24.12.13

24. Tęczowe szczęście

Pearl spędziła niemal cały dzień w stajni, choć myślami była w zamku, przy Jeremym. Wciąż o nim myślała i uśmiechała się mimowolnie. Oczywiście jej zachowanie nie uszło uwagi Marcusowi i Nathanielowi. Ten pierwszy nieco zmienił nastawienie do niej i był trochę milszy, wciąż jednak miewał chwilę, gdy wbijał jej szpilę.
- Co się tak cieszysz do tego łajna? - zapytał Marcus, gdy dziewczyna stała przy boksie Lorda i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w słomę. Kary ogier stał obok i trącał ją nosem. Wyrwana z głębokiego zamyślenia, odwróciła się w stronę Marcusa i Nate'a. Obaj stali obok siebie i patrzyli na nią z uniesionymi brwiami.
- Wcale się nie cieszę - odpowiedziała poważnie, choć miała ochotę roześmiać się głośno i opowiedzieć im wszystko. Powstrzymała się jednak i przybrała skupiony wyraz twarzy.
- Właśnie widać. Czyżby wczorajsze kopnięcie tego siwego szatana uszkodziło ci mózg? - zapytał Nate i uśmiechnął się do niej złośliwie. Pearl spojrzała na niego zaskoczona. Rozumiała Marcusa, bo oboje raczej traktowali się z dystansem i złośliwości wobec niej były na miejscu, ale Nate? Rano, gdy przyszedł do niej z Adalbertem wydawał się być zaniepokojony jej stanem i musiała go długo przekonywać, że czuje się naprawdę dobrze, potem trochę zmarkotniał, ale nie chciała go wypytywać przy ogrodniku, a teraz był dla niej aż nad to złośliwy.
- O co ci chodzi? - zapytała, wpatrując się w niego. Chłopak jedynie zmierzył ją dziwnym spojrzeniem i wyszedł.
- Może to nie moja sprawa, ale wczoraj, gdy Blackbourn zadzwonił do mnie, pytając o ciebie, trochę nas to zaniepokoiło. Nie poszliśmy jednak do zamku, bo Jeremy powiedział, że sam cię znajdzie. Zaskoczyło nas to, ale nic nie powiedzieliśmy. W końcu, nie wiem, jak między wami jest. Dziś jednak patrząc na ciebie, można odnieść wrażenie, że cię znalazł. I nie będę owijał w bawełnę: przespał się z tobą, czy tak? Wyglądasz właśnie tak, jakbyś spędziła noc z mężczyzną, a nie był nim na pewno Nathaniel. - Patrzyła na niego przez chwilę zdumiona jego słowami. Jak on doszedł do tego wniosku? 
- Myślę, że powiedziałeś wszystko i sam sobie udzieliłeś odpowiedzi na nurtujące cię pytania. Nikt nie może mi ani tego zabronić, ani mówić, co mam robić, a Nate niech się z tym pogodzi - mówiła poważnie. Chciała, aby nie tylko Marcus, ale również Saluke przyjął do wiadomości oczywisty fakt, iż spędza z Jeremym dużo czasu, a co za tym idzie z każdym dniem są coraz sobie bliżsi.
- Podobasz się Nathanielowi.
- Powiedz mi, co ja mam w takim razie zrobić? Mam teraz do niego pójść i za wszystko przeprosić, choć mówiłam mu kiedyś, że między nami, prócz przyjaźni, nic nie będzie? Nie chcę wyjść na gruboskórną sukę, ale to nie moja wina. Nie dawałam mu nadziei, niczego nie obiecywałam. Jest na tyle dojrzały, że chyba potrafi to zrozumieć i zaakceptować?
- Nie będę się w to mieszał. Sami musicie o tym porozmawiać - powiedział w końcu i odszedł. Pearl została sama w stajni z głową pełną myśli i wątpliwości.
Nawet jeśli komuś przeszkadzało to, że spędziła noc z Jeremym to miał problem on. Ona nie miała zamiaru przejmować się komentarzami w tej sprawie, nie miała zamiaru też słuchać rad innych, bo to było wyłącznie jej życie i ewentualnie jej błędy. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ich romans prawdopodobnie wkrótce się zakończy, ale na razie nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. I jeśli popełniła błąd to nie będzie żałowała, a że Nate coś sobie ubzdurał to czy powinna odpowiadać za to? Od początku postawiła sprawę jasno, mogła być jego przyjaciółką, nikim więcej, więc dlaczego miałaby teraz pozbawiać się kilku chwil szczęścia tylko dlatego, że jemu się nie podobało? Musiał się pogodzić z jej wyborem, a jeśli tego nie zrobi, to co? Będzie zabraniał jej wszelkich kontaktów z Jeremym? Nie mógł tego zrobić, tak samo nie był w stanie sprawić, by zapomniała o Blackbournie. Lubiła Nate'a, ale nic poza tym i już dała mu to do zrozumienia.
Wróciła do zamku wciąż o tym rozmyślając. Rozumiała, a raczej starała się to robić, Nathaniela, iż mógł być zły, ale nie była w stanie niczego już zmienić. Cieszyła się z tego, że między nią a Jeremym powstała więź, która sprawiła, iż wyszedł z ukrycia i nikt nie odbierze jej tej radości, ani nadziei.
Kiedy wkroczyła do kuchni, dostrzegła obiekt swych ostatnich myśli stojący przy zlewie. Jeremy płukał jabłka i kładł je na ścierce obok. Usłyszawszy jej kroki odwrócił się w jej stronę i posłał krzywy, lecz szczery uśmiech. Pearl podeszła do niego i mocno go przytuliła. Potrzebowała jego bliskości, obecności, dotyku dłoni na policzku, czy lekkiego pocałunku.
- Tęskniłam - powiedziała Pearl, gdy Jeremy odsunął się od niej, by spojrzeć jej w oczy.
- Ja też - szepnął i prawą dłonią odgarnął kilka kosmyków z czoła dziewczyny. Wtulona w jego objęcia powoli odcinała się od Marcusa, Nathaniela i całej reszty. Jeremy był jej małym światem, dzięki któremu odgradzała się od rzeczywistości. Wszystko potoczyło się szybko, ale jej to nie przeszkadzało. - Pearl - powiedział, sztywniejąc nagle. - O Boże, zapomniałem!
- O czym? Co się stało? - Pearl przestraszyła się jego spojrzenia, w którym dostrzegła autentyczne przerażenie. Odsunęła się od niego i przyjrzała mu się bacznie. Co sobie znów przypomniał?
- Nie mam prezerwatyw, a wczoraj wszystko potoczyło się w takim tempie, że przestałem się kontrolować i całkiem o tym zapomniałem. Pearl, cholera... Możesz być w ciąży! - Jeremy był kompletnie wystraszony. Rzeczywiście, sytuacja dla niego, gdyby oczywiście zaszła w ciążę, byłaby mocno skomplikowana, ale dziecko to nie koniec świata lub problem, który raz na zawsze grzebie szanse człowieka na normalne życie.
- Uspokój się. Nie jestem w ciąży - powiedziała spokojnie, choć jej samej nagle serce zabiło mocniej ze strachu. A co, jeśli była? Co wtedy? Jak sobie poradzą?
- Skąd wiesz? Przecież dopiero wczoraj... Pearl, nie możesz być w ciąży! - Cofnęła się o krok i spojrzała na niego zła.
- Bo co? Jeśli nie uznasz dziecka, choć powtarzam ci kolejny, że nie jestem w ciąży, to sama je wychowam. Bez twojej pomocy! - Odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni. Co się dzisiaj z nimi wszystkimi działo? Najpierw Nate i Marus, a teraz Jeremy z tym swoim nieodłącznym strachem. Niech ich szlag wszystkich!, pomyślała wściekła i trzasnęła drzwiami, aby oznajmić Blackbournowi, że ją wkurzył.
No i co z tego, jeśli będzie miała dziecko? Aż tak bardzo boi się zostać ojcem? Rozumiała, że mógł się obawiać ojcostwa i wszystkich z tym związanych problemów, ale skoro ratował zwierzęta, dawał im schronienie to nie wierzyła w to, że mógłby zrobić krzywdę dziecku i odtrącić go. To było absurdalne. Oczywiście, bała się tego, iż rzeczywiście poprzedniej nocy mogli dać początek nowemu życiu, ale nikt nie powiedział, że tak się stało! Skoro Jeremy zapomniał o zabezpieczeniu i nie posiadał takowego, to pojedzie do miasta i kupi prezerwatywy, cały stos. Złapała za portfel i wybiegła z pokoju. Jeremy akurat szedł korytarzem, a jego ponura mina świadczyła, że naprawdę bał się, iż mogła zajść w ciąże.
- Masz kluczki do samochodu? - zapytała bez zbędnych ceregieli. Mężczyzna przystanął zaskoczony i spojrzał na nią niepewnie.
- Mam. Po co ci? - zapytał ostrożnie.
- Są mi potrzebne, jadę do miasta. - Jej stanowczy głos wytrącił go z równowagi, więc wyprostował się dumnie i spojrzał na nią ostro.
- Nie ma takiej opcji. Nigdzie nie pojedziesz! Niedawno koń uderzył cię w głowę, może coś ci się stać po drodze, bo możesz mieć wstrząs mózgu.
- Chyba ty! Dawaj kluczki!
- Nie - odpowiedział stanowczo i skrzyżował ramiona na piersi, zmierzył ją ironicznym spojrzeniem i wydął wargi w oczekiwaniu na jej reakcję.
- Doskonale! Nie ma kluczyków, nie ma seksu! - warknęła i natychmiast wycofała się do swojego pokoju. Aby być pewną, że Jeremy nie wpadnie do środka, przekręciła klucz i nasłuchiwała.
- Pearl, nie groź mi. Po co chcesz jechać do miasta? - dobiegł ją zza drzwi przytłumiony głos mężczyzny.
- A jak myślisz? Po prezerwatywy, ty kretynie. Nie chcę potem słuchać, że mogę być w ciąży. Ja wiem, że teraz nie jestem. Uwierz mi na słowo. Takie rzeczy się czuję - dodała jeszcze, choć sądziła, że to, co powiedziała było absurdalne.
- Nie wiesz tego na pewno.
- Dobrze, zróbmy tak. Ty postarasz się o zabezpieczenie, a ja za dwa tygodnie zrobię test, pasuje?
- No dobrze, ale...
- Pasuje? - przerwała mu i otworzyła drzwi. Jeremy stał skołowany i niepewny. W końcu westchnął ciężko i przytaknął.
- Pasuje.
Pearl uśmiechnęła się do promiennie i pokiwała głową.
- Doskonale. Widzimy się na kolacji! - Posłała mu promienny uśmiech i zatrzasnęła mu drzwi tuż przed nosem. Po chwili usłyszała, jak odchodzi pokonany, lecz śmiał się głośno.

Zgodnie z ich małą umową Jeremy szybko postarał się o prezerwatywy. Zamówił niewielką paczkę przez internet, a kurier dostarczył ją jeszcze tego samego dnia. Zgodnie z jego poleceniem przesyłkę zostawiono pod wejściem głównym. Jak dobrze, że internet rozwinął się tak dobrze, iż w Aberdeen można było kupić w sklepie on-line masę rzeczy, nawet jedzenie. Dzięki temu mógł zaskoczyć Pearl w jej pokoju. Czytała właśnie książkę, gdy wparadował do sypialni i rzucił na kolana paczkę kondomów.
- Zaskoczona? - zapytał, gdy przez chwilę nic nie mówiła. Podniosła na niego oczy nie kryjąc zdumienia.
- Trochę.
- Tylko trochę? - zapytał uśmiechając się do niej szelmowsko. Podszedł powoli i pewnie do niej. Nie czuł ani strachu, ani wątpliwości. Wiedział, że kiedy patrzyła na niego widziała w nim mężczyznę godnego pożądania, godnego jej uczucia, a nie samotnego, poznaczonego bliznami człowieka tak bardzo spragnionego miłości.
- Co ty wyprawiasz? - syknęła, gdy Jeremy wślizgnął się na łóżko, wyrwał z jej rąk czytaną lekturę i odrzucił gdzieś w bok, a potem dłońmi zaczął wędrować po nogach, biodrach, aż dotarł do niewielkiego biustu i wsunął palce pod koszulkę.
- Pieszczę cię - szepnął wprost do jej ucha. Pearl zaśmiała się cicho i odwdzięczyła się, podciągając jego podkoszulek. Roześmiała się głośno i odchyliła głowę do tyłu. Jeremy przesunął ustami po jej gładkiej szyi.
Zbliżała się pora kolacji, ale ani Pearl ani też Jeremy nawet nie poruszyli się z łóżka. Pościel była cała wymięta, rozrzucona po całym pokoju. Oni leżeli przykryci cienkim kocem. Pearl ułożyła się na brzuchu, ręce schowała pod poduszkę i z głową zwróconą w stronę kochanka, drzemała z lekkim półuśmiechem na ustach, które jeszcze nie tak dawno całował. Jeremy z podpartą głową na dłoni i uniesionym lewym kolanem przypatrywał się dziewczynie, która wkroczyła do jego zamku i przewróciła całe jego życie do góry nogami. Bał się wyjść z ukrycia, a kiedy to już zrobił wylądowali w łóżku. Żałował, że tak długo zwlekał z zejściem na dół, ale z drugiej strony, przynajmniej Pearl dojrzała do tego, aby go zobaczyć. Przeciągnął palcem po nagim ramieniu, aż cała dłoń zniknęła pod okryciem. Poczuł jak ciało kochanki drży od jego dotyku. Szybko zmienił pozycję i nakrył ją swym ciałem.
- Jeremy, co ty wyprawiasz? - zapytała rozbudzona dziewczyna.
- Nic takiego - odpowiedział niewinnym tonem i ustami dotknął wystającej łopatki. Pearl zaśmiała się zaskoczona i drgnęła, a kiedy przesunął się na kark skuliła ramiona od łaskotek spowodowanych tym lekkim muśnięciem. Czuła cale jego ciało wyciągnięte tuż nad nią. Jej nagie pośladki ocierały się o jego podbrzusze, wywołując niezwykłe fale pożądania. Jego szorstka skóra drażniła jej zmysły. Usta mężczyzny zaczęły zjeżdżać coraz niżej, wzdłuż kręgosłupa, aż nagle zamarł nad lewym pośladkiem. Czuła tylko jego gorący, przyspieszony oddech.
- A to co? - zapytał zaskoczony i palcem musnął niewielki tatuaż, który zrobiła sobie niemal rok temu. Nikt o nim nie wiedział, nikt prócz Williama, a teraz Jeremy'ego. Tatuaż przedstawiał motyla rozłożonego do lotu. Miał piękne, błękitne skrzydła.
- Tatuaż - odpowiedziała tylko i odwróciła głowę w jego stronę, jednocześnie unosząc wysoko brew. - Nie podoba ci się?
- Nie, jest absolutnie fantastyczny. Dawno go już masz?
- Od roku - powiedziała zdławionym tonem i odwróciła twarz. Spojrzała prosto na ścianę i czuła, jak Jeremy przesuwa się do przodu. Drżącą dłonią odgarnia jej kosmki włosów i zakłada je za ucho.
- Co się stało, piękna? Czy powiedziałem coś nie tak?
- Nie, Jeremy, wszystko w porządku - odpowiedziała i przekręciła się na plecy. Położyła dłonie na jego ramionach, a nogami otoczyła go wokół bioder. W tym czasie Blackbourn sięgnął po prezerwatywę.
Pearl zapomniała o byłym chłopaku i po prostu z radością oddała się bardziej przyjemnemu zajęciu.
Czas kolacji nadszedł, ale żadne z nich nie miało ochoty wychodzić z łóżka. Leżeli po prostu, dużo rozmawiali i cieszyli się sobą, jakby oboje wiedzieli, że niedługo ich dobra passa się skończy i wszystko, co do tej pory przeżywają jest tylko na moment, aby stworzyć w umyślę miejsce, gdzie będzie można upchnąć te gorące wspomnienia.
- Zjadłabym coś - powiedziała w końcu Pearl i uniosła się na łokciu. Przyjrzała się mężczyźnie, który leżał na boku i przypatrywał jej się z zagadkowym wyrazem twarzy. - Na co masz ochotę?
- Na ciebie - odpowiedział po prostu i sięgnął dłonią do nagiego ramienia. Pearl odsunęła się ze śmiechem od niego i nakryła kocem.
- Mowy nie ma. Idę coś zjeść. - Wyskoczyła więc z łóżka i podeszła do szafy, gdzie trzymała swoje ubrania. Wyjęła z niej spodenki, białą bokserkę, z szuflady wzięła bieliznę. Przez ramię rzuciła jedynie skromny uśmieszek i weszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i po piętnastu minutach wyszła odświeżona. Jeremy siedział na łóżku. Naciągnął już na siebie spodnie i podkoszulek.
- Idę do siebie, zaraz do ciebie zejdę. - Pocałował ją i wyszedł z pokoju. Pearl omiotła spojrzeniem pokój, który wyglądał jak prawdziwe pobojowisko. Postanowiła, że później to posprząta. Podczas tych wielu godzin spędzonych w ramionach mężczyzny jej apetyt, nie tylko na seks i Jeremy'ego, zaostrzył się, miała ochotę na coś do zjedzenia. Sama jednak nie wiedziała, co mogłaby zrobić. W końcu, gdy przejrzała spiżarnię uznała, że zrobi sałatkę złożoną z warzyw i kurczaka. Najprostsze i najszybsze danie. Zabrała się za krojenie wszystkich warzyw. Jeremy pojawił się, gdy już doprawiała sałatkę. Podszedł do niej z szerokim, tajemniczym uśmieszkiem na ustach i mocno ją do siebie przytulił.
- I co? Głodny? Zrobiłam sałatkę.
- Świetnie, zjem wszystko, co mi podsuniesz pod nos. Masz ochotę na lampkę dobrego, francuskiego wina? - zapytał nagle i postawił na stole butelkę z wyblakłą etykietą. - Z tysiąc dziewięćset piątego roku, ostatnia butelka z tego rocznika.
- To w takim razie może zostaw ją na wyjątkową okazję? Widziałam kiedyś w sklepie z winami podobną i byłam oszołomiona jej ceną. Dasz ją w prezencie ślubnym Bobbiemu i Candice. Na pewno się ucieszą. - Wzięła ostrożnie butelkę do ręki i zaczęła oglądać wino. Nie wiedziała, jak się nazywa ponieważ litery całkiem wyblakły, dostrzegła jedynie zarys Wieży Eiffla.
- Nie, chcę ją wypić razem z tobą. Ta okazja jest wyjątkowa, ty jesteś wyjątkowa - szepnął czułym tonem i nie pozwalając jej odpowiedzieć przykleił się do niej, całując ją namiętnie. Pearl objęła go za szyje i wspięła się na palce, a Jeremy przyciągnął ją do siebie. W końcu jednak oderwali się od siebie, a Pearl zajęła się sałatką, Jeremy natomiast zajął się winem. Nie była to wykwintna kolacja, do której można by było napić się tak szlachetnego trunku, ale Blackbourn uznał, że będą celebrowali ten wieczór właśnie w ten sposób. - Zabierzmy to wszystko i chodźmy do mnie. Pokaże ci mój pokój.
Pearl z bijącym sercem wzięła wszystko, kładąc na tacy talerzyki, widelce i miskę z sałatką. Jeremy zajął się resztą.
Szli po schodach w milczeniu. Pearl starała się nie iść zbyt blisko pana zamku, ponieważ jego bliskość oddziaływała na nią w taki sposób, że nie była w stanie poruszać się obok niego spokojnie. Drżała na całym ciele. Jednak szła za nim, starając się skupić na drodze i na tym, że na tacy trzyma szklaną miskę i porcelanowe talerze. W końcu stanęli przed jego drzwiami. Jeremy nacisnął łokciem klamkę i oto przed jej ciekawskim wzrokiem ukazał się pokój, który tonął w szarości, czerni i złota. Był duży, piękny i ładnie umeblowany. Łóżko, które stało po prawej stronie przykuło jej uwagę. Było duże, a satynowa pościel leżała ładnie pościelona, w końcu od kilku dni mało kto z niej korzystał. Głównie spędzał czas u niej, więc teraz jego łóżko stało zapomniane w tej pięknej sypialni. Mebel zakrywały dwie długie srebrne zasłony.
- Piękny - powiedziała w końcu Pearl, gdy nacieszyła oczy tym wspaniałym widokiem. Jeremy uśmiechnął się jedynie i podszedł do stolika stojącego przed biurkiem. Przysunął go do łóżka i postawił na nim wino z lampkami i talerz z ciastem. Dziewczyna dołączyła do niego i odstawiła wszystko na bok. Usiadła na łóżku. - Miękkie. Nie lej mi dużo - zaprotestowała, gdy przymierzył się do jej szkła. Czerwona, głęboka barwa wina przyciągnęła jej wzrok. Złapała za długą nóżkę i przystawiła alkohol do nosa. Miał głęboki, nieco cierpki zapach. Wyczuwała w nim nutę drewna, zapewne beczki, w której dojrzewało. Zmoczyła wargi i przełknęła. Smakowało jeszcze lepiej niż wyglądało. - Bardzo dobre.
- Więc sama widzisz, że zrobiłbym błąd, gdybym dał je komuś w prezencie. Chciałem się napić z tobą wina. - Pearl kiwnęła głową i zajęła się sałatką, którą nałożyła na talerzyki. Jeremy wziął od niej kolację i usiadł na łóżku, uczyniła to samo. Dostrzegła, jak Jeremy wierci się niespokojnie, aż zrezygnowany spogląda w jej stronę i uśmiecha się niepewnie.
- Co się tak wiercisz?
- Możemy poważnie porozmawiać? - zapytał w końcu.
- Oczywiście - odparła, choć serce nagle zatrzymało się. Bała się tych słów, bo miała wrażenie, że za chwilę każe jej się wynosić z zamku. Nie wiedziała, jakby na to zareagowała i jakby przeżyła dalej, gdyby odsunął ją od siebie. Przecież jej miejsce było przy nim. To oczywisty fakt, którego nic nie było w stanie podważyć. Jeremy też musiał do dostrzegać, bo przecież nie pozwoliłby do siebie zbliżyć się na taką odległość. Siedziała z nim teraz w jego pokoju, jadła i piła, a za chwilę znów wylądują w łóżku, nie mogąc się nacieszyć sobą. Na tę myśli humor zdecydowanie jej się polepszył i już nie bała się tego, co miał do powiedzenia pan zamku.
- Chciałem cię o coś zapytać. Kiedy kochaliśmy się pierwszy raz... Nie byłaś dziewicą... - zaczął temat i dziewczyna dostrzegła, że nie wiedział, co jeszcze powiedzieć, aby zrozumiała jego myśli.
- Nie byłam - przyznała i skinęła powoli głową.
- Kto to był? - pytanie to oboje nagle wyrwało z tej miłej atmosfery, w jakiej jeszcze tkwili kilka sekund temu.
- William Lavigne. Chodziłam z nim do tej samej szkoły. Byliśmy ze sobą kilka miesięcy, ale wszystko się skończyło... Zdradził mnie - szepnęła drżącym głosem.
- Kochałaś go?
- Może na początku, przez chwilę, a potem jakoś nie wiem... Wydawało mi się, że bycie z nim to naturalna rzecz. Byłam do niego przywiązana i to bardzo, ale nie sądzę, abym do niego czuła coś więcej. Potem już mi całkiem zobojętniałam, gdy mnie zdradził.
- Przykro mi - dodał cicho. Pearl wzruszyła ramionami, ponieważ mając u swego boku Jeremy'ego nie odczuwała zdrady Williama. Po prostu stało się. Teraz liczył się ktoś inny. Teraz ważny był Jeremy. On i jej uczucia do niego, bo niewątpliwie to, co w tej chwili czuła nie było zwykłym pożądaniem, to wykraczało znacznie dalej.
- A mi nie. Dzięki temu nauczyłam się postępować ostrożnie z facetami, no może nie z tym jednym - mruknęła i uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo. Jeremy odwzajemnił gest i objął ją ramieniem. Pearl odłożyła talerz na stół i przysunęła się do niego. Odstawił wszystko na bok i wziął ją na kolana, mocno ją do siebie przyciągając.
- Dziękuję, że wyrwałaś mnie z pokoju, dziękuję, że byłaś uparta i nie poddałaś się. Dziękuję ci w końcu za to, że jesteś. - Z tymi słowy pochylił się nad nią i pocałował.

*

Kolejne dni upłynęły im na tęczowym szczęściu, które zdawało się nic nie miało zmącić. Pearl cieszyła się obecnością Jeremy'ego i odwrotnie. Oboje starali się więcej dawać niż brać, efektem czego ich dni wypełniły się śmiechem, wspólnymi, długimi posiłkami i pięknym, pełnym namiętności i miłości seksem. Tego ostatniego nigdy nie było im dość, wciąż oboje na nowo odkrywali swe ciało, badali i podążali za głosem serca i zachcianką partnera. Oboje sprawiali sobie mnóstwo przyjemności. Ich serca zaczęły bić wspólnym rytmem, choć Jeremy wzbraniał się przed uczuciami, jakie wzbudzała w nim Pearl. Obiecał sobie, że nie pozwoli, aby miłość do tej dziewczyny wypłynęła na wierzch. Kochał ją i to tak bardzo, że myśl o rozstaniu z nią sprawiała mu niemalże fizyczny ból. Nie chciał jej stracić, bał się dnia, w którym jego mała i uparta Pearl odjedzie. Nie wyobrażał sobie dalszej egzystencji bez tej cudownej dziewczyny, która kompletnie go zwojowała.
Pearl natomiast żyła chwilą, nie martwiła się o przyszłość. Po prostu cieszyła się obecnością Jeremy'ego i z każdym dniem zakochiwała się w nim coraz bardziej. Jej serce przepełniała bezbrzeżna, nie do opisania miłość, która jaśniała w jej oczach, niczym dwie złote iskry, sprawiała, że jej uśmiech był jak promień słońca, a śmiech brzmiał jak słodka melodia. To samo uczucie sprawiło, że patrzyła na świat optymistycznie i nie zważała również na fochy Nathaniela.
Gdy któregoś dnia weszła do stajni i dostrzegła go, jak wrzuca Ironii kostkę słomy do boksu, podeszła do niego.
- Dzień dobry, Nate - przywitała się grzecznie i przystanęła niedaleko. Od rozmowy z Marcusem naprawdę bardzo niewiele rozmawiała z chłopakiem, ponieważ on najwidoczniej jej unikał, a ona sama czuła się niezręcznie z powodu jego wiadomości na temat relacji, jakie panowały między nią a panem zamku.
- Cześć - burknął tylko, nawet na nią nie patrząc.
- Przyszłam się tylko zapytać, czy nasze lekcje jazdy konnej nadal są aktualne.
- Nie wiem, na razie nie mam czasu - powiedział tylko i zerknął w końcu na nią. Przez chwilę widziała w jego spojrzeniu złość, frustrację oraz coś jeszcze, ale zbyt szybko umknął spojrzeniem, aby mogła odczytać kłębiące się w nim uczucia.
- Rozumiem. Dasz mi znać, kiedy będziesz miał czas? - Zobaczyła, jak Nate rzuca na taczki kostkę, którą przed chwilą z nich wziął. Pojazd przewrócił się z hukiem i tym samym zaciekawił klacz, która wystawiła swój srokaty łeb poza boks. Pearl odsunęła się przezornie od złego chłopaka i spojrzała na niego zdumiona.
- Nie będę miał dla ciebie czasu. Niech cię uczy jeździć ten twój Jeremy. Skoro cię posuwa, to może nauczyć się również jeździć. - Odwrócił się na pięcie i odszedł. Pearl zaskoczona patrzyła za nim przez chwilę, a potem zerknęła na Ironię. Klacz patrzyła za Natem.
- Faceci - powiedziała dziewczyna i odeszła urażona. Naprawdę nie rozumiała, dlaczego Nathaniel złościł się na nią. Nie, wiedziała, ale jego zachowanie było absurdalne. Na początku popełnił falstart, ale przecież zaproponowała mu przyjaźń. Jeśli on wciąż liczył na coś więcej to popełnił błąd. Mimo że sama nie uczyniła w jego sprawie nic, czuła się fatalnie i nie miała zamiaru ranić Saluke. Dlatego, aby wyjaśnić sytuację zawróciła i postanowiła go poszukać.
Weszła do stajni i swoje kroki skierowała do siodlarni, lecz tam go nie było. Potem poszukała go w stodole, ale tam też go nie znalazła. Nareszcie skierowała się do wyjścia całkiem zrezygnowała. Nim jednak wyszła, postanowiła odwiedzić Gandalfa. Już z daleka dostrzegła chłopaka, który stał na wprost boksu ogiera, któremu, jak słyszała, włączył się agresor. Nate ręce miał włożone do kieszeni spodni i kiwał się na piętach, całkiem ignorując wariactwo konia. Podeszła do niego powoli i stanęła obok.
- Wciąż jest agresywny, ale mam kogoś kto mu pomoże - zaczęła spokojnie, choć tak naprawdę powinna być na niego zła za to, co powiedział. Nie miał prawa obrażać jej w ten sposób. Nie miał prawa wypominać jej tego, że sypia z Blackbournem. To nie była jego sprawa, ale jednak przełknęła jego gorzkie słowa i postanowiła puścić to w niepamięć.
- Kogo? - zapytał z pozoru tylko znudzonym tonem.
- Nazywa się Alfredo Mendez i jest zaklinaczem koni. Widziałam na jego stronie filmiki z jego lekcji. Konie, które skazywane były na rzeź lub uśpienie przez swoją agresję w ciągu kilku tygodni stawały się potulnymi owieczkami, więc jest szansa dla naszego Gandalfa.
- Myślisz, że on pomoże? - Pearl uśmiechnęła się do niego i ścisnęła go za łokieć.
- Pewnie, wierzę w to. Chcę dać temu ogierowi szansę na normalne życie. Może uda się go tak opanować, że będziesz mógł na nim galopować?
- Dlaczego ja?
- Bo widzę, jak na niego patrzysz. Marzysz, aby go osiodłać, wskoczyć na grzbiet i pędem wydostać się ze stajni, pogalopować do lasu i czuć wiatr na twarzy. Doskonale to widać na twojej twarzy, kiedy myślisz, że nikt nie widzi. Dlatego musimy uratować konia, aby zaznał wolności. - Nate patrzył na nią zaskoczony przez kilka minut i najwidoczniej coś cisnęło mu się na usta, ale zdusił sobie chęć powiedzenia tego i posłał jej pełen skruchy uśmiech.
- Pearl, przepraszam za to, co powiedziałem. Nie powinien był... To twoja sprawa z kim sypiasz, ale powiedziałem to, bo...
- Bo byłeś na mnie zły - weszła mu w słowo, a Saluke kiwnął głową. - Ludziom zdarza się powiedzieć coś pod wpływem gniewu i nie panujemy nad słowami. Nie będę ukrywała, że bardzo mnie zabolało to, co powiedziałeś, ale jeśli naprawdę tego żałujesz to nie pozostaje mi nic innego, jak wybaczyć ci. Nie kłóćmy się - rzuciła tylko i wyciągnęła do niego ramiona. Chłopak wahał się przez chwilę, a potem objął ją i na chwilę przytrzymał w objęciach, jednak szybko ją wypuścił i uśmiechnął się blado.
- Nie chcę, żeby Jeremy cię zranił. Jest egoistą i myśli tylko o sobie, a ty jesteś zbyt wrażliwa... Urzekł cię, bo wydaję ci się biednym, zalęknionym facetem. Martwię się o ciebie, bo wiem, że może to źle się skończyć. - Jego troska rozczuliła ją. Naprawdę martwił się tym, że Jeremy mógł złamać jej serce. 
- Dziękuję za troskę, to miłe, że się o mnie martwisz. Doceniam to, ale widzisz, Jeremy mnie potrzebuję. Długo walczyłam o to, aby w końcu wyszedł z cienia i teraz nie pozwolę, by mnie odtrącił. Nie bój się, jestem pewna, że nic mi nie grozi. - Nate spojrzał na nią sceptycznie, ale powiedział tylko:
- Obyś miała rację.

___
Nie będę się zbytnio rozwodziła. Po prostu: życzę Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

12 komentarzy:

  1. I co..nadal nie lubię Nate i nigdy go nie polubię. Nie wiem, zachowuje się jak zazdrosny szczeniak, nawet jeśli ją przeprosił to i tak jest dla mnie dupkiem.
    No i nasza słodka para, jeeeej. Ciekawe. Pearl będzie w ciąży?:>
    TAK TAK TAK TAK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, Ty jak już kogoś nie polubisz to nie ma nawet najmniejszej szansy na to, abyś go potem polubiła:) No cóż, akurat w tym rozdziale Nate rzeczywiście zachował się niezbyt ładnie, ale to wszystko wina zazdrości.
      Nie wiem, nie mam tego w planach. Coś się jednak wymyśli:)

      Usuń
  2. Pearl próbująca przekonać Jeremiego, że nie jest w ciąży, urocze :D A co, jakby była, to już bym jej nie chciał? Skoro zapomniał o zabezpieczeniu, no to witamy tatusia! xD Zresztą ja jestem zdania, że antykoncepcja to nie tylko sprawą mężczyzny, także dla mnie oboje mają żółtą kartkę za swój pierwszy raz ;P I widzę, że wyjaśniłaś sprawę z byłym chłopakiem, bardzo się cieszę ;)
    W ogóle ta sielanka jest taka urocza, mam wrażenia, że czas jakby zwolnił i tylko coś strasznego mogłoby to zepsuć.

    Co do Nate, ja wcale nie uważam, żeby był dupkiem. Staram się go usprawiedliwić, jest zazdrosny, bo liczył na coś więcej. Poza tym "przegrał" z kimś, kogo nie lubi, tak jakby z swoim szefem, właścicielem zamku. W porównaniu do Jeremiego nie może zaimponować Pearl tak bardzo, chociażby już takie wyjątkowe wino. Faceci są honorowi, przegrał, dlatego go to boli. Był wściekły, ale przeprosił, bo nadal coś czuje do Pearl i to uczucie nie przechodzi tak szybko. Nate przypomina mi postać, którą chcę stworzyć (kiedyś, w najbliższej przyszłości :P).

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że chciałby ją, choć Jeremy miałby problem, bo zawsze był sam, a teraz? Pearl i nagle, bum, ciąża. Wydaję mi się, że czułby się winny, bo uwięziłby Pearl, a tego nie chce. No pewnie, masz rację, ale w sumie prezerwatywy to jednak jest głównie kwestia faceta, tak mi się wydaję. Pearl mogła powiedzieć nie, bo nie mieli zabezpieczenia, albo mogła iść szybko do lekarza:) Miałam Ci wcześniej napisać, ale już tak się skołowałam, że potem nie miałam czasu. Wspominałam już o Williamie w jakimś rozdziale, chyba nawet dwa lub trzy rozdziały temu:)

      Tu nie chodzi o imponowanie winem, myślę, że Pearl jest na tyle prosta, że nie liczy się dla niej coś takiego jak drogi trunek. Myślę, że gdyby Nate nie popełnił na początku falstartu to teraz miałby szansę. Wystarczyłaby romantyczna przejażdżka konno po lesie, jakiś piknik:)
      Niestety, nie przechodzi, ale Nate też jest młody i przystojny, więc na pewno ułoży sobie życie i znajdzie kogoś innego;) Naprawdę? Jej, to się cieszę w takim razie i nie mogę się tej postaci doczekać;)

      Ja również pozdrawiam<3

      Usuń
  3. cudowne peral w ciąży ciekawe ....
    jaka by była rekreacja pana zamku ?
    pozdrawiam fanka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy rzeczywiście jest w ciąży? Nie wiadomo, okaże się :)
      Na pewno nie byłby zadowolony, ale nie jest draniem i zrobiłby wszystko, aby Pearl miała z nim dobrze;)

      Ja również Cię pozdrawiam<3

      Usuń
  4. bomba
    nigdy jeszcze nie czytałam czegośś takiego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny! Jak zwykle:) Ciekawie byłoby gdyby Pearl była w ciąży, jak na razie to wiedzie im się sielankowo:) z niecierpliwością czekam na kolejny^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzajmy z tą genialnością, ale bardzo Ci dziękuję<3 Oj, już teraz mogę zdradzić, że sielanka nie trwa wiecznie, niestety.

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  6. Przedostatni rozdział! A dopiero wczoraj zaczęłam czytać Twoje opowiadanie... Ach, za krótkie, za krótkie! Ale przejdźmy do mojej oceny. Chciałabym Ci podziękować za tą historię. Potrzebowałam nuty optymizmu, a Twoje opowiadanie dostarczyło mi jej w nadmiernej ilości. Wprawdzie fabuła przypomina nierealną idyllę, sielankę (ten zamek jest oszałamiający, przepiękny! +100 pkt za wybór miejsca), ale wbrew powszechnej opinii uważam, że takie historie są również bardzo potrzebne, zwłaszcza w naszym świecie, który przecież od sielanki daleko odbiega. Czekam z niecierpliwością na zakończenie i mam głęboką nadzieję, że nie zepsujesz tej historii i pozwolisz tej parze na wspólną przyszłość. Kończę, bo z mojego komentarza zaczyna robić się epopeja...
    Pozdrawia nowa fanka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i wybacz za komentarz pod niewłaściwym postem. :)

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Terriblecrash, KrypteriaHG oraz Rose Perdu. Lily James oraz Beneath You Beautiful.