10.12.13

22. Troskliwy pan zamku


Czuła pulsowanie w skroni, bolesne i natarczywe. Krzyki jakie rozległy się wokół niej jeszcze bardziej pogłębiły ból. Miała wrażenie, że głowa za chwilę jej eksploduję. Podniosła powieki, lecz po chwili je przymknęła. Światło poraziło ją w oczy, a umysł na chwilę przyćmiła mgła.
- Pearl - usłyszała czyjś głos, mówiąc wprost do jej ucha. Zmarszczyła czoło. Rozpoznała go. Nate. Po chwili uniosła powieki i spojrzała prosto w przerażone oczy Nathaniela.
- Żyję - odpowiedziała, gdy w końcu otępiały umysł powrócił do normalnego funkcjonowania. Była w boksie, Nate krzyknął i Gandalf ją kopnął. Pamiętała wszystko. Westchnęła ciężko i powoli się podniosła. Poczuła tysiące igieł w głowie. Skrzywiła się nieznacznie i pochyliła się, aby mdłości, jakie ją opanowały w końcu przeszły. - Długo byłam nieprzytomna? - zapytała. Jednak nie uzyskała odpowiedzi. Nate wstał nagle i zaczął krążyć wokół niej. Pearl rozejrzała się wokół. Leżała na ławce w siodlarni. Pod głową miała siodło nakryte derką, drzwi do pomieszczenia były otwarte na oścież. Z zewnątrz dobiegały ją głośne krzyki i rżenie koni. Zaniepokojona próbowała wstać, ale Nathaniel położył jej dłoń na ramieniu i znaczącym spojrzeniem wskazał ławkę.
- Siadaj - powiedział nieprzyjemnym tonem. Posłusznie wykonała polecenie, choć zjeżyła się na jego ostry ton. Była jednak zbyt słaba, aby się z nim kłócić, więc jedynie odpowiedziała grymasem niezadowolenia i rozsiadła się wygodnie na ławce, masując sobie tył głowy. Pod palcami wyczuła sporego guza. Jak tylko uda jej się stąd wydostać pójdzie prosto do lodówki i z zamrażarki wyciągnie lód. Tymczasem jednak musiała uporać się z narastającym bólem głowy i widoczną furią malującą się na twarzy i w oczach Nate'a. - Możesz mi powiedzieć, co to, do cholery, miało być?! - krzyknął, a każde słowo wykrzykiwał coraz głośniej, jakby była głucha i nie słyszała. - Czy ty rozum straciłaś?! Ty idiotko! Mógł cię zabić! Nawet nie wiesz, jaką głupotę zrobiłaś! - Pearl skulona siedziała na ławce i słuchała jego krzyków. Tak naprawdę szczerze wątpiła, czy rzeczywiście ogier w tamtej chwili wyrządziłby jej jakąś krzywdę. Był spokojny dopóki Nathaniel nie wpadł do boksu, więc nie powinien winić konia, że nagle stał się agresywny i niechcący ją kopnął. Odwróciła się do niego plecami, a powinna cały czas obserwować jego zachowanie. Przez chwilę straciła go z oczu i wystarczył moment, aby koń zrobił się niespokojny. Zrobiła pierwszy krok, ale przez niepotrzebną interwencję Nate cofała się o pięć.
- Nic by się nie stało, gdyby... - zaczęła, ale przerwał jej pełen gniewu głos Nate'a.
- Gdyby nie co? Jak mogłaś być tak głupia? Dziewczyno, nawet nie wyobrażasz sobie, co mogłoby się stać, gdybyś została tam pięć minut dłużej! Rozniósłby cię na kopytach!
- Przestań krzyczeć! - powiedziała w końcu zdenerwowana. - Nic by mi nie zrobił, gdybyś ty nie wlazł i nie zaczął się drzeć! Był spokojny i opanowany, i nic by mi nie zrobił. Zrozum to w końcu! - Wstała gwałtownie i poczuła jak kręci jej się w głowie. Gdyby nie Nate, który podtrzymał ją za ramię upadłaby na ziemię. Usiadła powoli i przymknęła powieki.
- Jedziemy do szpitala - rozkazał chłopak, ale Pearl nie miała ochoty nigdzie z nim jechać, choć czuła, że jeszcze chwila, a zapaskudzi buty Nate'a. 
- Nate - szepnęła po chwili, podnosząc na niego załzawione oczy. - Nie chciała, przepraszam - dodała jeszcze tylko, a chwilę potem zalała się łzami, choć tak naprawdę nie chciało jej się płakać. Powodem tego chwilowego załamania była świadomość zagrożenia jakie czyhało ze strony Gandalfa. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że to, co zrobiła wcale nie było odważne, lecz głupie i nieprzemyślane. Dobrze, że jej niepotrzebna brawura skończyła się guzem, a nie czymś gorszym. Może i ogier był początkowo spokojny, ale potem mógł stać się narowisty. Nie miała żadnej gwarancji, że nic by jej nie zrobił.
Potarła bolącą głowę drążącą dłonią i spojrzała przed siebie. Na co ona liczyła? Była po prostu naiwna i to wszystko. Musiała przyznać sama przed sobą, że była cholernie naiwna, myśląc, że jej dobre intencje wystarczą. Nie, tą sprawą musi zająć się specjalista, ktoś kto potrafi postępować w takich wypadkach. Ona była kompletnie zielona i niedoświadczona, w ogóle nie powinna podchodzić do Gandalfa, a nie mówiąc już o tym, że nie powinna zabierać się za coś, co nie było jej profesją. Jeśli chciała pomóc ogierowi powinna zwrócić się właśnie do kogoś, kto wie jak to zrobić.
- Czy z koniem wszystko w porządku? - zapytała cicho. Nate spojrzał na nią groźnym wzrokiem, ale po chwili jego twarz złagodniała i chyba nawet próbował się uśmiechnąć.
- On teraz jest najmniejszym problemem. To tobą trzeba się zająć.
Nagle do siodlarni wszedł Marcus, który wyglądał na zdenerwowanego.
- Co z nią? - zapytał, kompletnie ignorując Pearl. Skinął w jej stronę, ale nie zaszczycił ją ani jednym spojrzeniem.
- Jedziemy do szpitala, uderzył ją w głowę - powiedział tylko Nate i podał jej rękę. Zignorowała gest i sama wstała, dumnie unosząc głowę.
- Nigdzie z tobą nie jadę. Czuję się świetnie! - warknęła i skierowała się do wyjścia, aby zobaczyć, co z koniem.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał zaskoczony Nate i złapał ją za ramię. Pearl wyszarpnęła mu się i spojrzała na niego gniewnie. - Jedziemy do lekarza. Możesz mieć wstrząs mózgu.
- Nigdzie z tobą nie jadę. A jeśli ty masz problem z głową to jedź sam. - Odwróciła się na pięcie i wyszła. Dobiegła do boksu Gandalfa. Koń stał w nim spokojnie. Nie podniósł głowy, gdy podeszła zbyt blisko. Stał tam, jakby ktoś podał mu środki uspokajające.
Nie weszła jednak do niego, nie popełni tego głupstwa już nigdy. Powinna jak najszybciej powiedzieć o swoim pomyśle Jeremy'emu. Może w końcu zaczną pomagać ogierowi, zamiast wciąż o tym mówić.
Drogę do zamku pokonała sprintem, choć głowa zaczęła pulsować nieznośnym bólem. Wpadła do pokoju, gdzie zazwyczaj zanosiła Jeremy'mu posiłki.
- Jeremy! Jeremy, jesteś tu? - zwołała.
- Tak - odpowiedział matowym głosem. Pearl uśmiechnęła się do kamery, ignorując dziwne brzmienie jego głosu.
- Musimy zacząć działać! - jej radosny krzyk rozniósł się po pomieszczeniu.
- Rozmawiałem z Marcusem. Możesz mi powiedzieć, co ci strzeliło do głowy? Oszalałaś?! Chciałaś się zabić? - Zaskoczona dziewczyna cofnęła się o krok. Już się dowiedział? Marcus powinien nic mu nie mówić o tym wypadku.
- Rozumiem, że możesz być na mnie zły, ale chciałam...
- Zły? Ja nie jestem zły! Jestem cholernie wściekły i gdybyś tu była to sprałbym cię po tyłku za głupotę!
- Ale mnie nie ma! I dopóki tam będziesz siedział nic nie możesz mi zrobić, nie masz na mnie żadnego wpływu! - Po tych słowach wyszła z pokoju, zżymając się na swoją głupotę.
Świetnie! Ona przyszła tu z pomysłem i determinacją, a Jeremy zaczął na nią krzyczeć. Idiota.
 Idiotka.
Poszła do kuchni, aby znaleźć coś na ból głowy, który dokuczał jej coraz bardziej. Wzięła ze sobą butelkę wody i opakowanie tabletek. Miała nadzieję, że po jednej jej przejdzie. Ponieważ do kolacji jeszcze było sporo czasu, postanowiła położyć się na chwilę, aby ulżyć obolałemu ciału. Poza tym, musiała zniknąć na chwilę w pokoju, aby odpocząć i ochłonąć po wybuchu Jeremy'ego. Nie interesował się nią, sam zaproponował przyjaźń, ale mimo to zachowywał się jakby mu rzeczywiście zależało. Doskonale jednak wiedziała, że tak nie było. Nie zależało mu na niej, to jasne. Nie powinna myśleć inaczej, ale jednak... Mimo wszystko jej serce pragnęło i mówiło coś innego.
Zasunęła zasłony i położyła się na łóżku, nogi przykrywając lekkim kocem. Oby tylko tabletka zaczęła szybko działać, pomyślała i zamknęła oczy.
Tabletka zadziałała tak bardzo, że obudziła się niespodziewanie. Zza drzwi dobiegał ją czyjś krzyk.
- Pearl, do diabła, otwórz drzwi! - głośny krzyk wyrwał ją z resztek snu, które jeszcze chwilę pozostawały przy niej, aż w końcu zniknęły. Głos rozpoznała od razu. Jeremy.
- Już... Już idę - powiedziała cicho i wstała niechętnie z łóżka. Wszędzie panował mrok, więc uważając, aby nie potknąć się o niespodziewaną przeszkodę. Otworzyła powoli drzwi i cofnęła się o krok, w ostatniej chwili, ponieważ Jeremy wszedł gwałtownie do środka i zatrzymał się na środku pokoju.
- Co się z tobą dzieje, Pearl? - zaatakował ją. Pearl jednak była zbyt zszokowana jego wtargnięciem, żeby odpowiedzieć. Gapiła się na ciemną postać, majaczącą w mroku i zastanawiała się czy przypadkiem nie śni. - Pearl, słyszysz mnie? - Dziewczyna ocknęła się w końcu.
- Tak, oczywiście. Jeremy, co tu robisz? - zapytała całkiem poważnie. Nastąpiła chwila ciszy.
- Nie pojawiłaś się w czasie kolacji, więc zacząłem się martwić. Wybiegłaś za nim zdążyłem coś powiedzieć i potem już cię nie widziałem. Dzwoniłem do Marcusa, ale ani on, ani Nate cię nie widzieli. Nikt nie wiedział, gdzie jesteś. Dałem ci czas do dziewiątej, bo uznałem, że pewnie poszłaś do siebie i spałaś, ale kiedy o dziesiątej nadal nigdzie się nie pojawiłeś, przeraziłem się, że po wypadku w stajni coś ci się stało i straciłaś przytomność albo przewróciłaś i uderzyłaś o coś głową. Waliłem do drzwi, bo miałem nadzieję, że jednak spałaś. Na szczęście chrapałaś smacznie - dodał łagodnie, gdy po burzliwej wypowiedzi jego głos przestał drżeć.
- Wzięłam tabletkę i zasnęłam. Która jest godzina? - zapytała zaciekawiona. Obeszła Jeremy'ego, przy okazji delikatnie się o niego ocierając, i spojrzała na wyświetlacz komórki. Dochodziła jedenasta. Boże drogi, tak długo spała? - Przepraszam, że narobiłam kłopotu. Nie spodziewałam się, że będę tak długo spała.
- Nic nie szkodzi, ale następnym razem nie wyciszaj telefonu, dobrze? Próbowałem się do ciebie dodzwonić.
- Ach, rozumiem - powiedziała, a po jej słowach zapadła cisza. Stali tak oboje w ciemności, skrępowani własną obecnością.
Pearl nie widziała Jeremy'ego, ale wyczuwała, że jest zdenerwowany pobytem tutaj. Nie wiedziała, co miałaby zrobić, aby się rozluźnił i został z nią dłużej. Tylko co miała uczynić? Był nieprzewidywalny, więc ciężko jej było wyczuć jego obecny nastrój.
- Jak widzisz, wyszedłem, żeby mieć na ciebie wpływ - powiedział w końcu Blackbourn, a Pearl poczuła jak serce zaczyna bębnić w klatce piersiowej. O Jezu, powiedział to?, pomyślała zaskoczona.
- Wpływ? Przecież ci na mnie nie zależy - palnęła nim zdążyła pomyśleć na słowami.
- Możesz mówić, co chcesz... Że jestem tchórzem, że siedzę tam i boję się ludzi, ale nie mów, że mi na tobie nie zależy. Gdyby rzeczywiście tak było to nie przyszedłbym tutaj przerażony, że mogło ci się coś stać. Pearl, wiem, że chcesz mnie zobaczyć, ale nie jestem pewna, czy wiesz na coś ważysz, czy zdajesz sobie sprawę z tego, w jakim stanie jest moja twarz i reszta ciała.
- Wiesz? Mam wrażenie, że mimo twoich słów, uważasz mnie za pustką idiotkę, dla której liczy się tylko wygląd, nic więcej. Obrażasz mnie w ten sposób.
- Nie! - zaprzeczył gwałtownie i niemal jej dotknął. Niemal, bo po chwil wycofał się, gdy zorientował się, co chciał zrobić. - Wcale tak o tobie nie myślę, ja chcę ci oszczędzić nieprzyjemnego widoku. Myślisz, że nie obeszłoby mnie, gdybyś się mnie wystraszyła? To byłaby moja największa porażka w moim żałosnym życiu.
- Przestań już! Nie mogę cię już słuchać. Wciąż tylko powtarzasz, że jesteś brzydki, że się wystraszę, że to lub tamto, ale nawet nie próbujesz dać mi szansy! - Podeszła do niego nagle i złapała go za dłoń. Próbował się wyrwać, lecz mocno go trzymała, w końcu przylgnęła do niego i uniemożliwiła mu odsunięcie się. Przytuliła się do jego drżącego ciała ze świadomością, iż prawdopodobnie robi z siebie zdesperowaną kretynkę, ale w tej chwili nie miało to znaczenia.
- Och, Pearl - wyszeptał cicho i po chwili rozluźnił się, po czym objął ją mocno. - Nie chcę cię zranić.
- Nie zrobisz tego, jeśli mi zaufasz. Czy proszę cię o tak wiele?
- Dobrze, zrobię to, skoro się nie boisz - westchnął ciężko, jakby robił coś okropnego. Pearl poczuła, jak jej serce bije w coraz szybszym rytmie, a żołądek skręca się z niepewności i radości. Jeremy pokaże jej swoją twarz i teraz, wiedziała to, wszystko będzie inaczej. Odsunął się od niej i w ciemności dostrzegła jak prostuję swe smukłe ciało. - Zapal światło.
Przeszła powoli obok niego i stanęła przy włączniku. Stała chwilę w bezruchu.
- Zapal to cholerne światło! - krzyknął Jeremy w pewnym momencie, aż dziewczyna podskoczyła. Zrobiła to, o co ją prosił, ale nie odwróciła się szybko. Niech Jeremy przyzwyczai się do świadomości, że stoi z drugim człowiekiem w pełnym świetle. - Możesz się odwrócić. - W jego chropowatym, niewyraźnym głosie usłyszała gniew. Był zły. Miała jednak nadzieję, że nie na nią. Powoli obracała się w stronę mężczyzny. Serce galopowało w jej piersi jak dziki koń. Przełknęła nerwowo ślinkę.
Jeremy stał w bezruchu. Dumnie uniósł głowę. Pierwszą rzeczą, którą dostrzegła były jego niezwykle błękitne oczy. Ujrzała w nich bunt i ledwie powstrzymywany gniew. Jakby świadomość, że go widzi wprawiała go w taki nastrój. Potem swój wzrok skierowała na lewą stronę twarzy, gładką i bardzo przystojną. Gdy jej wzrok padł na bliznę, poczuła w oczach zbierające łzy. Jeremy twierdził, że przestraszy się widoku poznaczonego bliznami pana zamku, ale wcale tak nie było. Prawa strona przypominała makabryczną maskę, lekko pomarszczoną i źle sklejoną. Na policzku skóra była gładka, nieco zaczerwieniona, natomiast reszta przypomniała źle przyklejony papier z fałdkami i zmarszczkami. Kącik ust i oka był skrzywiony i pomarszczony, co nadawało jego twarzy groteskowy wygląd.
Pearl patrzyła na niego i choć z jego postawy biła bezsilna złość, ona dostrzegała w nim zagubionego i niepewnego mężczyznę, który boi się odrzucenia. Poczuła łzy płynące po policzkach. Nie chciała płakać, bo nie wiedziała jak przyjmie to Jeremy, ale to było silniejsze od niej. Ile on musiał nacierpieć się fizycznie i duchowo, znosić tą ciągłą samotność, która z każdym dniem na pewno coraz bardziej wpędzała go w kompleksy.
Podeszła do niego i stanęła bardzo blisko, aż poczuła ciepło bijące od jego ciała. Nie był on dobrze zbudowany. Raczej miał atletyczną, smukłą sylwetkę, ale za to był bardzo wysoki, podejrzewała, że wyższy od Bobbiego.
- Jeremy - szepnęła głosem pełnym uczuć, które próbowały znaleźć sobie wyjście z niej. Radość i smutek walczyły w niej o lepsze. Nie wiedziała, czy powinna się cieszyć, że w końcu go widzi, czy smucić, bo pokazał się jej z taką brzydką blizną.
- Dlaczego nie uciekasz? Dlaczego na mnie patrzysz?! - warknął zły. Pearl jednak nie ruszył ten groźny ton. Nie da mu satysfakcji i nie odejdzie w chwili, gdy Jeremy potrzebuje przekonać sam siebie, że ludzie będą się nim brzydzili. - Jak możesz na mnie patrzeć?
- Mogę i chcę, Jeremy. Pokazałeś mi się. Dziękuję za zaufanie, a teraz proszę, abyś przestał być na mnie zły, bo nie zrobiłam nic złego. Nie krzycz na mnie - poprosiła cicho, łagodnym głosem. Patrzyła mu w oczy i nie mogła się od nich oderwać. Były piękne, w kolorze indygo. Niesamowicie czyste, choć smutne. - Masz takie piękne oczy.
- Pearl - szepnął.
- Jeremy - odpowiedziała i już wiedziała, co zrobi. Podeszła jeszcze bliżej, aż biustem otarła się o jego tors. Czuła jak szybko oddycha przestraszony całą tą sytuacją. Uniosła się delikatnie i musnęła jego wargi. Jeremy odsunął się od niej gwałtownie i spiorunował ją wzrokiem.
- Nie całuj mnie! Jak możesz nawet to robić?! - powiedział zaskoczony, jakby miała do czynienia z obrzydliwym robalem, a nie przystojnym panem zamku.
- Mogę i chcę - powtórzyła wcześniejszą odpowiedzieć i uśmiechnęła się do niego. - I wiem, że ty też tego chcesz, więc... Cóż stoi nam na przeszkodzie?
- Wszystko!
- Nie, Jeremy, nie wszystko. Oboje jesteśmy dorośli, oboje decydujemy o sobie i swoich uczuciach. Jesteśmy wolni.
- Pearl, nie możemy się w to bawić, nie rozumiesz? Nie możemy.
- Bo co? Przeciwko stoi tylko twój strach, nic więcej. Czy ty rzeczywiście boisz się zaangażować? Myślisz, że jestem Amber, która odeszła w chwili, gdy najbardziej jej potrzebowałeś? Ja taka nie jestem, powinieneś się o tym przekonać. Znasz mnie już na tyle, aby nie obrażać mnie nawet w ten sposób. Już to kiedyś przerabialiśmy, pamiętasz? - Patrzyła na niego wyczekująco, ale Jeremy stał tylko i pochłaniał ją wzrokiem, jakby bał się, że za chwile zniknie, ale ona stała przed nim cały czas i nie zamierzała się nigdzie ruszać. końcu westchnął i przeczesał drżącą dłonią czuprynę. Dostrzegła, że blizna znikała gdzieś we włosach. Po prawej stronie głowy włosy miał nieco krótsze i ciemniejsze.
- Będziesz cierpiała, a ja tego nie chcę.
- Nie będę - powiedziała i nie dając mu ani chwili do namysłu pocałowała go gwałtownie.

12 komentarzy:

  1. Super, super, super, super! Czekałam i w końcu się doczekałam! Kocham to opowiadanie i ten rozdział:D Poprostu cudowne, Jeremy się jej pokazał i mam nadzieję, że już wszystko będzie dobrze!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, proszę bardzo. Cieszę się, że się podobało i spełniła się moja cicha nadzieja, że tak będzie:)
      Nie wiem, nic nie jest takie proste, a droga do szczęścia bywa trudna.

      Usuń
  2. cudowne spaniałe wręcz takie piękne .
    ! co dalej sie wydarzy jak zareaguje Jeremi ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, tego jeszcze nie wiem, ale oby Was jeszcze zaskoczył.

      Usuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Tak jest! W końcu nadszedł ten moment. :D Już myślałam, że nigdy się nie doczekam. ♥ Chociaż jeden pozytywny punkt tego dnia. :)
    Pozostaje mi mieć jedynie nadzieję, że Jeremy nie odtrąci Pearl, ani że ta nagle się nie opamięta.

    PS. NORMALNIE KOCHAM CIĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przyczyniłam się do przynajmniej jednego pozytywu. Nie będę nic zdradzała, sami się przekonacie:)

      Usuń
  4. Na początek: ładny szablon, tylko konika brakuje:)

    Powoli nadrabiam zaległości, także jestem. Jestem! Przeczytałam, i nadal się sama do siebie uśmiecham jak idiotka, dobrze, że sama w pokoju siedzę XD Pearl jest uparta, nie ma co. Ja na jej miejscu już dawno dałabym sobie spokój z Jeremym, ale ja to ja i dobrze, że ona jest inna ;> Uśmiechałam się też, czytając o zachowaniu Pearl po wypadku z Gandalfem, chociaż w sumie byłam też trochę zaniepokojona, że to wstrząśnienie mózgu czy nawet coś jeszcze gorszego wyjdzie. I w sumie Nate miał trochę racji, może to i on wystraszył Gandalfa, ale sam fakt, że koń dał się wystraszyć, już o czymś świadczył. I zapewne Pearl rzeczywiście więcej tego nie zrobi, bo mogłoby nie skończyć się na pojedynczym kopniaku.

    I Jeremy! <3 zupełnie się nie dziwię, że zdenerwował się milczeniem Pearl i doszedł do jak najgorszych wniosków, za to strasznie rozczuliło mnie, że do niej przyszedł:) wprawdzie uważam, że trochę za łatwo zgodził się na pokazanie twarzy po tych cyrkach, które wyczyniał wcześniej, ale who cares, Jeremy wreszcie pokazał się Pearl! XD no i ten pocałunek na końcu. Ty to wiesz, jak kończyć rozdziały ;P

    To co, to już powoli koniec tutaj?;)

    Całuję!

    P.S. Teraz do nadrobienia zostały mi jeszcze Niespokojne, ale to pewnie już po powrocie mojego laptopa z naprawy ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, troszkę, ale wzięłam taki, bo urzekł moje serce, no i ogólnie u nas zima, to i szablon zimowy:)

      Oj, też ją podziwiam i prawdopodobnie też już dawno bym zrezygnowała. Nie umiem walczyć, jeśli nie wiem na czym stoję. Poddałabym się i pewnie zrobiłabym głupstwo, ale ona walczyła do samego końca i będzie walczyć.
      Oszem, mógłby to być wstrząs mózgu, ale na szczęście Pearl jest nie tylko silna psychicznie, lecz również i fizycznie. Ma twardą głowę.
      Niestety, Gandalf mimo wszystko jest nada w takim stajnie jaki był przed wypadkiem, więc Pearl zrobiła głupotę włażąc do niego, jednak miała dobre intencję i chyba jednak na początku szło jej dobrze, co potem i tak zepsuł Nate. Człowiek uczy się na własnych błędach i już będzie wiedziała, co robić następnym razem.

      Był niepewny reakcji Pearl. Mógł o niej myśleć w samych superlatywach, ale jednak wciąż pozostawała obawa jej reakcją na widok blizny. Nie wiedział, co dziewczyna zrobi, więc jej milczenie było dla niego jedynie potęgowaniem strachu. Zgodził się, bo chyba już wiedział, że nie ma innego wyjścia. Póki siedział u siebie był pewny, że Pearl nie jest w stanie zmusić go do wyjścia z kryjówki, ale przyszedł do niej, więc tak łatwo się zgodził, bo już stali ze sobą twarzą w twarz, nie dała mu wyjścia. No i pewnie zrobił to też dlatego, bo chciał się przekonać o jej reakcji. No, a jak:)

      Prawie, pewnie coś jeszcze około pięciu rozdziałów, ale nie wiem, bo nie mam niczego zaplanowanego. Póki co, zbliżam sie do końca.

      A tam, Nic się tam nie dzieje, więc możesz spokojnie czytać obecne rozdziały, i tak będziesz wiedziała, co działo się wcześniej:)

      Ja również całuję! <3

      Usuń
  5. Zachowanie Jeremiego nie zaskoczyło mnie jakoś bardzo. Taka już jest natura ludzka, że podjęcie decyzji jest łatwiejsze, gdy sytuacja jest ekstremalna. Tutaj wypadek Pearl sprawił, że zrobił krok do przodu, a rozmowa, a właściwie sprzeczka, że zrobił jeszcze kolejny ;) I dobrze, w końcu się ogarnął, chociaż cały czas powtarza uparcie, że jest potworem, tyle razy to wałkował, że już zdołał w te kłamstwa uwierzyć. Z drugiej strony mam mu za złe, że dopiero kiedy mogło dojść do tragedii, w końcu takie kopiecie przez konia (w głowę!) może zabić człowieka, postanowił działać. Kiedyś uważałam, że te jego lęki sprawiają, że jest słodki, ale im dłużej go "znam", tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że może rzeczywiście lepiej uciekać xD Teraz się zastanawiam, czy Pearl jest uparta, czy cierpliwa, że z nim wytrzymuje ;P
    Co do tego wypadku jeszcze, serio Pearl też zaczyna mnie denerwować. Ona jest jeszcze bardzo... niedojrzała. Okej, przyznała, że mogła nie wchodzić do Gandalfa (chwała jej za to, już myślałam, że będzie się upierać przy oskarżaniu Nate'a), ale chociażby odrzucenia pomocy, moim zdaniem po takim kopniaku szpital, to konieczność, w końcu straciła przytomność. Tyle dobrego, że cały czas wyciąga rękę do Jeremiego, żeby ten w końcu zaczął żyć normalnie.
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Został postawiony w takiej sytuacji, w której podjął decyzję pod wpływem impulsu. Gdyby sytuacja wyglądała by inaczej, pewnie nie zszedłby do niej i już się jej nie pokazał.
      Myślę, że tu pasuje określenie: szczęście w nieszczęściu. Dzięki Bogu Pearl się nic nie stało, bo kopnięcie też wcale nie było mocno, ponieważ przypadkowe i ogier nie celował w Pearl.
      Pearl jest i uparta, i cierpliwa.I bardzo wyrozumiała, bo jakoś nikt wcześniej nie chciał Jeremy'ego wyciągnąć z zamku. Wszyscy uważali, że skoro tam siedzi, to niech siedzi. A Pearl w końcu się udało. Myślę, że już więcej nie będzie marudził:)

      Nie no, doskonale wie, że popełniła błąd, choć robiła to w dobrej wierze. Nie jest na pewno niedojrzała, bo gdyby była, to na pewno nie przyznałaby się do błędu. Do szpitala powinna jechać, choćby na obserwację, ale chyba teraz nawet to wyleci jej z głowy:)
      Dzięki za komentarz! Pozdrawiam! <3

      PS. Postaram się wpaść na Fabrykę i skomentować szybko, bo już widzę epilog.

      Usuń
  6. Aaaaaaaaaaa! To okrutne, ale śmiałam się jak głupia. Myślałam, że ich spotkanie będzie takie tam "lalka, o 19 w ogrodzie, sexy strój", a tu? Wpada rozszalały i tak uroczo warczy. Mamo, uwielbiam go. <3 Jest tak bardzo zraniony, tak bardzo wystraszony i nie wierzy w nich dalej, a jednak daje szanse Pearl...kolejny do kompletu moich wyimaginowanych mężów. ; _ ;
    Uwielbiam Cię za Jeremiego. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, ale masz wyobraźnie! :) W sumie z tym liścikiem to nie głupi pomysł, ale Pearl chyba nie wzięłaby go na poważnie, bo uznałaby to za głupi żart, a Jeremy siedziałby w ogrodzie i czekał. Oj, cieszę się, że tak Ci się to spodobało:)
      Proszę bardzo, myślę, że powinni zalegalizować dla Ciebie poligamię:)

      Ja Ciebie też uwielbiam<3 Za każdego bohaterka, za wszystko:*

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.