Czuła
pulsowanie w skroni, bolesne i natarczywe. Krzyki jakie rozległy się
wokół niej jeszcze bardziej pogłębiły ból. Miała wrażenie, że
głowa za chwilę jej eksploduję. Podniosła powieki, lecz po chwili
je przymknęła. Światło poraziło ją w oczy, a umysł na
chwilę przyćmiła mgła.
-
Pearl - usłyszała czyjś głos, mówiąc wprost do jej ucha.
Zmarszczyła czoło. Rozpoznała go. Nate. Po chwili uniosła powieki
i spojrzała prosto w przerażone oczy Nathaniela.
-
Żyję - odpowiedziała, gdy w końcu otępiały umysł powrócił do
normalnego funkcjonowania. Była w boksie, Nate krzyknął i Gandalf
ją kopnął. Pamiętała wszystko. Westchnęła ciężko i powoli
się podniosła. Poczuła tysiące igieł w głowie. Skrzywiła się
nieznacznie i pochyliła się, aby mdłości, jakie ją opanowały w końcu przeszły. - Długo byłam nieprzytomna? - zapytała.
Jednak nie uzyskała odpowiedzi. Nate wstał nagle i zaczął krążyć
wokół niej. Pearl rozejrzała się wokół. Leżała na ławce w
siodlarni. Pod głową miała siodło nakryte derką, drzwi do
pomieszczenia były otwarte na oścież. Z zewnątrz dobiegały ją
głośne krzyki i rżenie koni. Zaniepokojona próbowała wstać, ale
Nathaniel położył jej dłoń na ramieniu i znaczącym spojrzeniem
wskazał ławkę.
-
Siadaj - powiedział nieprzyjemnym tonem. Posłusznie wykonała
polecenie, choć zjeżyła się na jego ostry ton. Była jednak zbyt
słaba, aby się z nim kłócić, więc jedynie odpowiedziała
grymasem niezadowolenia i rozsiadła się wygodnie na ławce, masując
sobie tył głowy. Pod palcami wyczuła sporego guza. Jak tylko uda
jej się stąd wydostać pójdzie prosto do lodówki i z zamrażarki
wyciągnie lód. Tymczasem jednak musiała uporać się z narastającym
bólem głowy i widoczną furią malującą się na twarzy i w oczach
Nate'a. - Możesz mi powiedzieć, co to, do cholery, miało być?! -
krzyknął, a każde słowo wykrzykiwał coraz głośniej, jakby była
głucha i nie słyszała. - Czy ty rozum straciłaś?! Ty idiotko!
Mógł cię zabić! Nawet nie wiesz, jaką głupotę zrobiłaś! -
Pearl skulona siedziała na ławce i słuchała jego krzyków. Tak
naprawdę szczerze wątpiła, czy rzeczywiście ogier w tamtej chwili
wyrządziłby jej jakąś krzywdę. Był spokojny dopóki Nathaniel
nie wpadł do boksu, więc nie powinien winić konia, że nagle stał
się agresywny i niechcący ją kopnął. Odwróciła się do niego
plecami, a powinna cały czas obserwować jego zachowanie. Przez
chwilę straciła go z oczu i wystarczył moment, aby koń zrobił
się niespokojny. Zrobiła pierwszy krok, ale przez niepotrzebną
interwencję Nate cofała się o pięć.
-
Nic by się nie stało, gdyby... - zaczęła, ale przerwał jej pełen
gniewu głos Nate'a.
-
Gdyby nie co? Jak mogłaś być tak głupia? Dziewczyno, nawet nie
wyobrażasz sobie, co mogłoby się stać, gdybyś została tam pięć
minut dłużej! Rozniósłby cię na kopytach!
-
Przestań krzyczeć! - powiedziała w końcu zdenerwowana. - Nic by
mi nie zrobił, gdybyś ty nie wlazł i nie zaczął się drzeć! Był
spokojny i opanowany, i nic by mi nie zrobił. Zrozum to w końcu! -
Wstała gwałtownie i poczuła jak kręci jej się w głowie. Gdyby
nie Nate, który podtrzymał ją za ramię upadłaby na ziemię.
Usiadła powoli i przymknęła powieki.
-
Jedziemy do szpitala - rozkazał chłopak, ale Pearl nie miała ochoty nigdzie z nim jechać, choć czuła, że jeszcze chwila, a zapaskudzi buty Nate'a.
-
Nate - szepnęła po chwili, podnosząc na niego załzawione oczy. -
Nie chciała, przepraszam - dodała jeszcze tylko, a chwilę potem
zalała się łzami, choć tak naprawdę nie chciało jej się
płakać. Powodem tego chwilowego załamania była świadomość
zagrożenia jakie czyhało ze strony Gandalfa. Dopiero teraz
uświadomiła sobie, że to, co zrobiła wcale nie było odważne,
lecz głupie i nieprzemyślane. Dobrze, że jej niepotrzebna brawura
skończyła się guzem, a nie czymś gorszym. Może i ogier był
początkowo spokojny, ale potem mógł stać się narowisty. Nie
miała żadnej gwarancji, że nic by jej nie zrobił.
Potarła
bolącą głowę drążącą dłonią i spojrzała przed siebie. Na
co ona liczyła? Była po prostu naiwna i to wszystko. Musiała
przyznać sama przed sobą, że była cholernie naiwna, myśląc, że
jej dobre intencje wystarczą. Nie, tą sprawą musi zająć się
specjalista, ktoś kto potrafi postępować w takich wypadkach. Ona
była kompletnie zielona i niedoświadczona, w ogóle nie powinna
podchodzić do Gandalfa, a nie mówiąc już o tym, że nie powinna
zabierać się za coś, co nie było jej profesją. Jeśli chciała
pomóc ogierowi powinna zwrócić się właśnie do kogoś, kto wie
jak to zrobić.
-
Czy z koniem wszystko w porządku? - zapytała cicho. Nate spojrzał
na nią groźnym wzrokiem, ale po chwili jego twarz złagodniała i
chyba nawet próbował się uśmiechnąć.
-
On teraz jest najmniejszym problemem. To tobą trzeba się zająć.
Nagle
do siodlarni wszedł Marcus, który wyglądał na zdenerwowanego.
-
Co z nią? - zapytał, kompletnie ignorując Pearl. Skinął w jej
stronę, ale nie zaszczycił ją ani jednym spojrzeniem.
-
Jedziemy do szpitala, uderzył ją w głowę - powiedział tylko Nate
i podał jej rękę. Zignorowała gest i sama wstała, dumnie unosząc
głowę.
-
Nigdzie z tobą nie jadę. Czuję się świetnie! - warknęła i
skierowała się do wyjścia, aby zobaczyć, co z koniem.
-
Dokąd się wybierasz? - zapytał zaskoczony Nate i złapał ją za
ramię. Pearl wyszarpnęła mu się i spojrzała na niego gniewnie.
- Jedziemy do lekarza. Możesz mieć wstrząs mózgu.
-
Nigdzie z tobą nie jadę. A jeśli ty masz problem z głową to jedź
sam. - Odwróciła się na pięcie i wyszła. Dobiegła do boksu
Gandalfa. Koń stał w nim spokojnie. Nie podniósł głowy, gdy
podeszła zbyt blisko. Stał tam, jakby ktoś podał mu środki
uspokajające.
Nie
weszła jednak do niego, nie popełni tego głupstwa już nigdy.
Powinna jak najszybciej powiedzieć o swoim pomyśle Jeremy'emu. Może
w końcu zaczną pomagać ogierowi, zamiast wciąż o tym mówić.
Drogę
do zamku pokonała sprintem, choć głowa zaczęła pulsować
nieznośnym bólem. Wpadła do pokoju, gdzie zazwyczaj zanosiła
Jeremy'mu posiłki.
-
Jeremy! Jeremy, jesteś tu? - zwołała.
-
Tak - odpowiedział matowym głosem. Pearl uśmiechnęła się do
kamery, ignorując dziwne brzmienie jego głosu.
-
Musimy zacząć działać! - jej radosny krzyk rozniósł się po
pomieszczeniu.
-
Rozmawiałem z Marcusem. Możesz mi powiedzieć, co ci strzeliło do
głowy? Oszalałaś?! Chciałaś się zabić? - Zaskoczona dziewczyna
cofnęła się o krok. Już się dowiedział? Marcus powinien nic mu
nie mówić o tym wypadku.
-
Rozumiem, że możesz być na mnie zły, ale chciałam...
-
Zły? Ja nie jestem zły! Jestem cholernie wściekły i gdybyś tu
była to sprałbym cię po tyłku za głupotę!
-
Ale mnie nie ma! I dopóki tam będziesz siedział nic nie możesz mi
zrobić, nie masz na mnie żadnego wpływu! - Po tych słowach wyszła
z pokoju, zżymając się na swoją głupotę.
Świetnie!
Ona przyszła tu z pomysłem i determinacją, a Jeremy zaczął na
nią krzyczeć. Idiota.
Idiotka.
Idiotka.
Poszła
do kuchni, aby znaleźć coś na ból głowy, który dokuczał jej
coraz bardziej. Wzięła ze sobą butelkę wody i opakowanie
tabletek. Miała nadzieję, że po jednej jej przejdzie. Ponieważ do
kolacji jeszcze było sporo czasu, postanowiła położyć się na
chwilę, aby ulżyć obolałemu ciału. Poza tym, musiała zniknąć
na chwilę w pokoju, aby odpocząć i ochłonąć po wybuchu
Jeremy'ego. Nie interesował się nią, sam zaproponował przyjaźń,
ale mimo to zachowywał się jakby mu rzeczywiście zależało.
Doskonale jednak wiedziała, że tak nie było. Nie zależało mu na
niej, to jasne. Nie powinna myśleć inaczej, ale jednak... Mimo
wszystko jej serce pragnęło i mówiło coś innego.
Zasunęła
zasłony i położyła się na łóżku, nogi przykrywając lekkim
kocem. Oby tylko tabletka zaczęła szybko działać, pomyślała i
zamknęła oczy.
Tabletka
zadziałała tak bardzo, że obudziła się niespodziewanie. Zza
drzwi dobiegał ją czyjś krzyk.
-
Pearl, do diabła, otwórz drzwi! - głośny krzyk wyrwał ją z
resztek snu, które jeszcze chwilę pozostawały przy niej, aż w
końcu zniknęły. Głos rozpoznała od razu. Jeremy.
-
Już... Już idę - powiedziała cicho i wstała niechętnie z łóżka.
Wszędzie panował mrok, więc uważając, aby nie potknąć się o
niespodziewaną przeszkodę. Otworzyła powoli drzwi i cofnęła się
o krok, w ostatniej chwili, ponieważ Jeremy wszedł gwałtownie do
środka i zatrzymał się na środku pokoju.
-
Co się z tobą dzieje, Pearl? - zaatakował ją. Pearl jednak była
zbyt zszokowana jego wtargnięciem, żeby odpowiedzieć. Gapiła się
na ciemną postać, majaczącą w mroku i zastanawiała się czy
przypadkiem nie śni. - Pearl, słyszysz mnie? - Dziewczyna ocknęła
się w końcu.
-
Tak, oczywiście. Jeremy, co tu robisz? - zapytała całkiem
poważnie. Nastąpiła chwila ciszy.
-
Nie pojawiłaś się w czasie kolacji, więc zacząłem się martwić.
Wybiegłaś za nim zdążyłem coś powiedzieć i potem już cię nie
widziałem. Dzwoniłem do Marcusa, ale ani on, ani Nate cię nie
widzieli. Nikt nie wiedział, gdzie jesteś. Dałem ci czas do
dziewiątej, bo uznałem, że pewnie poszłaś do siebie i spałaś,
ale kiedy o dziesiątej nadal nigdzie się nie pojawiłeś,
przeraziłem się, że po wypadku w stajni coś ci się stało i
straciłaś przytomność albo przewróciłaś i uderzyłaś o coś
głową. Waliłem do drzwi, bo miałem nadzieję, że jednak spałaś.
Na szczęście chrapałaś smacznie - dodał łagodnie, gdy po
burzliwej wypowiedzi jego głos przestał drżeć.
-
Wzięłam tabletkę i zasnęłam. Która jest godzina? - zapytała
zaciekawiona. Obeszła Jeremy'ego, przy okazji delikatnie się o
niego ocierając, i spojrzała na wyświetlacz komórki. Dochodziła
jedenasta. Boże drogi, tak długo spała? - Przepraszam, że
narobiłam kłopotu. Nie spodziewałam się, że będę tak długo
spała.
-
Nic nie szkodzi, ale następnym razem nie wyciszaj telefonu, dobrze?
Próbowałem się do ciebie dodzwonić.
-
Ach, rozumiem - powiedziała, a po jej słowach zapadła cisza. Stali
tak oboje w ciemności, skrępowani własną obecnością.
Pearl
nie widziała Jeremy'ego, ale wyczuwała, że jest zdenerwowany
pobytem tutaj. Nie wiedziała, co miałaby zrobić, aby się
rozluźnił i został z nią dłużej. Tylko co miała uczynić? Był
nieprzewidywalny, więc ciężko jej było wyczuć jego obecny
nastrój.
-
Jak widzisz, wyszedłem, żeby mieć na ciebie wpływ - powiedział w
końcu Blackbourn, a Pearl poczuła jak serce zaczyna bębnić w
klatce piersiowej. O Jezu, powiedział to?, pomyślała zaskoczona.
-
Wpływ? Przecież ci na mnie nie zależy - palnęła nim zdążyła
pomyśleć na słowami.
-
Możesz mówić, co chcesz... Że jestem tchórzem, że siedzę tam i
boję się ludzi, ale nie mów, że mi na tobie nie zależy. Gdyby
rzeczywiście tak było to nie przyszedłbym tutaj przerażony, że
mogło ci się coś stać. Pearl, wiem, że chcesz mnie zobaczyć,
ale nie jestem pewna, czy wiesz na coś ważysz, czy zdajesz sobie
sprawę z tego, w jakim stanie jest moja twarz i reszta ciała.
-
Wiesz? Mam wrażenie, że mimo twoich słów, uważasz mnie za pustką
idiotkę, dla której liczy się tylko wygląd, nic więcej. Obrażasz
mnie w ten sposób.
-
Nie! - zaprzeczył gwałtownie i niemal jej dotknął. Niemal, bo po
chwil wycofał się, gdy zorientował się, co chciał zrobić. -
Wcale tak o tobie nie myślę, ja chcę ci oszczędzić
nieprzyjemnego widoku. Myślisz, że nie obeszłoby mnie, gdybyś się
mnie wystraszyła? To byłaby moja największa porażka w moim
żałosnym życiu.
-
Przestań już! Nie mogę cię już słuchać. Wciąż tylko
powtarzasz, że jesteś brzydki, że się wystraszę, że to lub
tamto, ale nawet nie próbujesz dać mi szansy! - Podeszła do niego
nagle i złapała go za dłoń. Próbował się wyrwać, lecz mocno
go trzymała, w końcu przylgnęła do niego i uniemożliwiła mu
odsunięcie się. Przytuliła się do jego drżącego ciała ze
świadomością, iż prawdopodobnie robi z siebie zdesperowaną
kretynkę, ale w tej chwili nie miało to znaczenia.
-
Och, Pearl - wyszeptał cicho i po chwili rozluźnił się, po czym
objął ją mocno. - Nie chcę cię zranić.
-
Nie zrobisz tego, jeśli mi zaufasz. Czy proszę cię o tak wiele?
-
Dobrze, zrobię to, skoro się nie boisz - westchnął ciężko,
jakby robił coś okropnego. Pearl poczuła, jak jej serce bije w coraz
szybszym rytmie, a żołądek skręca się z niepewności i radości.
Jeremy pokaże jej swoją twarz i teraz, wiedziała to, wszystko
będzie inaczej. Odsunął się od niej i w ciemności dostrzegła
jak prostuję swe smukłe ciało. - Zapal światło.
Przeszła
powoli obok niego i stanęła przy włączniku. Stała chwilę w
bezruchu.
-
Zapal to cholerne światło! - krzyknął Jeremy w pewnym momencie,
aż dziewczyna podskoczyła. Zrobiła to, o co ją prosił, ale nie
odwróciła się szybko. Niech Jeremy przyzwyczai się do
świadomości, że stoi z drugim człowiekiem w pełnym świetle. -
Możesz się odwrócić. - W jego chropowatym, niewyraźnym głosie
usłyszała gniew. Był zły. Miała jednak nadzieję, że nie na
nią. Powoli obracała się w stronę mężczyzny. Serce galopowało
w jej piersi jak dziki koń. Przełknęła nerwowo ślinkę.
Jeremy
stał w bezruchu. Dumnie uniósł głowę. Pierwszą rzeczą, którą
dostrzegła były jego niezwykle błękitne oczy. Ujrzała w nich bunt i ledwie powstrzymywany gniew. Jakby świadomość, że
go widzi wprawiała go w taki nastrój. Potem swój wzrok skierowała
na lewą stronę twarzy, gładką i bardzo przystojną. Gdy jej wzrok
padł na bliznę, poczuła w oczach zbierające łzy. Jeremy
twierdził, że przestraszy się widoku poznaczonego bliznami pana
zamku, ale wcale tak nie było. Prawa strona przypominała
makabryczną maskę, lekko pomarszczoną i źle sklejoną. Na
policzku skóra była gładka, nieco zaczerwieniona, natomiast reszta
przypomniała źle przyklejony papier z fałdkami i zmarszczkami.
Kącik ust i oka był skrzywiony i pomarszczony, co nadawało jego
twarzy groteskowy wygląd.
Pearl
patrzyła na niego i choć z jego postawy biła bezsilna złość, ona dostrzegała w nim zagubionego i niepewnego mężczyznę,
który boi się odrzucenia. Poczuła łzy płynące po policzkach.
Nie chciała płakać, bo nie wiedziała jak przyjmie to Jeremy, ale
to było silniejsze od niej. Ile on musiał nacierpieć się
fizycznie i duchowo, znosić tą ciągłą samotność, która z
każdym dniem na pewno coraz bardziej wpędzała go w kompleksy.
Podeszła
do niego i stanęła bardzo blisko, aż poczuła ciepło bijące od
jego ciała. Nie był on dobrze zbudowany. Raczej miał atletyczną,
smukłą sylwetkę, ale za to był bardzo wysoki, podejrzewała, że wyższy od Bobbiego.
-
Jeremy - szepnęła głosem pełnym uczuć, które próbowały
znaleźć sobie wyjście z niej. Radość i smutek walczyły w niej
o lepsze. Nie wiedziała, czy powinna się cieszyć, że w końcu go
widzi, czy smucić, bo pokazał się jej z taką brzydką blizną.
-
Dlaczego nie uciekasz? Dlaczego na mnie patrzysz?! - warknął zły.
Pearl jednak nie ruszył ten groźny ton. Nie da mu satysfakcji i nie
odejdzie w chwili, gdy Jeremy potrzebuje przekonać sam siebie, że
ludzie będą się nim brzydzili. - Jak możesz na mnie patrzeć?
-
Mogę i chcę, Jeremy. Pokazałeś mi się. Dziękuję za zaufanie, a
teraz proszę, abyś przestał być na mnie zły, bo nie zrobiłam
nic złego. Nie krzycz na mnie - poprosiła cicho, łagodnym głosem.
Patrzyła mu w oczy i nie mogła się od nich oderwać. Były piękne, w kolorze indygo. Niesamowicie czyste, choć smutne. - Masz takie
piękne oczy.
-
Pearl - szepnął.
-
Jeremy - odpowiedziała i już wiedziała, co zrobi. Podeszła
jeszcze bliżej, aż biustem otarła się o jego tors. Czuła jak
szybko oddycha przestraszony całą tą sytuacją. Uniosła się
delikatnie i musnęła jego wargi. Jeremy odsunął się od niej
gwałtownie i spiorunował ją wzrokiem.
-
Nie całuj mnie! Jak możesz nawet to robić?! - powiedział
zaskoczony, jakby miała do czynienia z obrzydliwym robalem, a nie
przystojnym panem zamku.
-
Mogę i chcę - powtórzyła wcześniejszą odpowiedzieć i
uśmiechnęła się do niego. - I wiem, że ty też tego chcesz,
więc... Cóż stoi nam na przeszkodzie?
-
Wszystko!
-
Nie, Jeremy, nie wszystko. Oboje jesteśmy dorośli, oboje decydujemy
o sobie i swoich uczuciach. Jesteśmy wolni.
-
Pearl, nie możemy się w to bawić, nie rozumiesz? Nie możemy.
-
Bo co? Przeciwko stoi tylko twój strach, nic więcej. Czy ty
rzeczywiście boisz się zaangażować? Myślisz, że jestem Amber,
która odeszła w chwili, gdy najbardziej jej potrzebowałeś? Ja
taka nie jestem, powinieneś się o tym przekonać. Znasz mnie już
na tyle, aby nie obrażać mnie nawet w ten sposób. Już to kiedyś
przerabialiśmy, pamiętasz? - Patrzyła na niego wyczekująco, ale
Jeremy stał tylko i pochłaniał ją wzrokiem, jakby bał się, że
za chwile zniknie, ale ona stała przed nim cały czas i nie
zamierzała się nigdzie ruszać. końcu westchnął i przeczesał
drżącą dłonią czuprynę. Dostrzegła, że blizna znikała gdzieś
we włosach. Po prawej stronie głowy włosy miał nieco krótsze i
ciemniejsze.
-
Będziesz cierpiała, a ja tego nie chcę.
-
Nie będę - powiedziała i nie dając mu ani chwili do namysłu
pocałowała go gwałtownie.
Super, super, super, super! Czekałam i w końcu się doczekałam! Kocham to opowiadanie i ten rozdział:D Poprostu cudowne, Jeremy się jej pokazał i mam nadzieję, że już wszystko będzie dobrze!:)
OdpowiedzUsuńNo, proszę bardzo. Cieszę się, że się podobało i spełniła się moja cicha nadzieja, że tak będzie:)
UsuńNie wiem, nic nie jest takie proste, a droga do szczęścia bywa trudna.
cudowne spaniałe wręcz takie piękne .
OdpowiedzUsuń! co dalej sie wydarzy jak zareaguje Jeremi ?
Zobaczymy, tego jeszcze nie wiem, ale oby Was jeszcze zaskoczył.
UsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Tak jest! W końcu nadszedł ten moment. :D Już myślałam, że nigdy się nie doczekam. ♥ Chociaż jeden pozytywny punkt tego dnia. :)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi mieć jedynie nadzieję, że Jeremy nie odtrąci Pearl, ani że ta nagle się nie opamięta.
PS. NORMALNIE KOCHAM CIĘ!
Cieszę się, że przyczyniłam się do przynajmniej jednego pozytywu. Nie będę nic zdradzała, sami się przekonacie:)
UsuńNa początek: ładny szablon, tylko konika brakuje:)
OdpowiedzUsuńPowoli nadrabiam zaległości, także jestem. Jestem! Przeczytałam, i nadal się sama do siebie uśmiecham jak idiotka, dobrze, że sama w pokoju siedzę XD Pearl jest uparta, nie ma co. Ja na jej miejscu już dawno dałabym sobie spokój z Jeremym, ale ja to ja i dobrze, że ona jest inna ;> Uśmiechałam się też, czytając o zachowaniu Pearl po wypadku z Gandalfem, chociaż w sumie byłam też trochę zaniepokojona, że to wstrząśnienie mózgu czy nawet coś jeszcze gorszego wyjdzie. I w sumie Nate miał trochę racji, może to i on wystraszył Gandalfa, ale sam fakt, że koń dał się wystraszyć, już o czymś świadczył. I zapewne Pearl rzeczywiście więcej tego nie zrobi, bo mogłoby nie skończyć się na pojedynczym kopniaku.
I Jeremy! <3 zupełnie się nie dziwię, że zdenerwował się milczeniem Pearl i doszedł do jak najgorszych wniosków, za to strasznie rozczuliło mnie, że do niej przyszedł:) wprawdzie uważam, że trochę za łatwo zgodził się na pokazanie twarzy po tych cyrkach, które wyczyniał wcześniej, ale who cares, Jeremy wreszcie pokazał się Pearl! XD no i ten pocałunek na końcu. Ty to wiesz, jak kończyć rozdziały ;P
To co, to już powoli koniec tutaj?;)
Całuję!
P.S. Teraz do nadrobienia zostały mi jeszcze Niespokojne, ale to pewnie już po powrocie mojego laptopa z naprawy ;>
No, troszkę, ale wzięłam taki, bo urzekł moje serce, no i ogólnie u nas zima, to i szablon zimowy:)
UsuńOj, też ją podziwiam i prawdopodobnie też już dawno bym zrezygnowała. Nie umiem walczyć, jeśli nie wiem na czym stoję. Poddałabym się i pewnie zrobiłabym głupstwo, ale ona walczyła do samego końca i będzie walczyć.
Oszem, mógłby to być wstrząs mózgu, ale na szczęście Pearl jest nie tylko silna psychicznie, lecz również i fizycznie. Ma twardą głowę.
Niestety, Gandalf mimo wszystko jest nada w takim stajnie jaki był przed wypadkiem, więc Pearl zrobiła głupotę włażąc do niego, jednak miała dobre intencję i chyba jednak na początku szło jej dobrze, co potem i tak zepsuł Nate. Człowiek uczy się na własnych błędach i już będzie wiedziała, co robić następnym razem.
Był niepewny reakcji Pearl. Mógł o niej myśleć w samych superlatywach, ale jednak wciąż pozostawała obawa jej reakcją na widok blizny. Nie wiedział, co dziewczyna zrobi, więc jej milczenie było dla niego jedynie potęgowaniem strachu. Zgodził się, bo chyba już wiedział, że nie ma innego wyjścia. Póki siedział u siebie był pewny, że Pearl nie jest w stanie zmusić go do wyjścia z kryjówki, ale przyszedł do niej, więc tak łatwo się zgodził, bo już stali ze sobą twarzą w twarz, nie dała mu wyjścia. No i pewnie zrobił to też dlatego, bo chciał się przekonać o jej reakcji. No, a jak:)
Prawie, pewnie coś jeszcze około pięciu rozdziałów, ale nie wiem, bo nie mam niczego zaplanowanego. Póki co, zbliżam sie do końca.
A tam, Nic się tam nie dzieje, więc możesz spokojnie czytać obecne rozdziały, i tak będziesz wiedziała, co działo się wcześniej:)
Ja również całuję! <3
Zachowanie Jeremiego nie zaskoczyło mnie jakoś bardzo. Taka już jest natura ludzka, że podjęcie decyzji jest łatwiejsze, gdy sytuacja jest ekstremalna. Tutaj wypadek Pearl sprawił, że zrobił krok do przodu, a rozmowa, a właściwie sprzeczka, że zrobił jeszcze kolejny ;) I dobrze, w końcu się ogarnął, chociaż cały czas powtarza uparcie, że jest potworem, tyle razy to wałkował, że już zdołał w te kłamstwa uwierzyć. Z drugiej strony mam mu za złe, że dopiero kiedy mogło dojść do tragedii, w końcu takie kopiecie przez konia (w głowę!) może zabić człowieka, postanowił działać. Kiedyś uważałam, że te jego lęki sprawiają, że jest słodki, ale im dłużej go "znam", tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że może rzeczywiście lepiej uciekać xD Teraz się zastanawiam, czy Pearl jest uparta, czy cierpliwa, że z nim wytrzymuje ;P
OdpowiedzUsuńCo do tego wypadku jeszcze, serio Pearl też zaczyna mnie denerwować. Ona jest jeszcze bardzo... niedojrzała. Okej, przyznała, że mogła nie wchodzić do Gandalfa (chwała jej za to, już myślałam, że będzie się upierać przy oskarżaniu Nate'a), ale chociażby odrzucenia pomocy, moim zdaniem po takim kopniaku szpital, to konieczność, w końcu straciła przytomność. Tyle dobrego, że cały czas wyciąga rękę do Jeremiego, żeby ten w końcu zaczął żyć normalnie.
Pozdrawiam! ;)
Dokładnie. Został postawiony w takiej sytuacji, w której podjął decyzję pod wpływem impulsu. Gdyby sytuacja wyglądała by inaczej, pewnie nie zszedłby do niej i już się jej nie pokazał.
UsuńMyślę, że tu pasuje określenie: szczęście w nieszczęściu. Dzięki Bogu Pearl się nic nie stało, bo kopnięcie też wcale nie było mocno, ponieważ przypadkowe i ogier nie celował w Pearl.
Pearl jest i uparta, i cierpliwa.I bardzo wyrozumiała, bo jakoś nikt wcześniej nie chciał Jeremy'ego wyciągnąć z zamku. Wszyscy uważali, że skoro tam siedzi, to niech siedzi. A Pearl w końcu się udało. Myślę, że już więcej nie będzie marudził:)
Nie no, doskonale wie, że popełniła błąd, choć robiła to w dobrej wierze. Nie jest na pewno niedojrzała, bo gdyby była, to na pewno nie przyznałaby się do błędu. Do szpitala powinna jechać, choćby na obserwację, ale chyba teraz nawet to wyleci jej z głowy:)
Dzięki za komentarz! Pozdrawiam! <3
PS. Postaram się wpaść na Fabrykę i skomentować szybko, bo już widzę epilog.
Aaaaaaaaaaa! To okrutne, ale śmiałam się jak głupia. Myślałam, że ich spotkanie będzie takie tam "lalka, o 19 w ogrodzie, sexy strój", a tu? Wpada rozszalały i tak uroczo warczy. Mamo, uwielbiam go. <3 Jest tak bardzo zraniony, tak bardzo wystraszony i nie wierzy w nich dalej, a jednak daje szanse Pearl...kolejny do kompletu moich wyimaginowanych mężów. ; _ ;
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za Jeremiego. <3
Hahaha, ale masz wyobraźnie! :) W sumie z tym liścikiem to nie głupi pomysł, ale Pearl chyba nie wzięłaby go na poważnie, bo uznałaby to za głupi żart, a Jeremy siedziałby w ogrodzie i czekał. Oj, cieszę się, że tak Ci się to spodobało:)
UsuńProszę bardzo, myślę, że powinni zalegalizować dla Ciebie poligamię:)
Ja Ciebie też uwielbiam<3 Za każdego bohaterka, za wszystko:*