-
I co? Masz coś?
Pytanie
zadała matka. Kobieta o bujnych kształtach i tycjanowskich włosach.
Jej zielone oczy wpatrywały się w nią uważnie. Oczekiwała
od niej, że zacznie pracę na stanowisku co najmniej zastępcy
dyrektora. Miała dopiero dziewiętnaście lat, ale ona uważała, że jej najmłodszej córce należy się jak najlepsza posada. Nie potrafiła
przyjąć do świadomości to, że ona nie będzie miała tyle
szczęścia, co jej starsza siostra, która w spadku po dziadku
dostała firmę. Musiała zadbać o swoją przyszłość i do tego
postarać się wytrzymać z matką. Siostra miała własne
mieszkanie, więc miała niesamowity spokój i ciszę. A ona? Ona
jeszcze nie.
-
Nie. Niestety, oni potrzebują kogoś z doświadczeniem –
powiedziała i wsunęła telefon do kieszeni. - Nie spodziewałabym
się, iż w krótkim czasie znajdę pracę. Mamo... zrozum, że
ciężko jest w moi wieku znaleźć cokolwiek, co dałoby stałe pieniądze – dodała szybko, gdy
matka znów zamierzała powiedzieć, co myśli o tych wszystkich
firmach, które wolą doświadczonych pracowników. Poza tym nie
wiedziała, czy sprawdziłaby się w roli sekretarki. Oczywiście
potrafiła posługiwać się komputerem, drukarką i innymi
urządzeniami. Nie była głupia, ale do tego, by być dobrą
sekretarka potrzeba czegoś więcej niż podstawowych umiejętności.
Musiała też być osobą o ciętym języku i silnym charakterze.
Ona nie potrafiła być złośliwą i zdeterminowaną. Owszem, dążyła
do wybranego celu, ale na pewno nie kosztem innych.
Jednak gdy ktoś ją zdenerwował nie przebierała w słowach i
krzyczała to, co myślała. Po prostu jej emocje, często trzymane
na uwięzi wybuchały i wyrzucała z siebie to, co tłamsiła przez
określony czas. Potem żałowała słów, ale nie potrafiła ich
cofnąć, czasami też nie chciała.
- Kochanie, musisz się bardziej postarać... - Jej matka była uparta.
- Kochanie, musisz się bardziej postarać... - Jej matka była uparta.
- Dobrze, zrobię to. - Westchnęła ciężko i wyszła z salonu. Miała po dziurki w nosie tej kobiety. Kochała ją, ale czasami musiała od niej odpocząć.
Nim weszła do pokoju zadzwonił telefon. Dzwoniła Candice.
- Cześć, siostra! - zawołała wesoło Can.
- Cześć, siostra! - zawołała wesoło Can.
- No, cześć. Po...
- O, czyżby znów matka? Nie przejmuj się nią. Ona zawsze taka była. - Jej starsza siostra należała do osób, które bez przerwy gadają. I ona to uwielbiała. Zawsze była taka pełna życia.
- Wiem, ale wciąż męczy mnie o tę pracę. Naprawdę, zatrudniłabym się wszędzie, żeby tylko mieć spokój.
- Wszędzie?
- O, czyżby znów matka? Nie przejmuj się nią. Ona zawsze taka była. - Jej starsza siostra należała do osób, które bez przerwy gadają. I ona to uwielbiała. Zawsze była taka pełna życia.
- Wiem, ale wciąż męczy mnie o tę pracę. Naprawdę, zatrudniłabym się wszędzie, żeby tylko mieć spokój.
- Wszędzie?
- Tak. Masz coś? - zapytała ożywiona i weszła do pokoju. Usiadła na łóżku i z niecierpliwością oczekiwała odpowiedzi.
- No wiesz... Bobbie ma przyjaciela. Ten jego przyjaciel potrzebuję kogoś do wysyłania listów, odbierania telefonów i bycie jego gospodynią. Miałabyś dużo na głowie, ale pensję będziesz miała dość wysoką, nawet powiedziałabym, że za wysoką.
- No wiesz... Bobbie ma przyjaciela. Ten jego przyjaciel potrzebuję kogoś do wysyłania listów, odbierania telefonów i bycie jego gospodynią. Miałabyś dużo na głowie, ale pensję będziesz miała dość wysoką, nawet powiedziałabym, że za wysoką.
- Sprzątanie i gotowanie też wchodzi w tą pracę?
- No, a o czym przed chwilą mówiłam? Wszystko, co tyczy się obowiązków w... domu zawarłam w słowie "gospodyni" - odparła Candice i Pearl oczami wyobraźni zobaczyła, jak starsza siostra kręci głową z politowaniem.
- No, a o czym przed chwilą mówiłam? Wszystko, co tyczy się obowiązków w... domu zawarłam w słowie "gospodyni" - odparła Candice i Pearl oczami wyobraźni zobaczyła, jak starsza siostra kręci głową z politowaniem.
- Ja się nie nadaję na gospodynie i dobrze o tym wiesz!
- Bzdura, oczywiście, że się nadajesz. Umiesz przecież gotować.
- Oczywiście, ale same proste potrawy! Nie potrafię gotować obiadu złożonego z samych wykwintnych dań. Ten facet mnie nie przyjmie, nawet jeśli wstawi się za mną twój Bobbie. To strata czasu... - Chciała tej pracy, ale nie miała innego wyjścia. Nie mogła jej przyjąć, bo ten mężczyzna potrzebował kogoś, kto poradzi sobie ze wszystkim, a ona miała dość spore wątpliwości, czy podoła obowiązkom gospodyni, sprzątaczki i sekretarki w jednym. Do tej posady bardziej nadawała się Candice niż ona. Starsza siostra uwielbiała gotować.
- Pearl, chyba przesadzasz. Poza tym możesz się nauczyć gotować w trakcie pracy. Kto ci zabroni? Kupisz sobie książkę kucharską i codziennie przygotujesz po jednym z dań. - Can była równie uparta, co matka. Dlaczego ona nie potrafiła taka być? Nie umiała narzucić drugiemu własnego zdania i nie potrafiła kogoś nudzić w jednej sprawie. Rozumiała słowo "nie", ale jeśli jakiś delikwent się wahał i nie był pewny, to dawała mu do zrozumienia, że oczekuje jego odpowiedzi.
Westchnęła. W sumie, co jej szkodzi? Jak się nie sprawdzi to trudno, ale nabierze doświadczenia i matka da jej spokój.
- Dobrze. Podaj mi jego telefon i zadzwonię do niego. Nie zgodzi się. Jestem tego pewna, że tak będzie. Jak się dowie ile mam lat... - zaczęła, ale przerwało jej głośne prychnięcie siostry. No tak, jak zwykle widziała coś w czarnych barwach, a jej starsza siostra nie. Ona zawsze nosiła różowe okulary, nawet wtedy, gdy Bobbie złamał jej serce.
- Nie musisz nigdzie dzwonić, przynajmniej na razie. Rozmawiałam już z Jeremy'm. Miałam tylko dowiedzieć się, czy ty się zgadzasz.
Pearl zaczynała się cieszyć. Może nie będzie tak źle? Skoro ten mężczyzna się zgadza ją zatrudnić, to ona nie ma nic przeciwko temu. I w końcu skończą się utyskiwania matki.
- Świetnie! Zgadzam się. Jeśli on nie ma nic przeciwko, to ja tym bardziej - odpowiedziała rezolutnie. - Jestem twoją dłużniczką. To kiedy i gdzie zaczynam pracę?
- Tego samego dnia, którego... przyjedziesz. - W jej głosie wyczuła napięcie. Przyjedzie? Zastanowiła się przez chwilę.
- Coś ukrywasz? - zapytała, tonem tak stanowczym, że aż sama się zdziwiła, że tak potrafi. - Gdzie mam pojechać?
- Do Szkocji.
Szkocja. Daleko i jednocześnie blisko. Miała wyjechać na kilka miesięcy do Szkocji, do jakiegoś zamku... Czy Candice straciła rozum? pomyślała w pierwszej chwili. Dopiero po dwóch dniach dała się przekonać, że jednak warto tam jechać. Candice i Bobbie starali się przekonać ją, że Jeremy nie jest złym człowiekiem. A matka grzmiała jej nad uchem, że za pieniądze jakie oferuje jej cały ten Jeremy Blackbourn zgodziłaby się pracować dla samego Szatana.
- Nie zrobi ci krzywdy - tłumaczył cierpliwie Bobbie. - Znam go od zawsze i wiem, że jest ostatnią osobą, której powinnaś się bać. Jeremy zazwyczaj unika ludzi i rzadko wdaje się w rozmowy.
- Dlaczego unika ludzi? - zapytała, trochę niepokojąc się tym faktem.
- Kilkanaście lat temu uległ wypadkowi. Od tamtej pory unika ludzi, gdyż boi się stać się pośmiewiskiem. Proszę, nie mów mu, że ci powiedziałem, ale prawą stronę twarzy ma zniekształconą. Oczywiście, nie jest tak strasznie, jak mówi on sam, ale na pierwszy rzut oka może wydać się trochę... niepokojący. Kiedy zobaczysz go, postaraj się udawać, że nie widzisz tego, dobrze? - Od razu zapałała do tego człowieka współczuciem i sympatią. Biedny Jeremy, pomyślała w tamtej chwili.
Dowiedziała się też, że Jeremy nie lubi wyszukanych dań. Zwykłe potrawy składające się z prostych składników. Poza tym dowiedziała się też, że czyta na potęgę i zazwyczaj siedzi u siebie i pracuję. Odziedziczył po ojcu sporą firmę, którą Bobbie zarządzał. Candice powiedziała jej, że jej nowy pracodawca ma dopiero dwadzieścia pięć lat. Dwadzieścia pięć! Taki młody.
Coraz bardziej intrygowała ją ta sprawa, choć wątpiła, czy sam zainteresowany będzie chciał z nią rozmawiać i odpowie na nurtujące ją pytania. Raczej zwolniłby ją, gdyby zapytała mu jakieś kłopotliwe pytanie.
- Jeśli chcesz, to Bobbie pojedzie tam wcześniej. Uprzedzi go i pomoże mu przygotować dla ciebie pokój i miejsce pracy - zagadnęła starsza z sióstr Grand. Pearl pokiwała głową i uznała, że pomysł jest świetny. Nie będzie musiała szukać zamku, gdy już stawi się na miejscu. Ukochany Candice wyjedzie po nią na lotnisko i pokaże drogę oraz okoliczne miejscowości.
Pod koniec tygodnia Bobbie pojechał do przyjaciela, a ona kupowała jak szalona książki o Szkocji i potrawach, jakie tam podawano. Niektóre wydały jej się proste, a inne wzięte z kosmosu. Jednak stwierdziła, że Szkocja, choć wiedziała o niej dość dużo, dzięki książkom wydała się jeszcze bardziej intrygująca i tajemnicza. Czuła, że to miejsce całkowicie ją oczaruję i może przeżyje jakąś niezwykła przygodę? W takim kraju to dość pewne, bo wszędzie roztaczały się lasy, łąki i wzgórza, na których niejednokrotnie można było dostrzec ruiny zamku lub kościoła.
Uśmiechnęła się do siebie. Jechała do Krainy Mgieł!
_____
Nie jestem dobra w pisaniu, wiem. Jednak lubię tworzyć własny świat i kreować własnych bohaterów o kontrastujących charakterach.
Życzcie mi powodzenia - jutro mam ustny polski! :)
Pearl uwielbiała gotować, dlatego natychmiast zgodziła się na kilka tygodni pracy w Szkocji na zamku należącego do tajemniczego Jeremy'ego Blackbourna. Przyjaciel jej przyszłego szwagra od lat pojawia się w rozmowach, lecz nie miała sposobności, aby go poznać.
Kiedy dociera na miejsce, okazuje się, że okolice są niezwykle piękne i urokliwe, jak na Szkocję przystało, lecz sam właściciel tych wspaniałości ani myśli wychodzić jej na powitanie. Zamknięty w swych pokojach nazywa się zamkową bestią i ucieka przed ludzkim wzrokiem.
Dziewczyna postanawia mu pomóc, w końcu nikt nie może wiecznie tkwić w zamknięciu. Postanawia nie tylko gotować, ale także sprawić, by Jeremy odważył się jej pokazać.
Powoedzenia na egzaminie :*
OdpowiedzUsuńAh, znalezienie pracy dla młodych ludzi, to naprawdę bardzo ciężka sprawa. Właśnie, wszędzie chcą wieloletniego doświaczenia, ale gdzie je niby zdobyc, prawda? Pearl w sumie, ta praca spadła jak z nieba. Oczywiście dziewczyna nie była co do tego pomysłu przekonana. Ja chyba też bym się wahała, ale jak nie było żadnej innej alternatywy?
No i też mi szkoda Jeremy'ego (jak napisała źle imie, to przepraszam) najgorzej jest właśnie, jak takiemu młodemu człowiekowi coś się stanie, a potem on sam nie potrafi siebie zaakceptować i zamyka się w domu. Naprawdę współczuje takim ludziom. Zdaje mi się, że Jeremy musi się tak naprawdę czuć bardzo samotny.
A co do opowiedzi na Twoje pytanie, co tam najczęsciej sobie czytam, to nie, nie jest to fantasyka. Kiedyś miałam taką fazę na to, ale mi przeszło. Teraz są co najczęsciej blogi z opowiadaniami fanfiction o zespołach rockowych. Sama w końcu takie coś piszę :)
Z tego, co widziałam na Internecie to pisze Jeremy, Jermiemu...itp. Jakoś tak;)
OdpowiedzUsuńI również mu współczuję. Ale tak właśnie jest. Człowiek po wypadku całkowicie się zmienia i nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby być inaczej, że mógłby pozwolić sobie pomóc.
No tak, mam ten sam problem - każdy chce ode mnie co najmniej dwuletniego doświadczenia. A skąd niby mam je wziąć? To chyba normalne, ze trzeba gdzieś trzeba zacząć i zdobywać to doświadczenie.
Aa, rozumiem;) Sądziłam, że czytasz fantastykę, bo wspomniałaś o Potterze i dlatego;)
No to się pochwal, chętnie przeczytam;)
Zawsze mam problem z angielskimi imionami :)
OdpowiedzUsuńA chętnie się pochwale. Narazie mam jeszcze bloga na onecie, ale po zakończeniu tamego opowiadania przenoszę się na blogspota, bo onet już mnie wykańcza.
To adres z onetu: http://slodki-smak-lez.blog.onet.pl/
Adres z blogspota: http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ (ale tam w sumie jeszcze nic nie ma)
Ja również mam z nimi problem i to straszny. Czasami zastanawiam się, gdzie powinien być apostrow,a gdzie powinno się odmienić imię normalnie.
OdpowiedzUsuńI kiedy zaczniesz pisać na blogspocie? :)
Dokładnej daty nie jestem w stanie podać. Chcę najpierw zakończyć publikowanie opowiadania, które mam na onecie. Zostało mi jeszcze 13 rozdziałów do końca. No myślę, że jakoś tak jest to kwestia 2 lub 3 miesięcy.
OdpowiedzUsuńW takim razie postaram się nadrobić tamten blog, a czekam, aż zaczniesz prowadzić tutaj;)
UsuńSzkoda mi "Coś wspaniałego", polubiłam to opowiadanie, choć ostatniego rozdziału nawet nie mogłam skomentować. Nowa historia od razu mnie zaintrygowała, a zwłaszcza tajemniczy, oszpecony właściciel, którego wnętrze na pewno okaże się piękne. Polubiłam z miejsca Pearl. Nie dość, że cudowne imię, to jeszcze niesamowicie sympatyczna i rezolutna. Pozdrawiam Cię kochana i informuj mnie o nowościach ;*
OdpowiedzUsuńPS Czytasz jeszcze moją Gryfonkę? (: Ostatnio dodałam nowy rozdział.
C.
Mi również jest szkoda, ale musiałam coś zrobić, bo Onet robił się coraz bardziej uciążliwy. A;e wrócę i dokończę tą historię, bo lubię ją. Sama też się w niej zaczytałam.
UsuńI czytam Twojego bloga, czytam;) Już nadrobiłam zaległości, teraz tylko skomentuję;)
Wydaje mi się, że na początku za dużo razy użyłaś słowa "matka", ale nie przeszkadzało mi to bardzo w czytaniu. Podoba mi się tutaj, ostatnio zaczęłam czytać zwykłe opowiadania (długo siedziałam w mandze i anime) i one są tak... fajne!
OdpowiedzUsuńPearl jest taka kochana, że chce się ją wyściskać. Młodziutka, uprzejma i pełna życia. Jej siostra wydaje mi się być wulkanem energii xD. Intryguje mnie Jeremy, i ta jego oszpecona twarz. Jestem ciekawa czy faktycznie wygląda tak źle, jak go opisują. Szkocja... chciałam tak kiedyś pojechać.
Pozdrawiam Cię i dodaję do linek, by wiedzieć, kiedy dodasz coś nowego. I zostawię swój adres bloga, może też zajrzysz. Jak wspomniałam, siedziałam w mandze i anime, jednak przerzuciłam się na "normalne" opowiadania :p.
http://wiezy-krwi.blogspot.com
Tak, wiem, że za dużo użyłam tego słowa. Gdyby nie Ty, pewnie zwróciłabym na to uwagi;)Dziękuję.
UsuńNigdy nie czytałam tego rodzaju opowiadań. Masz może jakieś pozostawione i zakończone blogi z mangą i anime?
Pozdrawiam;)
Owszem, mam : d. Z Naruto, jednak nie jestem do końca z niego zadowolona.
Usuńhttp://yae-kasai.blogspot.com, mam też z Bleacha, ale tylko prolog: http://przedwieczny.blogspot.com
I nie ma za co, sama czasem zapominam, że istnieją synonimy :)
Chciałam zauważyć tylko, że moje opowiadanie to więzy krwi, a nie rodzinne :3. Chociaż też pasują :d
UsuńPoza tym ładnie tu masz, tak biało :3
Łoooł, i nie zostałam poinformowana o nowej notce? Nie ładnie, oj nie ładnie.
OdpowiedzUsuńNie umiesz pisać? Dorwę to nakopie do tyłka!
Szkocja! Toć cudownie to stwarzasz, to znaczy nie długo się dowiemy jak Pearl tam pojedzie. Ciekawe, jak zareaguje nasza zamkowa bestia, będzie ostro co? Lubię to. Oj, mocno lubię nawet.
Czekam na dalej.
[dwa-oddechy.blogspot.com]
[rzadkie-powietrze.blogspot.com]
Wybacz, ostatnio mam mnóstwo pracy. Musiałam składać papiery do Urzędu Pracy, potem imprezy ze znajomymi na zakończenie matur. Nie miałam czas nawet napisać.
UsuńNastępnym razem Cę poinformuję;)
Hej, przeinstalowałam sobie Chrome'a i jakoś mi teraz blogger lepiej chodzi xD nie wiem, jak to możliwe, ale tak właśnie jest xD
OdpowiedzUsuńA więc przeczytałam wreszcie! Na razie to wprawdzie takie wprowadzenie, ale już mi się podoba. Lubię imię Pearl i w ogóle lubię ją samą, wydaje się sympatyczna i z głową na karku, i w ogóle taka... rozsądna;) a ponieważ sama na nadmiar rozsądku nie cierpię, tym bardziej u niej mi się to podoba;]
Poza tym sam pomysł jest ciekawy - i myślę, że tytuł odpowiedni, no, ale to się okaże na pewno dopiero jak poznamy głównego bohatera^^ i w ogóle to cieszę się, że zaczęłaś pisać coś nowego, bo lubię Twoje pisanie. Więc na pewno będę zaglądać, i to częściej, jeśli mój komputer nadal łaskawie będzie mi blogspota udostępniał xD
A propos tego ostatniego - próbuję sama ogarnąć blogspota, bo zastanawiam się nad przeniesieniem tutaj, ale, głupio się przyznać, jakoś go nie umiem rozgryźć. Może podpowiesz taką rzecz, której zrobić nie umiem, co mnie irytuje - jak mam wrzucić takie tło pod posty jakie chcę? xD nagłówek udało mi się jakoś wstawić, tło pod bloga też, ale tego pod posty i linków ciągle nie rozgryzłam^^
Całuję!
miłka
Tak w ogóle to jestem tutaj: di-volpe.blogspot.com ;)
UsuńDziękuję za komentarz u mnie. Nikt nie jest idealny w moim opowiadaniu, nawet Aniela ^^'. Ba, nawet Michał! : D Ale to się wszystko okaże powolutku. Póki co poprawiam niektóre szczegóły w opowiadaniu, większość nie zmieni znaczenia dla dalszej części opowiadania, jedynie troszkę Jowity dodam troszkę, ale wtedy w rozdziale I przypomnę o tym :).
OdpowiedzUsuńJak tam na najdłuższych wakacjach w życiu? ;). Jak matury poszły? Teraz tylko wybrać kierunek studiów, nie? :)
bardzo fajnie, ciekawe jak rozwinie się akcja, czuje, że Pearl nie będzie miała łatwo z Jeremym ... ;) a tak w ogole, ja tez swietnie nie pisze, moze nawet źle, ale lubię to robic choćby dla siebie... ;)
OdpowiedzUsuńUprzejmie informuję, że na http://gryfonka-na-tropie.blog.onet.pl/ pojawił się nowy rozdział :* Serdecznie zapraszam do czytania :)
OdpowiedzUsuń[SPAM / Jeśli ten komentarz uraził Cię w jakikolwiek sposób przepraszam bardzo.]
OdpowiedzUsuńBAU to jednostka FBI zajmująca się tworzeniem profili psychologicznych przestępców. W jej skład wchodzą ludzie niezwykle inteligentni, znający się na ludziach jak mało kto. Ich zadaniem jest wejść w głowę przestępcy, zrozumieć jego motywy działania, plany i marzenia. Muszą zrobić to wszystko, aby go powstrzymać i zapobiec kolejnym przestępstwom.
Lailah, młoda pani psycholog i mistrzyni informatyki, włamuje się do bazy FBI, żeby zdobyć informacje o mężczyźnie, który zamordował jej rodziców. Agentom Federalnym udaje się do niej dotrzeć. Członkowie BAU, będący pod wrażeniem jej umiejętności proponują jej pracę w jednostce, jako analitykowi komputerowemu.
Lailah przyjmuje pracę, nie mając pojęcia, że już niedługo przyjdzie jej stanąć twarzą w twarz ze wszystkimi koszmarami jej dzieciństwa.
http://widmo-przeszlosci.blogspot.com/
http://wiezy-krwi.blogspot.com/ zapraszam na rozdział 1, część I : 3
OdpowiedzUsuń