I
co, moi kochani? Przed Wami mamy już ostatni rozdział:) Cieszę, że
historia dobiegła końca, choć tak naprawdę nadal chyba jeszcze to
do mnie nie dociera. Możecie mi pogratulować, bo to mój
pierwszy, napisany od pierwszego do ostatniego rozdziału, blog. Co
prawda nie był to zbyt wyszukany romans, ale takie właśnie
najlepiej mi się piszę. Nim przejdziecie do rozdziału, chciałabym
Wam wszystkim podziękować. Na wyróżnienie zasługują dwie
osoby: Hindsight oraz Elle. Były ze mną od samego
początku i dzielnie mnie wspierały. Bardzo Wam dziękuję za
obecność!<3
Podziękowanie
kieruje oczywiście również do Szwamki, która
wpadła do mnie i raczyła swoimi komentarzami. Bardzo się cieszę z
Twojej obecności tutaj!<3
Oczywiście
dziękuję również Wam wszystkim, którzy byliście ze
mną! Bez Was nie dałabym rady być tu, gdzie jestem, bez Was nie
byłoby tego opowiadania, bo bywały chwile, że chciałam je po
prostu usunąć, gdyż historia stała w miejscu. DZIĘKUJĘ! Mam
nadzieję, że w takim samym składzie będziemy spotykać się
jeszcze wielokrotnie.
Ponieważ
to już koniec tej historii, chciałabym Was zaprosić na inne moje
blogi. Stara jak świat i jeszcze trwająca historia Muriel oraz
Jorgosa: Niespokojne dusze. Romans historyczny z aroganckim
księciem i panną hrabianką: Bal uczuć. A także mój
najnowszy twór, krótki ( mam nadzieję ) romans
dziejący się w Polsce, na Podkarpaciu, czyli: NarzeczonyKaroliny.
Zapraszam
na rozdział! <3
PS.
Któraś z Was pytała, czy będzie druga część tego
opowiadania. Nie, raczej nie. Nie wiem, co mogłabym w kolejnej
części umieścić. Niech ta historia pozostanie zakończona w ten
sposób. Resztę możecie dopowiedzieć sobie sami:)
Pearl
dostrzegła jak dłoń Jeremy'ego drży, gdy rozsuwał jej sukienkę.
Chwyciła ją i mocno uścisnęła.
-
Wiesz, kiedy wyjeżdżałaś, powiedziałaś mi, że będziesz za mną
tęskniła i pragnęła mnie... Nie sądziłem, że wtedy moje życie
przeistoczy się w istne piekło. Przestałem spać, a jeśli już,
śniłaś mi się, najczęściej, gdy kochaliśmy się. Nie mogłem
już tego wytrzymać, czułem, że popadam w obłęd... - urwał i
nabrał gwałtownie powietrza, gdyż ujrzał jak Pearl podnosi się i
jednym wprawnym ruchem zsuwa z siebie sukienkę wraz ze stanikiem.
Zaniemówił, pożerając ją płonącym wzrokiem. - Tęskniłem
za tobą i pragnąłem – dokończył. - Jesteś piękna,
najpiękniejsza.
-
Jeremy, pocałuj mnie – poprosiła cicho, a mężczyzna nie wahając
się ani sekundy zrobił to. Najpierw całował ją delikatnie,
przypominając sobie smak jej ust, ale po chwili pocałunek
przeistoczył się w ognisty, pełen pożądania taniec. Wtargnął
językiem w jej usta.
Znów
powróciło do niej dawne uczucie, że jest pożądana, że
Jeremy, wbrew swoim słowom kocha ją. Tak nie całuje człowiek,
który nic nie czuje, tak całuje tylko zakochany mężczyzna.
Kiedy
sięgnęła dłonią do pomiętej i brudnej od tuszu koszuli, Jeremy
pokręcił głową.
-
Nie, kochanie, nie tym razem – mruknął i pocałował,
jednocześnie dłonią pieszcząc pierś dziewczyny.
Palcem przesuwał po krągłości, rysując linie i kółka, a
potem pochylił się i ustami objął sterczący sutek, aż odchyliła
do tyłu głowę, wsunęła dłonie w jego włosy i jęknęła
przeciągle, rozkoszując się jego słodką pieszczotą. Drażnił
sterczącą brodawkę językiem, lekko ją przygryzał. To samo
uczynił z druga piersią, ciesząc się jej przyspieszonym oddechem
i cichym pojękiwaniem.
Mokrymi
pocałunkami znacząc ścieżkę, powoli schodził na dół, aż
dotarł do jej kobiecości, gotowej, aby go przyjąć. Uśmiechnął
się jedynie i przywarł do niej ustami, wślizgując się językiem
do jej mokrego wnętrza i pieszcząc ją w najintymniejszy sposób.
Pearl wyginała ciało w rytm poruszającego się języka, aż
wsunęła dłonie w jego włosy i zacisnęła na nich palce, głośno
jęcząc. Jeremy doskonale wiedział, co robić, w jaki sposób
dać jej rozkosz. W końcu oderwał się od niej, na co Pearl
zareagowała głośnym jękiem. Nie kryjąc rozczarowania spojrzała
na niego nieco zirytowana jego zachowaniem, lecz płonące oczy i
czerwone wypieki na twarzy jeszcze nie zniknęły. Ułożył się
między jej nogami i pocałował ją gwałtownie. Uniósł się
na łokciach i spojrzał na nią. Dostrzegła w jego cudownych oczach dobrze znany
żar, który widywała już wcześniej. Poczuła nagle łzy pod
powiekami, które nagle wydostały się na zewnątrz i spłynęły
aż do ucha.
-
Nie płacz – poprosił cicho. - Jestem tu, nigdy już nie pozwolę
ci odejść. Nigdy – obiecał cicho i zawisł nad nią.
Kciukami otarł łzy i Pearl poczuła, jak zaczął powoli wsuwać
się w nią.
Wypełniło
ją potworne gorąco, ogień, który mógł ugasić lub
wzniecić tylko Jeremy. Przygryzła wargę, by po chwili jęknąć
cicho i przygarniając go do siebie mocniej, bliżej. Złapała go za
ramiona, lecz jej niecierpliwe dłonie zsunęły się na boki, a
potem na pośladki i mocno je uścisnęły.
-
Tak długo na to czekałam – wyszeptała urywanym szeptem, w takt
jego powolnych ruchów.
-
Ja też, skarbie – wysapał i znów ją pocałował. - Kocham
cię. - Kolejny pocałunek. - Kocham cię. - Pocałunek. - Kocham
cię. - Po każdym słowie całował ją namiętnie, aż Pearl
odchyliła do tyłu głowę odsłaniając mu swą szyję. Przywarł
do jej miękkiej skóry i całował, a po każdym muśnięciu
szeptał, że ją kocha.
Uniósł
się na łokciach i zwiększył tępo, poruszając się szybciej, aż
ich oddechy synchronizowały się, a pożądanie stało się wspólne.
Coraz mocniej zaciskała się wokół niego, aż Jeremy poczuł,
że dłużej nie wytrzyma. Znajomy ogień trawił go coraz bardziej.
Serce waliło mu jak szalone, jej zresztą też.
W
końcu Pearl wygięła ciało w łuk, wyrzuciła biodra do góry
i głośno krzycząc imię kochanka, opadła, czując oblewające ją
fale rozkoszy. Ukochany doprowadził ją do burzliwej kulminacji, aż
w końcu i sam dołączył do niej, w ostatnim spazmie przyciskając
ją do siebie.
Opadł
na nią, lecz po chwili uniósł się na łokciach, nadal
dysząc ciężko. Uśmiechnął się, patrząc na spokojną twarz
dziewczyny. Przymknęła powieki i powoli dochodziła do siebie po
szaleństwie, które przed chwilą ich ogarnęło.
-
Otwórz oczy, skarbie – poprosił cicho, a Pearl zrobiła to.
Drgnęła, gdy napotkała jego błękitne spojrzenie, ale po chwili
uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła do niego ramiona.
Przytuliła go do siebie i pocałowała mocno, tak, by poczuł
wielomiesięczną tęsknotę, ból i rozczarowanie, a także
niesłabnącą miłość do niego.
-
Kocham cię – powiedział Jeremy jeszcze i przetoczył się na bok.
-
Ja ciebie też, Jeremy – odpowiedziała sennie i wtuliła się w
niego.
Kiedy
ich ciała znów się uspokoiły, zaczęli kochać się
ponownie. Tym razem Pearl usiadła na nim. Powolnymi
ruchami bioder doprowadziła go do niesamowitego szczytu. Czuł
wtedy, że niebo znajduje się w tym właśnie pokoju.
Pearl
nie miała ochoty się budzić. Czuła przy sobie ciepłe ciało i
wiedziała kto to był. Jeremy. Uśmiechnęła się na wspomnienie
gorącej nocy. Za pierwszym razem nie użyli zabezpieczenia i mogła
zajść w ciąże, lecz nie przejęła się tym. Nie mogła się
doczekać, kiedy weźmie na ręce ich dziecko. Małą dziewczynkę
lub chłopczyka. Bardzo pragnęła tego, zwłaszcza, iż Jeremy
powiedział, że ją kocha.
Ostatnia
myśl sprawiła, że wybudziła się całkowicie. Spojrzała na
Jeremy'ego pogrążonego w śnie.
-
Kocham cię – wyszeptała bezgłośnie i wstała. Odszukała
sukienkę i narzuciła ją na siebie. To nie był jej pokój,
lecz Candice i Roberta. Miała nadzieję, że nie będą mieli jej za
złe tego, że kochała się z Jeremym właśnie tutaj. Odświeżona
i ubrana poszła do kuchni, aby zrobić śniadanie.
Jeremy
bał się otworzyć oczy, ponieważ wiedział, co go czeka. Okrutna,
szara rzeczywistość. Zapomniał, że znajdował się daleko od
zamku i Szkocji. Zapomniał, że ta noc była inna od tych
poprzednich. Nie otwierając oczu przekręcił się na plecy i ręką
uderzył o kant nocnej szafki. Zaklął głośno i otworzył oczy.
Coś się zmieniło, pomyślał zaskoczony. Nie wiedział jednak, co
to było. Jego otumaniony snem umysł jeszcze nie zarejestrował
zmian, a kiedy w końcu to się stało podniósł się
gwałtownie, czując jak serce bije mu szybko. Wstał, ubrał się
szybko i wyszedł. Nie bardzo orientował się w rozmieszczeniu
mieszkania, ale poczuł zapach kawy, więc przypuszczając, gdzie
może znajdować się kuchnia, poszedł w tamtą stronę. Stanął w
progu i zatrzymał się gwałtownie. Wstrzymał oddech, nie mogąc
uwierzyć, że oto widzi Pearl ubraną w krótkie żółte
spodenki, białą koszulkę polo. Stała boso przy kuchence,
mieszając na patelni. Po zapachu rozpoznał grzyby i cebulę.
Chciał
coś powiedzieć, nie wiedział jednak, co to mogło być. Czy zwykłe
„kocham cię” mogłoby wystarczyć? Nie, jeszcze nie. Muszą
porozmawiać. Już miał się przywitać, gdy Pearl obejrzała się
przez ramię i dostrzegła go. Odwróciła się już całkiem
do niego i posłała mu promienny uśmiech, od którego
ścisnęło go w żołądku. Jak mógł być tak okrutny i
wyrzucić ją ze swego życia? Jak mógł być tak bezduszny i
kazać jej się wynosić? To ona była jego sercem, ona była istotą
jego życia i jedynym powodem, dla którego jeszcze żył. Tyle
mu dała, nie oczekując nic w zamian, a on odwdzięczył się jej
jedynie odrzuceniem. Nie zasługiwał na nią, wiedział o tym, lecz
nie mógłby już bez niej żyć.
-
Już wstałeś – powiedziała i zamieszała w misce, która
stała na blacie kuchennym, a potem zawartość wylała na patelnię.
-
Pearl – wykrztusił w końcu, nie mogąc nasycić się jej
widokiem.
-
Robię jajecznicę z grzybami, masz ochotę? - zapytała i podeszła
do niego. Pocałowała go w usta i złapała za dłoń. Podprowadziła
do stołka i posadziła na nim, obdarzając go jeszcze promiennym
uśmiechem.
-
Zawsze uwielbiam posiłki przygotowane przez ciebie, ale czy
jajecznica może chwilkę poczekać? Chciałbym z tobą porozmawiać.
-
O czym? - zapytała, patrząc na niego.
-
O ostatnim roku i tego, co zrobiłem.
-
Jeremy, nie musimy do tego wracać, naprawdę. Cieszę się, że
jesteś i wiem, że teraz wszystko będzie dobrze – powiedziała to
z takim przekonaniem, że Jeremy naprawdę chciał porzucić pomysł
poważnej rozmowy, ale nie mógł tego zrobić, ponieważ
chciał wszystko wyjaśnić.
Pearl widząc jego zdeterminowaną minę zgasiła płomień
palący się pod patelnią i usiadła obok niego. Jeremy odwróciła
się na krześle w jej stronę i palcem uniósł podbródek.
Kiedy zajrzał w jej oczy, uśmiechnął się do niej ciepło.
-
Nie bój się, tym razem nic nie stanie na drodze naszego
szczęścia. Chciałem z tobą porozmawiać, ponieważ pragnę ci
powiedzieć, że kłamałem, gdy mówiłem ci, że nic do
ciebie czuje. Zresztą, chyba wczoraj wielokrotnie powtarzałem ci,
że cię kocham i zawsze tak było. Wyrzuciłem cię z Crathes nie
dlatego, że myślałem o sobie, lecz o tobie. Wiedziałem, że
zechcesz ze mną zostać, zapominając o przyszłości. Wiedziałem
też, że w Szkocji zmarnowałabyś się, ponieważ zamiast iść na
studia wolałabyś być ze mną. W końcu przestraszyłem się, że
znudzisz się mną i spokojnym życiem w Crathes i wyjedziesz. Nie
chciałem tego...
-
I dlatego wolałeś to zakończyć sam? Myślałeś, że będzie mnije
bolało, gdy sam mnie wyrzucisz? - zapytała, a jej głos zadrżał
niespodziewanie. Jeremy złapał ją za rękę i przysunął do ust.
Musnął wargami jej smukłe palce i przymknął powieki.
-
Tak – odpowiedział zduszonym głosem. - Czy byłabyś mi to w
stanie wybaczyć?
-
Och, Jeremy, jakże mogłabym postąpić inaczej? Owszem, zraniłeś
mnie i gdy pojawiłeś się na weselu byłam na ciebie zła, lecz
wiem teraz, że twój przyjazd oznaczał jedno: gdyby ci na
mnie nie zależało, nigdy nie pojawiłbyś się wśród ludzi.
Wiem, że nie zmusiłby cię do tego ślub Bobbiego.
-
Masz rację, ale z drugiej strony nie wiesz, co przeżywałem, gdy
wchodziłem do kościoła. Kiedy cię jednak zobaczyłem, przestałem
się bać. Czułem, że wszystko będzie dobrze, choć twoje
zachowanie wcale nie wskazywało na to. - Pearl uśmiechnęła się
do niego nieśmiało.
-
Przepraszam, byłam okropna.
-
Ależ nie, twoje zachowanie było jak najbardziej zrozumiałe. Wiem,
że zasłużyłem na to.
-
Kocham cię – powiedziała głośno. Jeremy przyciągnął ją do
siebie. Dziewczyna stanęła między jego rozchylonymi udami i
przywarła do niego całym ciałem, całując go gwałtownie.
Tą
czułą scenę przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie oderwali się
od siebie i spojrzeli zaskoczeni na korytarz.
-
Kto to? - zapytał Blackbourn.
-
Nie mam pojęcia.
Odsunęła
się od niego i poszła otworzyć. Kiedy uchyliła drzwi, do środka
wpadła wściekła matka. Widać było po niej, że nie spała zbyt
wiele, ponieważ miała na sobie stare dresy i wczorajszą fryzurę,
makijaż już dawno się zmył, lecz trochę go jeszcze pozostało.
-
Możesz mi wyjaśnić, co się z tobą stało? - warknęła wściekła.
-
Mamo, ja muszę ci...
-
Dzień dobry, pani Grand – przerwał jej Jeremy, który
wszedł na korytarz. Ubrany był we wczorajsze spodnie od garnituru i
koszulę rozpiętą pod szyją. Kobieta na jego widok wstrzymała
oddech. Nie była przygotowana na to, że zobaczy tego mężczyznę z
bliska. Jego blizna była okropna. Speszona odwróciła wzrok,
ponieważ nie mogła dłużej patrzeć na niego.
-
Więc to ty jesteś tym mężczyzną, którego opłakiwała
Pearl przez ostatni rok... - mruknęła, spoglądając na parę,
która tuliła się do siebie. Wydawało jej się, że Pearl
nie była zachwycona obecnością pana Blackbourna, lecz teraz przed
jej oczami stała zakochana w sobie para. Jej córka wyglądała
na szczęśliwą.
-
Podejrzewam, że tak – odpowiedział z rozbawieniem, widząc jak
kobieta patrzy na Pearl z uniesioną brwią.
-
Zraniłeś ją – powiedziała z wyrzutem.
-
Wiem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Do końca życia będę
robił wszystko, żeby mi wybaczyła i zapomniała – z tymi słowami
skierował wzrok na Pearl, która tuliła się do jego boku.
Piwne oczy zwilgotniały, lecz
uśmiechnęła się do niego.
-
Nie musisz, już nie pamiętam, co się stało – odpowiedziała
tylko i wspięła się na palce, aby cmoknąć go w policzek.
-
No dobrze, nie sądzę, abym miała w tej kwestii za wiele do
powiedzenia, więc życzę wam szczęścia moi drodzy.
-
Dziękuję ci – szepnęła Pearl i oderwała się od ukochanego,
aby wpaść wprost w objęcia.
-
Bądź szczęśliwa.
-
Będę, obiecuję.
-
Doskonale. A teraz, kiedy wszystkie uprzejmości mamy za sobą, teraz
mogę powiedzieć, co myślę o waszym zachowaniu. Jak mogliście tak
bez słowa opuścić wesele?
Kiedy
mama Pearl wyszła, Jeremy przygarnął dziewczynę do siebie,
rozkoszując się ciepłem jej ciała, uśmiechnął się do siebie,
czując, że o to otwarła się przed nimi droga, którą będą
podążać już zawsze. Będzie szczęśliwy z Pearl. I tylko z nią.
-
Kocham cię – powiedział, spoglądając w jej błyszczące oczy.
-
Ja ciebie też – odpowiedziała i wspięła się na palce, aby go pocałować.
Miała
wszystko, bo miała Jeremy'ego. Był i będzie całym jej światem i
nikt już nie będzie tego w stanie zmienić.