4.8.12

5. Zwiedzanie okolic Crathes

         Kiedy wróciła do łóżka nadal nie mogła otrząsnąć się z szoku po spotkaniu z Jeremim. W głowie odtwarzała całą rozmowę. Dopóki trzymała odpowiedni dystans on zachowywał się... poprawnie, ale gdy tylko zmniejszyła odległość, natychmiast stał się opryskliwy i zabronił jej zbliżać się do siebie. Przecież w tych ciemnościach nie dostrzegłaby jego twarzy. Westchnęła smętnie i wbiła wzrok w sufit. Po chwili jednak zasnęła, choć sen miała niespokojny i co chwilę budziła się zalana zimnym potem. Kiedy nastał świt, zwlokła się z łóżka i pomaszerowała zaspanym krokiem do łazienki. Na początek odkręciła kurek z zimną wodą, by obudzić śpiące jeszcze ciało. Kiedy poczuła się już dostatecznie wybudzona pozwoliła, aby ciepła woda ukoiła ciało po wczorajszym stresującym zdarzeniu . Kiedy poczuła się już na tyle dobrze, że mogła zacząć nowy dzień z nową energią - wyskoczyła z kabiny i wytarła się do sucha. Z uśmiechem na ustach założyła szorty i bluzkę, a potem włosy zaplotła w warkocz.
         Kiedy schodziła do kuchni, zerknęła na schody, przy których zderzyła się z Blackbournem i oblała się uroczym rumieńcem. Ale się wygłupiła! Co on o niej teraz pomyśli? Wczoraj była zbyt zszokowana i zaskoczona, by pomyśleć o tym, że ten mężczyzna może jej kazać wracać do domu z powodu jej wścibstwa. Teraz, w świetle dnia widziała to doskonale i mogła założyć się o własną głowę, iż Bobbie przekaże jej informację o jej wyjeździe. Może nie będzie tak źle? Przecież nie miała pojęcia, że to sam pan zamku przemierza korytarze.
         Po kilku minutach odnalazła kuchnię. Wczoraj wiedziała, gdzie się znajduję, ale dziś zapomniała, jak się do niej idzie i miała problemy z odnalezieniem do niej drogi. Bobbiego jeszcze nie było, gdyż było tu zimno i żadne naczynia jeszcze nie zostały wyciągnięte z szafek. Zajęła się robieniem śniadania. Ponieważ tu pracowała powinna szybko zająć się posiłkiem szefa. Zastanowiła się chwilę. Co lubi jeść? Jakie najczęściej posiłki je? Obfite? A może ogranicza jedzenia? Długo się nie mogła zdecydować, ale wiedziona instynktem no i praktyką zrobiła najzwyklejsze śniadanie. Takie, jakie powinien jadać przeciętny mężczyzna. Usmażyła jajecznicę z pomidorami, do tego bekon, sok pomarańczowy i kawa, zrobiła tosty i ułożyła kilka na osobnym talerzyku, na małą salaterkę, którą znalazła w dolnej szafce wyłożyła powidło. Spojrzała na tace i zastanowiła się przez chwilę. W końcu dołożyła kilka owoców, które zapewne zje na drugie śniadanie i z takim menu poszła do pokoju, w którym miała zostawiać posiłki. Tace trzymała blisko siebie i szła bardzo powoli, tak by nie zrzucić jakiegoś naczynia. Kiedy udało jej się dotrzeć do małej windy umieszczonej w ścianie, postawiła powoli tacę, a potem nacisnęła przycisk.
         - Dzień dobry - usłyszała nagle czyjś głos. Krzyknęła przerażona i odskoczyła od okienka, przerażonym wzrokiem rozglądając się wokół. Nikogo jednak nie dostrzegła. - Przepraszam, że panią przestraszyłem. - Uniosła wysoko głowę szukając źródła dźwięku. W prawym rogu, niedaleko drzwi dostrzegła kamerę. Tuż pod nią paliło się zielone światełko.
         - N-nic się nie stało... - bąknęła, nie bardzo wiedząc, co zrobić i jak się zachować. Nie słyszała w jego głosie złości, lecz zrównoważony spokój. - P-przyniosłam panu śniadanie. Smacznego - odpowiedziała i ruszyła do wyjścia.
         - Zaczekaj! - powiedział stanowczo, a ona przystanęła natychmiast, lecz nie spojrzała w stronę kamery.
         - Tak?
         - Chciałbym panią przeprosić. Wczoraj w nocy... Zaskoczyła mnie pani i zachowałem się jak gbur. Proszę o wybaczenie - dodał i zapadła cisza. Pearl była więcej, niż zaskoczona jego galanterią i słowami. Nigdy nikt nie przeprosił jej w ten sposób. Raczej były to zdawkowe słowa, mające na celu szybkie zapomnienie o tym, co się stało. Tutaj chodziło tylko o kilka słów, a nie o horrendalną sytuację. Żachnęła się w duchu, gdy przypomniała sobie, jak parę minut temu martwiła się o posadę.
         - Nic się nie stało. To ja powinnam pana przeprosić. Nie powinnam była za panem iść - odpowiedziała najspokojniej, jak umiała.
         - Skoro tak, to mogę uznać tę sprawę za zamkniętą? - Boże, pomyślała Pearl, ma taki seksowny głos. Szybko jednak skarciła się w duchu i oblała rumieńcem.
         - Tak, myślę, że tak - mruknęła i ponownie skierowała się do wyjścia.
         - I jeszcze jedno. Czy mogłaby mi pani mówić po imieniu? Mam na imię Jeremy, a "pan" pasuje do starszego, statecznego mężczyzny. Oczywiście, jeśli ci to nie przeszkadza.
         - Nie, nie, skądże znowu. Mam na imię Pearl - odpowiedziała nieśmiało i uśmiechnęła się do kamery. - Czy życzysz sobie coś szczególnego na obiad?
         - Nie, zdaję się na ciebie - odpowiedział. - Miłego dnia, Pearl - powiedział po kilku sekundach milczenia i zielone światełko zgasło. Dziewczyna szybko wyszła z małego gabinetu i uciekła do kuchni jak największy tchórz.
         - Dzień dobry, młoda - przywitał się z nią Bobbie, gdy zauważył ją jak wchodzi do kuchni. - Coś się stało? - zapytał, gdy zobaczył jej czerwone policzki.
         - Nie, nic - odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego promiennie. Szybko zabrała się za śniadanie.

***

         Oparł głowę o wezgłówek i przymknął powieki. Od razu pojawił mu się obraz ślicznej blondyneczki, która wpatrywała się w kamerę z takim przerażeniem, jakby za chwilę miał wyskoczyć z niej potwór. Zaśmiał się gorzko. W istocie niewiele różnił się od potwora, który mógłby straszyć małe, nieśmiałe dziewczynki. A Pearl, ta mała róża, przypominała mu taką właśnie osóbkę. Choć podziwiał ją za to, że wczoraj wyszła na ciemny korytarz i podążyła za nim.
         Kiedy zderzyła się z nim, poczuł mrowienie wzdłuż kręgosłupa, które zatrzymało się na lędźwiach. Wytrąciło go to z równowagi i dlatego zachował się wobec niej, jak jakiś niewychowany dzikus. Pearl musiała się przestraszyć jego zachowania. Czuł się zobowiązany, żeby ją przeprosić. I najwidoczniej udało mu się, bo już po chwili jej śliczna twarz rozjaśniła się.
         O Boże, w co on się wpakował? Dlaczego nie pomyślał, że Pearl może mu się spodobać? Nie przewidział tego. Dobrze się stało, że siedzi w zamknięciu i nie możliwości poznania jej tak dobrze, jak w normalnych okolicznościach. Nie chciał jej znać. Wolał traktować ją bezosobowo, tak jakby była służącą, jego pracownicą, choć bardzo młodą i ponętną. Zaklął szpetnie. Jeśli nie przestanie myśleć o jej urodzie, to skończy się to dla niego źle.
Spojrzał na puste naczynia po śniadaniu. Miała talent do gotowania. Przez ostatnie miesiące jadał niezbyt smaczną jajecznicę przygotowaną przez siebie. Nie znosił gotować, a jego frustrację pogłębiało jeszcze to, że musiał sprzątać.
Bieg myśli przerwało pukanie do drzwi.
     - Wejdź, Bobbie - powiedział i nie podnosząc wzroku zabrał się za wgrywanie oprogramowania do służbowego laptopa Pearl.
         - I co? Jak smakowało ci śniadanie? - zapytał Whitmarsh. Usiadł w fotelu naprzeciwko biurka i przyjrzał się przyjacielowi. Coś się zmieniło w nim, ale sam nie wiedział co.
         - Tak - odpowiedział mechanicznie i zerknął na Bobbiego. Jego mina świadczyła, że oczekuje czegoś więcej, ale on sam nie wiedział, co powiedzieć i przecież zabronił sobie myśleć o Pearl. - Było smaczne. Podziękuj jej ode mnie - dodał i zobaczył, że jego przyjaciel skrzywił się nieznacznie. Nie zabrzmiało to szczerze, ani przyjaźnie, ale nie miał ochoty tłumaczyć przyjacielowi, dlaczego tak nagle zaczął być oschły. Zrobiłby z siebie idiotę, a  poza tym Bobbie mógłby się wystraszyć i zabrać Pearl z powrotem do domu. Nie mógł na to pozwolić. Ale możliwe, że byłoby to rozsądne wyjście. Nie ufał sobie, na pewno przestał po wczorajszym spotkaniu. Nie było ono ani efektowne czy może intrygujące, ale wystarczyło, żeby mógł się czuć zagrożony. Zaśmiał się w duchu. Pearl nie mogła mu zagrozić, to raczej on stanowił dla niej niebezpieczeństwo. Dlatego postanowił, że będzie trzymał odpowiedni dystans. Dziś był miły, ale na tym koniec - zero uprzejmości. Jeśli nie będzie z nią rozmawiał, to uda mu się wytrzymać tych kilka miesięcy, a potem ona wyjedzie.
         Bobbie zastanowił się przez chwilę, czy aby przypadkiem Pearl i Jeremy wczoraj nie natknęli się na siebie, lecz szybko odrzucił tę myśl. To niemożliwe. Pearl musiałaby wtargnąć do jego pokoju i siłą wyciągnąć z tej ciemnej komnaty na światło dzienne. Więc co się stało? pomyślał zafrasowany.

***
         Zamek, choć z daleka wydaję się niepozorny, to w środku jest nieskończonym labiryntem korytarzy, wnęk i pokoi, które przypominały wielkie komnaty z końca XVII wieku*. Pearl bała się, że przez swoją ciekawość i nieostrożność zgubi się i za nim Bobbie ją odnajdzie minie wiele godzin.
         Po śniadaniu przeszła się korytarzem i przeczytała większość cytatów z Biblii jakie wygrawerowano na ścianie. Niektóre mówiły o mądrości, inne o cierpieniu, a jeszcze inne o miłości i wybaczaniu. Czuła ich siłę i wiedziała, że mają one jakieś przesłanie. Sama nie wiedziała, dlaczego odczuwa tę pewność, że to wszystko jest o niej.
         Zmieszana poszła zwiedzać okolice zamku.
        Gdy tylko weszła na mały dziedziniec znajdujący się na tyłach zamku od razu zakochała się w otoczeniu. Po lewej stronie znajdował się ogród, do którego prowadziła mała furtka z kutego żelaza. Na wprost miała aleję wysypaną żwirem, która znikała za żywopłotem. Po prawej stronie znajdował się niewielki kawałek trawnika i ogrodzenie. Zdecydowała się, że zwiedzi ogród, który przyciągał nieziemskim zapachem kwiatów oraz feerią barw. Wciągnęła nosem cudowny zapach i popchnęła bramkę. Metalowa sprężyna zaskrzypiała. Mała, brukowana ścieżka wiła się w gąszczu roślin, który przypominały jej nieokiełznaną dżunglę kwiatów. Roześmiała się na głos, gdy wyobraziła sobie rude orangutany i czarne makaki skaczące po krzewach.
         - Ale masz wyobraźnie - powiedziała i pochyliła się nad kwiatem, który powinien być malwą, ale nie nie była pewna czy nią jest. Poszła dalej z ciekawością obserwując florę tutejszego ogrodu. W pewnym momencie ścieżka skończyła się, tak samo jak grządki z kwiatami. Tuż przed nią rozpościerał się olbrzymi trawnik, na którym rosło kilka drzew i krzewów. Wierzby płaczące, wierzby uszate oraz wielkie dęby i piękne magnolie ozdabiały zielone spłachetki trawy. Dalej, we wschodniej części dostrzegła jakieś inne krzewy i drzewa, ale nie potrafiła ich rozpoznać. Nie mniej jednak onieśmielały swą dostojnością i pięknem.
         - Dzień dobry. A czego panienka tu szuka? - Tuż za plecami usłyszała sympatyczny głos. Odwróciła się i przed sobą ujrzała mężczyznę w średnim wieku. Był ubrany w stare, wytarte ogrodniczki, kalosze, a na głowie miał słomkowy kapelusz. Wąs, przypominający ogon wiewiórki zwisał mu nad wargami. Uśmiechnęła się do niego, widząc, że nieznajomy patrzy na nią życzliwie.
         - Dzień dobry. Postanowiłam trochę pozwiedzać ogród. Jest bardzo piękny - powiedziała, zmieszana.
         - A mogę zapytać panienkę, jakim sposobem dostała się na teren zamku?
         - Pracuję tu. Jako gosposia i sekretarka Jere... pana Blackbourna - dodała szybko, gdyż nie wiedziała, co by pomyślał sobie ten pan, gdyby usłyszał jak mówi swojemu szefowi po imieniu.
         - Ach! Panienka mi wybaczy! Myślałem, że... Nie przypuszczałem, że chłopak zatrudni kogoś tak młodego - odpowiedział mile zaskoczony.
         - Cóż, faktycznie może to być dość zaskakujące, ale narzeczony siostry jest przyjacielem pana Blackbourna i Bobbbie polecił mnie do pracy. Nazywam się Pearl Grand. - Mężczyzna uśmiechnął się do niej i natychmiast wyciągnął do niej ramiona. Nawet nie wiedziała, kiedy uściskał ją mocno, tuląc ją do swej piersi, jak dziadek Jack. Zaskoczona Pearl po chwili dopiero odwzajemniła gest.
         - Ja nazywam się Adalbert Forysth i pracuję tu jako ogrodnik. Jeremy ma doskonały gust. Śliczna z pani panienka - dodał i roześmiał się wesoło, gdy zobaczył, jak Pearl czerwieni pod wpływem komplementu. - Przepraszam, ale zawsze mówię to, co myślę.
     - Och, nic nie szkodzi. - Uśmiechnęła się do Adalberta i wcisnęła ręce w kieszenie spodenek.
         - Może masz ochotę, mała Pearl, na herbatę? Zapraszam do mnie.
    - No... Dobrze, chętnie się napiję. Ale będę tylko chwilę. Niedługo muszę zacząć przygotowywać obiad...
         - Szkoda, ale mój dom jest zawsze dla ciebie otwarty, więc możesz wpadać, kiedy tylko zechcesz. - Wziął ją pod rękę i oboje pomaszerowali do furtki.

____

* nie mam pojęcia, jak wyglądają pokoje znajdujące się w Crathes. Po prostu zdałam się na własna wyobraźnię.

Tak, pan Forsythe jest krewniakiem TEGO Forysthe ( tylko nie wiem, czy dobrze odmieniłam to nazwisko ). Mówię tak na zaś...;)

Przepraszam za wszystko. Po protu czuję się wyzerpana psychicznie, ale nadrabiam zaległości, żeby nie było;)
Trzymajcie kciuki. Juz niedługo wyjdę na prostą z Waszymi blogami.
Poza tym wkurzają mnie te szablony. Za cholerę nie mogę pojąć, dlaczego między nagłówkiem, a tytułem postu jest taki wielki odstęp. W każdym szablonie tak jest, jakikolwiek nie wstawiłabym na bloga. Może to wina szablonów, a nie moja?

Jestem wściekła na tutejsze kino, że nie wyświetlają "Mrocznego Rycerza"! To skandal.

16 komentarzy:

  1. Zobaczyłam nowy rozdział, to wpadłam, ale przeczytam później, a póki co rzuciłam okiem na Twój dopisek pod rozdziałem i pomyślałam, że skoro wiem, jak, to pomogę. Ten odstęp między nagłówkiem a treścią bloga możesz zedytować sama. Wejdź w "Dostosuj szablon", "zaawansowane", "dodaj arkusz CSS" i tam wpisz komendę .header { height:270px;} - te 270 to przykład, ja mam tyle u siebie, u Ciebie może być więcej albo mniej, to już sobie dostosuj ręcznie;) to chyba powinno pomóc;)

    Całuję, obiecując wrócić wkrótce z konstruktywnym komentarzem dotyczącym treści!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, weszłam na Szablonownicę i tam nawet pisze, .header { height:530px;}. Z tym powinno pasować;)

      A ja byłam ostatnio w kinie na "Dark Knight Rises". Ponad trzy godziny w fotelu, ale warto było, naprawdę mi się podobał^^

      Usuń
    2. No widzisz, ale ja wielokrotnie kopiowałam komendy i wklejałam je do arkusza, ale nic z tego. Na Niespokojnych Duszach mi się udało i od razu zczaił o co mi chodzi, natomiast tu nie ma opcji, żeby mnie posłuchał. Spróbuję jeszcze raz.
      I dziękuję za pomoc:*

      Ależ Ci zazdroszczę. U mnie nie będzie tego w kinie, więc nie wiem, co mam zrobić,a Batman ( podobnie jak iron Man ) to moje ulubione filmy. No nic, może odwiedzę Rzeszów, choć mi się nie chcę, ale dla Bruca zrobię wszystko;)

      Usuń
  2. Dziękuję, Elle, już mam:0 Bóg zapłać dobra kobieto;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widzę, że się udało:) nie ma za co:) ja na przykład czasami miewam tak, że mimo że wkleję komendę, blog się nie zmienia, dopóki czegoś w niej nie skasuję i nie wpiszę na nowo. Może u Ciebie też tak jest;)

      No, a teraz wreszcie skomentuję rozdział, bo już przeczytałam, a co! xD no, przyznaję, że nie spodziewałam się, że Jeremy poprzedniej nocy tak potraktował Pearl, bo zwyczajnie mu się spodobała. Sądziłam raczej, że nie chciał jej przypadkiem pokazać twarzy. To jednak wiele tłumaczy, bo zamiar trzymania się na odległość oczywiście całkowicie mi do niego pasuje, czasami mam wrażenie, że on uwielbia sam się umęczać. W końcu gdyby tylko chciał, mógłby prowadzić normalne życie... ale z jakichś powodów odmawia sobie właściwie wszystkiego, co normalne. Ech, niedobry Jeremy.

      Za to coraz bardziej lubię Pearl. I ogrodnika, który najwyraźniej uznał, że ona pasowałaby do Jeremy'ego! :D widzę, że Pearl po trochu przyzwyczaja się do Crathes, teraz tylko czekam na wyjazd Bobbiego. No i w ogóle na kolejne kontakty na linii Pearl-Jeremy, już się nie mogę doczekać rozwoju ich znajomości;)

      Całuję!

      Usuń
    2. Ja musiałam usunąć spację przy ostatnim nawiasie;)

      I to i to;) Nie chciał jej pokazać twarzy i nie chciał, żeby go zobaczyła, bo jako mężczyzna zareagował w takiej chwili typowo dla męskiego gatunku. A dla niego ( jego zdaniem ) będzie lepiej, jeśli dziewczyna w ogóle nie będzie mu się pokazywała na oczy.
      Ale kto zrozumie facetów? A ten jest wyjątkowy, bo ma blizny i to chyba jest tym motorem do użalania się nad sobą.

      Wydaje mi się, ze ogrodnik ucieszył się, że Pearl jest nowa i wniesie coś świeżego do zamku;)
      Myślę, że nie będę Was trzymała zbyt długo, bo fabuła nie jest zawiła, więc już niedługo zacznie się wszystko rozkręcać;)

      I cieszę się, że lubisz Pearl. Ona jest strasznie słodka!:)

      Usuń
    3. Tak, o coś takiego mi chodziło, bo mnie też się zdarzało, że to pomagało;)

      No właśnie, haha, dobrze wiedzieć, że mimo wszystko, mimo tego użalania się nad sobą w Jeremym zostało coś z prawdziwego mężczyzny;) nie no, oczywiście żartuję, bo przecież wiem, że on swoje problemy traktuje serio. I żartuję sobie, bo uważam, że nie powinien się tak nimi przejmować, ale to nie znaczy, że równocześnie w pewnym sensie go nie rozumiem. Musiało go bardzo życie skrzywdzić, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, że teraz tak bardzo się separuje od ludzi i nawet z Pearl nie chce mieć nic wspólnego. Przecież ona jest jak... promyk słońca;)i rzeczywiście jest strasznie słodka, oczywiście w pozytywnym sensie;)

      A, właśnie, jeśli mogę spytać... Wiesz już, ile mniej więcej planujesz tu rozdziałów?;)

      Całuję!

      Usuń
    4. Można by rzec, że zbyt serio. Jego okaleczenie sięga daleko w psychikę i to ona tworzy obraz potwora. Moim zdaniem to lekka przesada, ale zgadzam się z Tobą. Jego przeżycia w jakiś stopniu spowodowały to, że tak mocno walczy o to, by ludzie nie widzieli go. Boi się też, ze go ktoś skrzywdzi, więc dlatego ucieka przed ludźmi i Pearl. Ale Pearl to jest Pearl.
      Wiem, choć czasami może irytować swoją naiwnością albo czystym brakiem zrozumienia sytuacji, w której się znalazła.

      Nie mam pojęcia, ale będzie to coś około 15 rozdziałów. Nie ma co szaleć;)

      Usuń
  3. O, nie. Co Ty...Jeremy ją przeprosił, nie spodziewałam się tego w ogóle. Myślałam, że nadal będzie wielkim panem, który się nad sobą użala. Szkoda mi go bardzo, bardzo. Oby się przełamał bo idealnie by pasował do Pearl. Ona taka wrażliwa na piękno na pewno by dostrzegła by je w chłopaku. Eh czekam na dalej i obyś szybko go dodała. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego przeprosiny mogą być dość zaskakujące. Wiem, że czytelnicy spodziewają się po nim, że będzie gburem itp., ale w to w sumie człowiek okaleczony, więc w pewnym stopniu go rozumiem. Z drugiej jednak strony jego droga do niczego nie prowadzi.

      Usuń
  4. No! Jeremy miał szczęście, że przeprosił należycie Pearl. Szkoda, że nie odważył się porozmawiać z nią twarzą w twarz, ale czuję, iż na ten moment poczekamy sobie długo. Dziewczę przygotowało mu przepyszny posiłek (akurat zgłodniałam!) i widać było po nim sympatię do niej. To niesłychane, jak myśli o niej... Śliczna, młoda, piękna, pąk róży ;3 Zakochanie się w Pearl na pewno nie zajmie mu dużo czasu. Oby tylko później otworzył się i wylazł z tej swojej ukrytej norki. Przecudnie opisałaś ogród oraz zaskarbiłaś postacią Alberta moje serduszko! Nie mogę doczekać się ciągu dalszego. A na Batmanie byłam w poniedziałek, wciągający, świetny film. Mam nadzieję, że jeszcze uda Ci się na niego gdzieś wyskoczyć. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to, by pokazać jej swoją twarz jest za wcześnie, choć nie ukrywam, że nie mogę się doczekać momentu, w którym ich znajomość zajdzie tak daleko. I nie martw się, nie będziesz musiała tak długo czekać. Nie mam zamiaru ciągnąć fabuły, bo zrobiłoby się w końcu strasznie nudno.
      Jeremy to Jeremy, nie wiadomo, co mu odbiję i nie sądzę, by szybko zrozumiał o co chodzi w tej "grze". A Adalbert udał mi się wyjątkowo;)

      Zazdroszczę. Marzę, żeby w końcu zobaczyć ten film, bo strasznie uwielbiam tego bohatera;)

      Usuń
  5. Przeczytałam wczoraj, ale byłam zbyt leniwa, by napisać konkretny komentarz.

    Mam tylko dwie sugestie:
    "Po chwili jednak zasnęła, ale sen miała niespokojny i co chwilę budziła się zlana potem." zamieniłabym na "Po chwili jednak zasnęła, choć sen miała niespokojny i co chwilę budziła się zalana zimnym potem."
    (...)
    "Na początek wzięła szybki i zimny prysznic, by obudzić śpiące jeszcze ciało, a potem odkręciła kurek z gorącą wodą, by się trochę rozluźnić." zastąpiłabym bym słowami "Na początek odkręciła kurek z zimną wodą, by obudzić śpiące jeszcze ciało. Kiedy poczuła się już dostatecznie wybudzona pozwoliła, aby ciepła woda ukoiła ciało po wczorajszym stresującym zdarzeniu."

    No i niezmiernie mi miło, że ktoś czyta moje wypociny -.-


    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomniałam napisać, że niecierpliwie czekam (widzę, że nie jestem jedyna) na dalszy rozwój wydarzeń ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wszystko pozmieniałam. Dziękuję<3 Ale jak na mnie to nie jest źle:)

      Lubię czytać Twoje "wypociny". :)

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.