6.2.13

15.Tajemniczy ogród


          Pocałunek Nathaniela wcale nie wywołał w niej burzy emocjonalnej. Fizycznie nie odczuwała zbyt wiele, poza samym tym uczuciem, że jest całowana. Musiała przyznać sama przed sobą, że jej ostatni chłopak lepiej całował. Zamyśliła się na chwilę wspominając blondyna o szarych oczach i ładnym uśmiechu. William był miły i spokojny, ale okazało się, że jest zupełnie innym facetem. Dwa tygodnie po tym, jak w końcu uczynili ten poważny krok w ich związku dostała kilka interesujących wiadomości. Okazało się, że Will wcale nie był taki święty. Wściekła i upokorzona zrobiła mu dziką awanturę na oczach całej szkoły. Po tym zdarzeniu unikała chłopaków jak ognia. Uznała, że nauka i jej przyszłość jest ważniejsza niż płytkie relacje z płcią przeciwną. Teraz pojawił się Nathaniel, który wygląda na pewnego siebie i wydawało mu się, że łatwo mu z nią pójdzie. Nic z tych rzeczy. Nie chciała go, widziałam w  nim tylko kolegę, a to, że on wyobrażał sobie więcej niż powinien to jego problem.
            Postanowiła jednak porzucić ten temat i zająć się posiłkiem.
        Następną godzinę spędziła na przygotowaniach do obiadu dla Jeremy'ego.  W głowie miała pustkę, co zdecydowanie ułatwiło jej gotowanie, choć i tak przesoliła zupę. Była na siebie zła, ale było za późno na to, by przygotować nową, więc taką słoną nalała na talerz i postawiła na tacy. Obok niej wylądowało drugie danie: ryba, tłuczone ziemniaczki i surówka z kapusty pekińskiej. Do wysokiej szklanki nalała soku z czarnej porzeczki, ustawiła ją obok drugiego dania i poszła do pokoju. Kiedy weszła do środka, poczuła jak serce zaczęło gwałtownie tłuc się o żebra. Po chwili pustkę, jaką miała w sobie zalała nagła fala uczuć tak różnych, że sama nie potrafiła oddzielić je i nazwać. To było prawdziwe kłębowisko wszystkiego, czego człowiek może doświadczyć w jednej chwili. Drżącymi dłońmi trzymała tacę, ale bała się, że za chwilę upuści wszystko. Doszła w końcu do ściany, gdzie znajdowała się winda. Obiad postawiła na krześle stojącym niedaleko niej i nacisnęła guzik, który po chwili przywiódł na dół windę, Kiedy czarne drzwiczki otworzyły się, Pearl dostrzegła puste naczynia po śniadaniu. Zabrała je, a na ich miejsce postawiła obiad. Wszystko wysłała na górę, a potem zabrała tacę i wyszła z pokoju, choć przy drzwiach zawahała się na chwilę, jednak Jeremy nie odezwał się ani słowem. Czerwone światełko świeciło się przy kamerze, co oznaczało, że jest wyłączona. Zrezygnowana i rozczarowana wyszła z pokoju i znów skierowała się do kuchni. 
           Posprzątała po obiedzie i wyszła z zamku. Obiecała Nathanielowi, że przyjdzie do niego. Po raz kolejny tego dnia skierowała się alejką i kiedy była już na miejscu, dostrzegła go obok stajni. Pracował przy wielkim stosie kostek słomy. Na brązowe taczki wrzucił dwie kostki i ruszył do stajni. Poszła za nim i zanurzyła się w miękkim mroku i lekkim chłodzie. Przejście, w którym się znalazła szło za boksami i prowadziło do wielkiej stodoły usytuowanej na samym końcu budynku. Dostrzegła go po lewej stronie. Podeszła do niego cicho i przystanęła. Obserwowała jak napina mięsnie, gdy podnosił ciężką kostkę. Uśmiechnęła się do siebie i podeszła bliżej.
          - Cześć - przemówiła cicho. Nate odwrócił się w gwałtownie i posłał jej uwodzicielski uśmiech.
          - Hej, piękna. - Rzucił kostkę w kąt, otrzepał się i podszedł bliżej. Jednym ruchem przyciągnął ją do siebie, ale Pearl natychmiast odsunęła się od niego.
          - Śmierdzisz potem! - Puścił ją, a dziewczyna stanęła niedalek0 taczek. Pearl zdenerwowała się postępowaniem Nate'a, gdyż chłopak zachowywał się tak, jakby ich znajomość zmierzała ku jednemu celu - związku. Nathaniel przyjrzał jej się uważnie, po czym wrócił do przerwanej czynności.        
          - Ciężko pracuję, skarbie - odpowiedział, po czym złapał za taczki i skierował się do wyjścia. Pearl podążyła za nim.Wyczuła w nim delikatną zmianę.
          - W takim razie nie będę ci przeszkadzała. Widzimy się w sobotę - z tymi słowy ruszyła przed siebie ignorując jego nawoływanie. Uśmiechnęła się do siebie, gdy usłyszała, jak ktoś woła Nate'a. Odetchnęła z ulgą i poszła do zamku, bo nic innego jej nie pozostało.

          Nie wiedziała, co miała ze sobą zrobić, więc postanowiła, że po prostu wyjdzie na świeże powietrze z książką i zaszyje się w cichym miejscu, przynajmniej na jakiś czas. Poszła do pokoju. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do jego wyglądu. Po tych wszystkich wspaniałościach, jakie widziała w salonie i na korytarzach była zawiedziona, że dostała coś nowoczesnego. Nie pasował jej ten wystrój, ale przecież nie mogła narzekać. Pokój był duży i wygodny. Zabrała książkę z półki i wyszła. Po drodze wstąpiła jeszcze do kuchni po coś dobrego do jedzenia i wyszła na zewnątrz. Pogoda nadal była piękna i słoneczna. Pearl cieszyła się z tego, ponieważ obawiała się, że lada chwilę nad Crathes przywędruje mgła, deszcz i zimny wiatr. W końcu Szkocja nazywana była Krainą Mgieł, więc zapewne zaraz przypomni o swoim zasłużonym przydomku.
          Wolnym krokiem weszła do ogrodu. Chciała poszukać miejsca, gdzie mogłaby w spokoju oddać się lekturze i nacieszyć oczy pięknym otoczeniem. Przeszła przez znajomą furtkę, która zaskrzypiała przyjemnie, gdy ją otworzyła. Zarośniętą kwiatami alejką weszła na wielki trawnik. Wzorkiem szukała miejsca, gdzie mogłaby przycupnąć. W końcu jej spojrzenie padło na wysoki żywopłot. Przyjrzała mu się uważnie i dostrzegła w zielonym ogrodzeniu małą szczelinę. Szybko skierowała swe kroki w tamą stronę, ciekawa, co też może się tam znajdować. Kiedy stanęła tuż przed żywopłotem zrozumiała, że za bujną roślinnością kryję się jakaś ścieżka. Odgarnęła gałązki i dostrzegła wydeptaną w trawie ścieżkę. Przytrzymując książkę i żelki przecisnęła się przez dwie ściany drapiących pędów. Kiedy udało jej się pokonać tę przeszkodę, otrzepała się z wszelkich naleciałości, jakie spadły na nią z liści. W końcu rozejrzała się wokół i z miejsca zakochała się w tym uroczym zakątku.
          Znalazła się na skraju niewielkiej, kwadratowej polanki otoczoną z wszystkich stron zielonym ogrodzeniem. Na środku stała fontanna w kształcie ryby, z jej pyska wesoło tryskała woda. Nieopodal znajdowały dwie drewniane ławeczki, a obok nich postawiono marmurowy zegar słoneczny. Niewielka różowa magnolia chowała pod swymi cienkimi gałęziami wysoką figurkę długowłosej kobiety. Podeszła tam i ze zdziwieniem dostrzegła, że wokół stóp dziewczyny  rozłożyła się foka. Dotknęła gładkiej dłoni, która spoczywała na głowie zwierzęcia. Chciała zapytać o tę rzeźbę Jeremy'ego, ale nie była pewna, czy wolno jej tu być, więc będzie milczała. Usiadła na ławce i położyła na kolanach książkę, lecz nie przeczytała ani jednego słowa, była zbyt pochłonięta obserwowaniem miejsca, w którym się znalazła. Wydawałoby się, że żadne dźwięki, oprócz śpiewu ptaków, nie docierają tutaj. Od razu przypomniała sobie Tajemniczy ogród i pomyślała, że Jeremy może być Colinem, chociaż Blakcbourn nie był ani chorowity ani nie miał skłonności do hipochondrii. Może gdyby go tu przyprowadziła, tak jak Mary chorego chłopca, Jeremy mógłby odzyskać równowagę ducha i spojrzeć na siebie z innej perspektywy, ale wątpiła, czy wiele lat cierpień pójdzie w niepamięć jednego dnia. 
          Wróciła jednak do lektury, starając się skupić na akcji. Nie szło jej zbyt dobrze, gdyż w głowie wciąż miała Jeremy'ego i obraz jego twarzy. Zastanawiała się, jak wygląda. Jak rozległe ma blizny i czy rzeczywiście są tak straszne? Może przesadzał? Wtedy jednak przyszła niemiła myśl, iż Jeremy musiałby być bardzo próżny, skoro ubolewał nad sobą przez tyle lat z powodu kilku blizn. Nie mogła go jednak oceniać, póki go nie zobaczy. Jeśli rzeczywiście jest tak źle, jak twierdził i jak wskazywało na to jego zachowanie, to powinna nastroić się psychicznie na widok okaleczonego mężczyzny. Tylko kiedy do tego spotkania dojdzie? Na razie pozostają jej tylko domysły i własna wyobraźnia.
          Zrobiło się zbyt późno, by posiedzieć i cieszyć się otoczeniem. Musiała wracać, tym bardziej że nie wiedziała, co się dzieje w zamku. Na pewno Jeremy bardzo denerwował się jej długą nieobecnością. W końcu zniknęła bez słowa wyjaśnienia. Nawet jeśli nie mieli okazji porozmawiać w pokoju to mogła napisać mu wiadomość z komputera, który od niego dostała. Obiecała sobie, że gdy tylko przyjdzie od razu pójdzie po laptop, aby nie marnować czasu w pokoju, do którego zanosiła mu posiłki. Może go nie być w gabinecie.                    
            Szybko wbiegła do środka i, przeskakując po dwa stopnie, wpadła na pierwsze piętro i już po chwili siedziała zdyszana na łóżku. Włączyła komputer i czekała, aż uruchomi się system. Kiedy pojawiła się tapeta z zamkiem, odczekała chwilę i zerknęła na pasek, gdzie znajdowała się ikonka czatu. Serce podeszło jej do gardła, gdy dostrzegła migająca kopertę. Drżąca dłonią najechała na nią i kliknęła. Pojawiło się okienko z wiadomością od Jeremy'ego:



          Jeremy: Pearl, bardzo Cię przepraszam za to, co napisałem. Nie to miałem na myśli. Nigdy nie myślałem o Tobie w ten sposób i cieszę się, że jesteś taka, jaka jesteś - pełna pasji, radosna, urocza i troskliwa. Nie znamy się, ale Ty postanowiłaś mi pomóc i jestem Ci za to bardzo wdzięczny, ale jak wiesz, nie mogę przyjąć Twojej pomocy. Po prostu nie mogę. To byłoby zbyt wiele.
          Przebacz mi moje słowa. Nie chciałem niczego sugerować. Nie wiem, co zrobiłbym, gdybyś była taką dziewczyną, o jakiej piszesz. Jesteś inna, odbiegasz od schematu i to czyni Cię wyjątkową. Cieszę się, że miałem możliwość poznania Cię i mam nadzieję, że wybaczysz mi moje nieroztropne słowa, gdyż nie chciałem Cię zranić. To ostatnie rzecz, jaką mógłby uczynić. Zostańmy przyjaciółmi i po prostu się nie kłóćmy. 
          Słodkich snów, Pearl.

          Pearl uśmiechnęła się do monitora. No cóż, Jeremy naprawdę żałował, bo nie pisałby do niej i dawałby jej kwiatów. Postanowiła mu coś odpisać, choć w głowie miała totalną pustkę. Palce jednak szybko wystukały odpowiedź:

          Pearl: Wyjaśniliśmy już sobie wszystko, więc chyba nie ma potrzeby pisać jeszcze raz, że Ci wybaczam? Wiem, że człowiek w różnych sytuacjach potrafi zareagować zbyt gwałtownie i użyć niewłaściwych słów. Poczułam się po prostu urażona, ale wiem też, że Ty na pewno odebrałeś moje słowa jako ingerencję w prywatność. Nigdy nie chciałam narzucać swojej woli, czy też zdania innym, bo wiem, że każdy człowiek postrzega otoczenie i siebie inaczej niż pozostali. Ja nie rozumiem Ciebie, a Ty mnie.  
          Nie powiedziałam Ci tego wcześniej, bo powiem szczerze, że nie przyszło mi to do głowy i głupio mi teraz, ale przepraszam Cię, jeśli byłam zbyt nachalna. Mogłeś właśnie w ten sposób zinterpretować moje zachowanie. Też mam coś na sumieniu.


          Wysłała wiadomość i czekała na odpowiedź zwrotną. Minęła minuta, pięć, pół godziny, a odezwu nie było. W końcu rozczarowana odstawiła laptopa na bok i postanowiła się odświeżyć. Do kolacji zostało jeszcze kilka godzin, więc krótka drzemka dobrze jej zrobi i może odzyska po niej humor. Przebrana w zwykłą koszulkę i spodenki, wskoczyła do łóżka. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jaka jest śpiąca. Ostatnia noc była dla niej nieprzyjemna, bo wciąż roztrząsała słowa Jeremy'ego. Ziewnęła szeroko i przez chwilę wpatrywała się w bezchmurne niebo widniejące za oknem i promienie słońca, które tańczyły na ciemnej podłodze. Zasypiała powoli, czując jak wpada w miękką ciemność, ziewnęła jeszcze raz. Jej próbę zaśnięcia przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerwała się w oka mgnieniu i porwała laptopa, czując, że będzie musiała się pożegnać z popołudniową drzemką. Ale wcale tego nie żałowała.
          Jeremy!, pomyślała, gdy wcisnęła migającą chmurkę. Pojawiło się okienko rozmowy i już nie potrafiła powstrzymać uśmiechu ani rumieńców, które poczuła na policzkach. 
          Jeremy: Przepraszam, Pearl, za brak odpowiedzi, ale uciąłem sobie drzemkę. Nie spałem dziś dobrze, więc pomyślałem, że godzina lub dwie snu będą wystarczające. Cholera, przespałem obiad, ale już jem!
         Pearl: Mogę Ci odgrzać, jeśli chcesz, bo na pewno jest zimny.
         Jeremy: Daj spokój. Nie ma takiej potrzeby. Naprawdę mi smakuje.
          Pearl: Jasne, zwłaszcza zupa, prawda?
          Jeremy: Zupa jest przepyszna.
       Pearl: Jaki kłamczuch! Przesoliłam ją i wiem, że wcale nie jest dobra. Mam nadzieję, że Twoje nerki jakoś to wytrzymają. 
         Jeremy: Naprawdę ją przesoliłaś? Nie zauważyłem. Powinnaś bardziej się doceniać. 
     Pearl: Skupiłam się na obiedzie tak bardzo, aż w końcu przedobrzyłam. Jak smakowało Ci śniadanie? Ono na pewno było dobre.
           Jeremy: Och, śniadanie było poezją smaku. Jesteś mistrzynią patelni.  
          Pearl: Powiedzmy. 
        Jeremy: Zauważyłem,  że się nie doceniasz. Szkoda, bo jesteś naprawdę wyjątkowa. Jesteś śliczna i mądra, a do tego wspaniale gotujesz. 
           Pearl: Może zostawmy ten temat w spokoju? Zrobiło się zbyt poważnie.                
          Jeremy: Dobrze, jak sobie życzysz. I tak wiem swoje, pamiętaj. Skoro nie chcesz poruszyć poważnych kwestii, to po prostu opowiedz mi, co robiłaś przez cały dzień?
     Pearl: Muszę Ci się pochwalić, że dziś miałam pierwszą lekcję jazdy konnej. Lord jest wspaniałym koniem. Szło mi całkiem nieźle i nie mogę się doczekać soboty, bo Nathaniel dopiero wtedy będzie miał czas. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza? 
         Jeremy: No jasne, że nie! Cieszę się, że Ci spodobało i oczywiście wierzę, że poszło Ci bardzo dobrze. A potem, co robiłaś? Oczywiście pomijając gotowanie dla mnie obiadu.

          Pearl opowiedziała, jak poszła do ogrodu i po prostu czytała książkę. Pominęła fakt, że odnalazła pewien fragment ogrodu ukryty przed wzrokiem innych. Uznała, że może to być zakątek Jeremy'ego, wiec mógłby być zły, gdyby dowiedział się, że odkryła jego ulubione miejsce.
          Oboje pochłonięci rozmową nawet nie zauważyli, kiedy nadszedł wieczór. Gdy niebo zaczęło szarzeć, Pearl zerwała się na równe nogi i szybko pożegnała się z rozmówcą. Musiała przygotować kolację. Pognała do kuchni i zaczęła przygotowywać posiłek. Zrobiła po prostu sałatkę, a do tego sok z czarnej porzeczki i kilka kruchych ciasteczek. Wszystko ustawiła na tacy i zaniosła do windy kuchennej. Jeremy się nie odezwał, więc znów wyszła rozczarowana, ale miała nadzieję, że zastanie go na czacie.  Po drrdze wstąpiła do kuchni, by zabrać ze sobą kolację i wyszła z pokoju.
          Nie było Jeremy'ego na czacie, więc Pearl w spokoju zjadła sałatkę i wypiła sok, a potem poszła wziąć gorący prysznic i skończyć książkę.
          Lekturę skończyła późnym wieczorem, ale wcale nie chciało jej się spać. Wyjrzała przez okno i prócz granatowego nieba, miliona gwiazd i wielkiego księżyca nie widziała nic poza tym, choć w dole dojrzała małą wąską ścieżkę oświetloną lampkami nocnymi. Nagle nabrała ochoty na spacer po ogrodzie. Taki nocny wypad dobrze jej zrobi. Zresztą uwielbiała takie przechadzki, bo noc nastrajała, a zapachy i dźwięki przenosiły człowieka do innego świata. Zarzuciła na siebie bluzę i idąc oświetlonym korytarzem doszła do schodów, a nimi na dół, choć chciała zawrócić i spojrzeć na portret Jeremy'ego. Uznała jednak, że będzie lepiej, jeśli ograniczy to wgapianie się w człowieka, który już nie istnieje. Jego miejsce zajął ktoś zupełnie inny. 
          Pchnęła ciężkie drzwi i wyszła na zewnątrz. Od razu otoczyły ją słodkie zapachy i ciche dźwięki. Świerszcze cykały, żaby kumkały w oddali. Słyszała również szczekanie psów i śpiew nocnych ptaków. Oczarowana atmosferą ruszyła w stronę ogrodu. Nogi same ją zawiodły pod żywopłot, a potem powiodły ścieżką do miejsca, gdzie zaczynała się mała kraina spokoju. Rozluźniona usiadła na ławeczce i odchyliła się do tyłu, podziwiając rozgwieżdżone niebo. Nabrała w płuca słodkiego powietrza i wypuściła je cicho, delektując się jego zapachem. Jakby w Crathes oddychało się czymś innym. 
          Jej spokój zakłócił cichy szelest dobiegający ze ścieżki. Trochę przestraszona wstała i stanęła przy fontannie. Odgłosy wciąż się zbliżały. Poczuła ukłucie strachu i szybko pożałowała, że tu przyszła. Nie miała pojęcia, kim był przybysz, który zmierzał właśnie do tego miejsca, ale łudziła się, że może to być pan Forsyth, który nie może spać. Lubiła tego pana i chętnie ucięłaby sobie z nim pogawędkę, może tylko dlatego, by podpytać go o zamek i jego właściciela.
          Wysoka postać weszła na niewielki kwadrat i zatrzymała się w pół kroku. Pearl poczuła łzy strachu pod powiekami. To nie był Adalbert. 
          - Mój Boże... Pearl! Co ty tu robisz?! - dobiegł ją szept wypełniony strachem i zaskoczeniem. Miękki głos rozbrzmiał w jej ciele i przyjemną wibracją przebył ciało. Zadrżała delikatnie, ale nie było jej zimno. Serce przyspieszyło gwałtownie, boleśnie tłukąc się o żebra, jakby chciało wyskoczyć. Odchrząknęła, ponieważ w gardle poczuła lekkie drapanie.
          - Dobry wieczór, Jeremy.

_____


Jak napiszę jeden rozdział, to potem samo jakoś leci. Powiedzcie, że się tego nie spodziewaliście, zróbcie to dla mnie ;)
Błędy są, ale poprawie je później.

13 komentarzy:

  1. Faktycznie, nie spodziewałam się ;O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I we mnie pocałunek Nathaniela nie wzbudził większych emocji, a przecież czytelnik powinien przeżywać wraz z bohaterem, prawda? Dlatego też nie dziwię się Pearl. Jeremiemu na pewno zależy na dziewczynie, a widać to gołym okiem! Gdyby było inaczej, na pewno nie posyłałby jej tak miłych wiadomości. Z drugiej stronie trochę żałuję, że właściciel zamku nie jest mroczniejszy i bardziej niedostępny, ale wtedy do spotkania chyba nie doszłoby wcale, prawda? :) No i panna Pearl niechcący odnalazła zakątek swego pracodawcy... Muszę przyznać, że końcówka była wręcz ściskająca za serce! *,* Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń ;*

      Usuń
  2. OMATKOOMATKO UMARŁAM, dobra całość przeczytam później i skomentuje jako całość :D zawsze czytam ostatnie zdanie każdego opowiadania, więc musiałam skomentować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, przeczytałam i jestem w siódmym niebie. Normalnie uwielbiam Twoje opowiadania bo mają taki klimat, że nawet się nie zauważa a już jest się w innym świecie, dobra koniec wazeliny. Całość, całość teraz. :D
      Nate...hm, on jest dziwny, jakoś za nim nie przepadam bo może dlatego, że w bohaterach jest aktor z TVD a tej cioty nie trawie. :D
      Pearl i jej wielka miłość, tak! Ona jest już zakochana po uszy w naszym pięknym, boskim, słodkim i w ogóle ah, oh. <3 Ja bym padła jakbym go spotkała i nie dlatego, że tam blizny pfff to by mnie nie ruszyło ale, że widzę go na żywo a nie przez głośnik albo wiadomości na komputerze. MÓWIE, UMARŁABYM <3
      A Jeremy...matko, on ucieknie. Czuje to. Będę płakać, złamiesz mi serce nie raz swoimi opowiadaniami, a ja dalej będę je czytać. :D:D
      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  3. Hohoho, wreszcie nastąpił ten długo oczekiwany przeze mnie moment, jak i chyba wszystkich czytelników. Tak! Jestem w siódmym niebie! : D
    Wiem, wiem, rzadko kiedy komentuję rozdziały, prawdę mówiąc prawie w ogóle, ale w tym momencie naszła mnie nieodparta chęć!
    Mam tylko nadzieję, że Jeremy nie ucieknie, to może ich szansa. Uwielbiam Pearl i Jeremiego, zaś Nathaniela nie trawię. Niech zostawi ją w spokoju! XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknyyyy wystrój. <3

    Jak znajdę więcej czasu to ogarnę się i przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie, napisałam Ci komentarz i... no, wiadomo. Nie mam już siły teraz, napiszę jak wrócę jutro (dzisiaj xD) z uczelni, I promise!
    Haha, bój się! :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, boję się. Stres został mi jeszcze z pracy, więc już drżę. Ale nie krzycz na mnie, dobrze? :)

      Usuń
    2. No hej, nie rób ze mnie potwora! Nie wiem skąd to przekonanie, że mogłabym nakrzyczeć :P

      To może zacznę od początku. Wspominałam wcześniej o narracji i rzeczywiście w trzecioosobowej tak jakoś lżej się Ciebie czyta. Obawiam się, że mnie też xD To straszne, a mam zacząć pisać (a raczej powrócić) do pierwszoosobowej. A jak mam już zacząć pisać, to, ojej... może zamku u mnie nie będzie, ale będzie pałac. Konie też będą (to wspominałam). Romans jak nic :P Skoro sama piszesz w takich klimatach, to może Ci się spodoba. Koniec reklamy! xD

      Przejdźmy do tego, co najważniejsze. Jeremy. Zdecydowanie specyficzny człowiek. Cholera, czy on naprawdę nie potrafi zrozumieć, że im dłużej się izoluje, tym gorzej dla niego? Co za uparciuch! Faceci są tacy ograniczeni umysłowo, w dodatku właśnie uparci. Brak im wyobraźni. Jak się Jeremy uwziął na te swoje ukrywanie, to już na amen. Ja bym go kopnęła w tyłek, także podziwiam Pearl, że chce mu pomóc (chociaż on tej pomocy nie chce). Och, ale to było takie urocze, kiedy się w niej zakochał. Jeremy jest jednak pełen sprzeczności, bo rozumie, że wybranie Pearl oznacza życie w "otwartym" świecie. Wiesz co? Tak po nim jadę, że tak się zamknął w sobie, ale najchętniej to bym go przytuliła! Tak, zdecydowanie!

      Co do samej Pearl, to takie urocze stworzenie. Dałabym sobie rękę uciąć, że warkocz na rano plotą jej małe ptaszki przylatujące z ogrodu. Jest taka szczera i ma niezwykłą odwagę. Jakby to nazwać? Odwaga, aby żyć? Dlatego Jeremy ma wadliwości, o!

      Najbardziej szkoda mi Nate'a. Cholera, taki fajny chłopiec, a ona go nie chce :P I poczułam dziką satysfakcję, kiedy Jeremiego zżerała zazdrość, gdy przyniósł Pearl kwiaty i dostrzegł mniejszy bukiet od tego drugiego. Dlatego mi go szkoda, chciałabym mieć takiego nauczyciela jazdy konnej :P

      Jeszcze na koniec, jeśli chodzi o pisanie samo w sobie, to, co pisałam Ci w moim pierwszym komentarzu na drugim blogu. Zdania nie zmieniłam! Jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że mam rację :D

      Nie marudź mi, że nie mam czytać :P I wybacz, za marną jakoś komentarza, po prostu ostatnio nawet to sprawia mi trudność...

      Usuń
  7. Oh! Już wczoraj Ci mówiłam o tym, że po rozdziale 13 chciało mi się płakać, bo Jeremy kocha Pearl! To był naprawdę smutny rozdział :<.
    Nie lubię Nate'a. Wydaje mi się zbyt pewny siebie, nazywa ją skarbem, piękną etc, całuje, przytula... przypomina mi pewnego chłopaka u mnie na studiach, który traktuje tak każdą kobietę. Naprawdę go nie lubię.
    W końcu spotkanie z Jeremym! Pod osłoną nocy, w zakazanym zakątku ogrodu... błagam, nie trzymaj dłużej w niepewności, tylko napisz kolejny rozdział. BŁAGAM!

    OdpowiedzUsuń
  8. witam, na Twoim blogu znalazłam się przez przypadek. a, że czytam większość blogów z opowiadaniami to nie chciałam czynić wyjątku i Twoje także przeczytać. jednak gdy wczoraj dotarłam do 15. rozdziału zrobiło mi się źle. dlaczego ? otóż dlatego, że zobaczyłam, że przestałaś dodawać posty 6. lutego. chciałabym przeczytać dalsze losy Jeremy'ego i Pearl. więc mam pytanie czy masz zamiar kontynuować to opowiadanie ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do Versatile Blog Award. Szczegóły tutaj:
    http://magiczna-narnia.blogspot.com/2013/05/liebster-blog-award-i-versatile-blogger.html
    Pozdrawiam, Katrin ;*

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.