29.8.12

8. Trochę faktów

         Pearl była wdzięczna za to, że Jeremy nie pozwolił uśpić konia. Gdy wszystko się wyjaśniło, Greg zadzwonił po większy samochód i konia przetransportowano do kliniki, gdzie został prześwietlony i dokładniej zbadany. Wcześniej weterynarz wstrzyknął mu coś przeciw bólowego oraz uśpili go tymczasowo, by nie denerwował się podróżą. Odczuła ulgę, gdy pan Smadley podszedł do niej i pogratulował jej determinacji. Obiecał, że gdy tylko go zbada, zadzwoni i poinformuje ją o stanie Gandalfa. Podziękowała mu i potem z  Bobbiem wróciła do zamku, żeby w końcu zrobić obiad. Przez całą drogę myślała o tym, co dziś się stało i o... Jeremym, który wydał jej się dość bezosobowy, gdy z nim rozmawiała. Przewróciła oczami. Jak zwykle czymś się przejmujesz, pomyślała. Miała wiele spraw na głowie, a to czy ton Jeremiego brzmiał tak, a nie inaczej to już nie jej sprawa. Nie powinna się tym w ogóle przejmować. Ale jednak...
        - Co dziś jemy? - zapytał Bobbie, gdy półtorej godziny później wszedł do kuchni. Spojrzała na niego zamyślona.
         - Zupa jarzynowa, a na drugie danie gęś nadziewana kaszą i grzybami. Na deser będą muffiny z czekoladą, ale to dopiero za godzinę - odpowiedziała i zajrzała do zupy. Wszystkie składniki znalazła w spiżarni. Żałowała, że zamiast gęsi nie znalazła kurczaka, ale postanowiła wysłać później Bobbiego po zakupy.
         - Ekstra! Już jestem głodny. Szybko się z tym uwinęłaś - powiedział pełen podziwu dla dziewczyny. Obie siostry miały talent do gotowania i pieczenia. Zapewne odziedziczyły go po dziadku. Jack kochał obie wnuczki, zastępował im ojca, który zostawił je, kiedy były jeszcze małe.
         - Siadaj, pierwsze danie już jest. - Wzięła talerz z szafki na dole i nalała mu zupy. Na osobnym talerzyku podała chleb.
         - Och, to jest pyszne - powiedział Bobbie, gdy niepewnie skosztował pierwszego dnia.
Szybko pochłonął zupę i poprosił o drugie danie. W między czasie dziewczyna przygotowała ciasto na muffinki, formy oraz czekoladę. Z piekarnika wyjęła pachnąca gęś i odkroiła kawałek dla Bobbiego. Do pieczeni była również sałatka grecka i gotowane ziemniaki. Kiedy narzeczony Candice pochłaniał obiad, Pearl zaniosła tace z jedzeniem do małego pokoju. Postawiła obiad i nacisnęła przycisk. Półka powędrowała do góry, a ona stała niepewnie przy ścianie. Czekała, czekała na Jeremiego. Miała nadzieję, że może się odezwie. Spojrzała w kierunku kamery, ale paliła się czerwona lampka. Westchnęła zawiedziona i poszła do kuchni.


***

         Z głośnym westchnieniem opadł na fotel i przymknął powieki. Miał dość. Miał serdecznie dość. Już trzymał palec na guziku, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Gdy zobaczył Pearl na ekranie zesztywniał i wpatrywał się w nią jak urzeczony. Jasne włosy zaplotła w długi warkocz. A kiedy się odwróciła w stronę kamery zobaczył bladziutką, w kształcie serca twarz z sowimi oczami, które tak wyczekująco patrzyły prosto w  obiektyw. Jej brązowe oczy zdawały się przywoływać go, przyciągać jak magnes.
         Tylko Bogu dziękował za siłę i nadludzkie opanowanie. Był z siebie dumny, ale jednocześnie odczuwał rozczarowanie. Był wściekły na siebie. Przyrzekł sobie, że nie będzie myślał, czy nawet przelotnie patrzył na Pearl. Jednak nie potrafił dotrzymać słowa. Nie przysięgał ani przed Bogiem, czy przed przyjacielem, ale był człowiekiem honoru i skoro dał sobie słowo, to chciał się tego trzymać. Ale nie potrafił. I to była jej wina.
         Wstał, by wziąć obiad. Pachniało tak pięknie, że pociekła mu ślinka. Gdy zobaczył pyszności, jakie przygotowała dziewczyna niemal jęknął. Chciał do niej pobiec i podziękować. Siłą się powstrzymał i usiadł przy stoliku, który stał w kącie. Zaczął zajadać się zupą, a potem pyszną gęsią. Pochłaniał to wszystko, jak gdyby to był jego pierwszy posiłek od wielu dni. Jak będzie gotowała tak dobrze to niedługo będzie musiał podwoić ćwiczenia. I zamówi bieżnie, żeby móc spalić kalorie. Ale nie zrezygnuje z posiłków Pearl. Kiedy skończył, wyciągnął małą karteczkę z szafki i napisał kilka słów dla Pearl.


***

         Muffinki były już gotowe i Pearl mogła je wyciągnąć z piekarnika. Na szczęście nic się nie przypaliło. Bobbie mlasnął głośno, gdy wyłożyła wszystko na talerze.
         - Aż żal wyjeżdżać - powiedział i wziął dwie muffiny. Były jeszcze zbyt gorące, ale jemu to nie przeszkadzało. Zjadł je szybko i sięgał po kolejne, ale dziewczyna trzepnęła go ścierką po dłoni i odsunęła pachnące pyszności poza zasięg jego reki. - Ej...
         - Zostaw coś przyjacielowi! - syknęła i zajęła się zmywaniem. Miała wielką ochotę wymówić imię Jeremiego na głos, ale postanowiła, że ograniczy się do zbędnego minimum.
         - Nie zasłużył - mruknął cicho.
         - Może i nie, ale on pogubił się we własnych myślach. On sam nie wie, co powinien robić. Boi się - dodała ciszej i zerknęła w stronę mężczyzny siedzącego przy grafitowym blacie. Popijał kawę i podjadał deser.
         - On jest tchórzem. Utkwił w tym swoim zamku i siedzi tu jak zaszczute zwierzę. A nawet nie spróbował pokazać się po operacji. Ludzie dopytują się o niego, martwią, ale on ma to głęboko... gdzieś.
         - Nie wiem, czy mogę cię o to pytać, ale co mu się stało? Znaczy, co się stało, że żyje w przekonaniu o swej brzydocie? - Wytarła ręce i usiadła na wprost Bobbiego. Sięgnęła po muffinę, ale położyła ją na talerzyku i czekała na opowieść przyjaciela.
         - Kiedy miał osiemnaście lat zdarzył się wypadek. Jechali z  ojcem, gdy dostrzegli samochód w rowie. W środku była kobieta z dzieckiem. Jeremy rzucił się na pomoc dziewczynce, a matką zajął się jego ojciec. Niestety, samochód zaczął płonąć. Ogień zaczął rozprzestrzeniać się w mgnieniu oka. Ojciec wyciągnął kobietę z samochodu, ale Jeremy miał problem z dzieckiem. Siedziało w foteliku i pasy nie chciały puścić. Ogień objął już cały samochód i sięgały do nich. Ojciec próbował go odepchnąć, ale nic z tego. Jeremy szamotał się z fotelikiem, choć płomienie parzyły mu skórę twarzy i rąk. W końcu mu się udało uwolnić ją z pasów, ale skórę miał poparzoną. Wyniósł dziecko z samochodu, a jego ojciec szedł za nimi. I wtedy wszystko eksplodowało. Jeremy upadł z dzieckiem na ziemię, ale jego ojciec... Nie miał tyle szczęścia. Niestety, zmarł w  szpitalu. Jego matka całkowicie się załamała i zmarła rok później. W tym czasie Jeremy miał tylko mnie i Amber, która, gdy tylko zrozumiała, że operacja plastyczna nie dojdzie do skutku, bo jego obrażenie są zbyt poważne odeszła. Jeremy kochał ją i dzięki niej zmienił się z rozpieszczonego dzieciaka w poważnie myślącego młodego mężczyznę, ale ona traktowała go raczej jak przygodę, rozrywkę. Po tym jak stracił rodzinę i dziewczynę zamknął się w tym zamku, a firmę oddał mnie, żebym nią kierował. Ufał mi, choć ja zaledwie miałem dwadzieścia dwa lata. Ciężko było, ale jakoś sobie poradziłem. Odwiedzałem go tutaj i widziałem jak Jeremy zamyka się w sobie, zatraca się w swoim cierpieniu. Musiałby się zdarzyć cud, żeby w końcu wyszedł do ludzi.
         - O Boże... Biedak - szepnęła pełna współczucia dla niego.
         - Tylko nie okazuj mu współczucia, nie znosi go. I litości...
         - To zrozumiałe. Chyba pójdę po jego naczynia, pewnie już zjadł. - Wstała i poszła do pokoju. Z dużą na ramieniu weszła do środka i natychmiast spojrzała w kierunku kamery, ale czerwona lampka nadal się paliła. Zrezygnowana podeszła do okienka i w  tej samej chwili naczynia zjechały na dół. Serce podeszło jej do gardła. Był, gdzieś nad nią i możliwe, że stał w tym samym miejscu, co ona. Drżącymi dłońmi wzięła puste naczynia. Stała przez chwilę niezdecydowana, ale w końcu wyszła. Nie odezwał się. No cóż, jakoś to przeżyje, choć głupio było, że pracując dla niego nie może z nim porozmawiać - przynajmniej przez kilka minut. Albo powinna uzbroić się w cierpliwość, albo dać sobie święty spokój z szefem, który boi się wyjść z własnych pokoi.
         Jednak historia opowiedziana przez Bobbiego dała jej do myślenia. Po wypadku on, matka, która i tak potem zmarła oraz ta cała Amber wspierali go. Ale na samym końcu został tylko Bobbie. Przyjaciel, który trwał przy nim i podtrzymywał go na duchu, choć wiedział, że Jeremy źle postępuję. A Amber? A Amber zostawiła "ukochanego" w chwili, w której najbardziej jej potrzebował. Sprawa z tą dziewczyną wydała jej się nieco dziwna. Skoro go zmieniła na lepsze i sprawiła, że rozpieszczony dzieciak wydoroślał to dlaczego tak nagle odeszła? Może po prostu okaleczona twarz i świadomość, że Jeremy już taki pozostanie do końca życia była tylko pretekstem, żeby od niego odejść? Najwidoczniej ta dziewczyna nie była przygotowana na to, że jej przystojny chłopak stanie się brzydki. Ale nie wierzyła w to, że Jeremy może być aż tak bardzo oszpecony. To wydarzyło się osiem lat temu, więc jego twarz na pewno inaczej wygląda.
         Postanowiła zostawić domysły na później. I tak nic z tego nie będzie, skoro prawdopodobnie nigdy nie dowie się jak wygląda ten człowiek. Może to i lepiej? Znając siebie zaraz zaczęłaby go żałować i starać się pomóc, a to mogło skończyć się tylko jednym. Jeremy odrzuciłby jej pomoc i kazał się wynosić. A ona nie chciała stąd wyjeżdżać.

         Gdy weszła do kuchni nie zastała Bobbiego. Zostawił tylko kartkę z szybko nakreślonymi wyjaśnieniami:

Wybacz, Pearl, ale musiałem trochę popracować z Jeremym. Masz wolne na resztę popołudnia. Kolację zjemy dziś około 20.00. 
Miłego dnia.

PS. Wziąłem kilka muffinek dla Jeremiego.

         Czyli miała dla siebie prawie sześć godzin. Co ona będzie robiła? Zastanowiła się chwilę. Postanowiła zwiedzić zamek. Obejrzy dokładnie stajnie, pójdzie do psiarni i odwiedzi lecznicę dla dzikich zwierząt. A jeśli zostanie jej coś czasu to poczyta i na pewno zadzwoni do mamy.
         Włożyła naczynia do zlewu i odwróciła się po fioletową tacę, na której dostrzegła kartkę. Wzięła ją do ręki i wstrzymała oddech.

Dziękuję Ci za pyszny obiad. Z niecierpliwością oczekuję deseru. 
Jeremy.

         Zwinęła kartkę i wsunęła ją do kieszeni. Dotknęła dłonią policzków: były gorące.
   - Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje - warknęła do siebie i zabrała się za zmywanie naczyń.

____________

Mniej więcej coś takiego, ale nie jestem zadowolona  z tego rozdziału. Wyskoczyłam z  nim jak Filip z konopi, ale nie miałam pojęcia, co pisać. Szczerze powiedziawszy coś mi wena zaczyna szwankować i pisze takie głupoty, że Boże uchowaj.

10 komentarzy:

  1. Kiedy czytam o rozmyślaniach Jeremiego na temat Pearl, to aż mi serce szybciej bije! To takie... urocze. Wreszcie ujawniłaś czytelnikom całą prawdę o wypadku. Bardzo smutna i poruszająca historia, ale właściciel zamku zyskał w moich oczach jeszcze większe uznanie - poświęcił siebie, swoje piękno (i mało brakowało do stracenia życia), aby uratować zaklinowane w samochodzie dziecko. Naprawdę szlachetny czyn, podejrzewam, że sama nie byłabym do czegoś takiego zdolna. Pearl jest słodka, gdy tak zagląda ukradkiem na kamerę... :) Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie staną ze sobą twarzą w twarz! A rozdział jak najbardziej mi się podobał i nie są to bynajmniej żadne głupotki. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, też mi się wydaję to takie urocze. Tym bardziej, że Jeremy udaje takie twardego faceta.
      Uratowanie komuś życia, kosztem własnego zdrowia to wielki wyczyn i tak, ja też nie wiem, czy potrafiłabym to zrobić. To może okrutne, ale niestety, taka jest prawda.
      Fakt, poranna rozmowa z Jeremim trochę ja ośmieliła i liczyła na więcej. Też się nie mogę doczekać, ale sama nie wiem, jak to rozegram. Nie chce, żeby wyszło sztucznie.
      Dziękuję, takie słowa podnoszą na duchu. Obecnie potrzebuję wsparcia:*

      Usuń
  2. No nie mogę, no po prostu NIE MOGĘ. Ich tak do siebie ciągnie, normalnie mogli by się spotkać i od razy być razem bo tak do siebie pasuje. Jeden drugiego uzupełnia, ale nie. Szkoda mi Jeremiego bo naprawdę trochę mu się nie dziwie, że nie chcę się pokazywać. Już to jest w jego głowie, a to ciężko wyciągnąć. Chociaż nasza Pearl uzdrowiłaby go psychicznie ze sto razy szybciej niż on to robi zamykając się w czterech ścianach.
    Podobał mi się rozdział, o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to przyjdzie jeszcze czas. Poczekaj kilka rozdziałów, bo muszę to odpowiednio rozegrać. Nie chcę, żeby wszystko potoczyło się zbyt szybko.
      Jeremy na nieszczęście ma taką blokadę i trudno jest mu się jej pozbyć. Mam nadzieję, że z Pearl uda mu się wyjść na prosto.
      Dziękuję, cieszę się, że się podobał;)

      Usuń
  3. Znam Twoją opowieść jeszcze onetu. Tam jakoś nie złożyło się, żebym zostawiła komentarz, więc czynię to tutaj.
    Trochę siedzę już zarówno w opowiadaniach blogowych jak i w romansach historycznych, nie uznaję się co prawda za eksperta, ale wiem o tym dużo.
    Twój styl jest poprawny, ale zdarzają się powtórzenia. Język polski jest bogaty i naprawdę można zastąpić jedno słowo innym lub tak zmienić szyk w zdaniu, by sens słów był taki sam, a użyte inne wyrazy.
    Historia jakich wiele. Bogaty chłopak i biedniejsza dziewczyna. Jakaś tajemnica z przeszłości, ból, tragedia, w której efekcie on staje się bestią, a ona próbuje go z powrotem uczłowieczyć.
    We wcześniejszych rozdziałach napisałaś, że Pearl niekoniecznie dobrze radzi sobie w kuchni. Trochę konsekwencji by się przydało i jakaś przypalona zapiekanka, zakalcowane muffinki. A tak wszystko wychodzi idealnie, zbyt idealnie...
    Gandalf to zdrowy, silny ogier - po co go od razu zabijać, można np. pokusić się o to by przekazał dalej swoje geny.
    Trochę szybki rozwój akcji według mnie...
    Gdybyś mogła to wpadnij na http://zakazani-kochankowie.blogspot.com gdzie je przedstawiam swoją wesołą twórczość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, na pewno będę nad tym pracować. Strasznie zależy mi na poprawnym stylu. Wiem, że talentu zbyt wielkiego nie mam, ale im dłużej siedzę w pisaniu, tym lepiej mi to wychodzi ( moim zdaniem ). Nie wiem, jak widzą to czytelnicy.
      Moja historia nie różni się od innych opowiadań. Ale nie obiecałam, że będzie oryginalnie. Taka już jestem. Tworze banalne, romantyczne historię, które napisać może każdy.

      Wydaję mi się, że te dania nie są aż tak trudne ( sama niestety często gotuję ), żeby je przypalić. Moim zdaniem musiałaby mieć dwie lewe ręce, żeby spalić gęś albo zrobić zakalcowate muffinki. Ale postaram się, by Pearl nie była zbyt idealna ( przynajmniej w gotowaniu ). Bo wiadomo, nie ma ideałów.

      Oczywiście, że tak. Gandalf to piękny koń, który miał predyspozycje sportowe, ale został okaleczony psychicznie przez człowieka, a to może mieć duży wpływ na niego. Może zostać reproduktorem ( bo nie sądzę by nadawał się już do sportu ) i płodzić piękne i silne konie.
      Naprawdę? Ja myślałam, że moje opowiadanie wlecze się w nieskończoność. Nie chce pisać niczego długiego, bo fabuła nie jest zawiła. To opowiadanie to harlequin, jakich wiele.

      Dziękuję za komentarz. Postaram się poprawić w miarę moich możliwości...:)

      Usuń
  4. Ach! Biedny Jeremy :c. Współczuję mu, chociaż wiem, że tego nie chciałby. Ale naprawdę, biedny :c. Mam nadzieję, że w końcu przemoże się i porozmawia z Pearl w cztery oczy. I miło z jego strony, że pozwolił żyć konikowi :).

    Ech, muszę częściej tutaj wpadać, bo potem mam straszne zaległości. Przepraszam! Jednak wiedz, że nawet jak nie ma komentarza, to ja czytam :)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na rozdział : ) http://puhdistus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział :* http://gryfonka-na-tropie.blogspot.com/ PS powiadamiać Cię? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie niespecjalnie zdziwił mnie sposób, w jaki Jeremy nabawił się blizn - nie, że się tego spodziewałam, tylko po prostu... to do niego tak bardzo pasuje, że sam poranił się, próbując pomóc dziecku. To takie w jego stylu:)

    Och, nie mogę się doczekać, aż Jeremy dopuści do siebie Pearl - jestem pewna, że obydwojgu wyjdzie to na dobre;) a zwłaszcza Jeremy'emu, w końcu Pearl z pewnością może pomóc mu na jego psychiczne blizny. I jeszcze w dodatku doskonale gotuje i piecze - głupi ten Jeremy, że się od niej separuje, powinien brać, póki wolna xD

    Widzę zmiana szablonu:) ten chyba bardziej pasuje mi do tekstu, jest taki... delikatniejszy;) i dziewczyna w nagłówku bardziej pasuje mi do Pearl:)

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.