26.11.12

13. Cierpiąc w ciszy



         Z dedykacją dla Elle. Jesteś niesamowita. Uwielbiam Twoje opowiadanie, kocham Twoich bohaterów i w ogóle... Twoje szablony są dla mnie inspiracjami. Uwielbiam Cię za Mediolan, Saszę, Sandro i Chiarę, która mnie denerwuje, ale w tym swoim zachowaniu jest jednak idealna. Jesteś świetna, genialna.


         Migocząca chmurka przyprawiła ją o szybsze bicie serca. Przyłożyła zimną dłoń do policzka i starała się zbić gorąco, jakie buchało z niej jak z pieca. Drżały jej ręce. Zamknęła oczy, bo bała się, że jeśli otworzy wiadomość to wyskoczy z niej Jeremy i zacznie na nią krzyczeć. Kliknęła na ikonkę i odczekała jakieś dwie minuty, może trzy zanim odczytała to, co jej napisał. Musiała się uspokoić, bo nie chciała czegoś źle zrozumieć. Była zestresowana, więc słowa mogły jej łatwo uciec.

          Jeremy: Dobry wieczór, Pearl.
          Jeremy: Jesteś tam?

          Poczuła ulgę. Żadnych oskarżycielskich słów. Po prostu zwykłe "dobry wieczór, Pearl". Ale to może tylko początek? Może po prostu tak chciał zacząć rozmowę, a  dopiero potem przystąpić do "ataku"?
          Ale czy powiedziała coś, co nie było prawdą? Nie, przynajmniej w jej odczuciu, bo to, co myślał Jeremy było inną sprawą. Westchnęła i zaczęła odpisywać na wiadomość od niego.

          Pearl: Dobry wieczór, Jeremy. Jestem, jestem. Przepraszam, byłam trochę zajęta i nie zauważyłam Twojej wiadomości.
          Jeremy: Rozumiem i cieszę się bardzo. Myślałem, że jesteś na mnie obrażona i dlatego nie odpisujesz.
          Pearl: No coś Ty, nie jestem na Ciebie obrażona. Nawet nie miałabym za co. Myślałam, że to Ty możesz mieć powód do urazy.
          Jeremy: Ja? Dlaczego?
       Pearl: Bo dziś chyba się zagalopowałam. Powinnam była trzymać język za zębami. Przepraszam.
       Jeremy: Pearl, pamiętaj, by za prawdę nie przepraszać. Cenię sobie Twoją szczerość i odwagę. Do tej pory tylko Bobbie mi wypominał, że się boję. To może nie jest do końca prawda. Po prostu wolę unikać ludzi, tak jest lepiej.
          Pearl:  Ale dla kogo? Jeśli mam być szczera, to uważam, że popełniasz błąd. Unikanie ludzi to nie jest rozwiązanie.
       Jeremy:  Ale to lepsze niż przebywanie wśród ludzi. Nie wiem, ile wiesz na temat mojego wypadku, ale nie mógłbym tak po prostu wyjść do ludzi. Doznaliby szoku. Obrzydzenia.
            Pearl: Myślisz, że wszyscy ludzie zareagowaliby tak samo?
          Jeremy: Tak. Bo widzisz, moja blizna na twarzy jest bardzo rozległa i myślę, że wielu ludzi nie potrafiłoby nawet zareagować na mój widok. Nie byliby w stanie, moje brzydota poraziłaby ich.
          Pearl: Jeremy, proszę Cię, nie mów tak. Nie mów tak, nie mierz wszystkich tą samą miarą. Nie jesteś brzydki. Widziałam Twój portret. Jesteś przystojny i nie ważne, że masz bliznę. Każdy, kto Cię zna, pamięta Cię właśnie takiego. Dla nich nie będzie liczyło się to, że Twoja twarz tylko trochę się zmieniła.
          Jeremy: Chciałbym, żeby to było TYLKO trochę, ale tak nie jest. Pearl, nawet sobie nie wyobrażasz jaką jesteś szczęściarą posiadając tak śliczną twarz.

          Nawet jeśli z jego słów biła gorycz, nawet jeśli wyczuwała w jego wypowiedzi trochę zazdrości to ten banalny komplement zrobił na niej wrażenie. Oblała się rumieńcem i lekko przygryzła wargę. Zrzuciła laptopa z kolan i pobiegła do łazienki, by przejrzeć się w lustrze. Gdy zobaczyła swoje odbicie, prawie parsknęła śmiechem. Miała czerwone policzki, błyszczące oczy i lekko potargane włosy, a do tego dochodziły usta wygięte w  mimowolnym uśmiechu. Rozmawiali na poważne tematy, ale to jednak nie obchodziło jej ciało i serce. Najwidoczniej już sama rozmowa z nim była wystarczającym powodem, by zachowywać się jak idiotka, by tak wyglądać. A co by się stało, gdyby stanęła z Jeremym twarzą w twarz? Zadrżała. Pomoże mu. Udowodni, że jest wystarczająco godna zaufania i sprawi, że on zejdzie i pokaże się jej. Ich znajomość nie będzie wtedy tylko rozmowami przez Internet. Będzie mogła go dotknąć... a nawet pocałować. Nie, nie zrobi tego. Nie może mu dać nadziei, jeśli sama nie jest niczego pewna. Skarciła się w myślach. O czym ona też myśli? Pomoże mu wydostać się  z klatki strachu i to wszystko. Nie powinni pogłębiać znajomości. Nie i już!
          Opłukała twarz wodą i wyszła w końcu z łazienki. Usiadła na łóżku i wzięła laptop. Odetchnęła i napisała wiadomość.

             Pearl: Skąd wiesz? To Twoja subiektywna ocena. I dziękuję za komplement.
      Jeremy: Subiektywna? Nie, droga Pearl, nie jest to tylko moje spojrzenie, ale niektórych osób również. Proszę bardzo :)
          Pearl: Nathaniel opowiedział mi kilka historii związanych z Twoimi poprzednimi gosposiami. I wiesz co Ci powiem? Szkocja, choć piękna to jednak jest mimo wszystko zacofanym krajem, na wsi oczywiście. Obrażały Cię, okradały i wykorzystywały Twoją dobroć. To były złe kobiety i powinieneś zapomnieć o ich zachowaniu, bo tylko pokazują, że niektórzy nadal nie wyszli z czasów, w których panowała ciemnota i zabobon. Mówiły o Tobie kłamstwa i straszne rzeczy! A Ty jesteś człowiekiem, który cierpi. Nie rozumiały tego, bo nigdy nie znalazły się w podobnej sytuacji i powinny się cieszyć. Zamiast Cię wspierać, tylko wystraszyły.
          Jeremy: Mogę zadać Ci pytanie?
          Pearl: Tak.
          Jeremy: Doceniam to, że chcesz mi uświadomić kilka spraw, zwłaszcza chcesz mnie przekonać do wyjścia z ukrycia, ale dlaczego? Jestem dla Ciebie obcym człowiekiem, Pearl, więc mimo wszystko nie powinnaś martwić się moją sytuacją.
          Pearl: Bo skoro tu jestem to nie mogę przejść obok tego obojętnie tak, jakby problemu nie było. Nie jestem taka.
          Jeremy:  Wiem, ale, moja mała Pearl, to nie Twój problem, nie martw się o zupełnie obcą Ci osobę. Nie wymagam tego. 
          Pearl: Chcę Ci pomóc, czy to źle? Nie ważne, że znam Cię zaledwie tydzień. Czuję jakby nasza znajomość zaczęła się bardzo dawno temu. Pozwól sobie pomóc, Jeremy.
          Jeremy: Pearl, proszę. Nie wtrącaj się do moich prywatnych spraw. Nie chce, byś brała na siebie odpowiedzialność i podejmowała jakiekolwiek kroki w tym kierunku. Będzie lepiej, jeśli pozwolisz, abym sam sobie radził ze wszystkim.

          Jeśli Jeremy nie powiedział tego, aby ją zranić to jednak jego słowa nieświadomie wbiły szpilę w serce. Chciała mu pomóc a on tak łatwo rezygnuje z wyciągniętej ręki, co więcej obraża ją, sugerując, że powinna zostać ignorantką, która pilnuje własnego nosa.

          Pearl: Aha, czyli mam pozostać zupełnie ślepą i głuchą na problemy cierpiącego człowieka, czyli prościej mówiąc byłoby wygodniej dla Ciebie, gdybym była po prostu zwykłą pustą pannicą. Może i dla mnie byłoby to lepiej, ponieważ nie angażowałabym się w coś, co możliwe, że z góry jest skazane na klęskę. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się pożegnać i pozostawić Cię samemu sobie. Dobranoc.

          Wyłączyła okienko i ze łzami w oczach pomaszerowała do łazienki. Nie wiedziała, że odtrącenie tak boli. Jeremy był dla niej obcy, to jasne, ale w ciągu tego tygodnia poznała go trochę lepiej. W przeciwieństwie do niego, bo on najwidoczniej nic o niej nie wie. Biorąc gorący prysznic, starała się nie myśleć o tej rozmowie. Czy zareagowała właściwie na słowa Blackbourna? Nie chciał jej zranić, ani niczego sugerować, a ona wzięła to wszystko dosłownie i odstawiła niepotrzebną szopkę. Nie ważne. Poczuła się urażona. Nie mogła tak po prostu porzucić problemu, który można łatwo rozwiązać, jeśli Jeremy pozwoliłby jej na to.
          Gdy tu jechała, nie spodziewała się, że jej pobyt już od samego początku będzie naznaczony problemami. Sama je tworzy, ale robi to w dobrej wierze. Czuła, że czekają ją długie dni w Crathes. Zakręciła kurek i wyszła z kabiny.


*

      Jeremy patrzył na ostatnią wiadomość od dziewczyny i miał ochotę sam siebie spoliczkować. Naprawdę nie chciał jej urazić, zwłaszcza, że rozmowa z nią, choć temat był poważny i skomplikowany, sprawiała mu radość. Uśmiechał się do monitora czytając jej wypowiedzi. Nigdy jeszcze nie spotkał dziewczyny tak życzliwej i dobra. I co z tego, że było to infantylne? On tak właśnie czuł i wiedział, że gdyby nie blizny wyszedłby jej na spotkanie, a potem wziął w ramiona i całował długo i namiętnie, aż straciłaby oddech, a jej policzki pokrył uroczy rumieniec zakłopotania. Chciałby zobaczyć jej błyszczące oczy oraz nabrzmiałe wargi od pocałunków. Ale to marzenia ściętej głowy.
          Wstał od stolika i podszedł do okna. Nie może tak myśleć, bo skończy się to dla niego bardzo źle. Byłoby lepiej, gdyby wrócił do pierwotnego postanowienia, iż dystans między nimi będzie najlepszy.  To zadanie okazało się dla niego trudne, choć nie niewykonalne. Musiałby chyba zamknąć się w tym zamku i zabronić jej kontaktów z nim. Powinien powiedzieć Bobbiemu już na samym początku, że to zły, bardzo zły pomysł, aby Pearl była jego gosposią i sekretarką jednocześnie, choć ta druga rola nie była tak ważna i miała bardzo mało obowiązków. Przeczuwał, że ta nieduża dziewczyna może sprawiać duże kłopoty, no i się nie pomylił, ale nie chciał się przyznać sam przed sobą, że pomimo tego nie wyobrażałaby sobie innej Pearl. Była cicha i nieśmiała, i skromna, ale gdzieś w środku drzemała dziewczyna o wielkim sercu, z ogromnym temperamentem. Była błyskotliwa i urocza, a jej urodę nie dało się tak po prostu wpisać do wybranego kanonu. I to wszystko mieściło się w stu sześćdziesięciu centymetrach. Czubkiem głowy sięgałaby mu zaledwie brody. Jakże by mógł ignorować takiego przeciwnika? Parsknął śmiechem, choć wcale nie było mu wesoło.
          Wrócił do biurka i postanowił coś jej napisać. Liczył na to, iż dziewczyna odpisze, ale musiałby być bardzo naiwny, gdyby w to wierzył do końca. W końcu niechcący zasugerował, że wolałby, aby była zwykła ignorantką. Przez chwilę czuł rozczarowanie. Nie, nie chciał mieć do czynienia z taką właśnie Pearl.


          Jeremy: Pearl, bardzo Cię przepraszam za to, co napisałem. Nie to miałem na myśli. Nigdy nie myślałem o Tobie w ten sposób i cieszę się, że jesteś taka, jaka jesteś - pełna pasji, radosna, urocza i troskliwa. Nie znamy się, ale Ty postanowiłaś mi pomóc i jestem Ci za to bardzo wdzięczny, ale jak wiesz, nie mogę przyjąć Twojej pomocy. Po prostu nie mogę. To byłoby zbyt wiele.
          Przebacz mi moje słowa. Nie chciałem niczego sugerować. Nie wiem, co zrobiłbym, gdybyś była taką dziewczyną, o jakiej piszesz. Jesteś inna, odbiegasz od schematu i to czyni Cię wyjątkową. Cieszę się, że miałem możliwość poznania Cię i mam nadzieję, że wybaczysz mi moje nieroztropne słowa, gdyż nie chciałem Cię zranić. To ostatnie rzecz, jaką mógłby uczynić. Zostańmy przyjaciółmi i po prostu się nie kłóćmy. 
          Słodkich snów, Pearl.

          Wysłał wiadomość. Tyle chciał jej powiedzieć, tyle napisać, ale bał się, że przytłoczyłby ją wyznaniami, które powinny żyć w zakamarkach jego duszy. Ich znajomość nie była tak silna, więc szybko mogłaby się skruszyć. Będzie musiał powoli wszystko budować, powoli i roztropnie. 
          Szybko jednak dopadły go wątpliwości. Nie mogą zaczynać przyjaźni. Pearl wyjedzie w końcu, a on nadal będzie tu tkwił jak ostatni osioł, wyrzucając sobie, iż pozwolił sobie na urwanie dystansu.
          Przeczesał czuprynę ręką. Opuszki palców natrafiły na bliznę. Przez wiele miesięcy w tym miejscu nie miał ani jednego włosa, ale zaczęły mu rosnąć i już nie wyglądał tak przerażającą z poparzoną skórą na głowie i z prawa stroną twarzy, która w tej chwili przypominała maskę, która została źle przyklejona do twarzy i wszędzie wokół były zmarszczki, a w niektórych miejscach skóra wyglądała jakby ktoś ją naciągnął. Kącik jego oka był pomarszczony i lekko zaczerwieniony. Prawa strona ust była skrzywiona przez co jego wymowa nie była już tak wyraźna jak dawniej. Palcem wskazującym potarł zmienioną wargę i westchnął głośno.
          Lekarze powiedzieli, iż zmiany skórne są zbyt głębokie, by mogli przynajmniej częściowo zoperować poparzoną twarz. Operacje, przez które musiałby przejść są kosztowne, ale efektów nie dają prawie w ogóle. Z ciałem było podobnie, więc nawet nie było sensu szukać specjalistów, którzy staliby nad nim przez kilka godzin i naprawiali coś, czego już nie da się naprawić.
          Zabrał laptop i pomaszerował do swojej sypialni, którą znał na pamięć i nienawidził, choć była jego azylem i schronieniem. Korytarz był taki cichy, a długie zasłony wisiały bez ruchu, jakby zastygły w pół gestu. Obrazy i figury przyglądały mu się martwym wzrokiem, śledząc każdy jego ruch. Nienawiść do otoczenia rosła z każdym krokiem, jakby to, co go otaczało ponosiło winę za to, iż był pozbawiony możliwości cieszenia się wszystkimi rzeczami, jakimi cieszy się człowiek. Piękny człowiek.
          Sypialnia, która obrzydła mu do granic możliwości była urządzona w kolorach, które nie zmieniał od wielu lat. Dominowała tu czerń z domieszką złota, srebra i trochę szarego. Pokój znajdował się w wieży, toteż był półokrągły. Właśnie przy tej ścianie wraz z oknem znajdowało się jego biurko, na którym położył laptop. Spojrzał na łoże. Podobno sypiała w nim sama Caro Lamb*, ale nie wiedział ile było w  tym prawdy. Rzucił się na czarną, atłasową pościel obszytą złotą nicią. Srebrna moskitiera zasunęła się i odizolowała go od świata, tworząc swój własny, jakby przekroczyło się próg do innego miejsca. Ułożył głowę na jednej z wielkich pluszowo-atłasowych poduch i zamknął oczy. Jeśli  nawet pragnął zasnąć, to nie udało mu się. Otworzył powieki i oparł się na łokciach, zamglonym spojrzeniem wpatrując się w nieruchomą zasłonę. Wstał i podszedł do okna. Spojrzał w czarną przestrzeń. Gwiazdy świeciły jak małe lampki i wesoło mrugały do ludzi, którzy patrzyli na nie, zachwycając się widokiem gwiazdozbiorów usianych po całym nieboskłonie. Odsunął firankę, otworzył okno i uniósł spojrzenie. Wciągnął rześkie nocne powietrze, które wypełniło jego płuca i wlało w niego nową nadzieję. Znów uniósł wzrok na niebo, ale tym razem nic nie widział. Łzy zamgliły jego wzrok.

      Starał się zasnąć, ale nie mógł. Łóżko było zimne, noc zbyt cicha. Wszystko mu przeszkadzało, więc wstał zirytowany i poszedł do łazienki. Przechodząc obok lutra w złotej ramie przystanął i zaczął przyglądać się swemu odbiciu, jednak po chwili odwrócił wzrok, czując do siebie coraz większą niechęć. Platon twierdził, że ciało jest więzieniem dla duszy i po części miał rację, ale to twierdzenie zweryfikował dla siebie: jego pokiereszowane ciało więziło go w zamku, pozbawiając duszę możliwości zetknięcia się z przyrodą, ludźmi...
          Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Ubrał spodnie i koszulkę, a potem wyszedł z pokoju. Spojrzał na zegarek, dochodziła szósta. Miał chwilę czasu dla siebie. Pospaceruje po ogrodzie.
          Przemierzając korytarz rozglądał się wokół, jakby otoczenie wciąż było dla niego nowe.
     W pewnym momencie stanął przed wnęką. W środku stała wysoka figurka półnagiej kobiety, a u jej stóp leżała foka. To była selkie: pół kobieta, pół foka. Nacisnął kciuk dziewczyny. Figurka odwróciła się i pojawiło się ciemne wejście. Zapalił światło, a jego oczom ukazały się wąskie i w dodatku bardzo kręte schody.  Szybkim krokiem schodził w dół, nie czując strachu, czy dreszczu obrzydzenia, gdy jego oczy napotkały wielkie sieci utkane przez pająki. Już tak bardzo przyzwyczaił się do zamku, że gdyby zabrakło, któregoś z tych włochatych stworzeń to poczułby, że stracił towarzysza. Uśmiechnął się. Zaczął wariować. Po paru minutach stanął przed wyjściem i nacisnął mały przycisk. Ściana się rozsunęła i wszedł w sam środek grządki obsianej kwiatami. Rosły tu malwy, bratki, astry, azalie, lewkonie, amarylisy i wiele innych kwiatów, których nie znał, a jawiły mu się teraz niczym wielobarwny dywan. Udeptaną ścieżką wyszedł z kolorowego kwiecia i stanął na chodniku. Rozejrzał się wokół, a potem udał się do południowej części ogrodu, gdzie kamiennymi schodami schodziło się na niższy poziom.  Tam właśnie znajdował się ogród Lady Sybill** założony w  latach dwudziestych ubiegłego wieku. Trwał on do tej pory i gdyby nie Adalbert oraz cała rzesza jego pomocników cała zieleń oraz kwiaty zostałby pożarte przez chwasty. Włożył ręce do kieszeni spodni i zaczął powoli spacerować, dryfując myślami gdzieś daleko. Dwa razy okrążył małą kamienną fontannę z aniołem, potem wrócił tą samą drogą. 
         Idąc alejką, wyłożoną betonowymi płytami zastanawiał się, czy Pearl przeczytała to, co jej napisał. Miał nadzieję, że tak. Przez całą noc niemalże modlił się do kompytera. Liczył w końcu, że pojawi się migająca koperta, ale nic się nie stało. W końcu rzucił się na łóżko, ale sen nie zajrzał mu pod powieki. Może w dzień uda mu się zdrzemnąć parę godzin. Czuł się wyczerpany fizycznie i psychicznie, zwłaszcza psychicznie. Jak długo będzie to trwało? Dlaczego zamiast niego zginął ojciec? Czasami myślał, że Bóg jest niesprawiedliwy. Nie dość, że pozbawił go najbliższych mu osób, to jeszcze jego twarz... Westchnął. Nie ma sensu obwiniać Boga o to. Nie ma sensu...
         Przystanął przed krzewem pnącej róży, która rosła wokół drewnianego łuku. Jej łodygi wspinały się coraz wyżej obrastając konstrukcję, która była już ledwie widoczna pod wieloma kwiatami, które rozkwitły bujną czerwienią. Opuszkami palców dotknął delikatnych płatków i uśmiechnął się do siebie, gdyż ta barwa przypomniała mu urocze rumieńce na policzkach Pearl. Zesztywniał na moment. Teraz wszystko kojarzyło mu się właśnie z nią. Czy będzie tak zawsze? Kąciki ust powoli opadły, na wagi wylała się gorycz pomieszana ze smutkiem.
         - Pearl, o Boże, co ja zrobiłem? Kocham cię - wyszeptał, czując zawroty głowy. Co on najlepszego zrobił? Jak mógł? Teraz  zorientował się, co czuł. Świadomość uczucia jakie żywił do dziewczyny sprawiła, że miał ochotę uciec w najdalszy zakątek świata i już zawsze tam pozostać. Samotny. Ona nie może się o niczym dowiedzieć. Nigdy. Jeszcze zechce wykorzystać jego miłość, aby wyciągnąć go na świat i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zrobiłby to. Wyszedłby, bo ją kocha.
         Miłość to dziwne uczucie, pomyślał. Ona sprawiła, że zechciał zwiększyć dystans między nimi, a teraz pragnął go zmniejszyć i pokazać się jej wierząc, że go nie odrzuci. Była tu zaledwie tydzień, a on się w niej zakochał. Czy istniał większy idiota na tym świecie niż on?
         - Dzień dobry, Jeremy - usłyszał za plecami czyjś głos. Odwrócił się i ujrzał przed sobą ogrodnika. On był jednym z niewielu ludzi, którzy go widzieli. Straszy pan przyglądał mu się uważnie, jakby wiedział, jaką bitwę w sobie toczy.
         - Dzień dobry Adalbercie. Co tu robisz o tak wczesnej porze? - zapytał. Skrzywił się jednak nieznacznie, ponieważ jeszcze nigdy w życiu jego niewyraźna wymowa nie przeszkadzała mu tak, jak w tej chwili, tak, jak w kolejnych godzinach jego życia.
         - Nie mogłem spać. Ty pewnie też? - Jeremy kiwnął głową i westchnął ciężko. Starszy ogrodnik dostrzegł w młodym mężczyźnie jakąś zmianę, ale nie wiedział, co to było. Czuł niepokój. Zbagatelizował go jednak, ponieważ kiedy ich spojrzenia spotkały się zobaczył w oczach Jeremy'ego coś, co sprawiło, że wszelkie przeczucia zniknęły. W jego oczach dostrzegł tak wielki smutek i rozpacz, iż łzy stanęły mu w gardle i zbiły się w wielką gulę. Był starszym mężczyzną, wiele widział, ale jeszcze nigdy nie spotkał się z czymś takim. Jeremy był samotny tak bardzo, że jego uczucia były widoczne dla każdego, a zwłaszcza dla kogoś, kto potrafił mu się przyjrzeć.
         -  Adalbercie, mam do ciebie prośbę - zaczął niepewnie Blackbourn i spojrzał na niego z wahaniem.
         - Tak, Jeremy? - zapytał, próbując pozbyć się drżącego głosu. Nie bardzo mu się udało, ale jego młody rozmówca niczego nie dostrzegł. Stał bokiem, lewym profilem do niego i wpatrywał się w krzew czerwonych róż.
         - Czy mógłbyś zrobić dla mnie duży bukiet? Najpiękniejszy jaki uda ci się stworzyć. - Jeremy zerknął w  stronę ogrodnika, który patrzył na niego przez chwilę, a potem powoli kiwnął głową i udał się wśród grządki, by ściąć dla niego wiele kwiatów.


         Pół godziny później wszedł do kuchni, ponieważ to pierwsze miejsce, do którego zajrzy Pearl. Zależało mu na tym, by kwiaty wyglądały świeżo i pięknie. Szybko odszukał wazon i nalał do niego wody. Wstawiając bukiet, dostrzegł inny: mniejszy i nie tak efektowny jak jego. Ale to wystarczyło, by wezbrała w nim wściekłość i zazdrość. Nikt nie powinien dawać jej kwiatów!, pomyślał zły. Wiedział, że to od Nathaniela. I przeszkadzało mu to. Bardzo. Ale nie miał wpływu na to, z kim Pearl się spotka, czy od kogo odstanie prezent.Ułożył kwiaty jak najlepiej potrafił, a potem wygrzebał z jednej z szuflad notes oraz długopis.

To dla Ciebie, moja mała Pearl. Kocham Cię. 
Jeremy.

         Spojrzał na zapisane litery. Zgiął kartkę i wsunął ją do kieszeni. Ona nie może się o niczym dowiedzieć. Nigdy. Oderwał kolejną stronniczkę i zapisał inne słowa.

Pearl, wybacz mi. Nie chciałem Cię urazić. Proszę, nie gniewaj się już na mnie. Mam nadzieję, że kwiaty Ci się spodobają. Jeremy.

         Kartkę oparł o wazon, notes wraz z długopisem schował do szuflady i uciekł z kuchni, gdyż dochodziła siódma.



* Lady Caroline Lamb - kochanka Lorda Byrona.
** Ten ogród istnieje naprawdę, tylko nie wiem, czy znajduje się on w południowej części.
____

Tylko nie płakać:)
Moim zdaniem to najsmutniejszy rozdział, jaki do tej pory pojawił się na ZB. Mam nadzieję, że się podoba, bo mi jak nigdy. Zawsze narzekam na moje wypociny, ale akurat ten rozdział jest wprost cudowny! 

Zapraszam też do zakładki z bohaterami. Chyba nikt nie będzie się czuł zawiedziony, bo każdy bohater się już pojawił;) 

11 komentarzy:

  1. Heej :)

    Było kilka błędów, szczerze mówiąc nawet nie potrafię ich sklasyfikować... Dotyczyły głównie odmiany wyrazów i jakieś tam błędy związane z podmiotem. Ale w sumie nie zmieniały znaczenia zdania.

    Nie potrafię się wczuć, naprawdę nie potrafię i trochę mi z tego powodu przykro. Mam przez to wrażenie, że jestem nieczuła na krzywdę i
    niesamowicie nie-wrażliwa.
    Był akapit, który bardzo mi się spodobał, ale kiedy wróciłam do tekstu - nie potrafiłam go znaleźć >.<
    Wyjść i pokazać się ludziom?... Ah! Gdyby to było takie proste... Może sami, jako ludzie, komplikujemy sobie życie, ale są decyzje, do których trzeba dorosnąć, mimo że z perspektywy czasu wydają się potem małymi, praktycznie nic nie znaczącymi kroczkami w stosunku do konsekwencji, które przyjdzie nam ponieść...

    Podoba mi się szablon i postacie, które dodałaś, zwłaszcza Steven R. McQueen jako Nathaniel... Mhmmm... W sumie Jeremiego wyobrażałam sobie trochę inaczej, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś.



    Pozdrawiam.

    PS Mogę porwać Twego kochanka? Baardzo by mi się teraz przydał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy mogłabyś mi je wskazać? Jeśli możesz? Będę Ci dozgonnie i w podzielę podzielę się kochankiem.

      Oj, nie prawda. Może ja po prostu nie umiem tak napisać, żeby wywołać kimś emocje? To niekoniecznie Twoja wina, lecz moja;) Ja tez miewam sytuację, w których pozostaję obojętna i czuję się jak sople lodu, choć powinnam być wzruszona.

      Cieszę się, że jakiś tam akapit Ci się spodobał. Jak znajdziesz to daj znać;)

      Może dorósł do tej decyzji, ale nie chcę dopuścić do świadomości, że po tylu latach mógłby w końcu wyjść na powietrze? Tak, ale jeśli chodzi o Jeremy'ego jego każda decyzja ma jakieś konsekwencje. Siedzenie w zamku i wyjście z niego jest nimi naznaczone. Tylko czy one będą dla niego dobre, to już zależy, jakie będzie miał do tego podejście.

      Szablon jest od Elle, więc nie mogę przyjąć dla siebie gratulacji, postacie też poniekąd nie są moje, ale naszukałam się ich, oj naszukałam. Zwłaszcza Jeremy'ego. Szukałam takiego gifa, żeby stał bokiem, lewą stroną, a nie prawą. No i mam Checa Crawforda;) Ale ciesze się, że Cię zaskoczyłam w pozytywny sposób.

      Jak już pisałam na początku, bierz w podzięce za wskazanie błędów<3

      Usuń
  2. Jeej, dziękuję za dedykację, naprawdę czuję się wyróżniona i strasznie przez Ciebie doceniona - dużo bardziej, niż na to zasługuję;) jak tylko będę miała chwilę, to oczywiście nadrobię rozdział, a póki co tyle chciałam napisać. Cieszę się, że Wen dopisuje i że w ogóle wszystko jest w porządku (gdzieś przeczytałam, że tak napisałaś, ale nie pamiętam, gdzie, więc komentuję tutaj^^) i rzucę teraz słynnym: A nie mówiłam? xD

    A teraz... późno już, więc idę spać ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Elle, Ty wiesz, że kocham wszystkie Twoje teksty i szablony. Naprawdę jesteś niesamowita, więc stwierdziłam, że jakoś muszę to wyrazić, choć byłabym bardziej zadowolona, gdyby moje teksty byłyby lepsze. Dlatego dedykuję Ci ten rozdział, który uważam za najlepszy, jaki do tej pory napisałam.
      Owszem, zdrowie dopisuję Wena też, choć nie jest taka jak bym chciała, bo Fernando nie zdobył tytułu mistrza, na co liczyłam całym sercem i trochę teraz jestem nie w sosie i Wen stracił zapał, ale jest dobrze:)
      Mówiłaś, mówiłaś! Cieszę się, że miałaś rację :*

      Dobranoc w takim razie <3

      Usuń
    2. Dziękuję, doceniam zarówno to, jak i fakt, że wierzysz we mnie bardziej ode mnie;) i cieszę się, że mimo wszystko Wen dopisuje, nawet jeśli jesteś trochę nie w humorze. Musiało być dobrze:)

      Okej, więc przeczytałam! Nadrobiłam zaległości i mam nadzieję, że więcej ich już sobie nie narobię. A więc tak - Nathaniel wydaje się sympatyczny, ale nic poza tym, i nie sądzę, żeby mógł być poważną konkurencją dla Jeremy'ego. Zresztą, w ogóle gdzie tam! Jeremy po tym rozdziale zyskuje moją dozgonną sympatię, pomimo swojego wiecznego narzekania na swój los, swój wygląd i tak dalej. Jego zachowanie względem Pearl było rozczulające i kochane.

      Mam tylko względem niego jedno zastrzeżenie, które nie może mi wyjść z głowy, a dotyczy właśnie jego wyglądu. Jeremy zachowuje się trochę tak, jakby wygląd był jedyną istotną rzeczą, liczącą się w życiu. Skomplementował w końcu ładna buzię Pearl, zazdroszcząc jej wyglądu i wprost powiedział, że powinna się cieszyć, że jest ładna. Czyli co, ci, którzy są brzydcy, to mają automatycznie źle w życiu i powinni się od razu zamknąć w pokoju, tak jak on? Co, nieładni ludzie są jacyś gorsi, dyskryminowani, to jakiś inny rodzaj człowieka? Oj, nie podobało mi się to, bo miałam wrażenie, że Jeremy ocenia po wyglądzie. Nie akurat Pearl, to jasne, bo rozpływał się przecież nad jej miłym charakterem, ale tak ogólnie. No bo chyba musi wychodzić z założenia, że na całym świecie liczą się tylko z wyglądem, skoro sam siedzi non stop w swojej sypialni i nie wychodzi do ludzi? Kurde, a inni ludzie, co się rodzą z zezem albo nosem jak u Owena Wilsona, albo słonimi uszami, albo coś, to jakoś sobie w życiu muszą radzić!

      (Dobra, żółć wylana. Kontynuujmy!)

      Podoba mi się sposób konwersacji Jeremy'ego i Pearl i fakt, że nie spieszysz się, żeby doprowadzić do ich spotkania. Prawdę mówiąc, gdy czytałam początkowe rozdziały, myślałam, że do ich spotkania dojdzie szybciej, a tu niespodzianka. Poznają się, choć tak naprawdę się nie znają. Naprawdę mi się to podoba;)

      Tylko czy nie za szybko Jeremy doszedł do wniosku, że ją kocha? A zresztą, nie będę się w tym temacie wypowiadać, bo jestem skrzywiona i sama najchętniej kazałabym moim bohaterom dochodzić do tego latami, więc... Twój tekst, Twoje zabawki:)

      Coś jeszcze chciałam, ale nie pamiętam, więc najwyżej dopiszę, jak sobie przypomnę. A póki co całuję, po raz ostatni dziękując za dedykację! ;*

      Usuń
    3. No to wierz, bo masz w co wierzyć! :)

      Najgorszy jest przeciwnik, którego się ignoruje;)

      Ale to pierwsza rzecz, na którą człowiek zwraca uwagę;) W pewnym sensie chodzi o jego twarz, bo ma brzydkie blizny, ale w głównej mierze chodzi o pierwsze wrażenie, jakie robi, lub zrobi na człowieku pokazując mu się w pełnym świetle. I nie chodzi o innych ludzi, bo każdy na swój sposób jest piękny i Jeremy nie patrzy na na to w kategoriach: ładny, brzydki. Zresztą świadczyć o tym może, że pomaga maltretowanym zwierzętom, a kto jest dobry dla zwierząt to i taki jest dla ludzi. No i przecież dzięki byłej dziewczynie przeszedł modyfikację, więc nie patrzy na ludzi jak na rzeczy, które można zakwalifikować do jednej lub drugiej kategorii.
      A dlaczego jej tak powiedział? Może dlatego, iż Pearl może bez skrępowania pokazywać mu swoją twarz, nie obawiając się reakcji. Dlatego jej zazdrości, choć tego nie ujęłam w tekście, a teraz bardzo żałuję, więc w którymś rozdziale się to wyjaśni. Pewnie jak dojdzie do spotkania. Nawet jeśli ktoś ma jakieś deformację w ciele od urodzenia to przylgną do człowieka i ludzie widząc kogoś z uszami jak u słonia będą wiedzieli, że ma coś takiego od samego początku. Tak samo jest z zezem, jakąś brodawką na nosie, czy krzywym uzębieniem, a z bliznami to inna kwestia. Jak się widzi człowieka poparzonego to oczy kierują się na tę część ciała, która jest dla nas widoczna i jest po prostu zniekształcona. Nie chcę się tego, ale to instynktowna reakcja na to, co widzi się pierwszy raz w życiu. No i Jeremy to widzi, bo przecież dawniej tak właśnie się zachowywał. I przez pryzmat dawnych czasów wie, ze może być przerażający lub brzydki dla ludzi, którzy nie mają żadnych zmian w ciele.
      I tak czuję, że nie jest to, co chciałam Ci napisać. Zawsze mam problem z przelaniem myśli na papier lub klawiaturę. Nosz kurde.

      Ha! Widzisz, a jednak:) Czyli zrobiłam unik w bok. Cieszy mnie to;) Muszą się poznać, albo piszą, bo przecież jak inaczej mogą się kontaktować? Jeremy nie dał wielkiego wyboru Pearl. Ona musi to zaakceptować.

      A może jemu się wydaję, że ją kocha? W końcu jest już tu tydzień, a on po prostu znacznie silniej odczuwa jej obecność niż normalnie byłoby to z inną kobietą. On ją kocha, bo on chce kogoś kochać;) I prawidłowo. A mnie w moich tekstach denerwuje, że często ludzie za szybko dochodzą do tego, że się w kimś zakochali. nie buduję to odpowiedniego napięcia. I to mnie irytuje. Zawsze brakowało mi cierpliwości. Zawsze.

      To pisz, jak tylko przyjdzie Ci coś do głowy:) Chętnie wysłucham sugestii, ewentualnie krytyki, czy coś tam:)

      Proszę bardzo:)

      Usuń
  3. Matko, aż nie wiem co powiedzieć... Czytałam ten rozdział wczoraj przed snem na telefonie i potem z emocji nie mogłam usnąć! Prawdziwie uczuciowy, głęboki i nieco melancholijny, smutny post. Ukazałaś prawdziwe oblicze Jeremiego, nie szukając delikatnych słów na opisanie jego oszpeconego oblicza. Jednocześnie niesamowicie podkreśliłaś piękno jego wnętrza, wrażliwość, umiłowanie do samotności, a zarazem nienawiść do niej. Ich rozmowa na czacie... czy nie mogłaby się, do diaska, odbyć wreszcie na żywo?! Pewnie za kilka rozdziałów... Ach, jak słodko Blackbourna dopadła zazdrość o bukiet od Nathaniela! Czułam, iż jest bliski ciśnięcia wazonem o ścianę. Ech, rywale z nich raczej żadni, skoro Pearl tak mocno zależy na właścicielu i nie w głowie jej inni chłopcy. Sama poczułam się ciut urażona ostatnią wiadomością Jeremiego, lecz po tych całych przeprosinach odzyskałam nadzieję. Dobrze, że nie wyrzucił tej karteczki z wyznaniem do kosza, w końcu dziewczyna mogłaby przypadkiem ją zobaczyć i przeczytać wiadomość! Muszę Ci jeszcze wyznać, że nie wierzę na ogół w wielkie uczucie po tygodniu, ale Ty mnie przekonałaś do swojej wersji. Co prawda uważam, iż Jeremy nie kocha JESZCZE Pearl, a jedynie jest zauroczony tak śliczną dziewczyną, która w dodatku jest dla niego przemiła oraz fantastyczna. Sama Pearl również czuje ciągotki... Na chwilę obecną oddałaby wiele za jedno spotkanie z młodzieńcem ;) Naprawdę jestem zachwycona tym rozdziałem, jest idealny. Całuję Cię serdecznie ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, aż tak Cię to, hmm, pobudziło? Bardzo się cieszę, że ten rozdział wzbudził w Tobie takie emocje;) Może to nie najsmutniejszy post, bo pojawią się bardziej melancholijne, przynajmniej tak mam w planach, ale nie wiem, co wyjdzie. Na razie wolę nic nie mówić.
      Twoje komentarze są znacznie lepsze niż moje opowiadanie. Pisz takie komentarze, bo się bardziej wzruszam niż na "Szkole uczuć".

      Masz rację, lepiej by tego nie ujęła. Chodziło mi o to, by pokazać Jeremy'ego z takiej strony, by ktoś czytając o nim pomyślał sobie, że choć brzydki na zewnątrz to jednak posiada piękno duchowe, choć on sam do końca o tym nie wie. I Pearl też o tym wie, musi go tylko przekonać, że wygląd nie ma znaczenia. No, ale jego życiem strach, że mógłby kogoś przestraszyć, zwłaszcza Pearl, a to właśnie powoduje, że to, co się ma w środku jest dla niego mało istotne.
      Tak, zazdrość to bardzo niemiłe uczucie, zwłaszcza dla niego. I chyba masz rację, choć nikt nie powiedział, że Nathaniel nie będzie się starał. Przynajmniej zachował trzeźwość myślenia, bo miałby kłopoty i musiałby się z tej karteczki tłumaczyć. No bo na razie nie kocha, to tylko takie, hmm, wyobrażenie tego uczucia. Poza tym, on siedzi w zamknięty w zamku to jakby ją miał kochać, ale on tak silnie odbiera jej obecność, że jemu wydaję się, iż ją kocha:)
      Tak, jest, można powiedzieć, zdesperowana;)
      Dziękuję, a ja jestem szczęśliwa, że Ci się podobał:*
      Ja również :*<3

      Usuń
  4. Jeny, Jeremy. Nie, nie mogę. Nieee! Co Ty wyprawiasz!? Znowu się zakochuje, mącisz mi w głowie i do tego...on taki biedny. Bym go tuliła i tuliła. Zaraz Jeremy będzie na półce koło Jorgosa. Uwielbiam takich bohaterów.
    Pearl wydaję się taka...życzliwa i nie dziwię się, że ranią ją takie słowa bo widać, że chcę pomóc i nie przejdzie obojętnie obok cierpienia. Tylko, że nasz Jeremy jest strasznie...źle nastawiony do całego świata. Tak mi go szkoda.
    Mam nadzieje, że w końcu kiedyś się przełamie i zrobi te rzeczy, które chcę jej zrobić. :D:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przypadkiem weszłam na Twoje opowiadanie i muszę przyznac zaciekawiłaś mnie.
    Spodobali mi się również Jeremy i Pearl.
    Oboje mają coś w sobie i chociaż z początku ich imiona przywiodły mi na myśl moje ukochane Pamiętniki to szybko ta myśl mi uciekła.
    Intryguje mnie tylko jedna rzecz.
    To jest opowiadanie prawda?
    Więc przy dialogach nie powinno być tego "Jeremy, Pearl"
    to nieco psuje efekt twojej wspaniałej pracy.
    Wystarczy sam myślnik i wspomnienie tego, kto mówi w samym dialogu.
    Bardzo też często zdarzają ci się powtórzenia.
    Ale ogółem ciekawy pomysł i wspaniałe wykonanie.
    Ja osobiście pozostaje pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo;)
      Tak, to jest opowiadanie, ale akurat rozmowa w tym rozdziale jest prowadzona przez Internet, więc myślniki przy takiej rozmowie wyglądają średnio.
      A z powtórzeniami staram się walczyć, choć efektów nie widać.
      Pozdrawiam,
      Necco.

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.