalbert też nie wspominali, że Blackbourn zabrania
poruszać się po niektórych częściach posiadłości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Zła
na cały męski ród, uderzyła pięścią w poduszkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Idź do diabla, Jeremy! - powiedziała, a potem wybuchnęła płaczem.
Sama nawet nie wiedziała dlaczego, w końcu nie zdarzało jej się
tak często płakać. Najwidoczniej Jeremy potrafi przyprawić o łzy
każdego. No cóż, pomyślała, skoro tak bardzo zależy mu na
zachowaniu prywatności to ja nie będę się do niego wtrącać,
niech tu zgnije – dumny i uparty jak stary osioł, postanowiła
Pearl i poczłapała do łazienki. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kolejny
dzień przyniósł to, czego się spodziewała – milczenie. Ona
trwała w gniewnym postanowieniu, że nie odezwie się do niego, on
natomiast najwidoczniej postanowił dążyć do utwierdzenia jej w
przekonaniu, że jest tylko gburowatym panem zamku o zbyt wielkim
ego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Z
hukiem zostawiła mu śniadanie i dumnie unosząc brodę wyszła z
pokoju. Tak samo było z obiadem i kolacją. Przez cały dzień
milczeli. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Kolejne
dni nie różniły się niczym od poprzedniego. Oboje udawali, że
tej drugiej osoby nie ma, że tamtej nocy nie było i nie doszło do
spotkania. Pearl jednak nie mogła tego tak po prostu zapomnieć. W
jej głowie wciąż przewijały się obrazy tamtej chwili i jakoś
nie chciały z niej wyjść, jakby na złość, jakby chciały ją
podręczyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Nadeszła
sobota. Pearl nie wiedziała, czy lekcja jazdy konnej nadal była
aktualna, bo ostatnim razem spotkanie z Nathanielem nie wypadło za
szczęśliwie, ale to była jej wina.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Gotując
obiad starała się nie myśleć ani o Jeremym, ani o Nathanielu.
Obaj zachowywali się, jakby pozjadali wszystkie rozumy. Nie miała
zamiaru przebywać w towarzystwie takich ludzi. Obaj są siebie
warci, prychnęła w duchu mieszając. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Ostatnio
skupiła się na trudniejszych daniach, które znalazła w książce
kucharskiej, gdyż chciała przynajmniej w połowie być tak dobrą,
jak Candice. Nie oszukiwała się i nie udawała, że jej potrawy
były wyśmienite, choć z jakichś powodów Blackbournowi smakowały.
Ostatnio, jak przesoliła zupę, Jeremy uważał, że była dobra.
Ciekawe, czy teraz też tak będzie uważał, pomyślała, dosypując
do gotującego się pierwszego dania zmieloną papryczkę chili.
Spróbowała kropelkę zupy i już po chwili biegła do kranu z wodą.
Bardzo ostre.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Smacznego, Blackbourn – mruknęła, kładąc na tacy zupę, obok
niej stovies. Długo szukała czegoś szkockiego, a kiedy natknęła
się na haggis z obrzydzeniem przewróciła stronę dalej i spotkała
właśnie przepis na stovies, który był po prostu mieszanką
ziemniaczano-cebulową, smażona z mielonym mięsem. Tutaj również
nie pożałowała chili. I jak na złość nie dodała żadnej
szklanki z sokiem, czy choćby wodą. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pachnące
dania zaniosła do pokoju i już po chwili kierowała swe korki do
pokoju, gdzie chciała się przebrać w wygodniejsze ubrania do jazdy
konnej. Gdy weszła do sypialni jej wzrok padł na łóżko. Leżały
na nim rozłożone trzy pary bryczesów, do tego komplet koszulek i
wysokie oficerki. Podeszła oszołomiona do łóżka i przyjrzała
się nowym rzeczom. Obok leżała kartka, a na nim napisane pochyłym
pismem słowa: </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;"><i>Aby
dobrze Ci się jeździło. Jeremy.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Wyrzuty sumienia opanowały jej umysł i
kazały jej biec do pokoju, prosząc pana zamku, aby nie jadł
obiadu. Szybko jednak zwolniła przed schodami. Duma jednak wygrała.
Jeśli zje trochę mocniej przyprawiony obiad, to nic mu nie będzie,
od tego się nie umiera. Musi mu jakoś udowodnić, że ma pazur i
nie jest grzeczną, potulną lalą, tylko ładnie wyglądającą na
półce. Jak się poczęstuje chilli to może wybije mu z głowy
takie zachowanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Wróciła
do pokoju, ubrała ciemne bryczesy, granatową koszulkę polo, a na
nogi założyła oficerki. Wszystko było idealnie dopasowane, jakby
Jeremy znał jej rozmiar na wylot. Jakoś będzie musiała mu
podziękować, nie chciała wyjść na niewdzięcznicę. Jednak na
razie Jeremy musi dostać nauczkę, więc z podziękowaniami się
powstrzyma. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Ścieżkę
do stajni znała na pamięć, więc szybko dotarła na miejsce i od
razu zaczęła poszukiwania Nate'a.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nate? - zawołała, gdy nie znalazła go w stajni. - Nate! -
krzyknęła, gdy była już na zewnątrz. - Gdzieś ty polazł? -
mruknęła i ruszyła w kierunku stodoły.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Szukasz mnie, gwiazdo? - tuż za plecami usłyszała dobrze znajomy
głos. Mimowolnie odwróciła się z lekkim uśmiechem na ustach.
Nate stał nieopodal ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Szukam. Umówiliśmy się ostatnio na jazdę, pamiętasz? - mruknęła
cicho i podeszła bliżej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Pamiętam – odpowiedział z uśmiechem i zbliżył się do niej. W
jego oczach dostrzegła jakiś błysk, który na chwilę rozświetlił
jego niebieskie oczy. - Chodź, pomożesz mi osiodłać Lorda. -
Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą po chwili wahania ujęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">W
stajni przywitało ich znajome rżenie. Lord wyczuł ją i rozpoznał
jej głos, gdy rozmawiała z Narthnielem o jego studiach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dzień dobry, przystojniaku – przywitała się cicho i cmoknęła
go w miękkie chrapy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ale mu dobrze – mruknął Nate, który oparł się o przeciwległy
boks i obserwował jak Pearl grucha wesoło do ogiera, który
wyglądał na szalenie zadowolonego. Lord jakby w odpowiedzi na słowa
Nate'a uniósł wysoko kształtny łeb i zarżał donośnie. - Nie
popisuj się, cwaniaku. No dobra, moja piękna – zwrócił się do
Pearl - pokaż mi jak siodłasz naszego kozaka. - Nathaniel odepchnął
się od drzwi boksu i ruszył w stronę siodlarni, skąd przyniósł
siodło, ogłowie i toczek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Czy my przypadkiem się nie cofamy? Nie chcę cię pouczać, ale
pierwsza lekcja powinna chyba zacząć się właśnie od siodłania i
zakładania ogłowia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Cofamy się, moja słodka<i>, </i><span style="font-style: normal;">ale
spokojnie, jeszcze sobie pobrykasz na Lordzie – odpowiedział ze
śmiechem i podał jej ogłowie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Okazało
się, że siodłane wymaga trochę cierpliwości, zwłaszcza, jeśli
chodziło o ogłowie, które zaczęło się zsuwać z pyska ogiera,
gdy chciała poprawić wędziło. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Może mnie ugryźć – poskarżyła się, gdy Nate kazał jej wsunąć
do pyska Lorda kciuk i palec wskazujący, aby ułatwić włożenie mu
wędzidła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie ugryzie cię, zaufaj mi i jemu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Posłusznie
wykonała to, o co ją prosił i w końcu koń miał już w pysku
wędzidło. Szybko poprawiła podgardle i zajęła się siodłaniem.
Narzuciła czaprak, potem siodło i zapięła popręgi. Kiedy
skończyła, stanęła obok Lorda i z szerokim uśmiechem zadowolenia
ptarzyła na swoje dzieło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Doskonale, słowiczku, a teraz wyprowadź go z boksu i chodźmy na
padok – rzucił Nate i wymaszerował z boksu jako pierwszy. Pearl
pociągnęła ogiera za wodze i ruszyła do wyjścia. Podkowy ogiera
wystukiwały miarowy rytm na betonie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Lekcja,
która trwała ponad półtorej godziny zakończyła się bolesnym
upadkiem Pearl, gdy ta próbowała wziąć niewielką przeszkodę
złożonej z żerdzi i dwóch starych opon. Za wcześnie podniosła
się z siodła i Lord potknął się, a ona nieprzygotowana
przeleciała przez jego głowę. Stłukła sobie obojczyk i plecy.
Jęcząc i stękając przy pomocy Nate'a wstała i powoli podeszli do
trawy, gdzie usiadła ciężko. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Przepraszam, to moja wina. Powinnaś jeszcze się sporo nauczyć, a
ja kazałem ci skakać. Przykro mi. - Pearl spojrzała na niego i
uśmiechnęła się pocieszająco. Nate wyglądał na skruszonego.
Zrobiło jej się żal, bo całą winę za wypadek wziął na siebie,
a to ona zbyt wcześnie uniosła się w strzemionach. Nate był
dobrym nauczycielem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
To nie twoja wina, Nathanielu. - Uśmiechnęła się, choć wszystko
ją bolało, a dłoń Nate'a zaczęła powoli sunąć ku górze, aż
zatrzymała się na udzie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Pearl, nie patrz na mnie w ten sposób, bo twoje oczy... Uwiodłabyś
nawet świętego! - wybuchnął i wstał gwałtownie, przeczesując
drżącą dłonią czuprynę. Nagle miła atmosfera ulotniła się, a
jej miejsce zastąpiło napięcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
O co ci właściwie chodzi? - zapytała zirytowana jego zachowaniem.
Właściwie nie zrobiła nic, co mogłoby spowodować ten nagły atak
na nią. Czy rzeczywiście była taka irytująca, czy to on miał
dziwne zachwiania nastroju? Nie wiedziała, ale po krótkim namyśle
stwierdziła, że chłopak ma dziwne wahania nastrojów. - Zresztą,
nie ważne – mruknęła. Wstała i podeszła do konia. - Muszę już
wracać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Już? - zapytał. Jego ton nagle złagodniał. Pearl spojrzała na
niego niepewnie, nie bardzo wiedząc, co o nim myśleć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Tak. Przepraszam. - Pociągnęła konia za uzdę i ruszyła do
stajni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Tak
naprawdę miała ochotę zostać tutaj z Nathanielem, ale z drugiej
strony była ciekawa tego, co dzieje się w zamku. Była mściwa.
Nawet bardzo, ale chciała udowodnić temu nadętemu pacanowi, że
nie może wiecznie ranić tych, którym zależy na jego dobru. Jej
zależało. Chciała mu pomóc z czystej bezinteresowności, a on
traktował ją jak namolną muchę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Lord
posłusznie kroczył za nią, a kiedy doszli do stajni Pearl
odwróciła się i rozejrzała wokół. Nigdzie nie było Nate'a.
Szybko rozsiodłała ogiera, wyczyściła i nakarmiła, a gdy
kończyła go poić w drzwiach boksu pojawił się jej instruktor.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Jeśli chcesz to jutro mam czas. Możemy dokończyć dzisiejszą
lekcję – odpowiedział po chwili milczenia. Spojrzał na nią
wyczekująco. Pearl wzruszyła jedynie ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dobrze, jeśli chcesz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie, jeżeli ty chcesz. Nie będę cię zmuszał, jeśli nie masz
ochoty, jasne? Pearl, przepraszam za wcześniejszy wybuch.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Westchnęła
ciężko i potrząsnęła głową. Miała zbyt miękkie serce i nie
potrafiła się długo gniewać. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nic nie szkodzi. Nie gniewam się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
To może w takim razie dasz się zaprosić się do kina? Jutro o
siedemnastej? Jak skończymy jazdę to się wybierzemy. Puszczają
serię starych filmów. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
No cóż... Bardzo chętnie, ale nie wiem czy mam jakiekolwiek
wychodne. Zapytam Jeremy'ego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dobrze, daj znać, jak będziesz mogła. - Pearl dostrzegła w jego
twarzy przebłysk niechęci, gdy tylko wypowiedziała imię
Blackbourna. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Bardzo
chętnie zapytałaby go o to, dlaczego za nim nie przepada, ale nie
zrobiła tego. Kiedyś się dowie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Idąc
ścieżką do zamku napotkała pana Adalberta, który jechał
taczkami w stronę ogrodu. Uśmiechnął się do niej i grzecznie
przywitał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Dzień dobry – przywitała się i przystanęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Co słychać w zamku? Jeremy jest grzeczny? - zapytał i podszedł do
niej, odstawiając na bok taczki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Nie – odpowiedziała po chwili wahania. Nie sądziła, aby pan
Forsyth umiał jej cokolwiek powiedzieć na ten temat, ale był
bardzo mądry i straszy, więc z doświadczenia powinien wiedzieć,
jak zachować się w podobnej sytuacji. Dlatego właśnie
opowiedziała mu wszystko, co do tej pory zaszłą między nią, a
jej pracodawcą, a także o tym, jak dosypała mu chili do obiadu.
Jej opowieść zwieńczył śmiech starszego pana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
To nie jest śmieszne – mruknęła niezadowolona z tego, że
zamiast ją wesprzeć, doradzić czy po prostu pocieszyć on śmiał
się z jej ostatniego wybryku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Trochę jest, bo Jeremy siedząc w swych pokojach będzie musiał się
zmagać nie tylko z głodem, ale także z ostrą zgagą. Pearl,
myślę, że Jeremy doskonale zdaje sobie z tego sprawę, co zrobił.
Na pewno bardzo żałuje i wkrótce cię przeprosi. Zobaczysz. Tylko
daj mu czas, bo on bardzo cierpi i biedny chłopak już tyle lat jest
sam, że sam nie wie, co teraz zrobić. - Jego łagodny uśmiech i
jasne oczy sprawiły, że po plecach przebiegł jej dreszcz. Nie
wiedziała, czy powinna rzeczywiście być wyrozumiała, czy lepiej
zastosować kurację szokującą. W tej sytuacji nie widziała
rozwiązania. Po prostu chyba go nie było. Może pan Adalbert miał
rację, ale przecież mógł się mylić. Może Blackbourn wie, że
zachował się idiotycznie, ale wcale nie musiało tak być. Przecież
on bronił swej prywatności, więc poniekąd miał rację. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Im
dłużej o tym myślała, tym większy miała mętlik w głowie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Ja w ogóle nie rozumiem! Jest uparty jak osioł. Z jednej strony
trochę go rozumiem, ale z drugiej... Nie. Nie może wiecznie odcinać
się od ludzi. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Masz rację, ale jego też musisz zrozumieć, w końcu ma blizny, a
człowiek z takimi obrażeniami doskonale zdaje sobie sprawę, że
ludzie widząc takie obrażenia mogą poczuć odrazę lub strach. On
chroni przede wszystkim siebie, bo nie chce zostać odrzuconym. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Może ma pan rację – westchnęła i przysiadła na taczkach. - Co
nie zmienia faktu, że bardzo mnie wkurzył kilka dni temu. Mógł
przynajmniej postawić tabliczkę, że nie wolno tam nikomu wchodzić.
Skąd mogłam wiedzieć?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Myślę, że po prostu nie spodziewał się, że ktoś tam zajrzy.
Niewiele osób wchodzi do ogrodu. Ale nie martw się, wszystko się
ułoży. Jeremy, choć zachowuje się w ten sposób, ma dobre serce.
- Pearl popatrzyła na swojego rozmówcę. Może mieć nawet i złote
serce, ale na razie pokazał się od tej gorszej strony. Powinna
chyba dać mu szansę. Kolejną w ciągu kilku dni. Znali się
niedługo, a już mieli kilka kotni, a ostatnia jest
najpoważniejsza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Mam nadzieję, że ma pan rację. Chyba powinnam wykazać się
większą cierpliwością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">-
Och, to na pewno. I nie martw się, w końcu znajdziecie do siebie
drogę, tylko musicie najpierw pokonać kilka przeszkód –
powiedział Adalbert i podszedł do taczek. Pearl automatycznie z
nich zeszła i spojrzała zaskoczona na starszego pana. On jedynie
uśmiechnął się do niej i z wesołym gwizdaniem ruszył przed
siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jaką
znów drogę? No cóż, najwidoczniej rzeczywiście musi do niego
jakoś dotrzeć. Pytanie tylko, jak?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Jeremy
wyjrzał na korytarz. Było tak cicho i spokojnie. Za spokojnie.
Cisza zaczęła coraz bardziej mu ciążyć, a od kilku dni wręcz
jej nienawidził. To było jak oskarżenie. Za każdym razem, gdy
kładł się do swego pustego łóżka słyszał, jak ciemność
krzyczy do niego i oskarża.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Dobrze,
zawinił. Po raz kolejny udowodnił Pearl, że jest zwykłym dupkiem
i nikim więcej. Ale czy nie miał prawo zareagować odruchowo? Nie
planował tego, po prostu stało się. Słowa oskarżenia same
wypłynęły z jego ust. Przecież obiecał, że już więcej jej nie
zrani. A zrobił to. Najwidoczniej w ogóle nie powinien niczego
obiecywać, bo nie potrafił dotrzymać słowa. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Albo
Pearl się przyzwyczai albo wyjedzie stąd nim on zdąży zebrać się
na przeprosiny. Strój do jazdy konnej, który zamówił dla niej
parę dni temu położył jej na łóżku w czasie, gdy ona pichciła
dla niego piekielny obiad. Zrozumiał oczywiście aluzję. To była
kara za to w jaki sposób wygonił ją z ogrodu. No cóż,
najwidoczniej jego mała Pearl miała pazurki i potrafiła zadrapać.
Uśmiechnął się lekko i wszedł do pokoju. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Gdyby
nie to, że tak strasznie bał się ujrzeć w jej oczach przerażenie
albo nie daj Boże litość to pokazałby się jej już nawet w tej
chwili. Ale to nie było możliwe. Strach objął go swymi mocnymi
ramionami i nie zamierzał wypuścić. Musi jeszcze poczekać, bo
czas gra tu pierwsze skrzypce. Niech dziewczyna przyzwyczaja się do
niego, a on powoli będzie dojrzewał do decyzji.</span></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-6774701730471505902013-02-06T18:55:00.000+01:002013-03-24T17:20:42.564+01:0015.Tajemniczy ogród<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Pocałunek Nathaniela wcale nie wywołał w niej burzy emocjonalnej. Fizycznie nie odczuwała zbyt wiele, poza samym tym uczuciem, że jest całowana. Musiała przyznać sama przed sobą, że jej ostatni chłopak lepiej całował. Zamyśliła się na chwilę wspominając blondyna o szarych oczach i ładnym uśmiechu. William był miły i spokojny, ale okazało się, że jest zupełnie innym facetem. Dwa tygodnie po tym, jak w końcu uczynili ten poważny krok w ich związku dostała kilka interesujących wiadomości. Okazało się, że Will wcale nie był taki święty. Wściekła i upokorzona zrobiła mu dziką awanturę na oczach całej szkoły. Po tym zdarzeniu unikała chłopaków jak ognia. Uznała, że nauka i jej przyszłość jest ważniejsza niż płytkie relacje z płcią przeciwną. Teraz pojawił się Nathaniel, który wygląda na pewnego siebie i wydawało mu się, że łatwo mu z nią pójdzie. Nic z tych rzeczy. Nie chciała go, widziałam w nim tylko kolegę, a to, że on wyobrażał sobie więcej niż powinien to jego problem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Postanowiła jednak porzucić ten temat i zająć się posiłkiem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Następną godzinę spędziła na przygotowaniach do obiadu dla Jeremy'ego. W głowie miała pustkę, co zdecydowanie ułatwiło jej gotowanie, choć i tak przesoliła zupę. Była na siebie zła, ale było za późno na to, by przygotować nową, więc taką słoną nalała na talerz i postawiła na tacy. Obok niej wylądowało drugie danie: ryba, tłuczone ziemniaczki i surówka z kapusty pekińskiej. Do wysokiej szklanki nalała soku z czarnej porzeczki, ustawiła ją obok drugiego dania i poszła do pokoju. Kiedy weszła do środka, poczuła jak serce zaczęło gwałtownie tłuc się o żebra. Po chwili pustkę, jaką miała w sobie zalała nagła fala uczuć tak różnych, że sama nie potrafiła oddzielić je i nazwać. To było prawdziwe kłębowisko wszystkiego, czego człowiek może doświadczyć w jednej chwili. Drżącymi dłońmi trzymała tacę, ale bała się, że za chwilę upuści wszystko. Doszła w końcu do ściany, gdzie znajdowała się winda. Obiad postawiła na krześle stojącym niedaleko niej i nacisnęła guzik, który po chwili przywiódł na dół windę, Kiedy czarne drzwiczki otworzyły się, Pearl dostrzegła puste naczynia po śniadaniu. Zabrała je, a na ich miejsce postawiła obiad. Wszystko wysłała na górę, a potem zabrała tacę i wyszła z pokoju, choć przy drzwiach zawahała się na chwilę, jednak Jeremy nie odezwał się ani słowem. Czerwone światełko świeciło się przy kamerze, co oznaczało, że jest wyłączona. Zrezygnowana i rozczarowana wyszła z pokoju i znów skierowała się do kuchni. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Posprzątała po obiedzie i wyszła z zamku. Obiecała Nathanielowi, że przyjdzie do niego. Po raz kolejny tego dnia skierowała się alejką i kiedy była już na miejscu, dostrzegła go obok stajni. Pracował przy wielkim stosie kostek słomy. Na brązowe taczki wrzucił dwie kostki i ruszył do stajni. Poszła za nim i zanurzyła się w miękkim mroku i lekkim chłodzie. Przejście, w którym się znalazła szło za boksami i prowadziło do wielkiej stodoły usytuowanej na samym końcu budynku. Dostrzegła go po lewej stronie. Podeszła do niego cicho i przystanęła. Obserwowała jak napina mięsnie, gdy podnosił ciężką kostkę. Uśmiechnęła się do siebie i podeszła bliżej. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> - Cześć - przemówiła cicho. Nate odwrócił się w gwałtownie i posłał jej uwodzicielski uśmiech.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> - Hej, piękna. - Rzucił kostkę w kąt, otrzepał się i podszedł bliżej. Jednym ruchem przyciągnął ją do siebie, ale Pearl natychmiast odsunęła się od niego.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> - Śmierdzisz potem! - Puścił ją, a dziewczyna stanęła</span> niedalek0 taczek. Pearl zdenerwowała się postępowaniem Nate'a, gdyż chłopak zachowywał się tak, jakby ich znajomość zmierzała ku jednemu celu - związku. Nathaniel przyjrzał jej się uważnie, po czym wrócił do przerwanej czynności. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> - Ciężko pracuję, skarbie - odpowiedział, po czym złapał za taczki i skierował się do wyjścia. Pearl podążyła za nim.Wyczuła w nim delikatną zmianę. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> - W takim razie nie będę ci przeszkadzała. Widzimy się w sobotę - z tymi słowy ruszyła przed siebie ignorując jego nawoływanie. Uśmiechnęła się do siebie, gdy usłyszała, jak ktoś woła Nate'a. Odetchnęła z ulgą i poszła do zamku, bo nic innego jej nie pozostało.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span>Nie wiedziała, co miała ze sobą zrobić, więc postanowiła, że po prostu wyjdzie na świeże powietrze z książką i zaszyje się w cichym miejscu, przynajmniej na jakiś czas. Poszła do pokoju. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do jego wyglądu. Po tych wszystkich wspaniałościach, jakie widziała w salonie i na korytarzach była zawiedziona, że dostała coś nowoczesnego. Nie pasował jej ten wystrój, ale przecież nie mogła narzekać. Pokój był duży i wygodny. Zabrała książkę z półki i wyszła. Po drodze wstąpiła jeszcze do kuchni po coś dobrego do jedzenia i wyszła na zewnątrz. Pogoda nadal była piękna i słoneczna. Pearl cieszyła się z tego, ponieważ obawiała się, że lada chwilę nad Crathes przywędruje mgła, deszcz i zimny wiatr. W końcu Szkocja nazywana była Krainą Mgieł, więc zapewne zaraz przypomni o swoim zasłużonym przydomku.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Wolnym krokiem weszła do ogrodu. Chciała poszukać miejsca, gdzie mogłaby w spokoju oddać się lekturze i nacieszyć oczy pięknym otoczeniem. Przeszła przez znajomą furtkę, która zaskrzypiała przyjemnie, gdy ją otworzyła. Zarośniętą kwiatami alejką weszła na wielki trawnik. Wzorkiem szukała miejsca, gdzie mogłaby przycupnąć. W końcu jej spojrzenie padło na wysoki żywopłot. Przyjrzała mu się uważnie i dostrzegła w zielonym ogrodzeniu małą szczelinę. Szybko skierowała swe kroki w tamą stronę, ciekawa, co też może się tam znajdować. Kiedy stanęła tuż przed żywopłotem zrozumiała, że za bujną roślinnością kryję się jakaś ścieżka. Odgarnęła gałązki i dostrzegła wydeptaną w trawie ścieżkę. Przytrzymując książkę i żelki przecisnęła się przez dwie ściany drapiących pędów. Kiedy udało jej się pokonać tę przeszkodę, otrzepała się z wszelkich naleciałości, jakie spadły na nią z liści. W końcu rozejrzała się wokół i z miejsca zakochała się w tym uroczym zakątku.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Znalazła się na skraju niewielkiej, kwadratowej polanki otoczoną z wszystkich stron zielonym ogrodzeniem. Na środku stała fontanna w kształcie ryby, z jej pyska </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">wesoło </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">tryskała woda. Nieopodal znajdowały dwie drewniane ławeczki, a obok nich postawiono marmurowy zegar słoneczny. Niewielka różowa magnolia chowała pod swymi cienkimi gałęziami wysoką figurkę długowłosej kobiety. Podeszła tam i ze zdziwieniem dostrzegła, że wokół stóp dziewczyny rozłożyła się foka. Dotknęła gładkiej dłoni, która spoczywała na głowie zwierzęcia. Chciała zapytać o tę rzeźbę Jeremy'ego, ale nie była pewna, czy wolno jej tu być, więc będzie milczała. Usiadła na ławce i położyła na kolanach książkę, lecz nie przeczytała ani jednego słowa, była zbyt pochłonięta obserwowaniem miejsca, w którym się znalazła. Wydawałoby się, że żadne dźwięki, oprócz śpiewu ptaków, nie docierają tutaj. Od razu przypomniała sobie </span><i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Tajemniczy ogród</i><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> i pomyślała, że Jeremy może być Colinem, chociaż Blakcbourn nie był ani chorowity ani nie miał skłonności do hipochondrii. Może gdyby go tu przyprowadziła, tak jak Mary chorego chłopca, Jeremy mógłby odzyskać równowagę ducha i spojrzeć na siebie z innej perspektywy, ale wątpiła, czy wiele lat cierpień pójdzie w niepamięć jednego dnia. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Wróciła jednak do lektury, starając się skupić na akcji. Nie szło jej zbyt dobrze, gdyż w głowie wciąż miała Jeremy'ego i obraz jego twarzy. Zastanawiała się, jak wygląda. Jak rozległe ma blizny i czy rzeczywiście są tak straszne? Może przesadzał? Wtedy jednak przyszła niemiła myśl, iż Jeremy musiałby być bardzo próżny, skoro ubolewał nad sobą przez tyle lat z powodu kilku blizn. Nie mogła go jednak oceniać, póki go nie zobaczy. Jeśli rzeczywiście jest tak źle, jak twierdził i jak wskazywało na to jego zachowanie, to powinna nastroić się psychicznie na widok okaleczonego mężczyzny. Tylko kiedy do tego spotkania dojdzie? Na razie pozostają jej tylko domysły i własna wyobraźnia.</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Zrobiło się zbyt późno, by posiedzieć i cieszyć się otoczeniem. Musiała wracać, tym bardziej że nie wiedziała, co się dzieje w zamku. Na pewno Jeremy bardzo denerwował się jej długą nieobecnością. W końcu zniknęła bez słowa wyjaśnienia. Nawet jeśli nie mieli okazji porozmawiać w pokoju to mogła napisać mu wiadomość z komputera, który od niego dostała. Obiecała sobie, że gdy tylko przyjdzie od razu pójdzie po laptop, aby nie marnować czasu w pokoju, do którego zanosiła mu posiłki. Może go nie być w gabinecie. </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Szybko wbiegła do środka i, przeskakując po dwa stopnie, wpadła na pierwsze piętro i już po chwili siedziała zdyszana na łóżku. Włączyła komputer i czekała, aż uruchomi się system. Kiedy pojawiła się tapeta z zamkiem, odczekała chwilę i zerknęła na pasek, gdzie znajdowała się ikonka czatu. Serce podeszło jej do gardła, gdy dostrzegła migająca kopertę. Drżąca dłonią najechała na nią i kliknęła. Pojawiło się okienko z wiadomością od Jeremy'ego:</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span>
<br />
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">
<b> </b><span style="font-size: small;"><b>Jeremy:</b> <i>Pearl, bardzo Cię przepraszam za to, co napisałem. Nie to miałem na myśli. Nigdy nie myślałem o Tobie w ten sposób i cieszę się, że jesteś taka, jaka jesteś - pełna pasji, radosna, urocza i troskliwa. Nie znamy się, ale Ty postanowiłaś mi pomóc i jestem Ci za to bardzo wdzięczny, ale jak wiesz, nie mogę przyjąć Twojej pomocy. Po prostu nie mogę. To byłoby zbyt wiele.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">
<i> Przebacz mi moje słowa. Nie chciałem niczego sugerować. Nie wiem, co zrobiłbym, gdybyś była taką dziewczyną, o jakiej piszesz. Jesteś inna, odbiegasz od schematu i to czyni Cię wyjątkową. Cieszę się, że miałem możliwość poznania Cię i mam nadzieję, że wybaczysz mi moje nieroztropne słowa, gdyż nie chciałem Cię zranić. To ostatnie rzecz, jaką mógłby uczynić. Zostańmy przyjaciółmi i po prostu się nie kłóćmy. </i><br />
<i> Słodkich snów, Pearl.</i><br />
<i><br /></i>
Pearl uśmiechnęła się do monitora. No cóż, Jeremy naprawdę żałował, bo nie pisałby do niej i dawałby jej kwiatów. Postanowiła mu coś odpisać, choć w głowie miała totalną pustkę. Palce jednak szybko wystukały odpowiedź:<br />
<br />
<b> Pearl: </b><i>Wyjaśniliśmy już sobie wszystko, więc chyba nie ma potrzeby pisać jeszcze raz, że Ci wybaczam? Wiem, że człowiek w różnych sytuacjach potrafi zareagować zbyt gwałtownie i użyć niewłaściwych słów. Poczułam się po prostu urażona, ale wiem też, że Ty na pewno odebrałeś moje słowa jako ingerencję w prywatność. Nigdy nie chciałam narzucać swojej woli, czy też zdania innym, bo wiem, że każdy człowiek postrzega otoczenie i siebie inaczej niż pozostali. Ja nie rozumiem Ciebie, a Ty mnie. </i><br />
<i>Nie powiedziałam Ci tego wcześniej, bo powiem szczerze, że nie przyszło mi to do głowy i głupio mi teraz, ale przepraszam Cię, jeśli byłam zbyt nachalna. Mogłeś właśnie w ten sposób zinterpretować moje zachowanie. Też mam coś na sumieniu.</i></div>
<br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Wysłała wiadomość i czekała na odpowiedź zwrotną. Minęła minuta, pięć, pół godziny, a odezwu nie było. W końcu rozczarowana odstawiła laptopa na bok i postanowiła się odświeżyć. Do kolacji zostało jeszcze kilka godzin, więc krótka drzemka dobrze jej zrobi i może odzyska po niej humor. Przebrana w zwykłą koszulkę i spodenki, wskoczyła do łóżka. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jaka jest śpiąca. Ostatnia noc była dla niej nieprzyjemna, bo wciąż roztrząsała słowa Jeremy'ego. Ziewnęła szeroko i przez chwilę wpatrywała się w bezchmurne niebo widniejące za oknem i promienie słońca, które tańczyły na ciemnej podłodze. Zasypiała powoli, czując jak wpada w miękką ciemność, ziewnęła jeszcze raz. Jej próbę zaśnięcia przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerwała się w oka mgnieniu i porwała laptopa, czując, że będzie musiała się pożegnać z popołudniową drzemką. Ale wcale tego nie żałowała.</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Jeremy!, pomyślała, gdy wcisnęła migającą chmurkę. Pojawiło się okienko rozmowy i już nie potrafiła powstrzymać uśmiechu ani rumieńców, które poczuła na policzkach. </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>Jeremy:</b> <i>Przepraszam, Pearl, za brak odpowiedzi, ale uciąłem sobie drzemkę. Nie spałem dziś dobrze, więc pomyślałem, że godzina lub dwie snu będą wystarczające. Cholera, przespałem obiad, ale już jem!</i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>Pearl: </b><i>Mogę Ci odgrzać, jeśli chcesz, bo na pewno jest zimny.</i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Jeremy:</b><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Daj spokój. Nie ma takiej potrzeby. Naprawdę mi smakuje.</i><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> Pearl:</b> <i>Jasne, zwłaszcza zupa, prawda?</i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> Jeremy:</b> <i>Zupa jest przepyszna.</i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i><br /></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> </b></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>Pearl:</b> <i>Jaki kłamczuch! Przesoliłam ją i wiem, że wcale nie jest dobra. Mam nadzieję, że Twoje nerki jakoś to wytrzymają. </i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> </b></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>Jeremy:</b> <i>Naprawdę ją przesoliłaś? Nie zauważyłem. Powinnaś bardziej się doceniać. </i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i> </i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b></b></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>Pearl:</b> <i>Skupiłam się na obiedzie tak bardzo, aż w końcu przedobrzyłam.</i></span><i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Jak smakowało Ci śniadanie? Ono na pewno było dobre.</i><br />
<i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </i><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>Jeremy:</b> <i>Och, śniadanie było poezją smaku. Jesteś mistrzynią patelni. </i> </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> Pearl:</b> <i>Powiedzmy.</i> </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> Jeremy:</b> <i>Zauważyłem, że się nie doceniasz. Szkoda, bo jesteś naprawdę wyjątkowa. Jesteś śliczna i mądra, a do tego wspaniale gotujesz. </i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> Pearl:</b> <i>Może zostawmy ten temat w spokoju? Zrobiło się zbyt poważnie.</i> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b> </b></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>Jeremy:</b> <i>Dobrze, jak sobie życzysz. I tak wiem swoje, pamiętaj. Skoro nie chcesz poruszyć poważnych kwestii, to po prostu opowiedz mi, co robiłaś przez cały dzień?</i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b>Pearl:</b> <i>Muszę Ci się pochwalić, że dziś miałam pierwszą lekcję jazdy konnej. Lord jest wspaniałym koniem. Szło mi całkiem nieźle i nie mogę się doczekać soboty, bo Nathaniel dopiero wtedy będzie miał czas. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza? </i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <b>Jeremy:</b> <i>No jasne, że nie! Cieszę się, że Ci spodobało i oczywiście wierzę, że poszło Ci bardzo dobrze. A potem, co robiłaś? Oczywiście pomijając gotowanie dla mnie obiadu.</i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pearl opowiedziała, jak poszła do ogrodu i po prostu czytała książkę. Pominęła fakt, że odnalazła pewien fragment ogrodu ukryty przed wzrokiem innych. Uznała, że może to być zakątek Jeremy'ego, wiec mógłby być zły, gdyby dowiedział się, że odkryła jego ulubione miejsce.<br />
</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Oboje pochłonięci rozmową nawet nie zauważyli, kiedy nadszedł wieczór. Gdy niebo zaczęło szarzeć, Pearl zerwała się na równe nogi i szybko pożegnała się z rozmówcą. Musiała przygotować kolację. Pognała do kuchni i zaczęła przygotowywać posiłek. Zrobiła po prostu sałatkę, a do tego sok z czarnej porzeczki i kilka kruchych ciasteczek. Wszystko ustawiła na tacy i zaniosła do windy kuchennej. Jeremy się nie odezwał, więc znów wyszła rozczarowana, ale miała nadzieję, że zastanie go na czacie. Po drrdze wstąpiła do kuchni, by zabrać ze sobą kolację i wyszła z pokoju.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Nie było Jeremy'ego na czacie, więc Pearl w spokoju zjadła sałatkę i wypiła sok, a potem poszła wziąć gorący prysznic i skończyć książkę.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Lekturę skończyła późnym wieczorem, ale wcale nie chciało jej się spać. Wyjrzała przez okno i prócz granatowego nieba, miliona gwiazd i wielkiego księżyca nie widziała nic poza tym, choć w dole dojrzała małą wąską ścieżkę oświetloną lampkami nocnymi. Nagle nabrała ochoty na spacer po ogrodzie. Taki nocny wypad dobrze jej zrobi. Zresztą uwielbiała takie przechadzki, bo noc nastrajała, a zapachy i dźwięki przenosiły człowieka do innego świata. Zarzuciła na siebie bluzę i idąc oświetlonym korytarzem doszła do schodów, a nimi na dół, choć chciała zawrócić i spojrzeć na portret Jeremy'ego. Uznała jednak, że będzie lepiej, jeśli ograniczy to wgapianie się w człowieka, który już nie istnieje. Jego miejsce zajął ktoś zupełnie inny. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span>Pchnęła ciężkie drzwi i wyszła na zewnątrz. Od razu otoczyły ją słodkie zapachy i ciche dźwięki. Świerszcze cykały, żaby kumkały w oddali. Słyszała również szczekanie psów i śpiew nocnych ptaków. Oczarowana atmosferą ruszyła w stronę ogrodu. Nogi same ją zawiodły pod żywopłot, a potem powiodły ścieżką do miejsca, gdzie zaczynała się mała kraina spokoju. Rozluźniona usiadła na ławeczce i odchyliła się do tyłu, podziwiając rozgwieżdżone niebo. Nabrała w płuca słodkiego powietrza i wypuściła je cicho, delektując się jego zapachem. Jakby w Crathes oddychało się czymś innym. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Jej spokój zakłócił cichy szelest dobiegający ze ścieżki. Trochę przestraszona wstała i stanęła przy fontannie. Odgłosy wciąż się zbliżały. Poczuła ukłucie strachu i szybko pożałowała, że tu przyszła. Nie miała pojęcia, kim był przybysz, który zmierzał właśnie do tego miejsca, ale łudziła się, że może to być pan Forsyth, który nie może spać. Lubiła tego pana i chętnie ucięłaby sobie z nim pogawędkę, może tylko dlatego, by podpytać go o zamek i jego właściciela.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Wysoka postać weszła na niewielki kwadrat i zatrzymała się w pół kroku. Pearl poczuła łzy strachu pod powiekami. To nie był Adalbert. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Mój Boże... Pearl! Co ty tu robisz?! - dobiegł ją szept wypełniony strachem i zaskoczeniem. Miękki głos rozbrzmiał w jej ciele i przyjemną wibracją przebył ciało. Zadrżała delikatnie, ale nie było jej zimno. Serce przyspieszyło gwałtownie, boleśnie tłukąc się o żebra, jakby chciało wyskoczyć. Odchrząknęła, ponieważ w gardle poczuła lekkie drapanie.<br />
</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dobry wieczór, Jeremy.<br />
<br />
_____</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jak napiszę jeden rozdział, to potem samo jakoś leci. Powiedzcie, że się tego nie spodziewaliście<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">, zróbcie to dla mnie ;) </span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">Błędy są, ale poprawie je później.</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-13472662565480954842013-01-20T18:49:00.001+01:002013-01-26T18:38:47.536+01:0014. Lekcja jazdy konnej<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;">Z dedykacją dla<b> <a href="http://chwila-ulotna.blogspot.com/">Failly</a></b>. Za wszystko. Za jej gł<span style="font-size: small;">ę</span>bokie refleks<span style="font-size: small;">j</span>e, za to, że Rozalia jest taka prawdziwa<span style="font-size: small;">, za to, że <span style="font-size: small;">"s<span style="font-size: small;">iedzi<span style="font-size: small;">sz</span> w mojej g<span style="font-size: small;">ł</span>owie" i wypisujesz wszystkie myśli. I za Kubę, najfajniejszego chłopaka pod słońcem. I jes<span style="font-size: small;">zcze dziękuję za T<span style="font-size: small;">woje komentarze, a także przepraszam za moją nieobecność u Ciebie.</span></span></span></span></span></span></i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Pearl wstała niewyspana i zła. Słowa Jeremy'ego wciąż jej dudniły w umyśle. </span></span><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; font-size: small;">Miała ochotę pójść do niego, energicznie nim potrząsnąć i wykrzyczeć
wszystkie słowa, których nie wypowiedziała </span><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">z powodu braku odwagi.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"></span> Ostatnia rozmowa chyba na zawsze pozostanie jej w pamięci. Nie tylko dlatego, że to był jej pierwszy raz, gdy się na niego zdenerwowała, ale dlatego, że oboje zaczęli rozmawiać na ten temat. A to było już coś. Jednak zdawała sobie sprawę, że czeka ją długa droga do tego, aby jej zaufał. Ale wiedziała, że chyba już nigdy nie ujrzy jego twarzy. Czuła się tak, jakby rozmawiała z duchem, który nie chce się </span><span style="font-size: small;">przed nią </span><span style="font-size: small;">zmaterializować. Musiała jednak porzucić ten temat, to walka z wiatrakami i demonami, które osaczyły właściciela Crathes. Powinna być bardziej wyrozumiała, zwłaszcza, że Jeremy nie może mieć pewności co do jej intencji. Nie zna jej przecież na tyle długo, by móc się ujawnić. Mogła przecież przesadzić i zbyt duży nacisk sprawił, że Jeremy po prostu znów zaczął być zamknięty w sobie i bronić się rękami i nogami przed drugim człowiekiem. Nie mogła wywierać na niego presji, przecież on ma uczucia, któr<span style="font-size: small;">e</span>, jak zauważyła, łatwo można było zranić. Powinna trochę<span style="font-size: small;"> poczeka<span style="font-size: small;">ć</span>, ale ileż można?</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszędzie panował spokój. Kiedy przechodziła przed portretem Jeremy'ego przystanęła i przyjrzała mu się uważnie. Stał w otoczeniu brązu i zieleni. Jego kobaltowe oczy nie wyrażały żadnych uczuć. Czy taki był osiem lat temu, czy może malarz nie potrafił uchwycić błysku? Uwierzyła w to drugie. Patrzyła prosto w oczy martwej postaci na płótnie. Czy byłaby tak odważna, gdyby przyszło jej stanąć twarzą w twarz z prawdziwym Jeremym? Jak wtedy by się zachowała? A co, jeśli zawiodłaby go? Albo zareagowała nie tak, jak trzeba? Mogłaby go zranić i nawet nie wiedziałaby czym. Pomyślała jednak, że trochę wstrząsu przydałoby się Blackbournowi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nie mogła wiecznie stać przed obrazem, więc ostatni raz spojrzała w piękne oczy chłopca i powoli skierowała się ku schodom. Jej kroki tłumił ręcznie robiony dywan, ciągnący się przez cały długi korytarz. Kiedy dotarła do schodów i zatrzymała się przez chwilę, spojrzała w stronę skąd przyszła. Na końcu tej części zamku znajdowały się schody, które prowadziły do pokojów Jeremy'ego. Wystarczyłoby parę kroków, by znaleźć się na tamtym piętrze i odszukać człowieka, który jest więźniem własnego zamku. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Z westchnieniem opuściła piętro i skierowała się do kuchni. Chyba za bardzo się przejmowała. Nie powinna tego robić, bo w końcu ona i Jeremy są dla siebie zupełnie obcymi ludźmi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Szybkim krokiem weszła do kuchni i w pół kroku zamarła. Na blacie stał wazon z największym bukietem kwiatów jaki widziała do tej pory. Różnokolorowa wiązanka wypełnia swoim słodkim zapachem całe pomieszczenie. Oczarowana i zaskoczona podeszła do wazonu i delikatnie muskała kolejne płatki różnych kwiatów. W końcu jej wzrok padł na kartkę. Przeczytała ją i uśmiechnęła się pod nosem, choć serce zaczęło dudnić jej w piersi. Był tutaj, uświadomiła to sobie z nagłą ostrością i już nie potrafiła przerwać obrazów, które napływały kolejnymi falami.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jeremy w ogrodzie z naręczem kwiatów. Jeremy wchodzący do kuchni, szukający dzbana na bukiet. I w końcu Jeremy piszący przeprosiny... Westchnęła. Gdyby zeszła parę minut wcześniej zapewne napotkałaby go gdzieś na schodach. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Postanowiła mu podziękować, ale zrobi to, gdy przyniesie mu śniadanie</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Śniadanie dla pana zamku nie wymagało specjalnych przygotowań. Ot, zwykłe kanapki, czy płatki z mlekiem. Dziś przygotowała mu jajecznicę z grzybami, do tego kawę oraz dwa rogale francuskie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszystko położyła na tacy i poszła do pokoju. Łokciem otwarła drzwi i tyłem weszła do pokoju. Skupiła się na tym, co niosła, więc, gdy tylko usłyszała znajomy głos w głośnikach niemal upuściła wszystko na podłogę.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pearl! Dzień dobry, Pearl. Jak się masz? - zapytał niepewnie Jeremy. Wiedziała, że nie wiedział, czy mu wybaczyła, czy może nadal się na niego gniewa. Cóż, sprawa była trudna, a jego wczorajsze słowa ją uraziły, ale w końcu musi wykazać się cierpliwością. No i przecież pracowała dla niego, więc oboje powinni podtrzymywać ich relacje na przyjaznej stopie, żeby potem nie dochodziła do sytuacji jak ta z wczoraj.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dziękuję, dobrze - odpowiedziała i skrzywiła się lekko, gdy w jej głosie zabrzmiała uraza. Ale dlaczego miała ułatwiać mu zadanie? Obraził ją, nawet jeśli zrobił to nieświadomie to jednak sprawił, że poczuła się jak natrętna idiotka.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zostało mi wybaczone, czy jeden bukiet nie wystarczy? - zapytał głosem pełnym napięcie i wyczekiwania.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Co miała zrobić? </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Myślę, że jeden bukiet wystarczy - powiedziała powoli i odstawiła tace na półkę. Nacisnęła guzik i posłała śniadanie na górę. Z tyłu usłyszała z głośników westchnienie pełne ulgi. Naprawdę mu zależało, czy miała tylko takie omamy słuchowe?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Naprawdę nie chciałem cię urazić, Pearl. Uwierz mi, że moje słowa były nieprzemyślane i nie nie było ich celem obrażenie cię... I... Nie gniewaj się już - dodał jeszcze i usłyszała ciche, bezradne westchnięcie. Nie, po prostu nie mogła ciągle się gniewać. Była po prostu bezradna wobec jego słów, głosu i właśnie tego cichego westchnienia, które rozległo się w głośnikach i wypełniło pokój.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dobrze, Jeremy. Nie gniewam się już - powiedziała i uśmiechnęła się do kamery, jednocześnie czując się głupio, że rozmawiają w ten sposób. On ją widzi, a ona jego nie...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dziękuję, Pearl - odparł. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W pokoju zapadła na chwilę niezręczna cisza. Pearl panicznie szukała w głowie jakiegoś tematu do rozmowy, ale każda z myśli pierzchła w inną stronę. Z kłopotu wybawił ją Jeremy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Podobają ci się kwiaty? - wykrztusił nareszcie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Kwiaty? No jasne! Są piękne, dziękuję. To największy bukiet jaki dostałam w życiu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - To dobrze. Bałem się, że </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">nie </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">będzie </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">odpowiedni. Wczoraj napisałem coś, czego nawet nie myślałem. Nie chciałem - dodał jeszcze i znów zamilkł. Pearl westchnęła jedynie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Lepiej będzie, jeśli już zapomnimy o tej sprawie i postaramy się nie prowokować takich słów, dobrze? - Takie wyjście z tej sytuacji wydało jej się najodpowiedniejsze, choć może niezbyt satysfakcjonujące, przynajmniej dla niej. Jeremy na pewnie będzie zadowolony z tego, że machnęła na to ręką. Ona wolała lepiej to przedyskutować i postarać się przekonać go do siebie, a także do jej punktu widzenia, ale jak wcześniej stwierdziła: potrzeba na to wszystko czasu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Myślę, że masz rację. Obiecuję, że będę myślał nad każdym słowem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pearl nie była przekonana do jego słów. W końcu mogła znów coś zrobić lub powiedzieć, co wyprowadziłoby go z równowagi. Jednak przemilczała swoje wątpliwości i z uśmiechem na ustach kiwnęła głową. Pożegnała się, przy okazji życzą Jeremy'emu smacznego i wyszła. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Śniadania zjadła w ekspresowym tempie i wyszła. Dziś miała rozpocząć pierwszą z kilkunastu lekcji jazdy konnej. Cieszyła się, że Nate będzie jej nauczycielem, choć w głębi ducha wolałaby, by jego miejsce zajął ktoś inny. Skarciła się jednak w myślach. Nie powinna porównywać tych dwóch facetów. Obaj różnili się od siebie, obaj żyli zupełnie inaczej. Lubiła Nate'a, ale był typem chłopaka, który doskonale zdawał sobie sprawę, że podoba się dziewczynom. Mogła z nim spędzać czas, rozmawiać i jeździć konno, ale to wszystko na co mogła pozwolić w ich znajomości. Zdawała sobie sprawę, że jej nowy znajomy zapewne będzie dążył do zacieśnienia więzi. A ona tego nie chciała. Na razie jednak nie będzie się tym martwiła. Odłoży to na później.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Stajnia mieściła się z tyłu zamku, a szło się do niej długą alejką, obsadzoną drzewami i otoczoną polami, na której pasło się bydło. Szkockie krowy majaczyły w oddali, a ich rude futro połyskiwały w słońcu. Wielkie rogate stworzenia stały w grupkach lub leżały na trawie, żując trawę powoli. Słońce świeciło wysoko, pieszcząc promieniami ziemię. Lekki wiaterek poruszał się wśród drzew i traw. Panowała przyjemna, wiejska atmosfera. Dzisiejszy poranek był pogodny, co oczywiście miało wpływ na jej humor, który z każdą minutą stawał się coraz lepszy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W końcu weszła na podwórko i odruchowo spojrzała w kierunku miejsca, gdzie Gandalf miał wypadek. Zadrżała pod wpływem tych nieprzyjemnych wspomnień, ale jednocześnie poczuła przypływ dumy. Ocaliła go i koń miał szansę na wyzdrowienie. Wiedziała, że Jeremy mu pomoże, bo właśnie to robił dla zwierząt. Pomagał im, miał na to środki i miejsce. Crathes było nie tylko wspaniałą budowlą, ale także ostoją dla wszelkiego stworzenia. To był niewielki raj i każdy człowiek, a także zwierzę mogło odnaleźć tu spokój i odzyskać harmonię. Wierzyła, że i Gandalf dzięki temu magicznemu zakątkowi uspokoi się i pozwoli się oswoić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pomieszczenie, gdzie znajdowały się konie było duże i długie. Budynek wybudowano zapewne wiele lat temu, ale czerwona cegła jedynie dodawała uroku stajni, a także otoczeniu. Drewniane drzwi skrzypnęły głośno. Odwróciła się w tamtą stronę i dostrzegła Nathaniela, który prowadził osiodłanego już Lorda. Kary ogier szedł spokojnie obok chłopaka, ale zobaczywszy ją uniósł wysoko łeb i zastrzygł uszami. Oczywiście miała dla niego przekąskę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <span style="font-size: small;">- Cześć, piękna. Gotowa na pierwszą lekcję? - Nate uśmiechnął się do niej uroczo i podał jej lejce, przy okazji całując ją w policzek. Dziewczyna przyjęła wodze i przełożyła je przez głowę Lorda.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <span style="font-size: small;">- Nie mogę się już doczekać, mistrzu! - Uśmiechnęła się do niego i odwróciła się do konia, by dać mu jabłko, które uwielbiał. Pochłonął je w sekundę i oczywiście domagał się więcej. Nie miała już żadnego przysmaku, ale solennie mu obiecała, że następnym razem przyniesie więcej. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Nate obserwował Pearl, gdy ta gruchała do konia wesoło i musiał sam przed sobą przyznać, że dziewczyna była warta zachodu. Wiedział, że uważała go za damskiego łamacza serc i trochę racji miała, ale nie był żadnym Casanovą. Po prostu raz, czy dwa razy zdarzyło mu się porzucić dziewczynę, która była w nim zakochana. Teraz jednak spotkał taką, która, owszem, lubiła go, ale nie chciała niczego więcej. Dała mu do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowania, co oczywiście podziałało na niego jak afrodyzjak. Stała się dla niego czymś więcej niż zwykłą dziewczyną. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Poczekaj! Zapomniałem przynieść ci toczek. On jest najważniejszy! - Pobiegł szybko do stajni i po dwóch minutach przybiegł w dłoni dzierżąc kask. Ubrała go i po chwili już siedziała na grzbiecie konia. - No to w drogę! - Machnął ręką w kierunku wąskiej ścieżki, okalonej ze wszystkich stron żywopłotem. Nathaniel złapał wodzę i poprowadził ją w tamtą stronę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <span style="font-size: small;">Nie zauważyła jej wcześniej. Nic zresztą dziwnego, w końcu mała dróżka obrośnięta była trawą i wysokim żywopłotem. Ukryta pod zielonym listowiem nie rzucała się w oczy. Nate szedł pewnie i szybko, natomiast ona przemierzała drogę wierzchem i dzięki temu miała zdecydowanie lepszy widok na okolice. Nie ma nic piękniejszego niż świat widziany z końskiego grzbietu. Wszystko wydawało się inne, mniejsze i piękniejsze. Uniosła oczy w górę i dostrzegła bezchmurne niebo w kolorze idnygo. Oczy Jeremy'ego, pomyślała Pearl. Jednak szybko wróciła do rzeczywistości, gdy roślinność ustąpiła miejsca niskiej trawie i kilku drzewom posadzonym wokół placu.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nate szybko wyjaśnił jej, że to tutaj skrzywdzone konie wylegują się w słońcu, tarzają w piachu i starają się wrócić do normalnego życia. Padok podzielony był białymi żerdziami na kilka mniejszych kwadratów, w których przebywało kilka koni. Gdzieś z tyłu dostrzegła również trzy sarny oraz małego oseska, brykającego po zagrodzie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Są śliczne! - powiedziała zachwycona, gdy małe stadko zastrzygło wielkimi uszami i spojrzało na gości. Wielkie oczy obserwowały je w skupieniu i Pearl pojęła skąd wzięło się powiedzenie " sarnie oczy".</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Te sarny są nowe. Są u nas od kilku dni. Niedawno zostały znalezione u jakiegoś gospodarza, który źle je traktował. Podobno złapał je w lesie i zabrał do domu. Biedne nie miały co jeść i jedna z nich ma uszkodzone kopytko, ale dojdzie do siebie. - Pearl ostatni raz spojrzała w kierunku małego stadka i stwierdziła, że Jeremy był człowiekiem na właściwym miejscu. Dzięki niemu dzikie zwierzęta miały szanse na powrót do lasu.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nathaniel poprowadził konia do pustej zagrody. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - No dobrze, piękna, widzę, że ładnie wsiadasz na konia i trzymasz się dobrze w siodle, więc od razu przejdziemy do jazdy - zaordynował głosem prawdziwego instruktora.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mówisz jak jakiś nauczyciel - powiedziała zaczepnie i uśmiechnęła się do niego ironicznie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Gdyby to była szkoła, to kazałbym ci się ubrać w szkolny mundurek i te seksowne zakolanówki, czy jak to się nazywa... - mruknął lekko rozbawiony. Pearl dostrzegła jego taksujące spojrzenie, które w końcu zatrzymało się na jej nogach. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Czy już? - zapytała nieco zirytowana i spojrzała na niego niechętnie, ale w duchu nawrzucała sobie trochę, gdyż to ona sprowokowała go do tych słów. Jednak wszelka złość na niego uleciała, gdy zobaczyła jego spojrzenie, dokładnie takie samo, jakie widziała u saren. Nie mogła się na niego gniewać, no po prostu nie mogła.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - No dobrze, mała, aby poruszyć konia z miejsca, co jest banalne, wystarczy delikatnie musnąć go piętami po boku. Lord jest bardzo inteligentnym koniem, więc szybko zrozumie o co ci chodzi, więc nie musisz byt mocno go dotykać, aby ruszył się z miejsca. Spróbuj - zachęcił ją i delikatnie dotknęła boki ogiera na co ten postąpił krok do przodu, potem kolejny, aż w końcu zaczął powoli przechadzać się po padoku. Dumna spojrzała w kierunku Nate'a i pochwyciła jego spojrzenie. - Brawo mała! Mówiłem, że to banalne. Każdy początkujący to potrafi. Skręcanie konia jest równie banalne. Po prostu, gdy chcesz skręcić w lewo to po prostu delikatnie pociągnij wodzę i naciśnij prawą łydką bok konia. Prawa wodza niech pozostaje w ciągłym kontakcie z szyją konia... </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> </span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Jazda konna okazała się bardzo przyjemna i zbyt szybko jej zleciała. Pokochała Lorda i widziała w nim doskonałego wierzchowca dla siebie. Nate natomiast był bardzo cierpliwym i mądrym instruktorem. Choć ciągle do niej mówił, ona widziała w głowie dany manewr. Na padoku spędzili całą godzinę i gdy zeskoczyła z grzbietu karego już nie mogła się doczekać kolejnej jazdy, na którą umówili się w sobotę o szesnastej, gdyż dopiero wtedy Nathaniel będzie miał czas. Kiedy zapytała go, dlaczego dopiero wtedy będą mogli potrenować, Nate odpowiedział:</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Studiuję. - Uśmiechnął się do Pearl, gdy dostrzegł na jej twarzy zdumienie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Naprawdę? A co? - zapytała, nie ukrywając przy tym ciekawości, jaką w niej obudził.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Weterynarię - mruknął, zadowolony z ożywienia Pearl i złapał ją za dłoń, gdy dziewczyna podawała mu wodze, splótł swoje palce z jej i oboje ruszyli do środka, aby rozsiodłać i wyczyścić Lorda.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Przechodząc obok boksu Ironii, Pearl przystanęła przy klaczy i przywitała się z nią, a potem razem z Nate'am rozsiodłała Lorda i pomogła mu go wyczyścić. Sierść konia lekko lśniła od potu, ale szybko uporali się z tym i już po paru minutach ogier stał czysty i suchy. Dostał również drugie śniadanie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Czas na mnie - powiedziała Pearl, gdy usiedli na słomianych kostkach tuż obok drzwi prowadzących do stodoły. Pogryzali jabłka, które Nathaniel skądś wyczarował. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zostań jeszcze chwilę. Chyba możesz mieć odrobinę wolnego czasu? - Nate nie ukrywał, że jest rozczarowany.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Oczywiście, że mogę, ale pracuję dla Jeremy'ego i muszę wywiązywać się z powierzonych mi obowiązków, ale postaram się zajrzeć do ciebie po obiedzie. - Poklepała go po kolanie i wstała. - Poza tym, zbliża się pora obiadu. Muszę coś dla niego przygotować.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - No dobrze, ale trzymam cię za słowo. Widzę cię w stajni o piętnastej i ani minut później, jasne, mała? - Pearl kiwnęła głową i pożegnała się z chłopakiem. Jednak nie uszła zbyt daleko, gdy mocna dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku, a po chwili wylądowała w ramionach chłopaka. Nate uśmiechnął się do niej łobuzersko i pocałował ją delikatnie. Oddała pocałunek, starając się zaangażować w to, co robiła, ale podświadomie czuła, że jej nie wychodzi. Łatwo odzyskała rozum i odsunęła się delikatnie od Nathaniela, kręcąc przy tym głową. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - To taki mały buziak na pożegnanie - mruknął cicho, zamszowym głosem i przysnął się do niej, lecz postąpiła krok do tyłu. - No, okej, rozumiem... - dodał tylko i jakby w ogóle nie zrażony zachowaniem dziewczyny, uśmiechnął się do niej, a potem odszedł w kierunku stajni pogwizdują coś wesoło.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pearl natomiast szła w ciszy. W głowie miała totalny mętlik i nie wiedziała, co robić. Nie chciała pogłębiać znajomości z Nathanielem. Oczywiście, chciała mieć towarzysza, bo w zamku czułaby się samotna, ale na pewno nie widziała nowego znajomego w roli jej chłopaka. Nie pasował jej i wiedziała też, że ich związek byłby raczej płytki, a także bardzo krótki. Wszystko jednak z niej wyparowało, gdy weszła do zamku kuchennymi drzwiami. To miejsce sprawiło, że poczuła się spokojna i pewna siebie. </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Poszła się odświeżyć i przebrać przed obiadem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">___</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>Here I am</i>. No cóż... Nie wiem, co powiedzieć. Może po prostu tylko tyle, że jestem cholernie zmęczona i mam ochotę pieprznąć się w pierzyny i spać do końca życia, czasami tylko budzić się, żeby coś zjeść i poczytać. Tylko tyle. Dobranoc, kochani.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>Edit: </b>Jak widać na blogu pojawił się nowy szablon. Jestem nim wprost zachwycona i często wchodzę na Zamkową, żeby się nim po prostu nacieszyć;) Głupia jestem, ale jestem wzrokowcem i lubię nacieszyć oko pięknymi rzeczami. Autorką tego cudeńka jest<i><b> <a href="http://christelowa-graficiarnia.blogspot.com/">Shy</a></b></i>, której jeszcze raz bardzo dziękuję i oczywiście jeszcze skorzystam z Twoich umiejętności, jeśli znajdziesz tylko chęć i czas<3 </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-70331934051491444262012-11-26T17:25:00.003+01:002013-01-21T12:35:40.577+01:0013. Cierpiąc w ciszy<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<i>Z dedykacją dla <b><a href="http://di-volpe.blogspot.com/">Elle</a></b>. Jesteś niesamowita. Uwielbiam Twoje opowiadanie, kocham Twoich bohaterów i w ogóle... Twoje szablony są dla mnie inspiracjami. Uwielbiam Cię za Mediolan, Saszę, Sandro i Chiarę, która mnie denerwuje, ale w tym swoim zachowaniu jest jednak idealna. Jesteś świetna, genialna. </i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br />
<br />
Migocząca chmurka przyprawiła ją o szybsze bicie serca. Przyłożyła zimną dłoń do policzka i starała się zbić gorąco, jakie buchało z niej jak z pieca. Drżały jej ręce. Zamknęła oczy, bo bała się, że jeśli otworzy wiadomość to wyskoczy z niej Jeremy i zacznie na nią krzyczeć. Kliknęła na ikonkę i odczekała jakieś dwie minuty, może trzy zanim odczytała to, co jej napisał. Musiała się uspokoić, bo nie chciała czegoś źle zrozumieć. Była zestresowana, więc słowa mogły jej łatwo uciec. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span>
Jeremy: <i>Dobry wieczór, Pearl.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Jeremy: J<i>esteś tam?</i><br />
<br />
Poczuła ulgę. Żadnych oskarżycielskich słów. Po prostu zwykłe "dobry wieczór, Pearl". Ale to może tylko początek? Może po prostu tak chciał zacząć rozmowę, a dopiero potem przystąpić do "ataku"? <br />
Ale czy powiedziała coś, co nie było prawdą? Nie, przynajmniej w jej odczuciu, bo to, co myślał Jeremy było inną sprawą. Westchnęła i zaczęła odpisywać na wiadomość od niego.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Pearl: <i>Dobry wieczór, Jeremy. Jestem, jestem. Przepraszam, byłam trochę zajęta i nie zauważyłam Twojej wiadomości.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Jeremy: <i>Rozumiem i cieszę się bardzo. Myślałem, że jesteś na mnie obrażona i dlatego nie odpisujesz.</i><br />
Pearl: <i>No coś Ty, nie jestem na Ciebie obrażona. Nawet nie miałabym za co. Myślałam, że to Ty możesz mieć powód do urazy.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Jeremy: <i>Ja? Dlaczego?</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Pearl: <i>Bo dziś chyba się zagalopowałam. Powinnam była trzymać język za zębami. Przepraszam.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Jeremy: <i>Pearl, pamiętaj, by za prawdę nie przepraszać. Cenię sobie Twoją szczerość i odwagę. Do tej pory tylko Bobbie mi wypominał, że się boję. To może nie jest do końca prawda. Po prostu wolę unikać ludzi, tak jest lepiej.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Pearl: <i>Ale dla kogo? Jeśli mam być szczera, to uważam, że popełniasz błąd. Unikanie ludzi to nie jest rozwiązanie.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Jeremy: <i>Ale to lepsze niż przebywanie wśród ludzi. Nie wiem, ile wiesz na temat mojego wypadku, ale nie mógłbym tak po prostu wyjść do ludzi. Doznaliby szoku. Obrzydzenia.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl: <i>Myślisz, że wszyscy ludzie zareagowaliby tak samo? </i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeremy: <i>Tak. Bo widzisz, moja blizna na twarzy jest bardzo rozległa i myślę, że wielu ludzi nie potrafiłoby nawet zareagować na mój widok. Nie byliby w stanie, moje brzydota poraziłaby ich.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl: <i>Jeremy, proszę Cię, nie mów tak. Nie mów tak, nie mierz wszystkich tą samą miarą. Nie jesteś brzydki. Widziałam Twój portret. Jesteś przystojny i nie ważne, że masz bliznę. Każdy, kto Cię zna, pamięta Cię właśnie takiego. Dla nich nie będzie liczyło się to, że Twoja twarz tylko trochę się zmieniła.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeremy: <i>Chciałbym, żeby to było TYLKO trochę, ale tak nie jest. Pearl, nawet sobie nie wyobrażasz jaką jesteś szczęściarą posiadając tak śliczną twarz. </i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Nawet jeśli z jego słów biła gorycz, nawet jeśli wyczuwała w jego wypowiedzi trochę zazdrości to ten banalny komplement zrobił na niej wrażenie. Oblała się rumieńcem i lekko przygryzła wargę. Zrzuciła laptopa z kolan i pobiegła do łazienki, by przejrzeć się w lustrze. Gdy zobaczyła swoje odbicie, prawie parsknęła śmiechem. Miała czerwone policzki, błyszczące oczy i lekko potargane włosy, a do tego dochodziły usta wygięte w mimowolnym uśmiechu. Rozmawiali na poważne tematy, ale to jednak nie obchodziło jej ciało i serce. Najwidoczniej już sama rozmowa z nim była wystarczającym powodem, by zachowywać się jak idiotka, by tak wyglądać. A co by się stało, gdyby stanęła z Jeremym twarzą w twarz? Zadrżała. Pomoże mu. Udowodni, że jest wystarczająco godna zaufania i sprawi, że on zejdzie i pokaże się jej. Ich znajomość nie będzie wtedy tylko rozmowami przez Internet. Będzie mogła go dotknąć... a nawet pocałować. Nie, nie zrobi tego. Nie może mu dać nadziei, jeśli sama nie jest niczego pewna. Skarciła się w myślach. O czym ona też myśli? Pomoże mu wydostać się z klatki strachu i to wszystko. Nie powinni pogłębiać znajomości. Nie i już!</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Opłukała twarz wodą i wyszła w końcu z łazienki. Usiadła na łóżku i wzięła laptop. Odetchnęła i napisała wiadomość.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span>
Pearl:<i> Skąd wiesz? To Twoja subiektywna ocena. I dziękuję za komplement. </i><br />
Jeremy: <i>Subiektywna? Nie, droga Pearl, nie jest to tylko moje spojrzenie, ale niektórych osób również. Proszę bardzo :)</i><br />
Pearl: <i>Nathaniel opowiedział mi kilka historii związanych z Twoimi poprzednimi gosposiami. I wiesz co Ci powiem? Szkocja, choć piękna to jednak jest mimo wszystko zacofanym krajem, na wsi oczywiście. Obrażały Cię, okradały i wykorzystywały Twoją dobroć. To były złe kobiety i powinieneś zapomnieć o ich zachowaniu, bo tylko pokazują, że niektórzy nadal nie wyszli z czasów, w których panowała ciemnota i zabobon. Mówiły o Tobie kłamstwa i straszne rzeczy! A Ty jesteś człowiekiem, który cierpi. Nie rozumiały tego, bo nigdy nie znalazły się w podobnej sytuacji i powinny się cieszyć. Zamiast Cię wspierać, tylko wystraszyły.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeremy: <i>Mogę zadać Ci pytanie?</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl: <i>Tak.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeremy: <i>Doceniam to, że chcesz mi uświadomić kilka spraw, zwłaszcza chcesz mnie przekonać do wyjścia z ukrycia, ale dlaczego? Jestem dla Ciebie obcym człowiekiem, Pearl, więc mimo wszystko nie powinnaś martwić się moją sytuacją. </i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl: <i>Bo skoro tu jestem to nie mogę przejść obok tego obojętnie tak, jakby problemu nie było. Nie jestem taka.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeremy: <i>Wiem, ale, moja mała Pearl, to nie Twój problem, nie martw się o zupełnie obcą Ci osobę. Nie wymagam tego. </i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl: <i>Chcę Ci pomóc, czy to źle? Nie ważne, że znam Cię zaledwie tydzień. Czuję jakby nasza znajomość zaczęła się bardzo dawno temu. Pozwól sobie pomóc, Jeremy.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeremy: <i>Pearl, proszę. Nie wtrącaj się do moich prywatnych spraw. Nie chce, byś brała na siebie odpowiedzialność i podejmowała jakiekolwiek kroki w tym kierunku. Będzie lepiej, jeśli pozwolisz, abym sam sobie radził ze wszystkim.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Jeśli Jeremy nie powiedział tego, aby ją zranić to jednak jego słowa nieświadomie wbiły szpilę w serce. Chciała mu pomóc a on tak łatwo rezygnuje z wyciągniętej ręki, co więcej obraża ją, sugerując, że powinna zostać ignorantką, która pilnuje własnego nosa.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl: <i>Aha, czyli mam pozostać zupełnie ślepą i głuchą na problemy cierpiącego człowieka, czyli prościej mówiąc byłoby wygodniej dla Ciebie, gdybym była po prostu zwykłą pustą pannicą. Może i dla mnie byłoby to lepiej, ponieważ nie angażowałabym się w coś, co możliwe, że z góry jest skazane na klęskę. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się pożegnać i pozostawić Cię samemu sobie. Dobranoc.</i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wyłączyła okienko i ze łzami w oczach pomaszerowała do łazienki. Nie wiedziała, że odtrącenie tak boli. Jeremy był dla niej obcy, to jasne, ale w ciągu tego tygodnia poznała go trochę lepiej. W przeciwieństwie do niego, bo on najwidoczniej nic o niej nie wie. Biorąc gorący prysznic, starała się nie myśleć o tej rozmowie. Czy zareagowała właściwie na słowa Blackbourna? Nie chciał jej zranić, ani niczego sugerować, a ona wzięła to wszystko dosłownie i odstawiła niepotrzebną szopkę. Nie ważne. Poczuła się urażona. Nie mogła tak po prostu porzucić problemu, który można łatwo rozwiązać, jeśli Jeremy pozwoliłby jej na to.</span><br />
Gdy tu jechała, nie spodziewała się, że jej pobyt już od samego początku będzie naznaczony problemami. Sama je tworzy, ale robi to w dobrej wierze. Czuła, że czekają ją długie dni w Crathes. Zakręciła kurek i wyszła z kabiny.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: center;">
*<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Jeremy patrzył na ostatnią wiadomość od dziewczyny i miał ochotę sam siebie spoliczkować. Naprawdę nie chciał jej urazić, zwłaszcza, że rozmowa z nią, choć temat był poważny i skomplikowany, sprawiała mu radość. Uśmiechał się do monitora czytając jej wypowiedzi. Nigdy jeszcze nie spotkał dziewczyny tak życzliwej i dobra. I co z tego, że było to infantylne? On tak właśnie czuł i wiedział, że gdyby nie blizny wyszedłby jej na spotkanie, a potem wziął w ramiona i całował długo i namiętnie, aż straciłaby oddech, a jej policzki pokrył uroczy rumieniec zakłopotania. Chciałby zobaczyć jej błyszczące oczy oraz nabrzmiałe wargi od pocałunków. Ale to marzenia ściętej głowy.</div>
</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wstał od stolika i podszedł do okna. Nie może tak myśleć, bo skończy się to dla niego bardzo źle. Byłoby lepiej, gdyby wrócił do pierwotnego postanowienia, iż dystans między nimi będzie najlepszy. To zadanie okazało się dla niego trudne, choć nie niewykonalne. Musiałby chyba zamknąć się w tym zamku i zabronić jej kontaktów z nim. Powinien powiedzieć Bobbiemu już na samym początku, że to zły, bardzo zły pomysł, aby Pearl była jego gosposią i sekretarką jednocześnie, choć ta druga rola nie była tak ważna i miała bardzo mało obowiązków. Przeczuwał, że ta nieduża dziewczyna może sprawiać duże kłopoty, no i się nie pomylił, ale nie chciał się przyznać sam przed sobą, że pomimo tego nie wyobrażałaby sobie innej Pearl. Była cicha i nieśmiała, i skromna, ale gdzieś w środku drzemała dziewczyna o wielkim sercu, z ogromnym temperamentem. Była błyskotliwa i urocza, a jej urodę nie dało się tak po prostu wpisać do wybranego kanonu. I to wszystko mieściło się w stu sześćdziesięciu centymetrach. Czubkiem głowy sięgałaby mu zaledwie brody. Jakże by mógł ignorować takiego przeciwnika? Parsknął śmiechem, choć wcale nie było mu wesoło.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wrócił do biurka i postanowił coś jej napisać. Liczył na to, iż dziewczyna odpisze, ale musiałby być bardzo naiwny, gdyby w to wierzył do końca. W końcu niechcący zasugerował, że wolałby, aby była zwykła ignorantką. Przez chwilę czuł rozczarowanie. Nie, nie chciał mieć do czynienia z taką właśnie Pearl. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeremy: <i>Pearl, bardzo Cię przepraszam za to, co napisałem. Nie to miałem na myśli. Nigdy nie myślałem o Tobie w ten sposób i cieszę się, że jesteś taka, jaka jesteś - pełna pasji, radosna, urocza i troskliwa. Nie znamy się, ale Ty postanowiłaś mi pomóc i jestem Ci za to bardzo wdzięczny, ale jak wiesz, nie mogę przyjąć Twojej pomocy. Po prostu nie mogę. To byłoby zbyt wiele. </i></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<i> Przebacz mi moje słowa. Nie chciałem niczego sugerować. Nie wiem, co zrobiłbym, gdybyś była taką dziewczyną, o jakiej piszesz. Jesteś inna, odbiegasz od schematu i to czyni Cię wyjątkową. Cieszę się, że miałem możliwość poznania Cię i mam nadzieję, że wybaczysz mi moje nieroztropne słowa, gdyż nie chciałem Cię zranić. To ostatnie rzecz, jaką mógłby uczynić. Zostańmy przyjaciółmi i po prostu się nie kłóćmy. </i><br />
<i> Słodkich snów, Pearl.</i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wysłał wiadomość. Tyle chciał jej powiedzieć, tyle napisać, ale bał się, że przytłoczyłby ją wyznaniami, które powinny żyć w zakamarkach jego duszy. Ich znajomość nie była tak silna, więc szybko mogłaby się skruszyć. Będzie musiał powoli wszystko budować, powoli i roztropnie. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Szybko jednak dopadły go wątpliwości. Nie mogą zaczynać przyjaźni. Pearl wyjedzie w końcu, a on nadal będzie tu tkwił jak ostatni osioł, wyrzucając sobie, iż pozwolił sobie na urwanie dystansu. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Przeczesał czuprynę ręką. Opuszki palców natrafiły na bliznę. Przez wiele miesięcy w tym miejscu nie miał ani jednego włosa, ale zaczęły mu rosnąć i już nie wyglądał tak przerażającą z poparzoną skórą na głowie i z prawa stroną twarzy, która w tej chwili przypominała maskę, która została źle przyklejona do twarzy i wszędzie wokół były zmarszczki, a w niektórych miejscach skóra wyglądała jakby ktoś ją naciągnął. Kącik jego oka był pomarszczony i lekko zaczerwieniony. Prawa strona ust była skrzywiona przez co jego wymowa nie była już tak wyraźna jak dawniej. Palcem wskazującym potarł zmienioną wargę i westchnął głośno. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Lekarze powiedzieli, iż zmiany skórne są zbyt głębokie, by mogli przynajmniej częściowo zoperować poparzoną twarz. Operacje, przez które musiałby przejść są kosztowne, ale efektów nie dają prawie w ogóle. Z ciałem było podobnie, więc nawet nie było sensu szukać specjalistów, którzy staliby nad nim przez kilka godzin i naprawiali coś, czego już nie da się naprawić.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Zabrał laptop i pomaszerował do swojej sypialni, którą znał na pamięć i nienawidził, choć była jego azylem i schronieniem. Korytarz był taki cichy, a długie zasłony wisiały bez ruchu, jakby zastygły w pół gestu. Obrazy i figury przyglądały mu się martwym wzrokiem, śledząc każdy jego ruch. Nienawiść do otoczenia rosła z każdym krokiem, jakby to, co go otaczało ponosiło winę za to, iż był pozbawiony możliwości cieszenia się wszystkimi rzeczami, jakimi cieszy się człowiek. Piękny człowiek.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Sypialnia, która obrzydła mu do granic możliwości była urządzona w kolorach, które nie zmieniał od wielu lat. Dominowała tu czerń z domieszką złota, srebra i trochę szarego. Pokój znajdował się w wieży, toteż był półokrągły. Właśnie przy tej ścianie wraz z oknem znajdowało się jego biurko, na którym położył laptop. Spojrzał na łoże. Podobno sypiała w nim sama Caro Lamb*, ale nie wiedział ile było w tym prawdy. Rzucił się na czarną, atłasową pościel obszytą złotą nicią. Srebrna moskitiera zasunęła się i odizolowała go od świata, tworząc swój własny, jakby przekroczyło się próg do innego miejsca. Ułożył głowę na jednej z wielkich pluszowo-atłasowych poduch i zamknął oczy. Jeśli nawet pragnął zasnąć, to nie udało mu się. Otworzył powieki i oparł się na łokciach, zamglonym spojrzeniem wpatrując się w nieruchomą zasłonę. Wstał i podszedł do okna. Spojrzał w czarną przestrzeń. Gwiazdy świeciły jak małe lampki i wesoło mrugały do ludzi, którzy patrzyli na nie, zachwycając się widokiem gwiazdozbiorów usianych po całym nieboskłonie. Odsunął firankę, otworzył okno i uniósł spojrzenie. Wciągnął rześkie nocne powietrze, które wypełniło jego płuca i wlało w niego nową nadzieję. Znów uniósł wzrok na niebo, ale tym razem nic nie widział. Łzy zamgliły jego wzrok.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Starał się zasnąć, ale nie mógł. Łóżko było zimne, noc zbyt cicha. Wszystko mu przeszkadzało, więc wstał zirytowany i poszedł do łazienki. Przechodząc obok lutra w złotej ramie przystanął i zaczął przyglądać się swemu odbiciu, jednak po chwili odwrócił wzrok, czując do siebie coraz większą niechęć. Platon twierdził, że ciało jest więzieniem dla duszy i po części miał rację, ale to twierdzenie zweryfikował dla siebie: jego pokiereszowane ciało więziło go w zamku, pozbawiając duszę możliwości zetknięcia się z przyrodą, ludźmi... </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Ubrał spodnie i koszulkę, a potem wyszedł z pokoju. Spojrzał na zegarek, dochodziła szósta. Miał chwilę czasu dla siebie. Pospaceruje po ogrodzie. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Przemierzając korytarz rozglądał się wokół, jakby otoczenie wciąż było dla niego nowe.</span><br />
<span style="font-size: small;">W pewnym momencie stanął przed wnęką. W środku stała wysoka figurka półnagiej kobiety, a u jej stóp leżała foka. To była <i>selkie</i>: pół kobieta, pół foka. Nacisnął kciuk dziewczyny. Figurka odwróciła się i pojawiło się ciemne wejście. Zapalił światło, a jego oczom ukazały się wąskie i w dodatku bardzo kręte schody. Szybkim krokiem schodził w dół, nie czując strachu, czy dreszczu obrzydzenia, gdy jego oczy napotkały wielkie sieci utkane przez pająki. Już tak bardzo przyzwyczaił się do zamku, że gdyby zabrakło, któregoś z tych włochatych stworzeń to poczułby, że stracił towarzysza. Uśmiechnął się. Zaczął wariować. Po paru minutach stanął przed wyjściem i nacisnął mały przycisk. Ściana się rozsunęła i wszedł w sam środek grządki obsianej kwiatami. Rosły tu malwy, bratki, astry, azalie, lewkonie, amarylisy i wiele innych kwiatów, których nie znał, a jawiły mu się teraz niczym wielobarwny dywan. Udeptaną ścieżką wyszedł z kolorowego kwiecia i stanął na chodniku. Rozejrzał się wokół, a potem udał się do południowej części ogrodu, gdzie kamiennymi schodami schodziło się na niższy poziom. Tam właśnie znajdował się ogród Lady Sybill** założony w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Trwał on do tej pory i gdyby nie Adalbert oraz cała rzesza jego pomocników cała zieleń oraz kwiaty zostałby pożarte przez chwasty. Włożył ręce do kieszeni spodni i zaczął powoli spacerować, dryfując myślami gdzieś daleko. Dwa razy okrążył małą kamienną fontannę z aniołem, potem wrócił tą samą drogą. </span><br />
<span style="font-size: small;">Idąc alejką, wyłożoną betonowymi płytami zastanawiał się, czy Pearl przeczytała to, co jej napisał. Miał nadzieję, że tak. Przez całą noc niemalże modlił się do kompytera. Liczył w końcu, że pojawi się migająca koperta, ale nic się nie stało. W końcu rzucił się na łóżko, ale sen nie zajrzał mu pod powieki. Może w dzień uda mu się zdrzemnąć parę godzin. Czuł się wyczerpany fizycznie i psychicznie, zwłaszcza psychicznie. Jak długo będzie to trwało? Dlaczego zamiast niego zginął ojciec? Czasami myślał, że Bóg jest niesprawiedliwy. Nie dość, że pozbawił go najbliższych mu osób, to jeszcze jego twarz... Westchnął. Nie ma sensu obwiniać Boga o to. Nie ma sensu...</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Przystanął przed krzewem pnącej róży, która rosła wokół drewnianego łuku. Jej łodygi wspinały się coraz wyżej obrastając konstrukcję, która była już ledwie widoczna pod wieloma kwiatami, które rozkwitły bujną czerwienią. Opuszkami palców dotknął delikatnych płatków i uśmiechnął się do siebie, gdyż ta barwa przypomniała mu urocze rumieńce na policzkach Pearl. Zesztywniał na moment. Teraz wszystko kojarzyło mu się właśnie z nią. Czy będzie tak zawsze? Kąciki ust powoli opadły, na wagi wylała się gorycz pomieszana ze smutkiem.</span><br />
<span style="font-size: small;">- Pearl, o Boże, co ja zrobiłem? Kocham cię - wyszeptał, czując zawroty głowy. Co on najlepszego zrobił? Jak mógł? Teraz zorientował</span><span style="font-size: small;"> się</span><span style="font-size: small;">, co czuł. Świadomość uczucia jakie żywił do dziewczyny sprawiła, że miał ochotę uciec w najdalszy zakątek świata i już zawsze tam pozostać. Samotny. Ona nie może się o niczym dowiedzieć. Nigdy. Jeszcze zechce wykorzystać jego miłość, aby wyciągnąć go na świat i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zrobiłby to. Wyszedłby, bo ją kocha.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Miłość to dziwne uczucie, pomyślał. Ona sprawiła, że zechciał zwiększyć dystans między nimi, a teraz pragnął go zmniejszyć i pokazać się jej wierząc, że go nie odrzuci. Była tu zaledwie tydzień, a on się w niej zakochał. Czy istniał większy idiota na tym świecie niż on?</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Dzień dobry, Jeremy - usłyszał za plecami czyjś głos. Odwrócił się i ujrzał przed sobą ogrodnika. On był jednym z niewielu ludzi, którzy go widzieli. Straszy pan przyglądał mu się uważnie, jakby wiedział, jaką bitwę w sobie toczy.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Dzień dobry Adalbercie. Co tu robisz o tak wczesnej porze? - zapytał. Skrzywił się jednak nieznacznie, ponieważ jeszcze nigdy w życiu jego niewyraźna wymowa nie przeszkadzała mu tak, jak w tej chwili, tak, jak w kolejnych godzinach jego życia.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Nie mogłem spać. Ty pewnie też? - Jeremy kiwnął głową i westchnął ciężko. Starszy ogrodnik dostrzegł w młodym mężczyźnie jakąś zmianę, ale nie wiedział, co to było. Czuł niepokój. Zbagatelizował go jednak, ponieważ kiedy ich spojrzenia spotkały się zobaczył w oczach Jeremy'ego coś, co sprawiło, że wszelkie przeczucia zniknęły. W jego oczach dostrzegł tak wielki smutek i rozpacz, iż łzy stanęły mu w gardle i zbiły się w wielką gulę. Był starszym mężczyzną, wiele widział, ale jeszcze nigdy nie spotkał się z czymś takim. Jeremy był samotny tak bardzo, że jego uczucia były widoczne dla każdego, a zwłaszcza dla kogoś, kto potrafił mu się przyjrzeć. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Adalbercie, mam do ciebie prośbę - zaczął niepewnie Blackbourn i spojrzał na niego z wahaniem.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Tak, Jeremy? - zapytał, próbując pozbyć się drżącego głosu. Nie bardzo mu się udało, ale jego młody rozmówca niczego nie dostrzegł. Stał bokiem, lewym profilem do niego i wpatrywał się w krzew czerwonych róż.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">-</span><span style="font-size: small;"> Czy mógłbyś zrobić dla mnie duży bukiet? Najpiękniejszy jaki uda </span><span style="font-size: small;">ci</span><span style="font-size: small;"> </span><span style="font-size: small;">się </span><span style="font-size: small;">stworzyć. - Jeremy zerknął w stronę ogrodnika, który patrzył na niego przez chwilę, a potem powoli kiwnął głową i udał się wśród grządki, by ściąć dla niego wiele kwiatów.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pół godziny później wszedł do kuchni, ponieważ to pierwsze miejsce, do którego zajrzy Pearl. Zależało mu na tym, by kwiaty wyglądały świeżo i pięknie. Szybko odszukał wazon i nalał do niego wody. Wstawiając bukiet, dostrzegł inny: mniejszy i nie tak efektowny jak jego. Ale to wystarczyło, by wezbrała w nim wściekłość i zazdrość. Nikt nie powinien dawać jej kwiatów!, pomyślał zły. Wiedział, że to od Nathaniela. I przeszkadzało mu to. Bardzo. Ale nie miał wpływu na to, z kim Pearl się spotka, czy od kogo odstanie prezent.Ułożył kwiaty jak najlepiej potrafił, a potem wygrzebał z jednej z szuflad notes oraz długopis.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: small;"><br /></span></i></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: center;">
<i><span style="font-size: small;">To dla Ciebie, moja mała Pearl. Kocham Cię. </span></i><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><i>Jeremy.</i></span></div>
</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Spojrzał na zapisane litery. Zgiął kartkę i wsunął ją do kieszeni. Ona nie może się o niczym dowiedzieć. Nigdy. Oderwał kolejną stronniczkę i zapisał inne słowa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">Pearl, wybacz mi. Nie chciałem Cię urazić. Proszę, nie gniewaj się już na mnie. Mam nadzieję, że kwiaty Ci się spodobają. Jeremy.</span></span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">Kartkę oparł o wazon, notes wraz z długopisem schował do szuflady i uciekł z kuchni, gdyż dochodziła siódma.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<br />
<i>* Lady Caroline Lamb - kochanka Lorda Byrona.</i><br />
<i>** Ten ogród istnieje naprawdę, tylko nie wiem, czy znajduje się on w południowej części.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
____</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br />
Tylko nie płakać:)</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">Moim zdaniem to najsmutniejszy rozdział, jaki do tej pory pojawił się na ZB. <span style="font-size: small;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">Mam nadzieję, że się podoba, bo mi jak nigdy. Zawsze narzekam na moje wypociny, ale akurat ten rozdział jest wprost cudowny! </span></span></span><br />
<br />
<span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">Zapraszam też do zakładki z bohaterami. Chyba nikt nie będzie się czuł zawiedziony, bo każdy bohater się już pojawił;) </span></span></span></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-14871781607482195032012-11-14T20:49:00.004+01:002012-11-19T11:12:20.169+01:0012. Kilka słów za dużo<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br />
<i>Dla <a href="http://gryfonka-na-tropie.blogspot.com/"><b>Shy</b></a>, bo potrafi mnie oczarować swoim opowiadaniem i inspiruje mnie do pisania Zamkowej bestii. Ach, i uwielbiam jej genialny umysł, który stworzył tak cudownego bohatera, jakim jest Silver<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-size: xx-small;"><span class="st">♥</span></span></span></i>. <i>Chyba </i><i>żadna </i><i>męska postać nie wzbudziła we mnie tak wiele ciepłych uczuć. Naprawdę jestem nim oczarowana i zachwycona. </i><br />
<br />
<br />
Pearl w wielkim skupieniu przygotowywała obiad. Nie zależało jej na tym, by wywrzeć na Nathanielu zbyt duże wrażenie. Nie oczekiwała też od ich znajomości niczego, poza zwykłym koleżeństwem. Polubiła go, ale nic więcej. Uważała, że jest fajnym facetem, w dodatku przystojnym, ale nie w jej typie. Ona preferowała mężczyzn z niebieskimi, głębokimi oczami, które świdrowały człowieka na wylot. Zesztywniała... I zaraz potrząsnęła głową. Jeremy ma niebieskie oczy. I co z tego, prychnęła. Wielu facetów również posiada oczy takiego koloru.<br />
Zamieszała w garnku z gulaszem i spróbowała. Brakowało przypraw. Poszła do spiżarni, gdzie w dużych słoikach stały zmielone zioła i pieprz. Wzięła ten z napisem bazylia i postawiła na blacie.<br />
- Szczypta powinna wystarczyć - powiedziała i posypała mięso. Zamieszała w garnku, a wokół rozszedł się pachnący zapach ziół i mięsa. Miała tylko nadzieję, że wszystko się uda. Zależało jej na tym, by Jeremy był zadowolony. W końcu to dla niego tak gotowała. Starała się i chciała, aby zawsze mu smakowało. Bała się jednak, że taka zbyt duża presja może sprawić, iż kiedyś w końcu coś popsuje.<br />
Pierwszym daniem była zupa z wczoraj. Uznała, że jest jeszcze na tyle dobra, że wystarczy ją odgrzać. Nie warto marnować jedzenia. Na drugie danie przygotowała gulasz, a do tego zrobiła surówkę z kapusty pekińskiej oraz puree ziemniaczane. Na deser zaplanowała zwykłe kruche ciastka - kupione przez Bobbiego.<br />
Około godziny piętnastej usłyszała cichy dźwięk dzwonka. To Nathaniel, pomyślała i potruchtała, by mu otworzyć. Chłopak stał w drzwiach, uśmiechając się przy tym promiennie. W jednej ręce trzymał świeżo zerwane kwiaty, a w drugiej małego, porcelanowego konia. Zaskoczona Pearl wpuściła go do środka.<br />
- Cześć, Pearl. Proszę, to dla ciebie - powiedział i wyciągnął do niej ręce. Po kuchni rozszedł się słodki zapach kwiecia. <br />
- Dziękuję, ale nie trzeba było, naprawdę. - Zaprotestowała, ale Nate zbył ją machnięciem ręki, w której trzymał figurkę. Wzięła do ręki prezenty i zanurzyła twarz w bukiecie. - Są piękne.<br />
- Wcześniej były to zwykłe kwiaty, ale dzięki tobie teraz są piękne. - Posłał jej zalotny uśmiech, którym obdarzył ją przy ich pierwszym spotkaniu, tylko że teraz zrobił na niej dość przyjemne wrażenie, zwłaszcza, że jego niewyszukany komplement spowodował na jej policzkach delikatne rumieńce.<br />
- Pewnie mówisz to każdej kobiecie, co? - zagadnęła i wskazała mu krzesło. <br />
- No wiesz, jak możesz - prychnął udając oburzonego. Usiadł posłusznie we wskazanym miejscu i rozejrzał się po kuchni. - Widzę, że na razie nie wprowadziłaś tu żadnych zmian. - Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.<br />
- A powinnam? Nie sądzę, że Jeremy byłby z tego zadowolony - odpowiedziała, przy okazji starając się zignorować lekkie rumieńce. Chyba powinna w końcu wziąć się w garść, bo nie chciała, aby Nate wziął ją za idiotkę, która czerwieni się za każdym razem, gdy pada imię właściciela zamku. No i nie wyglądałoby to zbyt dobrze, gdyby zorientował się w czym rzecz. Przecież nigdy go nie widziała! W duchu jęknęła z politowaniem i podeszła do szafki, gdzie stały miski i talerze.<br />
- Pamiętam, że kilka gospodyń przed tobą trochę zmieniały kuchnię, ale nie wiem w jakim stopniu - odpowiedział i wzruszył ramionami. Nate poruszył kwestię, która jakiś czas temu zaprzątała jej głowę. Jej poprzedniczki. Bobbie niewiele mówił na ten temat. Dlaczego? Coś było nie tak?<br />
- A ile ich było? - zagadnęła niewinnie. Miała nadzieję, że nowy znajomy coś jej powie na ten temat.<br />
- W tym roku cztery i zbyt długo tu nie pracowały. <br />
- Naprawdę? Dlaczego? - Rozłożyła talerze. Najpierw przygotowała zastawę dla Jeremy'ego. Na głęboki talerz wylała odgrzaną zupę, a potem zajęła się drugim daniem, wykładając wszystko na talerze i do miseczek. <br />
- Bo albo go oszukiwały i okradały jego zamek, albo uciekały z krzykiem, gdy któraś przez przypadek zobaczyła Blackbourna. Były tu dwie przesądne kobiety i jedna myślała, że żyje tu wampir, więc chciała go uśmiercić. Co zrobiła nie wiem, ale wiem, że narobiła niezłego hałasu, gdy ją zwolnił. Mówiła, że to bardzo brzydki człowiek i w ogóle, że potwór. Ludzie nie bardzo wierzyli w jej brednie, ale zaczęli się zastanawiać, co z nim nie tak. Druga była jeszcze gorsza, bo była fanatyczką religijną. Wiele razy słyszałem jak opowiadała, że wezwie księdza, żeby coś z nim zrobił. Porównywała go do szatana i Bóg jeden wie do czego jeszcze. Ten facet nie ma szczęścia do gospodyń. - Kiedy Nate zakończył swoją opowieść Pearl z całych sił starała się powstrzymać łzy, które cisnęły jej się do oczu. Co za okropne kobiety! Jak mogły go tak traktować. Dał im pracę, a one odwdzięczyły się jedynie kradzieżą cennych pamiątek i absurdalnymi oskarżeniami, które na pewno zszargały jego dobre imię. Pewnie dlatego Bobbie zaproponował właśnie jej tę posadę, bo była młoda i wcale nie przejmowała się tym, że Jeremy wcale nie wygląda jak zdrowy dwudziestosześciolatek. Najwidoczniej okoliczni mieszkańcy w ogóle nie szanowali tego, że on daje im pracę i dzięki temu mogą żyć spokojnie. Co za niewdzięczność!, pomyślała oburzona i wściekła. Chęć płaczu jej przeszła, choć nadal czuła w gardle uścisk.<br />
- Co za wstrętne babska! - burknęła wściekła i nalała soku do szklanki, którą potem postawiła na tacy. Czy właśnie dlatego Bobbie nic nie mówił o tych kobietach?<br />
- Rzeczywiście, były dość nieprzyjemne. I od tej pory niewiele kobiet pracowało w zamku. Zazwyczaj były to gosposie wynajmowane z różnych firm, które oferują klientom podobne usługi. - Natahaniel spojrzał na nią i uśmiechnął się przyjaźnie. Pearl poczuła, że jego to zbyt wiele nie obchodzi. Przekazał jej tylko kilka ciekawych historyjek.<br />
Do niewielkiego dzbanka nalała soku i ustawiła obok zastawy pełnej jedzenia.<br />
- Wcale się mu nie dziwię, że nie chce już nikogo z okolicy. Złodziejki i zabobonne kobiety tylko przysporzyły mu zmartwień. Zaraz wracam. - Wzięła tace i szybkim krokiem skierowała się w stronę małego pomieszczenia, gdzie zawsze przynosiła Jeremy'mu posiłki.<br />
Powoli weszła do środka, łokciem naciskając klamkę. Nogą zamknęła drzwi i skierowała się do okienka. Chciała zerknąć, czy lampka przy kamerze się świeci, ale bała się, że jeśli na chwilę odwróci wzrok to straci równowagę. Wzięła zdecydowanie za dużo jak na jeden raz. Wcisnęła guzik, gdy odłożyła tacę. Westchnęła i skierowała kroki do wyjścia, gdy zatrzymał ją znajomy głos.<br />
- Dzień dobry, Pearl. - Pearl zadrżała, gdy usłyszała Jeremy'ego. Odwróciła się w stronę kamery i posłała mu nieśmiały uśmiech. <br />
- Dzień dobry, Jeremy. Jak smakowało ci śniadanie? - zapytała i zaczęła pocierać o siebie dłonie. Nadal czuła się onieśmielona.<br />
- Ach, było przepyszne! Co dziś mamy na obiad? - zapytał, a dziewczyna słyszała w jego głosie pełne zadowolenie.<br />
I kto by się spodziewał, że ten człowiek siedzi tu zamknięty od wielu lat i jego jedyną rozrywką są książki, Internet, praca oraz nocne spacery, a przesądne kobiety uważają go za zło wcielone? Jeremy był naprawdę silnym mężczyzną i wiedziała, że niejeden człowiek załamałby się na jego miejscu. Podziwiała go za to, że po tak wielu trudach potrafił jeszcze się cieszyć nawet z tak prozaicznej rzeczy, jaką był posiłek. Jednak w jej duszy rosło pragnienie, które wydało jej się śmieszne, niemożliwe i lekko zawstydzające. Chciała, by to Jeremy cieszył z jej widoku, z jej obecności w zamku, ale wiedziała, że tak nie jest i nie będzie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż ona była jego przeszkodą. Crathes było jednocześnie i zbyt duże dla nich dwojga i zdecydowanie za małe. Mężczyzna wiedział, że ona tu jest i zapewne jej obecność ograniczała właściciela posiadłości i wszelkie spacery musiał odbywać w nocy i oczywiście wtedy również wiedział, że musi uważać, by jej nie spotkać. Czuła się winna, ale również chciała, aby Jeremy wyszedł z ukrycia i pokazał się jej, wiedząc, że ona nie odsunie się od niego z obrzydzeniem. Ale jak go przekonać? Mogła tylko liczyć na cud.<br />
Szybko otrząsnęła się z niezbyt wesołych myśli i kolejny raz w ciągu kilkunastu minut uśmiechnęła się do kamery.<br />
- Wczorajszą zupę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu?<br />
- Jasne, że nie. Cieszę się, że znów będę mógł ją jeść. Co na drugie danie? I co tam przygotowałaś na deser? - Dopytywałaś się tak, jakby wszystko było w porządku, ale nie było.<br />
- Na drugie mam dla ciebie gulasz z surówką pekińską i ziemniaczane puree. A deser to zwykłe ciastka. Ze sklepu.<br />
- Ach, szkoda, bo liczyłem, że znów zrobisz te genialne muffiny. Zrobisz je jutro? Proszę - poprosił tonem małego chłopczyka, który zobaczył małą zabawkę w sklepie i chciał ją mieć. Po raz kolejny uśmiechnęła się na to porównanie i stwierdziła, że on właśnie taki jest. Jeremy był małym zagubionym chłopcem, który potrzebuje kogoś, kto pokieruje go na właściwy tor.<br />
- Dobrze, zrobię. - Pokiwała głową. <br />
- Jesteś cudowna. - Od słów Jeremy'ego zrobiło jej się gorąco, a przyjemne ciepło rozlało wokół serca i wypłynęło na policzki, znów pozostawiając po sobie czerwone ślady. Zaczęło ją to irytować. Nie była jakąś przesadną wstydnisią, ale jego słowa i w ogóle on cały, sprawiał, że się rumieniła.<br />
- Chyba przesadzasz. Jeremy... - zaczęła cicho i przygryzła dolną wargę. Musiała mu powiedzieć kto przyszedł na obiad. Nie chciała by źle o niej myślał. Zależało jej na jego opinii. <br />
- Tak, Pearl? Co się stało? - dopytywał się młody mężczyzna. <br />
- Czy... bo... Mam nadzieję, że nie będziesz zły, że zaprosiłam na obiad Nathaniela? Bobbie wyjechał, więc nie mam nikogo do towarzystwa... to znaczy... wiesz... - zaczęła się coraz bardziej plątać się w słowach, aż w końcu umilkła niepewna. W pokoju zaległa cisza.<br />
- Nathaniela? Hmm, jasne, czemu nie. Możesz go zapraszać, kiedy tylko chcesz. Wiem, że jestem beznadziejnym towarzyszem. Przepraszam - rzekł w końcu. Pearl odczuła pewną ulgę, ale jej wrażliwa natura dała o sobie znać, bo już po chwili zaczęła protestować, a w głowie słyszała słowa Nate'a: <i>Mówiła, że to bardzo brzydki człowiek i w ogóle, że potwór... Porównywała go do szatana i Bóg jeden wie do czego jeszcze.</i><br />
- Wcale tak nie jest! - zaprzeczyła gwałtownie. - Ja tak nie uważam. Tak naprawdę nie do końca cię rozumiem, ale staram się to robić. Nie mam do ciebie pretensji, broń Boże. Nie chcę, żebyś myślał, że jeśli ty jesteś tam, a ja tu, to ja będę o to zła. Nie, naprawdę nie. Wiem, że się boisz i ja to rozumiem. - Kiedy skończyła, uświadomiła sobie, co powiedziała. O Boże! Nie, ona chyba nie mogła tego powiedzieć?! A jednak, zrobiła to... Lepiej dla niej będzie, jeśli już pójdzie, żeby się nie pogrążać. - Przepraszam - bąknęła i ruszyła do drzwi ze spuszczoną głową.<br />
- Pearl... - usłyszała jeszcze, ale uciekła czym prędzej do kuchni. Bała się, że jej śmiałe słowa nie przejdą bez echa. Jeremy na pewno będzie chciał wyciągnąć z tego jakieś konsekwencję. Jej wcześniejsza brawura, arogancja wręcz nie została skomentowana, ale teraz... To, co zrobiła sprawiło, że Jeremy na pewno będzie chciał się jej pozbyć. Może nie dlatego, że postanowiła nawiązać do jego sytuacji, ale dlatego, iż właściciel zamku może poczuć się zagrożony. Uzna, że choć te słowa niewiele znaczyły, to jednak będzie stanowiła niebezpieczeństwo dla jego prywatności. A ona chciała tylko pomóc! Czy to źle?!<br />
<br />
Obiad spędziła w miarę przyjaznej atmosferze, bo Nate okazał się świetnym kompanem do rozmów i potrafił prowadzić inteligentną rozmowę. Miło jej było słuchać tego, co mówił na temat fauny i książek. Robił to naprawdę z wielką pasą i miłość do zwierząt biła z każdego jego słowa. Musiała zmienić zdanie o Nathanielu. Naprawdę nie potrafiła myśleć o nim, jak o flirciarzu. Miała nadzieję, że ich przyjaźń pomoże jej przetrwać te trzy miesiące, jakie przyjdzie jej tu spędzić.<br />
Oczywiście rozmowa byłaby o wiele milsza, gdyby nie wspomnienie zupełnie innej konwersacji... Ale się wygłupiła. Naprawdę, teraz przesadziła. Zagalopowała się w słowach... Co teraz będzie? Miała skłonności do panikowania i wyolbrzymiania sytuacji, ale teraz wiedziała, że Jeremy będzie zły.<br />
Kiedy Nate już wychodził, zapytała go o lekcje jazdy konnej i chłopak oczywiście się zgodził. Zaproponował nawet, by jutro do niego przyszła.<br />
- Przyjdź do stajni o dziesiątej. Pasuje ci?<br />
- Jasne! Na pewno będę - odpowiedziała, starając się uśmiechnąć, choć nie bardzo jej to wyszło.<br />
- I dziękuję za pyszny obiad. <br />
- Nie ma za co. Możesz wpadać, kiedy tylko chcesz. <br />
- A Blackbourn nie będzie się pluł, że zapraszasz sobie kogo bądź? - zapytał zaczepnie i mrugnął do niej.<br />
- Nie, coś ty. Już z nim o tym rozmawiałam i nie miał nic przeciwko temu - odpowiedziała. Chłopak kiwnął głową i nachylił się w jej stronę, by pocałować ją w policzek.<br />
- No to do zobaczenia!<br />
- Pa! - Nate odszedł, a Pearl wróciła do kuchni, by posprzątać bałagan, jaki zrobili.<br />
<br />
Kolejne godziny mijały jej bardzo wolno, choć zajęła się sprzątaniem w spiżarni, a potem poszła do pokoju, by w końcu wyjąć rzeczy z torby. Nie wiedziała, czy Jeremy każe się jej jednak pakować i wynosić, czy może tego nie zrobi. Niemniej jednak wolała poukładać rzeczy od nowa i sprawdzić, co trzeba wyprasować. Nim się obejrzała nadszedł czas robienia kolacji. Z gulą w gardle ruszyła do kuchni i przygotowała mu sałatkę grecką, szaszłyki z kurczakiem i warzywami, a do tego sok pomarańczowy. Wszystko zaniosła do pokoju, do którego weszła z bijącym sercem. Czuła, że lada chwila z powodu miękkich nóg wyłoży się na pięknym dywanie jak długa. Wolała jednak to niż, moment, w którym przemówi do niej pan tego zamku. Ale ku jej wielkiej uldze oraz lekkiemu rozczarowaniu Jeremy nic nie powiedział. Zabrała naczynia z obiadu i wróciła do pustej kuchni.<br />
Kiedy w końcu znalazła się w swoim pokoju wzięła do ręki komórkę i zadzwoniła do matki, a potem do Candice. Dochodziła dwudziesta pierwsza, a ona nadal nie czuła zmęczenia. Wręcz przeciwnie, nie spodziewała się, by w ciągu najbliższych godzin nadszedł sen. Postanowiła włączyć laptop i pobuszować w Internecie. Nim jednak zdołała w ogóle wpisać jakąkolwiek stronę u dołu rogu pojawiła się ikonka: <i>Nowa wiadomość</i>. Serce momentalnie podeszło jej do gardła, a żołądek zawiązał się na milion supełków. Jeremy! Z duszą na ramieniu kliknęła w chmurkę.<br />
<br />
__<br />
<br />
Błędy poprawię następnym razem.<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-75438090471438532072012-09-26T13:55:00.001+02:002012-11-20T12:42:34.252+01:0011. Prezent<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Bobbie wyjechał. Pearl uświadomiła to sobie, gdy wynajęty na lotnisku samochód zniknął za drzewami, a ona pozostała sama na dziedzińcu. Wiatr poruszał gałęziami, które szumiały lekko. Spojrzała do góry i dostrzegła zachmurzone niebo. Od dwóch dni pogoda była fatalna, co rzutowało na jej humor, ale nie tylko to... Była smutna, bo Jeremy od pamiętnej rozmowy nie odezwał się do niej ani słowem, choć ona mówiła "dzień dobry" za każdym razem, gdy weszła do pokoju. W końcu skapitulowała i stwierdziła, że może zapomnieć o nim... Albo zapomnieć o tym, by wyciągnąć go na świat. Może to jednak po części jej wina? Westchnęła ciężko i zrezygnowana weszła do zamku. Rozejrzała się po salonie, który w tej chwili wydał się taki pusty i zbyt duży dla niej samej. Potem powolnym krokiem przeszła korytarzem do kuchni. Wszędzie było tak cicho, aż zadrżała na myśl o tych miesiącach, które przyjdzie jej tu spędzić. Już teraz czuła się przytłoczona wielkością i spokojem zamku. Weszła do kuchni i zamarła. Na blacie stał otwarty i włączony laptop. Podeszła do niego niepewnie. Od razu dostrzegła małą kopertę migającą na pasku zadań. Kliknęła na nią.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Jeremy:<i> Droga Pearl, ten laptop jest dla Ciebie. Mam nadzieję, że prezent Ci się podoba. Dzięki niemu będziemy się porozumiewali w razie potrzeby. Podłączyłem Cię do sieci, cały czas będziesz online.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Z rozszerzonymi oczami wpatrywała się w monitor. Na pulpicie było zdjęcie zamku od strony ogrodów. Był tutaj, stał... A potem przeszedł korytarzem aż do schodów i wspiął się na nie. Uciekł szybko, bo bał się, że go zobaczy. Palcami musnęła klawiaturę, a potem obudowę. W końcu postanowiła odpisać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pearl: <i>Dziękuję Ci. Prezent jest wspaniały, choć nie wiem, czy powinnam go przyjąć. Nie wypada mi. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wysłała i odeszła od komputera, gdy po chwili usłyszała cichy dźwięk. Nowa wiadomość. Pędem rzuciła się z powrotem do laptopa i drżącą dłonią kliknęła na kopertę. Serce waliło jej jak oszalałe.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeremy: <i>Właśnie że wypada. Przyjmij go ode mnie, proszę. To będzie część mojej zapłaty. Poza tym, jak będziemy się kontaktować? Internet to najlepszy sposób.</i><br />
<i><br /></i>
Internet to nie najlepszy sposób do komunikacji z Tobą, pomyślała Pearl, ale zamiast tego napisała:<br />
<i><br /></i> Pearl:<i> W takim razie bardzo Ci dziękuję. Obiecuję, że go nie zepsuję.</i><br />
Jeremy:<i> Dlaczego miałabyś go zepsuć?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Pearl:<i> To jeden z moich ukrytych talentów. Potrafię zepsuć wszystko, co tylko się da. I wcale się nie zdziwię, jak zepsuję laptop.</i> <br />
Jeremy: <i>Jakoś nie mogę w to uwierzyć, ale jeśli stanie się tak, jak mówisz to mogę go naprawić. Dla mnie to nie będzie problem, bo lubię się "bawić" takimi rzeczami. </i><br />
Pearl: <i>Uważaj na słowa, bo jeszcze mogą obrócić się przeciwko Tobie.</i> <i>Od tej pory będziesz miał ręce pełne roboty. </i><br />
Jeremy:<i> Świetnie! Mi to nie przeszkadza. A tak w ogóle, to co dziś na śniadanie? Trochę zgłodniałem. </i><br />
Pearl: <i>Może być jajecznica z bekonem? </i><br />
Jeremy:<i> Mniam, nie mogę się doczekać.</i><br />
Pearl: <i>Dobrze. Idę pichcić.</i><br />
Jeremy: <i>W takim razie do zobaczenia... Albo do spisania?</i><br />
Pearl:<i> Do spisania.</i><br />
<br />
Kiedy Jeremy poszedł Pearl poczuła się dziwnie samotna. Bobbie pojechał, a on siedział, gdzieś tam na górze, natomiast ona była tu, wśród pustych pokoi, które nikt od lat nie zamieszkiwał. Poczuła dreszcze, choć wcale nie było jej zimno, ponieważ policzki miała rozpalone do czerwoności. Rozmowa z nim tak na nią wpłynęła i wiedziała, że to idiotyczne. Potrząsnęła głową i zabrała się za jajecznicę, która, jak później skosztowała była lekko przesolona, a ponieważ nie chciała zawieść Jeremy'ego zrobiła nową. Ta już była dobra. Do jajecznicy dodała podsmażony bekon, który oczywiście odszukała w przylegającej do kuchni spiżarni. Nałożyła mu hojną porcję, choć nie była pewna, czy będzie to dla niego zdrowe. Przecież on nigdzie nie wychodzi! Ale tamtej pamiętnej nocy, gdy przemierzał korytarze zamku wcale nie wyglądał na mężczyznę z obfitą tuszą. Wręcz przeciwnie. Był szczupły. Ach, pomyślała, przecież musiał mieć siłowanie! Zabrała talerz z jajecznicą, herbatą i dwoma rogalikami z czekoladą.<br />
Przeszła korytarzem, aż dotarła do małego pomieszczenia, w którym znajdowała się winda kuchenna. Łokciem otworzyła drzwi i ostrożnie weszła do środka. Z bijącym sercem podeszła do okienka i postawiła tacę z jedzeniem. I wtedy dostrzegła, że brakuje chleba. Szybko pobiegła do kuchni i na małym talerzyku przyniosła trochę ciemnego pieczywa. Nacisnęła guzik i winda powędrowała do góry. Nic jednak się nie stało. Nic nie powiedział. Rozczarowana wyszła.<br />
Kiedy posprzątała uznała, że zażyje trochę świeżego powietrza i pospaceruje po ogrodzie. Znów weszła przez żelazną furtkę i odetchnęła głęboko. Słodka woń kwiecia otoczyła ją i wypełniła nozdrza. Świeże i czyste powietrze oczyściło jej umysł i uspokoiło napięte nerwy. Postanowiła, że da sobie spokój z Jeremym. Po co ma się martwić? Przecież to obcy człowiek i jeśli wybrał życie w zamknięciu to nie jej sprawa. Ale szybko porzuciła te myśli, ponieważ obudziło się w niej współczucie i wyrzuty sumienia. Nie mogła tak myśleć. Nie powinna... To samotny i cierpiący człowiek. No, ale co mogła zrobić? Była w kropce. Czas, pomyślała, musi dać sobie trochę czasu. Nie sobie, ale jemu. Jeremy musi przywyknąć do niej, nabrać zaufania.<br />
Skierowała się pod rozłożysty dąb, który stał pośrodku dużego ogrodu. Oparła się o pień i obserwowała otoczenie. W pewnym momencie jej wzrok padł na jedno z okien. Dostrzegła tam postać. Jeremy, pomyślała z bijącym sercem. Mężczyzna jednak szybko zniknął. Chciała, aby wyszedł do niej...<br />
Jeśli miała być szczera to nudziło jej się i to bardzo. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. W końcu stwierdziła, że jeszcze raz pójdzie do stajni. Za nim jednak udała się tam wstąpiła do kuchni po kilka jabłek i marchewek. Oczywiście poczęstuje nimi Lorda i inne konie. Znów szła aleją, którą przemierzała parę dni temu. Podwórko było puste; psy gdzieś poszły, a wszelki drób siedział w kącie i przysypiał lub znosił jaja. Uśmiechnęła się. Weszła do stajni i od razu przywitało ją radosne rżenie Lorda. Podeszła do niego i podała mu jabłko. Koń natychmiast je skonsumował i dopraszał się o jeszcze, ale Pearl odsunęła się od niego, gdy wyciągnął pysk po kolejny przysmak.<br />
- O nic z tego, zostaw też coś dla innych! - powiedziała ze śmiechem, gdy koń skubnął ją delikatnie zębami w ramie. Pocałowała go w pysk i podeszła do Ironii. Kiedy klacz zjadła, Pearl przeszła obok boksu Lorda, który wystawił łeb poza boks i zaczął nim potrząsać. Czarna grzywa falowała, a grzywka opadła mu na oczy.<br />
- Cześć - usłyszała w pewnym momencie. Odwróciła się i niemal przewróciła oczami, gdy zobaczyła, kto stoi obok boksu Ironii. Nate opierał się ramieniem o drzwi i podrzucał w ręce dojrzałe jabłko. Na jego ustach gościł przyjazny uśmiech.<br />
- Ach, to ty - powiedziała tylko i wróciła do Lorda, który domagał się pieszczot.<br />
- Nie lubisz mnie, co? - zagadnął i skrzywił się lekko, gdy dostrzegł na jej twarzy lekki grymas.<br />
- Nie lubię pewnych siebie gości, którzy myślą, że każda panna padnie im do stóp i złoży należny hołd.<br />
- Ale ja wcale tego nie oczekuję, że padniesz mi do nóg i będziesz bić czołem pokłony - odpowiedział i podszedł do niej. Pearl zmierzyła go uważnym spojrzeniem, a potem lekko poczerwieniała.<br />
- Uhm - mruknęła i pogłaskała ogiera po miękkim pysku.<br />
- Mam dla ciebie propozycję. Daj mi szanse, przekonaj się czy rzeczywiście jestem takim dupkiem za jakiego mnie uważasz. Zgoda?<br />
- Nie uważam cię za dupka - skłamała pośpiesznie.<br />
- Może i nie, ale na pewno tak o mnie pomyślałaś. - Roześmiał się, gdy ujrzał na jej policzkach dwie czerwone plamy. - To jak? Dasz mi jeszcze jedną szansę? Zostańmy przyjaciółmi, co?<br />
Pearl wahała się, bo nie wiedziała, czy powinna ufać Nate'owi. No dobrze, może zbyt pochopnie go oceniła i powinna go za to przeprosić, ale nie znała go, był dla niej zupełnie obcym człowiekiem. Ale skoro prosił o jeszcze jedną szansę to widocznie zależy mu na tym, by myślała o nim dobrze.<br />
- Dobrze - powiedziała z westchnieniem i z wahaniem uścisnęła wyciągniętą dłoń.<br />
- Świetnie. To może chcesz zwiedzić resztę stajni? Nie widziałaś wszystkich koni. - Kiwnęła głową na znak zgody i poszła za chłopakiem.<br />
Nate znał imiona wszystkich zwierząt znajdujących się w stajni. Były tu dwa ogiery hanowerskie i jeden wałach, trzy arabskie klacze i jeden holsztyn. Reszta koni była krzyżówką różnych ras. Jednym z takich koni był Lord. Był coś pomiędzy hanowerem i angloarabem. Nathaniel opowiedział jej również kilka historii koni, których uratowano z rzeźni lub z targu, gdzie bito biedne zwierzęta. Stali właśnie przy boksie dereszowatej klaczy, która z uwielbieniem lizała ręce Nate'a.<br />
- Caro wygląda teraz pięknie, ale wcześniej była utuczona, gdyż właściciel chciał ją sprzedać jak najlepiej. Miała problemy z sercem, ale na szczęście Blackbourn ma dużo kasy i opłacił jej operację, a potem wzięliśmy się za jej dietę. Nasza mała pieszczoszka - mruknął i pogłaskał konia po ciemnej grzywie. Mała? pomyślała rozbawiona Pearl. Caro wcale nie była taka mała. Klacz miała zapewne jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów w kłębie i była dość potężna. Widać było, że to koń typowo zimnokrwisty,<br />
Zwiedzanie stajni i poznawanie koni zajęło im godzinę. Przy każdym stali kilka minut i rozmawiali. Jabłek i marchewek nie wystarczyło dla każdego, więc obiecała sobie, że innym razem przyniesie dla tych, które nie jadły.<br />
- Dziękuję za to, że mi pokazałeś konie - powiedziała i uśmiechnęła się do niego. Po tym czasie spędzonym razem z nim musiała zmienić o nim zdanie. Nate okazał się bardzo fajny i widać, że kochał zwierzęta równie mocno jak ona. <br />
- Ależ proszę bardzo. Cała przyjemność po mojej stronie - odparł z czarującym uśmiechem. <br />
- Może... hm, masz ochotę przyjść do zamku? Zostałam sama, bo Bobbie wyjechał, a Jeremy... - urwała, gdy zdała sobie sprawę, że powiedziała znacznie więcej niż chciała. - Wpadnij do mnie czasem. Możesz przyjść dziś na obiad - powiedziała, choć nie była przekonana, czy dobrze zrobiła.<br />
- Och, na pewno przyjdę! Czuję się zaszczycony.<br />
- Dobrze, to zapraszam na piętnastą - powiedziała i pożegnała się z Nathanielem. Kiedy wychodziła ze stajni, czuła na sobie jego wzrok.<br />
<br />
____<br />
<br />
Czyli coś tam się dzieję:)<br />
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-58011456700595792052012-09-20T19:06:00.004+02:002012-11-15T13:40:27.441+01:0010. Rozmowa<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br />
Ułożenie planu zajęło im czas, aż do kolacji. Budżet, który wymagał mniej pracy postanowił oszacować sam, bo dobrze wiedział, że Bobbie chciał też trochę odpocząć od pracy, a on przecież mógł sam załatwić wszystkie formalności. Zdołał też zainstalować na laptopie Pearl nowe oprogramowanie. Dzięki temu będą mogli się porozumiewać na bieżąco. A on zachowa swoją prywatność. <br />
Kiedy Bobbie wyszedł na kolację, Jeremy mógł w końcu odetchnąć. Musiał cały czas pilnować się, by jego myśli nie zboczyły na tor, na który obiecał sobie nigdy nie wchodzić. Och, kogo on oszukiwał? Dał sobie słowo, ale co z tego? Powinien klęknąć w kaplicy i przyrzec przed Bogiem, że Pearl nie będzie jego stałym punktem w myślach. Była tu niecałe dwa dni, a już zawładnęła jego umysłem, jak jakaś czarownica. Był cholernie wielkim idiotą.<br />
W gabinecie rozległ się dzwonek. Spojrzał na wyświetlacz telefonu. Greg Smadley dzwonił.<br />
- Witaj, Greg. I co z koniem? - zapytał od razu. <br />
- Tak, jak mówiłem: ma złamaną kość w dwóch miejscach, prawą nogę ma mocno stłuczoną, będzie bolała go jeszcze przez kilka dni, może dwa tygodnie i ma stłuczone płuca, ale akurat to jest najmniejszy problem. Za tydzień przywiozę ci go do zamku, ale będziesz miał zatrudnić kogoś dla Gandalfa. Będzie potrzebował całodobowej opieki.<br />
- Rozumiem. Na pewno postaram się, by niczego mu nie zabrakło. Mam tylko nadzieję, że wyjdzie z tego - rzekł i spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta. Pearl zaraz poda kolację.<br />
- Oczywiście, że wyjdzie z tego, ale wiesz jak z nim będzie...<br />
- Tak, wiem, Greg, ale mimo wszystko, dziękuję ci za to, że starałeś się go uratować.<br />
- To nie mnie powinieneś podziękować, tylko Pearl. To niezwykła dziewczyna. Broniła tego konia jakby chodziło o jej własne życie. Cieszę się, że są na świecie takie młode kobiety jak ona. Dzięki niej mam nadzieję na to, że świat może być lepszy - powiedział weterynarz. Jeremy przymknął oczy i ujrzał słodką blondynkę o nieśmiałym spojrzeniu. Chciał ją poznać, ale bał się. Nie miał wątpliwości, że gdyby go tylko zobaczyła przestraszyłaby się, a potem mógłby tylko patrzeć, jak patrzy na niego z odrazą. Nie mógłby nic zrobić, nie umiałby temu zapobiec. Taki był. Był szkaradny, ohydny. Do lustra patrzył tylko wtedy, kiedy się golił, ale i tak unikał patrzenia na rozległą bliznę, która zaczynała się od linii szczęki, zahaczała o kącik ust, który unosił się w groteskowym półuśmiechu, a potem szła wyżej, na skronie i ginęła gdzieś we włosach nad czołem. Miał również blizny na szyi i prawym ramieniu oraz brzuchu. <br />
- Tak, masz rację - powiedział zduszonym głosem i odkaszlnął. - Powiem jej o Gandalfie. - Chciał zakończyć tę rozmowę, ponieważ nie chciał ciągle mówić, myśleć o Pearl.<br />
- Dziękuję ci. Na pewno się ucieszy. Dobranoc. - Gdy weterynarz się pożegnał, Jeremy mógł odetchnąć z ulgą. Opadł na fotel i odchylił głowę do tyłu. Dłonią potarł powieki i westchnął ciężko. To jakiś koszmar. Ale jednak... gdyby mógł przez chwilę... Nie, wolał nie prowokować losu.<br />
Zerknął na monitor, gdzie ustawił sobie obrazy z kamery. Postanowił je zamontować w kilku miejscach, ponieważ bał się, że jakaś obca osoba wejdzie do zamku i skradnie coś cennego. Nie był chciwy na bogactwo, ale nie chciał być okradany. W końcu ten zamek i wszystkie działa sztuki należały do jego rodziny od pokoleń. <br />
Zesztywniał, gdy na jednej miniaturce z obrazów z poszczególnych miejsc dostrzegł Pearl. Szła niepewnym krokiem, a w ręce trzymała tacę. Zacisnął dłonie na poręczach fotela, ale to było silniejsze od niego. Wcisnął przycisk włączający mikrofon.<br />
- Dobry wieczór - powiedział ochryple. Dziewczyna podskoczyła gwałtownie, znów ją wystraszył. - Przepraszam, że cię wystraszyłem.<br />
- Nic nie szkodzi. Dobry wieczór... Jeremy. - Uśmiechnęła się łagodnie do kamery, ale z jakiegoś powodu unikała spojrzenia w tę stronę.<br />
- Jak ci minął dzień? - zapytał i w napięciu oczekiwał odpowiedzi. Idiota, pomyślał z odrobiną autoironii.<br />
- Dobrze. Byłam dziś w stajni! - powiedziała radośnie, ale na jej twarzy dostrzegł lekki grymas. Dlaczego?<br />
- I jak ci się podobają konie? - Oczywiście, że jej się podobają, bo przecież ona kocha zwierzęta, ty imbecylu! skarcił się w myślach. Zorientował się, że robi o nader często i wcale mu się to nie podoba, ale ona była taka... taka idealna, że on sam sobie wydawał się jak niedokończone dzieło Boga, podczas gdy ona była jak słodki anioł. Cudowna, idealna... Była symbolem radości i życia, była symbolem jego życia, które dawno minęło, a do którego chciałby wrócić.<br />
- Są piękne! - odpowiedziała z zachwytem, ale pochwycił w jej głosie nieszczerą nutę. Nie wiedział, co mogło to być, ale skoro nie powiedziała, że coś jej się nie spodobało to zapewne nie było to nic istotnego. Ale co mogłoby sprawić, że ten skończenie idealny anioł wydawał się być z czegoś niezadowolony? Zapyta Bobbiego, może on będzie wiedział. - Najbardziej spodobał mi się Lord. I - zaśmiała się radośnie - ja jemu też. Nie pozwolił mi odejść od boksu.<br />
- A to mały flirciarz! Ten koń jest spokojny, więc jeśli zechcesz na nim jeździć to śmiało możesz go pożyczyć. Umiesz jeździć konno? - zapytał nagle.<br />
- Nie bardzo - mruknęła zawstydzona. Szkoda, że ja cię nie mogę nauczyć, pomyślał rozczarowany, ale zaraz się zreflektował. On miałby dotykać tego ideału? Bał się, że nawet jednym muśnięciem mógłby zaburzyć jej fizjonomię.<br />
- Nathaniel Saluke może cię nauczyć - powiedział. - Jest chyba w twoim wieku i kocha zwierzęta.<br />
Po co to powiedział?!<br />
- Ach, dobrze. - Albo mu się wydawało, albo nie była zadowolona z tego. <br />
- Na pewno?<br />
- Tak! Chce się nauczyć jeździć. Kiedyś dziadek zabrał mnie i Candice do stadniny, ale niewiele się nauczyłam, potem już nie miałam kiedy jechać.<br />
- W takim razie korzystaj z lekcji tutaj. Będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz uczyć się jazdy konnej na koniach z zamku. Ale nie wszystkie nadają się pod siodło. Niektóre są chore i kontuzjowane.<br />
- Ile ich uratowałeś?<br />
- Około dziesięciu. Ale w stajni mam pięć, bo reszta znalazła domy zastępcze. <br />
- Prowadzisz adopcje koni? - Wydawała się być zaskoczona, ale i szczęśliwa.<br />
- Tak.Większość koni jest bardzo młodych i można ich używać pod siodło lub do bryczki. Po co mają stać całe życie w boksie? <br />
- No właśnie. Szkoda, by widziały tylko to jedno miejsce, skoro mają siłę i energię by poznawać świat i cieszyć się nim. Konie, w ogóle wszystkie zwierzęta, nie mają takie wyboru jak ludzie i często są skazane na ciasne pomieszczenia, w których panuje mrok.<br />
Kiedy Pearl poszła zrozumiał, że jej wypowiedź miała drugie dno. Ona mówiła też, co mogłoby się wydać irracjonalne, o nim. Ale dlaczego? I po co w ogóle? Nie, to nie miało sensu. <br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wyszła z pokoju na drżących nogach, a serce waliło jej jak oszalałe. Czuła, że na policzki wystąpiły jej głębokie rumieńce. Rozmowa z Jeremim była dla niej czymś niezwykłym i rozmawiał z nią znacznie dłużej niż mogła przypuszcza. A gdy powiedział " dobranoc, Pearl" wiedziała, że tej nocy nie zaśnie. Miał taki piękny głos, choć gdyby dłużej się w niego wsłuchać to można było usłyszeć jakieś zniekształcenie, które prawdopodobnie powoduje mikrofon. Nie mniej jednak, głos miał piękny, aż przeszedł ją dreszcz, gdy do niej przemówił. Nadal czuła ciepłe fale, które przepływały przez jej ciało i czuła się tak dziwnie...</div>
W kuchni posprzątała i poszła do siebie. Bobbie również już zniknął w pokoju, bo chciał zadzwonić do Candice, a jutro miał stać wcześniej, ponieważ obiecał, że pojedzie do Aberdeen po duże zakupy, bo już wyjeżdżał niedługo, więc chciał ją zaopatrzyć na tyle, by nie musiała sama nigdzie jechać.<br />
Idąc pustymi i trochę przerażającymi korytarzami miała wrażenie, że jest obserwowana. Oczywiście mogła sobie to wyobrazić, ponieważ wokół niej znajdowało się mnóstwo obrazów i rzeźb. Kiedy doszła do galerii, gdzie znajdowały się portrety rodziny Jeremiego spojrzała w stronę, gdzie znajdował się jego portret. Nie widziała zbyt wiele, ponieważ wokół panował półmrok, ale i tak już znała go na pamięć. Miał takie piękne oczy, brązowe włosy i przystojną twarz. Stała tam przez chwilę i wpatrywała się w niego.<br />
- Szkoda, że nie mogę cię zobaczyć na żywo... - szepnęła i ruszyła dalej. Doszła do swojego pokoju. Odwróciła się na moment, ale nie dostrzegła niczego podejrzanego. Zamek był trochę przerażający.<br />
Wzięła gorący prysznic i przebrała się w swoją ulubioną piżamę, a potem postanowiła zadzwonić do matki.<br />
- Dobry wieczór, mamo - przywitała się z nią radośnie, gdy kobieta odebrała telefon.<br />
- Och, Pearl, córciu! Jak dobrze cię słyszeć! - zaświergotała do słuchawki. Skrzywiła się, gdyż wywnioskowała z tonu matki, że spodziewała się, iż nie odezwie się do niej i to ją utwierdzi w przekonaniu, że Jeremy jednak coś jej zrobił. Ten mężczyzna boi się pokazać ludziom więc jakim cudem miałby ją skrzywdzić? No, ale to była matka. Robiła z igły widły i miała bujną wyobraźnię, nad którą nigdy nie panowała.<br />
- Tak, mamo. Jak widzisz, nic mi nie jest, a zamek jest taki piękny. Tu jest jak w bajce. Jeremy jest wspaniały, choć bardzo wystraszony i nie lubi się pokazywać ludziom. Bobbie mówi, że cały czas siedzi na ostatnim piętrze i nigdy, nigdzie nie wychodzi. - Musiała to powiedzieć, żeby ją uspokoić, ale nie wiedziała, czy to zadziała. Miała tylko nadzieję, że przynajmniej nie będzie zarzucać ją wątpliwościami.<br />
- Ach, tak - odparła nieprzekonana. No tak...<br />
- Cieszę się, że tu przyjechałam. Poznałam kilku nowych ludzi. I wiesz? Ogrodnikiem Jeremiego jest brat Forsytha! Tego Forsytha! <br />
- Masz na myśli tego pisarza? - zapytała całkowicie zaskoczona. Odetchnęła z ulgą, bo teraz zajmie ją czymś, co oderwie jej myśli od czarnych scenariuszy, jakie już zaczęła tworzyć.<br />
- Tak! Już z nim rozmawiałam i on opowiedział trochę o swoim bracie. - Potem opowiedziała jej jakie okolice zamku są piękne, powiedziała o stadninie, lecznicy i schronisku. O wszystkim mówiła z taką radością, że matka nawet nie przerwała jej zachwytów, które płynęły z jej ust. <br />
- Uważaj na siebie - powiedziała na końcu, gdy Pearl zaczęła się żegnać. - Dobrze? <br />
- Tak, mamo, będę uważała. Dobranoc.<br />
- Dobranoc! - Rozłączyła się i usiadła na łóżku. Nie będzie wspominała o Jeremim, a jeśli matka zapyta ją o niego to po prostu odpowie ogólnikowo.<br />
Położyła się i zapatrzyła przez chwilę na biały sufit. Jeremy... Była tu dwa dni, ale on całkowicie zawładnął jej myślami. Chciała go poznać, chciała wydobyć go z tej skorupy, w którą się zaszył z obawy przed bólem i cierpieniem. Może i wiedziona była również tą niezdrową ciekawością, by zobaczyć jego twarz, ale głównie chciała, aby Jeremy poczuł się swobodny we własnym zamku. Nie chciała wyjechać stąd mając świadomość, że nie zrobiła nic, żeby mu pomóc. Tylko co w tej sprawie uczynić? Nie znała go na tyle, by poprosić go aby się jej pokazał. Tak na dobrą sprawę to w ogóle go nie znała i nie miała prawa żądać od niego takiego aktu odwagi. Nawet Bobbie, jego najbliższy przyjaciel, nie potrafił go wyprowadzić na słońce, więc jakim sposobem jej się to uda? Nie uda jej się. Nie, może jednak będzie inaczej, jeśli będzie cierpliwa, ale nie miała zbyt wiele czasu. Cóż, pomyślała, spróbuję, nie zaszkodzi. Uśmiechnęła się do swoich myśli i zasnęła.<br />
<br />
Dzień wstał pochmurny i deszczowy, to jednak nie zepsuło jej dobrego humoru. Bobbie już pojechał, ale obiecał przyjechać na lunch, ewentualnie najpóźniej zjawi się na obiedzie. Szybko przygotowała śniadanie składające się z wiejskiego sera, masła, tostów, chleba razowego, dżemu i miodu oraz kawy i soku pomarańczowego. Pomyślała jednak, że to będzie zbyt mało dla Jeremiego i dodała kilka plasterków żółtego sera, szynki i pomidora. Ułożyła wszystko na tacy i zaniosła do pokoju.<br />
- Dzień dobry - powiedziała wesoło. Miała nadzieję, że Jeremy odpowie jej, bo nie chciała zrobić z siebie idiotki, która gada do siebie.<br />
- Dzień dobry, Pearl - usłyszała w mikrofonie. Była zaskoczona, ale również szczęśliwa. Odwróciła się do kamery i uśmiechnęła się promiennie. Miała nadzieję, że Jeremy powoli przekona się do niej i otworzy się przed nią. - Wiesz, zapomniałem ci powiedzieć wczoraj, ale dzwonił weterynarz. Powiedział, że Gandalf jedną nogę ma złamaną, a drugą bardzo potłuczoną. Zapewne przez kilka dni będzie go bolała, ale szybko wydobrzeje. Ma również stłuczone płuca, jednak to jest drobnostka w porównaniu z nogami.<br />
- Cieszę się, że Gandalf będzie żył. <br />
- I to dzięki tobie. Gdybyś nie wstawiła się za nim, koń dawno już by nie żył, ponieważ wszyscy pracownicy zamku spisali go na straty. A szkoda, bo to piękny koń - dodał. Taką miała ochotę wejść tam do niego, przytulić go i powiedzieć, że jego też ocali... Zrobiłaby z siebie totalną kretynkę. Wyśmiałby ją albo wyrzucił z pokoju, może nawet kazał wracać do Anglii.<br />
- Nie przesadzajmy... - odpowiedziała skromnie.<br />
- Nie bądź skromna, Pearl. Uratowałaś mu życie, bo ja nie byłem w stanie. Nie było mnie tam, gdy potrzebował mojej pomocy. Mam blizny, które mnie tu trzymają i czuję się winny temu, że nie potrafiłem zapobiec tej sytuacji. Cieszę się, że ty jednak odważyłaś się i stanęłaś w obronie konia. Potrzebował kogoś takiego - powiedział głucho i odchrząknął. - Cóż, dziękuję ci za śniadanie. Wczorajsza kolacja była bardzo pyszna. Miłego dnia. - I już po chwili czerwona lampka migała pod kamerą.<br />
Pearl wyszła z uczuciem, że Jeremy powiedział coś, czego nie chciał jej mówić. Nie robiła tego specjalnie. Nie chciała, by tak szybko zaczął mówić o tym, że siedzi w zamku przykuty przez blizny. Najpierw chciała poznać go, jako człowieka, który ma swoje zainteresowania, plany, marzenia. Dopiero potem, gdy nabrałby do niej zaufania, chciała, aby powiedział jej o bliznach i o tym, co go dręczy. Teraz jednak miała wątpliwości, czy będzie w stanie wydobyć od niego choć kilka słów. Nie wiedziała kogo winić za to, że odkrył się przed nią. Możliwe, że Jeremy po prostu zapędził się w słowach. Miała nadzieję, że nie zrzuci na niej winy i nie będzie zły, bo ostatnią rzeczą jakiej pragnęła to zły Jeremy.<br />
<br />
Bobbie przyjechał na lunch. Zrobił zakupy tak duże, iż kilkanaście razy musieli wychodzić do samochodu. Siatki umieścił w bagażniku, na tylnym siedzeniu i z przodu, na miejscu pasażera. <br />
- O matko, ale tego nakupiłeś. Mam nadzieję, że nie będę musiała jechać do miasta przez te parę miesięcy - powiedziała i złapała papierową torbę. Zajrzała do środka i dostrzegła na wierzchu mrożonego kurczaka oraz kilka wędlin.<br />
- Jeśli będzie mało, to zawsze możesz kogoś wysłać z zamku. Myślę, że Adalbert na pewno z tobą pojedzie - powiedział i przytrzymał je drzwi. Kiedy weszli do kuchni zaczęli rozpakowywać niezliczoną ilość zakupów. Bobbie coś tam do niej mówił, ale ona była zajęta myśleniem o Jeremim.<br />
<br />
_______<br />
<br />
Wena coś mi nadal szwankuje, przynajmniej, jeśli chodzi o ten blog...<br />
<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-74283925705180456942012-09-10T12:19:00.000+02:002012-11-15T11:50:21.071+01:009. Nowy znajomy<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Kiedy wysprzątała kuchnię, udała się do stajni, by móc bliżej zapoznać się z końmi. Przeszła szeroką aleją do głównej bramy, a potem skręciła w prawo. Obok ścieżki rosły rozłożyste dęby i sosny. Za ogrodzeniem rozciągało się rozległe pastwisko, na którym gdzieniegdzie pojawiły się mniej potężne wierzby czy olchy. W oddali dostrzegła mały zagajnik, przy którym pasło się stado rudych i włochatych krów. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Niebo było bezchmurne, świeciło słońce i wiał lekki wiaterek, czyli coś co niezbyt często się zdarzało w Szkocji. Zazwyczaj lato było mgliste, wilgotne i deszczowe, choć nie padało tak często, jak w Anglii. Wciągnęła nosem powietrze i przymknęła powieki. Pachniało latem. Takim prawdziwym, wiejskim latem. Do tego obrazu brakowało jej tylko łanów złocistego zboża i łąk pełnych kwiecia. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Ruszyła dalej. Gdy weszła na główne podwórko od razu spostrzegła dwóch mężczyzn pracujących przy ogrodzeniu, które zniszczył Gandalf. Oba stajenni gawędzili sobie spokojnie, czasem tylko wybuchając niezbyt głośnym śmiechem. Najwidoczniej sytuacja sprzed kilku godzin niezbyt ich poruszyła. Najwidoczniej odzyskali spokój, gdy z boksu zniknął agresywny koń. Przeszła obok nich i weszła do stajni. W środku panował wesoły harmider. Konie dostały jeść i teraz w powietrzu unosił się zapach siana, owsa i specjalnej karmy, bogatej w witaminy. Gdy tylko podeszła do pierwszego bosku i zajrzała do środka ujrzała srokatą klacz. Na tabliczce widniało jej imię: Ironia.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Witaj, Ironio. Smakuje ci obiad? - zapytała konia i pogłaskała ją po długiej szyi. Potem przeszła do kolejnego boksu i dostrzegła w nim młodego ogierka o sierści czarnej jak węgiel. - A ty, jak się nazywasz? - Rozejrzała się i dostrzegła tabliczkę z wygrawerowanym imieniem. - Masz na imię Lord. Bardzo dostojne. - Pogłaskała go po długim pysku i odeszła, ale zaraz zawróciła, gdy Lord zarżał donośnie. - Co się stało? - zapytała, a koń natychmiast wykorzystał jej bliskość i wsunął pysk w jej dłonie. Trącił ją chrapami. Domagał się pieszczot. Pearl roześmiała się głośno, gdy młody koń chwycił ją delikatnie zębami za koszulkę i pociągnął na drzwi pomieszczenia. Chciał żeby wyszła do środka, ale ona uwolniła się i poszła dalej. Lord jednak zarżał głośno prosząc ją aby z nim została. Przystanęła i patrzyła, jak czarny ogier kręcił się po boksie. Wpadła. Nie chciała, aby Lord zrobił sobie jakąś krzywdę więc szybko podbiegła do niego. - No dobrze, już dobrze. Jestem tutaj. - Koń wysunął głowę z boksu i delikatnym językiem polizał ją po szyi. Zachwycona Pearl objęła go za szyję i pogłaskała miękką sierść.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Zazdroszczę mu - usłyszała za plecami. Odwróciła się i dostrzegła młodego, na oko dwudziestoletniego chłopaka. Miał jasne włosy i piwne oczy, a na jego przystojnej twarzy błąkał się uśmiech. Zmieszana Pearl uśmiechnęła się do niego i oparła plecami o drzwi boksu. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Czego mu zazdrościsz? - zapytała i założyła ręce na piersi.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Też bym chciał, żeby przytuliła mnie jakaś ładna dziewczyna - odpowiedział przekornie i dla efektu rozłożył ramiona. Pearl skrzywiła się lekko, myśląc, że chłopak najwidoczniej jest niezłym flirciarzem. Był pewny siebie, a to oznaczało, że panny lgnęły do niego ćmy do światła i on o tym wiedział.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Hmm, w boksie obok stoi piękna dziewczyna. Ironia. Przytul ją - odpowiedziała i odwróciła się do niego plecami, udała, że interesuję ją to, jak zwierzę je siano.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Ojoj, drapieżna kotka z ciebie. Lubię takie - odparł i stanął obok niej. Posłał jej czarujący uśmiech i puścił oczko, ona jednak nie zareagowała. Myślał, że ją zdobędzie. Dobre sobie, pomyślała Pearl i odsunęła się do niego, gdy poczuła, jak jego ramie ociera się o jej. Nie lubiła, gdy ktoś tak prostacko, jej zdaniem, próbował ją poderwać i nie lubiła, gdy ona nie miała ochoty na dotyk, a chłopak uparcie dążył do kontaktu.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- A ja nie lubię zbyt pewnych siebie gości. Żegnam - odpowiedziała i poszła w stronę wyjścia. Miła wycieczka okazała się totalną klapą.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Jak masz na imię? - usłyszała, gdy już znalazła się na zewnątrz. Odwróciła się gwałtownie i zmierzyła chłopaka chłodnym spojrzeniem.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Po co chcesz to wiedzieć? Książkę piszesz?</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- A nawet, jeśli to co? </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- To opuść stronę i pisz dalej - warknęła, a chłopak roześmiał się wesoło.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Skąd u ciebie taka agresja? Myślałem, że po dzisiejszej akcji z Gandalfem wyczerpałaś zapas na rok, ale najwidoczniej się myliłem.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Skąd wiesz o...?</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Wszyscy o tym gadają. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Świetnie, teraz będzie na językach całego zamku, a była tu zaledwie dwa dni. Każdy będzie gadał o jej desperacji, o tym jak próbowała ratować konia, którego niemal skazano na śmierć. Nie chodziło o istotę sprawy, ale o to, że nie lubiła być w centrum zainteresowania i nie chciała, by uznano ją za wariatkę, ale i tak była z siebie dumna i czuła się znacznie lepiej, gdy uzmysłowiła sobie, że dzięki temu jej walka może przyczynić się do polepszenia warunków życia innych zwierząt.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Ale ten chłopak zaczął działać jej na nerwy.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że to da ludziom do myślenia i zaczną lepiej traktować zwierzęta. One też czują! - powiedziała wzburzona.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Wiem, nie musisz mi tego mówić. W domu mam trzy psy, pięć kotów i iguanę. Doskonalę cię rozumiem. Jednak uważam, że głupio zrobiłaś przeciwstawiając się Marcusowi. On uważa się za kogoś lepszego i teraz może cię gnębić. - Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o ścianę. Przyglądał jej się z wesołym błyskiem w oku. Pearl całkowicie zignorowała jego próby wywarcia na niej wrażenia.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Nie boję się nadętego dupka. Niech sobie będzie jaki chce. W ogóle to nie rozumiem, po co Jeremy zatrudnił kogoś takiego!</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Bo Marcus nie mógł znaleźć nigdzie pracy i zwrócił się do Blackbourna. Ten zatrudnił go i umiejscowił w stajni. - Pearl odniosła wrażenie, że chłopak nie lubił Jeremiego. Sadząc po jego tonie, gdy wypowiedział jego nazwisko musiał chować w sobie jakąś skrywaną urazę, bądź po prostu zwykłą zawiść. Skłaniałaby się ku temu drugiemu, bo wszyscy wiedzieli, że Jeremy jest bogaty, a może nawet bardzo bogaty i to mogło budzić powszechną zazdrość zwykłych szarych ludzi.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Ale naprawdę nie rozumiała jak można zazdrościć człowiekowi tak samotnemu i tak nieszczęśliwemu. To, że miał pieniądze nie oznaczało, że cieszył się nimi. Zapewne Jeremy chciał zamienić je na wolność i możliwość przebywania wśród ludzi.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- To jak? Powiesz mi jak masz na imię? - zapytał, gdy dziewczyna nic nie mówiła. Spojrzała na niego roztargniona i westchnęła.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Mam na imię Pearl.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny. Jestem Nathaniel, ale mów mi Nate. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Miło mi cię poznać... Nate - odparła i lekko się skrzywiła. Był denerwujący, ale jej niechęć zmalał, gdy przyznał jej rację. No i ma mnóstwo zwierząt, a to już działało na jego korzyść.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Co robisz w zamku?</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Pracuję tu - odpowiedziała. - Musze już iść. Cześć. - Szybko uciekła z podwórka. Weszła do zamku kuchennymi drzwiami. Ten cały Nate pozował na pewnego siebie chłopaka i myślał, że kilka jego uwodzicielskich uśmiechów podbije jej serce. Nic z tego, nie interesował ją coś przelotnego. Chciała trwałego, poważnego związku a nie przelotnej znajomości. Może i oczekiwała zbyt dużo, bo w końcu jej rówieśnicy jeszcze mają czas na to, by myśleć poważnie o związku, ale ona już tak miała. I nie chciała namiastki miłości polegającej tylko i wyłącznie wspólnej zabawie i skakaniu z kwiatka na kwiatek. Albo powinna dostosować się do współczesnej młodzieży albo musi poczekać kilka lat na poważny związek. Będzie to, co ma być. Powinna się ustosunkować do tego i nie szukać na siłę kogoś, z kim mogłaby się czuć nieszczęśliwa, bo oczekiwała więcej niż ta druga osoba mogłaby jej dać.<br />
<br />
Usiadła na taborecie i rozejrzała się po kuchni. Polubiła to miejsce. Jak to będzie za trzy miesiące, gdy wyjedzie? Skoro już teraz odczuwała wielkie przywiązanie do tego zamku, to co będzie w dniu wyjazdu? Nie no, nie bądź głupia, skarciła się w myślach. Po prostu wyjedziesz i tyle! I chyba zaczynała przesadzać. Na pewno zmieni zdanie, jak tylko Bobbie wyjedzie i zostawi ją praktycznie samą w dużym zamku. I jak będzie w nocy? Wtedy wszystkie domostwa "ożywają" i wydają dźwięki, których normalnie nie słychać w dzień. Tym jednak postanowiła pomartwić się później. Do samotnych nocy zostało jej jeszcze trzy dni, więc na razie powinna się cieszyć, że póki co ma przy sobie Bobbiego.<br />
<br /></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-74271594631780443182012-08-29T12:07:00.002+02:002012-11-15T11:45:11.114+01:008. Trochę faktów<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl była wdzięczna za to, że Jeremy nie pozwolił uśpić konia. Gdy wszystko się wyjaśniło, Greg zadzwonił po większy samochód i konia przetransportowano do kliniki, gdzie został prześwietlony i dokładniej zbadany. Wcześniej weterynarz wstrzyknął mu coś przeciw bólowego oraz uśpili go tymczasowo, by nie denerwował się podróżą. Odczuła ulgę, gdy pan Smadley podszedł do niej i pogratulował jej determinacji. Obiecał, że gdy tylko go zbada, zadzwoni i poinformuje ją o stanie Gandalfa. Podziękowała mu i potem z Bobbiem wróciła do zamku, żeby w końcu zrobić obiad. Przez całą drogę myślała o tym, co dziś się stało i o... Jeremym, który wydał jej się dość bezosobowy, gdy z nim rozmawiała. Przewróciła oczami. Jak zwykle czymś się przejmujesz, pomyślała. Miała wiele spraw na głowie, a to czy ton Jeremiego brzmiał tak, a nie inaczej to już nie jej sprawa. Nie powinna się tym w ogóle przejmować. Ale jednak...</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Co dziś jemy? - zapytał Bobbie, gdy półtorej godziny później wszedł do kuchni. Spojrzała na niego zamyślona.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Zupa jarzynowa, a na drugie danie gęś nadziewana kaszą i grzybami. Na deser będą muffiny z czekoladą, ale to dopiero za godzinę - odpowiedziała i zajrzała do zupy. Wszystkie składniki znalazła w spiżarni. Żałowała, że zamiast gęsi nie znalazła kurczaka, ale postanowiła wysłać później Bobbiego po zakupy.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Ekstra! Już jestem głodny. Szybko się z tym uwinęłaś - powiedział pełen podziwu dla dziewczyny. Obie siostry miały talent do gotowania i pieczenia. Zapewne odziedziczyły go po dziadku. Jack kochał obie wnuczki, zastępował im ojca, który zostawił je, kiedy były jeszcze małe. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Siadaj, pierwsze danie już jest. - Wzięła talerz z szafki na dole i nalała mu zupy. Na osobnym talerzyku podała chleb. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Och, to jest pyszne - powiedział Bobbie, gdy niepewnie skosztował pierwszego dnia.</span><br />
<span style="font-size: small;">Szybko pochłonął zupę i poprosił o drugie danie. W między czasie dziewczyna przygotowała ciasto na muffinki, formy oraz czekoladę. Z piekarnika wyjęła pachnąca gęś i odkroiła kawałek dla Bobbiego. Do pieczeni była również sałatka grecka i gotowane ziemniaki. Kiedy narzeczony Candice pochłaniał obiad, Pearl zaniosła tace z jedzeniem do małego pokoju. Postawiła obiad i nacisnęła przycisk. Półka powędrowała do góry, a ona stała niepewnie przy ścianie. Czekała, czekała na Jeremiego. Miała nadzieję, że może się odezwie. Spojrzała w kierunku kamery, ale paliła się czerwona lampka. Westchnęła zawiedziona i poszła do kuchni.</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;">*</span><span style="font-size: small;">*</span><span style="font-size: small;">*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<span style="font-size: small;">Z głośnym westchnieniem opadł na fotel i przymknął powieki. Miał dość. Miał serdecznie dość. Już trzymał palec na guziku, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Gdy zobaczył Pearl na ekranie zesztywniał i wpatrywał się w nią jak urzeczony. Jasne włosy zaplotła w długi warkocz. A kiedy się odwróciła w stronę kamery zobaczył bladziutką, w kształcie serca twarz z sowimi oczami, które tak wyczekująco patrzyły prosto w obiektyw. Jej brązowe oczy zdawały się przywoływać go, przyciągać jak magnes. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Tylko Bogu dziękował za siłę i nadludzkie opanowanie. Był z siebie dumny, ale jednocześnie odczuwał rozczarowanie. Był wściekły na siebie. Przyrzekł sobie, że nie będzie myślał, czy nawet przelotnie patrzył na Pearl. Jednak nie potrafił dotrzymać słowa. Nie przysięgał ani przed Bogiem, czy przed przyjacielem, ale był człowiekiem honoru i skoro dał sobie słowo, to chciał się tego trzymać. Ale nie potrafił. I to była jej wina.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wstał, by wziąć obiad. Pachniało tak pięknie, że pociekła mu ślinka. Gdy zobaczył pyszności, jakie przygotowała dziewczyna niemal jęknął. Chciał do niej pobiec i podziękować. Siłą się powstrzymał i usiadł przy stoliku, który stał w kącie. Zaczął zajadać się zupą, a potem pyszną gęsią. Pochłaniał to wszystko, jak gdyby to był jego pierwszy posiłek od wielu dni. Jak będzie gotowała tak dobrze to niedługo będzie musiał podwoić ćwiczenia. I zamówi bieżnie, żeby móc spalić kalorie. Ale nie zrezygnuje z posiłków Pearl. Kiedy skończył, wyciągnął małą karteczkę z szafki i napisał kilka słów dla Pearl. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;">*</span><span style="font-size: small;">*</span><span style="font-size: small;">*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Muffinki były już gotowe i Pearl mogła je wyciągnąć z piekarnika. Na szczęście nic się nie przypaliło. Bobbie mlasnął głośno, gdy wyłożyła wszystko na talerze.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Aż żal wyjeżdżać - powiedział i wziął dwie muffiny. Były jeszcze zbyt gorące, ale jemu to nie przeszkadzało. Zjadł je szybko i sięgał po kolejne, ale dziewczyna trzepnęła go ścierką po dłoni i odsunęła pachnące pyszności poza zasięg jego reki. - Ej...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Zostaw coś przyjacielowi! - syknęła i zajęła się zmywaniem. Miała wielką ochotę wymówić imię Jeremiego na głos, ale postanowiła, że ograniczy się do zbędnego minimum.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Nie zasłużył - mruknął cicho.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Może i nie, ale on pogubił się we własnych myślach. On sam nie wie, co powinien robić. Boi się - dodała ciszej i zerknęła w stronę mężczyzny siedzącego przy grafitowym blacie. Popijał kawę i podjadał deser.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- On jest tchórzem. Utkwił w tym swoim zamku i siedzi tu jak zaszczute zwierzę. A nawet nie spróbował pokazać się po operacji. Ludzie dopytują się o niego, martwią, ale on ma to głęboko... gdzieś. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Nie wiem, czy mogę cię o to pytać, ale co mu się stało? Znaczy, co się stało, że żyje w przekonaniu o swej brzydocie? - Wytarła ręce i usiadła na wprost Bobbiego. Sięgnęła po muffinę, ale położyła ją na talerzyku i czekała na opowieść przyjaciela.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Kiedy miał osiemnaście lat zdarzył się wypadek. Jechali z ojcem, gdy dostrzegli samochód w rowie. W środku była kobieta z dzieckiem. Jeremy rzucił się na pomoc dziewczynce, a matką zajął się jego ojciec. Niestety, samochód zaczął płonąć. Ogień zaczął rozprzestrzeniać się w mgnieniu oka. Ojciec wyciągnął kobietę z samochodu, ale Jeremy miał problem z dzieckiem. Siedziało w foteliku i pasy nie chciały puścić. Ogień objął już cały samochód i sięgały do nich. Ojciec próbował go odepchnąć, ale nic z tego. Jeremy szamotał się z fotelikiem, choć płomienie parzyły mu skórę twarzy i rąk. W końcu mu się udało uwolnić ją z pasów, ale skórę miał poparzoną. Wyniósł dziecko z samochodu, a jego ojciec szedł za nimi. I wtedy wszystko eksplodowało. Jeremy upadł z dzieckiem na ziemię, ale jego ojciec... Nie miał tyle szczęścia. Niestety, zmarł w szpitalu. Jego matka całkowicie się załamała i zmarła rok później. W tym czasie Jeremy miał tylko mnie i Amber, która, gdy tylko zrozumiała, że operacja plastyczna nie dojdzie do skutku, bo jego obrażenie są zbyt poważne odeszła. Jeremy kochał ją i dzięki niej zmienił się z rozpieszczonego dzieciaka w poważnie myślącego młodego mężczyznę, ale ona traktowała go raczej jak przygodę, rozrywkę. Po tym jak stracił rodzinę i dziewczynę zamknął się w tym zamku, a firmę oddał mnie, żebym nią kierował. Ufał mi, choć ja zaledwie miałem dwadzieścia dwa lata. Ciężko było, ale jakoś sobie poradziłem. Odwiedzałem go tutaj i widziałem jak Jeremy zamyka się w sobie, zatraca się w swoim cierpieniu. Musiałby się zdarzyć cud, żeby w końcu wyszedł do ludzi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- O Boże... Biedak - szepnęła pełna współczucia dla niego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Tylko nie okazuj mu współczucia, nie znosi go. I litości... </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- To zrozumiałe. Chyba pójdę po jego naczynia, pewnie już zjadł. - Wstała i poszła do pokoju. Z dużą na ramieniu weszła do środka i natychmiast spojrzała w kierunku kamery, ale czerwona lampka nadal się paliła. Zrezygnowana podeszła do okienka i w tej samej chwili naczynia zjechały na dół. Serce podeszło jej do gardła. Był, gdzieś nad nią i możliwe, że stał w tym samym miejscu, co ona. Drżącymi dłońmi wzięła puste naczynia. Stała przez chwilę niezdecydowana, ale w końcu wyszła. Nie odezwał się. No cóż, jakoś to przeżyje, choć głupio było, że pracując dla niego nie może z nim porozmawiać - przynajmniej przez kilka minut. Albo powinna uzbroić się w cierpliwość, albo dać sobie święty spokój z szefem, który boi się wyjść z własnych pokoi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jednak historia opowiedziana przez Bobbiego dała jej do myślenia. Po wypadku on, matka, która i tak potem zmarła oraz ta cała Amber wspierali go. Ale na samym końcu został tylko Bobbie. Przyjaciel, który trwał przy nim i podtrzymywał go na duchu, choć wiedział, że Jeremy źle postępuję. A Amber? A Amber zostawiła "ukochanego" w chwili, w której najbardziej jej potrzebował. Sprawa z tą dziewczyną wydała jej się nieco dziwna. Skoro go zmieniła na lepsze i sprawiła, że rozpieszczony dzieciak wydoroślał to dlaczego tak nagle odeszła? Może po prostu okaleczona twarz i świadomość, że Jeremy już taki pozostanie do końca życia była tylko pretekstem, żeby od niego odejść? Najwidoczniej ta dziewczyna nie była przygotowana na to, że jej przystojny chłopak stanie się brzydki. Ale nie wierzyła w to, że Jeremy może być aż tak bardzo oszpecony. To wydarzyło się osiem lat temu, więc jego twarz na pewno inaczej wygląda.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Postanowiła zostawić domysły na później. I tak nic z tego nie będzie, skoro prawdopodobnie nigdy nie dowie się jak wygląda ten człowiek. Może to i lepiej? Znając siebie zaraz zaczęłaby go żałować i starać się pomóc, a to mogło skończyć się tylko jednym. Jeremy odrzuciłby jej pomoc i kazał się wynosić. A ona nie chciała stąd wyjeżdżać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Gdy weszła do kuchni nie zastała Bobbiego. Zostawił tylko kartkę z szybko nakreślonymi wyjaśnieniami:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><i>Wybacz, Pearl, ale musiałem trochę popracować z Jeremym. Masz wolne na resztę popołudnia. Kolację zjemy dziś około 20.00. </i></span><br />
<span style="font-size: small;"><i>Miłego dnia.</i></span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><i>PS. Wziąłem kilka muffinek dla Jeremiego. </i></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Czyli miała dla siebie prawie sześć godzin. Co ona będzie robiła? Zastanowiła się chwilę. Postanowiła zwiedzić zamek. Obejrzy dokładnie stajnie, pójdzie do psiarni i odwiedzi lecznicę dla dzikich zwierząt. A jeśli zostanie jej coś czasu to poczyta i na pewno zadzwoni do mamy. </span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Włożyła naczynia do zlewu i odwróciła się po fioletową tacę, na której dostrzegła kartkę. Wzięła ją do ręki i wstrzymała oddech.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-size: small;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><i>Dziękuję Ci za pyszny obiad. Z niecierpliwością oczekuję deseru. </i></span><br />
<span style="font-size: small;"><i>Jeremy.</i></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Zwinęła kartkę i wsunęła ją do kieszeni. Dotknęła dłonią policzków: były gorące. </span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> - Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje - warknęła do siebie i zabrała się za zmywanie naczyń.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">____________</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Mniej więcej coś takiego, ale nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Wyskoczyłam z nim jak Filip z konopi, ale nie miałam pojęcia, co pisać. Szczerze powiedziawszy coś mi wena zaczyna szwankować i pisze takie głupoty, że Boże uchowaj.</span></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-10792389980239974702012-08-22T11:33:00.003+02:002012-11-15T11:38:18.011+01:007. Mała furia<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Pearl widziała, jak mężczyźni wprowadzają Gandalfa do boksu. Zwierzę nadal próbowało uciec i rzucało łbem, aby zrzucić kantar, ale w ten sposób raniło sobie pysk wędzidłem. Kiełzno wbijało mu się w wargi i nacinało skórę, z której zaczęła się sączyć krew. Pearl chciała wejść do boksu, lecz odepchnięto ją.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Lepiej zadzwoń do weterynarza, panno mądralińska! - warknął mężczyzna, który nie potrafił utrzymać ogiera. Koń jednak szybko się poddał i runął na ziemię, przewracając Marcusa i jeszcze jednego stajennego. Znów rozległo się rżenie oraz krzyki. Dziewczyna wybiegła ze stajni i wpadła wprost w ramiona Bobbiego.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Bobbie, dobrze, że cię widzę! Trzeba zadzwonić po weterynarza! Szybko! - Złapała go za ramiona i zaczęła nim potrząsać. Z boku mogłoby wyglądało to dość zabawnie. Przyjaciel w końcu odsunął ją od siebie i bez słowa wyjął telefon. Po kilku minutach zakończył rozmowę z weterynarzem.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Zaraz tu przyjedzie - powiedział i spojrzał na jej mokrą od łez twarz oraz rozczochrane włosy. - Co ci się stało? - zapytał.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Nic. Oni chcieli zastrzelić konia! - krzyknęła nadal oburzona zachowaniem pracowników. - Mam nadzieję, że Jeremy ich zwolni! - Bobbie spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, ale zignorowała to i wróciła do stajni. A w boksie mężczyźnie nie potrafili postawić ogiera na nogi. Zwierzę za każdym razem opadało na bok i ciężko oddychało.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Co się stało? - zapytał Bobbie i spojrzał na ludzi, którzy klęli ile wlezie po szkocku na konia, który nie ułatwiał im zadania. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Ten wariat znów próbował uciec! Jak tak dalej pójdzie to szef będzie musiał szukać nowych stajennych, bo każdy boi się, że ten szatan zrobi komuś krzywdę! Wariuje, niszczy kantary, psuje boks i wiaderka. Ostatnio kopnął jedno i niemal uderzył mnie w głowę! To bydle powinno zostać uśpione! - powiedział zirytowany i uklęknął obok konia, by unieść mu głowę.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Wcale mu się nie dziwię, że kopnął to wiaderko. Zrobiłabym to samo! - odpowiedziała Pearl i skrzyżowała ręce na piersi. Obdarzyła Marcusa złowrogim spojrzeniem i prychnęła lekceważąco. Coś jej mówiło, że nie będą żyli w zgodzie.Nikt nie odpowiedział, a Bobbie kaszlnął by ukryć śmiech.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Weterynarz przyjechał piętnaście minut później. Greg Smadley przedstawił się Pearl, a potem przywitał z pozostałymi. Dwaj starsi panowie, leśniczy na emeryturze, opowiedzieli mu co się stało. Marcus, główny stajenny wtrącił swoje trzy grosze. Greg natychmiast wszedł do boksu, aby zbadać niespokojnego konia.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Pan Smadley przesuwał dłońmi po kościach i badał, czy któraś nie została złamana. Potem zajrzał mu do źrenic, a na końcu osłuchał serce. Wstał i ze smętną miną wyszedł. Pearl przeczuła, że nie ma dla nich dobrych wieści, ale jednocześnie miała nadzieję, że nie będzie tak źle.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Lewa noga jest złamana, w dwóch miejscach. Do tego prawa jest mocno stłuczona. Bez USG nie powiem nic więcej. Możliwe, że prawa kończyna jest pęknięta. Nie sądzę, by wyszedł z tego cały. Nie ma szans. Trzeba go...</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Nie! Nie możecie go uśpić! - krzyknęła przestraszona i stanęła przed drzwiami boksu, aby nikogo nie wpuścić do środka. Była sama przeciwko sześciu, silnym mężczyznom. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Musimy. Koń, który złamie nogę już nigdy nie wróci do dawnej formy. W tym wypadku Gandalf nie ma szans na to, by go zajeździć i ułożyć pod siodło. Znam go, jak nikt inny i wiem, że przy dużej cierpliwości i odpowiedniemu prowadzeniu miał szansę być dobrym wierzchowcem. Ma silne nogi i umięśniony zad, co umożliwiało mu starowanie w skokach lub crossie, ale teraz nic mu nie pomoże. Poza tym bardzo cierpi. Przykro mi - powiedział Smadley i ze szczerym współczuciem spojrzał na zbuntowaną dziewczynę, która tak rozpaczliwie próbowała uratować konia. Podziwiał ją za odwagę i determinację, ale w tym wypadku była ona bezsensowna i bezcelowa.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Kochanie, Greg ma rację. Lepiej dla niego będzie, jeśli go uśpią - zaczął Bobbie, ale zauważył, że dziewczyna już podjęła decyzję i nie da się od niej odwieść. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Dlaczego nie chcecie dać mu szansy?! - wrzasnęła oburzona i każdego mężczyzna obrzuciła pogardliwym spojrzeniem. - Jesteście bez serca! </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Tu się mylisz. Chcemy go uśpić, żeby oszczędzić mu bólu. Nie rozumiesz, że on się męczy? - zapytał doktor, który powoli zaczął tracić cierpliwość. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Więc dlaczego ludziom nastawia się nogi? Może ich również od razu odstrzelić?! Po co mają się męczyć? Po co dawać im drugą szansę? Przecież ból jest ten sam! - Była wściekła, rozgoryczona i przerażona. Nie pozwoli, by tak bez żadnego wysiłku pozbawiono konia życia, bo on sam nie mógł się bronić </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Pearl, drogie dziecko... - Na przód wysunął się pan Forsyth, który nie mógł już patrzeć na to, jak dziewczyna bezskutecznie próbuję postawić na swoim. Chciał, by Gandalf żył, ale nie kosztem jego cierpienia.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- To jakaś paranoja! Dlaczego nie pozwolicie mu spróbować? Panie Smadley, proszę. - Zwróciła na niego swe brązowe oczy i patrzyła błagalnie na weterynarza, który nie miał pojęcia, jak postąpić.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Może zapytamy Jeremy'ego? - podsunął Bobbie, który miał serdecznie dość tej walki o konia.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Tak! - wykrzyknęła entuzjastycznie dziewczyna. Whitmarsh wyjął telefon i zadzwonił do przyjaciela.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Miał ochotę na drzemkę, bo praca przy papierach zajęła mu kilka godzin. Musiał sprawdzić wszystkie umowy, zatwierdzić plany na kolejny semestr, a także określi budżet oraz podpisać zgodę na kupno Gardner AreoSpace. Jego firma, która zajmowała pierwsze miejsca w zestawieniach kupowała różne firmy, rozbudowywała je lub dzieliła na jeszcze mniejsze i potem sprzedawała, a kwoty sięgały rzędu kilkunastu milionów. Szkoda tylko, że robił to wszystko tutaj, a nie w siedzibie znajdującej się w Leeds. Anglia była jego drugim domem, który już dawno porzucił. Musiał.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Wstał i nalał sobie kawy, którą wcześniej przyniósł mu przyjaciel. Skrzywił się. Była już chłodna. Wrócił do biurka i zaczął od nowa tworzyć plan, który w ogóle mu nie wychodził. O Boże, pomyślał poirytowany i włączył po raz kolejny edytor tekstu. Określenie budżetu byłoby dość łatwe, ale nie lubił porzucać niedokończonej pracy na rzecz innej. Był uparty. Właśnie zaczął pisać pierwszy punkt, gdy rozdzwonił się jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Bobbie. Odebrał i przełączył na głośnomówiący. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- O co chodzi, przyjacielu? - zapytał i zaczął wystukiwać na laptopie pierwsze zdanie rozpiski.<br />
- Jest problem z Gandalfem - zaczął, ale urwał i westchnął ciężko. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Jaki? - Ten koń sprawiał mnóstwo problemów, ale chciał mu pomóc. I wiedział, że na pewno uda mu się pomóc. Trzeba tylko mnóstwo cierpliwości.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Oni chcą go zastrzelić! - usłyszał w słuchawce kobiecy głos. Niemal zastygł w pół gestu, gdy zrozumiał do kogo należy. Pearl! Boże! Przestał o niej myśleć, a ona znów się pojawiła. Westchnął ciężko.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Dlaczego? - Starał się by jego głos nie zdradzał tego, jak bardzo jest... zaniepokojony. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Bo twoi stajenni zachowali się, jakby pierwszy raz pracowali z końmi! Chcą go zastrzelić, bo nie potrafili go uspokoić. Nie mogą go zabić - dodała ciszej, a w jej głosie wyczuł bezbrzeżny smutek.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Uważaj ty... - zaczął Marcus, ale przerwał mu Jeremy:</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Masz jakiś problem? - zapytał i przysunął telefon bliżej.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Nie, szefie - odpowiedział potulnie.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Możecie mi powiedzieć o co dokładnie chodzi? - zapytał i Bobbie pokrótce opowiedział mu, co się stało. Zastanowił się przez chwilę, a potem zapytał o zdanie weterynarza. Ten powtórzył to samo, co powiedział Pearl.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Greg, ale nie ma żadnej szansy na to, żeby Gandalf mógł przynajmniej częściowo odzyskać sprawność? Ile dajesz mu procent? Tylko szczerze! - Chciał uratować tego konia, ponieważ wierzył, że Gandalf ma w sobie potencjał, który można wykorzystać, choć zdawał sobie sprawę z tego, że jest już na straconej pozycji jako skoczek.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Cóż, daje mu jakieś dziesięć procent, ale z tym, że jest już przegrany. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Ale będzie żył! - warknęła Pearl. - To młody koń! On chce żyć. </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Czy ty niczego nie rozumiesz?! On już nie będzie nic wart! - powiedział wściekły Marcus.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Bo koń musisz być coś wart, żeby żyć? Wielu ludzi nie jest wartych ani jednej setnej tego, co Gandalf, a jednak żyją i chodzą po świecie! - syknęła Pearl, a Jeremy zrozumiał, że dziewczyna ma wybuchowy temperament i jest nieobliczalna.Co za agresywne dziewczątko, pomyślał.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Sugerujesz coś?</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Owszem!</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Spokój! - przerwał tę kłótnię Bobbie, który najwidoczniej miał dość tego absurdu.<br />
Gdyby nie to, że sprawa szła o konia i jego życie śmiałby się z tego, że ta mała furia tak dzielnie przeciwstawia się Marcusowi. Kiedy dziś rano z nią rozmawiał odniósł wrażenie, że jest cichym, potulnym i wystraszonym stworzonkiem, a tu taka niespodzianka. No, no, pomyślał zaskoczony. Jednak szybko zebrał się w sobie, gdy usłyszał szepty w słuchawce.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Nie czas teraz na kłótnie. Greg, co myślisz o tym? - zapytał Jeremy, który chciał się upewnić, że Gandalf może przynajmniej chodzić, skoro nie będą mogli go przyuczać do skoków.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
- Nie mam pewności. Nie wiem, co będzie, jeśli złoże mu nogę. Może się okazać, że będzie kulał, a może też być tak, że nigdy nie wróci do formy, czyli to, co mówiłem już kilkakrotnie dzisiaj.</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
Weterynarz miał rację, ale z drugiej strony: skazywać na śmierć Gandalfa byłoby przede wszystkim całkowitym zaprzepaszczeniem szansy. Powinni mu ją dać. A nawet musieli. Tylko, czy to nie okaże się błędem?</div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<div>
Zapadło milczenie.</div>
<div>
- Uśpić go czy nie?</div>
<div>
- Nie.</div>
<br />
_____<br />
<br />
Pearl to naprawdę mały agresor;)</div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-90951018766520609372012-08-11T14:37:00.003+02:002012-11-15T11:33:59.036+01:006. Gandalf<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Dom pana Forysthe z zewnątrz przypominał małą chatkę zamieszkaną przez czarodziejskiego strażnika lasu, ale w środku jej surowy styl dawał do zrozumienia, że zamieszkuje tu ludzka istota, w dodatku mężczyzna. Ogrodnik wskazał jej miękki fotel, a sam udał się kuchni, by przygotować herbatę. Pearl rozglądnęła się wokół i stwierdziła, że meble, choć stare i podniszczone przypominały styl empire. Na wprost rozpościerał się widok na półkę z książkami. Z tej odległości nie widziała tytułów, ale domyśliła się, że pan Forsythe lubuje się w poważnej literaturze. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Większość tych książek to biografie oraz kryminały. Dawno już nie czytałem, ale na razie nie mam czasu. Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć kilka tytułów - powiedział ogrodnik, gdy wszedł do salonu z herbatą i zauważył, że Pearl przygląda się jego biblioteczce.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Drgnęła zaskoczona i spojrzała na mężczyznę.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Hmm, dziękuję. Na pewno wpadnę do pana kiedyś po książkę - odpowiedziała i upiła łyk herbaty. - Mm, malinowa, moja ulubiona. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Cieszę się, że trafiłem z herbatą. Tu masz ciastka. - Podał jej mały talerzyk, na którym leżały wypieki domowej roboty. Pearl miała słabość do słodkości wykonanych w kuchni. Kiedy żył Jack siadywała na wysokim stołku w kuchni i obserwowała, jak piecze pierniczki. Parę lat temu wszystko się skończyło, a ona nadal nie mogła się przyzwyczaić do jego nieobecności.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- O matko, są pyszne - powiedziała z buzią pełną kruchego ciasta. - Przepraszam - dodała, gdy mężczyzna zmierzył ją rozbawionym spojrzeniem. Wytarła usta serwetką i wzięła kolejne ciastko. - Dziękuję. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Proszę, poczęstuj się jeszcze.- Adalbert podsunął jej talerzyk z ciastkami, ale Pearl pokręciła głową. Odmówiła, ponieważ nie chciała się opychać słodyczami przed obiadem.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Zaczęli rozmawiać. Ona opowiedziała trochę o sobie i tym, co będzie tu robiła, a Adalbert podzielił się z nią swoją historią. Pan Forysth okazał się być młodszym bratem Fredericka Forysth. Pearl niemal zakrztusiła się herbatą, gdy usłyszała, że jest tak blisko spokrewniony z t y m Forysthem. Zaczęła go wypytywać o brata i o to, co robi w tej chwili. Mężczyzna, mile połechtany jej ciekawością z dumą opowiedział o bracie. Dziewczyna z niekłamanym zainteresowaniem słuchała o poczynaniach w RAF-ie oraz o jego perypetiach jako reportera w prowincjonalnej gazecie czy jako korespondenta w Berlinie i Paryżu.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Mam chyba kilka jego książek. Na pewno posiadam <i>Ikonę</i> i <i>Akta Odessy,</i> ale u mamy w pokoju na pewno wyszperam jego inne tytuły - powiedziała zszokowana Pearl. - Nigdy nie spotkałam kogoś, kto blisko byłby spokrewniony ze znaną osobą!</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Cieszę się, że mogłem się do tego przysłużyć. Może zjesz jeszcze ciastko? - Podsunął jej po raz kolejny talerz, a ona nie odmówiła. Siedzieli tak jeszcze parę minut, aż w końcu zdecydowała się, że musi iść. Dochodziła godzina jedenasta, więc musiała zacząć przygotować obiad i oczywiście odszukać Bobbiego, żeby z nim porozmawiać.</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Wąską ścieżką skierowała się w stronę zamku. Jednak szybko porzuciła pomysł powrotu do zamku, gdy zobaczyła aleję prowadzącą do budynków gospodarczych. Poczuła swojski zapach siana i obornika. Natychmiast ruszyła w tamtą stronę. Na podwórku panował względny spokój. Psy, dwa owczarki kaukaskie i wilczarz irlandzki spały smacznie, ale gdy tylko podeszła bliżej zwierzęta podniosły łeb i zawarczały cicho. Pearl przystanęła niepewna. Tak duże psy z łatwością mogłyby rzucić się na nią i rozszarpać na małe kawałeczki za nim ktokolwiek przybył jej na pomoc. Zdjęta strachem i urzeczona urodą zwierząt zamarła w bezruchu i czekała na ich pierwszy ruch. Wilczarz irlandzki, mierzący ponad metr wysokości podniósł się i charcim krokiem ruszył w jej stronę, nie spuszczając z niej spojrzenia. Przełknęła ślinkę. O matko, co za potwór, pomyślała spanikowana. Szara bestia szła w jej stronę powoli. Kiedy w końcu przystanęła, Pearl mogła dokładnie obejrzeć długi pysk i sierść, które na kufie były znacznie ciemniejsze, niż na reszcie ciała. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Cześć - powiedziała cicho do psa. - Mam nadzieję, że jesteś wegetarianinem? - zapytała, jakby liczyła na odpowiedź. Pies podszedł jeszcze bliżej i zrobił coś, czego się nie spodziewała. Polizał ją po ręce. Z ulgi przymknęła powieki. - Jesteś łagodny! - Kucnęła i przytuliła się do wielkiego cielska psa. Owczarki kaukaskie poszły w ślady wilczarza i również podeszły. Pearl otoczyły trzy duże psy, które wielkością dorównywały kucowi szetlandzkiemu. Głaskała je i uśmiechała się do nich, z ulgi i z sympatii. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jeden z kaukazów, mniejszy i czarny, niemal przewrócił ją, gdy wielkim ciałem oparł się o nią. Podparła się ręką i już miała wstać, gdy ze stajni, położonej na uboczu dobiegło ją głośne rżenie, które potem przemieniło się w długi kwik rannego konia. Zamarła i przesłuchiwała się. Ktoś krzyczał, koń jęczał, a pozostałe konie spłoszone zaczęły wtórować koledze. Kakofonia dźwięków wytoczyła się na podwórko i spłoszyła psy, oraz spacerujący drób. Pearl, która nadal nie zmieniła pozycji zasłuchała się w przerażające odgłosy, które nasilały się i zbliżały. Usłyszała stukot końskich kopyt o beton, a potem kilka szkockich słów. Przynajmniej tak brzmiały.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<div>
<span style="font-size: small;">Właśnie miała się podnieść i sprawdzić, co się dzieję, gdy na podwórko wyskoczył koń. Szpakowate zwierzę rżało przeraźliwie i zaczęło biegać wokół ogrodzenia, szukając ucieczki. Ze środka wyskoczyło trzech ludzi. Jeden trzymał wodze i kantar, inny długi postronek, natomiast ostatni dzierżył w dłoni bat. Pearl szybko wstała i odskoczyła na bok. Z przerażeniem obserwowała całą scenę.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">Szare zwierzę biegało po podwórku, a z lewej nogi sączyła się krew. Wokół panował tak wielki harmider,który zagłuszył jęki konia.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">Mężczyźni rozdzielili się i zaczęli otaczać konia. Przerażone zwierzę wpadło w najciaśniejszy kąt podwórka i wspięło się na zadnie kopyta. Stajenni zaczęli zbliżać się do niego powoli, wprawiając ogiera w coraz większy strach. Pearl stała nieopodal i oglądała to wszystko ze ściśniętym sercem. Biedne stworzenie nie miało szans ucieczki od ludzi, którzy chcieli go skrzywdzić. Nie mogła patrzeć na jego udrękę, ale nie potrafiła też przeciwstawić się mężczyznom. Poza tym, wątpiła czy zwróciliby na nią uwagę w tym potwornym rozgardiaszu. Stała więc i patrzyła, jak zwierzę szamoczę się między ludźmi i próbuje przeskoczyć wysokie ogrodzenie. Za każdym razem, gdy zbierał się do skoku, lewa noga zahaczała o sztachet i koń całym ciałem lądował na płocie. Kiedy ogrodzenie niemal przewróciło się, mężczyzna z postronkiem w ręce zarzucił go na szyję zwierzęcia i mocno pociągał, aż poraniony koń upadł. Jęknął i próbował się podnieść, ale pozostali stajenni osaczyli go i przytrzymali: jeden za uszy, drugi za ogon.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Trzymaj go mocno! - krzyknął po angielsku facet z postronkiem i zacieśnił pętle. - Żeby ta bestia nie zwiała! Co za cholera jedna! - Kiedy zmęczony koń uspokoił się na chwilę, mężczyzna natychmiast to wykorzystał i prawą nogę przewiązał sznurkiem, aby uniemożliwić mu ucieczkę. Inny, ten z wodzami i kantarem zaczął nakładać to wszystko. Kiedy włożył palce do pyska ogiera, by włożyć mu wędziło musztunkowe - najgorsze z możliwych kiełzn dla konia, a zwłaszcza dla takiego, który się szarpie, koń ugryzł go w palce. Pracownik krzyknął przeraźliwie i złapał się za dłoń. Krew leciała mu po dłoni. Ogier ugryzł go w kciuk i palec wskazujący. </span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Przynieś strzelbę! - warknął mężczyzna od sznurka i niemal wyłamał zwierzęciu nogę, gdy to próbowało się podnieść. Dziewczyna podbiegła do nich. Była przepełniona współczuciem do konia i złością na mężczyzn.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Co pan chce zrobić? - zapytała, a stajenni spojrzeli w jej kierunku, jakby właśnie wylądowała na ziemi. </span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Odsuń się, dziecko, bo koń zrobi ci krzywdę! - Pearl niemal rzuciła się na niego z pięściami. Stajenny dupek, pomyślała wściekła. Kiedy przygotowała sobie odpowiednio miażdżącą ripostę wrócił facet ze strzelbą. Nie znała się na broni palnej, ale na pewno nie była to dubeltówka. Jakaś nowa broń myśliwska. - Połóżcie mu łeb na ziemi i niech nawet nie drgnie. - Mężczyzn wstał, a pozostała dwójka jeszcze mocniej zaczęła ciągnąć ogiera za uszy i ogon. Kiedy w końcu udało im się przygnieść głowę konia do ziemi, arogancki stajenny przyłożył mu lufę do skroni i odbezpieczył broń.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">Wściekła Pearl doskoczyła do niego i popchnęła. Mężczyzna zatoczył się i uniósł wysoko strzelbę, by nie strzelić komuś w stopy.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Co ty, do cholery jasnej, wyprawiasz?! Odbiło ci, dziewczyno? Mogłem cię zastrzelić! - krzyknął i podszedł do niej. Przeszył ją spojrzeniem pełnym nienawiści, od którego zadrżała, ale bardzo zależało jej na życiu tego konia, więc stała w miejscu. Na podwórku zapanowała cisza. Pearl rozejrzała się wokół i dostrzegła grupkę ludzi stojących przy bramce. Wszyscy obserwowali całą scenę w niemym przerażeniu. W końcu spojrzała na konia. W jego oczach dostrzegła przerażenie oraz łzy. Wierzyła głęboko, że konie i inne żywe istoty żyjące potrafiły ronić łzy. Teraz na sierści widziała mokre ślady i jej samej zbierało się na płacz. </span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Niech pan nie robi mu krzywdy! Co on zrobił, że chce go pan zastrzelić?! - wykrzyknęła i podeszła do konia jeszcze bliżej. Chrapy zwierzęcia rozwarły się i wciągnęły powietrze nosem. Wiedziała, że w ten sposób ją obwąchuje, choć z pewnym trudem, gdyż pysk ciasno przylegał mu do piasku.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- To szalony koń! Trzeba go zastrzelić, bo kiedyś zrobi komuś krzywdę! </span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Jeśli zabije pan tego konia, to niech pan będzie pewny, że ja zastrzelę pana! - stanęła w rozkroku, a ręce założyła na piersi. Była tak nabuzowana emocjami, że rzeczywiście zrobiłaby to, gdyby wpadła jej w ręce strzelba. Stajenny popatrzył na nią zszokowany. - Niech odda mi pan tę strzelbę i zaprowadzi to biedne zwierzę do stajni. A jeśli pan tego nie zrobi pójdę prosto do pana Balckbourna i powiem mu, że cała wasza trójka chciała zabić konia! Obiecuję, że rozpętam taką burzę, iż w całej Szkocji nikt nie zechce was w stajni! </span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Ty jesteś nienormalna! - wykrzyknął facet, który ciągnął konia za ogon. Spojrzała w tamtym kierunku i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. </span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Więc dla własnego dobra zostawcie tego konia w spokoju. Obiecuję, że pożałujecie tego, jeśli go zranicie! - syknęła wściekle.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Dobrze! Zabierzcie go do stajni. Teraz ja cię ostrzegam, głupia pannico, jeśli ten koń zrobi komuś krzywdę, to zastrzelę go bez mrugnięcia okiem!</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- To nie ty decydujesz o tym kogo zastrzelisz. To nie jest twoja stajnia, ani twoje konie! Więc lepiej się zamknij i rób to, co do ciebie należy! - Jej wybuch zaskoczył nie tylko zgromadzonych ludzi, ale i ją samą. Nigdy nie podejrzewała się o taką złość i taki jad.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">Kiedy otoczenie zaczęło wracać do funkcjonowania, kilku panów, a w tym także pan Forysth pomogli pracownikom stajni postawić ranne zwierzę na nogi. Przyszło im to z trudem, bo był zbyt poraniony i zmęczony, by unieść swe ciężkie ciało na szczupłych kończynach.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Dałaś niezły popis, dziewczyno! - powiedział do niej Adalbert i poklepał ją po ramieniu, gdy stajenni zaprowadzili ogiera do środka, który mocno kulał.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- No cóż, zrobiłabym wszystko, żeby ocalić tego konia. A ten facet zasłużył na porządny łomot! - Pomachała pięścią w kierunku stajni i odwróciła się do ogrodnika.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Masz rację, ale Marcus również ją ma. Ten koń naprawdę jest szalony i bez wahania mógłby zrobić komuś krzywdę. Nie znasz jego historii. </span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Opowie mi ją pan?</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Prawda jest taka, że Gandalf, ten koń, był bity, maltretowany i niemal zagłodzony na śmierć. Jego właściciel doprowadził go do takiej ruiny, że zwierzę na każdą bliskość człowieka reagowało agresją. Jeremy ocalił go, gdy dowiedział się o nim, ale ani on ani nikt inny nie umie sprawić, by koń przekonał się do nas. Jeśli tak dalej pójdzie, to lepiej dla Gandalfa byłoby, gdyby go uśpiono. On jest niebezpieczny dla otoczenia i dla samego siebie. - Pearl z przerażeniem słuchała słów Adalberta. Nie mogła sobie wyobrazić tego, że jakiś potwór tak katował konia. Z oczy trysnęły łzy.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">- Nie pozwolę skrzywdzić tego konia! Nigdy! - krzyknęła i pobiegła do stajni. W słowach mężczyzny było trochę prawdy, ale teraz, gdy ocaliła Gandalfowi życie nie mogła je mu odebrać. W pewien sposób czuła się za niego odpowiedzialna i już ona postara się pomóc ogierowi.</span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br />_______</span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Jak łatwo wywnioskować z tego rozdziału pałam wielką, ogromną miłością do koni i tak samo jak Pearl jestem gotowa rzucić się na kata z pięściami. </span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><a href="http://konie-pegasus.pl/" target="_blank">TU </a> jest link do strony, gdzie można wysłać SMS-a i pomóc fundacji. Jeśli ktoś chce, nikogo nie namawiam, bo pomoc zawsze powinna być dobrowolna, wtedy sprawia większą radość.</span><br />
<span style="font-size: small;">I obiecałam sobie, że kupie kiedyś takiego konia. Zrobię to. I wezmę psa ze schroniska. I będę żyła z moimi zwierzakami na wsi...;)</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br />
A tak w ogóle to gdyby kogoś interesowało, to trzy konie: Olga, Upstart i Regal są jedynymi końmi, które odznaczono medalem Dickina, które w czasie II wojny światowej odznaczyły się odwagą. Właśnie oglądałam <i>Szeregowca Dolota</i> i tam pisało:)</div>
Unknownnoreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-25036437712630775682012-08-04T19:03:00.001+02:002012-11-15T11:30:16.031+01:005. Zwiedzanie okolic Crathes<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<div>
Kiedy wróciła do łóżka nadal nie mogła otrząsnąć się z szoku po spotkaniu z Jeremim. W głowie odtwarzała całą rozmowę. Dopóki trzymała odpowiedni dystans on zachowywał się... poprawnie, ale gdy tylko zmniejszyła odległość, natychmiast stał się opryskliwy i zabronił jej zbliżać się do siebie. Przecież w tych ciemnościach nie dostrzegłaby jego twarzy. Westchnęła smętnie i wbiła wzrok w sufit. Po chwili jednak zasnęła, choć sen miała niespokojny i co chwilę budziła się zalana zimnym potem. Kiedy nastał świt, zwlokła się z łóżka i pomaszerowała zaspanym krokiem do łazienki. Na początek odkręciła kurek z zimną wodą, by obudzić śpiące jeszcze
ciało. Kiedy poczuła się już dostatecznie wybudzona pozwoliła, aby
ciepła woda ukoiła ciało po wczorajszym stresującym zdarzeniu . Kiedy poczuła się już na tyle dobrze, że mogła zacząć nowy dzień z nową energią - wyskoczyła z kabiny i wytarła się do sucha. Z uśmiechem na ustach założyła szorty i bluzkę, a potem włosy zaplotła w warkocz.</div>
<div>
Kiedy schodziła do kuchni, zerknęła na schody, przy których zderzyła się z Blackbournem i oblała się uroczym rumieńcem. Ale się wygłupiła! Co on o niej teraz pomyśli? Wczoraj była zbyt zszokowana i zaskoczona, by pomyśleć o tym, że ten mężczyzna może jej kazać wracać do domu z powodu jej wścibstwa. Teraz, w świetle dnia widziała to doskonale i mogła założyć się o własną głowę, iż Bobbie przekaże jej informację o jej wyjeździe. Może nie będzie tak źle? Przecież nie miała pojęcia, że to sam pan zamku przemierza korytarze. </div>
<div>
Po kilku minutach odnalazła kuchnię. Wczoraj wiedziała, gdzie się znajduję, ale dziś zapomniała, jak się do niej idzie i miała problemy z odnalezieniem do niej drogi. Bobbiego jeszcze nie było, gdyż było tu zimno i żadne naczynia jeszcze nie zostały wyciągnięte z szafek. Zajęła się robieniem śniadania. Ponieważ tu pracowała powinna szybko zająć się posiłkiem szefa. Zastanowiła się chwilę. Co lubi jeść? Jakie najczęściej posiłki je? Obfite? A może ogranicza jedzenia? Długo się nie mogła zdecydować, ale wiedziona instynktem no i praktyką zrobiła najzwyklejsze śniadanie. Takie, jakie powinien jadać przeciętny mężczyzna. Usmażyła jajecznicę z pomidorami, do tego bekon, sok pomarańczowy i kawa, zrobiła tosty i ułożyła kilka na osobnym talerzyku, na małą salaterkę, którą znalazła w dolnej szafce wyłożyła powidło. Spojrzała na tace i zastanowiła się przez chwilę. W końcu dołożyła kilka owoców, które zapewne zje na drugie śniadanie i z takim menu poszła do pokoju, w którym miała zostawiać posiłki. Tace trzymała blisko siebie i szła bardzo powoli, tak by nie zrzucić jakiegoś naczynia. Kiedy udało jej się dotrzeć do małej windy umieszczonej w ścianie, postawiła powoli tacę, a potem nacisnęła przycisk.</div>
<div>
- Dzień dobry - usłyszała nagle czyjś głos. Krzyknęła przerażona i odskoczyła od okienka, przerażonym wzrokiem rozglądając się wokół. Nikogo jednak nie dostrzegła. - Przepraszam, że panią przestraszyłem. - Uniosła wysoko głowę szukając źródła dźwięku. W prawym rogu, niedaleko drzwi dostrzegła kamerę. Tuż pod nią paliło się zielone światełko. </div>
<div>
- N-nic się nie stało... - bąknęła, nie bardzo wiedząc, co zrobić i jak się zachować. Nie słyszała w jego głosie złości, lecz zrównoważony spokój. - P-przyniosłam panu śniadanie. Smacznego - odpowiedziała i ruszyła do wyjścia.</div>
<div>
- Zaczekaj! - powiedział stanowczo, a ona przystanęła natychmiast, lecz nie spojrzała w stronę kamery.</div>
<div>
- Tak? </div>
<div>
- Chciałbym panią przeprosić. Wczoraj w nocy... Zaskoczyła mnie pani i zachowałem się jak gbur. Proszę o wybaczenie - dodał i zapadła cisza. Pearl była więcej, niż zaskoczona jego galanterią i słowami. Nigdy nikt nie przeprosił jej w ten sposób. Raczej były to zdawkowe słowa, mające na celu szybkie zapomnienie o tym, co się stało. Tutaj chodziło tylko o kilka słów, a nie o horrendalną sytuację. Żachnęła się w duchu, gdy przypomniała sobie, jak parę minut temu martwiła się o posadę.</div>
<div>
- Nic się nie stało. To ja powinnam pana przeprosić. Nie powinnam była za panem iść - odpowiedziała najspokojniej, jak umiała.</div>
<div>
- Skoro tak, to mogę uznać tę sprawę za zamkniętą? - Boże, pomyślała Pearl, ma taki seksowny głos. Szybko jednak skarciła się w duchu i oblała rumieńcem.</div>
<div>
- Tak, myślę, że tak - mruknęła i ponownie skierowała się do wyjścia.</div>
<div>
- I jeszcze jedno. Czy mogłaby mi pani mówić po imieniu? Mam na imię Jeremy, a "pan" pasuje do starszego, statecznego mężczyzny. Oczywiście, jeśli ci to nie przeszkadza.</div>
<div>
- Nie, nie, skądże znowu. Mam na imię Pearl - odpowiedziała nieśmiało i uśmiechnęła się do kamery. - Czy życzysz sobie coś szczególnego na obiad?</div>
<div>
- Nie, zdaję się na ciebie - odpowiedział. - Miłego dnia, Pearl - powiedział po kilku sekundach milczenia i zielone światełko zgasło. Dziewczyna szybko wyszła z małego gabinetu i uciekła do kuchni jak największy tchórz.</div>
<div>
- Dzień dobry, młoda - przywitał się z nią Bobbie, gdy zauważył ją jak wchodzi do kuchni. - Coś się stało? - zapytał, gdy zobaczył jej czerwone policzki.</div>
<div>
- Nie, nic - odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego promiennie. Szybko zabrała się za śniadanie.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">*</span><span style="font-size: x-large;">*</span><span style="font-size: large;">*</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Oparł głowę o wezgłówek i przymknął powieki. Od razu pojawił mu się obraz ślicznej blondyneczki, która wpatrywała się w kamerę z takim przerażeniem, jakby za chwilę miał wyskoczyć z niej potwór. Zaśmiał się gorzko. W istocie niewiele różnił się od potwora, który mógłby straszyć małe, nieśmiałe dziewczynki. A Pearl, ta mała róża, przypominała mu taką właśnie osóbkę. Choć podziwiał ją za to, że wczoraj wyszła na ciemny korytarz i podążyła za nim.</div>
<div>
Kiedy zderzyła się z nim, poczuł mrowienie wzdłuż kręgosłupa, które zatrzymało się na lędźwiach. Wytrąciło go to z równowagi i dlatego zachował się wobec niej, jak jakiś niewychowany dzikus. Pearl musiała się przestraszyć jego zachowania. Czuł się zobowiązany, żeby ją przeprosić. I najwidoczniej udało mu się, bo już po chwili jej śliczna twarz rozjaśniła się.</div>
<div>
O Boże, w co on się wpakował? Dlaczego nie pomyślał, że Pearl może mu się spodobać? Nie przewidział tego. Dobrze się stało, że siedzi w zamknięciu i nie możliwości poznania jej tak dobrze, jak w normalnych okolicznościach. Nie chciał jej znać. Wolał traktować ją bezosobowo, tak jakby była służącą, jego pracownicą, choć bardzo młodą i ponętną. Zaklął szpetnie. Jeśli nie przestanie myśleć o jej urodzie, to skończy się to dla niego źle. </div>
<div>
Spojrzał na puste naczynia po śniadaniu. Miała talent do gotowania. Przez ostatnie miesiące jadał niezbyt smaczną jajecznicę przygotowaną przez siebie. Nie znosił gotować, a jego frustrację pogłębiało jeszcze to, że musiał sprzątać. </div>
<div>
Bieg myśli przerwało pukanie do drzwi.</div>
<div>
- Wejdź, Bobbie - powiedział i nie podnosząc wzroku zabrał się za wgrywanie oprogramowania do służbowego laptopa Pearl.</div>
<div>
- I co? Jak smakowało ci śniadanie? - zapytał Whitmarsh. Usiadł w fotelu naprzeciwko biurka i przyjrzał się przyjacielowi. Coś się zmieniło w nim, ale sam nie wiedział co.</div>
<div>
- Tak - odpowiedział mechanicznie i zerknął na Bobbiego. Jego mina świadczyła, że oczekuje czegoś więcej, ale on sam nie wiedział, co powiedzieć i przecież zabronił sobie myśleć o Pearl. - Było smaczne. Podziękuj jej ode mnie - dodał i zobaczył, że jego przyjaciel skrzywił się nieznacznie. Nie zabrzmiało to szczerze, ani przyjaźnie, ale nie miał ochoty tłumaczyć przyjacielowi, dlaczego tak nagle zaczął być oschły. Zrobiłby z siebie idiotę, a poza tym Bobbie mógłby się wystraszyć i zabrać Pearl z powrotem do domu. Nie mógł na to pozwolić. Ale możliwe, że byłoby to rozsądne wyjście. Nie ufał sobie, na pewno przestał po wczorajszym spotkaniu. Nie było ono ani efektowne czy może intrygujące, ale wystarczyło, żeby mógł się czuć zagrożony. Zaśmiał się w duchu. Pearl nie mogła mu zagrozić, to raczej on stanowił dla niej niebezpieczeństwo. Dlatego postanowił, że będzie trzymał odpowiedni dystans. Dziś był miły, ale na tym koniec - zero uprzejmości. Jeśli nie będzie z nią rozmawiał, to uda mu się wytrzymać tych kilka miesięcy, a potem ona wyjedzie. </div>
<div>
Bobbie zastanowił się przez chwilę, czy aby przypadkiem Pearl i Jeremy wczoraj nie natknęli się na siebie, lecz szybko odrzucił tę myśl. To niemożliwe. Pearl musiałaby wtargnąć do jego pokoju i siłą wyciągnąć z tej ciemnej komnaty na światło dzienne. Więc co się stało? pomyślał zafrasowany.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">*</span><span style="font-size: x-large;">*</span><span style="font-size: large;">*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
Zamek, choć z daleka wydaję się niepozorny, to w środku jest nieskończonym labiryntem korytarzy, wnęk i pokoi, które przypominały wielkie komnaty z końca XVII wieku*. Pearl bała się, że przez swoją ciekawość i nieostrożność zgubi się i za nim Bobbie ją odnajdzie minie wiele godzin. </div>
<div>
Po śniadaniu przeszła się korytarzem i przeczytała większość cytatów z Biblii jakie wygrawerowano na ścianie. Niektóre mówiły o mądrości, inne o cierpieniu, a jeszcze inne o miłości i wybaczaniu. Czuła ich siłę i wiedziała, że mają one jakieś przesłanie. Sama nie wiedziała, dlaczego odczuwa tę pewność, że to wszystko jest o niej.</div>
<div>
Zmieszana poszła zwiedzać okolice zamku.</div>
<div>
Gdy tylko weszła na mały dziedziniec znajdujący się na tyłach zamku od razu zakochała się w otoczeniu. Po lewej stronie znajdował się ogród, do którego prowadziła mała furtka z kutego żelaza. Na wprost miała aleję wysypaną żwirem, która znikała za żywopłotem. Po prawej stronie znajdował się niewielki kawałek trawnika i ogrodzenie. Zdecydowała się, że zwiedzi ogród, który przyciągał nieziemskim zapachem kwiatów oraz feerią barw. Wciągnęła nosem cudowny zapach i popchnęła bramkę. Metalowa sprężyna zaskrzypiała. Mała, brukowana ścieżka wiła się w gąszczu roślin, który przypominały jej nieokiełznaną dżunglę kwiatów. Roześmiała się na głos, gdy wyobraziła sobie rude orangutany i czarne makaki skaczące po krzewach. </div>
<div>
- Ale masz wyobraźnie - powiedziała i pochyliła się nad kwiatem, który powinien być malwą, ale nie nie była pewna czy nią jest. Poszła dalej z ciekawością obserwując florę tutejszego ogrodu. W pewnym momencie ścieżka skończyła się, tak samo jak grządki z kwiatami. Tuż przed nią rozpościerał się olbrzymi trawnik, na którym rosło kilka drzew i krzewów. Wierzby płaczące, wierzby uszate oraz wielkie dęby i piękne magnolie ozdabiały zielone spłachetki trawy. Dalej, we wschodniej części dostrzegła jakieś inne krzewy i drzewa, ale nie potrafiła ich rozpoznać. Nie mniej jednak onieśmielały swą dostojnością i pięknem. </div>
<div>
- Dzień dobry. A czego panienka tu szuka? - Tuż za plecami usłyszała sympatyczny głos. Odwróciła się i przed sobą ujrzała mężczyznę w średnim wieku. Był ubrany w stare, wytarte ogrodniczki, kalosze, a na głowie miał słomkowy kapelusz. Wąs, przypominający ogon wiewiórki zwisał mu nad wargami. Uśmiechnęła się do niego, widząc, że nieznajomy patrzy na nią życzliwie.</div>
<div>
- Dzień dobry. Postanowiłam trochę pozwiedzać ogród. Jest bardzo piękny - powiedziała, zmieszana.</div>
<div>
- A mogę zapytać panienkę, jakim sposobem dostała się na teren zamku? </div>
<div>
- Pracuję tu. Jako gosposia i sekretarka Jere... pana Blackbourna - dodała szybko, gdyż nie wiedziała, co by pomyślał sobie ten pan, gdyby usłyszał jak mówi swojemu szefowi po imieniu.</div>
<div>
- Ach! Panienka mi wybaczy! Myślałem, że... Nie przypuszczałem, że chłopak zatrudni kogoś tak młodego - odpowiedział mile zaskoczony. </div>
<div>
- Cóż, faktycznie może to być dość zaskakujące, ale narzeczony siostry jest przyjacielem pana Blackbourna i Bobbbie polecił mnie do pracy. Nazywam się Pearl Grand. - Mężczyzna uśmiechnął się do niej i natychmiast wyciągnął do niej ramiona. Nawet nie wiedziała, kiedy uściskał ją mocno, tuląc ją do swej piersi, jak dziadek Jack. Zaskoczona Pearl po chwili dopiero odwzajemniła gest.</div>
<div>
- Ja nazywam się Adalbert Forysth i pracuję tu jako ogrodnik. Jeremy ma doskonały gust. Śliczna z pani panienka - dodał i roześmiał się wesoło, gdy zobaczył, jak Pearl czerwieni pod wpływem komplementu. - Przepraszam, ale zawsze mówię to, co myślę.</div>
<div>
- Och, nic nie szkodzi. - Uśmiechnęła się do Adalberta i wcisnęła ręce w kieszenie spodenek.</div>
<div>
- Może masz ochotę, mała Pearl, na herbatę? Zapraszam do mnie.</div>
<div>
- No... Dobrze, chętnie się napiję. Ale będę tylko chwilę. Niedługo muszę zacząć przygotowywać obiad...</div>
<div>
- Szkoda, ale mój dom jest zawsze dla ciebie otwarty, więc możesz wpadać, kiedy tylko zechcesz. - Wziął ją pod rękę i oboje pomaszerowali do furtki.</div>
<br />
____<br />
<br />
* nie mam pojęcia, jak wyglądają pokoje znajdujące się w Crathes. Po prostu zdałam się na własna wyobraźnię.<br />
<br />
Tak, pan Forsythe jest krewniakiem TEGO Forysthe ( tylko nie wiem, czy dobrze odmieniłam to nazwisko ). Mówię tak na zaś...;)<br />
<br />
Przepraszam za wszystko. Po protu czuję się wyzerpana psychicznie, ale nadrabiam zaległości, żeby nie było;)<br />
Trzymajcie kciuki. Juz niedługo wyjdę na prostą z Waszymi blogami.<br />
Poza tym wkurzają mnie te szablony. Za cholerę nie mogę pojąć, dlaczego między nagłówkiem, a tytułem postu jest taki wielki odstęp. W każdym szablonie tak jest, jakikolwiek nie wstawiłabym na bloga. Może to wina szablonów, a nie moja?<br />
<br />
Jestem wściekła na tutejsze kino, że nie wyświetlają "Mrocznego Rycerza"! To skandal.<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-5282136922138510472.post-62413040109222915352012-06-26T14:09:00.000+02:002017-05-01T15:34:24.441+02:003. Zasady Blackbourna<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pomogła wyjąć mu torby z bagażnika. </span><br />
<span style="font-size: small;"> </span> Zamek nie był imponujących rozmiarów, ale nie oznaczało to, że nie miał w sobie uroku<span style="font-size: small;">.</span><br />
<span style="font-size: small;">Właśnie ten minimalizm sprawiał, że Crathes wydawał się piękny. Rozglądnęła się po okolicy. Dziedziniec wysypany był białym kamieniem, a wokół rosły drzewa i krzewy, dzięki którym powietrze było czyste i aromatyczne. Wszędzie było tyle zieleni i kwiecia, jakby wiosna zatrzymała się w tym miejscu i nigdy stad nie odchodziła.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Boże, jak tu pięknie. Nigdy nie wiedziałam czegoś równie zachwycającego. Tyle tu roślinności. Wszystko wygląda tak, jakby wiosna nigdy stąd nie odchodziła.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Jeremy robi wszystko, żeby utrzymać zamek w jak najlepszym stanie i efekty widać - powiedział Bobbie i wziął do ręki torby. Weszli do środka. Wnętrze było zupełnie inne od tego, jakie sobie wyobrażała. Myślała, że właściciel zamku preferował prostotę i ubogie umeblowanie, ale musiała zmienić zdanie. Idąc korytarzem dostrzegła na ścianach alegoryczne płaskorzeźby oraz cytaty biblijne. Zafascynowana przystanęła. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- <i>Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość<span id="intertext1"> (1 Kor 1-13)</span> </i>
- przeczytała półgłosem i dotknęła wygrawerowanych liter. - Kto wykonał te cytaty?</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Jakiś przodek Jeremiego. Bardzo dawno temu. Nie znam dokładnej historii zamku, ale Jeremy na pewno wszystko ci powie. Zapytaj go - odpowiedział i wszedł do dużego pokoju.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Zapytam - powiedziała i rozejrzała się po pomieszczeniu, które w ogóle nie przypominało salonu. Meble były ciężkie, złocone, wykonane z najlepszego drewna. Obicia sofy, foteli i szezlongu miały wzór kwiatowy. Brązowe róże na kremowym tle wiły się po poduszkach. - Jakbym cofnęła się w czasie - szepnęła urzeczona bogactwem salonu.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Spójrz do góry - powiedział Bobbie. Posłusznie uniosła głowę i zobaczył wysoki sufit pomalowany w różne dziwne wzory. Nie spodziewała się czegoś takiego w tym dostojnym zamku, ale efekt był całkiem niezły i przykuwał uwagę obserwatora, choć zdała sobie sprawę, że w ostatnim czasie nie wiele osób widziało te malowidła. Prawdopodobnie od kilku lat już nikt tu nie przychodził.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Czy twój przyjaciel miał wcześniej gosposie? Ktoś chyba musiał dla niego pracować? - zapytała i podeszła do niewielkiego barku, stojącego w kącie pokoju.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Powoli. Za nim odpowiem na twoje pytania najpierw pokaże ci twój pokój, dobrze? - Kiwnęła głową i ruszyła za nim. Wyszli z salonu i skierowali się długim korytarzem. Na podłodze leżały ręcznie robione dywany. Na ścianach wisiały obrazy, a puste miejsca zapełniały cytaty z Biblii. Pearl była zafascynowana tymi ozdobami. Opuszkami palców dotykała złotych liter i czuła siłę słów, które pulsowały pod jej palcami, niczym żywe istoty, jakby Stwórca tchnął w nie życie. Rozglądnęła się wokół. Korytarz przypominał ciemny tunel. Zasłony w oknach zostały całkowicie zasunięte, jakby Jeremy bał się słońca. Czy kilka promieni naprawdę by mu zaszkodziło?</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">W pewnym momencie Bobbie skręcił. Poszła za nim i zobaczyła schody - z ciemnego drewna. Lata swojej świetności miały już za sobą, ale właśnie ich wysłużony wygląd nadawał im majestatu i uroku. Poręcz wykonana również z tego samego drewna wiła się do góry niczym wielki, zdobiony wąż. Przystanęła.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Jak stare są te schody? - zapytała i popatrzyła na żyrandol w kształcie pająka. Wstrzymała oddech. Był piękny. Wykonany był z kryształów, które zwisały i lekko kołysały się. Chciała je dotknąć, ale bała się, że mogła by je zniszczyć: zbić lub uszkodzić w jakiś inny sposób.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Nie wiem. Możliwe, że pochodzą z XVII wieku i znajdowały się w domu markiza Talbota.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Kim on był? - zapytała odwracając wzrok od kryształowego pająka.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Kochankiem ówczesnej pani tego zamku. To dość intrygująca historia, ale jest długa i zawiła, więc lepiej zapytaj o to...</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- ... Jeremiego, wiem. Myślisz, że dziś go poznam? - Oboje weszli na kręte schody. Pearl stwierdziła, że choć stare, wcale nie trzeszczą.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Nie mam bladego pojęcia. Zaszył się w swoich pokojach i cały czas pracuję. Zapytam go, czy do nas zejdzie.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Nie, nie musisz. Jeśli nie chce to nie będę go do niczego zmuszać - odpowiedziała i stanęła na galerii, z której był doskonały widok na korytarz. - Ten zamek jest niesamowity.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Owszem. A teraz chodź.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Góra nie różniła się niczym od dolnej partii zamku. Może jedynie obrazami. Na dolnym korytarzu malowidła przedstawiały szkockie krajobrazy, faunę i florę. Natomiast tutaj, nad aforyzmami, wisiały portrety całej rodziny Blackbournów oraz poprzednich właścicieli zamku. Dokładnie przypatrywała się tym pierwszym. Była to dumna i niezwykle dostojna rodzina. Każdy portret mężczyzny był namalowany, by ukazać wspaniałość rodu, szlachetne rysy i dumę. Jeden tylko obraz spodobał jej się z całej kolekcji zbyt napuszonych ludzi. I domyśliła się po rysach, że był to Jeremy Blackbourn. Zatrzymała się zafascynowana patrząc w jego piękne oczy. Były niebieskie, nie, nie były. Nie umiała określić ich koloru. To było coś pomiędzy turkusem, a błękitem Thenarda. Jego oczy miały niesamowitą moc przyciągania. Patrzył wprost na nią i przez chwilę czuła się zażenowana, ale szybko skarciła się w duchu za te kretyńskie zachowanie. Szybko otrząsnęła się i dołączyła do Bobbiego. Idąc za mężczyzną nadal miała ciarki, które czuła patrząc na ten obraz.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Srodze się zawiodła, gdy weszła do pokoju, który miał być jej sypialnią przez najbliższe trzy miesiące. Była przekonana, że dostanie pokój stylem podobny do salonu, czyli ze starymi, ale za to klasycznymi meblami. Miała nadzieję, że będzie miała ogromne łóżko z baldachimem lub przynajmniej z długą zasłoną. Nic z tych rzeczy. Jej pokój był urządzony nowocześnie, tak jak tego nie chciała. Meble były ładne, lecz w tej chwili wydały jej się dość pospolite i brakowało im tego magicznego piękna. Łóżko było duże, ale nie miało baldachimu. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Rozgość się. Przyjdę do ciebie za pół godziny, dobrze? - Kiwnęła głową i Bobbie wyszedł, a ona zaczęła się rozpakowywać, jednocześnie myśląc o niebieskookim Jeremim.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><a href="http://www.blogger.com/goog_148087203"><br /></a></span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pół godziny później siedziała w tym pięknym salonie, który miała okazję zobaczyć, gdy tu przyszła. W ręce trzymała szklankę z sokiem z czarnej porzeczki, a na stoliku leżały kanapki oraz ciastka. Rozsiadła się wygodnie i słuchała z uwagą tego, co miał do powiedzenia Bobbie. Na początku przedstawił jej jak funkcjonuje zamek, kiedy Jeremy jada posiłki.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- I najważniejsze - powiedział w końcu. - Jeremy nie pozwala swoim gosposiom poruszać się po całym zamku. Mają dostęp do całego parteru, pierwszego piętra, ale nikomu nie wolno wchodzić na drugie piętro. Tam są jego pokoje i oczekuje trochę prywatności. Uważam, że to czysta głupota, ale z nim nie wygrasz. Jeremy jest uparty jak osioł. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Rozumiem go. Potrzebuję mieć własną przestrzeń, coś w rodzaju azylu, w którym mógłby się chować. Nie wiń go za to, że chce uniknąć konfrontacji z innymi ludźmi. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Ale nie uważasz, że jego zachowanie jest odrobinę pozbawione sensu? Nie może wiecznie uciekać od ludzi. To go niszczy i powoduję, że rodzi się w nim coraz większa nienawiść do siebie samego i do innych. - Bobbie westchnął i Pearl zrozumiała, że walczył o przyjaciela, ale on nie pozwalał na to, by wydobyto go ze skorupy,w której tkwił tyle lat. Jeśli człowiek sam nie zechce pomocy, inni nie będą w stanie zrobić tego na siłę. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- On się boi i dlatego nienawidzi ludzi. Tak samo jest ze zwierzęciem zamkniętym w klatce. Nienawidzi ludzi i boi się ich, ale nie chce ich atakować, bo ogranicza go klatka, która jednocześnie jest jego schronieniem. To zamknięty krąg, który będzie dotąd trwał, aż w końcu zrozumie, że jego zachowanie nie ma żadnego celu.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Lepiej bym tego nie ujął. Zresztą, nie ważne. Jeremy prosił mnie, bym przekazał ci wszystkie informację. Ponieważ jesteś jego sekretarką będziesz musiała odbierać telefony, segregować pocztę i uzupełniać dokumenty. Oczywiście będziesz miała służbowy sprzęt: telefon, laptop.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- I mam z tym wszystkim się wyrobić? - zapytała zaskoczona. Czy Jeremy oczekiwał, że w jakiś cudowny sposób rozdwoi się i jej sobowtór zajmie się pracą w jego biurze?</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Tak. Wiedziałaś, co cię czeka. Can chyba ci powiedziała, że będziesz pracowała jako kucharka i sekretarka - dodał, gdy zobaczył w jej oczach wahanie.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Oczywiście, że mówiła, ale nie myślałam, że to będzie tego aż tyle.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- To tylko tak się wydaję. Tak naprawdę w sekretariacie będziesz pracowała tylko do południa. I czasem po obiedzie, ale to zależy tylko od Jeremiego. Ale nie obawiaj się, nie będzie cię zadręczał obowiązkami. Nie raz nie dwa będziesz się nudzić, gdyż on czasami będzie robił to wszystko za ciebie.</span> </div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Nie rozumiem. Skoro miałam tu pracować jako gosposia i sekretarka, to dlaczego Jeremy chce mnie wyręczać? Przecież to nie ma sensu - odparła. Zastanowiła się przez chwilę. Co w tym zamku miało w ogóle sens? Najwyraźniej nic. Czuła się tak, jakby znalazła się w krainie, a którą rzucono czar. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- No nie ma... Nie ważne. Jeśli będą cię dręczyły jakieś pytania to możesz śmiało pytać mnie, a jeśli wyjadę to zawsze możesz zapytać Jeremiego.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Jak? Przecież sam powiedziałeś, że rzadko widuję się z ludźmi! - powiedziała oburzona i popatrzyła na Bobbiego. Cała ta sytuacja zaczęła ją irytować. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Chodź - mężczyzna wstał i ruszył w stronę długiego korytarzu.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Dokąd idziemy? - zapytała Pearl.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Zaraz zobaczysz - odpowiedział i zwolnił kroku, gdy zorientował się, że dziewczyna nie nadążała za nim.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pearl uważnie się rozglądała. Czytała kolejne biblijne cytaty i zerkała na obrazy, które już widziała. W pewnym momencie Bobbie zatrzymał się.</span><br />
<span style="font-size: small;"> </span> <span style="font-size: small;">- Tutaj znajduje się pokój, do którego będziesz zanosiła Jeremiemu wszystkie posiłki. - Pchnął drzwi i ich oczom ukazał się niewielki pokój. W pomieszczeniu znajdowało się małe biurko, jedna szafa z różnymi segregatorami. Okno, które znajdowało się na wprost drzwi było duże i w tej chwili otwarte. Pearl podeszła do niego i wyjrzała. Jej oczom ukazał się ogród. W oddali dostrzegła długi budynek, a obok niego zagrody, w których pasły się konie.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Bujna roślinność kołysała się w rytm wiatru, który niósł zapach kwiecia i ziół aż tutaj. Przymknęła powieki nabrała powietrza w płuca. Oczami wyobraźni ujrzała Jeremiego Blackbourna - mężczyznę przystojnego i uśmiechniętego, jednocześnie poznaczonego bliznami. Nie wiedziała, jak duże one były, ale zdawała sobie sprawę, że były na tyle poważne, by ten młody mężczyzna ukrywał się przed ludźmi. Co się stało, że tak ucieka przed wzrokiem ludzi? myślała, jednocześnie patrzyła na piękną i cichą okolicę. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - zapytała i z trudem oderwała wzrok od ogrodu i jego okolic.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Spójrz tutaj - powiedział Bobbie i podszedł do ściany, przy której stała szafka. Pearl podeszła do niego. Dostrzegła w ścianie otwór, który wyglądał, jak winda kuchenna. Obok drewnianych drzwiczek zamontowano panel dotykowy.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Tutaj stawiasz tacę i wciskasz ten przycisk. - Wszystko pokazał jej jak należy. Obsługa windy była dziecinnie prosta. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Szkoda tylko, że w całym tym zamku to było takie banalne. Reszta pozostawiała wiele do życzenia.</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> ___</span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wróciłam. Rozdział dość marny, ale i moja wena również nie jest na wysokim poziomie. Ostatnio w ogóle mam dość kiepski nastrój. Przepraszam. </span></div>
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Rozdział poprawię w najbliższym czasie.</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com10