8.6.13

16. Spotkanie

NECCO: No cóż, chyba nie powinnam w ogóle się odzywać. Jestem.

Ciemność otoczyła ich miękką zasłoną. Nad ich głowami gwiazdy mrugały wesoło, a majestatyczny księżyc wytoczył swe duże ciało tuż nad ogród, rozrzucając po nim swe jasne światło, lecz jakby na polecenie właściciela ogrodu ominął ten mały zakątek, otoczony ze wszystkich stron bujną roślinnością i cieniem.
Jeremy próbował uspokoić rozszalałe nerwy, ale nadaremnie. Obecność Pearl w jego ulubionym miejscu przyprawiła go o szybsze bicie serce, które tłukło się boleśnie o żebra. Co robić? Jak z nią porozmawiać? Jak uzmysłowić jej, że nie powinna tu przychodzić?
Stała tak blisko, a jednocześnie była tak daleko. Mógł teraz podejść do niej, przyciągnąć ją do siebie, mocno pocałować i pokazać, jak bardzo jej pragnie i potrzebuje. Nie uczynił jednak żadnego ruchu. Stał jak rażony piorunem i milczał, nie bardzo wiedząc, co jeszcze ma powiedzieć. Myśli uciekły z głowy, pozostawiając irytującą pustkę.
- Nie wiedziałam, że tu przychodzisz – powiedziała w końcu Pearl, przerywając nieznośną ciszę. Jeremy nabrał powietrza w płuca i wypuścił je ze świstem. Nie mógł się skupić, świadomość fizycznej obecności Pearl w tym miejscu rozproszyła jego czujność. Wszystko wokół zaczęło drżeć.
- Teraz już wiesz – powiedział w końcu gburowatym głosem. Nie chciał, aby zabrzmiało to w ten sposób, ale mała część jego umysłu była zła na dziewczynę, że tu wtargnęła. Odetchnął i postąpił krok do przodu, wiedział, że go nie zobaczy, a jeśli nawet, to na pewno przestraszy się jego widoku i zapewne zrozumie w co się pakuje.
- Przepraszam, nie chciałam – szepnęła cicho, zaskoczona jego słowami.
- Nic nie szkodzi. Na przyszłość, pamiętaj, że nie chcę abyś tu przychodziła, tak będzie lepiej. - Lepiej? Lepiej dla niej, czy dla niego? Myślał w tej chwili tylko i wyłącznie o sobie, nie pomyślał o tym, że ją rani. Źle się z tym czuł, ale jednocześnie nie potrafił temu zapobiec, słowa same wyskakiwały z jego ust.
Niemal czuł, jak dziewczyna wstrzymuje oddech urażona i zaskoczona jego zachowaniem. Był gburem, nieokrzesanym i prostackim. Jeśli teraz nie przestanie straci z nią kontakt, ich cienka więź zerwie się i będzie mógł tylko patrzeć jak dziewczyna odchodzi zraniona.
- Pójdę już – szepnęła cicho i ruszyła do wąskiego przejścia, obok którego stał. Nie ruszył się z miejsca, nie uciekł, więc gdy dziewczyna przechodziła obok niego poczuł jak powietrze tężeje, a on sam zaczyna płonąć. Przełknął nerwowo ślinę, prosząc Boga o wytrwałość. To była bardzo ciężka próba jego wytrzymałości. W tej chwili marzył, aby choć przez chwilę dotknąć jej skóry, zapewne miękkiej i pachnącej kwiatami. - Dobranoc – powiedziała na odchodnym i zniknęła między liśćmi żywopłotu. Pozostał po niej jedynie delikatny zapach.
Kiedy odeszła, Jeremy jeszcze przez jakąś godzinę rzucał się wokół ławki, niczym ranne zwierzę. Nie mógł sobie wybaczyć, że tak ją potraktował. Jak to się stało, że stał się takim prostackim bucem? Przystanął pod rzeźbą dziewczyny i musnął palcami kamienny policzek marmurowej niewiasty. Musiał się uspokoić, nabrać dystansu i wyrzucić z głowy tę dziewczynę. Ona nie była dla niego! Zauroczył się nią, gdyż wydała mu się taka idealna, aż za bardzo. Gdyby to była rzeczywiście miłość to zapewne pozwoliłby się jej zobaczyć, a on wciąż ją ranił, odpychał od siebie i starał się ukryć w cieniu.
Będzie dla nich lepiej, jeśli utrzymają dystans, który dziś im narzucił.

*

Pearl powoli wspinała się po schodkach, ale nogi nie chciały jej słuchać. Zmuszała się, aby wejść do pokoju i zatrzasnąć drzwi. Najlepiej tak głośno, by usłyszał ten dureń. Niech wie, że ją uraził, po raz kolejny. Tak naprawdę to nie chciała teraz kłaść się na łóżku, chciała pobiec do Jeremy'ego i powiedzieć mu, że... No właśnie, co powinna mu powiedzieć? Albo co powinna zrobić? Zachowywał się wobec niej gburowato. Dobrze, naruszyła jego prywatność, ale skąd, u licha, miała wiedzieć, że to jest tylko jego zakątek, do którego nikt nie powinien wchodzić? Przecież nie było tam żadnej tabliczki, a i sam Jeremy nic nie wspominał, że nie może zaglądać do pewnej części ogrodu. Ani Nate ani nawet Adalbert też nie wspominali, że Blackbourn zabrania poruszać się po niektórych częściach posiadłości.
Zła na cały męski ród, uderzyła pięścią w poduszkę.
- Idź do diabla, Jeremy! - powiedziała, a potem wybuchnęła płaczem. Sama nawet nie wiedziała dlaczego, w końcu nie zdarzało jej się tak często płakać. Najwidoczniej Jeremy potrafi przyprawić o łzy każdego. No cóż, pomyślała, skoro tak bardzo zależy mu na zachowaniu prywatności to ja nie będę się do niego wtrącać, niech tu zgnije – dumny i uparty jak stary osioł, postanowiła Pearl i poczłapała do łazienki.
Kolejny dzień przyniósł to, czego się spodziewała – milczenie. Ona trwała w gniewnym postanowieniu, że nie odezwie się do niego, on natomiast najwidoczniej postanowił dążyć do utwierdzenia jej w przekonaniu, że jest tylko gburowatym panem zamku o zbyt wielkim ego.
Z hukiem zostawiła mu śniadanie i dumnie unosząc brodę wyszła z pokoju. Tak samo było z obiadem i kolacją. Przez cały dzień milczeli.
Kolejne dni nie różniły się niczym od poprzedniego. Oboje udawali, że tej drugiej osoby nie ma, że tamtej nocy nie było i nie doszło do spotkania. Pearl jednak nie mogła tego tak po prostu zapomnieć. W jej głowie wciąż przewijały się obrazy tamtej chwili i jakoś nie chciały z niej wyjść, jakby na złość, jakby chciały ją podręczyć.
Nadeszła sobota. Pearl nie wiedziała, czy lekcja jazdy konnej nadal była aktualna, bo ostatnim razem spotkanie z Nathanielem nie wypadło za szczęśliwie, ale to była jej wina.
Gotując obiad starała się nie myśleć ani o Jeremym, ani o Nathanielu. Obaj zachowywali się, jakby pozjadali wszystkie rozumy. Nie miała zamiaru przebywać w towarzystwie takich ludzi. Obaj są siebie warci, prychnęła w duchu mieszając.
Ostatnio skupiła się na trudniejszych daniach, które znalazła w książce kucharskiej, gdyż chciała przynajmniej w połowie być tak dobrą, jak Candice. Nie oszukiwała się i nie udawała, że jej potrawy były wyśmienite, choć z jakichś powodów Blackbournowi smakowały. Ostatnio, jak przesoliła zupę, Jeremy uważał, że była dobra. Ciekawe, czy teraz też tak będzie uważał, pomyślała, dosypując do gotującego się pierwszego dania zmieloną papryczkę chili. Spróbowała kropelkę zupy i już po chwili biegła do kranu z wodą. Bardzo ostre.
- Smacznego, Blackbourn – mruknęła, kładąc na tacy zupę, obok niej stovies. Długo szukała czegoś szkockiego, a kiedy natknęła się na haggis z obrzydzeniem przewróciła stronę dalej i spotkała właśnie przepis na stovies, który był po prostu mieszanką ziemniaczano-cebulową, smażona z mielonym mięsem. Tutaj również nie pożałowała chili. I jak na złość nie dodała żadnej szklanki z sokiem, czy choćby wodą.
Pachnące dania zaniosła do pokoju i już po chwili kierowała swe korki do pokoju, gdzie chciała się przebrać w wygodniejsze ubrania do jazdy konnej. Gdy weszła do sypialni jej wzrok padł na łóżko. Leżały na nim rozłożone trzy pary bryczesów, do tego komplet koszulek i wysokie oficerki. Podeszła oszołomiona do łóżka i przyjrzała się nowym rzeczom. Obok leżała kartka, a na nim napisane pochyłym pismem słowa:

Aby dobrze Ci się jeździło. Jeremy.

Wyrzuty sumienia opanowały jej umysł i kazały jej biec do pokoju, prosząc pana zamku, aby nie jadł obiadu. Szybko jednak zwolniła przed schodami. Duma jednak wygrała. Jeśli zje trochę mocniej przyprawiony obiad, to nic mu nie będzie, od tego się nie umiera. Musi mu jakoś udowodnić, że ma pazur i nie jest grzeczną, potulną lalą, tylko ładnie wyglądającą na półce. Jak się poczęstuje chilli to może wybije mu z głowy takie zachowanie.
Wróciła do pokoju, ubrała ciemne bryczesy, granatową koszulkę polo, a na nogi założyła oficerki. Wszystko było idealnie dopasowane, jakby Jeremy znał jej rozmiar na wylot. Jakoś będzie musiała mu podziękować, nie chciała wyjść na niewdzięcznicę. Jednak na razie Jeremy musi dostać nauczkę, więc z podziękowaniami się powstrzyma.
Ścieżkę do stajni znała na pamięć, więc szybko dotarła na miejsce i od razu zaczęła poszukiwania Nate'a.
- Nate? - zawołała, gdy nie znalazła go w stajni. - Nate! - krzyknęła, gdy była już na zewnątrz. - Gdzieś ty polazł? - mruknęła i ruszyła w kierunku stodoły.
- Szukasz mnie, gwiazdo? - tuż za plecami usłyszała dobrze znajomy głos. Mimowolnie odwróciła się z lekkim uśmiechem na ustach. Nate stał nieopodal ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
- Szukam. Umówiliśmy się ostatnio na jazdę, pamiętasz? - mruknęła cicho i podeszła bliżej.
- Pamiętam – odpowiedział z uśmiechem i zbliżył się do niej. W jego oczach dostrzegła jakiś błysk, który na chwilę rozświetlił jego niebieskie oczy. - Chodź, pomożesz mi osiodłać Lorda. - Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą po chwili wahania ujęła.
W stajni przywitało ich znajome rżenie. Lord wyczuł ją i rozpoznał jej głos, gdy rozmawiała z Narthnielem o jego studiach.
- Dzień dobry, przystojniaku – przywitała się cicho i cmoknęła go w miękkie chrapy.
- Ale mu dobrze – mruknął Nate, który oparł się o przeciwległy boks i obserwował jak Pearl grucha wesoło do ogiera, który wyglądał na szalenie zadowolonego. Lord jakby w odpowiedzi na słowa Nate'a uniósł wysoko kształtny łeb i zarżał donośnie. - Nie popisuj się, cwaniaku. No dobra, moja piękna – zwrócił się do Pearl - pokaż mi jak siodłasz naszego kozaka. - Nathaniel odepchnął się od drzwi boksu i ruszył w stronę siodlarni, skąd przyniósł siodło, ogłowie i toczek.
- Czy my przypadkiem się nie cofamy? Nie chcę cię pouczać, ale pierwsza lekcja powinna chyba zacząć się właśnie od siodłania i zakładania ogłowia.
- Cofamy się, moja słodka, ale spokojnie, jeszcze sobie pobrykasz na Lordzie – odpowiedział ze śmiechem i podał jej ogłowie.
Okazało się, że siodłane wymaga trochę cierpliwości, zwłaszcza, jeśli chodziło o ogłowie, które zaczęło się zsuwać z pyska ogiera, gdy chciała poprawić wędziło.
- Może mnie ugryźć – poskarżyła się, gdy Nate kazał jej wsunąć do pyska Lorda kciuk i palec wskazujący, aby ułatwić włożenie mu wędzidła.
- Nie ugryzie cię, zaufaj mi i jemu.
Posłusznie wykonała to, o co ją prosił i w końcu koń miał już w pysku wędzidło. Szybko poprawiła podgardle i zajęła się siodłaniem. Narzuciła czaprak, potem siodło i zapięła popręgi. Kiedy skończyła, stanęła obok Lorda i z szerokim uśmiechem zadowolenia ptarzyła na swoje dzieło.
- Doskonale, słowiczku, a teraz wyprowadź go z boksu i chodźmy na padok – rzucił Nate i wymaszerował z boksu jako pierwszy. Pearl pociągnęła ogiera za wodze i ruszyła do wyjścia. Podkowy ogiera wystukiwały miarowy rytm na betonie.

Lekcja, która trwała ponad półtorej godziny zakończyła się bolesnym upadkiem Pearl, gdy ta próbowała wziąć niewielką przeszkodę złożonej z żerdzi i dwóch starych opon. Za wcześnie podniosła się z siodła i Lord potknął się, a ona nieprzygotowana przeleciała przez jego głowę. Stłukła sobie obojczyk i plecy. Jęcząc i stękając przy pomocy Nate'a wstała i powoli podeszli do trawy, gdzie usiadła ciężko.
- Przepraszam, to moja wina. Powinnaś jeszcze się sporo nauczyć, a ja kazałem ci skakać. Przykro mi. - Pearl spojrzała na niego i uśmiechnęła się pocieszająco. Nate wyglądał na skruszonego. Zrobiło jej się żal, bo całą winę za wypadek wziął na siebie, a to ona zbyt wcześnie uniosła się w strzemionach. Nate był dobrym nauczycielem.
- To nie twoja wina, Nathanielu. - Uśmiechnęła się, choć wszystko ją bolało, a dłoń Nate'a zaczęła powoli sunąć ku górze, aż zatrzymała się na udzie.
- Pearl, nie patrz na mnie w ten sposób, bo twoje oczy... Uwiodłabyś nawet świętego! - wybuchnął i wstał gwałtownie, przeczesując drżącą dłonią czuprynę. Nagle miła atmosfera ulotniła się, a jej miejsce zastąpiło napięcie.
- O co ci właściwie chodzi? - zapytała zirytowana jego zachowaniem. Właściwie nie zrobiła nic, co mogłoby spowodować ten nagły atak na nią. Czy rzeczywiście była taka irytująca, czy to on miał dziwne zachwiania nastroju? Nie wiedziała, ale po krótkim namyśle stwierdziła, że chłopak ma dziwne wahania nastrojów. - Zresztą, nie ważne – mruknęła. Wstała i podeszła do konia. - Muszę już wracać.
- Już? - zapytał. Jego ton nagle złagodniał. Pearl spojrzała na niego niepewnie, nie bardzo wiedząc, co o nim myśleć.
- Tak. Przepraszam. - Pociągnęła konia za uzdę i ruszyła do stajni.
Tak naprawdę miała ochotę zostać tutaj z Nathanielem, ale z drugiej strony była ciekawa tego, co dzieje się w zamku. Była mściwa. Nawet bardzo, ale chciała udowodnić temu nadętemu pacanowi, że nie może wiecznie ranić tych, którym zależy na jego dobru. Jej zależało. Chciała mu pomóc z czystej bezinteresowności, a on traktował ją jak namolną muchę.
Lord posłusznie kroczył za nią, a kiedy doszli do stajni Pearl odwróciła się i rozejrzała wokół. Nigdzie nie było Nate'a. Szybko rozsiodłała ogiera, wyczyściła i nakarmiła, a gdy kończyła go poić w drzwiach boksu pojawił się jej instruktor.
- Jeśli chcesz to jutro mam czas. Możemy dokończyć dzisiejszą lekcję – odpowiedział po chwili milczenia. Spojrzał na nią wyczekująco. Pearl wzruszyła jedynie ramionami.
- Dobrze, jeśli chcesz.
- Nie, jeżeli ty chcesz. Nie będę cię zmuszał, jeśli nie masz ochoty, jasne? Pearl, przepraszam za wcześniejszy wybuch.
Westchnęła ciężko i potrząsnęła głową. Miała zbyt miękkie serce i nie potrafiła się długo gniewać.
- Nic nie szkodzi. Nie gniewam się.
- To może w takim razie dasz się zaprosić się do kina? Jutro o siedemnastej? Jak skończymy jazdę to się wybierzemy. Puszczają serię starych filmów.
- No cóż... Bardzo chętnie, ale nie wiem czy mam jakiekolwiek wychodne. Zapytam Jeremy'ego.
- Dobrze, daj znać, jak będziesz mogła. - Pearl dostrzegła w jego twarzy przebłysk niechęci, gdy tylko wypowiedziała imię Blackbourna.
Bardzo chętnie zapytałaby go o to, dlaczego za nim nie przepada, ale nie zrobiła tego. Kiedyś się dowie.

Idąc ścieżką do zamku napotkała pana Adalberta, który jechał taczkami w stronę ogrodu. Uśmiechnął się do niej i grzecznie przywitał.
- Dzień dobry – przywitała się i przystanęła.
- Co słychać w zamku? Jeremy jest grzeczny? - zapytał i podszedł do niej, odstawiając na bok taczki.
- Nie – odpowiedziała po chwili wahania. Nie sądziła, aby pan Forsyth umiał jej cokolwiek powiedzieć na ten temat, ale był bardzo mądry i straszy, więc z doświadczenia powinien wiedzieć, jak zachować się w podobnej sytuacji. Dlatego właśnie opowiedziała mu wszystko, co do tej pory zaszłą między nią, a jej pracodawcą, a także o tym, jak dosypała mu chili do obiadu. Jej opowieść zwieńczył śmiech starszego pana.
- To nie jest śmieszne – mruknęła niezadowolona z tego, że zamiast ją wesprzeć, doradzić czy po prostu pocieszyć on śmiał się z jej ostatniego wybryku.
- Trochę jest, bo Jeremy siedząc w swych pokojach będzie musiał się zmagać nie tylko z głodem, ale także z ostrą zgagą. Pearl, myślę, że Jeremy doskonale zdaje sobie z tego sprawę, co zrobił. Na pewno bardzo żałuje i wkrótce cię przeprosi. Zobaczysz. Tylko daj mu czas, bo on bardzo cierpi i biedny chłopak już tyle lat jest sam, że sam nie wie, co teraz zrobić. - Jego łagodny uśmiech i jasne oczy sprawiły, że po plecach przebiegł jej dreszcz. Nie wiedziała, czy powinna rzeczywiście być wyrozumiała, czy lepiej zastosować kurację szokującą. W tej sytuacji nie widziała rozwiązania. Po prostu chyba go nie było. Może pan Adalbert miał rację, ale przecież mógł się mylić. Może Blackbourn wie, że zachował się idiotycznie, ale wcale nie musiało tak być. Przecież on bronił swej prywatności, więc poniekąd miał rację.
Im dłużej o tym myślała, tym większy miała mętlik w głowie.
- Ja w ogóle nie rozumiem! Jest uparty jak osioł. Z jednej strony trochę go rozumiem, ale z drugiej... Nie. Nie może wiecznie odcinać się od ludzi.
- Masz rację, ale jego też musisz zrozumieć, w końcu ma blizny, a człowiek z takimi obrażeniami doskonale zdaje sobie sprawę, że ludzie widząc takie obrażenia mogą poczuć odrazę lub strach. On chroni przede wszystkim siebie, bo nie chce zostać odrzuconym.
- Może ma pan rację – westchnęła i przysiadła na taczkach. - Co nie zmienia faktu, że bardzo mnie wkurzył kilka dni temu. Mógł przynajmniej postawić tabliczkę, że nie wolno tam nikomu wchodzić. Skąd mogłam wiedzieć?!
- Myślę, że po prostu nie spodziewał się, że ktoś tam zajrzy. Niewiele osób wchodzi do ogrodu. Ale nie martw się, wszystko się ułoży. Jeremy, choć zachowuje się w ten sposób, ma dobre serce. - Pearl popatrzyła na swojego rozmówcę. Może mieć nawet i złote serce, ale na razie pokazał się od tej gorszej strony. Powinna chyba dać mu szansę. Kolejną w ciągu kilku dni. Znali się niedługo, a już mieli kilka kotni, a ostatnia jest najpoważniejsza.
- Mam nadzieję, że ma pan rację. Chyba powinnam wykazać się większą cierpliwością.
- Och, to na pewno. I nie martw się, w końcu znajdziecie do siebie drogę, tylko musicie najpierw pokonać kilka przeszkód – powiedział Adalbert i podszedł do taczek. Pearl automatycznie z nich zeszła i spojrzała zaskoczona na starszego pana. On jedynie uśmiechnął się do niej i z wesołym gwizdaniem ruszył przed siebie.
Jaką znów drogę? No cóż, najwidoczniej rzeczywiście musi do niego jakoś dotrzeć. Pytanie tylko, jak?

Jeremy wyjrzał na korytarz. Było tak cicho i spokojnie. Za spokojnie. Cisza zaczęła coraz bardziej mu ciążyć, a od kilku dni wręcz jej nienawidził. To było jak oskarżenie. Za każdym razem, gdy kładł się do swego pustego łóżka słyszał, jak ciemność krzyczy do niego i oskarża.
Dobrze, zawinił. Po raz kolejny udowodnił Pearl, że jest zwykłym dupkiem i nikim więcej. Ale czy nie miał prawo zareagować odruchowo? Nie planował tego, po prostu stało się. Słowa oskarżenia same wypłynęły z jego ust. Przecież obiecał, że już więcej jej nie zrani. A zrobił to. Najwidoczniej w ogóle nie powinien niczego obiecywać, bo nie potrafił dotrzymać słowa.
Albo Pearl się przyzwyczai albo wyjedzie stąd nim on zdąży zebrać się na przeprosiny. Strój do jazdy konnej, który zamówił dla niej parę dni temu położył jej na łóżku w czasie, gdy ona pichciła dla niego piekielny obiad. Zrozumiał oczywiście aluzję. To była kara za to w jaki sposób wygonił ją z ogrodu. No cóż, najwidoczniej jego mała Pearl miała pazurki i potrafiła zadrapać. Uśmiechnął się lekko i wszedł do pokoju.
Gdyby nie to, że tak strasznie bał się ujrzeć w jej oczach przerażenie albo nie daj Boże litość to pokazałby się jej już nawet w tej chwili. Ale to nie było możliwe. Strach objął go swymi mocnymi ramionami i nie zamierzał wypuścić. Musi jeszcze poczekać, bo czas gra tu pierwsze skrzypce. Niech dziewczyna przyzwyczaja się do niego, a on powoli będzie dojrzewał do decyzji.

8 komentarzy:

  1. cudowne ...... życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Booooziu, Jeremy. Tuliłabym biedaczka i tuliła. No z jednej strony bardzo mi go szkoda, ale z drugiej zdenerwowało mnie jak zareagował. Jak taki panicz od siedmiu boleści. ; __ ; z tym ostrym daniem się udało, hehehe. :D No i nasz Nate. ;> Nie lubię go. No nie wiem czemu ale działa mi na nerwy. Oby Jeremy nie zgodził się na żadne kino, a jak już to tylko z nim. <3
    Czekałam niecierpliwie na nową notkę i ją mam. :D Mam nadzieje, że nowa będzie szybciej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, to może być lekko wkurzające, zwłaszcza, że Pearl nie chce wyrządzić mu krzywdy, ale nie ma się co dziwić. Boi się biedak, więc potrzeba mu czasu, żeby się ogarnąć.
      Nate chyba mało kto lubi, choć tak naprawdę nie ma powodów;)
      Widzisz więc, że cierpliwość popłaca. Ja też mam nadzieję, że dodam szybciej notkę.

      Usuń
  3. Wiesz co, ja jestem całym sercem za Natem xD Jestem pewnie na przegranej pozycji, w dodatku w opozycji, ale trudno. Nate team! xD
    No dobra, potrafię zrozumieć Jeremiego, ale właściwie wydaje mi się, że Pearl już i tak wiele dla niego zrobiła, a on jest nadal uparty. Boże, przecież było ciemno! Nie zauważyłaby tej blizny, dlaczego on z nią tak po prostu nie porozmawiał, a taka rozmowa naprawdę mogłaby wiele w nich zmienić. Więcej czasu? Hm, nie mam pojęcia, ale jeśli Jeremy się nie ogarnie, to będzie za późno.
    I tak długo kazałaś czkać... Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, pierwsza osoba, który lubi Nate'a. Ja też go lubię, choć może czasami jest taki arogancki lub po prostu zawadiacki, ale jest jednocześnie uroczy:) #nateteam

      Tak naprawdę Jeremy chyba nie zdaje sobie sprawy, co Pearl dla niego zrobiła. On wciąż myśli w kategoriach: wystraszy się czy się ie wystraszy. Nadal nie może się przekonać, czy rzeczywiście powinien jej zaufać, ale też nie ma się czemu dziwić, w końcu tyle lat żył sam i jakoś nikt specjalnie nie interesował się losem prócz jego przyjaciela. Ale co jedna osoba może zrobić? Chyba niewiele.
      No, jeśli się nie ogarnie to rzeczywiście może być za późno. Zobaczymy.
      Postaram się. Już zaczynam pisać.

      Usuń
  4. No! Jestem, przepraszam za poślizg. Mam ochotę jeszcze bardziej zdefasonować buźkę Jeremy'emu, bo naprawdę zachował się jak ostatni buc i cham. I rozkładam bezradnie ręce za odpowiedź Pearl (Przepraszam, nie chciałam), której nie powstydziłaby się kompletnie zahukana przez męża kura domowa. Ej, widziałabym na jej miejscu Helen, coś podejrzewam, że ona nie ograniczyłaby się do tak beznadziejnego komentarza, tylko porządnie się odgryzła! ;> ale taak, wiem, bo Pearl jest taka dobra i łagodna, i delikatna, i w ogóle. Cholera, znowu dochodzę do wniosku, że mam nieodpowiedni charakter.

    I chyba z tego właśnie względu Nate jest nieodpowiedni dla niej, bo traktuje ją trochę za lekko (chyba że mu przejdzie), a szkoda, bo on się przynajmniej na nią nie drze z byle powodu. I ma wyrzuty sumienia, że doprowadził ją do wypadku, a słusznie. Kto to widział, na drugiej lekcji jazdy konnej brać przeszkody? XD

    A ostry obiad Pearl jako zemsta - bezcenne! :D

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Jeremy jak zwykle pokazał "klasę".
      Aj tam, od razu kura domowa. Może Pearl nie chciała zniżać się do poziomu Jeremy'ego? Bo on sam przecież zachował się właśnie tak, jak się zachował i nie ma sensu wszczynać z nim bezsensownej kłótni, choć nie ukrywam, że Pearl straciła okazję do tego, aby z nim porozmawiać w cztery oczy.
      Helen to w ogóle by zrobiła coś nieoczekiwanego i jeszcze Jeremy padłby na zawał.
      Masz bardzo odpowiedni charakter, to raczej ja jestem trochę wypaczona.

      Nate jej zbytnio nie docenia. No nie, ale często się obraża;)

      Tak, też mi się podobał. A pomysł wpadł mi, gdy jadłam zupę i okazało się, że było za dużo pieprzu :)

      Ja równie! <3

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.