I
co, moi kochani? Przed Wami mamy już ostatni rozdział:) Cieszę, że
historia dobiegła końca, choć tak naprawdę nadal chyba jeszcze to
do mnie nie dociera. Możecie mi pogratulować, bo to mój
pierwszy, napisany od pierwszego do ostatniego rozdziału, blog. Co
prawda nie był to zbyt wyszukany romans, ale takie właśnie
najlepiej mi się piszę. Nim przejdziecie do rozdziału, chciałabym
Wam wszystkim podziękować. Na wyróżnienie zasługują dwie
osoby: Hindsight oraz Elle. Były ze mną od samego
początku i dzielnie mnie wspierały. Bardzo Wam dziękuję za
obecność!<3
Podziękowanie
kieruje oczywiście również do Szwamki, która
wpadła do mnie i raczyła swoimi komentarzami. Bardzo się cieszę z
Twojej obecności tutaj!<3
Oczywiście
dziękuję również Wam wszystkim, którzy byliście ze
mną! Bez Was nie dałabym rady być tu, gdzie jestem, bez Was nie
byłoby tego opowiadania, bo bywały chwile, że chciałam je po
prostu usunąć, gdyż historia stała w miejscu. DZIĘKUJĘ! Mam
nadzieję, że w takim samym składzie będziemy spotykać się
jeszcze wielokrotnie.
Ponieważ
to już koniec tej historii, chciałabym Was zaprosić na inne moje
blogi. Stara jak świat i jeszcze trwająca historia Muriel oraz
Jorgosa: Niespokojne dusze. Romans historyczny z aroganckim
księciem i panną hrabianką: Bal uczuć. A także mój
najnowszy twór, krótki ( mam nadzieję ) romans
dziejący się w Polsce, na Podkarpaciu, czyli: NarzeczonyKaroliny.
Zapraszam
na rozdział! <3
PS.
Któraś z Was pytała, czy będzie druga część tego
opowiadania. Nie, raczej nie. Nie wiem, co mogłabym w kolejnej
części umieścić. Niech ta historia pozostanie zakończona w ten
sposób. Resztę możecie dopowiedzieć sobie sami:)
Pearl
dostrzegła jak dłoń Jeremy'ego drży, gdy rozsuwał jej sukienkę.
Chwyciła ją i mocno uścisnęła.
-
Wiesz, kiedy wyjeżdżałaś, powiedziałaś mi, że będziesz za mną
tęskniła i pragnęła mnie... Nie sądziłem, że wtedy moje życie
przeistoczy się w istne piekło. Przestałem spać, a jeśli już,
śniłaś mi się, najczęściej, gdy kochaliśmy się. Nie mogłem
już tego wytrzymać, czułem, że popadam w obłęd... - urwał i
nabrał gwałtownie powietrza, gdyż ujrzał jak Pearl podnosi się i
jednym wprawnym ruchem zsuwa z siebie sukienkę wraz ze stanikiem.
Zaniemówił, pożerając ją płonącym wzrokiem. - Tęskniłem
za tobą i pragnąłem – dokończył. - Jesteś piękna,
najpiękniejsza.
-
Jeremy, pocałuj mnie – poprosiła cicho, a mężczyzna nie wahając
się ani sekundy zrobił to. Najpierw całował ją delikatnie,
przypominając sobie smak jej ust, ale po chwili pocałunek
przeistoczył się w ognisty, pełen pożądania taniec. Wtargnął
językiem w jej usta.
Znów
powróciło do niej dawne uczucie, że jest pożądana, że
Jeremy, wbrew swoim słowom kocha ją. Tak nie całuje człowiek,
który nic nie czuje, tak całuje tylko zakochany mężczyzna.
Kiedy
sięgnęła dłonią do pomiętej i brudnej od tuszu koszuli, Jeremy
pokręcił głową.
-
Nie, kochanie, nie tym razem – mruknął i pocałował,
jednocześnie dłonią pieszcząc pierś dziewczyny.
Palcem przesuwał po krągłości, rysując linie i kółka, a
potem pochylił się i ustami objął sterczący sutek, aż odchyliła
do tyłu głowę, wsunęła dłonie w jego włosy i jęknęła
przeciągle, rozkoszując się jego słodką pieszczotą. Drażnił
sterczącą brodawkę językiem, lekko ją przygryzał. To samo
uczynił z druga piersią, ciesząc się jej przyspieszonym oddechem
i cichym pojękiwaniem.
Mokrymi
pocałunkami znacząc ścieżkę, powoli schodził na dół, aż
dotarł do jej kobiecości, gotowej, aby go przyjąć. Uśmiechnął
się jedynie i przywarł do niej ustami, wślizgując się językiem
do jej mokrego wnętrza i pieszcząc ją w najintymniejszy sposób.
Pearl wyginała ciało w rytm poruszającego się języka, aż
wsunęła dłonie w jego włosy i zacisnęła na nich palce, głośno
jęcząc. Jeremy doskonale wiedział, co robić, w jaki sposób
dać jej rozkosz. W końcu oderwał się od niej, na co Pearl
zareagowała głośnym jękiem. Nie kryjąc rozczarowania spojrzała
na niego nieco zirytowana jego zachowaniem, lecz płonące oczy i
czerwone wypieki na twarzy jeszcze nie zniknęły. Ułożył się
między jej nogami i pocałował ją gwałtownie. Uniósł się
na łokciach i spojrzał na nią. Dostrzegła w jego cudownych oczach dobrze znany
żar, który widywała już wcześniej. Poczuła nagle łzy pod
powiekami, które nagle wydostały się na zewnątrz i spłynęły
aż do ucha.
-
Nie płacz – poprosił cicho. - Jestem tu, nigdy już nie pozwolę
ci odejść. Nigdy – obiecał cicho i zawisł nad nią.
Kciukami otarł łzy i Pearl poczuła, jak zaczął powoli wsuwać
się w nią.
Wypełniło
ją potworne gorąco, ogień, który mógł ugasić lub
wzniecić tylko Jeremy. Przygryzła wargę, by po chwili jęknąć
cicho i przygarniając go do siebie mocniej, bliżej. Złapała go za
ramiona, lecz jej niecierpliwe dłonie zsunęły się na boki, a
potem na pośladki i mocno je uścisnęły.
-
Tak długo na to czekałam – wyszeptała urywanym szeptem, w takt
jego powolnych ruchów.
-
Ja też, skarbie – wysapał i znów ją pocałował. - Kocham
cię. - Kolejny pocałunek. - Kocham cię. - Pocałunek. - Kocham
cię. - Po każdym słowie całował ją namiętnie, aż Pearl
odchyliła do tyłu głowę odsłaniając mu swą szyję. Przywarł
do jej miękkiej skóry i całował, a po każdym muśnięciu
szeptał, że ją kocha.
Uniósł
się na łokciach i zwiększył tępo, poruszając się szybciej, aż
ich oddechy synchronizowały się, a pożądanie stało się wspólne.
Coraz mocniej zaciskała się wokół niego, aż Jeremy poczuł,
że dłużej nie wytrzyma. Znajomy ogień trawił go coraz bardziej.
Serce waliło mu jak szalone, jej zresztą też.
W
końcu Pearl wygięła ciało w łuk, wyrzuciła biodra do góry
i głośno krzycząc imię kochanka, opadła, czując oblewające ją
fale rozkoszy. Ukochany doprowadził ją do burzliwej kulminacji, aż
w końcu i sam dołączył do niej, w ostatnim spazmie przyciskając
ją do siebie.
Opadł
na nią, lecz po chwili uniósł się na łokciach, nadal
dysząc ciężko. Uśmiechnął się, patrząc na spokojną twarz
dziewczyny. Przymknęła powieki i powoli dochodziła do siebie po
szaleństwie, które przed chwilą ich ogarnęło.
-
Otwórz oczy, skarbie – poprosił cicho, a Pearl zrobiła to.
Drgnęła, gdy napotkała jego błękitne spojrzenie, ale po chwili
uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła do niego ramiona.
Przytuliła go do siebie i pocałowała mocno, tak, by poczuł
wielomiesięczną tęsknotę, ból i rozczarowanie, a także
niesłabnącą miłość do niego.
-
Kocham cię – powiedział Jeremy jeszcze i przetoczył się na bok.
-
Ja ciebie też, Jeremy – odpowiedziała sennie i wtuliła się w
niego.
Kiedy
ich ciała znów się uspokoiły, zaczęli kochać się
ponownie. Tym razem Pearl usiadła na nim. Powolnymi
ruchami bioder doprowadziła go do niesamowitego szczytu. Czuł
wtedy, że niebo znajduje się w tym właśnie pokoju.
Pearl
nie miała ochoty się budzić. Czuła przy sobie ciepłe ciało i
wiedziała kto to był. Jeremy. Uśmiechnęła się na wspomnienie
gorącej nocy. Za pierwszym razem nie użyli zabezpieczenia i mogła
zajść w ciąże, lecz nie przejęła się tym. Nie mogła się
doczekać, kiedy weźmie na ręce ich dziecko. Małą dziewczynkę
lub chłopczyka. Bardzo pragnęła tego, zwłaszcza, iż Jeremy
powiedział, że ją kocha.
Ostatnia
myśl sprawiła, że wybudziła się całkowicie. Spojrzała na
Jeremy'ego pogrążonego w śnie.
-
Kocham cię – wyszeptała bezgłośnie i wstała. Odszukała
sukienkę i narzuciła ją na siebie. To nie był jej pokój,
lecz Candice i Roberta. Miała nadzieję, że nie będą mieli jej za
złe tego, że kochała się z Jeremym właśnie tutaj. Odświeżona
i ubrana poszła do kuchni, aby zrobić śniadanie.
Jeremy
bał się otworzyć oczy, ponieważ wiedział, co go czeka. Okrutna,
szara rzeczywistość. Zapomniał, że znajdował się daleko od
zamku i Szkocji. Zapomniał, że ta noc była inna od tych
poprzednich. Nie otwierając oczu przekręcił się na plecy i ręką
uderzył o kant nocnej szafki. Zaklął głośno i otworzył oczy.
Coś się zmieniło, pomyślał zaskoczony. Nie wiedział jednak, co
to było. Jego otumaniony snem umysł jeszcze nie zarejestrował
zmian, a kiedy w końcu to się stało podniósł się
gwałtownie, czując jak serce bije mu szybko. Wstał, ubrał się
szybko i wyszedł. Nie bardzo orientował się w rozmieszczeniu
mieszkania, ale poczuł zapach kawy, więc przypuszczając, gdzie
może znajdować się kuchnia, poszedł w tamtą stronę. Stanął w
progu i zatrzymał się gwałtownie. Wstrzymał oddech, nie mogąc
uwierzyć, że oto widzi Pearl ubraną w krótkie żółte
spodenki, białą koszulkę polo. Stała boso przy kuchence,
mieszając na patelni. Po zapachu rozpoznał grzyby i cebulę.
Chciał
coś powiedzieć, nie wiedział jednak, co to mogło być. Czy zwykłe
„kocham cię” mogłoby wystarczyć? Nie, jeszcze nie. Muszą
porozmawiać. Już miał się przywitać, gdy Pearl obejrzała się
przez ramię i dostrzegła go. Odwróciła się już całkiem
do niego i posłała mu promienny uśmiech, od którego
ścisnęło go w żołądku. Jak mógł być tak okrutny i
wyrzucić ją ze swego życia? Jak mógł być tak bezduszny i
kazać jej się wynosić? To ona była jego sercem, ona była istotą
jego życia i jedynym powodem, dla którego jeszcze żył. Tyle
mu dała, nie oczekując nic w zamian, a on odwdzięczył się jej
jedynie odrzuceniem. Nie zasługiwał na nią, wiedział o tym, lecz
nie mógłby już bez niej żyć.
-
Już wstałeś – powiedziała i zamieszała w misce, która
stała na blacie kuchennym, a potem zawartość wylała na patelnię.
-
Pearl – wykrztusił w końcu, nie mogąc nasycić się jej
widokiem.
-
Robię jajecznicę z grzybami, masz ochotę? - zapytała i podeszła
do niego. Pocałowała go w usta i złapała za dłoń. Podprowadziła
do stołka i posadziła na nim, obdarzając go jeszcze promiennym
uśmiechem.
-
Zawsze uwielbiam posiłki przygotowane przez ciebie, ale czy
jajecznica może chwilkę poczekać? Chciałbym z tobą porozmawiać.
-
O czym? - zapytała, patrząc na niego.
-
O ostatnim roku i tego, co zrobiłem.
-
Jeremy, nie musimy do tego wracać, naprawdę. Cieszę się, że
jesteś i wiem, że teraz wszystko będzie dobrze – powiedziała to
z takim przekonaniem, że Jeremy naprawdę chciał porzucić pomysł
poważnej rozmowy, ale nie mógł tego zrobić, ponieważ
chciał wszystko wyjaśnić.
Pearl widząc jego zdeterminowaną minę zgasiła płomień
palący się pod patelnią i usiadła obok niego. Jeremy odwróciła
się na krześle w jej stronę i palcem uniósł podbródek.
Kiedy zajrzał w jej oczy, uśmiechnął się do niej ciepło.
-
Nie bój się, tym razem nic nie stanie na drodze naszego
szczęścia. Chciałem z tobą porozmawiać, ponieważ pragnę ci
powiedzieć, że kłamałem, gdy mówiłem ci, że nic do
ciebie czuje. Zresztą, chyba wczoraj wielokrotnie powtarzałem ci,
że cię kocham i zawsze tak było. Wyrzuciłem cię z Crathes nie
dlatego, że myślałem o sobie, lecz o tobie. Wiedziałem, że
zechcesz ze mną zostać, zapominając o przyszłości. Wiedziałem
też, że w Szkocji zmarnowałabyś się, ponieważ zamiast iść na
studia wolałabyś być ze mną. W końcu przestraszyłem się, że
znudzisz się mną i spokojnym życiem w Crathes i wyjedziesz. Nie
chciałem tego...
-
I dlatego wolałeś to zakończyć sam? Myślałeś, że będzie mnije
bolało, gdy sam mnie wyrzucisz? - zapytała, a jej głos zadrżał
niespodziewanie. Jeremy złapał ją za rękę i przysunął do ust.
Musnął wargami jej smukłe palce i przymknął powieki.
-
Tak – odpowiedział zduszonym głosem. - Czy byłabyś mi to w
stanie wybaczyć?
-
Och, Jeremy, jakże mogłabym postąpić inaczej? Owszem, zraniłeś
mnie i gdy pojawiłeś się na weselu byłam na ciebie zła, lecz
wiem teraz, że twój przyjazd oznaczał jedno: gdyby ci na
mnie nie zależało, nigdy nie pojawiłbyś się wśród ludzi.
Wiem, że nie zmusiłby cię do tego ślub Bobbiego.
-
Masz rację, ale z drugiej strony nie wiesz, co przeżywałem, gdy
wchodziłem do kościoła. Kiedy cię jednak zobaczyłem, przestałem
się bać. Czułem, że wszystko będzie dobrze, choć twoje
zachowanie wcale nie wskazywało na to. - Pearl uśmiechnęła się
do niego nieśmiało.
-
Przepraszam, byłam okropna.
-
Ależ nie, twoje zachowanie było jak najbardziej zrozumiałe. Wiem,
że zasłużyłem na to.
-
Kocham cię – powiedziała głośno. Jeremy przyciągnął ją do
siebie. Dziewczyna stanęła między jego rozchylonymi udami i
przywarła do niego całym ciałem, całując go gwałtownie.
Tą
czułą scenę przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie oderwali się
od siebie i spojrzeli zaskoczeni na korytarz.
-
Kto to? - zapytał Blackbourn.
-
Nie mam pojęcia.
Odsunęła
się od niego i poszła otworzyć. Kiedy uchyliła drzwi, do środka
wpadła wściekła matka. Widać było po niej, że nie spała zbyt
wiele, ponieważ miała na sobie stare dresy i wczorajszą fryzurę,
makijaż już dawno się zmył, lecz trochę go jeszcze pozostało.
-
Możesz mi wyjaśnić, co się z tobą stało? - warknęła wściekła.
-
Mamo, ja muszę ci...
-
Dzień dobry, pani Grand – przerwał jej Jeremy, który
wszedł na korytarz. Ubrany był we wczorajsze spodnie od garnituru i
koszulę rozpiętą pod szyją. Kobieta na jego widok wstrzymała
oddech. Nie była przygotowana na to, że zobaczy tego mężczyznę z
bliska. Jego blizna była okropna. Speszona odwróciła wzrok,
ponieważ nie mogła dłużej patrzeć na niego.
-
Więc to ty jesteś tym mężczyzną, którego opłakiwała
Pearl przez ostatni rok... - mruknęła, spoglądając na parę,
która tuliła się do siebie. Wydawało jej się, że Pearl
nie była zachwycona obecnością pana Blackbourna, lecz teraz przed
jej oczami stała zakochana w sobie para. Jej córka wyglądała
na szczęśliwą.
-
Podejrzewam, że tak – odpowiedział z rozbawieniem, widząc jak
kobieta patrzy na Pearl z uniesioną brwią.
-
Zraniłeś ją – powiedziała z wyrzutem.
-
Wiem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Do końca życia będę
robił wszystko, żeby mi wybaczyła i zapomniała – z tymi słowami
skierował wzrok na Pearl, która tuliła się do jego boku.
Piwne oczy zwilgotniały, lecz
uśmiechnęła się do niego.
-
Nie musisz, już nie pamiętam, co się stało – odpowiedziała
tylko i wspięła się na palce, aby cmoknąć go w policzek.
-
No dobrze, nie sądzę, abym miała w tej kwestii za wiele do
powiedzenia, więc życzę wam szczęścia moi drodzy.
-
Dziękuję ci – szepnęła Pearl i oderwała się od ukochanego,
aby wpaść wprost w objęcia.
-
Bądź szczęśliwa.
-
Będę, obiecuję.
-
Doskonale. A teraz, kiedy wszystkie uprzejmości mamy za sobą, teraz
mogę powiedzieć, co myślę o waszym zachowaniu. Jak mogliście tak
bez słowa opuścić wesele?
Kiedy
mama Pearl wyszła, Jeremy przygarnął dziewczynę do siebie,
rozkoszując się ciepłem jej ciała, uśmiechnął się do siebie,
czując, że o to otwarła się przed nimi droga, którą będą
podążać już zawsze. Będzie szczęśliwy z Pearl. I tylko z nią.
-
Kocham cię – powiedział, spoglądając w jej błyszczące oczy.
-
Ja ciebie też – odpowiedziała i wspięła się na palce, aby go pocałować.
Miała
wszystko, bo miała Jeremy'ego. Był i będzie całym jej światem i
nikt już nie będzie tego w stanie zmienić.
Jestem i w dodatku pierwsza! Na początek gratuluję, że udało Ci się tę historię doprowadzić do końca, nieważne, czy uważasz, że jest niskich lotów, czy nie. Ja i tak podziwiam, bo sama wiem, jak rzadko udaje mi się doprowadzać blogi do końca;) z tego też powodu - tej determinacji i wytrwałości, żeby dokończyć historię Pearl i Jeremy'ego - raz jeszcze gratuluję i dziękuję, że mogłam ich poznać, a także dzięki temu blogowi (i Niespokojnym duszom, nie pamiętam już, co było pierwsze) Cię poznać. A teraz lecę czytać <3
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie podoba mi się tylko jedno: to definiowanie miłości do Jeremy'ego, a wcześniej także z jego strony, definiowanie Pearl, jako całego świata. No niestety, jak dla mnie trzeba mieć w życiu coś więcej oprócz ukochanej osoby, nie może ona stanowić całego sensu życia, bo to nienormalne. Pomijając jednak to - bardzo mi się podobało, chociaż spodziewałam się, że siostra Pearl wraz z Bobbym w końcu wpadną do mieszkania xd dobrze jednak, że tego nie zrobili, bo pewnie Pearl byłoby głupio. Dobrze, że Pearl z Jeremym mają swój happy end i że my, jako Twoje czytelniczki, miałyśmy okazję to przeczytać i z tego powodu bardzo się cieszę;) jak również z tego, co kiedyś Ci napisałam, że dobrze, że tym razem to nie Pearl biegła za Jeremym, a na odwrót. Pokazał, że mu zależy, przychodząc dla niej na ślub, i chociaż pewnie ja bym nieco dłużej wybaczała (taki złośliwy charakter, trudno), to jednak nie dziwię się Pearl, że mu uległa;) Ogólnie rzecz biorąc, bardzo lubiłam Zamkową i na pewno będzie mi jej brakowało. Na szczęście zostają Twoje pozostałe teksty, do pisania których życzę duuuużo weny! Zwłaszcza na Krwawą pełnię, ale o tym już wiesz ;P
UsuńPo raz ostatni gratuluję i całuję, nie żegnam się jednak, bo wiem, że spotkamy się na wielu innych blogach! ;***
Bardzo Ci dziękuję. Mam nadzieję, że więcej będę miała blogów na swoim koncie, które uda mi się skończyć. A prawdopodobnie nadchodzi koniec jeszcze jednego;) A ja Ci dziękuję, że byłaś ze mną od samego początku. Cieszę się, że jesteś tutaj, a także na moich innych blogach i doceniasz moje historie, choć ja sama nie jestem przekonana, czy są dobre. W każdym razie miło mi, że Cię poznałam:)
UsuńAkurat to definiowanie jako osoby, która jest całym światem łatwo wytłumaczyć. Rozstali się na rok, rok się nie widzieli, a teraz, gdy w końcu są razem ich bezmiar szczęścia sprawił, że nie widzą nikogo poza sobą. W sferze uczuć będą tylko oni, kochają się, więc definiowanie Pearl jako całego świata wydało mi się tutaj akurat jak najbardziej na miejscu. Przecież rzeczywiście teraz liczy się tylko ona, podobnie jest z Pearl, cierpiała rok i nareszcie Jeremy zrozumiał ile jest dla niego warta i odważył się przylecieć na wesele przyjaciela.
Hahaha, ja miałam taki zamiar, żeby Jeremy musiał się natrudzić, ale w końcu uznałam, że nie będę ich dłużej dręczyć. W końcu mieli rok przerwy, gdyby to był krótszy czas, pewnie Blackbourn musiałby nieźle się natrudzić, żeby odzyskać Pearl. Ach, i tak, nigdy nie miałam zamiaru, aby Pearl wyciągała rękę, przecież ileż można, prawda? Od samego początku wiedziałam, ze się rozstaną z winy Jeremy'ego, i to on pierwszy odważy się na krok w stronę odrzuconej dziewczyny.
Ja też lubiłam to opowiadanie i ja jako autor przywiązałam się do niego bardzo, teraz mi głupio, że folder na Zamkową nigdy już nie otworzę, ale są inne opowiadania, nad którymi muszę pracować.
Jeszcze raz dziękuję Ci za obecność na tym blogu. Bardzo się cieszę, że historia się podobała, choć była taka banalna, typowo romansowa.
Tak, wiem, już powoli zaczynam się za nią zabierać. Po Niespokojnych na pewno ruszy. Będę wtedy miała dwa blogi:)
Kochana pięknie zakończyłaś to opowiadanie ! tylko szkoda że nie wiemy czy Peral będzie z Jeremim w ciąży czy wróci do zamku z nim ? same pytania zostają ale wiemy że jest szczęśliwa i to się liczy . Dziękuje że mogłam przeczytać i przeżyć tom spaniałą historię ! życze wiele wenny
OdpowiedzUsuńA to już od Was zależy. Pisałam, że resztę możecie dopowiedzieć sobie sami:) Zakończenie jest takie, ponieważ już chyba więcej nie musimy nic wiedzieć, a co dalej się stało to zależy od tego, co sami sobie dopiszecie:)
UsuńJa dziękuję za Twoją obecność, cieszę się, że byłaś na Zamkowej. Bardzo lubiłam Twoje komentarze i mam nadzieję, że inne moje opowiadania też polubisz;)
Dziękuję<3
Pozdrawiam<3
Ojej, pamiętam jak zaczynałaś to opowiadanie. Jak płakałam nad Jeremym, bo on taki pusi pusi, tylko do tulenia. <3 Jeny, to opowiadanie było takie cudowne. Pokazało tak wiele, zwłaszcza mężczyznę zranionego nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Pokazałaś nam jak długo godził się z tym, że ktoś może go pokochać. To było naprawdę piękne. Pamiętam też ten moment oczekiwania jak Pearl spotka Jeremiego. I proszę, są razem. <3 Odwaliłaś naprawdę kawał dobrej roboty i powinnaś być dumna z tego opowiadania! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za nie. <3
Pisz dalej wszystkie swoje opowiadania. <3
Pozdrawiam!
Ja też to pamiętam. Ciągle chciałaś go przytulać;) To były piękne czasy.
UsuńDziękuję Ci za te słowa, a także za Twoją obecność tutaj. Byłaś i jesteś niezłym dopingiem. Dawałaś mi kopa swoimi komentarzami, aż chciało się pisać. Oj tak, pracowałam ciężko, choć każdy może je inaczej postrzegać, doceniać mniej lub bardziej. Były momenty, kiedy chciałam je usunąć, ale szybko brałam się w garść, a teraz? Proszę bardzo, skończyłam historię Pearl i Jeremy'ego.
A ja uwielbiam Cię za Twoje opowiadania.
Jeszcze raz Ci dziękuję za obecność tutaj<3
Ja również pozdrawiam:)
Idealne zakończenie! Pełne słodyczy i niczym niezmąconego szczęścia, czyli takie, jakiego oczekiwałam. ;) Do tej historii - lekkiej, chociaż magicznej w swoim rodzaju - nie pasowałoby inne. Dziękuję Ci za to opowiadanie - za chwile radości, które mi dało. :) Na pewno zajrzę na inne Twoje blogi.
OdpowiedzUsuńJestem zwolenniczką happy endów, więc po mnie nie można się spodziewać niczego innego. W założeniu Zamkowa nie miała być inna, lekka, przyjemna odskocznia dla czytelnika, aby się odprężył przy niej. Mimo że była przewidywalna, mam nadzieję, że cieszyła wszystkich tak samo. Ja dziękuję Ci za obecność na blogu! <3
UsuńPozdrawiam<3
No więc już z godzinę temu pisałam komentarz, ale oczywiście nie, musiało się coś zepsuc, także przepraszam.
OdpowiedzUsuńNapisałam naprawdę dużo, między ionnymi, że Jeremy mnie przez... połowę (?) opowiadania wkurzał tym swoim użalaniem się nad sobą, chociaż trochę go tam rozumiem... No ale osiem lat?! Heloł!
polubiłam Pearl. Lubi zwierzęta więc szacun. Ale ogólnie ją polubiłam, bo jest taka miła, ale też nie jakoś zbyt naiwna.
I szczerze mówiąc bardziej lubiłam Nathaniela niż Jeremyego, ale chemii między nimi raczej nie było...
Jestem ogólnie zadowolona z zakończenia.Bardzo, bardzo zadowolona! Chociaż, jak była ta akcja z prezerwatywami, to myślałam, że Pearl jednak zajdzie... ale lepiej, że tak się nie stało, bo sa razem z powodu ich uczucia, a nie tego, że Pearl zaszła w ciąże...
pozdrawiam i przepraszam za ten pozbawiony ładu i składu komentarz, ale pomyślałam, że w końcu dobrze będzie go zostawić + później bym zapomniała :D