14.11.12

12. Kilka słów za dużo


          Dla Shy, bo potrafi mnie oczarować swoim opowiadaniem i inspiruje mnie do pisania Zamkowej bestii. Ach, i uwielbiam jej genialny umysł, który stworzył tak cudownego bohatera, jakim jest Silver. Chyba żadna męska postać nie wzbudziła we mnie tak wiele ciepłych uczuć. Naprawdę jestem nim oczarowana i zachwycona.

     
         Pearl w wielkim skupieniu przygotowywała obiad. Nie zależało jej na tym, by wywrzeć na Nathanielu zbyt duże wrażenie. Nie oczekiwała też od ich znajomości niczego, poza zwykłym koleżeństwem. Polubiła go, ale nic więcej. Uważała, że jest fajnym facetem, w dodatku przystojnym, ale nie w jej typie. Ona preferowała mężczyzn z niebieskimi, głębokimi oczami, które świdrowały człowieka na wylot. Zesztywniała... I zaraz potrząsnęła głową. Jeremy ma niebieskie oczy. I co z tego, prychnęła. Wielu facetów również posiada oczy takiego koloru.
         Zamieszała w garnku z  gulaszem i spróbowała. Brakowało przypraw. Poszła do spiżarni, gdzie w dużych słoikach stały zmielone zioła i pieprz. Wzięła ten z  napisem bazylia i postawiła na blacie.
         - Szczypta powinna wystarczyć - powiedziała i posypała mięso. Zamieszała w garnku, a wokół rozszedł się pachnący zapach ziół i mięsa. Miała tylko nadzieję, że wszystko się uda. Zależało jej na tym, by Jeremy był zadowolony. W końcu to dla niego tak gotowała. Starała się i chciała, aby zawsze mu smakowało. Bała się jednak, że taka zbyt duża presja może sprawić, iż kiedyś w końcu coś popsuje.
         Pierwszym daniem była zupa z wczoraj. Uznała, że jest jeszcze na tyle dobra, że wystarczy ją odgrzać. Nie warto marnować jedzenia. Na drugie danie przygotowała gulasz, a  do tego zrobiła surówkę z kapusty pekińskiej oraz puree ziemniaczane. Na deser zaplanowała zwykłe kruche ciastka - kupione przez Bobbiego.
           Około godziny piętnastej usłyszała cichy dźwięk dzwonka. To Nathaniel, pomyślała i potruchtała, by mu otworzyć. Chłopak stał w drzwiach, uśmiechając się przy tym promiennie. W jednej ręce trzymał świeżo zerwane kwiaty, a w drugiej małego, porcelanowego konia. Zaskoczona Pearl wpuściła go do środka.
         - Cześć, Pearl. Proszę, to dla ciebie - powiedział i wyciągnął do niej ręce. Po kuchni rozszedł się słodki zapach kwiecia.
        - Dziękuję, ale nie trzeba było, naprawdę. - Zaprotestowała, ale Nate zbył ją machnięciem ręki, w której trzymał figurkę. Wzięła do ręki prezenty i zanurzyła twarz w bukiecie. - Są piękne.
         - Wcześniej były to zwykłe kwiaty, ale dzięki tobie teraz są piękne. - Posłał jej zalotny uśmiech, którym obdarzył ją przy ich pierwszym spotkaniu, tylko że teraz zrobił na niej dość przyjemne wrażenie, zwłaszcza, że jego niewyszukany komplement spowodował na jej policzkach delikatne rumieńce.
          - Pewnie mówisz to każdej kobiecie, co? - zagadnęła i wskazała mu krzesło.
         - No wiesz, jak możesz - prychnął udając oburzonego. Usiadł posłusznie we wskazanym miejscu i rozejrzał się po kuchni. - Widzę, że na razie nie wprowadziłaś tu żadnych zmian. - Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
        - A powinnam? Nie sądzę, że Jeremy byłby z tego zadowolony - odpowiedziała, przy okazji starając się zignorować lekkie rumieńce. Chyba powinna w końcu wziąć się w garść, bo nie chciała, aby Nate wziął ją za idiotkę, która czerwieni się za każdym razem, gdy pada imię właściciela zamku. No i nie wyglądałoby to zbyt dobrze, gdyby zorientował się w czym rzecz. Przecież nigdy go nie widziała! W duchu jęknęła z politowaniem i podeszła do szafki, gdzie stały miski i talerze.
        - Pamiętam, że kilka gospodyń przed tobą trochę zmieniały kuchnię, ale nie wiem w jakim stopniu - odpowiedział i wzruszył ramionami. Nate poruszył kwestię, która jakiś czas temu zaprzątała jej głowę. Jej poprzedniczki. Bobbie niewiele mówił na ten temat. Dlaczego? Coś było nie tak?
         - A ile ich było? - zagadnęła niewinnie. Miała nadzieję, że nowy znajomy coś jej powie na ten temat.
         - W tym roku cztery i zbyt długo tu nie pracowały.
   - Naprawdę? Dlaczego? - Rozłożyła talerze. Najpierw przygotowała zastawę dla Jeremy'ego.  Na głęboki talerz wylała odgrzaną zupę, a potem zajęła się drugim daniem, wykładając wszystko na talerze i do miseczek.
        - Bo albo go oszukiwały i okradały jego zamek, albo uciekały z krzykiem, gdy któraś przez przypadek zobaczyła Blackbourna. Były tu dwie przesądne kobiety i jedna myślała, że żyje tu wampir, więc chciała go uśmiercić. Co zrobiła nie wiem, ale wiem, że narobiła niezłego hałasu, gdy ją zwolnił. Mówiła, że to bardzo brzydki człowiek i w ogóle, że potwór. Ludzie nie bardzo wierzyli w jej brednie, ale zaczęli się zastanawiać, co z nim nie tak. Druga była jeszcze gorsza, bo była fanatyczką religijną. Wiele razy słyszałem jak opowiadała, że wezwie księdza, żeby coś z nim zrobił. Porównywała go do szatana i Bóg jeden wie do czego jeszcze. Ten facet nie ma szczęścia do gospodyń. - Kiedy Nate zakończył swoją opowieść Pearl  z całych sił starała się powstrzymać łzy, które cisnęły jej się do oczu. Co za okropne kobiety! Jak mogły go tak traktować. Dał im pracę, a one odwdzięczyły się jedynie kradzieżą cennych pamiątek i absurdalnymi oskarżeniami, które na pewno zszargały jego dobre imię. Pewnie dlatego Bobbie zaproponował właśnie jej tę posadę, bo była młoda i wcale nie przejmowała się tym, że Jeremy wcale nie wygląda jak zdrowy dwudziestosześciolatek. Najwidoczniej okoliczni mieszkańcy w ogóle nie szanowali tego, że on daje im pracę i dzięki temu mogą żyć spokojnie. Co za niewdzięczność!, pomyślała oburzona i wściekła. Chęć płaczu jej przeszła, choć nadal czuła w gardle uścisk.
         - Co za wstrętne babska! - burknęła wściekła i nalała soku do szklanki, którą potem postawiła na tacy. Czy właśnie dlatego Bobbie nic nie mówił o tych kobietach?
       - Rzeczywiście, były dość nieprzyjemne. I od tej pory niewiele kobiet pracowało w zamku. Zazwyczaj były to gosposie wynajmowane z różnych firm, które oferują klientom podobne usługi. - Natahaniel spojrzał na nią i uśmiechnął się przyjaźnie. Pearl poczuła, że jego to zbyt wiele nie obchodzi. Przekazał jej tylko kilka ciekawych historyjek.
Do niewielkiego dzbanka nalała soku i ustawiła obok zastawy pełnej jedzenia.
         - Wcale się mu nie dziwię, że nie chce już nikogo z okolicy. Złodziejki i zabobonne kobiety tylko przysporzyły mu zmartwień. Zaraz wracam. - Wzięła tace i szybkim krokiem skierowała się w stronę małego pomieszczenia, gdzie zawsze przynosiła Jeremy'mu posiłki.
         Powoli weszła do środka, łokciem naciskając klamkę. Nogą zamknęła drzwi i skierowała się do okienka. Chciała zerknąć, czy lampka przy kamerze się świeci, ale bała się, że jeśli na chwilę odwróci wzrok to straci równowagę. Wzięła zdecydowanie za dużo jak na jeden raz. Wcisnęła guzik, gdy odłożyła tacę. Westchnęła i skierowała kroki do wyjścia, gdy zatrzymał ją znajomy głos.
         - Dzień dobry, Pearl. - Pearl zadrżała, gdy usłyszała Jeremy'ego. Odwróciła się w stronę kamery i posłała mu nieśmiały uśmiech.
        - Dzień dobry, Jeremy.  Jak smakowało ci śniadanie? - zapytała i zaczęła pocierać o siebie dłonie. Nadal czuła się onieśmielona.
          - Ach, było przepyszne! Co dziś mamy na obiad? - zapytał, a dziewczyna słyszała w jego głosie pełne zadowolenie.
         I kto by się spodziewał, że ten człowiek siedzi tu zamknięty od wielu lat i jego jedyną rozrywką są książki, Internet, praca oraz nocne spacery, a przesądne kobiety uważają go za zło wcielone? Jeremy był naprawdę silnym mężczyzną i wiedziała, że niejeden człowiek załamałby się na jego miejscu. Podziwiała go za to, że po tak wielu trudach potrafił jeszcze się cieszyć nawet z tak prozaicznej rzeczy, jaką był posiłek. Jednak w jej duszy rosło pragnienie, które wydało jej się śmieszne, niemożliwe i lekko zawstydzające. Chciała, by to Jeremy cieszył z jej widoku, z jej obecności w zamku, ale wiedziała, że tak  nie jest i nie będzie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż ona była jego przeszkodą. Crathes było jednocześnie i zbyt duże dla nich dwojga i zdecydowanie za małe. Mężczyzna wiedział, że ona tu jest i zapewne jej obecność ograniczała właściciela posiadłości i wszelkie spacery musiał odbywać w nocy i oczywiście wtedy również wiedział, że musi uważać, by jej nie spotkać. Czuła się winna, ale również chciała, aby Jeremy wyszedł z ukrycia i pokazał się jej, wiedząc, że ona nie odsunie się od niego z obrzydzeniem. Ale jak go przekonać? Mogła tylko liczyć na cud.
         Szybko otrząsnęła się z niezbyt wesołych myśli i kolejny raz w ciągu kilkunastu minut uśmiechnęła się do kamery.
         - Wczorajszą zupę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu?
     - Jasne, że nie. Cieszę się, że znów będę mógł ją jeść. Co na drugie danie? I co tam przygotowałaś na deser? - Dopytywałaś się tak, jakby wszystko było w porządku, ale nie było.
         - Na drugie mam dla ciebie gulasz z surówką pekińską i ziemniaczane puree. A deser to zwykłe ciastka. Ze sklepu.
         - Ach, szkoda, bo liczyłem, że znów zrobisz te genialne muffiny. Zrobisz je jutro? Proszę - poprosił tonem małego chłopczyka, który zobaczył małą zabawkę w sklepie i chciał ją mieć. Po raz kolejny uśmiechnęła się na to porównanie i stwierdziła, że on właśnie taki jest. Jeremy był małym zagubionym chłopcem, który potrzebuje kogoś, kto pokieruje go na właściwy tor.
         - Dobrze, zrobię. - Pokiwała głową. 
         - Jesteś cudowna. - Od słów Jeremy'ego zrobiło jej się gorąco, a przyjemne ciepło rozlało wokół serca i wypłynęło na policzki, znów pozostawiając po sobie czerwone ślady. Zaczęło ją to irytować. Nie była jakąś przesadną wstydnisią, ale jego słowa i w ogóle on cały, sprawiał, że się rumieniła.
         - Chyba przesadzasz. Jeremy... - zaczęła cicho i przygryzła dolną wargę. Musiała mu powiedzieć kto przyszedł na obiad. Nie chciała by źle o niej myślał. Zależało jej na jego opinii.
             - Tak, Pearl? Co się stało? - dopytywał się młody mężczyzna.
         - Czy... bo... Mam nadzieję, że nie będziesz zły, że zaprosiłam na obiad Nathaniela? Bobbie wyjechał, więc nie mam nikogo do towarzystwa... to znaczy... wiesz... - zaczęła się coraz bardziej plątać się w słowach, aż w końcu umilkła niepewna. W pokoju zaległa cisza.
        - Nathaniela? Hmm, jasne, czemu nie. Możesz go zapraszać, kiedy tylko chcesz. Wiem, że jestem beznadziejnym towarzyszem. Przepraszam - rzekł w końcu. Pearl odczuła pewną ulgę, ale jej wrażliwa natura dała o sobie znać, bo już po chwili zaczęła protestować, a w głowie słyszała słowa Nate'a: Mówiła, że to bardzo brzydki człowiek i w ogóle, że potwór... Porównywała go do szatana i Bóg jeden wie do czego jeszcze.
         - Wcale tak nie jest!  - zaprzeczyła gwałtownie. - Ja tak nie uważam. Tak naprawdę nie do końca cię rozumiem, ale staram się to robić. Nie mam do ciebie pretensji, broń Boże. Nie chcę, żebyś myślał, że jeśli ty jesteś tam, a ja tu, to ja będę o to zła. Nie, naprawdę nie. Wiem, że się boisz i ja to rozumiem. - Kiedy skończyła, uświadomiła sobie, co powiedziała. O Boże! Nie, ona chyba nie mogła tego powiedzieć?! A jednak, zrobiła to... Lepiej dla niej będzie, jeśli już pójdzie, żeby się nie pogrążać. - Przepraszam - bąknęła i ruszyła do drzwi ze spuszczoną głową.
        - Pearl... - usłyszała jeszcze, ale uciekła czym prędzej do kuchni. Bała się, że jej śmiałe słowa nie przejdą bez echa. Jeremy na pewno będzie chciał wyciągnąć z tego jakieś konsekwencję. Jej wcześniejsza brawura, arogancja wręcz nie została skomentowana, ale teraz... To, co zrobiła sprawiło, że Jeremy na pewno będzie chciał się jej pozbyć. Może nie dlatego, że postanowiła nawiązać do jego sytuacji, ale dlatego, iż właściciel zamku może poczuć się zagrożony. Uzna, że choć te słowa niewiele znaczyły, to jednak będzie stanowiła niebezpieczeństwo dla jego prywatności. A ona chciała tylko pomóc! Czy to źle?!

         Obiad spędziła w miarę przyjaznej atmosferze, bo Nate okazał się świetnym kompanem do rozmów i potrafił prowadzić inteligentną rozmowę. Miło jej było słuchać tego, co mówił na temat fauny i książek. Robił to naprawdę z wielką pasą i miłość do zwierząt biła z każdego jego słowa. Musiała zmienić zdanie o Nathanielu. Naprawdę nie potrafiła myśleć o nim, jak o flirciarzu. Miała nadzieję, że ich przyjaźń pomoże jej przetrwać te trzy miesiące, jakie przyjdzie jej tu spędzić.
         Oczywiście rozmowa byłaby o wiele milsza, gdyby nie wspomnienie zupełnie innej konwersacji... Ale się wygłupiła. Naprawdę, teraz przesadziła. Zagalopowała się w słowach... Co teraz będzie? Miała skłonności do panikowania i wyolbrzymiania sytuacji, ale teraz wiedziała, że Jeremy będzie zły.
         Kiedy Nate już wychodził, zapytała go o lekcje jazdy konnej i chłopak oczywiście się zgodził. Zaproponował nawet, by jutro do niego przyszła.
         - Przyjdź do stajni o dziesiątej. Pasuje ci?
        - Jasne! Na pewno będę - odpowiedziała, starając się uśmiechnąć, choć nie bardzo jej to wyszło.
         - I dziękuję za pyszny obiad.
         - Nie ma za co. Możesz wpadać, kiedy tylko chcesz.
       - A Blackbourn nie będzie się pluł, że zapraszasz sobie kogo bądź? - zapytał zaczepnie i mrugnął do niej.
       - Nie, coś ty. Już z nim o tym rozmawiałam i nie miał nic przeciwko temu - odpowiedziała. Chłopak kiwnął głową i nachylił się w jej stronę, by pocałować ją w policzek.
         - No to do zobaczenia!
     - Pa! - Nate odszedł, a Pearl wróciła do kuchni, by posprzątać bałagan, jaki zrobili.

          Kolejne godziny mijały jej bardzo wolno, choć zajęła się sprzątaniem w spiżarni, a  potem poszła do pokoju, by w końcu wyjąć rzeczy z torby. Nie wiedziała, czy Jeremy każe się jej jednak pakować i wynosić, czy może tego nie zrobi. Niemniej jednak wolała poukładać rzeczy od nowa i sprawdzić, co trzeba wyprasować. Nim się obejrzała nadszedł czas robienia kolacji. Z gulą w gardle ruszyła do kuchni i przygotowała mu sałatkę grecką, szaszłyki z kurczakiem i warzywami, a do tego sok pomarańczowy.  Wszystko zaniosła do pokoju, do którego weszła z bijącym sercem. Czuła, że lada chwila z powodu miękkich nóg wyłoży się na pięknym dywanie jak długa. Wolała jednak to niż, moment, w którym przemówi do niej pan tego zamku. Ale ku jej wielkiej uldze oraz lekkiemu rozczarowaniu Jeremy nic nie powiedział. Zabrała naczynia z obiadu i wróciła do pustej kuchni.
         Kiedy w końcu znalazła się w swoim pokoju wzięła do ręki komórkę i zadzwoniła do matki, a potem do Candice. Dochodziła dwudziesta pierwsza, a ona nadal nie czuła zmęczenia. Wręcz przeciwnie, nie spodziewała się, by w ciągu najbliższych godzin nadszedł sen. Postanowiła włączyć laptop i pobuszować w Internecie. Nim jednak zdołała w ogóle wpisać jakąkolwiek stronę u dołu rogu pojawiła się ikonka: Nowa wiadomość. Serce momentalnie podeszło jej do gardła, a żołądek zawiązał się na milion supełków. Jeremy! Z duszą na ramieniu kliknęła w chmurkę.

__

Błędy poprawię następnym razem.

13 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodaję kolejny komentarz, ponieważ poprzedni był pisany na szybko bez większego składu i ładu :)
    Opowiadanie czytam od początku i muszę powiedzieć, że jest jednym z moich ulubionych opowiadań jakie do tej pory czytałam.
    Oczywiście czekam na moment, w którym Jeremy w końcu pokaże się naszej małej złośnicy.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię chaotyczne komentarze;)

      Dziękuję. Niezwykle miło jest mi czytać taki komentarz. Cieszę się, że ZB ma taką zwolenniczkę;)
      Już wkrótce się spotkają i mam nadzieję, że Was nie zawiodę;)

      Usuń
  3. Nie wyłapałam żadnych błędów... Chociaż... Jest już prawie 22 więc praktycznie nie myślę.
    Muszę się uczyć fizyki, ale nagle wszystko staje się ciekawsze i przypominam sobie o zaległościach na blogach :3

    Z jednej strony fakt, iż akcja rozwija się tak wolno jest... Brak mi słowa, brak mi słowa... Prawidłowy? Dlatego, ponieważ jest, po pierwsze bardziej realistycznie, a po drugie chwila ich spotkania będzie bardziej wyczekiwana, a to na co długo czekamy smakuje najlepiej. Ponoć.
    Z drugiej strony ciąży na Tobie swego rodzaju odpowiedzialność za to, jak opiszesz tą chwilę, która mam nadzieję szybko nastąpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja już znalazłam jeszcze jeden:) Ha! Mam bystre oko.
      Ojej, wcale się nie dziwię, że wolisz buszować po Internecie zamiast się uczyć. Fizyka to wcielenie szatana. Matematyka zresztą też.

      I tego się boję, że nie podołam. Nie mam pojęcia, jak przerzucić emocje na komputer i boję się, że jednak sknocę tę wyczekiwaną chwilę.

      Usuń
  4. Dziękuję Ci tak przemiłą dedykację, Kochana <3 Jestem naprawdę poruszona. I już lecę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka słów za dużo... A może jednak wystarczająco, aby przemówić Jeremiemu do rozsądku? W końcu musi kiedyś wyjść ze swojej nory i się pokazać pannie Pearl! Wiem, że oboje już coś do siebie czują. Natomiast opowieści Nate'a o podłych gospodyniach mnie zmroziły... Jak można być takim okrutnym? I racja, że Blackbourn dał im godną pracę, a te świrowały, kradły i Bóg wie, co jeszcze. Porażka. Biedny chłopak :( Oby Pearl pomogła mu odzyskać utracone życie i radość istnienia. Naprawdę podziwiam tę dziewczynę za odwagę i to, jaka jest kochana. Ciekawe, jak potoczy się ich rozmowa, jestem również ciekawa lekcji jazdy konnej ;) Brakowało mi tego opowiadania, jest cudowne i tchnie we mnie wenę oraz spokój. Uwielbiam Cię, Necco <3

      Usuń
    2. Oczywiście, że tak, tylko problem w tym, czy on rzeczywiście pod zwaliskiem cierpienia i blizn ma jeszcze ten rozsądek? No jasne, że tak, przecież nawet widać po nim jak zmaga się z tym problemem, ale czy jest wystarczająco silny, by wstać z fotela i wyjść. Tak, ludzie są różni, a to, ze Jeremy chowa się w zamku to tylko pretekst do plotek i takich dziwnych zachowań. Biedny, ale gdyby się nie bał miałby możliwość poznania swoich gospodyń.
      Tak, rzeczywiście, dziewczyna ma w sobie bardzo dużo odwagi i siły. Myślę, że w obu przypadkach nie będzie tak źle.
      Ojej, dziękuję Ci za tyle miłych słów, naprawdę. Nie wiem, czy zasłużyłam :*
      Ja również Cię uwielbiam♥

      Usuń
    3. Dobrze, że zmieniłaś wystrój. Co prawda tamten szablon był śliczny, ale ten pasuje jeszcze bardziej do opowiadania! A poza tym uwielbiam prace Elle. Szczerze mówiąc, to bym się nie zdziwiła, gdyby nie miał. A do tego dochodzą pewnie jakieś problemy emocjonalne, może nawet stany lękowe czy nerwica? Niezwykle mi go szkoda. Jestem pewna, że Pearl wkrótce wyzbędzie pracodawcę ze strachu przed światem ;) Piękna byłaby z nich para.

      Usuń
    4. Tak samo myślę, no i pomyślałam, że może mój Wen wróci, jak zmienię wystrój, choć trochę zal mi było tamtego;)Kiedyś może do niego wrócę;) Tak, Elle ma świetne prace, a ten szablon jest cudowny.
      Takie zamknięcie w zamku mogło go pozbawić różnych odruchów i odpowiednich reakcji. Niestety. No, może nie do końca, bo wbrew pozorom Jeremy jest silny i nie ma jako tako problemów neurologicznych. Ale wiadomo, cierpi na duchu z powodu blizn, wiec chyba można to podpiąć do problemów neurologicznych. Mi też, ale sam musi się w końcu wydostać z tej skorupy, Pearl będzie takim, hmm, impulsem, jeśli uda jej się go przekonać.
      No nie? Pasowaliby do siebie, jak mało kto :) Już im zazdroszczę.

      Usuń
    5. Jeśli chodzi o szablony to też zawsze służę pomocą ;* A ta obecna grafika jest taka eteryczna oraz ulotna, zupełnie jak Pearl i jej znajomość z Jeremim. Domyślam się, że chłopak trochę, o ile nie bardzo, zdziczał, przez co odsunął się od ludzi. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że po wypadku nikt nie uświadomił go, iż pomimo ran cielesnych, nadal pozostanie pięknym człowiekiem. Choć z tego co pamiętam, wnętrze też się zmieniło, bo dawniej był dość rozhulany ;) Ach ten Jeremy, uwielbiam go na równi z moim Silverem. Ja im zazdroszczę tak cudnej historii miłości, którą zapewne wkrótce tu zaserwujesz ;*

      Usuń
    6. Ej, dziękuję! Jesteście naprawdę kochane! <3 Jeśli tylko najdzie mnie ochota na szablon to nie omieszkam zwrócić się do Ciebie ;) Dziewczyna w szablonie pasuje mi do Pearl. I tak, rzeczywiście masz rację. Ich znajomość jest bardzo delikatna, prawie wątła i łatwo ją zniszczyć. Każde z nich może zrobić fałszywy krok w tę lub w drugą stronę.
      Może coś pomiędzy, bo jednak ma wokół siebie pracowników, no i już samo to jak rozmawia z Pearl świadczy, że jednak nie do końca.
      Tak, ale z drugiej strony on sam nie chce dopuścić do siebie myśli, iż w oczach innych jest zwykłym człowiekiem. Woli wmawiać sobie, że ludzie widzą w nim potwora, bo łatwiej wtedy mu znieść samotność.
      Dawniej był po prostu takim łamaczem damskich serc. Hej, bardzo się cieszę! Traktuje to jak bardzo ważny komplement. Silver, aww<3
      Tak, chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości;)

      I postaram się szybko skomentować Twój rozdział, wypadałoby, no nie?:)

      Usuń
  5. O matko, o matko, o matko! Co jej napisał, o matko, panikuje!
    Nie no, ja...nie wiem czy bym potrafiła zrozumieć jego zachowanie. Co rozdział próbuje go zrozumieć. Raz mi jest go szkoda, potem już mnie denerwuje bo naprawdę nie ma się czego wstydzić i powinien się przełamać, potem bym go tylko tuliła i tuliła (ostatnio wszystkich bym wytuliła<3) i dzisiaj po tym rozdziale jest mi go mega szkoda bo ona tak mu słodko powiedziała i uciekła. Zżera mnie ciekawość, co napisał, matko, a ja chcę żeby się zobaczyli i w ogóle uprawiali potem dziki seks, jeeeeeeeah <3 żartuje. Nie no, lubię go, ale bardziej kocham Jorgosa.<3

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.